- promocja
Człowiek w poszukiwaniu sensu - ebook
Człowiek w poszukiwaniu sensu - ebook
Człowiek w poszukiwaniu sensu Viktora E. Frankla to jedna z najbardziej wpływowych książek w literaturze psychiatrycznej od czasu Freuda. Zaczyna się od długiego, suchego i głęboko poruszającego osobistego eseju o pięcioletnim pobycie Frankla w Auschwitz i innych obozach koncentracyjnych i jego wysiłkach w tym czasie, by znaleźć powody do życia. Druga część książki opisuje metody psychoterapeutyczne, które Frankl opracował jako pierwszy na bazie swoich doświadczeń z obozów. Freud uważał, że życiem człowieka rządzi popęd seksualny i pokusy. Frankl z kolei wierzy, że najgłębszym popędem człowieka jest poszukiwanie sensu i celu. Logoterapia Frankla zatem bardziej przystaje do zachodnich religii niż freudeowskiej psychoterapii.
Czy samo przeczytanie książki może coś zmienić w życiu człowieka? Okazuje się, że jak najbardziej, o ile lekturą będzie książka Viktora E. Frankla „Człowiek w poszukiwaniu sensu”. Uderza niezwykła mądrość życiowa autora i to, że opisuje bez ogródek jak w dzisiejszych czasach wygląda „humanizm”. Książka zmusza do refleksji nad własnym życiem i otwiera nam oczy na cierpienie i przeciwności losu innych.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8015-286-1 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Doktor Frankl, pisarz psychiatra, ma w zwyczaju zadawać jedno pytanie swoim pacjentom cierpiącym z powodu rozmaitych mniejszych i większych dramatów: „Dlaczego nie odbierzesz sobie życia?”. W ich odpowiedziach odnajduje zwykle wskazówki, którymi kieruje się w dalszej terapii; jeden człowiek trzyma się życia przez wzgląd na dzieci, inny pragnie wykorzystać jakiś talent, jeszcze innego ratują od zagłady wspomnienia, które warto zachować. Przypomina to wplatanie delikatnych nici czyjegoś przegranego życia w trwałą osnowę sensu i odpowiedzialności. To właśnie jest cel i wyzwanie, jakie stawia sobie stworzona przez doktora Frankla logoterapia, będąca jego współczesną wersją analizy egzystencjalnej.
W swojej książce doktor Frankl opisuje doświadczenia, które doprowadziły go do odkrycia koncepcji logoterapii. Jako długoletni więzień bestialskiej machiny obozów koncentracyjnych poznał smak egzystencji odartej z wszelkiej godności. Jego ojciec, matka, brat oraz żona zginęli w obozach lub znaleźli śmierć w komorach gazowych. Stracił wszystkich najbliższych z wyjątkiem siostry. Czy to możliwe, aby ktoś w jego położeniu, któremu odebrano cały doczesny dobytek i którego ograbiono z wszelkich wartości, cierpiący z głodu, zimna i z powodu brutalnej przemocy, na co dzień obcujący z eksterminacją, mógł uważać życie za coś cennego, zasługującego na to, aby je chronić? Psychiatra, który osobiście doświadczył tak skrajnych przeżyć, jest człowiekiem, którego warto wysłuchać. Jak nikt inny jest bowiem w stanie przenikliwie i ze współczuciem analizować ludzką naturę. Słowa doktora Frankla brzmią przejmująco prawdziwie, ponieważ u ich podstaw leżą doświadczenia zbyt ważkie, by mogły ulec zafałszowaniu. Niniejszy wykład dodatkowo zyskuje na znaczeniu w kontekście pozycji, jaką jego autor zajmuje obecnie na wydziale medycznym Uniwersytetu Wiedeńskiego oraz ze względu na renomę, jaką cieszą się kliniki logoterapii wzorowane na jego słynnej wiedeńskiej Poliklinice Neurologicznej, które jak grzyby po deszczu wyrastają w coraz to nowych krajach.
Jeśli chodzi o podejście doktora Viktora Frankla do teorii i terapii, trudno powstrzymać się od porównań z dokonaniami jego poprzednika, Zygmunta Freuda. Obaj zajmują się przede wszystkim naturą i leczeniem nerwic. Lecz podczas gdy Freud widzi przyczynę tych zaburzeń w lęku wywoływanym przez podświadome, sprzeczne popędy, Frankl wyróżnia kilka rodzajów nerwic, doszukując się źródła niektórych z nich (na przykład nerwicy noogennej) w tym, że pacjent nie umie odnaleźć w swoim życiu sensu i nie bierze odpowiedzialności za własną egzystencję. Freud podkreśla rolę frustracji w życiu seksualnym, Frankl frustrację „woli sensu”. Współczesna Europa coraz częściej odwraca się od nauczania Freuda, skłaniając się masowo ku analizie egzystencjalnej, której jedną z odmian stanowi właśnie szkoła logoterapii. Jest rzeczą charakterystyczną dla pełnego tolerancji stanowiska Frankla, że nie odrzuca on całkowicie dokonań Freuda, lecz chętnie się do nich odwołuje; nie kwestionuje również innych form terapii egzystencjalnej, ale podkreśla swoje z nimi pokrewieństwo.
Niniejsza narracja, choć tak zwięzła, jest jednak umiejętnie skonstruowana i ze wszech miar porywająca. Sam przeczytałem ją dwukrotnie od deski do deski, nie mogąc się uwolnić spod jej niezwykłego uroku. Gdzieś w połowie swojej opowieści doktor Frankl zapoznaje nas z podstawowymi założeniami logoterapii. Robi to jednak w sposób tak subtelny i delikatny, nie zaburzając ciągłości wątków, że dopiero po przeczytaniu książki czytelnik uświadamia sobie, iż ma do czynienia z niezwykle głębokim esejem, a nie tylko z kolejną wstrząsającą relacją z pobytu w obozie koncentracyjnym.
Czytelnik wiele się dowiaduje z owego autobiograficznego fragmentu książki. Odkrywa, do czego zdolny jest człowiek, który nagle uświadamia sobie, że „nie ma nic do stracenia, nic poza własnym życiem, tak absurdalnie odartym z wszelkiej godności”. Trudno pozostać obojętnym na sugestywny opis obecnych w opowieści Frankla skrajnych emocji przeplatających się ze stanami apatii. Ratunkiem okazuje się chłodna, obojętna ciekawość własnego losu. Wkrótce potem pojawiają się strategie służące podtrzymaniu nędznych resztek własnego życia, choć szanse na przeżycie są przecież bliskie zeru. Głód, upokorzenie, strach oraz wszechogarniający gniew na dotykającą człowieka niesprawiedliwość można znieść wyłącznie, zachowując żywe wspomnienie najbliższych, uciekając się do religii, czarnego humoru czy czerpiąc uzdrawiającą siłę choćby z przebłysków piękna przyrody, widoku drzewa lub zachodu słońca.
Lecz żadne z powyższych samo w sobie nie stanowi jeszcze o woli przetrwania, jeśli nie pomaga więźniowi w dostrzeżeniu sensu w jego pozornie bezsensownym cierpieniu. Jeżeli życie jako takie w ogóle ma sens, musi on być obecny również w cierpieniu i umieraniu. Nikt jednak nie jest w stanie powiedzieć drugiemu człowiekowi, na czym ów sens polega. Każdy musi dojść do tego samodzielnie, a następnie wziąć na siebie odpowiedzialność wynikającą z odpowiedzi na pytanie: „Co ma dla mnie sens?”. Jeżeli mu się to uda, będzie trwał i rozwijał się wbrew wszelkim upokorzeniom. Frankl z upodobaniem cytuje w tym miejscu słowa Nietzschego: „Ten, kto wie, dlaczego żyje, nie troszczy się o to, jak żyje”.
W obozie koncentracyjnym wszystko sprzysięga się, aby pozbawić więźnia woli przetrwania. To, dla czego warto było dotąd żyć, zostaje nam brutalnie odebrane. Pozostaje jedynie „ostatnia z dostępnych człowiekowi swobód” – wolność „wyboru własnego stanowiska w obliczu konkretnych okoliczności”. Kwestia owego ostatecznego wyboru, znana zarówno już starożytnym stoikom, jak i współczesnym egzystencjalistom, w relacji Frankla nabiera żywotnego znaczenia. Więźniowie obozów śmierci byli tylko zwykłymi ludźmi, lecz przynajmniej niektórzy z nich – ci, którzy zdecydowali się być „godnymi swego cierpienia” – dowiedli, iż każdy człowiek posiada umiejętność wznoszenia się ponad narzucony mu los.
Jako psychoterapeuta, autor rzecz jasna pragnie dowiedzieć się, w jaki sposób można pomóc człowiekowi osiągnąć ów stan. Jak obudzić w pacjencie poczucie odpowiedzialności za własne życie, na przekór ponurym życiowym okolicznościom? W tym miejscu Frankl przytacza wzruszający opis grupowej sesji terapeutycznej, jaką odbył wspólnie z innymi więźniami.
Na prośbę wydawcy autor uzupełnił swą opowieść o dodatkowy rozdział przedstawiający podstawowe założenia logoterapii oraz bibliografię. Jak dotąd większość publikacji tak zwanej trzeciej szkoły wiedeńskiej (po szkole freudowskiej i adlerowskiej) ukazywała się głównie w języku niemieckim. Czytelnik powinien zatem z zadowoleniem przyjąć owo fachowe uzupełnienie osobistej relacji doktora Frankla.
W przeciwieństwie do wielu europejskich egzystencjalistów, Frankl nie jest ani pesymistą, ani ateistą. Przeciwnie, jak na pisarza, który osobiście zetknął się z wszechobecnym cierpieniem oraz oddziaływaniem sił zła, prezentuje on zaskakująco optymistyczną wiarę w ludzką umiejętność wykraczania poza dramatyczne okoliczności życia oraz odkrywania prawdy, która wskazuje nam drogę.
Z całego serca polecam wszystkim niniejszą książkę. Pod względem narracji to prawdziwa perełka, a zarazem autor dotyka najtrudniejszych zagadnień dotyczących natury człowieka”. Poza swoimi niekwestionowanymi wartościami literackimi i filozoficznymi, dzieło Viktora Frankla oferuje zarazem frapujące wprowadzenie w idee najważniejszego nurtu psychologicznego naszych czasów.
GORDON W. ALLPORT¹Przedmowa do wydania z 1992 roku
Niniejsza książka może się już poszczycić niemal setką wydań w języku angielskim – nie licząc przekładów, które ukazały się w dwudziestu jeden różnych językach. Same zaś wydania anglojęzyczne rozeszły się w liczbie ponad trzech milionów egzemplarzy.
Takie są suche fakty; nie powinno zatem dziwić, że dziennikarze amerykańskich gazet, a zwłaszcza amerykańskich stacji telewizyjnych, wymieniwszy uprzednio owe imponujące liczby, z reguły rozpoczynają wywiady ze mną w następujący sposób: „Doktorze Frankl, pańska książka to absolutny bestseller. Co pan sądzi o tak spektakularnym sukcesie?”. Na co reaguję zwykle stwierdzeniem, iż nie traktuję powodzenia mej książki jako osobistego sukcesu ani osiągnięcia, lecz raczej jako potwierdzenie duchowej nędzy naszych czasów; skoro setki tysięcy ludzi sięgają po książkę, której tytuł wyraźnie nawiązuje do kwestii sensu życia, musi być to dla nich niezwykle aktualny i palący problem.
Jest jeszcze coś, co może tłumaczyć skalę oddźwięku mojej publikacji, a mianowicie fakt, że jej druga, teoretyczna część („Podstawy logoterapii”) zawiera poniekąd te same wnioski, do których czytelnik może dojść samodzielnie na podstawie lektury poprzedzającej ją autobiograficznej relacji („Moje przeżycia w obozie koncentracyjnym”), która z kolei jest niczym innym, jak egzystencjalną podbudową mojej teorii. W ten sposób obie części uwiarygodniają się wzajemnie.
Powyższe kwestie nie zaprzątały jednak mej głowy, gdy w 1945 roku zasiadałem do pisania niniejszej książki. A napisałem ją w ciągu dziewięciu dni, wielce zdeterminowany, aby została wydana anonimowo. Tak też się stało i na okładce pierwszego, oryginalnego niemieckiego wydania brak jest mego nazwiska, chociaż w ostatniej chwili, tuż przed publikacją, dałem się wreszcie przekonać przyjaciołom, którzy naciskali, aby nazwisko autora znalazło się przynajmniej na stronie tytułowej pierwszego wydania. Nie ulega jednak wątpliwości, że pisałem ją z głębokim przekonaniem, iż jako dzieło anonimowe nigdy nie przyniesie ona swemu autorowi literackiej sławy. Zależało mi przede wszystkim na tym, aby posługując się konkretnym przykładem, przekazać moim czytelnikom, że życie ma sens w każdych okolicznościach, nawet tych najbardziej nieludzkich. Sądziłem, że jeśli przedstawię swoje przemyślenia w kontekście sytuacji tak skrajnej, jaką jest pobyt w obozie koncentracyjnym, zyskam dodatkowy posłuch. Czułem, że moim obowiązkiem jest wierne odtworzenie swoich doświadczeń, uważałem bowiem, że może to pomóc ludziom skłonnym do depresji.
Jest więc dla mnie czymś zaskakującym i wyjątkowym zarazem, że spośród kilkudziesięciu książek, które wyszły spod mego pióra, właśnie ta jedna, którą zamierzałem wydać anonimowo, aby za jej ewentualnym sukcesem nie stała konkretna osoba autora – że to właśnie ona stała się bestsellerem. Raz za razem pouczam więc swoich studentów, zarówno w Europie, jak i w Ameryce: „Nie gońcie za sukcesem – im bardziej ku niemu dążycie, czyniąc z niego swój jedyny cel, tym częściej on was omija. Do sukcesu bowiem, tak jak do szczęścia, nie można dążyć; musi on z czegoś wynikać i występuje jedynie jako niezamierzony rezultat naszego zaangażowania w dzieło większe i ważniejsze od nas samych lub efekt uboczny całkowitego oddania się drugiemu człowiekowi. Szczęście po prostu musi samo do nas przyjść i to samo dotyczy sukcesu: sukces „przydarza się” nam, kiedy o niego nie zabiegamy. Trzeba słuchać, co nam podpowiada sumienie, a następnie realizować jego nakazy zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą. Dopiero wtedy przekonacie się, że na dłuższą metę – powtarzam: na dłuższą metę! – sukces przychodzi właśnie do tych, którzy o nim nie myśleli”.
Czytelnicy mogą być ciekawi, dlaczego nie próbowałem uciec przed wszystkim, co zgotował mi los – i to zaraz po zajęciu Austrii przez Hitlera. Pozwólcie, że w odpowiedzi przytoczę w tym miejscu pewną historię. Na krótko przed przystąpieniem Stanów Zjednoczonych do drugiej wojny światowej zostałem zaproszony do Konsulatu Amerykańskiego w Wiedniu po odbiór wizy wjazdowej. Moi rodzice – starsi ludzie – byli w siódmym niebie; sądzili, że wkrótce uda mi się wyjechać z Austrii. Nagle jednak ogarnęły mnie wątpliwości. Szczególnie jedno pytanie nie dawało mi spokoju: czy rzeczywiście mogę pozwolić, aby moi rodzice samotnie stawili czoło czekającej ich przyszłości, groźbie, że – prędzej czy później – zostaną zesłani do obozu koncentracyjnego, a może nawet do tak zwanego obozu zagłady? Co jest moim obowiązkiem? Czy powinienem w pierwszej kolejności zatroszczyć się o swoje intelektualne dziecko, logoterapię, wybrać emigrację i żyzny grunt do pisania książek? A może raczej powinienem skupić się na obowiązkach, które jako rodzony syn miałem wobec swoich rodziców, i zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby ich ochronić? Rozważałem wszystkie argumenty za i przeciw, lecz mimo to nie byłem w stanie podjąć decyzji; dylemat, z jakim miałem do czynienia, wprost wołał o „interwencję niebios”, jak to się czasami mówi.
Pewnego dnia zauważyłem leżący na stole kawałek marmuru. Kiedy zapytałem ojca, skąd się tam wziął, odparł, że znalazł go w miejscu, gdzie narodowi socjaliści spalili największą wiedeńską synagogę. Zabrał go ze sobą do domu, ponieważ był to fragment tablicy z dziesięcioma przykazaniami. Na marmurze wyryta była złocona hebrajska litera; ojciec wyjaśnił mi, że symbolizuje ona jedno z przykazań. Natychmiast zapytałem:
– Które?
On zaś odparł:
– Czcij ojca swego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi. W tej samej chwili postanowiłem pozostać razem z moimi rodzicami, na tej ziemi, i zapomnieć o amerykańskiej wizie.
VIKTOR E. FRANKL
Wiedeń 1992Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Gordon W. Allport (1897–1967), psycholog amerykański, profesor Uniwersytetu Harvarda, jeden z najwybitniejszych specjalistów w swojej dziedzinie na półkuli północnej. Autor licznych publikacji na tematy psychologiczne, redaktor „Journal of Abnormal and Social Psychology”. Dzięki pionierskiej pracy profesora Allporta przełomowa teoria doktora Frankla ujrzała w Stanach Zjednoczonych światło dzienne. Jego też zasługą jest gwałtowny wzrost zainteresowania logoterapią w tym kraju.