- W empik go
Czyściciel 2: Skok - ebook
Czyściciel 2: Skok - ebook
Roland Benito, oficer śledczy Policyjnego Organu Odwoławczego, i jego współpracownik zostali wysłani do miejscowości Horsens celem przesłuchania dwóch funkcjonariuszy policji w sprawie interwencyjnej. Otóż pewien strażnik więzienny wyskoczył z okna z czwartego piętra dokładnie wtedy, gdy tych dwóch funkcjonariuszy pojawiło się u niego w związku z otrzymanym zgłoszeniem dotyczącym głośnej muzyki dobiegającej z jego mieszkania. Początkowo nic nie wskazuje na to, by w całej tej sytuacji było cokolwiek podejrzanego. Jednak gdy okazuje się, że strażnik ten był ojcem szkolnej koleżanki wnuczki Rolanda, do śledczego docierają pogłoski, że w więzieniu, gdzie pracował samobójca, niedawno zmarł więzień, a po jego śmierci strażnik zgłaszał, że ktoś mu grozi i go prześladuje. Może więc wcale nie było to samobójstwo?
Sprawą dotyczącą wyżej wspomnianych zgonów interesuje się także Anne Larsen, dziennikarka ze stacji telewizyjnej TV2 Wschodnia Jutlandia. Robiąc rozeznanie w tym zakresie, natrafia na ślad innego przypadku śmiertelnego. Chodzi o obrończynię, która zginęła w wypadku samochodowym. Dziennikarka odkrywa, że wszystkie te zgony wiążą się w jakiś sposób z osobą więźnia, Patricka Aspa. Został on skazany na dożywocie za zamordowanie swojego kilkumiesięcznego dziecka i osadzony w więzieniu, gdzie pracował ów strażnik.
CZYŚCICIEL to seria kryminałów, na którą składa się sześć części.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-261-4605-9 |
Rozmiar pliku: | 244 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
‒ Wydaje się, że to jedno z najłatwiejszych nagłych wezwań, jakie miałem. Z tego, co zaobserwowałem, nie ma śladów nieczystej gry. Nie wygląda, żeby tych dwóch policjantów odegrało w zdarzeniu jakąkolwiek rolę – powiedział Mark, przełamując ciszę, jaka panowała między nimi, odkąd opuścili budynek, w którym strażnik więzienny Julius Habekost popełnił samobójstwo, wyskakując z okna na czwartym piętrze.
‒ Powinniśmy wytknąć im fakt, że George Marsh pozwolił, żeby Leif Skovby sam wszedł do mieszkania, a on zajął się w tym czasie rozmową z sąsiadką na korytarzu – tą starszą panią, która zadzwoniła ze skargą na hałas.
Mark uśmiechnął się ostrożnie.
‒ Nie było zbyt łatwo uwolnić się od rozmowy z nią, kiedy już zaczęła mówić. Sami się o tym przekonaliśmy.
Roland też się uśmiechnął. Niezła z niej była aparatka, prawie 80-letnia wdowa, Astra Bernt. Wyglądała, jakby uciekła wprost z klasycznego, duńskiego serialu telewizyjnego, Matador, choć nie mógł zdecydować, którą ze starszych bohaterek najbardziej przypominała. Może tak mu się kojarzyła, bo jej mieszkanie urządzone było bardzo podobnie do tych w serialu: miała taką samą kolorową tapetę i ciężkie zasłony, które były w modzie w latach 30., a w tych właśnie latach osadzony był serial.
Kilka razy powtórzyła, że nie należy do wrażliwych osób, i zazwyczaj większy hałas nie powoduje, że od razu dzwoni na policję, ale tym razem brzmiało to tak, jakby działo się coś złego. Coś spadło na ziemię i rozbiło się, ale nikt nie otworzył, kiedy zapukała do drzwi Juliusa Habekosta. Nie słyszała, aby ktoś wchodził lub wychodził. Tych dwóch policjantów powiedziało, że jej sąsiad wyskoczył z okna i zginął na miejscu. Była najlepszym świadkiem, jakiego mieli, bo ani na chwilę nie spuszczała ich z oczu. Poza chwilą, kiedy Leif Skovby wyważył drzwi kopnięciem, czym umożliwił sobie wejścia do środka.
‒ Zastanawiam się, czy kłamała o tym hałasie. Nie było tam nic przewróconego ani rozbitego. Nie wyglądało jak chaos, który opisywała. Obaj funkcjonariusze potwierdzili, że całe mieszkanie było czyste i schludne – powiedział Mark, pocierając oko.
Roland także czuł już piasek pod powiekami.
‒ Mnie też to zastanawia. Może ten hałas dobiegał z innego mieszkania. Sama powiedziała, że słuch ma już nie ten co kiedyś.
‒ Jeśli tak, byłby to naprawdę dziwny zbieg okoliczności. Musimy poczekać na wyniki autopsji Habekosta. Jeśli z kimś walczył, koroner coś znajdzie – obiecał Mark.
Roland zaparkował samochód. Jeździli jednym ze służbowych pojazdów NPJS. Miał tygodniową zmianę, co oznaczało, że musiał wrócić tym samochodem do domu, aby w razie nagłej potrzeby móc odpowiedzieć na zgłoszenie.
‒ Może i tak, ale co z obrażeniami po upadku z 20 metrów na beton? Jego twarz była całkowicie strzaskana.
‒ Prawda, ale jeśli doszło do bójki i jeśli próbował się bronić, to może mieć śladowe ilości DNA pod paznokciami. Albo jakieś inne ślady.
Mark otworzył drzwi i wysiadł. Pochylił się, aby spojrzeć na Rolanda, który wciąż siedział w samochodzie.
‒ Przynajmniej jutro jest sobota, można trochę dłużej pospać. Jedź ostrożnie, miłej zmiany, Roland.
‒ Tobie też. Miejmy nadzieję, że to będzie spokojny weekend.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.