- promocja
- W empik go
Człowiek z koneksjami. Tom 12. Komisarz Oczko - ebook
Człowiek z koneksjami. Tom 12. Komisarz Oczko - ebook
W upalny lipcowy poranek obsługa jednego z Gdańskich hoteli odkrywa w pokoju ciało Helmuta Kramera, obywatela Niemiec. Przybyły na miejsce lekarz podejrzewa zawał serca. Ponieważ Kramer był biznesmenem mającym powiązania z elitami politycznymi, prokurator decyduje o wykonaniu sekcji zwłok, a ta ujawnia, że mężczyznę otruto cyjankiem potasu. Komisarz Oczko zaczyna śledztwo i po raz pierwszy w swojej karierze musi się zmierzyć z naciskami ze strony ludzi piastujących wysokie stanowiska polityczne. Polecamy kolejne części o śledztwach komisarza Oczko, cykl o komisarzu Andrzeju Papaji i cykl o detektywce Róży Wielopolskiej.
Tomasz Wandzel – Autor, który ma na swoim koncie powieści sensacyjne, kryminalne, obyczajowe oraz historyczne. Jest wielokrotnym stypendystą różnych instytucji, wspierających rozwój kultury m.in. Marszałka Województwa Pomorskiego oraz Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Mieszka w Prabutach, które często pojawiają się w jego twórczości. Zawodowo pracuje jako copywriter.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67978-11-8 |
Rozmiar pliku: | 579 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Amelia przebrała się w służbowy uniform, uruchomiła aplikację i spojrzała na ekran smartfona. Choć dochodziła dopiero dziesiąta trzydzieści, goście hotelowi opuścili już pięć z dwudziestu pokoi, jakie miała posprzątać. Praca sprzątaczki może i nie była szczytem jej marzeń, ale dla dwudziestoletniej dziewczyny studiującej hotelarstwo i turystykę miała wiele zalet. Po pierwsze pozwalała zarobić na wrześniowy wyjazd do Barcelony, który planowała od dwóch lat, odkładając na niego każdą zaoszczędzoną i zarobioną złotówkę. Po drugie takie zajęcie było znacznie bezpieczniejsze i lżejsze, niż kelnerowanie w którymś z nadmorskich kurortów, gdzie musiałaby się użerać z roszczeniowymi, chamskimi, a nawet wulgarnymi turystami. Po trzecie, dwa miesiące pracy w hotelu klasy premium traktowała jak coś w rodzaju wakacyjnej, płatnej praktyki. Przecież swoje zawodowe plany wiązała właśnie z hotelarstwem. Jako realistka nie snuła marzeń o założeniu sieci własnych hoteli. Bardziej widziała siebie na stanowisku kierowniczym, a poznając od podszewki realia funkcjonowania tej branży, zyskiwała bezcenną wiedzę, która w przyszłości mogła się okazać nieoceniona. Tym bardziej że już pierwsze dwa tygodnie pracy uświadomiły jej, jak bardzo teoria, jaką karmiono ją na wykładach i ćwiczeniach, różniła się od hotelowej rzeczywistości. Co prawda wiele razy nocowała w hotelach i sądziła, że wie sporo o ich funkcjonowaniu. Jednak teraz zdała sobie sprawę, że co innego być hotelowym gościem, a co innego pracownikiem. Ciągnąc wózek zapakowany pościelami, środkami higienicznymi, zgrzewkami wody mineralnej oraz akcesoriami do sprzątania, opuściła pomieszczenie służbowe i ruszyła do pierwszego z pokoi. Gruba wykładzina skutecznie tłumiła jej kroki, a ciężki wózek bezszelestnie sunął po oświetlonym korytarzu. W pokoju czterysta jeden panował niemal idealny porządek, więc musiała jedynie zmienić pościel i ogarnąć łazienkę. Ze wszystkim uporała się w dziesięć minut, a następnie przeszła do pokoju czterysta trzy. Ten wyglądał zupełnie inaczej. Jedno spojrzenie na rozrzuconą w nieładzie pościel, butelkę wina i dwa kieliszki stojące na biurku oraz opakowanie po prezerwatywach leżące obok drzwi do łazienki, pozwoliły Amelii wyobrazić sobie, jak goście spędzili minioną noc. Uporządkowanie pokoju zajęło jej prawie pół godziny, a to znacznie przekraczało czas, jakim dysponowała. Nowa doba hotelowa zaczynała się o czternastej i do tej pory musiała ogarnąć wszystkie pokoje. Kiedy minęła trzynasta trzydzieści, do sprzątnięcia pozostał jedynie apartament czterysta dwa, ale zgodnie z informacjami, jakie wyświetlały się w aplikacji, gość jeszcze go nie opuścił, choć powinien był to zrobić do godziny dwunastej. Chcąc się upewnić, że nie doszło do żadnej pomyłki, Amelia zadzwoniła do Beaty, która dzisiaj miała dyżur w recepcji i przedstawiła sytuację.
