Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Czas na cappuccino. Marzenia - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 maja 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Czas na cappuccino. Marzenia - ebook

Druga część trylogii. Selena, Róża, Natalia, Maja oraz Patrycja podejmują decyzję, aby zacząć spełniać swoje marzenia. Wydawałoby się, że otwarcie restauracji w dobrej lokalizacji i odniesienie sukcesu, to tylko kwestia czasu. Czy aby na pewno? I czy rzeczywiście można przekonać drugą osobę do pokochania nas? Co się stanie, gdy odkryjesz w sobie uczucia, których się nie spodziewałaś? Przed bohaterkami los stawia wyzwania, które mogą pokonać tylko działając razem i w zgodzie ze sobą samą…

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8245-662-2
Rozmiar pliku: 2,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

— Co za szalony dzień! — powiedziała do siebie Natalia i stanęła na środku restauracji, podpierając dłonie na biodrach.

Miała na sobie dopasowaną błękitną sukienkę z gładkiego materiału, kupioną specjalnie na ten dzień, chociaż ostatnio im się nie przelewało. Jasne włosy, zawsze pięknie wypielęgnowane, rozsypywały się na jej ramionach. Dużo czasu dziś spędziła w łazience, aby uzyskać zdrowy efekt. To był ważny dzień. Czuła to całym swoim ciałem. Zmęczonym okropnie…

Była żoną Maćka już dwa miesiące, a mimo to odnosiła wrażenie, że z każdym dniem była coraz bardziej zmęczona.

— Minie trzeci miesiąc ciąży, to odzyskasz siły — zapewniała jedna z pracownic w jej restauracji, która odchowała już trójkę dzieci, ale Natalia w tej chwili nie bardzo w to wierzyła.

Tak naprawdę liczyło się tylko tu i teraz. To, co będzie za miesiąc, to były zbyt odległe sprawy, by potrafiła się na nich skupić. A tego dnia miało się wydarzyć w jej życiu ponownie coś wielkiego, coś, co diametralnie je zmieni, a ona wierzyła, że na lepsze.

Dziś otwierali swoją restaurację z kącikiem kawiarnianym. Wiele miesięcy wyrzeczeń w końcu ziściło się w tym oto miejscu, przestronnym i przygotowanym na tłumy. Kiedy tylko Natalia zobaczyła ten teren, wiedziała, że właśnie tutaj powstanie ich wymarzone miejsce na ziemi. Projekt powstał tak szybko, że mogłaby podejrzewać Selenę o jakieś czary, ale nigdy z nią na ten temat nie rozmawiała. Przyjęła, że to jest jej czas i że powinna kuć żelazo, póki gorące.

O odpowiedni Public Relations zadbała już Maja, przyjaciółka Natalii, pracująca w pobliskiej redakcji jako redaktor naczelna dodatku dla kobiet. Natalia jedynie słyszała o PR na kursie, na którym poznała Maćka, szczegółami jednak nigdy nie miała okazji się zainteresować. Maja sama się zaoferowała z pomocą, jak tylko dowiedziała się o restauracji. Natalia była jej bardzo wdzięczna, potrzebowała dodatkowego wsparcia i miała poczucie, że Bóg dał jej ten czas właśnie teraz, zsyłając jej dobre okoliczności i dobrych ludzi.

Podczas przygotowań do otwarcia restauracji Natalia i Maja w czasie licznych spotkań ustalały wszelkie zadania, mające na celu wypromowanie „Czasu na Cappuccino” jako jednego z nielicznych punktów gastronomicznych, oddających urok i niepowtarzalny klimat Woch. Wypisywały wszystkie dobre i mocne strony restauracji, by je wzmocnić najbardziej, jak się da, bo w tym wszystkim zawsze chodziło o to, by klient wychodził zadowolony i miał ochotę wracać.

— Klient nasz pan, pamiętaj o tym — przypominała Maja podczas każdego ze spotkań.

I w związku z tym Natalia i Maciej zatrudnili prawdziwego włoskiego kucharza, by goście mogli naprawdę poznać smak włoskich potraw. Maja podsunęła też pomysł, by nie tylko używać makaronu z pszenicy durum, ale i bezglutenowe, aby klient mógł zdecydować, który rodzaj makaronu preferuje. W dzisiejszych czasach ludzie dbają o jakość, a mając do wyboru spożywanie zdrowego lub zdrowszego makaronu, będą w pełni usatysfakcjonowani. Natalia podeszła do tego entuzjastycznie i od razu wpisała to na listę zadań.

Lista ta powiększała się co spotkanie, ale jednocześnie na każdym z nich wykreślała jakiś punkt, który został już dopracowany i zrealizowany. Nie miały czasu na pogaduszki o głupotach, mimo że spotykały się w porze lunchu Mai, która w czasie spotkań jednocześnie jadła posiłek i opracowywała z blondynką najważniejsze punkty, zmierzające ku zadowoleniu klienta.

— Pamiętaj, żeby każdy z pracowników traktował klienta jak VIP-a — ciągnęła Maja podczas któregoś ze spotkań. — Uśmiech, miłe słowo, profesjonalizm. Tym ujmuje się człowieka. Twój sukces będzie zależał od zadowolenia klienta.

— Ale jak mogę sprawdzić, czy klient był zadowolony? — dopytywała się Natalia, siedząc nad niezliczoną liczbą kartek i trzymając długopis w pogotowiu.

— Możesz na stronie internetowej stworzyć ankietę badającą zadowolenie i taką, która daje możliwość klientom zasugerowania, co można zmienić na korzyść. Będziesz miała pogląd, gdzie tkwi problem w razie czego. Możesz też to wszystko ująć w jednej ankiecie. Twój wybór. Poza tym są różne fora, z których na pewno dowiesz się prawdy, co o twojej restauracji mówią inni.

Natalii głowa robiła się coraz bardziej kwadratowa, gdy słuchała wywodów Mai na temat punktów, które powinna wziąć pod uwagę, by zadowolić swojego gościa — że musi być zadowolony z serwowanych dań; że powinien mieć możliwość zamówienia dania przez Internet lub telefon; że ważne jest, aby telefony były odbierane w miarę szybko, a już na pewno nie ignorowane; że gość siedzący przy stoliku powinien być natychmiast obsłużony lub od razu powinien dostać kartę dań, a kelnerzy powinni umieć odpowiedzieć na każde pytanie gościa (w związku z tym Natalia jeszcze przed oficjalnym otwarciem restauracji zwołała zebranie z kelnerami i kucharzem oraz jego włoskimi pomocnikami, by omówić każde danie ze sporządzonej jakiś czas temu karty dań).

Dowiedziała się, że każdy musi być pewien tego, co mówi, bo dobrze i fachowo obsłużony klient to zadowolony klient; że musi dbać o wizerunek zewnętrzny personelu, w związku z czym krzykliwe paznokcie czy gotycki makijaż były wykluczone, a każdy pracownik powinien mieć firmowe, neutralne ubranie (Natalia zapisała sobie, by porozmawiać ze znajomą krawcową o propozycji ubrań dla poszczególnych grup pracowników z logo firmy); że uśmiech i uprzejmość nic nie kosztują, a dużo mogą zdziałać.

W związku z działaniami PR Maja przekazała Natalii jedno kluczowe zdanie:

— Do well and say about it. To kwintesencja tego, co robimy.

I tą kwestią głównie zajęła się Maja, opisując w swojej gazecie plany otwarcia lokalu na konkretny dzień, wychwalając pomysł, sugerując, że znajdą się na otwarciu sławy telewizji i nie tylko. Nie było to kłamstwem, a jedynie naciągniętą prawdą, bo w rzeczywistości zaprosiła mniej sławnych celebrytów z obietnicą upublicznienia ich u siebie w gazecie i zaserwowania wszystkiego na koszt redakcji. Dysponowała pewną pulą pieniędzy na tego okazje, dlatego nie miała skrupułów, aby wykorzystać je właśnie teraz.

Ogłosiła otwarcie restauracji na różnych stronach internetowych i nakazała Natalii wydrukowanie ulotek z tą informacją oraz zatrudnienie jakiegoś studenta lub dwóch, którzy mieliby te ulotki porozdawać, a także popowieszać na różnych słupach i ścianach w newralgicznych punktach Wrocławia.

Nad dopracowaniem PR-u Maja siedziała kilka dni w tej porze lunchu, gdy nie spotykała się z Natalią. Było tak dużo punktów do opracowania, że godzina w zupełności nie wystarczyła.

I dzięki tym wszystkim działaniom na dzień otwarcia restauracji wszystko wydawało się zapięte na ostatni guzik.

Zbliżała się godzina „zero”, kiedy drzwi wejściowe zaproszą do środka gości, a Maćka wciąż nie było. Natalia z niepokojem co jakiś czas sprawdzała parking przez duże okno, ale ciągle pozostawał pusty. Została zdana na siebie i ich pracowników.

— Natalia, brakuje sztućców! — z zaplecza wybiegła kelnerka, młoda dziewczyna o wielkich oczach.

— Jak to brakuje?! — zawołała Natalia z przerażeniem i podbiegła do niej.

— Były jeszcze niedawno, ale teraz brakuje! Sprawdzałam cztery razy! — załkała dziewczyna i obie skierowały się na zaplecze do kuchni.

Natalię nagle opuściły siły. Poczuła się jak napompowany balon, który właśnie został przekłuty. Już miała katastroficzną wizję porażki w pierwszym dniu otwarcia restauracji. Z takim początkiem przecież nic nie mogło się udać! Dokładnie tak samo, jak zepsuty poniedziałek psujący cały tydzień… Tak… Dziś właśnie był poniedziałek. Pięknie. Natalia załamała się już zupełnie i nawet odnalezione sztućce nie poprawiły jej pesymistycznego nastroju, który wpił się w jej skórę jak rzep w psi ogon.

Zadzwoniła do Maćka, ale nie odebrał. Najprawdopodobniej siedział w samochodzie i właśnie do niej jechał, ale pewności mieć nie mogła.

W ogóle wszystkiego była coraz mniej pewna.

Na parking zajechało jakieś auto. Miała pojawić się najbliższa rodzina oraz kilkoro przyjaciół, by uczcić ten wielki dzień.

Wyjrzała przez okno i zobaczyła swoją przyjaciółkę, wysiadającą z czerwonej Toyoty Yaris. Selena nie mogła mieć na sobie niczego innego, niż czerwone odcienie. Natalia uśmiechnęła się na ten znajomy widok. Przyjechała do niej, by podtrzymać ją na duchu w tej najważniejszej chwili, jak zawsze. Ciepła, słona łza zakołysała się na jej dolnych powiekach. To właśnie była przyjaźń.

— Cieszę się, że dotarłaś — uściskała czarnowłosą przyjaciółkę. — Myślałam już, że zostanę z tym wszystkim sama.

— Natala, przecież zawsze możesz na mnie liczyć. Skoczę jeszcze do domu przebrać się i przyjeżdżam do was — Selena pobłażliwie uśmiechnęła się. — A gdzie Maciek?

— No, właśnie, Maćka nie ma — blondynka załamała ręce.

— Spokojnie, ma jeszcze czas — Selena położyła dłoń na jej ramieniu. — Nie denerwuj się, bo to niewskazane w twoim stanie.

— Nie potrafię, wiesz o tym — rozłożyła ręce Natalia.

— Wiem — roześmiała się Selena i poprowadziła przyjaciółkę do pierwszego krzesła w ciepłym odcieniu szarości. — Usiądź i nie przejmuj się tak. Jakby co, dasz radę bez Maćka. Ja mogę ci pomóc, jeśli mi powiesz, co mam robić.

— Właściwie tylko być — stwierdziła Natalia. — Mam ekipę. Na razie skromną, ale kiedy staniemy na nogi, finansowo oczywiście, to zatrudnimy większą grupę.

— No, to jestem — Selena rozłożyła ręce i roześmiała się, jak zwykle chętna do pomocy Natalii. — Zaraz przyjdę.

Podeszła do drzwi prowadzących do kuchni i zapukała. Pracownicy znali ją, wpadała tu często podczas budowania i dekorowania restauracji, więc nie musiała się nawet przedstawiać. Poprosiła o herbatę z melisą dla ich szefowej i wróciła na miejsce.

— Jak myślisz, uda się? — zapytała Natalia; to wszystko było ponad jej siły, a na dodatek zaczął boleć ją brzuch.

— Zobaczysz, uda się. Wszystko zależy od nastawienia. Pamiętaj, po co właściwie powstało to miejsce.

— Masz rację — przytaknęła Natalia, ale mars z jej czoła nie zniknął, a pełne na co dzień usta wciąż były zaciśnięte w prostą kreskę.

Po chwili do środka wszedł Maciej, zdyszany i przegrzany od ogrzewania samochodowego.

— Jezu, ale ziąb na dworze! — zawołał od wejścia, ściskając poły bluzy polarowej, pod którą do ciała przylegała koszula w kolorze ecru.

— Gdzie byłeś? — zapytała Natalia z wyrzutem, ale Selena położyła dłoń na jej dłoni, sugerując, by dała sobie spokój.

— Korki — wyjaśnił Maciej i zdjął bluzę, po czym przywitał się cmoknięciem z przyjaciółką żony. — Myślałem, że nie dojadę.

— Prosiłam cię, żebyś skończył z prowadzeniem szkoleń — Natalia pokręciła głową. — W ogóle mnie nie słuchasz.

— Słucham cię, ale musiałem to jakoś zakończyć — Maciek usiadł na trzecim krześle przy ich stoliku. — Uzgodniliśmy, że zakończę te kursy, które trwają i odejdę.

— Ale, Maciek, ja potrzebuję cię tutaj teraz! — Natalia w panice rozejrzała się wokół, po czym spojrzała na zegarek, by mieć czas pod kontrolą. — Nie możesz zostawiać mnie tu samej!

— Natka, będę przy tobie — przekonywał mężczyzna, prawą rękę przesunąwszy po włosach, jakby ten gest miał przekonać ją do jego słów. — Mam zaległe grupy, powoli kończą się kursy, a pomiędzy nimi będę z tobą.

Natalia pokiwała głową z rezygnacją. Nie tak to wszystko miało wyglądać, ale mimo tego, jak bardzo Maciej zjednoczył się z jej marzeniem posiadania takiego miejsca, jakie w końcu oboje stworzyli, tak naprawdę to wciąż było tylko jej marzenie.

Przekręciła zamek w szklanych drzwiach wejściowych, zapraszając ewentualnych gości i poddała się losowi. Zrobiła wszystko, co mogła zrobić. Zareklamowała swoją oazę w gazecie Mai, zleciła założenie strony internetowej. Ogłosiła restaurację na wielu stronach, promujących tego typu miejsca. Wystarczyło czekać na efekty.

— Boję się, że to będzie klapa — opadła bez sił na oparcie krzesła.

— Jeśli będziesz tak myśleć, to rzeczywiście będzie — sucho stwierdziła Selena, na co Natalia zareagowała tak, jak zawsze w takiej sytuacji — po prostu zaczęła się śmiać.

— Czasem, jak coś powiesz, to już nie wiem, jak mam się zachować — stwierdziła blondynka, śmiejąc się, ale w środku odczuła kiełkujący zalążek ulgi.

— Ale ma rację — przyznał Maciej. — Pozytywne nastawienie to połowa sukcesu.

— Właśnie — Selena szeroko się uśmiechnęła. — Wiem coś na ten temat, w końcu sama też prowadzę własną działalność.

— Ale ty wierzysz w siebie bardziej niż ja — podsumowała te dywagacje Natalia i zmieniła temat, nie zainteresowawszy się uniesioną pobłażliwie jedną, wyregulowaną brwią Seleny. — Będziecie wieczorem na przyjęciu?

Natalia planowała w dniu otwarcia restauracji pod koniec dnia spotkać się z przyjaciółmi, kiedy o godzinie dwudziestej pierwszej wszyscy goście znikną, a ona zamknie drzwi wejściowe do następnego dnia. Poinformowała o tym pomyśle swoje bliskie koleżanki i każda obiecała pojawić się z partnerem, ale do tej chwili wszystko mogło się zmienić.

— Oczywiście — Selena uśmiechnęła się. — To znaczy ja będę na pewno — dodała szybko. — Marco zniknął gdzieś na cały dzień.

— Aha — Natalia delikatnie uśmiechnęła się pod nosem, pochylając twarz, by jej przyjaciółka tego nie zauważyła.

— Obiecał, że pojawi się tutaj, ale obawiam się, że się spóźni — z kwaśną miną stwierdziła Selena.

— Spokojnie — Natalia uspokoiła ją. — Nikt nie musi być tutaj dokładnie na wyznaczoną godzinę.

Maciej odwrócił plakietkę informującą, że oto restauracja została otwarta. Do środka wdarł się chłodny podmuch październikowego wiatru.

— No, to zaczynamy! — zawołał z uśmiechem i ułożył dłonie na biodrach w pozie gotowej do podjęcia tego ogromnego zadania.Rozdział 2

— Kochanie, musimy się pospieszyć — Grzegorz uśmiechnął się pod nosem, poprawiając krawat przy dużym lustrze w przedpokoju mieszkania Patrycji.

Blondynka stanęła w progu łazienki i przyjrzała się swojemu mężczyźnie. Dokładnie dwa dni temu została jego narzeczoną i od razu rozpoczęli planowanie ślubu, a to było najcudowniejsze przeżycie w jej życiu, odkąd sięgała pamięcią. Przez te dwa poranki, od kiedy nosiła na swoim palcu serdecznym pierścionek zaręczynowy, budziła się z uśmiechem na twarzy, jakby właśnie osiadła na puchatych chmurach własnego, małego nieba.

— Jestem gotowa, Grzesiu — posłała mu zadziorny uśmiech zakochanej kobiety i podeszła do niego tanecznym krokiem, który zawsze wywoływał w Grzegorzu pożądanie.

Patrycja doskonale zdawała sobie sprawę, jak wyglądała. Założyła tę kusą spódniczkę z premedytacją wiedząc, jaką furorę wywołują jej długie, kształtne nogi. Specjalnie upięła włosy, aby opadały delikatnymi kędziorami na kark, niby niesfornie umykające dzieci. Stała przed lustrem trzy godziny, by uzyskać efekt, jaki w końcu osiągnęła. I była z niego bardzo zadowolona.

— Jesteś przepiękna… — szepnął Grzegorz, pożerając jej bijącą po oczach urodę.

— Wiem, kochanie — Pati roześmiała się.

Oczywiście, wiedziała doskonale, że była piękna, ale tak przyjemnych słów nigdy nie było za wiele. Patrycja nie dopuszczała oczywiście do siebie, że jej uroda mogłaby mieć jakiekolwiek mankamenty, a to owocowało efektem, w jaki sposób była odbierana. Zbierała wszystkie komplementy w złotej szkatułce samodoskonalenia, a kiedy odczuwała ich brak, sięgała do niej i wspominała, napawając się ich prostotą i niesamowitym blaskiem zarazem.

— Co jest w tobie takiego, że kocham cię aż tak bardzo? — Grzegorz objął swoją narzeczoną i przycisnął ją do siebie mocno, spoglądając jej głęboko w oczy.

— Może po prostu mnie sobie wyśniłeś? — zapytała tonem nie oczekującym odpowiedzi, a raczej wskazującym, że było to zdecydowanie stwierdzenie niezaprzeczalnego faktu.

— Może rzeczywiście — roześmiał się mężczyzna, po czym złapał Patrycję za rękę i tłumacząc, że powinni już wychodzić z domu, zabrał ją do swojego auta.

Pati usiadła z gracją na miejscu pasażera i, czekając, aż Grzegorz usiądzie za kierownicą, zaczęła zastanawiać się nad kolejnym punktem zorganizowania wesela. Grzegorz zostawił jej wolną rękę — mogła podejmować wszystkie decyzje sama, nie prosił nawet o możliwość ich zaakceptowania. Pragnął jedynie, by opowiadała mu o swoich pomysłach i w razie, gdyby potrzebowała jego pomocy, dała mu po prostu znać.

Szybko dotarli na miejsce. Już z daleka zauważyli oświetlony budynek i podświetlony olbrzymi szyld „Czas na Cappuccino”.

— O, popatrz! — zawołała Pati. — Coś się tam rozkręca. Ciekawe, czy ktoś z naszej ekipy już przyszedł.

— Nawet jeśli, to my jesteśmy na czas.

— Tylko dzięki tobie, bo ja akurat strasznie się guzdrałam — blondynka posłała mu swój uśmiech numer jeden — zawadiacki uśmiech sugerujący „taka już jestem”.

— Nie omieszkam przyznać ci racji, skarbie, bo rzeczywiście, gdybym cię nie poganiał, spędziłabyś przed lustrem cały wieczór — Grzegorz uśmiechnął się ciepło do swojej narzeczonej.

— Jak będziemy mieli dom, chciałabym mieć w sypialni toaletkę, przy której będę mogła siedzieć i wygodnie się pomalować — oparła się o oparcie miękkiego siedzenia w aucie Grzegorza, przymknęła oczy i zaczęła marzyć.

Nie rozmawiali wcześniej o tym, jak będzie wyglądało ich życie po ślubie — czy będą mieli własne lokum, czy jednak będą zmuszeni zamieszkać u któregoś z rodziców, ale Patrycja zawsze marzyła o dużym domu z tarasem wychodzącym na mały, przytulny ogródek, gdzie będzie przesiadywała wieczorami i porankami, popijając cappuccino lub wino. Miała nadzieję, że to zdanie, te kilka pozornie nic nie znaczących słów wbije się w umysł Grzegorza, zakorzeni i któregoś dnia wyda dorodne owoce, a ona będzie mogła zrealizować marzenia.

Zrobiła to z premedytacją, zdawała sobie z tego sprawę, jednak nie była w stanie, zanim zostanie oficjalnie żoną tego mężczyzny wyznać mu, że po prostu c h c e zamieszkać w domku i kropka!

Grzegorz nic nie mówił i przez dłuższą chwilę wjeżdżali na parking restauracji w milczeniu, później jednak Patrycja, która uwielbiała mówić, zaczęła opowiadać o tym, co działo się w pracy i w takim wesołym tonie weszli do restauracji Natalii.

Właścicielka „Czasu na Cappuccino” od razu ich zauważyła.

— Och, jak dobrze, że jesteście! — zawołała, idąc szybko w ich kierunku.

Rzadko się zdarzało, by Natalia aż tak emocjonowała się czymkolwiek, musiała zatem mocno przeżywać otwarcie swojej restauracji. Nikogo ze znajomych jeszcze nie było, tylko Marco pomykał czasem za barem.

— Selena nie przyjechała z Marco? — zapytał Grzegorz, obserwując Włocha, doskonale czującego się za barem.

— Nie, wpadła na chwilę i pojechała się przebrać. A Marco chce zrobić Selenie niespodziankę — Natalia uśmiechnęła się promiennie. — W ostatnim czasie narzekała trochę na niego, że nie potrafi znaleźć sobie pracy.

— I ty go zatrudniłaś — Patrycja trochę ironicznie przesunęła wzrok po giętkiej posturze Włocha i podążyła za Natalią, która zaprowadziła swoich pierwszych prywatnych gości do specjalnej loży, gdzie tej nocy mieli się bawić jedynie jej przyjaciele.

Patrycja zauważyła kątem oka kilku mężczyzn z aparatami fotograficznymi, popijających spokojnie cappuccino i rozmawiających z Maćkiem. Stwierdziła, że skoro prasa zainteresowała się otwarciem nowej restauracji, czekał ich wielki sukces.

— Wiesz, on potrzebował pracy, ja pracownika — ciągnęła Natala, wskazując im miejsca, na których mieli usiąść.

— Ale nie chodzi chyba o to, żeby mieć pracownika, ale żeby mieć d o b r e g o pracownika — stwierdził Grzegorz.

— Wydaje się być pracowity — Natalia spojrzała na Marco. — Maciek z nim rozmawiał i taką właśnie decyzję podjął.

Patrycja była innego zdania. Z jej własnych obserwacji wynikało, że Marco mamił otoczenie swoim czarem, uśmiechał się do wszystkich, wyolbrzymiał jakieś wyimaginowane pozytywne cechy, a tak naprawdę był perfidnym oszustem, karmiącym się duszami otaczających go osób. Nie powiedziała tego na głos. I tak nikt by nie wziął jej słów na poważnie sądząc, iż żywiła do niego osobistą urazę. Tylko ona jednak wiedziała, jak próbował ją oczarować, gdy byli w Karpaczu z resztą znajomych.

Od tamtej pory Pati przestała go lubić, a o szacunku nawet nie było mowy. Dziwiło ją, że Selena, wydawałoby się taka niezależna, przebojowa kobieta, godziła się na przyprawianie sobie rogów.

— No, cóż, skoro uważacie, że jest dobry — stwierdziła ironicznie i usiadła na wyznaczonym przez Natalię miejscu. — Nam nic do tego.

Zdecydowanie wolała zająć się sobą i swoim szczęściem. Rozpromieniła więc twarz w szerokim uśmiechu i zwróciła się z entuzjazmem do Natalii:

— Natalusiu, chcielibyśmy podzielić się z tobą nowiną — wyciągnęła przed siebie prawą dłoń z błyszczącym brylantem na palcu serdecznym, po czym na moment zerknęła na narzeczonego.

— Bierzecie ślub? — Natalia wydawała się zaskoczona, co Pati nie bardzo się spodobało, ale nie dała tego po sobie poznać, jedynie uśmiechnęła się promiennie.

— Tak, chcielibyśmy wziąć ślub w Sylwestra — odpowiedział Grzegorz, przytulając do siebie swoją śliczną narzeczoną.

— U ciebie — dodała Patrycja, zanim Natalia zdołała cokolwiek odpowiedzieć, wpatrując się w zdumioną koleżankę.

— Jak to u mnie? — blondynka otworzyła szeroko oczy. — To znaczy tutaj? — upewniła się.

— No, tak — Pati uniosła wysoko brwi, dając do zrozumienia, że to było raczej oczywiste

Patrycja w ciągu ostatnich dwóch dni przeszukała Internet, mając nadzieję, że uda się jej znaleźć jakąś ciekawą salę, kiedy jednak zwierzyła się narzeczonemu, że nic nie wpadło jej w oczy, Grzegorz zaproponował restaurację Natalii.

— Chyba zamierzasz tu organizować różne imprezy okolicznościowe? — zapytał Grzegorz tonem raczej sugerującym świetne rozwiązanie, niż zwykłe pytanie.

— Tak, tak, oczywiście! — Natalia roześmiała się. — Naturalnie, jest tu bardzo dużo miejsca, a dodatkowo mamy na tyłach małą salę okolicznościową. Wpiszę was na Sylwestra do naszego kalendarza — dodała śmiejąc się. — Tylko zaskoczyliście mnie po prostu!

— Czym? — zdziwił się Grzegorz. — Że chcemy zorganizować wesele u was?

— Nie — zaprzeczyła. — Tym, że bierzecie ślub tak szybko. Znacie się… ile? Trzy miesiące?

— Wiesz, my akurat jesteśmy pewni, że chcemy być razem — ton głosu Pati już nie brzmiał jak melodia, ale jak tarka zgrzytająca zardzewiałymi oczkami.

Natalia widocznie wyczuła to natychmiast, ponieważ uśmiechnęła się szeroko i zawołała:

— To co? Czas na cappuccino?Rozdział 3

Selena wyjrzała przez okno. Przez cały dzień pogoda nie przypominała ostatnich ciepłych i słonecznych dni. Niebo przesiąkło szarością, jakby niedawny błękit wyblakł od deszczu. Grube krople spadły kaskadą na suchą ziemię, ale trwało to zaledwie dwadzieścia minut.

— Całe szczęście, że zrobiło się cieplej — powiedziała do wylegującej się na czerwonej sofie czarnej kotki, która uniosła jedną powiekę, dając do zrozumienia, że usłyszała i przyjęła do wiadomości słowa swojej pani, ale zaraz ją zamknęła, oznajmiając tym samym, iż mało ją to obeszło. — Ty to masz sielskie życie — uśmiechnęła się do swojej kotki i otworzyła szafę.

Uderzył ją czerwony koloryt, znacznie przeważający nad resztą odcieni, na co Selena uśmiechnęła się szeroko i pomyślała o tamtej pamiętnej dla niej chwili, kiedy Natalia w żartobliwej rozmowie zakomunikowała przyjaciółce:

— W tych czerwieniach bardziej przypominasz Hiszpankę, niż Cygankę.

Selena uradowała się tym wówczas, wiedząc doskonale, że z każdym rokiem swojego życia coraz mniej przypominała ten potępiany w Polsce romski naród, a coraz bardziej południową piękność. Tak, wstydziła się swojego pochodzenia, chociaż do końca nie potrafiła przyznać się do tego nawet sama przed sobą. Jednak jej zdeterminowane nieafiszowanie swojego ciała, odzianego w kolorowe sukienki sięgające ziemi, już dawno dało Natalii dużo do myślenia.

— Lena, wiesz, że dla mnie nie ma znaczenia, jaka krew w tobie płynie — powiedziała jej któregoś dnia, gdy już wyfrunęły z rodzinnych gniazd i Selena była po kolejnej wizycie u matki w brudnej, śmierdzącej dzielnicy, w której mówiło się niemal jedynie po romsku.

— Wiem, ale kiedy wchodzę między te bloki, szczerze ci powiem, że robi mi się niedobrze i wstyd mi, że z takiego bagna się wynurzyłam.

— Ale popatrz na to, kim jesteś teraz. Nikt nie skojarzyłby ciebie z tą dzielnicą. Jesteś elegancka, masz czysty, polski akcent, jesteś inteligentna. Masz talent, który wykorzystujesz uczciwie. Jaki znany tobie cygan postąpiłby tak?

— Nie znam takiego — przyznała Selena. — Wszyscy, których znam, kradną. Łącznie z moją mamą.

— Już pewnie tego nie robi, przecież dajesz jej część pieniędzy, które zarabiasz, wróżąc w swoim salonie.

— Nigdy do końca tego wiedzieć nie będę…

Tamten wieczór co jakiś czas przypominał się Selenie jako dowód na to, że rzeczywiście nie jest taka, jak jej rodzina. Odcięła się od nich całkowicie, utrzymując sporadyczny kontakt jedynie z matką, starą, biedną kobietą.

Uśmiechnęła się do siebie. Natalia miała rację. Ona była prawdziwą Europejką, po prostu. Założyła na siebie swoją ulubioną sukienkę, idealnie podkreślającą jej szczupłą figurę, nad którą tak intensywnie pracowała każdego dnia, później drobne dodatki, czekoladowo-bordowe kozaczki, poprawiła makijaż i związała włosy w długi, gruby koński ogon. Była gotowa.

Jedynie Marco jej brakowało. Nie emocjonalnie, tylko fizycznie. Mieli razem pójść na otwarcie restauracji Natalii i Maćka, tymczasem kilkadziesiąt minut temu Selena dostała sms od Marco, że on dołączy do niej jak najszybciej, ponieważ ma poważną ofertę pracy i nie chce jej zmarnować.

— No, dobrze — odpowiedziała mu, oddzwaniając do niego, z jednej strony czując żal, z drugiej radość, że jej facetowi w końcu udało się znaleźć coś ciekawego, jak deklarował. — A co to za praca?

— Barmana, oczywiście — roześmiał się Marco.

— No, tak, nic innego nie bierzesz pod uwagę — skomentowała i zaraz ugryzła się w język, ale swoje dodatkowo pomyślała:

„bo do niczego innego się w końcu nie nadajesz”.

— Dobra, kończę — Marco nie miał najwyraźniej ochoty dłużej rozmawiać, podobnie zresztą jak Selena.

Coś się między nimi psuło, z każdym tygodniem było coraz gorzej. Patrzyła na swojego faceta i zastanawiała się, co ich w ogóle ze sobą łączyło.

Łóżko. Tylko i wyłącznie seks był tą elementarną cząstką w ich wspólnym życiu, która ich łączyła w jakąś w miarę nierozpadającą się całość. Kiedy jej dotykał, zapominała o całym świecie. Kiedy błądził dłońmi po jej ciele, z każdym dotykiem chciała więcej. Znał się na tym, jak sprawić jej przyjemność, nie mogła temu zaprzeczyć.

— Porażka — szepnęła do siebie Selena i pokręciła głową, po czym zabrała torebkę, płaszcz i wyszła z mieszkania. — Coś z tym trzeba będzie zrobić.

Zerknęła jeszcze ostatni raz do lustra. Obcisła sukienka z obniżonym, niemal opadającym na biodra grubym paskiem, wyglądała spod rozpiętego, jesiennego płaszcza w kolorze bordowo-brązowym, a włosy wykwintnie związane czerwoną tasiemką z aksamitu opadały grubym ogonem na plecy. Natalia stwierdziła kiedyś, że, nawet gdyby Selena lubiła obwieszać się biżuterią, nie wyglądałaby piękniej niż na co dzień, całkowicie naturalna. Wystarczyło to, co sobą prezentowała — tajemniczość, pewność siebie, erotyzm, siłę…

Zawołała taksówkę, zamierzała dziś wypić wino za powodzenie funkcjonowania restauracji jak najdłużej, dlatego nawet nie spojrzała na swoje małe czerwone autko, stojące w boksie blisko jej mieszkania.

— Jakąś nową restaurację otworzono w centrum? — zdziwił się taksówkarz, gdy podała mu adres.

— Tak, we włoskim stylu.

— Nic o tym nie słyszałem — zdziwił się taksówkarz, a Selena pomyślała, że trzeba będzie bardziej popracować nad reklamą, ponieważ artykuł w gazecie Mai najwyraźniej nie dotarł do wszystkich.

W końcu „Kalejdoskop” czytają głównie kobiety…Rozdział 4

Róża szykowała się na otwarcie restauracji od kilku godzin, a wciąż miała wrażenie, że nie wyglądała wystarczająco dobrze. Patrzyła na siebie oczami Roberta i za nic nie mogła się przekonać do żadnego ubrania. Przerzuciła całą szafę do góry nogami, łączyła ze sobą bluzki różnego rodzaju ze spodniami o różnym fasonie, ale nic jej nie pasowało.

— Cholera… — przeklęła i z rozpaczą opadła na podłogę, na rozrzucone ubrania.

Garderoba przedstawiała się tragicznie. Właściwie nie było wolnego miejsca na ciepłym i puszystym dywanie, jak po bojowisku, jak po wojnie, która toczyła się w niej samej, a później wyszła poza ramy ciała.

— Cholerny palant… — szepnęła do siebie, załamując się jeszcze bardziej, oparła się plecami o ścianę ciasnej garderoby, podkurczyła nogi i oparła łokcie na kolanach, obejmując ramionami głowę.

Tego dnia miała już wszystkiego dosyć. Najchętniej wzięłaby jakieś tabletki uspokajające i porządnie przespała tę noc. Pragnęła zatopić się w ciepłą kołdrę, która otuliłaby ją, jak łono matki, ciasno i przyjemnie. Wtedy już nic nie byłoby ważne.

Zerwała się więc z miejsca i pobiegła do sypialni w poszukiwaniu telefonu komórkowego. Zanim wybrała numer Natalii, spojrzała, czy przypadkiem jej chłopak nie próbował się do niej dodzwonić, ale nic takiego nie miało miejsca. Ogarniała ją coraz większa pustka, a ona miała wrażenie, że zapadała się coraz bardziej w bagno z każdą kolejną milczącą godziną.

— Natalia, przepraszam cię, ale nie przyjdę dziś — powiedziała do słuchawki po przywitaniu się.

— Stało się coś? — zaniepokoiła się przyjaciółka, a Róża widziała oczami wyobraźni, jak blondynka zmarszczyła brwi i otworzyła szeroko swoje jasne, czyste oczy.

— Źle się czuję — powiedziała zgodnie z prawdą, choć nie wyznała powodu swojego złego samopoczucia.

— Zatrułaś się, czy coś?

— Nie… — zająknęła się. — Hmm… Głowa mnie strasznie boli i z chęcią wzięłabym tabletki na sen i przespała tą noc.

— Róża… Co się dzieje? — zapytała łagodnie Natalia, wyczuwając zapewne, że koleżanka nie do końca była z nią szczera.

— Robert mnie wyrolował — wyznała niskim, beznamiętnym głosem.

Jak zwykle. To było do niego podobne — umawianie się, a później całkowicie obojętne zajmowanie się czymś zupełnie innym. Róża, odkąd pamiętała, nie mogła liczyć na tego mężczyznę. I do dziś nie nauczyła się tego, żeby nie przywiązywać uwagi do jego obietnic. Po prostu żyć obok niego, a nie z nim.

— Róża, czy on ci naprawdę jest potrzebny, żebyś się świetnie bawiła? — cichy, stanowczy głos Natalii działał niezwykle kojąco.

— No, nie, niekoniecznie…

— Tak też myślałam — uśmiechnęła się blondynka. — Więc zbieraj się i przyjeżdżaj do nas, zobaczysz, że to będzie jedna z najlepszych nocy w twoim życiu.

Uśmiechnęła się. Takich słów właśnie potrzebowała, takiego zastrzyku z endorfin, by z radością i chęcią ubrać się w pierwsze lepsze ubranie, bo przecież nie chodziło o to, by dobrze wyglądać, ale by dobrze się bawić, i w podskokach niemal udać się do restauracji Natalii.

Wszystko zrobiła w miarę szybko. Pochowała ubrania do garderoby, jako że nie chciała wrócić nad ranem do mieszkania, w którym panował taki bałagan.

Robert mógł sobie pić z kumplami, bo była pewna, że dla nich ją wyrolował — kompani nałogu zawsze zwyciężali — ona go nie potrzebowała. Już dawno odcięła tę pępowinę emocjonalnego przywiązania do tego mężczyzny, chociaż w jej sercu czasem odgrywały się wojny między sercem a rozumem, nie pozwalające na całkowite wyrzucenie z pamięci.

Po raz ostatni spojrzała na telefon komórkowy, milczący jak zaklęty w żabę książę, po czym wrzuciła go do torebki i wyszła z mieszkania. Jako że do „Czasu na Cappuccino” miała stosunkowo blisko, w dwadzieścia minut spacerkiem była na miejscu.

Śmietankowo-kawowy parterowy budynek o nieregularnym kształcie z wysokimi oknami wpuszczającymi za dnia bardzo dużo światła od razu rzucał się w oczy. Tym razem, o tej późnej październikowej porze, przez okno biło ciepłe światło wnętrza oraz licznie pozapalanych świec. Wszystko to zapraszało do środka, jakby wyciągało matczyne ramiona, w które przechodzień pragnął się wtulić i ogrzać w ich wnętrzu.

Róża minęła rabaty jesiennych kwiatów i krzewów niczym strażników, pilnujących wybetonowanej ścieżki prowadzącej do drzwi wejściowych i szepnęła pod nosem:

— Aster amellus, tagetes patula, rhododendron, betula pendula.

Weszła do środka. Z zewnątrz było widać kilka siedzących przy oknach osób, jej bliscy natomiast zajmowali miejsce dla vip’ów, niejako buduar oddzielony od reszty sali, jakby chował w kącie swoje tajemnice, niegodne spojrzeń innych gości.

Z uśmiechem skierowała się do Seleny, jak zwykle bijącej czerwienią ubrania, i do Patrycji, która w swej biało-różowej bluzeczce z odciętym stanem oraz rozkloszowanej, falbaniastej białej spódnicy wyglądała wyjątkowo dziecinnie, mimo że obok niej siedział Grzegorz, nagła miłość jej życia.

Zaraz podeszła do nich Natalia w swojej błękitnej sukience z gładkiego materiału, co sprawiało, że wyglądała jeszcze niewinniej niż zwykle. Jedynie rumieńce na policzkach ujawniały emocje, jakie pęczniały w niej, jak nadmuchiwany balon.

— Przyszła nasza zguba — roześmiała się Selena, wyciągając do niej ramiona.

W tej chwili Róża w ogóle nie żałowała, że zdecydowała się przyjść na otwarcie restauracji Natalii i Maćka. Potrzebowała towarzystwa tych ludzi. Gdzieś tam w środku przy nich czuła się najlepiej, najpewniej, najbezpieczniej.

— Jeszcze Mai nie ma — stwierdziła, siadając obok czarnowłosej przyjaciółki.

— Musi coś skończyć w pracy i przyjedzie najszybciej, jak jej się uda — odpowiedziała Natalia.

— To ona siedzi w pracy tak długo? — zdziwiła się Róża.

— Płaca zobowiązuje — Patrycja puściła jej oczko.

Róży akurat nie mieściło się w głowie, aby wyrzec się siebie i zarywać własne życie dla spełniania żądań innych osób. Od dawien dawna wiedziała, że nie będzie nigdy pracować dla kogoś, a jedynie dla siebie samej i tak też żyła, aby realizować swoje prawdziwe ja. Ponieważ ukończyła Akademię Rolniczą na kierunku ogrodniczym, zajmowała się niegdyś ogrodami innych osób. Obecnie jednak czuła w sobie bardzo intensywny głos, który wołał ją ku rękodziełom i to one zabierały jej czas w ostatnich miesiącach. Nie zarabiała na nich kokosów, ale była wolna. Dziś mogła zupełnie nie ruszyć pracy, kiedy emocje sięgały tak niskich wibracji, Maja natomiast nie mogła tego o sobie powiedzieć.

Ale zdawała sobie sprawę, że każda z nich miała inne priorytety, inne potrzeby, inne wartości. Dlatego nie skomentowała tego, tylko zawołała:

— No, to co? Czas na Cappuccino?Rozdział 5

Po raz kolejny w telefonie Mai rozbrzmiał dźwięk, przypominający jej o tym, że już dawno nadszedł czas, by wrócić do domu i zacząć przygotowywać się do imprezy w restauracji Natalii.

— Cicho już bądź… — szepnęła Maja, nie patrząc nawet na mały ekranik telefonu i odruchowo kliknęła na drzemkę, co oznaczało, że dokładnie za dziesięć minut jej telefon ponownie zagra muzyczkę z filmu „Czasem słońce, czasem deszcz”, która to niepostrzeżenie wkradła się do jej serca, gdy pewnego wieczoru Konrad przygotował romantyczną kolację dla nich dwojga i wypożyczył ten pierwszy, najsłynniejszy bollywoodzki film.

Ten dzień, trzynastego października, mógł być dniem sądnym w jej karierze. Mogło się okazać, że zasłużyła na coś więcej, niż stanowisko dziennikarki w dodatku popularnej gazety. Ten dzień, a dokładnie praca, jaką włożyła w artykuł i sprawozdanie dzisiejszego dnia, mogły stać się początkiem rozwoju jej kariery. A ponieważ Mai bardzo zależało na rozwoju, ponieważ należała do ambitnych osób, nie chciała stracić tej okazji.

Telefon przypominał się co chwilę, a ona cały czas przesuwała godzinę wyjścia z pracy, jednak telefonu od Konrada nie mogła już zignorować. Wbijał się dźwiękiem w jej umysł sprawiając, że zaczynała czuć się winna.

— Gdzie ty jesteś, kochanie? — zapytał, nawet się nie witając. — O dwudziestej miałem cię zgarnąć z domu, a ciebie tu nie ma — dodał z wyrzutem.

— Jesteś pod moim blokiem? — zapytała lekko zdezorientowana, a po chwili zerknęła na zegar, migający na monitorze przed jej twarzą. — Już dwudziesta?! — zawołała, otwierając szeroko oczy.

— Tak, kocie, dwudziesta — rzekł Konrad, któremu nerwy już przeszły, ponieważ wiedział, że jego ukochanej nic złego się nie stało. — Nie mów mi, że jesteś w pracy…

— Czyli mam cię okłamać? — zapytała, delikatnie uśmiechając się, żeby udobruchać trochę swojego mężczyznę.

Nie zdarzyło się to pierwszy raz i Maja doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że krzywdziła w ten sposób Konrada. Jednak kiedy zasiadała przy swoim biurku w małym, wydzielonym kątku, otoczonym jedynie drewnianymi, niskimi ściankami od innych boksów, zapominała o całym świecie. Praca stanowiła dla niej zawsze, odkąd pamiętała, niesamowitą inspirację, spełniała się w niej i nigdy w życiu nie chciałaby pracować w innym zawodzie, ta pasja jednakże owocowała w pracoholizmie, którego Maja była w pełni świadoma.

— Skarbie… — jęknął Konrad, a Maja oczami wyobraźni widziała, jak opadły mu ręce.

— Już kończę, kocie. Właśnie się zbieram — rzekła szybko, żeby nie denerwować dodatkowo swojego lubego.

— Całe szczęście, że cię kocham… — Konrad uśmiechnął się do niej w tych słowach. — Przyjeżdżaj prędko, ale uważaj na siebie.

— Wiesz co, nie ma sensu, żebym wracała do domu, skoro restaurację mam pod nosem — stwierdziła Maja rezolutnie. — Przyjedź tutaj, ja zaraz wychodzę z redakcji i spotkamy się pod restauracją.

Konrad przystał na to bez zastrzeżeń. Maja także. Jednak, kiedy zobaczyła swoje przyjaciółki wyszykowane, jakby szły na bal sylwestrowy, zaczęła wątpić, czy nie lepiej było wrócić do domu i jakoś się ogarnąć.

— Przestań, dobrze wyglądasz — oburzyła się Selena, przytulając do siebie spóźnialską. — Zawsze jesteś taka elegancka, że nie widać, kiedy masz wolną sobotę, a kiedy dzień wypełniony służbowymi spotkaniami.

Maja miała na sobie dopasowane czarne spodnie z bawełny z odrobiną elastanu, włożone w wysokie czarne kozaczki na sześciocentymetrowym obcasie oraz idealnie dopasowaną bluzkę w kolorze fuksji, z rękawami trzy-czwarte z głębokim wycięciem w dosyć obfitym biuście, który, zdawałoby się, był jej największym i jedynym zmartwieniem. Rzeczywiście, strój jak najbardziej nadawał się na wypad na imprezę.

— Ależ mi kadzisz — roześmiała się jednak Maja i od razu poczuła się lepiej.

Coś było w tej kobiecie, że mogła powierzyć jej tajemnicę i wiedziała, że pozostanie to tajemnicą. Selena tego wieczoru nie wyglądała na szczęśliwą, ale nie dawała tego odczuć nikomu. Cały czas uśmiechnięte usta zdobiły jej twarz, mimo że oczy tchnęły jakąś niepewnością i smutkiem.

— Wszystko u ciebie dobrze? — zapytała Maja, siadając obok czarnuli.

— Tak — odpowiedziała odruchowo Selena, ale Maja jej nie uwierzyła, co pokazała unosząc jedną brew. — No, nie do końca. Miał tu być ze mną Marco, ale, jak zwykle, zawiódł.

— Może niekoniecznie specjalnie… — podsunęła Maja, myśląc o tym, ile razy ona zawiodła Konrada. — Może wypadło mu coś ważnego.

— Podobno sprawa związana z pracą — sprostowała Selena z wyczuwalnym niesmakiem.

— To źle? — zdziwiła się Maja.

— Powiem ci, że mam dość tego jego szukania pracy. Niby chodzi na te rozmowy kwalifikacyjne, niby są zadowoleni, niby mają go przyjąć, a potem okazuje się, że nawet nie zadzwonią, by go poinformować, że przyjęli kogoś innego — Selena wyrzuciła to jednym tchem i Maja widziała, że właśnie tego potrzebowała — wygadania się, zrzucenia z siebie tego stresu.

— Może tym razem będzie lepiej, nie ma co się na zapas martwić — Maja poklepała Selenę po ramieniu, a ta uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością, po czym nagle wyraz jej twarzy całkowicie się zmienił.

Maja podążyła wzrokiem za koleżanką i to, co zobaczyła, ją także zaskoczyło, ponieważ akurat tego się nie spodziewała. Oto w ich kierunku szedł nie kto inny, jak Marco, w firmowym ubraniu barmana restauracji „Czas na Cappuccino”, z tacą uniesioną ponad jego barkiem, tacą, która nawet nie drgnęła. Mężczyzna uśmiechał się szeroko i patrzył z dumą na swoją kobietę, która nie mogła uwierzyć własnym oczom, że to, co widziała, działo się naprawdę.

Maja zerkała na wszystkich po kolei i reszta była tak samo zdziwiona, jak Selena. Jedynie Natalia uśmiechała się równie szeroko, jak jej pracownik i, kiedy Marco doszedł do ich stołu, rzekła z emfazą:

— Oto nasz nowy pracownik, którego, jak widać, znacie. A to drinki wykonane przez niego specjalnie dla was, oczywiście wszystko dzisiaj dla was na koszt firmy.

Natalia wyglądała na bardzo z siebie zadowoloną, Marco podobnie, Maja jednak spoglądała cały czas na zaskoczoną Selenę, która jakby nie mogła przekonać się do tego wszystkiego.

— Widzisz, jednak tym razem mu się udało — szepnęła czarnuli do ucha, żeby przypadkiem ani Natalia, ani jej pracownik nie usłyszeli, że rozmawiają właśnie o nich.

— Tak, tylko szkoda, że nikt mnie o tym nie poinformował — Selena odszepnęła jej, schylając głowę konspiracyjnie.

— Jak ci się podoba niespodzianka, skarbie? — zapytał Marco, ucieszony zapewne zaskoczeniem swojej dziewczyny.

— Rzeczywiście, niespodzianka — Selena uśmiechnęła się niepewnie, ale wydawało się, że nikt nie widział tej niepewności, poza wtajemniczoną Mają.

W tym momencie dziękowała losowi, że postawił na jej drodze takiego cudownego mężczyznę, jakim był Konrad…Rozdział 6

To już był szczyt wszystkiego. Ile razy można znosić takie ignorowanie ze strony faceta, który deklarował, że chce mieć z nią dziecko, wspomniał raz czy dwa o ślubie, a nie pomyślał nawet o tym, by poprosić ją o rękę?!

Selena rzuciła się na łóżko i okryła kołdrą. Wróciła do domu od razu po tym, jak spotkanie przyjaciół się skończyło. Marco został, by pomóc innym pracownikom ogarnąć to wszystko po inauguracji i miał zaraz wrócić do mieszkania, w którym pomieszkiwał razem z Seleną.

Tak naprawdę było to mieszkanie Seleny. Marco przeniósł swoje rzeczy z wynajmowanego z innymi kumplami z Włoch mieszkania jakiś czas temu, gdy wraz z Seleną ustalili, że chcą spędzać ze sobą więcej czasu. Ostatnimi czasy jednak częściej go nie było, niż był…

— Ile czasu może zająć zamknięcie restauracji? — szepnęła do kotki, która naturalnie zajmowała się swoimi myślami i z lubością oddawała się spaniu na kołdrze swojej pani.

Selenie przeszło przez myśl, by zadzwonić do Natalii z pytaniem, o której Marco wyszedł z restauracji, bo przecież ona i jej Maciek musieli zostać do samego końca, ale zwątpiła, jak tylko przypomniała sobie swoje podejrzenia odnośnie romansu Natalii i Marco oraz wynik, jaki w rezultacie przybrała ta sprawa. Ciągle było jej głupio, że zrobiła taką scenę dwa miesiące temu, jednak poczucie „wystrychnięcia na dudka”, „zrobienia w balona”, czy jakkolwiek by to nazwać, okazało się dużo bardziej godzące w serce niż się tego spodziewała.

I dlatego właśnie, zamiast się cieszyć sukcesem swojego faceta, w głębi duszy była zła, że uknuł to wszystko za jej plecami.

Postanowiła zająć się sobą i przestać myśleć o Marco. Wzięła szybki prysznic, umyła zęby, a podczas płukania płynem antybakteryjnym swojej jamy ustnej zmyła dokładnie makijaż, po czym nałożyła kwas hialuronowy w serum pod oczy i skondensowaną witaminę C na całą twarz.

Wszystkie produkty były oczywiście ekologiczne i wegetariańskie. Innych kosmetyków nie stosowała, podobnie jak nie jadła niczego, co nie było sprawdzone i ekologiczne. Miała swój ulubiony targ, na którym kupowała warzywa i owoce od jednej pani, ale najpierw sprawdziła, czy rzeczywiście jej produkty są ekologiczne. Zdrowie to podstawa.

W końcu położyła się spać.

Obudził ją intensywny zapach perfum. Dotarł do nozdrzy, przedzierając się do jej umysłu i wywołując niepotrzebne skojarzenia, wzbudzające nerwówkę i uogólniony stres.

— Która godzina? — jęknęła, odwracając się w stronę mężczyzny, kładącego się obok niej.

W pokoju było ciemno, nie widziała nawet konturów jego ciała, jednak zapach jego skóry był jej tak znajomy, że nawet będąc w półśnie mogła bez problemów go rozpoznać.

— Czwarta trzy — odpowiedział zaspanym głosem i runął na łóżko w ubraniu, co Selena z niesmakiem stwierdziła po tym, jak wyciągnęła dłoń, by go dotknąć.

— Nie idziesz się wykąpać? — zapytała już bardziej przytomnym głosem i nie czekając na odpowiedź na to retoryczne pytanie, w końcu nie zdarzyło się to pierwszy raz, rzekła — Co robiłeś do tej pory?

— Zamykaliśmy restaurację — wymamrotał, będąc już jedną nogą w półśnie.

— Trzy godziny?! — zawołała Selena i usiadła, by doprowadzić swój umysł do większej trzeźwości.

— Kochanie, nie cieszysz się, że znalazłem pracę? — zapytał Marco resztkami sił.

— Co to za zapach? — Selena zmarszczyła brwi i pochyliła się nad mężczyzną. Czuła papierosy, o które wiecznie się kłócili, ale też coś więcej, jakąś ledwo wyczuwalną nutę…

— Jaki zapach? — otworzył jedno oko, ale ona tego zobaczyć nie mogła.

— Zapach kobiety… — szepnęła zdezorientowana i odsunęła się od niego.

— To twój zapach, kobieto — odpowiedział jej Marco trochę jakby zły i odwrócił się do niej tyłem. — Idź już spać, bo zaczynasz bredzić — dodał, po czym Selena usłyszała donośne chrapanie.

Jej zapach… Niemożliwe. To nie był jej zapach. A może wymieszał się z jego zapachem? Nie. Przecież oni się dziś nie przytulali! Jakim cudem ich zapachy miałyby się wymieszać???

Selena odsunęła się od Marco najdalej, jak tylko mogła, ale i tak nie wyleżała w łóżku zbyt długo. W jej głowie znów roiło się tysiące pytań i wątpliwości. Zaczęła zastanawiać się na poważnie, czy wszystko jest z nią w porządku.

Bo może znów odezwała się jej zaborcza zazdrość, a tak naprawdę nie było do niej powodów…? Myślała o tym bardzo intensywnie przez kolejne dwie godziny, niejedna łza spłynęła z jej oczu, a nadmiar złych emocji sprawił, że nie była już w stanie zasnąć, aż o szóstej Marco nagle wstał i poszedł pod prysznic.

Nie odzywała się do niego, udawała, że śpi, nawet wtedy, gdy wrócił do łóżka z wilgotnymi włosami, całkiem nago. Przytulił się do jej pleców, a ona nie zareagowała nawet drgnięciem. Nie reagowała też, kiedy zaczął składać na jej karku delikatne pocałunki, choć musiała mocno się powstrzymywać. Serce zabiło jej szybciej, mocniej zacisnęła oczy, ale nie ruszyła się, ani nie dała po sobie poznać, że sprawiało jej to coraz większą przyjemność. Jak zawsze zresztą…

Marco przesuwał dłoń po całym jej ciele, wsuwał ją pod jej koszulę nocną, sunął po nodze od kolan do biodra, a ona czuła, jak przenika ją dreszcz, aż do samego środka. Mimowolnie jęknęła, ale od razu szepnęła:

— Przestań…

— Podoba ci się, czuję to… — odszepnął jej i spróbował odwrócić ją w swoją stronę.

Przez chwilę szarpali się w łóżku, on nie przestawał jej całować, ona opierała mu się, ale z każdym dotykiem miękła i coraz więcej dawała z siebie. Marco szybko zdjął z niej koszulę nocną i przywarł do jej gorącego i chętnego ciała swoim. Jak zwykle, kiedy ich ciała się łączyły, mieli wrażenie, że cały świat eksploduje i nic, poza nimi, nie zostaje…
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: