- W empik go
Czy wolno nam zjadać zwierzęta - ebook
Czy wolno nam zjadać zwierzęta - ebook
Niewielka broszura Maszewskiej-Knappe, niekwestionowanej ikony polskiego ruchu prozwierzęcego okresu międzywojnia, stanowi jedną z najważniejszych prac na temat praw zwierząt i relacji ludzko-zwierzęcych, jakie powstały w języku polskim. Mimo że ukazała się blisko 90 lat temu, można w niej odnaleźć większość argumentów etycznych za zaprzestaniem eksploatacji zwierząt przywoływanych przez autorów współczesnych. Nie brak w niej uwag o ani szkodliwości produktów odzwierzęcych, ani o bestialstwie uboju, ani o naszej kompletnej ignorancji w kwestiach zwierzęcej psychologii i doznaniowości. Wszystkie zaś one prowadzą do prostego wniosku: zwierzożerstwo w gruncie rzeczy nie różni się niczym od ludożerstwa, jest tak samo naganne i tak samo odrażające, zasługuje jedynie na jak najszybsze odesłanie do lamusa historii. Należy o tym mówić stale, niestrudzenie i głośno: "Przed ludźmi uświadomionymi humanitarnie, przed ideowymi przedstawicielami ruchu ochrony zwierząt… leży ciężkie zadanie budzenia pojęć humanitarnych i etycznych w szerokich masach swoich narodów. Zadanie wkucia w dusze ludzkie, zastygłe w egoizmie, pojęć, że nie tylko człowiek jest synem matki-natury, że uzurpowanie sobie praw satrapy ziemskiego, naruszanie praw przyrody i nieliczenie się z nimi – nie tylko mąci harmonię wszechświata, ale i mści się na zdrowiu i interesach ludzkości, że nieliczenie się z otaczającym nas światem zwierząt, że męki zadawanych zwierzętom cierpień – nie tylko obniżają poziom uczuciowy, etyczny i moralny ludzkich społeczeństw, nie tylko nie przynoszą im dobra, ale dają im realne zło".
Kategoria: | Inne |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-955763-4-8 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ekonomiczna strona tego zagadnienia nas tu nie interesuje, zwłaszcza że geniusz ludzki i szalone tempo wynalazczości na pewno zastąpiłyby „przemysł mięsny” równie dochodowym „przemysłem”, gdyby etyka i humanitaryzm, wniknąwszy w moralne meritum sprawy, uznały to za konieczne. Nam chodzi o to ostatnie, o stronę etyczną, moralną tego zagadnienia, które od wieków niepokoiło głębsze umysły ludzkie i stanowi wciąż poważny problem do rozwiązania pomimo brutalnego materializmu obecnych czasów, który stworzył zupełnie nową moralność, opartą na bezwzględności i zaniku wielu uczuć.
Przede wszystkim przesądem jest pogląd o konieczności pokarmu mięsnego dla człowieka, istnieją bowiem na globie ziemskim całe narody, wykazujące wielką tężyznę fizyczną i duchową, które pokarmów mięsnych nie używają wcale, gdyż zabrania im tego religia. Tak np. Japończycy, znani z olbrzymiej wytrwałości i wytrzymałości zarówno sił fizycznych, jak i duchowych, którymi się, zwłaszcza na wojnach, wykazali. Są obecnie we wszystkich krajach, we wszystkich narodach odłamy ludzi, których poglądy i przekonania nie pozwalają na używanie pokarmu z trupów zwierzęcych, tzw. wegetarianie, karmiący się jarzynami. Również i obecna myśl medyczna do wegetarianizmu się zwraca, stwierdzono bowiem już dawno, że pokarm mięsny w znacznym stopniu powoduje i potęguje wszelkie tzw. złe przemiany materii, artretyzmy i różne charłactwa. A zatem istnieje uzasadnienie realne, praktyczne, życiowe dla prądu idealistycznego, etycznego, jakim jest humanitaryzm względem zwierząt, który zatacza coraz szersze kręgi, coraz głębiej przesiąka w umysły ludzkie, który stał się jednym z poważniejszych kierunków kulturalno-etycznych doby ostatniej – i który myśl swą skierowuje na rzeźnie, gdzie nie tylko odbiera się tysiącom istot ŻYCIE, największy dar natury, najcudowniejsze misterium świata, ale gdzie czynione to jest w sposób bestialski.
Człowiek uzurpował sobie z biegiem wieków prawo życia i śmierci nad światem zwierzęcym i płytko, uparcie chce przy nim trwać. Oczywiście, jest to ten człowiek, który bierze życie i wszelkie jego przejawy zewnętrznie, który nie chce nic zgłębiać, unikając wszelkiej fatygi wysiłku myślowego i psychicznego, któremu dogadza koturnowa rola „władcy wszechświata”. Tej kategorii ludzie wolą nie wiedzieć i nie niepokoić się żadnymi w ogóle prądami etycznymi – zwłaszcza zaś w stosunku do zwierząt. A jednak warto by im było zastanowić się, dlaczego to wszyscy wielcy reformatorzy świata, najpotężniejsze teorie w dziejach ludzkości, wielkie systemy religijne i filozoficzne stawały zawsze od wieków w obronie zwierząt, ich praw do życia i starały się zapobiegać cierpieniom zwierząt, męczeńskich ofiar wzrastających w siłę i moc ras ludzkich.
Do tych ludzi nie trafiają słowa Jeana Paula: „Boże sprawiedliwy, iluż to godzinami mąk zwierzęcych stwarza sobie człowiek jedną minutę uciechy dla swojego podniebienia”… ani słowa proroka Jeremiasza: „Kto zabił wołu, równa się temu, który zamordował człowieka” – ale trafią może najnowsze prądy medyczne, stwierdzające, że mięso jest zasadniczo ubogie w pierwiastki odżywcze i w witaminy. Może trafią do nich wywody takich lekarzy jak uczony angielski dr Haig, który dowiódł, że większość chorób jak reumatyzm, artretyzm, choroby serca, mózgu, narządów oddechowych, przewodu pokarmowego, mięśni, nerwów, skóry, itp. są wywoływane lub pogarszane przez kwas moczowy, czyli substancje purynowe i ksantynowe pochodzące z mięsa.
Ciało, czy to ludzkie, czy zwierzęce, po wydaniu ostatniego tchu staje się trupem niezależnie od tego, czy śmierć nastąpiła wskutek wypadku, czy od topora, noża lub broni. Jedynym zaś miejscem odpowiednim dla trupów jest ziemia mogilna, a nie żołądek ludzki. Charakterystyczny też jest zdrowy, instynktowny odruch dzieci, które na ogół do mięsa nie okazują nie tylko żadnego pociągu, ale często wręcz przeciwnie – silny wstręt, i które starsi, w myśl zakorzenionych przesądów, do strawy mięsnej zmuszają.
Najtańszy potoczny argument, komunał, że człowiek, z natury swego uzębienia, skazany jest na spożywanie pokarmu mięsnego, jest również mylny. Najpierwotniejsi ludzie, ci, którzy nie mieli jeszcze żadnej broni z kamienia – żywili się roślinami. I w czasach późniejszych, w starożytności, znajdziemy wśród Greków np. całe sekty religijno-filozoficzne, które nie uznawały pokarmów mięsnych. Ponieważ wszyscy reformatorzy w starożytności byli to jednocześnie nie tylko ustawodawcy i wyraziciele kierunków religijnych i społecznych, ale i higieniści, godne jest zatem zastanowienia, że zastępy tych ludzi, ludzi, których imiona wryły się w dzieje rozwoju myśli i ducha ludzkiego i do których ludzkość dzisiejsza wciąż jeszcze się zwraca, zabraniali swoim wyznawcom używać pokarmów mięsnych.
Orfeusz i cała szkoła orficka, Pitagoras i wszyscy pitagorejczycy, stoicy, Ksenokrates, Empedokles, Sokrates, Platon i jego uczniowie, Apoloniusz z Tiany, Epikur i jego szkoła, Seneka, Plutarch, neoplatonicy: Plotyn, Porfiriusz i Jamblich, wizaerowie i ebionici, Klemens z Aleksandrii, Bazyli Wielki, Grzegorz z Nazjanzu, św. Jan Chryzostom, św. Hieronim, Augustyn, Franciszek z Asyżu, a wiele później Montaigne, Milton, La Fontaine, Voltaire, Byron, Shelley, Novalis, Ryszard Wagner i wielu, wielu innych – byli surowymi wegetarianami.
Jean Jacques Rousseau głosił hasło: „Powróćmy na łono natury” – a tym samym do pożywienia jarskiego, czyli roślinnego; w nowszych zaś czasach znany reformator, poeta i myśliciel Lew Tołstoj nawoływał do żywienia się roślinnego, twierdząc, że: „Ruch jarski to dążenie do poprawy obyczajów i do urzeczywistnienia królestwa bożego na ziemi”.
Mamy w tej mierze również bardzo ciekawe głosy i naszych niektórych lekarzy i higienistów oraz przyrodników i działaczy społecznych. Oto co mówi dr K. Panek w 1906 r.: „Ruch jarski okazał się korzystnym z tego względu, że zwrócił uwagę na właściwą wartość pokarmów roślinnych i stał się bodźcem do badań nad składem pożywienia. Zwłaszcza wadliwość pożywienia, zawierającego nadmierne ilości białka, uwydatnioną została”.
Dr M. Biernacki w r. 1925 pisał: „Bądź wstrzemięźliwym, jedz umiarkowanie, tak żebyś wstając od stołu, czuł, że jeszcze mógłbyś zjeść więcej. Kto sądzi, że się najadł dopiero wtenczas, kiedy się już ruszać nie może, ten karmi nie siebie, a chorobę. Nie jedz mięsa – lecz jarzyny i owoce”.
Dr filozofii Proczkówna w 1920 r. pisała: „Nadużywanie pokarmów mięsnych, przypraw korzennych, soli kuchennej nie tylko rujnuje organizm i źle oddziaływa na system nerwowy, lecz zarazem paczy nasz charakter, uspasabia bowiem do drażliwości, gniewu, pesymizmu i zmysłowości”.
I jeszcze pozwolę sobie przytoczyć jeden głos lekarza-Polaka, głos dra Drzewieckiego, w jego wysoce oryginalnym i obrazowym ujęciu:
„Pozwólcie zaprowadzić się do ogrodu. Spojrzyjcie – dokoła rosną drzewa, obciążone przepięknym, smacznym, soczystym owocem: rumiane jabłka, złociste grusze, puszyste brzoskwinie, śliwki, orzechy, porzeczki, agrest – najpiękniejsze owoce same się do ust wpraszają i do stóp ścielą… Już widzę, jak połykacie ślinę, jak wam się twarz wypogadza i uśmiecha, a oczy nabierają blasku. A teraz przyjrzyjcie się innemu obrazowi: wstrętna, niezdrowa woń napełnia powietrze, woń krwi, ryk i jęk konających zwierząt rozdziera wam uszy; tam krowy spoglądają łzami zalanymi oczami na swoich morderców i ryk przeraźliwy wydają; raz, w czasie zarzynania wieprzy, strumienie krwi bryzgnęły obficie na jedną krowę, która z tego powodu oszalała, zerwała z rogów sznur i wybiegła na ulicę, walkę staczając z goniącymi ją. Tłum przechodniów przyłączył się do pogoni. Po wielu bezowocnych próbach okiełznania rozjuszonego zwierzęcia, udało się ją w końcu chwycić za rogi i powalić na ziemię, przy czym nieszczęsne stworzenie zraniło się, uderzając głową o żelazną pompę. Dopiero koło późnego wieczora wezwani specjaliści zabrali oszalałe z obłędnej trwogi zwierzę do rzeźni, gdzie ją zarżnięto… W mięsie tej krowy, jak i w mięsie wielu innych zwierząt rzeźnych, wskutek wzruszenia i wyczerpania zarówno fizycznego, jak i nerwowego, oraz z powodu nienormalnych warunków panujących w rzeźni, wytwarzają się różnego rodzaju toksyny, jak i też mocznik, pochodzący z rozkładu ciał białkowych. Spożywanie zatem tego rodzaju mięsa jest wysoce szkodliwe i zasługuje ze wszech miar na potępienie”.Przypisy
1 Siergiej Woronow, znany też jako Serge Voronoff – bo tak ów chirurg kazał się nazywać po wyjeździe z Rosji do Francji, zasłynął w latach dwudziestych XX wieku jako twórca metody przedłużania młodości mężczyzn polegającej na przeszczepianiu tkanki jąder małpy do jąder mężczyzny. Obmyślona przez niego terapia cieszyła się szczególną popularnością wśród elit Francji, Anglii, Szwajcarii i Związku Radzieckiego. Do końca lat czterdziestych uśmiercono dla jej potrzeb co najmniej kilkadziesiąt tysięcy goryli, pawianów i szympansów (przypis redakcji).
2 Edwin Blos, _Die Krisis in der Medizin_, Karlsruhe 1930; Oswald Bumke, _Eine Krisis der Medizin_, München 1929.