– Rzeczywiście, pan Kramer jeszcze się nie wymeldował – potwierdziła zaskoczona recepcjonistka. – Ani nie przedłużył swojego pobytu – dodała po chwili.
Dla Amelii był to sygnał, pozwalający na dyskretne przypomnienie gościowi, że hotelowa doba dobiegła końca i należy zwolnić pokój. Najpierw zapukała do drzwi, lecz nikt jej nie odpowiedział. Po chwili ponowiła próbę, ale z takim samym skutkiem. Sama wejść do pokoju nie mogła, bo choć posiadała uniwersalną kartę otwierającą wszystkie drzwi, zabraniały tego hotelowe procedury. Takiego wejścia mógł dokonać wyłącznie kierownik zmiany w towarzystwie ochrony obiektu. Chcąc nie chcąc, ponownie zatelefonowała do recepcji.
– Dobra, poczekaj przy pokoju, a ja zawiadomię kierownika – zapewniła Beata. Jednak po dwóch minutach oddzwoniła, polecając, aby Amelia sama weszła do środka.
– Ale przecież procedury zabraniają…
– Dziewczyno, Darek ma teraz urwanie głowy z grupą japońskich turystów – recepcjonistka weszła jej w słowo – więc zapomnij o procedurach, otwieraj pokój i obudź Kramera, bo z tego, co widzę, zamawiał wczoraj sporo alkoholu do pokoju, a to oznacza, że facet zwyczajnie zabalował i śpi.
Po cholerę opracowywać jakieś tam wytyczne, skoro nikt ich nie przestrzega – pomyślała Amelia, wyjmując z kieszeni kartę, którą przyłożyła do czytnika. Gdy ten cicho zabuczał, a lampka kontrolna zamrugała na zielono, nacisnęła klamkę i ostrożnie pchnęła drzwi. Już od progu poczuła panujący wewnątrz zaduch, a także unoszący się w powietrzu kwaśny odór alkoholu.
– Dzień dobry, jestem z hotelowej obsługi – odezwała się, zapowiadając swoje wejście, jednak odpowiedziała jej głucha cisza. Przechodząc przez wewnętrzny przedsionek prowadzący do części wypoczynkowej, odruchowo spojrzała na panel sterujący klimatyzacją. Wyświetlacz pokazywał dwadzieścia osiem stopni, co biorąc pod uwagę, że na dworze panowały trzydziestostopniowe upały, było temperaturą nieadekwatną. Najpierw pomyślała o awarii klimatyzacji, ale ciepły strumień powietrza, jaki wydobywał się z kratki umieszczonej w suficie, wskazywał, że ktoś celowo podkręcił temperaturę. Później jej wzrok zatrzymał się na dwóch czerwonych walizkach ustawionych pod ścianą. Ich obecność sugerowała, że Wilhelm Kramer przygotował się do wyjazdu, ale z jakiegoś powodu wciąż przebywał w pokoju.
– Dzień dobry, jestem z hotelowej obsługi – powtórzyła, przechodząc do niewielkiego salonu. Pomieszczenie było jednak puste. Na stoliku ustawionym przed skórzaną sofą stała filiżanka z niedopitą kawą, talerzyk z napoczętym sernikiem, szklanka oraz dwie butelki. Pierwsza pusta po wodzie mineralnej, a druga Johnnie Walkera opróżniona mniej więcej do połowy.
Czyli Beata miała rację. Facet dał sobie ostro w szyję, a później po pijaku, zamiast obniżyć temperaturę, przestawił klimatyzację na funkcję ogrzewania i poszedł spać – pomyślała, wolno podchodząc do uchylonych drzwi sypialni. Gdy zajrzała do środka, potwierdziły się jej przypuszczenia. Na dużym małżeńskim łóżku leżał niski, szczupły, szpakowaty mężczyzna. Miał na sobie grafitowe, zaprasowane w kant spodnie, skarpetki takiego samego koloru i białą wizytową koszulę, rozpiętą pod szyją. Na ustawionym pod oknem krześle Amelia dostrzegła grafitową marynarkę i granatowy krawat, a na dywanie czarne skórzane półbuty. Na nocnej szafce również stały dwie butelki. Ta z wodą mineralną była ledwie napoczęta, ale druga butelka Jasia Wędrowniczka była już pusta.
– Proszę pana – powiedziała Amelia, podchodząc bliżej. Jednak jej słowa nie wywołały u śpiącego żadnej reakcji. – Proszę pana – powtórzyła i delikatnie dotknęła opalonej dłoni, zwisającej poza krawędź łóżka. W pomieszczeniu panował prawdziwy upał, a mimo to dłoń mężczyzny była zimna. Chłód, jaki Amelia poczuła na opuszkach, sprawił, że przez jej plecy przebiegł lodowaty dreszcz. Pierwsza myśl, jaka przyszła dziewczynie do głowy, wprawiła jej ciało w dygot, nad którym nie umiała zapanować. Miała ochotę wybiec z tego miejsca i krzykiem wzywać pomocy. Mimo przerażenia wyjęła z kieszeni smartfon, uruchomiła aparat i zrobiła mężczyźnie kilka zdjęć. Następnie bez pośpiechu wyszła z apartamentu, zamknęła drzwi, oparła się o ścianę, wzięła kilka głębokich wdechów i dopiero wtedy wybrała numer recepcji. Mimo doznanego szoku wiedziała, że krzyk jest ostatnią rzeczą, na jaką może sobie pozwolić. Generalna zasada obowiązująca w hotelu mówiła, że najważniejsze są cisza i spokój. Goście mieli mieć zapewniony pełen komfort oraz dyskrecję.
– Obudziłaś naszego gościa – usłyszała wyraźnie zirytowany głos Beaty, któremu w tle towarzyszyły przytłumione głosy innych ludzi, zapewne gości czekających na zameldowanie.
– On nie żyje – rzuciła szeptem, rozglądając się nerwowo po korytarzu. Na szczęście w zasięgu wzroku nikogo nie dostrzegła.
– Jak to nie żyje? – bąknęła kompletnie zaskoczona recepcjonistka.
– Normalnie. Nie reaguje na głos, a jego ciało jest zimne – wyjaśniła Amelia.
W odpowiedzi usłyszała ciche przekleństwo oraz polecenie, aby zamknęła apartament i czekała. W kilka minut później zjawił się kierownik zmiany, któremu towarzyszyli ochroniarz i sam dyrektor hotelu.
– Co tam się stało? – zapytał szeptem dyrektor, zerkając ukradkiem na zamknięte drzwi apartamentu. Dziewczyna szybko zrelacjonowała wydarzenia ostatnich kilku minut.
– Czy dotykała pani czegoś? – zapytał ochroniarz.
– Nie – automatycznie odpowiedziała Amelia, ale po chwili przyznała, że dotknęła dłoni leżącego w sypialni mężczyzny.
– Chciałam go obudzić, a nie reagował na głos – wytłumaczyła.
– Dobra, teraz tam wejdziemy, ale proszę, aby nikt niczego nie ruszał – polecił ochroniarz, przykładając kartę do czytnika.
– Na mój gust facet sporo wypił i dostał zawału – zawyrokował kierownik zmiany, rozglądając się po saloniku oraz sypialni.
– Tak czy inaczej trzeba wezwać policję – rzeczowo oznajmił ochroniarz, wywołując tymi słowami grymas niezadowolenia na twarzy dyrektora.
Reakcja mężczyzny nie była dla Amelii zaskoczeniem. W końcu trup w hotelu był czymś, co mogło skutecznie odstraszyć gości, a dodatkowo popsuć opinię obiektu.
– Pani Amelio, proszę poczekać w pokoju służbowym – polecił kierownik zmiany.
– Rzecz jasna liczę na pełną dyskrecję – wtrącił dyrektor, posyłając Amelii wymowne spojrzenie.
– Oczywiście, nikomu nic nie powiem – zapewniła, ruszając oświetlonym korytarzem. Jednak gdy tylko znalazła się w służbówce, zdjęcia wraz z krótkim opisem historii wysłała do swojego chłopaka. Marcel studiował dziennikarstwo, a obecnie odbywał letnie praktyki w jednej z rozgłośni radiowych, więc taki news, jak zgon gościa w hotelowym pokoju, powinien go zainteresować, lecz mijały minuty, a odpowiedź od Marcela nie nadchodziła. Dopiero kwadrans później odpisał, informując, że pokazał wiadomość szefowi redakcji, a ten obiecał premię.
– Tylko pamiętaj, że połowa dla mnie – natychmiast odpisała Amelia, która, choć nie uważała siebie za materialistkę, naprawdę chciała wyjechać do Barcelony.