- promocja
Czerwie Diuny - ebook
Czerwie Diuny - ebook
Druga część dwutomowego zakończenia „Kronik Diuny”.
Murbella zawrzała gniewem. — Te stare postawy co rusz okazują się niewłaściwe — powiedziała. — Nie możemy przetrwać, po prostu uciekając albo mnożąc się szybciej, niż Omnius będzie w stanie nas zabijać. — Wiele sióstr uważa tak jak ja... to znaczy te, które jeszcze żyją. Przewodziłaś nam prawie ćwierć wieku i twoja polityka zawiodła. Większość Kapitularza jest martwa. Obecny kryzys zmusza nas do rozważenia nowych alternatyw. — Starych alternatyw, chcesz powiedzieć — rzekła Murbella. — Mamy zbyt wiele pracy, by odświeżać ten przebrzmiały spór. Czy test identyfikacji genetycznej maskaradników jest już gotowy do rozprowadzenia? Nasi naukowcy wiele tygodni badali trupy zmiennokształtnych i teraz musimy przesłać... — Nie zmieniaj tematu, Matko Dowodząca! — przerwała jej Kiria. — Jeśli nie podejmiesz racjonalnej decyzji, jeśli nie widzisz, że musimy się dostosować do okoliczności, to wyzywam cię na pojedynek o przywództwo.
Kralizek, przerażająca bitwa na końcu wszechświata, o której wiadomo było od tysięcy lat, zbliża się wielkimi krokami. Matka Dowodząca Murbella mobilizuje ludzi do walki o przetrwanie, borykając się z problemami politycznymi, zagrożeniem ze strony maskaradników i tarciami w łonie samego zgromadzenia żeńskiego. Tymczasem dowodzona przez Duncana Idaho i Szienę Itaka po ćwierćwieczu nieustannej ucieczki wpada w końcu w sieć diabolicznych łowców. Czy przebywający na pokładzie Kwisatz Haderach pozwoli wrogowi przechylić na jego stronę szalę zwycięstwa i doprowadzi do wyniszczenia rodzaju ludzkiego? Duncan, Bene Gesserit i ghole postaci z przeszłości podejmują ostatni rozpaczliwy wysiłek...
Frank Herbert byłby z pewnością zachwycony i dumny z tej kontynuacji swojej wizji. - Dean Koontz
Kategoria: | Science Fiction |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8338-948-6 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tak jak przy wszystkich naszych poprzednich powieściach z cyklu Diuny, wiele osób dołożyło starań, by maszynopis ten był jak najlepszy. Chcielibyśmy podziękować Patowi LoBrutto, Tomowi Doherty’emu i Paulowi Stevensowi z Tor Books, Carolyn Caughey z Hodder & Stoughton, Catherine Sidor, Louisowi Moeście i Diane Jones z WordFire Inc., Penny Merritt, Kim Herbert i Byronowi Merrittowi z Herbert Properties LLC, Mike’owi Andersonowi z dunenovels.com oraz doktorowi Attili Torkosowi, którzy sprawdzali zgodność z poprzednimi częściami.
W dodatku mieliśmy wielu zwolenników nowych powieści z cyklu Diuny, w tym Johna Silbersacka, Roberta Gottlieba i Claire Roberts z Trident Media Group, Richarda Rubinsteina, Mike’a Messinę, Johna Harrisona i Emily Austin-Bruns z New Amsterdam Entertainment, Rona Merritta, Davida Merritta, Julie Herbert, Roberta Merritta, Margaux Herbert i Theresę Shackelford z Herbert Properties LLC.
I, jak zawsze, książki te nie powstałyby bez nieustającej pomocy i wsparcia naszych żon, Janet Herbert i Rebecki Moesty Anderson.Wkrótce po wtargnięciu dostojnych matron do Starego Imperium zgromadzenie żeńskie Bene Gesserit zyskało aż nadto powodów, by nienawidzić ich i bać się. Intruzki zniszczyły przy użyciu swojej strasznej broni, unicestwiaczy, wiele planet Bene Gesserit i Tleilaxan, Richese z jej ogromnym przemysłem i zakładami zbrojeniowymi, a nawet samą Rakis.
Ale by przetrwać ataki jeszcze potężniejszego wroga, który je ścigał, dostojne matrony rozpaczliwie potrzebowały wiedzy, którą miało tylko zgromadzenie żeńskie. By ją zdobyć, uderzały jak rozzłoszczone żmije, z niesłychaną brutalnością.
Po bitwie na Węźle te dwie przeciwstawne grupy zjednoczono siłą, tworząc nowe zgromadzenie żeńskie. Mimo to obie frakcje nadal walczyły ze sobą o władzę. Cóż za strata czasu, talentów i krwi! Prawdziwe zagrożenie nadciągało z zewnątrz, a my kontynuowałyśmy walkę z niewłaściwym wrogiem.
— matka dowodząca Murbella, przemówienie w nowym zgromadzeniu żeńskim
Dwóch ludzi dryfuje w łodzi ratunkowej po niezbadanym morzu.
— Patrz! Tam jest wyspa! — mówi jeden. — Naszą jedyną szansą jest dopłynąć tam, zbudować schronienie i czekać na ratunek.
— Nie — mówi drugi. — Musimy płynąć dalej z nadzieją, że znajdziemy szlaki żeglugowe. To jest nasza jedyna szansa.
Nie mogąc dojść do porozumienia, zaczynają się bić, łódź się wywraca i obaj toną.
Taka jest ludzka natura. Nawet jeśli w całym wszechświecie zostanie tylko dwoje ludzi, będą reprezentować przeciwne obozy.
— _Podręcznik akolitek Bene Gesserit_
Stwarzając poszczególne ghole, tkamy na nowo gobelin historii. Ponownie jest wśród nas Paul Muad’Dib z ukochaną Chani, jest jego matka lady Jessika i syn Leto II, Bóg Imperator Diuny. Obecność doktora Akademii Suka Wellingtona Yuego, którego zdrada rzuciła na kolana wielki ród, zarazem budzi niepokój i podnosi na duchu. Są również z nami wojownik i mentat Thufir Hawat, naib Fremenów Stilgar i wielki planetolog Liet-Kynes. Jakież daje to możliwości!
Tacy geniusze tworzą potężną armię. Będzie nam ona potrzebna, bo stoimy wobec przeciwnika potężniejszego, niż sobie kiedykolwiek wyobrażaliśmy.
— Duncan Idaho, _Wspomnienia kogoś, kto był więcej niż tylko mentatem_
Czekałem, planowałem i rosłem w siłę piętnaście tysięcy lat. Rozwinąłem się. Teraz nadszedł czas.
— OmniusNie narodziło się jeszcze ponownie tak wiele osób, które kiedyś znałam. Brakuje mi ich, chociaż ich nie pamiętam. Dzięki kadziom aksolotlowym wkrótce się to zmieni.
— ghola lady Jessiki
Na pokładzie błądzącego statku pozaprzestrzennego _Itaka_ Jessika była obecna przy narodzinach swojej córki, ale tylko się temu przyglądała. Miała dopiero czternaście lat. Stała w tłumie w ośrodku medycznym, a dwie Bene Gesserit, lekarki Suka z przylegającego do centrum żłobka, przygotowywały się do wydobycia drobnego dziecka z kadzi aksolotlowej.
— Alia — mruknęła jedna z lekarek.
Tak naprawdę nie była to córka Jessiki, ale ghola wyhodowany z przechowanych komórek. Żaden z młodych gholi na statku nie był jeszcze „sobą”. Nie odzyskali dotąd wspomnień, nie pamiętali nic ze swojej przeszłości.
Coś próbowało się przedostać z zakamarków jej umysłu do świadomości, ale chociaż uwierało ją to jak obluzowany ząb, nie mogła sobie przypomnieć pierwszych narodzin Alii. Czytała wielokrotnie w archiwach legendarne opisy stworzone przez biografów Muad’Diba, ale nie _pamiętała_.
Miała w głowie jedynie obrazy ze swoich studiów nad przeszłością: „Sucha i pełna kurzu sicz na Arrakis, otoczona przez Fremenów. Jessika, uciekająca z synem Paulem, została przyjęta przez to pustynne plemię. Książę Leto Atryda nie żył już, zamordowany przez Harkonnenów. Ciężarna Jessika napiła się Wody Życia, co na zawsze zmieniło płód rozwijający się w jej ciele”. Od chwili narodzin pierwotna Alia zupełnie różniła się od innych dzieci — przepełniały ją starożytna mądrość i szaleństwo. Chociaż nie przeszła agonii przyprawowej, miała dostęp do Innych Wspomnień. Zły Duch!
„To była inna Alia. Działo się to w innych czasach i przebiegało inaczej”.
Teraz Jessika stała obok swojego „syna” Paula, gholi, który chronologicznie był o rok starszy od niej. Paul czekał ze swą ukochaną towarzyszką, Fremenką Chani, i dziewięcioletnim gholą, który był z kolei ich synem, Leto II. W poprzednim rozdaniu była to jej rodzina.
Bene Gesserit wskrzesiły te postaci z historii, by pomogły im walczyć ze straszliwym wrogiem z zewnątrz. Siostry miały Thufira Hawata, planetologa Lieta-Kynesa, przywódcę Fremenów Stilgara, a nawet okrytego złą sławą doktora Yuego. Teraz, po prawie dziesięcioletniej przerwie w programie hodowli gholi, do grupy dołączyła Alia. Wkrótce pojawią się inni — w trzech pozostałych kadziach aksolotlowych rozwijała się już trójka dzieci: Gurney Halleck, Serena Butler i Xavier Harkonnen.
Duncan Idaho spojrzał zagadkowo na Jessikę. Wieczny Duncan, ze wszystkimi wspomnieniami odzyskanymi ze wszystkich poprzednich żywotów… Zastanawiała się, co myślał o tym nowo narodzonym gholi, bąblu przeszłości unoszącym się ku powierzchni teraźniejszości. Dawno temu pierwszy ghola Duncana był małżonkiem Alii.
Duncan dobrze ukrywał swój wiek. Był dojrzałym mężczyzną o ciemnych, kędzierzawych włosach i wyglądał dokładnie tak jak bohater uwieczniony na tylu archiwalnych obrazach, od czasów Muad’Diba, przez trzy i pół tysiąca lat panowania Boga Imperatora, aż po chwilę obecną, piętnaście wieków po jego zakończeniu.
Do izby porodowej wpadł zdyszany i spóźniony stary rabbi w towarzystwie dwunastoletniego Wellingtona Yuego. Młody Yueh nie miał na czole romboidalnego tatuażu słynnej Akademii Suka. Brodaty rabbi najwyraźniej sądził, że uda mu się powstrzymać chudego młodzieńca przed ponownym popełnieniem strasznych zbrodni, których dopuścił się w poprzednim życiu.
W tej chwili rabbi wyglądał na rozzłoszczonego, jak zawsze, kiedy znalazł się w pobliżu kadzi aksolotlowych. Lekarki Bene Gesserit zignorowały go, więc wyładował swoje niezadowolenie na Szienie.
— Po latach normalności znowu to zrobiłaś! Kiedy przestaniesz szydzić z Boga?
Pod wpływem złowróżbnego snu Sziena wprowadziła moratorium na kontynuowanie projektu hodowli gholi, który od początku był jej pasją. Jednak ostatnie ciężkie przejścia na planecie przewodników, które omal nie zakończyły się schwytaniem grupy przez łowców wroga, zmusiły ją do ponownego przemyślenia tej decyzji. Bogactwo historycznych i taktycznych doświadczeń, które wnieśliby nowi ghole, mogło się stać najlepszą bronią, jaką miał statek pozaprzestrzenny. Postanowiła podjąć to ryzyko.
„Może Alia pewnego dnia nas ocali — pomyślała Jessika. — Albo jeden z pozostałych gholi…”
Kusząc los, Sziena przeprowadziła eksperyment na tym nienarodzonym gholi, by stał się bardziej podobny do _tamtej_ Alii. Ustaliwszy, w którym momencie ciąży pierwotna Jessika spożyła Wodę Życia, poleciła lekarkom Suka, by wprowadziły do kadzi aksolotlowej niemal zabójczą dawkę przyprawy. Przesyciła nią płód. _Starała_ się odtworzyć Złego Ducha.
Jessika była przerażona, kiedy się o tym dowiedziała, ale było już za późno i nie mogła temu przeszkodzić. Jak przyprawa wpłynie na to niewinne dziecko? Przedawkowanie melanżu nie było tym samym co przejście agonii.
Jedna z lekarek Akademii Suka powiedziała rabbiemu, by trzymał się z dala od izby porodowej. Starzec podniósł z gniewną miną drżącą rękę, jakby błogosławił blade ciało kadzi aksolotlowej.
— Wy, czarownice, uważacie, że te kadzie nie są już kobietami, nie są ludźmi, ale to jest nadal Rebeka. Pozostaje owieczką z mojej trzódki.
— Rebeka zaspokoiła ważną potrzebę — rzekła Sziena. — Wszystkie ochotniczki dobrze wiedziały, co robią. Ona pogodziła się z ciążącą na niej odpowiedzialnością. Dlaczego ty nie możesz tego zrobić?
Rabbi obrócił się ze złością do stojącego obok niego młodzieńca.
— Ty z nimi porozmawiaj, Yuehu. Może ciebie posłuchają.
Jessika miała wrażenie, że kadzie bardziej intrygują, niż irytują młodego gholę o ziemistej cerze.
— Jako lekarz Akademii Suka — powiedział — odebrałem wiele dzieci. Ale nigdy w taki sposób. Przynajmniej tak myślę. Moje wspomnienia są wciąż dla mnie niedostępne, więc czasami czuję się zdezorientowany.
— Ale Rebeka jest człowiekiem, nie jakąś biologiczną maszyną do produkcji melanżu i gholi. — Rabbi podniósł głos. — Musisz to widzieć.
Yueh wzruszył ramionami.
— Nie mogę być całkowicie obiektywny, ponieważ urodziłem się w taki sam sposób. Gdyby wróciły mi wspomnienia, może bym się z tobą zgodził.
— Nie potrzebujesz pierwotnych wspomnień, żeby myśleć! Możesz chyba _myśleć_, co?
— Dziecko jest gotowe — przerwała im jedna z lekarek. — Teraz musimy je wydobyć. — Odwróciła się z niecierpliwością do rabbiego. — Pozwól nam zająć się naszą pracą, bo inaczej również kadź może zostać uszkodzona.
Z odgłosem obrzydzenia rabbi przepchnął się przez tłum i wyszedł z izby porodowej. Yueh pozostał tam i nadal się przyglądał.
Jedna z członkiń Akademii Suka odłączyła pępowinę od mięsistej kadzi. Jej niższa koleżanka przecięła szkarłatnopurpurową więź, po czym wytarła oślizgłego noworodka i podniosła wyżej małą Alię. Dziecko natychmiast wydało głośny krzyk, jakby niecierpliwie czekało na tę chwilę. Jessika westchnęła z ulgą, bo ten krzyk świadczył, że tym razem dziewczynka nie jest Złym Duchem. Po narodzinach pierwsza Alia rzekomo spojrzała na świat inteligentnymi oczami dorosłej osoby. Płacz tego dziecka brzmiał normalnie. Ale raptownie ustał.
Podczas gdy jedna lekarka zajęła się wiotczejącą kadzią, druga zawinęła dziecko w koc. Czując skurcz w sercu, Jessika chciała wziąć maleństwo na ręce, ale oparła się temu pragnieniu. Czy Alia zacznie nagle mówić głosami z Innych Wspomnień? Ale noworodek tylko się rozglądał po ośrodku medycznym, najwyraźniej nie mogąc skupić wzroku.
Alią zaopiekują się Bene Gesserit. Zrobią to w taki sam sposób, w jaki brały pod swoje skrzydła inne dziewczynki. Pierwsza Jessika, urodzona pod bacznym okiem piastunek, nigdy nie poznała matki w tradycyjnym sensie tego słowa. Ani ta Jessika. Nie pozna jej też Alia ani inni ghole. Nowa córka zostanie wychowana wspólnie w zaimprowizowanej społeczności, będąc bardziej obiektem naukowej ciekawości niż miłości.
— Cóż za dziwną stanowimy wszyscy rodzinę — mruknęła Jessika.Ludzie nigdy nie są w stanie zrobić czegoś precyzyjnie. Pomimo całej wiedzy i doświadczenia, które zdobyliśmy dzięki niezliczonym maskaradnikom będącym naszymi „ambasadorami”, mamy nadal ich chaotyczny i dezorientujący obraz. Niemniej jednak pełne błędów opisy ludzkiej historii dają zabawny wgląd w złudzenia, którymi karmi się ludzkość.
— Erazm, zapiski i analizy, kopia zapasowa #242
Mimo ponaddwudziestoletnich wysiłków myślące maszyny nie schwytały dotąd statku pozaprzestrzennego i nie przejęły jego cennego ładunku. Nie powstrzymało to jednak komputerowego wszechumysłu przed wysłaniem ogromnej floty przeciw reszcie ludzkości.
Duncan Idaho nadal wymykał się Omniusowi i Erazmowi, którzy co rusz zarzucali swoją skrzącą się tachionową sieć w nicość, poszukując upragnionej zdobyczy. Normalnie zdolność statku pozaprzestrzennego do ukrywania się nie pozwalała go zobaczyć, ale od czasu do czasu migał on ścigającym jak coś schowanego za krzakami. Początkowo polowanie to było dla wszechumysłu wyzwaniem, ale teraz zaczynało go irytować.
— Znowu zgubiłeś ten statek — zagrzmiał Omnius przez megafony w ścianach przypominającej wnętrze katedry centralnej sali w technologicznej metropolii, Synchronii.
— Nieprecyzyjna opinia. Żeby go zgubić, muszę go najpierw znaleźć. — Erazm starał się nadać głosowi beztroski ton, zmieniając postać miłej staruszki na bardziej znajomy wygląd robota o platynowej, elastometalowej powłoce.
Nad Erazmem wznosiły się, niczym olbrzymie, splecione koronami drzewa, metalowe wieże, tworząc sklepienie katedry maszyn. Z pobudzonych powłok filarów tryskały fotony, zalewając jego nowe laboratorium światłem. Robot zainstalował nawet jarzącą się fontannę, w której bulgotała lawa. Była to bezużyteczna dekoracja, ale Erazm często zaspokajał w ten sposób swoją starannie kultywowaną artystyczną wrażliwość.
— Nie bądź niecierpliwy — powiedział. — Pamiętaj o matematycznych przewidywaniach. Wszystko zostało precyzyjnie ustalone.
— Twoje matematyczne przewidywania mogą być mitami, jak wszystkie proroctwa. Skąd mam wiedzieć, że są poprawne?
— Ponieważ ja tak powiedziałem.
Wraz z wysłaniem floty maszyn zaczął się w końcu od dawna przepowiadany Kralizek. Kralizek… Armagedon… Bitwa na końcu wszechświata… Ragnarok… _arafel_… Koniec Czasu… Chmura-Ciemność. Był to czas fundamentalnych zmian, obrotu całego wszechświata wokół jego kosmicznej osi. Ludzkie legendy przepowiadały taki kataklizm od zarania cywilizacji. W istocie podobne kataklizmy zdarzyły się już parę razy: Dżihad Butlerowski, Dżihad Paula Muad’Diba i rządy Tyrana, Leto II. Manipulując projekcjami komputerowymi i tworząc w ten sposób oczekiwania w umyśle Omniusa, Erazm zapoczątkował wydarzenia, które doprowadzą do kolejnej fundamentalnej zmiany. Proroctwo czy rzeczywistość — porządek rzeczy naprawdę nie miał znaczenia.
Wszystkie nieskończenie złożone obliczenia Erazma, poddawanie bilionów danych najbardziej wyrafinowanym procedurom, wskazywały niczym strzałka na jeden wynik: o biegu wydarzeń pod koniec Kralizeku zdecyduje ostatni Kwisatz Haderach — bez względu na to, kto nim jest. Pokazywały również, że ów Kwisatz Haderach znajduje się na statku pozaprzestrzennym, a zatem naturalne było, że Omnius chciał, by taka potężna siła walczyła po jego stronie. Ergo, myślące maszyny musiały schwytać ten statek. Wygra ten, kto pierwszy zdobędzie władzę nad ostatnim Kwisatz Haderach.
Erazm nie w pełni rozumiał, co dokładnie ten nadczłowiek może zrobić, kiedy zostanie ostatecznie zlokalizowany i pojmany. Chociaż robot był od dawna badaczem ludzi, pozostawał myślącą maszyną, a Kwisatz Haderach nią nie był. Nowi maskaradnicy, którzy od dawna przenikali między ludzi i dostarczali ważne informacje do Zsynchronizowanego Imperium, plasowali się gdzieś pośrodku, jak hybrydowe maszyny biologiczne. On sam i Omnius wchłonęli tyle ludzkich istnień skradzionych przez maskaradników, że czasami zapominali, kim są. Pierwotni tleilaxańscy mistrzowie nie przewidzieli znaczenia tego, co pomogli stworzyć.
Niezależny robot wiedział jednak, że musi kontrolować Omniusa.
— Mamy czas — powiedział. — Masz do podbicia galaktykę, zanim będzie nam potrzebny Kwisatz Haderach, który jest na tym statku.
— Cieszę się, że nie czekałem, aż uda ci się go schwytać.
Omnius budował swoje niezwyciężone siły przez wieki. Używając tradycyjnych, ale niezwykle wydajnych silników pozwalających im osiągnąć prędkość światła, miliony statków maszyn parły teraz naprzód, rozprzestrzeniały się po galaktyce i podbijały jeden układ gwiezdny po drugim. Wszechumysł mógł wykorzystać zastępujące nawigatorów systemy, które jego maskaradnicy „dali” Gildii Kosmicznej, ale jeden element technologii Holtzmana pozostawał dla niego niepojęty. Podróż przez zagiętą przestrzeń wymagała czegoś nieokreślenie ludzkiego, nieuchwytnej „wiary”. Omnius nigdy by nie przyznał, że ta dziwaczna technologia go… onieśmielała.
Po serii próbnych potyczek nawałnica robotów przetoczyła się nad kresowymi światami ludzi i szybko je zniszczyła. Straż przednia namierzała leżące przed nią planety i rozprowadzała stworzone przez Erazma wirusy, które wywoływały śmiertelne zarazy. Kiedy główne siły floty maszyn docierały do celu, działania militarne przeciw wymierającej ludności były już często niepotrzebne. Każda bitwa, nawet starcia z odosobnionymi grupami dostojnych matron, była tak samo decydująca.
Aby się czymś zająć, niezależny robot zabrał się do przeglądania strumienia danych przesyłanych mu przez flotę. To lubił najbardziej. Przemknęło przed nim brzęczące patrzydło. Odgonił je jak dokuczliwego owada.
— Jeśli pozwolisz mi się skoncentrować, Omniusie, to może znajdę jakiś sposób, żeby przyspieszyć nasze działania przeciw ludzkości.
— A skąd mam wiedzieć, że nie popełnisz kolejnego błędu?
— Stąd, że masz zaufanie do moich zdolności.
Patrzydło odleciało.
Kiedy flota maszyn miażdżyła jedną planetę ludzi po drugiej, Erazm wydał robotom biorącym udział w inwazjach dodatkowe instrukcje. Zarażeni ludzie zwijali się z bólu, wymiotując i brocząc krwią ze wszystkich porów, a zwiadowcy maszyn beztrosko przetrząsali ich bazy danych, sale zapisów, biblioteki i pozostałe źródła. Były to informacje inne od tych, które można było wyłowić z istnień przypadkowo przyswojonych przez maskaradników.
Przy napływie tych wszystkich świeżych danych Erazm mógł sobie znowu pozwolić na luksus bycia naukowcem, jakim był dawno temu. Poszukiwanie prawdy naukowej zawsze było dla niego prawdziwą racją istnienia. Teraz miał więcej danych niż kiedykolwiek. Ciesząc się z tak wielkiej ilości nowych informacji, sycił swój złożony umysł surowymi faktami i historiami.
Po rzekomym zniszczeniu myślących maszyn przed ponad piętnastoma tysiącami lat płodni ludzie rozprzestrzeniali się w galaktyce, tworząc cywilizacje i obracając je w pył. Erazma intrygowało, jak po bitwie pod Corrinem ród Butlerów zbudował imperium, którym przez dziesięć tysięcy lat, z nielicznymi okresami bezkrólewia i przerwami, rządził pod nazwiskiem Corrinów, by na koniec upaść pod ciosami fanatycznego przywódcy zwanego Muad’Dibem.
_Paul Atryda_. Pierwszy Kwisatz Haderach.
Jednak jeszcze bardziej fundamentalnej zmiany dokonał jego syn Leto II, którego nazywano Bogiem Imperatorem lub Tyranem. Ten kolejny Kwisatz Haderach — wyjątkowa hybryda człowieka i czerwia pustyni — przez trzy i pół tysiąca lat sprawował tyrańskie rządy. Po jego zabójstwie ludzka cywilizacja się rozpadła. Ludzi uciekających podczas Rozproszenia w dalekie zakątki galaktyki zahartowały trudy i niedostatek, stawali się coraz bardziej odporni, dopóki ich najgorsza odmiana — dostojne matrony — nie natknęła się na rozkwitające imperium maszyn…
Inne patrzydło przejrzało zapiski, które czytał Erazm. Z głośników w ścianach rozległ się grzmiący głos Omniusa.
— Sądzę, że targające nimi sprzeczności, przedstawione jako fakt, są niepokojące.
— Być może niepokojące, ale i fascynujące. — Erazm oderwał się od akt historycznych. — Ich dzieje pokazują, jak postrzegają siebie i otaczający ich wszechświat. Najwyraźniej tym ludziom trzeba kogoś, kto znowu ujmie ich silną ręką.Dlaczego religia jest ważna? Dlatego, że sama logika nie skłoni nikogo do ponoszenia wielkich ofiar. Tymczasem ludzie przepełnieni żarem religijnym rzucą się do walki z nieprawdopodobnymi przeciwnościami i będą uważali, że robiąc to, są błogosławieni.
— Missionaria Protectiva, _Podręcznik dla początkujących_
W trakcie pełnego napięcia zebrania w drzwiach urządzonej z chłodną ostentacją sali rady Murbelli pojawiło się dwóch robotników. Za pomocą zacisków dryfowych holowali dużego, nieruchomego robota.
— Matko dowodząca — rzekł jeden z nich — prosiłaś, żeby dostarczyć to tutaj.
Maszyna bojowa zbudowana była z niebieskiego i czarnego metalu wzmocnionego rozpórkami i zachodzącymi na siebie płytami pancerza. W jej stożkowatej głowie mieściły się zestaw sensorów oraz przyrządy celownicze, a cztery poruszane przez silniki ramiona były owinięte kablami i wyposażone w broń. Uszkodzony podczas niedawnej potyczki robot bojowy miał na masywnym tułowiu czarne smugi w miejscach, w których wyładowania wysokiej energii zniszczyły jego procesory. Maszyna była wyłączona, martwa, pokonana, ale nawet w takim stanie wyglądała niczym rodem z koszmarnego snu.
Doradczynie Murbelli, zaskoczone tym widokiem, przerwały dyskusje i spory i patrzyły w milczeniu na potężnego robota. Wszystkie zgromadzone w sali kobiety ubrane były w proste czarne trykoty nowego zgromadzenia żeńskiego. Zasada ujednoliconego stroju nie pozwalała im nosić żadnych oznak, które wskazywałyby na to, że wywodziły się z Bene Gesserit lub dostojnych matron.
Murbella skinęła na mających przestraszone miny robotników.
— Wciągnijcie tę rzecz do środka, żebyśmy widziały ją, ilekroć będziemy rozmawiały o wrogu. Dobrze nam zrobi, jeśli będzie to nam stale przypominało o przeciwniku, z którym mamy do czynienia.
Mimo zacisków dryfowych mężczyźni nieźle się napocili, zanim wtaszczyli maszynę do sali. Murbella podeszła zdecydowanym krokiem do masywnego robota i popatrzyła wyzywająco w jego matowe sensory optyczne. Potem spojrzała z dumą na córkę.
— Ten okaz przywiozła po bitwie pod Duvalle baszar Idaho — oznajmiła.
— Powinno się to wyrzucić na złomowisko. Albo wystrzelić w przestrzeń — powiedziała Kiria, twarda była dostojna matrona. — A jeśli ta maszyna ma nadal bierne oprogramowanie szpiegowskie?
— Została dokładnie wyczyszczona — odparła Janess Idaho. Jako nowa komendantka sił wojskowych zgromadzenia stała się bardzo pragmatyczną kobietą.
— To trofeum, matko dowodząca? — zapytała Laera, ciemnoskóra matka wielebna, która często wspierała po cichu Murbellę. — A może jeniec?
— To jedyny nienaruszony robot, jakiego znalazły nasze armie. Zniszczyłyśmy cztery statki maszyn, zanim wycofałyśmy się i pozwoliłyśmy im zniszczyć planetę. Spuściły już swoją zarazę na Ronto i Pitala. Nikt nie przeżył. Straty w ludziach idą w miliardy.
Duvalle, Ronto i Pital nie były jedynymi, a tylko ostatnimi ofiarami armii maszyn w jej nieprzerwanym marszu przez graniczne układy gwiezdne. Z powodu odległości i potęgi nacierających statków na Kapitularz docierały szczątkowe i często nieaktualne już raporty. Ze stref walk na obrzeżach Rozproszenia napływały w głąb Starego Imperium fale uciekinierów i kurierzy.
Murbella odwróciła się tyłem do unieszkodliwionego robota i spojrzała na siostry.
— Wiedząc, że nadciąga burza, możemy się po prostu ewakuować, porzucić wszystko, co mamy — powiedziała. — To sposób dostojnych matron.
Niektóre siostry wzdrygnęły się na te słowa. Dawno temu dostojne matrony wybrały ucieczkę przed wrogiem, łupiąc wszystkie światy po drodze i wierząc w to, że zawsze będą o krok przed zawieruchą. Dla nich Stare Imperium było jedynie prymitywną barykadą, którą mogły wznieść na szlaku wroga w nadziei, że powstrzyma go wystarczająco długo, by zdążyły pierzchnąć.
— _Albo_ — ciągnęła — możemy zabić okna deskami, wzmocnić ściany i stawić opór. I mieć nadzieję, że przetrwamy.
— To nie jest zwykła burza, matko dowodząca — powiedziała Laera. — Już dają się odczuć jej skutki. Masa uchodźców z frontu jest tak wielka, że ich utrzymanie przekracza możliwości światów drugiej linii, których ludność również przygotowuje się do ewakuacji. Ci ludzie nie zatrzymają się nagle, by walczyć.
— Jak przemoczone szczury tłoczące się w kącie tonącej łodzi — mruknęła Kiria.
— I to mówi jedna z dostojnych matron, które robiły dokładnie to samo — odezwała się Janess z końca stołu, po czym starała się ukryć ten komentarz, głośno siorbiąc kawę przyprawową.
Kiria łypnęła na nią ze złością.
— Nasza, dostojnych matron, przeszłość będzie się zawsze kłaść na nas cieniem — powiedziała Murbella. — Przez swoją pychę i skłonność do tego, by najpierw atakować, a dopiero potem myśleć, dziwki spowodowały te wszystkie problemy.
Szukając w głębi umysłu i w mrokach dziejów, ona pierwsza przypomniała sobie, jak głupio jej dawno już nieżyjące siostry sprowokowały myślące maszyny.
Irytowało ją, że Kiria nie kryła oburzenia, wyraźnie nadal utożsamiając się z dostojnymi matronami.
— Ty sama wyjawiłaś, dlaczego dostojne matrony są tym, kim są, matko dowodząca — powiedziała Kiria. — Wywodzą się z torturowanych tleilaxańskich kobiet, matek wielebnych, które wyparły się swojego dziedzictwa, i nielicznych rybomównych. Miały prawo do zemsty!
— Ale nie miały prawa do głupoty! — warknęła Murbella. — Bolesna przeszłość nie dawała im prawa do atakowania wszystkiego, co napotkały. Nie mogły uspokoić sumienia, udając, że wiedzą, co robią, kiedy napadły na wysuniętą placówkę maszyn i ukradły broń, której nie znały. — Zdobyła się na lekki uśmiech. — Mogę jedynie zrozumieć, chociaż nie pochwalam tego ani nie usprawiedliwiam, ich zemstę na światach Tleilaxan. Dzięki Innym Wspomnieniom wiem, co Tleilaxanie zrobili moim przodkiniom… _pamiętam_, jak byłam jedną z ich ohydnych kadzi aksolotlowych. Ale żeby była pełna jasność — tego rodzaju prowokacyjny i kiepsko zaplanowany akt agresji wpędził rodzaj ludzki w ogromne kłopoty. No i same widzicie, co nam teraz grozi!
— Jak możemy wzmocnić nasze siły i przygotować się do stawienia czoła tej burzy, matko dowodząca? — Pytanie to zadała stara Accadia, matka wielebna, która mieszkała w archiwach kapituły. Prawie nie sypiała i rzadko kiedy wystawiała swoją pergaminową skórę na promienie słońca. — Jakie mamy środki obrony?
W rogu sali, gdzie postawili go robotnicy, zdawał się z nich drwić zwalisty robot bojowy.
— Mamy broń: religię. Zwłaszcza _Szienę_.
— Sziena jest dla nas zupełnie nieprzydatna! — zaoponowała Janess. — Jej wyznawcy wierzą, że zginęła na Rakis dziesiątki lat temu.
Kapłani na Rakis zrobili kiedyś wiele szumu wokół dziewczyny, która potrafiła rozkazywać czerwiom. Bene Gesserit wykorzystały to i stworzyły zalążki religii, której centralną postacią była Sziena, a zagłada Diuny tylko posłużyła szerszym celom zgromadzenia. Po jej rzekomej śmierci trzymano uratowaną dziewczynę w odosobnieniu na Kapitularzu, żeby pewnego dnia mogła z wielką pompą „powstać z grobu”. Niestety Sziena uciekła ponad dwadzieścia lat temu z Duncanem statkiem pozaprzestrzennym.
— Nie musimy mieć akurat jej. Znajdźcie po prostu siostry, które są do niej podobne, i zróbcie im odpowiedni makijaż oraz niezbędne korekty rysów twarzy. — Murbella stuknęła się koniuszkami palców w usta. — Tak, zaczniemy z dwunastoma nowymi Szienami. Rozmieśćcie je na światach, na których schronili się uchodźcy, ponieważ najbardziej łatwowierni będą ci, którzy ocaleli. Zmartwychwstała Sziena ukaże się wszędzie jednocześnie… jako mesjasz, wizjonerka i przywódczyni.
— Badania genetyczne wykażą, że to oszustki — powiedziała nadzwyczaj rozsądnym tonem Laera. — Kiedy ludzie zobaczą, że próbowałyśmy ich oszukać, twój plan obróci się przeciw nam.
Kiria pomyślała już o oczywistym rozwiązaniu.
— Możemy kazać lekarkom Bene Gesserit — lekarkom Akademii Suka — przeprowadzić te badania… i skłamać.
— Nie lekceważcie też naszego największego atutu. — Murbella wyciągnęła rękę jak żebrak proszący o jałmużnę. — Ci ludzie chcą wierzyć. Nasza Missionaria Protectiva od tysięcy lat wpajała ludności różnych planet wierzenia religijne. Teraz musimy wykorzystać te techniki już nie dla naszej ochrony, ale jako broń, środek wpływu na armie. Już nie jako bierną ochronę, lecz aktywną siłę. _Missionaria Aggressiva_.
Wydawało się, że pozostałym kobietom, zwłaszcza Kirii, spodobał się ten pomysł. Accadia patrzyła z nachmurzoną miną na swoje arkusze ryduliańskiego papieru krystalicznego, jakby starała się znaleźć zapisane tam gęstym pismem gruntowne odpowiedzi.
Murbella obrzuciła robota bojowego wyzywającym spojrzeniem.
— Tych dwanaście Szien weźmie ze sobą przyprawę z naszych zapasów — ciągnęła. — Głosząc swoje słowo, będą hojnie rozdawać melanż. Każda powie, że Szejtan objawił jej we śnie, iż przyprawa wkrótce znowu popłynie obficie. Chociaż Rakis została zniszczona jak Sodoma i Gomora, pojawi się wiele nowych Diun. Ona, Sziena, im to obiecuje.
Przed laty istotnie wysłano w tajemnicy na Rozproszenie grupy matek wielebnych z trociami piaskowymi, by wprowadziły je na dodatkowe planety i stworzyły więcej pustynnych światów dla czerwi.
— Fałszywi prorocy i rzekomi mesjasze. To już było — powiedziała Kiria znudzonym głosem. — Wyjaśnij, jakie przyniesie to nam korzyści.
Murbella spojrzała na nią z wyrachowanym uśmiechem.
— Wykorzystamy szeroko rozprzestrzenione przesądy. Ludzie wierzą, że muszą przejść okres cierpień i wyrzeczeń, zanim nastanie epoka powszechnej szczęśliwości. Wiara w ten cykl jest równie stara jak większość tradycyjnych religii, istniała na długo przed Pierwszym Wielkim Ruchem i zensunnickim hadżdżem. A zatem przykroimy ją stosownie do naszych celów. Myślące maszyny są tym wielkim złem, które musimy zwyciężyć, zanim ludzkość będzie mogła zebrać owoce swoich wysiłków. — Obróciwszy się do wiekowej opiekunki archiwów, powiedziała: — Accadio, przeczytaj wszystko, co uda ci się znaleźć o Dżihadzie Butlerowskim i o tym, w jaki sposób Serena Butler prowadziła swoje siły. A także o tym, jak robił to Paul Muad’Dib. Możemy nawet twierdzić, że zaczął to dla nas przygotowywać Tyran. Przestudiuj jego pisma i wyrwij z kontekstu fragmenty, które potwierdzą nasze przesłanie, żeby ludzie byli przekonani, że obecna wojna jest owym od dawna przepowiadanym konfliktem w skali całego wszechświata: _Kralizekiem_. Jeśli uwierzą w te proroctwa, będą walczyć jeszcze długo po tym, jak znikną wszelkie realne przesłanki dające nadzieję na zwycięstwo. — Gestem odesłała zgromadzone w sali kobiety do ich zadań. — Tymczasem zorganizuję spotkanie z Ixanami i Gildią. Richese została zniszczona, więc zażądam, żeby przestawili cały swój przemysł na potrzeby wojny. Musimy stawić opór za pomocą wszelkich środków, jakie jest w stanie zgromadzić rodzaj ludzki.
— A jeśli te stare proroctwa okażą się prawdziwe? — zapytała Accadia, wychodząc. — Jeśli rzeczywiście jest to Koniec Czasu?
— To nasze wysiłki są tym bardziej usprawiedliwione. I mimo to będziemy walczyć. Tylko to możemy zrobić. — Odwróciwszy się do robota, Murbella przemówiła do niego, jakby nadal mógł ją słyszeć: — Oto, jak was pokonamy.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
BESTSELLERY
- Wydawnictwo: RebisFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: Science FictionOszałamiający rozmachem chiński bestseller, który stał się wydawniczym fenomenem w USA. NAGRODA HUGO DLA NAJLEPSZEJ POWIEŚCI 2015 R. „Imponująca rozmachem ucieczka od rzeczywistości. Dała mi odpowiednią ...EBOOK
27,90 zł 39,90
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- Wydawnictwo: MAGFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: Science FictionW obliczu zbliżającej się nieuchronnie międzygalaktycznej wojny na planetę Hyperion przybywa siedmioro pielgrzymów: Kapłan, Żołnierz, Uczony, Poeta, Kapitan, Detektyw i Konsul. Mają za zadanie dotrzeć do mitycznych grobowców, by ...EBOOK
31,30 zł 42,00
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- EBOOK
24,90 zł 34,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- Wydawnictwo: RebisFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: Science FictionOszałamiający rozmachem chiński bestseller, który stał się wydawniczym fenomenem w USA. KSIĄŻKA LAUREATA NAGRODY HUGO. Imponująca rozmachem ucieczka od rzeczywistości. Dała mi odpowiednią perspektywę w zmaganiach z ...EBOOK
31,90 zł 44,90
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- Wydawnictwo: MAGFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: Science FictionKultowa trylogia Gibsona, zapoczątkowana „Neuromancerem”, za którego autor otrzymał najważniejsze nagrody światowej fantastyki: nagrodę im. Philipa K. Dicka, Hugo i Nebulę. Pierwsze wydanie zbiorcze. Neuromancer Case, jeden z ...EBOOK
50,90 zł 59,00
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.