Czar Lazurowego Wybrzeża - ebook
Czar Lazurowego Wybrzeża - ebook
Bastian Karavalas dowiaduje się, że jego niepełnoletni kuzyn zakochał się w piosenkarce z nocnego klubu i wydaje na nią majątek. Jedzie do niego na Lazurowe Wybrzeże, by zainterweniować, zanim będzie za późno. Gdy poznaje obiekt westchnień kuzyna – piękną Sabine Sablon – sam nie może się oprzeć jej urokowi. Postanawia ją uwieść, by odciągnąć uwagę Sabine od naiwnego kuzyna…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-3414-6 |
Rozmiar pliku: | 657 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
‒ Wiesz, że to wszystko twoja wina. – Ciotka Bastiana starała się mówić żartobliwie, ale minę miała poważną, a głos drżący. – To był twój pomysł, żeby Philip zamieszkał w tej wspaniałej willi na Lazurowym Wybrzeżu, w Cap Pierre.
Bastian odważnie zmierzył się z otwartą krytyką.
‒ Myślałem, że to może pomóc. To miał być sposób na wyrwanie go z rozbawionego towarzystwa, żeby mógł w spokoju i skupieniu skończyć swoją pracę magisterską.
Ciotka westchnęła.
‒ Wydaje się, że wpadł z deszczu pod rynnę. Być może udało mu się uciec przed Eleną Constantis, ale ta Francuzka jest chyba o wiele gorsza.
Bastian wzruszył ramionami.
‒ Philip, gdziekolwiek się pojawi, zawsze będzie łakomym kąskiem.
‒ Gdyby tylko nie był tak chłopięco słodki i naiwny. Gdyby miał twoją… silną wolę – dokończyła ciotka, patrząc z dumą na swojego siostrzeńca.
‒ Przyjmę to za komplement – odpowiedział dwornie Bastian. – Ale i Philip wydorośleje, nie martw się ciociu.
Będzie musiał, pomyślał. Tak samo jak on.
‒ Ale Philip jest taki łatwowierny! – wykrzyknęła ciotka. – A do tego taki przystojny! Nic dziwnego, że wszystkie dziewczęta się za nim uganiają.
W dodatku bardzo bogaty, dorzucił Bastian cynicznie, ale już w duchu. Nie chciał jeszcze bardziej martwić zaniepokojonej ciotki. To właśnie pieniądze Philipa, które odziedziczy po ojcu, jak tylko skończy dwadzieścia jeden lat, za kilka miesięcy, będą przyciągać kobiety o wiele bardziej niebezpieczne niż rozpieszczone księżniczki typu Eleny Constantis.
Można było je różnie nazywać, Bastian też miał kilka określeń, z których żadne nie nadawało się dla delikatnych uszu ciotki, ale najbardziej uniwersalne było „łowczynie fortun”.
I z tym problemem miał właśnie do czynienia. Wydawało się, że jedna z nich zarzuciła sieć na Philipa. Niebezpieczeństwo musiało być bardzo realne, skoro Paulette, gospodyni na Cap Pierre, zdecydowała się ich zaalarmować. Zamiast pisać swoją pracę, Philip znikał na całe dnie, a wieczory spędzał w klubie w pobliskim Pierre-les-Pins, zupełnie nieprzystającym do jego wieku i statusu społecznego. Powodem jego wizyt miała być jedna z pracujących tam kobiet.
‒ Piosenkarka w nocnym klubie! – wykrzyknęła ciotka. – Pewnie jakaś tancerka kabaretowa! Nie mogę uwierzyć, że Philip mógł się zainteresować kimś takim!
‒ Z drugiej strony, to nawet wcale niedalekie od pewnego stereotypu… ‒ zaczął Bastian.
‒ Philip i stereotyp? To właśnie chcesz mi powiedzieć?
Bastian podniósł się z kanapy.
– Nie ma co dłużej o tym mówić. Czas działać. Nie martw się, ciociu – poprosił ciepło, składając pożegnalnego całusa na jej policzku ‒ poradzę sobie z tym. Nie pozwolę, żeby jakaś zaborcza kobieta wykorzystała Philipa do zaspokojenia swoich ambicji finansowych.
‒ Dziękuję ci – odpowiedziała ciotka. – Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć. Zaopiekuj się moim biednym chłopcem. Nie ma już ojca, który mógłby o niego odpowiednio zadbać.
Bastian uścisnął uspokajająco rękę ciotki i pocałował. Jego wuj zmarł na atak serca, gdy Philip zaczynał właśnie studia. To był cios dla całej rodziny. Rozumiał to doskonale, bo on także, gdy stracił ojca, był niewiele młodszy od Philipa i wiedział, jak wielką pustkę musiał odczuwać.
‒ Przy mnie Philip będzie bezpieczny, obiecuję ciociu.
Niepokój ciotki nie był bezpodstawny. Dopóki Philip nie ukończy dwudziestu jeden lat, Bastian zarządzał jego majątkiem i miał wgląd w jego, bardziej niż szczodre, osobiste wydatki. Zwykle nie przekraczał pewnych sum, ale w zeszłym tygodniu dokonał przelewu na dwadzieścia tysięcy euro na prywatne konto we francuskim banku. Bastian nie widział powodu, dla którego Philip mógłby zdecydować się na tak duży przelew. Z wyjątkiem jednego. Łowczyni fortun zaczęła już swoje podchody.
Im szybciej zajmie się tą piosenkarką z nocnego klubu, tym lepiej. Zamierzał polecieć do Francji następnego dnia. Tego wieczoru musiał jeszcze dopilnować interesów na miejscu. Bastian uśmiechał się cynicznie, włączając komputer. Powiedział ciotce, że jej syn wydorośleje, i z własnego przykrego doświadczenia wiedział, że tak się stanie.
Gdy jego ojciec zmarł, starał się ukoić ból na nieustających ekstrawaganckich przyjęciach, wiedząc, że nikt nie może go powstrzymać. A jednak znalazło się coś, a raczej ktoś, kto powstrzymał go nagle i bardzo brutalnie. Leana dawała mu wszystko, o czym dwudziestotrzyletni chłopak mógł tylko marzyć. Jej wspaniałe ciało i niespożyta energia upijały go niczym najlepszy szampan. Więc gdy opowiedziała mu historyjkę o głupim długu w kasynie, bez wahania wyciągnął książeczkę czekową. Był gotów na wszystko dla tej, jak mu się wydawało, zakochanej w nim do szaleństwa kobiety. Ale gdy pieniądze zniknęły z jego konta, okazało się, że tego samego dnia zniknęła też Leana, jak się później dowiedział, wybierając rejs na Karaiby luksusowym jachtem jednego z amerykańskich miliarderów. Nigdy jej więcej nie zobaczył. To pogrążyło go na pewien czas, ale przyjął to jako lekcję od losu, nawet jeśli wybitnie kosztowną. Nie chciał, by Philip musiał przechodzić przez to samo. Poza dużą sumą pieniędzy Leana odebrała mu też sporo wiary w siebie, co w wypadku młodego człowieka, dopiero uczącego się, czym jest miłość, było szczególnie bolesne. A już wyjątkowych spustoszeń mogło dokonać we wrażliwej i romantycznej naturze Philipa. Łowczyni fortun mogła naprawdę głęboko go zranić i na to Bastian nie mógł pozwolić. Już wkrótce ta piosenkarka z nocnego klubu sama się o tym przekona.
Sarah weszła powoli na scenę, stając w kręgu mocnych świateł, mających uwydatnić jej walory, choć nie głosowe. Publiczność nie zwracała na nią większej uwagi. Przy stolikach pary zatopione w intymnej rozmowie albo panowie śmiejący się z rubasznych żartów nie wydawali się nią interesować. Jestem dla nich tylko dźwiękiem w tle, pomyślała gorzko, niczym radio. Dała znak Maxowi, który siedział przy pianinie, że może zaczynać. Na szczęście repertuar, jakiego od niej wymagano, był łatwy i nie wymagał dużego zaangażowania szerokich możliwości jej strun głosowych. Było to dla niej tym bardziej ważne, że nie chciała ich przeciążać śpiewaniem w tej zadymionej od cygar atmosferze.
Gdy zaczęła śpiewać, poczuła, jak bardzo opięta i kusa jest satynowa sukienka w kolorze połyskliwego szampana. Jej sceniczny kostium. Długie włosy upięte były wysoko, a makijaż ‒ szczególnie mocny. Miała wyglądać na typowego wampa, stereotypową piosenkarkę w nocnym klubie. Niezbyt dobrze się czuła w roli Sabiny Sablon, która nagle zrezygnowała i wyjechała w podróż z bogatym amatorem jej wątpliwego talentu. Gdy Max jej to zaproponował, najpierw odmówiła kategorycznie, ale nie miała wyjścia. Mężczyzna wyjaśnił, że jeśli nie będzie piosenkarki, nie będzie też miejsca dla pianisty, a wówczas on nie będzie mógł dalej prowadzić ich przygotowań do festiwalu Provence en Voix. Stracą też miejsce do prób. A bez prób nie mieli co marzyć o tym, by w ogóle się na nim pojawić. A jeśli nie mogłaby wziąć udziału w festiwalu, przepadłaby jej ostatnia szansa na spełnienie marzenia życia.
Z całego serca pragnęła wreszcie wyróżnić się w tłumie operowych sopranistek, które fantazjowały o wielkiej karierze. Wszystkim zależało na tym, by dowieść swego talentu. A festiwal stwarzał taką okazję. Jeśli teraz jej się nie powiedzie, będzie musiała zrezygnować na zawsze z marzeń, które miała już jako mała dziewczynka, gdy dostała się do szkoły muzycznej. Teraz, po wielu latach starań i niezliczonych przesłuchaniach, była już blisko trzydziestki, podczas gdy młodsze koleżanki stawały się coraz większą konkurencją. Ten festiwal to była jej ostatnia szansa. Jeśli jej się nie powiedzie, pogrzebie ostatecznie swoje marzenia o karierze operowej i poświęci się nauczaniu śpiewu. Właśnie w ten sposób zarabiała na życie w rodzinnym Yorkshire, śniąc jednocześnie o występach na scenie.
Jej ostatnią szansą było to szalone przedsięwzięcie, współczesna opera mało znanego autora, wykonana przez praktycznie nieznanych śpiewaków, pod kierownictwem artystycznym Maxa, który zdecydował się ich przygotowywać bez wynagrodzenia. Dlatego też w każdą sobotę stawała się Sabiną Sablon, wdzięczącą się do mikrofonu, by przyciągać jak najwięcej męskich spojrzeń. Nie było to miłe uczucie. Max starał się ją przekonać, że będzie mogła to później wykorzystać do pracy nad rolą kurtyzany Wioletty w operze Traviata albo dramatycznej Manon w Manon Lescaut, jednak Sarah to nie pomagało. W operze wszyscy by wiedzieli, że gra rolę, a tutaj musiała naprawdę sprawiać wrażenie, że jest demoniczną Sabiną Sablon.
W jednej chwili zadrżała. Co by się stało, gdyby ktokolwiek z operowego światka zorientował się, co i gdzie śpiewa? Jej kariera ległaby w gruzach! Nikt już nie wziąłby jej na poważnie.
Poza tym rola, do której się obecnie przygotowywała, nie miała nic wspólnego z Wiolettą czy Manon. Jej bohaterka była romantyczną, młodą dziewczyną, która zakochała się w walecznym żołnierzu. Krótkie, szczęśliwe chwile, jego powrót na front, aż wreszcie tragiczna wiadomość o jego śmierci. Złamane serce, rozpacz i żałoba. A na koniec narodziny dziecka, które w przyszłości będzie musiało zająć miejsce ojca w kolejnej wojnie. Prosta i brutalna historia o nieuchronności tragicznego losu spodobała się Sarah od pierwszej chwili.
Jak to musi być, zakochać się tak szybko, a potem cierpieć tak mocno, zastanawiała się, przygotowując się mentalnie do roli. Nie miała jeszcze takich doświadczeń. Nigdy jeszcze nie przeżyła tak gwałtownej, głębokiej miłości ani bólu złamanego serca. Jej jedyny poważny związek skończył się rok wcześniej, gdy Andrew, kolega ze studiów muzycznych, dostał propozycję pracy w prestiżowej orkiestrze operowej w Niemczech. Sarah cieszyła się z jego sukcesu i pożegnała go bez żalu. Obydwoje od początku stawiali karierę na pierwszym miejscu, co znaczyło, że nie angażowali się zbyt głęboko, by nie pokrzyżować sobie zawodowych planów, gdy postawią ich na rozdrożu. Podstawą ich związku była wspólna miłość do muzyki i śpiewu bardziej niż do siebie nawzajem. Łączyła ich głęboka przyjaźń i czułość, nic ponad to. Ale to oznaczało, że jeśli chce zagrać przekonywająco swoją rolę Wojennej Narzeczonej, będzie się musiała odwołać do wyobraźni.
Gdy skończyła śpiewać, pojedyncze oklaski rozległy się na sali. Ukłoniła się głęboko w podziękowaniu, a gdy wyprostowała się znowu, przeszyło ją nagle dziwne uczucie. Max zapowiedział jej następny numer, ale ona nie była w stanie się skupić. Wszystkie jej zmysły skierowały się w głąb sali, niczym przyciągane tajemnym magnesem. Ktoś się w nią wpatrywał. Ktoś stojący w cieniu tak, że nie była w stanie go dostrzec. Jeszcze przed chwilą go tam nie było, musiał więc dopiero co przyjść. Potrząsnęła delikatnie głową, starając się pozbyć uczucia dziwnego skrępowania. Mężczyźni wpatrywali się w nią nieustannie. Była do tego przyzwyczajona. Ale nigdy nie czuła czegoś podobnego, nigdy wcześniej nie czuła się tak bezbronna i poddana sile natarczywego spojrzenia.
Gdy zaczęła śpiewać, z trudem mogła wydobyć z siebie głos. Przymknęła oczy, by ukryć je pod sztucznymi rzęsami, a ruchem głowy długimi włosami przykryła ramiona. Czuła się dziwnie naga pod spojrzeniem z głębi sali. Nie była w stanie rozpoznać, czy drżenie, jakie odczuwała w całym ciele, jest efektem podniecenia, czy podświadomej obawy, jak jest obserwowana.
Z ulgą skończyła piosenkę i zeszła ze sceny, kierując się w stronę garderoby na zapleczu. Gdy przechodziła obok baru, zaczepiła ją jedna z kelnerek.
‒ Pewien mężczyzna chce postawić ci drinka. ‒ Sarah uśmiechnęła się kwaśno. Nie pierwszy raz. Ale ona nigdy nie przyjmowała tego rodzaju zaproszeń. Kelnerka pomachała jej przed nosem banknotem. Całe sto euro, pomyślała Sarah z zaskoczeniem. Zwykle napiwki były pięć razy mniejsze. – Wygląda na to, że naprawdę mu zależy! – Kelnerka była zdziwiona brakiem zainteresowania Sarah.
‒ To już jego problem. Lepiej mu to oddaj – dodała. – Nie chcę, żeby myślał, że wzięłam pieniądze i zniknęłam.
Przez chwilę przemknęło jej przez myśl, że to zaproszenie mogło pochodzić od tajemniczego mężczyzny w głębi sali, ale wolała się nad tym nie zastanawiać. Jedyne, czego pragnęła, to pozbyć się kostiumu, wrócić do domu i zasnąć jak najprędzej. Próby opery z Maxem zaczynały się bardzo wcześnie i potrzebowała wypocząć.
Weszła do garderoby i zdjęła szpilki, gdy usłyszała zdecydowane pukanie.
– Kto tam? – zdążyła spytać, zanim drzwi się otworzyły. Przypuszczała, że to Max, który miał jej do powiedzenia coś, co nie mogło czekać, ale zamiast niego zobaczyła mężczyznę, którego widok dosłownie zapierał dech w piersi.