Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Czciciele szatana - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 marca 2020
Ebook
9,99 zł
Audiobook
9,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
9,99

Czciciele szatana - ebook

Zbiór opowiadań Heleny Mniszkówny z różnych okresów jej twórczości. Tematem przewodnim jest w nich miłość - gorąca, zagadkowa, zdradziecka, nieszczęśliwa. Choć bohaterowie pochodzą z różnorodnych warstw społecznych, autorka udowadnia, że głębokie uczucia mogą pojawić się bez względu na pochodzenie.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-264-2649-6
Rozmiar pliku: 236 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OBRAZ I

Otaczała ich dwoje atmosfera wyłączna, jaka niekiedy owiewa ludzi niespodziewanie, spada na nich, niby jaskrawa smuga z przelotu demona — nie anioła, lecz demona. Smuga taka zakreśla świetlisty krąg tak wszechwładnie i zaborczo, że zasłania sobą wszystko, pociąga, porywa, przykuwa z despotyczną mocą i bezwzględnie. Ich już porywała. Osrebrzony księżycem, ciepły, wonny wieczór i pysznie rozwinięta natura, tworzyła z nimi rytm zgodny, melodji pełen.

W duszach ich dwojga rozbrzmiewał hejnał wzniosły, pieśń cudna, której nawet harmonja tego wieczoru upiększyć już nie mogła. Muzykalność ich, pobudzona czarem natury, musiała się uzewnętrznić. I oto przez otwarte okna popłynął w głąb parku świetny duet fortepianu i wiolonczeli. Bogate tony rozlały się kaskadą wśród rozkwitłych szczodrze klombów kwiatowych; zadrżały śnieżne lilje, nieskalanie czyste w blaskach księżyca, zapłonęły ogniściej purpurowe róże. Muzyka dopełniała uroku, uszlachetniając niejako wspaniałość wieczoru. Do jego piękna przybył wdzięk, miłość i natchnienie. Grali utwory poważne, narkotyzując się i wypowiadając sobie w muzyce całą genezę swych uczuć, ich wzrost, ich majestat. Bo ta moc twórcza przenikała już ich dusze na wskroś, stawała się ogromem. Serca ich należały do siebie.

Słodkie tony Arji — Bacha — przebrzmiały, rozsnuwając dokoła upojną senność i melancholję, poczem Largo, Händla, rozniosło swe dostojne akordy i rzuciło grad perlisty w osrebrzone księżycem puszcze drzew; rozełkany spazm fortepianu i wiolonczeli wywołał nowe dreszcze, nowe wizje. Akordy toczyły się, jak gromy Jowisza w otchłaniach Olimpu.

Oni oboje porwani siłą utworu, unieśli się w zaświaty, w krainę duchowej ekstazy, gdzie duchy ich, wyzbyte ze wszystkiego, co brudzi i kala, szczęśliwe, oddane sobie, intonowały hymn zachwycenia... A smuga świetlna dokoła nich nabierała purpury w swą tęczę, zacieśniając krąg uroczny. Lilje na kwietnikach pochyliły kornie przeczyste swe korony, owiane subtelnym aromatem. Róże rozżarzyły swą krwawą czerwień i zaniosły się ekstraktem odurzającej woni.

Salon, fortepian i oni oboje zanurzeni byli w powodzi opalowego światła, wszystko dokoła tchnęło mistycznym nastrojem. Tony Larga urosły, wzmocniły się w potęgę i nagle skonały, jeno echo huczało, słabnąc, zanikając...

Ona siedziała cicho z pochyloną głową, zasłuchana w ostatnie dźwięki, on odłożył wiolonczelę i przeszedł się po salonie krokiem nerwowym, prędkim, jakimś niecierpliwym, jakby salon zaciasny był teraz dla niego. Dłonią przetarł czoło. Zbliżył się znowu do niej. Stanął za nią.

— Czy będziemy grali jeszcze? — spytała.

— Może potem. Nasza muzyka dziwnie mię bierze, rozumie ją pani wybornie i kocha... Zgadzamy się na tym punkcie. Trochę ochłoniemy po naszym duecie — dobrze...? — Jak pan chce. Czy pójdziemy do towarzystwa..? Wesoło się tam bawią w parku... słyszy pan... śpiewy.

— Zostańmy tu, co oni wszyscy nas obchodzą? Bądźmy dla siebie. Taka wyjątkowa chwila, taka nasza i nie częsta u nas... Jesteśmy zatopieni w srebrnej łunie. Postać pani biała, w tych świetlanych blaskach, nabiera odcieniów liljowych...

— Może zagramy sonatę księżycową, Bethowena? bardzo byłaby a propos.

Chcąc pokryć wzruszenie, któremu i on widocznie podlegał, zaczęła przewracać kartki w zeszycie z nutami. On jej pomagał. Milczeli oboje, wsłuchując się w szepty własnych serc rozpłomienionych. Szły po nerwach dreszcze fascynujące, oblewał ich prąd wzajemnego oczarowania, że spoglądali na siebie wzrokiem olśnionym i znowu spuszczali oczy na nuty.

Wtem on ruchem stanowczym zamknął zeszyt, dłonią swą przykrył jej rękę na pulpicie i, patrząc w jej oczy z pod lekko zmrużonych powiek, przemówił głosem nabrzmiałym, lecz władczym.

— Pamiętasz wróżbę naszego szatana?..„Dzień wasz już blizki, wasze przestworza, uniosą was na szczyty gór zapomnienia... dokoła zapalę płomienie purpury... iskrami szału was zasypię, wszystko wam zblednie w potopie szkarłatu... w mojej żyć będziecie barwie, obojętni na sprawy Kosmosu... a imię was dwojga, to jedno... Alhalli...”

Głucha panowała w pokoju cisza, jakby urzekła ją tajemnicza jakaś moc. Ona nie śmiała spojrzeć na niego. Słyszeli oboje wzajemne kołatanie serc w piersiach, jak tępy stuk młotka.Czuli w sobie nadmiar uczucia i taką potęgę, że skrzydła im zda się rosły. Ona była, jakby zaniepokojona.

Zauważył jej lęk. Z wazonu, pełnego róż szkarłatnych i alabastrowych lilji, wyjął jeden niepokalanie biały kwiat i złożył przed nią na klawiszach. Zrozumiała go. Jęła ochładzać lilją rozpalone powieki. On zaś zaczął mówić wiersz dla niej ułożony. Wyznawał jej to, co w jego sercu dla niej potężniało. Nie wymienił wyraźnie słowa — kocham — lecz roztaczał przed nią atmosferę, w której ono żyje. Zwierzał, iż w myśl i w serce mu się wkradła, że w niej spostrzega ducha bratniego i że, miłując go i odczuwając, abstrachuje ją od wszelkich podniet ziemskich, że miłuje ją duszą, rozumem, wolą...Zaklinał, by nie posądzała go o szał zmysłów. Uczucie to nazwał pieśnią, która jest mu życiem i jego czarem, że bałby się zakończenia dysonansem, bo jej dźwięki są m u drogie, bo ta pieśń jest jutrzenką, zapowiadającą przyszłe słońce, ta pieśń jest znakiem odrodzenia jego...

Zakończył, pochylając się nieco ku niej:

— Zaufać tedy możesz mi bezpiecznie,

Bo z duchem twoim w sojuszu wiecznie,

Pragnę być, w nim czerpać siłę

Z nim iść przez życie, aż po mogiłę.

Po długiej minucie uroczystej dla nich ciszy, złożyła swe drżące rozpalone dłonie w jego silne ręce i zaczęła mówić, głosem nieco ztremowanym:

„Konieczne było duchów naszych spotkanie. Wierzę w ich spójnię i umiłowanie, Wierzę, iż w sojuszu tym wytrwać zdołamy, Bo wspólne ideały oboje kochamy... Przywarł ustami do jej rąk i trzymał je długo... poczem rzekł:

— To będzie nasz dwugłos, jego początek... Poszybujemy w przestworza... „obojętni na sprawy Kosmosu. A imię nas dwojga, to jedno... Alhalli...”

Posypał się złoty grad akordów na fortepianie, z nerwową brawurą, gorączkowo potoczyło Largo swe tony wzniosłe w przejaśnię księżyca. Po introdukcji ozwała się minorowo wiolonczela. Harmonja popłynęła w dal, w tajemnicze głusze osrebrzonych drzew, na białe lilje, na purpurę róż...OBRAZ II

Adrjatyk cicho spał. Lekkie tchnienia poruszały łonem morskiem, niby oddech kobiecej piersi, śniącej sen cudny. Drobne falki były, jak mrugania rzęs na kameowych policzkach. Drżały falki, drżały i nikły a gładka toń morska uśmiechała się przez sen. Księżyc zapalił nad przestrzenią wód swą opalową pochodnię, cisnął łagodnie zdroje światła na morze, by sny jego były promienistsze. Tony perłowe, tony wyjaśnionych fjoletów, nieuchwytnego lazuru wytrysnęły z dna wód i nasyciły sobą ich roztocz.Rozbłękitniał świat w tej mgle bajecznej, w tej kryształowej choć nikłej poświacie księżyca. U góry, hen, w ciemnej otchłani tkwiło opalowe ognisko jego, na wodzie rozsypywały się kaskadą świetlnych pyłów jego promienie; tam on — w swej istocie, tu jego królewski dar.

Śnił Adrjatyk, śnił i marzył; bo szmery płynęły z jego głębin, szmery kojące dusze stęsknione, szmery, które upajają, które namawiają do piękna i szału, a nawet do grzechu. Adrjatyk kusił; tak był niewinny w swym śnie dziewiczym a wołał rozkoszy.

Szeptał słowa czaru pełne tym dwojgu, tam pod wysmukłymi kolumnami ukrytym, których serca równym biły rytmem, lecz tak zgodnym, jakby razem bić zaczęły i razem umrzeć miały. Willa ich tonęła w blaskach perłowo-lazurowych, bieliła się jak alabastrowo różane ciało kobiety, w falach sinego morza. Smukła, lekka willa, o gotyckich portykach., z długą galerją, opartą na artystycznych w swej wykwintności kolumnach, których szereg bieli przeczystej nasuwał myśli o cudach Attyki. Galerję u szczytu wiązały półkoliste arkady, rzeźby i witraże o kolorach, jakie słońce w dzień, a księżyc w nocy wypieścić potrafi. U dołu tuż nad skałą łączyła kolumny dość nizka balustrada biała, krwawiły się na niej zrzadka pnące róże, plamami karminu gorącego nawet w tej błękitnej mgławicy. Willa cała zdawała się wynużać z odmętów zieleni i róż; woni tych kwiatów boskich nie mógł stłumić naw et egoistyczny, słony smak morski. Zapach róż okadzał willę — była rzeźwa, pełna uroku, woń zaledwo rozkwitłych pąków i tchnąca nieprzepartym czarem, pełna drażniącego narkotyku woń rozkwitłej purpury i mdlejąca, duszna woń róż konających, a jeszcze żądnych słońca. Przepych woni, przepych kwiecia, barw i blasków. Koncert!

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: