Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Czarośnienie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
5 listopada 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Czarośnienie - ebook

Mieszkający gdzieś na dalekiej wyspie Sedif pracuje u bardzo niesympatycznego kupca, którego z całej siły nienawidzi,  ale boi się poszukać sobie innego zajęcia. Chciałby żeglować,  poznawać świat, jest jednak przekonany, że nie ma na to sposobu, bo musi opiekować się matką, bo  jak mu się nie powiedzie, to wylądują na bruku, bo to i tamto…  Jego ulubionym zajęciem było kiedyś czytanie książek, dzięki którym przeżywał w wyobraźni różne przygody, spotykał ciekawych ludzi, lecz teraz nawet na to brakuje mu sił i czasu. Pewnego dnia przyjaciel zabiera go na spotkanie z Czarodajem, magiem sprzedającym ziarenka Czarosnu. Po zażyciu jednego z nich Sedif trafia do Pałacu Śnienia. Inna rzeczywistość oferuje mu wszystko,  czego brakuje mu w prawdziwym życiu, łącznie z cudowną dziewczyną. Jest wspaniale, lecz…

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66767-30-0
Rozmiar pliku: 391 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Ziarenko 2

Następnego dnia Sedif obudził się wypoczęty i zadowolony. Jak co ranek zasiadł do śniadania z matką, którą bardzo kochał. Nie mogło być inaczej, przecież mieli tylko siebie, a ona zawsze była dla niego dobra, czuła i wyrozumiała. Zerknął spod oka na jej posiwiałe włosy i z drżeniem serca pomyślał, że jego matczysko starzeje się coraz szybciej i wkrótce może nadejść dzień, kiedy jej zabraknie, a on zostanie całkiem sam. Czasem żałował, że nie mogą spędzać ze sobą więcej czasu, ale, z drugiej strony, może to właśnie dzięki temu cieszył się każdą spędzoną z nią chwilą w dwójnasób. Spożywając skromny posiłek, porozmawiali o zwykłych, codziennych sprawach, a potem chłopak ucałował matkę i ruszył do pracy.

Kiedy tylko wszedł do kantoru, z komnatki na zapleczu wyskoczył

Suveas.

– Słuchaj no, masz dziś do załatwienia bardzo ważną sprawę w porcie, rozumiesz? – warknął, a Sedif tylko skinął głową. – O zmierzchu odbierzesz pewną przesyłkę. Bardzo cenną, wręcz bezcenną. – Nie wolno ci jej zgubić ani, tym bardziej, dać sobie ukraść. Rozumiesz?

– Tak, panie.

– Gdybyś nawalił – kupiec zawiesił głos – nie, nie chcesz wiedzieć, co cię czeka, gdybyś nawalił. Kiedy się ściemni, pójdziesz na molo i poczekasz na mężczyznę z wytatuowanym na policzku pająkiem. Podasz mu hasło „pajęczyna” i odbierzesz puzderko, które przyniesiesz tu i schowasz w małym sejfie, tu masz do niego klucz. Zrozumiałeś?

– Tak, panie, poradzę sobie.

– Znakomicie, a teraz idź obsługiwać klientów. Pamiętaj, że puzderko ma tu dotrzeć jeszcze dzisiaj, a ponieważ będziesz pracował do nocy, jutro możesz przyjść do pracy nieco później. Tylko bez przesady, powiedziałem nieco później. – Pogroził palcem.

Sedif bez słowa ruszył do pomieszczenia, do którego przychodzili klienci. Jego praca polegała głównie na prezentowaniu wskazanych towarów, przedstawianiu ich zalet (o wadach nie miał prawa nawet się zająknąć), przyjmowaniu zamówień na to, czego akurat brakowało w ich magazynach i inkasowaniu należności. Czasem ktoś, przyciśnięty życiową koniecznością, przynosił coś do sprzedania – zadaniem chłopaka było kupowanie po jak najniższej cenie, żeby potem pracodawca mógł to odsprzedać z dużym zyskiem. Pomnażanie majątku, którego i tak miał pod dostatkiem, było głównym zajęciem Suveasa. W związku z tym zlecał czasem Sedifowi jakiegoś podejrzane zadania, chłopak jednak wykonywał wszystko bez szemrania, wiedział bowiem, że odmowa przyniesie mu jedynie utratę pracy. A na to nie mógł sobie pozwolić.

W kantorze Suavesa można było kupić w zasadzie wszystko. Kupiec gwarantował zdobycie każdego produktu, który klient zamówi. Niekiedy tylko zastrzegał, że na realizację zlecenia potrzebuje trochę więcej czasu, bo choć większość towarów było dostępnych na miejscu lub sprowadzano je z sąsiednich wysp, po niektóre należało udać się aż na kontynent, a żegluga trwała długo. Wśród zgromadzonych w magazynie towarów mieli nawet różne egzotyczne zwierzęta zamknięte w klatkach. Sedif często rozmyślał nad ich losem: _Czym ja_ _się od nich różnię? Cierpią, bo chciałyby być wolne, a służą ludziom jako_ _atrakcja i zabawka. Pozornie niczego im nie brakuje, mają czyste klatki,_ _dostają wodę i pożywienie, nie muszą się o nic troszczyć. A jednak cierpią. Ich wolność ograniczają pręty, tak jak moją bieda i znienawidzona praca._

Jednej tylko rzeczy Suveas zdobyć nie mógł, choć miał na to chrapkę od wielu lat – niebieskiego proszku zwanego Ativ. Był to niezwykłej jakości nawóz, dzięki któremu plony stawały się obfitsze, a warzywa i owoce większe i smaczniejsze. Oczywiście na kupno tej „przyprawy ziemi” stać było tylko najzamożniejszych rolników, a jej ilość była ograniczona – wydobywano ją z jednej tylko jaskini, w której osadzała się na ściankach w postaci błękitnego nalotu. Nikt nie znał przyczyny tego zjawiska i nigdzie indziej nie udało się go odtworzyć, chociaż zabierali się do tego najlepsi magowie. Jaskinia zaś należała do konkurenta Suveasa – Sulegny.

Na wyspie Recrac było trzech liczących się kupców – Suveas, Silamron oraz właśnie Sulegna. Gdyby Sedif mógł wybierać, najbardziej chciałby pracować dla tego ostatniego, był to bowiem człowiek obrotny, ale przy tym dobry i z zasadami. Suveas oczywiście nie znosił konkurencji, bo też i jego chciwość była niepohamowana, a każdy działający na ich wyspie kupiec oznaczał stratę w potencjalnych zyskach. On zaś widział siebie jako jedynego pana handlu w tym rejonie. Na razie jednak musiał podzielić się rynkiem z pozostałymi. Nie przestawał jednak snuć planów dotyczących zdobycia Ativu. a właściwie całej, dobrze strzeżonej, jaskini.

Kiedy nadszedł wieczór, Sedif był już porządnie zmęczony. Cały dzień dreptał po sklepie, pokazując klientom towar, a teraz musiał jeszcze powędrować do portu. Po zachodzie słońca zrobiło się nieprzyjemnie chłodno. Chłopak zaczął się rozglądać za czymś, co mógłby na siebie narzucić, ale w końcu machnął ręką. Przecież odbiór paczki nie potrwa długo, a potem pobiegnie do domu.

W praktyce okazało się, że zadania wcale szybko nie wykonał. Na tajemniczego mężczyznę, który miał mu wręczyć puzderko, czekał aż trzy godziny. Zjawił się dopiero chwilę po północy. Sedif wzdrygnął się na widok tego typa – chociaż nie odezwał się on ani słowem, wyglądał na groźnego i podstępnego, a wytatuowany na jego policzku pająk sprawiał wrażenie, jakby zaraz miał ukąsić i zabić każdego, kto się do mężczyzny zbliży. Chłopak odetchnął z ulgą dopiero, gdy zamknął puzderko w sejfie i pomknął do domu.

Matka czekała na niego mocno zaniepokojona.

– Synku! Co tak późno? Martwiłam się.

– Wybacz, proszę, ale dopiero wracam z pracy. Suveas dał mi dziś dodatkowe zlecenie.

– Skończony drań, za nic ma ludzkie zmęczenie! – wykrzyknęła zdenerwowana. – I kiedy ty odpoczniesz? Za kilka godzin znów musisz być na nogach.

– Spokojnie, mamo. Suveas w swojej łaskawości pozwolił mi przyjść jutro nieco później – Sedif wykrzywił się ironicznie. – Zdążę odespać.

– Całe szczęście… A cóż to to było za szczególne zadanie, jeśli można spytać? – spytała, krzątając się w kuchni.

W końcu przyniosła odgrzany posiłek i usiedli do stołu.

– Trochę dziwna sprawa. Suveas kazał mi odebrać jakieś puzderko od podejrzanego typa w porcie i jeszcze dziś zamknąć pod kluczem w magazynie. Ciekawe, co jest w tym pudełeczku…

– Nie zajrzałeś do środka? – zdziwiła się.

– Było zamknięte na kłódkę. Może to i lepiej, czasem nie warto wiedzieć.

Tej nocy Sedif zasnął bardzo szybko. Tak szybko, że nie miał czasu na żadne przemyślenia. No, może poza jednym – zastanawiał się przez chwilę nad Czarosnem. Teraz, kiedy przeszło mu złe samopoczucie, uświadomił sobie, że Czarośnienie niosło zaskakujące, to prawda, ale całkiem przyjemne doznania. Wszystko w nim było całkowicie realne, czuł każdy zapach, słyszał każdy dźwięk i widział wszystko tak, jakby to się działo naprawdę. Pomyślał, że to jednak jest na swój sposób fascynujące.

__ ***

Kolejny dzień przyniósł Sedifowi wielkie zaskoczenie. Zjawił się w pracy na dwie godziny przed południem – zdążył się porządnie wyspać i spokojnie zjeść z matką śniadanie – a Suveas nie rzucił w jego stronę żadnego nieprzyjemnego komentarza. Wręcz przeciwnie, cały w skowronkach pochwalił młodego człowieka za wykonanie powierzonego mu zadania. Takie zachowanie ordynarnego i złośliwego kupca było prawdziwą rzadkością, Sedif zrozumiał więc, że w puzderku musiało się kryć coś naprawdę bardzo cennego. Nie wnikał jednak, co to było. Przepracował kilka godzin w spokoju i ruszył w stronę domu. Po drodze postanowił jeszcze odwiedzić Natasa, nie zastał go jednak w chacie. Wzruszył ramionami i wrócił do matki.

Tej nocy wydarzyło się coś dziwnego. Kiedy szedł już położyć się spać z okna swojego znajdującego się na piętrze pokoju dostrzegł małą dziewczynkę. Padał deszcz, a ona stała na ulicy ubrana w czarny płaszczyk, który sprawiał, że była ledwo widoczna, i wpatrywała się w niego. W lewej ręce trzymała małą latarenkę. Sedif odniósł jednak zadziwiające wrażenie, że nie dawała ona światła, a wręcz je pochłaniała. Przeszył go lodowaty strach. Zamknął na moment oczy, kiedy zaś je otworzył, dziewczynka zniknęła. Wyjrzał przez okno, lecz ulica była pusta.

Położył się więc do łóżka, zamiast jednak zamknąć oczy, rozciągnął się wygodnie na plecach i zaczął rozmyślać o Czarośnie. Z niewiadomych powodów ziarenka nie dawały mu spokoju. Natas przekonywał go, że nieprzyjemne doznania występują tylko po pierwszym zażyciu i że każdy kolejny sen jest coraz lepszy. Sedif nie miał do tej pory wielu pokus, a przy tym był ciekawy świata i pojawiających się nowych wynalazków, zaczynał się więc zastanawiać, czy rezygnując z Czarosnu, czegoś nie traci. W końcu zmorzył go sen.

To, co mu się przyśniło, uznał później za osobliwe. Pojawił się w nieznanym lesie. Gęstym, brunatno-zielonym, pachnącym żywicą. Promienie słońca z trudem przebijały się przez parasol utworzony z koron drzew, było jednak jasno i ciepło. Biegł przed siebie wąską ścieżką. Miał przeczucie, graniczące z pewnością, że jest tu całkowicie sam, że w promieniu wielu kilometrów nie ma żywej duszy. Było to niecodzienne wrażenie, którego nie zaliczyłby do przyjemnych. Biegł. Spokojnie, równym krokiem, nieprzerwanie do przodu. Chciał się zatrzymać, ale nie mógł, to było silniejsze od niego. Przemieszczał się w stronę nieznanego, tak jakby gdzieś na końcu tej ścieżki czekało na niego przeznaczenie. Nie wiedział jednak czego się spodziewać i to napawało go niepokojem. W końcu sen się urwał…

__ ***

Następnego dnia Sedif dowiedział się od jednego z klientów, że dobry kupiec Sulegna poważnie zachorował. Był na tyle majętny, że nie musiał udać się do infirmerii, przebywał wciąż w swoim domu, gdzie już kilka razy odwiedził go dobrze opłacany lekarz. Medyk przyjeżdżał charakterystycznym, czarno-niebieskim powozem ciągniętym przez białe konie. Powóz ten, jak i kilkadziesiąt innych należały do pewnego obrotnego przedsiębiorcy, wynajmującego je potrzebującym. Miał ich kilkadziesiąt, a dzięki solidności i uczciwości właściciela oraz jego starannie dobieranych pracowników zawsze przybywały na czas. Oczywiście na korzystanie z jego usług stać było jedynie najzamożniejszych mieszkańców Euqidnu. Ludność uboższa skazana była na korzystanie z usług innych dostarczycieli mniej wykwintnych środków transportu, na przykład wózków zaprzężonych w muły lub osły, albo na własne nogi.

Po mieście bardzo szybko rozeszła się wieść, że nie wiadomo, co jest przyczyną nagłej i gwałtownej choroby Sulegny, z którą nawet doświadczony lekarz nie mógł sobie poradzić. Suveas natomiast wprost tryskał szczęściem i choć nie zdradził, co wprawia go w tak dobry nastrój, Sedif podejrzewał, że przyczyniło się do tego właśnie pogorszenie stanu zdrowia konkurenta. Uznał to za obrzydliwe, ale też całkowicie pasujące do jego odrażającego pracodawcy. Interesu dobrego kupca pilnowali lojalni pracownicy, było jednak oczywiste, że takiego rodzaju okręt potrzebuje kapitana, w przeciwnym razie szybko wpadnie na skały. Suveas musiał o tym wiedzieć.

Po zakończonej pracy Sedif udał się do Natasa i tym razem zastał przyjaciela w domu. Wytłumaczył mu, że choć ma mieszane uczucia, chciałby jednak jeszcze raz spróbować Czarosnu, żeby wyrobić sobie o nim obiektywne zdanie, a nie zrezygnować pochopnie z czegoś, co może mu dać przyjemną rozrywkę. Natas ucieszył się bardzo i chętnie wyruszył wraz z Sedifem do Czarojdaja. Ten ponownie skwitował ich swoim _wybór jest wasz, nie mój_, po czym wręczył kilka czerwonych ziarenek, jedno dla Sedifa. Kiedy wracali w stronę miasta, Natas zapytał:

– Sedifie, słyszałeś oczywiście, że Sulegna dogorywa?

– Wiem, że zachorował, ale nie znam szczegółów. Nie powiem, zdziwiło mnie to trochę, bo Sulegna sprawiał wrażenie zdrowego i silnego. Co mogło go tak nagle rozłożyć?

– Ciężko powiedzieć, bo jego służba lojalnie milczy. Podobno jednak jest źle i bardzo cierpi.

– Za to mój szanowny szef zachowuje się, jakby wygrał na loterii – Sedif wzruszył ramionami.

– No, to mnie akurat nie dziwi! I również nie zdziwiłbym się, gdyby to on miał z tym coś wspólnego!

– Ale jakim cudem? Przecież Sulegna ma wiernych pracowników, w tym osobistą służbę, która go także chroni. Nie wyobrażam sobie jak ktoś z zewnątrz mógłby mu zaszkodzić. I w ogóle skąd ci to przyszło do głowy? Wiesz coś więcej?

– Ależ skąd, nie mam pojęcia. Po prostu pasowałoby mi to do tego typa, wszyscy wiedzą, że chciałby mieć na wyspie monopol na handel i że marzy mu się sprzedaż Ativu. Pewnie gdyby położył na nim swoje tłuste jak serdelki łapska, zaraz podniósłby ceny i jeszcze bardziej się wzbogacił.

Dalszą drogę pokonali w milczeniu. Sedifowi zupełnie nie spodobało się to, co usłyszał i choć wydawało mu się całkowicie niemożliwe, by Suveas mógł w jakikolwiek sposób zaszkodzić dobremu kupcowi, to jednak w serce wkradł mu się niepokój. Wiedział przecież, że ten człowiek jest kanalią zdolną do wszystkiego. W końcu wrócił do siebie.

Dom, w którym Sedif mieszkał z matką, a który dawno temu nabyli ciężko pracujący rodzice, był skromnie urządzony. zawsze jednak czysty i schludny, o co dbała Erama. Nieduży – na dole mieściła się kuchnia i niewielki pokój, służący im za jadalnię i bawialnię, na piętrze miał dwa sypialne pokoje – stał dość daleko od centrum miasta, jednak nie na samym jego skraju. Euqidnu nie było wcale złym miejscem do życia – ot zwykłe skupisko domów i ludzi, jakich wiele na świecie. Tym, co wyróżniało cały archipelag Ogalepichra, częściowo autonomiczne państwo, wchodzące w skład wyspiarskiego mocarstwa Arret, a zlokalizowane dwa tygodnie żeglugi morskiej od kontynentu, była jego architektura. Na wszystkich wyspach zabudowa wyglądała podobnie. Przy prostopadle poprowadzonych ulicach mieściły się wykonane z wypalanych z gliny cegieł domy i domki o symetrycznych białych ścianach i ciemnogranatowych dachach. Im bliżej centrum, tym fasady domostw były bogaciej i barwniej zdobione w rozmaite ornamenty, arabeski i inne motywy roślinne. Im od niego dalej, tym domostwa stawały się mniejsze, mniej barwne i wyraźnie podniszczone. Zupełnie jakby jakiś malarz zaczął tworzyć swoje dzieło od środka, a kiedy wykańczał jego ramy, brakło mu już farby.

Zasiedli z matką do kolacji. Uwielbiał te ich wspólne posiłki. Jadał właściwie dwa razy dziennie, nie licząc drobnej przekąski w ciągu dnia, i naprawdę o tej porze odczuwał już silny głód, a matka świetnie gotowała. Przede wszystkim jednak był to czas na odpoczynek bycie razem, porozmawianie. Na stole znalazł się jak zwykle chleb i kozie mleko oraz, tym razem, garnek z czymś pięknie pachnącym, a składającym się z warzyw i mięsa. Mięso było drogie i nieczęsto mogli sobie na nie pozwolić, Erama umiała jednak nawet z niewielkiego, nie najwyższej jakości kawałka wyczarować smakowite, pożywne danie.

– Jak myślisz – zapytał, delektując się gorącą strawą – czy Suveas mógł w jakiś sposób przyczynić się do pogorszenia stanu zdrowia Sulegny? Czy to nie dziwne, że zdrowy człowiek tak nagle, bez żadnej widocznej przyczyny, zachorował?

– A jak to jest z chorobami, synku, czyż nie pojawiają się z reguły właśnie niespodziewanie? Nikt nie chce chorować, ale każdy prędzej czy później będzie, takie jest życie. – Wzruszyła ramionami. – Nie sądzę, by Suveas mógł się do tego jakoś przyczynić. Chyba, że przez przysparzanie dobremu Sulegnie szkodzących zdrowiu zmartwień. Bardzo mi przykro z powodu jego choroby, bo to naprawdę wspaniały człowiek, który pomagał wielu ludziom w potrzebie… Mnie także – zakończyła cicho.

– Tobie także? – zdziwił się Sedif.

– Tak. To było zaraz po śmierci twojego ojca i jestem mu wdzięczna, ale nie wracajmy do tego, proszę. Mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia. Zmieniając temat, czy mógłbyś nam znaleźć jakiś ładny, nowy obrus? Sam zobacz, ten już do niczego się nie nadaje.

– Dobrze, mamo, coś wybiorę. Wiesz jednak, że nie mogę liczyć na znaczącą zniżkę u Suveasa, nawet jako jego pracownik.

– Jako jeden z jego ważniejszych pracowników – dodała. – Tak, wiem – westchnęła.

W końcu Sedif pożegnał matkę i udał się do swojego pokoju. Wskoczył do łóżka i połknął ziarenko. Był bardzo podekscytowany, ale z obawą czekał na początkowe niemiłe doznania. Na szczęście tym razem uczucie pieczenia w żołądku było niewielkie i wręcz niby przyjemne, a nudności nieznaczne. Poczuł za to jakby ktoś ściągnął z niego wielki ciężar. Po całym ciele rozlał mu się błogi spokój i szybko przyszło Czarośnienie…

– No i proszę, jestem w moim pałacu – powiedział i klasnął w dłonie z radości. Stał pośrodku zapierającego dech w piersiach ogrodu, a zielona, delikatna trawa, przyjemnie muskała jego gołe stopy. _Ciekawe, czy jest gdzieś tutaj ta piękna dziewczyna?_, pomyślał.

– Witaj ponownie. – Usłyszał za plecami delikatny kobiecy głos.

– Dzień dobry, miło mi cię widzieć – powiedział grzecznie. – Powiedz mi, proszę, jak masz na imię?

– Oisulli – odpowiedziała z rumieńcem na ślicznych, idealnie zaokrąglonych policzkach.

– Co tu można porobić ciekawego?

– Co tylko zechcesz – uśmiechnęła się radośnie.

– Nie wiem od czego zacząć. Może pospacerujemy po tym pięknym ogrodzie?

– Bardzo chętnie! – Podeszła do niego i złapała za rękę.

Jej dotyk sprawił, że zrobiło mu się gorąco. Ruszyli spokojnym krokiem, a on delektował się wszystkim, co go otaczało.

– Czy możesz mi opowiedzieć coś więcej o tym miejscu?

– To Pałac Śnienia, miejsce jedyne w swoim rodzaju. Wyjątkowe. Myślę, że najlepiej będzie, jak po prostu cię po nim oprowadzę i sam się o tym przekonasz.

Wspaniały biały pałac znajdował się na wyspie otoczonej lazurową wodą. Wszystko wydawało się tu cudowne, idealne. Jak ten ogród, w którym znajdowały się chyba wszystkie kwiaty świata, mieniące się tysiącem barw i odcieni, a zdobiły go dodatkowo rzeźby wycięte z małych i dużych krzaków bukszpanu. Te zielone figurki i figury, uformowane z niebywałą precyzją, sprawiały wrażenie dobranych nieprzypadkowo.

– Oisulii, co symbolizują te rzeźby?

– Przedstawiają pouczającą historię pewnego człowieka. Chętnie ci ją opowiem. Chodź za mną, zaczniemy od pierwszej rzeźby.

Pociągnęła go delikatnie za rękę i poprowadziła do rośliny uformowanej w kształt kilkuletniego dziecka. Kiedy stanęli przed nią, Oisulii zaczęła snuć opowieść:

– Dawno temu i daleko stąd żył chłopiec, który chciał osiągnąć w życiu coś wielkiego, coś, czego nie dokonał jeszcze nikt przed nim. Długo się zastanawiał, co by to mogło być, aż w końcu postanowił odkryć sekret nieśmiertelności. Spakował więc swój plecak i ruszył w drogę. Najpierw przemierzał lasy, rozglądając się czujnie i wypytując spotkane zwierzęta o jakieś wskazówki. Ale ani lis, ani jeż, ani sowa nie rozumiały, czym jest nieśmiertelność, toteż mimo szczerych chęci nie były w stanie nic doradzić. – Przechadzali się po ogrodzie, a Oisulii pokazywała kolejne rzeźby ilustrujące jej słowa. – Ruszył zatem przez góry, gdzie rozglądał się bystro na wszystkie strony i ponownie prosił o pomoc napotkane istoty. Ale ani niedźwiedź, ani kozica, ani świstak nie wiedziały, czym jest nieśmiertelność. Czas upływał i z chłopca zrobił się już młody mężczyzna, niczym jednak niezrażony szukał nadal. Dotarł na pustynię, gdzie jeszcze mocniej wyostrzył zmysły i prosił napotkane stworzenia o poradę, ale ani fenek, ani wielbłąd, ani oryks nie miały pojęcia, o co mu chodzi. Zmartwiony już, bo mijały kolejne dni i lata, a on nie zrobił żadnych postępów, udał się na ziemie skute lodem i pokryte śniegiem. Chociaż był już bardzo zmęczony, a jego włosy stały się całkiem siwe, nie tracił nadziei. Wytężał uwagę z całych sił, starając się wypatrzeć bodaj najmniejszy znak tajemnicy nieśmiertelności. Niestety, chociaż prosił o pomoc każde spotkane zwierzę, to ani wilk, ani foka, ani mors nic o niej nie wiedziały. W końcu ten niegdyś młody chłopiec, a teraz już starzec, padł na kolana i zapłakał gorzko, bo zrozumiał, że poświęcił całe życie na poszukiwanie czegoś, czego po prostu nie ma.

Wtedy zbliżył się do niego pingwin i zapytał:

– Kim jesteś i dlaczego płaczesz?

– Och, jestem człowiekiem. Człowiekiem, który wyznaczył sobie życiowy cel. Postanowiłem, że dokonam czegoś, czego przede mną jeszcze nikt nie dokonał. Chciałem poznać sekret nieśmiertelności. Przemierzyłem w tym celu lasy, góry, pustynie i oceany, rozmawiając ze wszystkimi napotkanymi po drodze istotami, wytężałem wszystkie zmysły i starałem się z całych sił, ale nigdzie nie znalazłem wyjaśnienia, nikt nie potrafił mi udzielić odpowiedzi lub chociaż wskazać kierunek, gdzie jej szukać. Zmarnowałem całe życie, próbując dokonać niemożliwego – płakał coraz gwałtowniej.

– Zaraz… Mówisz więc, że miałeś możliwość zobaczyć na własne oczy cały świat, wszystkie jego zakątki, poczuć wszystkie zapachy, usłyszeć wszystkie dźwięki i nazywasz to czasem straconym? Spójrz na mnie, jestem pingwinem. Chociaż z całego serca chciałbym móc doświadczyć tego, co było dane tobie, nie stanie się to nigdy. Zawsze będę po prostu pingwinem i nigdzie się stąd nie ruszę. Natomiast jesteś pierwszym człowiekiem, którego w życiu spotkałem, a z tego co wiem, nie przydarzyło się to jeszcze żadnemu z moich pobratymców. Ty poznałeś cały świat, a ja poznałem ciebie. Obaj dokonaliśmy czegoś niezwykłego.

Kiedy starzec usłyszał te słowa, przestał płakać i zaczął się radośnie śmiać. Śmiał się długo i szczerze, bo wiedział, że pingwin miał rację. Serdecznie mu podziękował, a potem ruszył spokojnie odpocząć w jakimś cieplejszym miejscu i do końca swych dni być z siebie dumnym.

– To wspaniała historia, dziękuję ci za nią – powiedział Sedif. – Ten ogród jest najpiękniejszym miejscem, jakie w życiu widziałem, wiesz?

Uśmiechnęła się radośnie, a Sedif się obudził. Znowu było mu niedobrze, chociaż nieco mniej, ale tym razem zdecydowanie nie żałował.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: