- W empik go
Czyściec istnieje naprawdę!. Bóg uchyla rąbka tajemnicy wybranym - ebook
Czyściec istnieje naprawdę!. Bóg uchyla rąbka tajemnicy wybranym - ebook
Autor, znany religijny dziennikarz śledczy, tym razem niezwykle wnikliwie analizuje wszelkie dostępne nam informacje na temat czyśćca. Szuka odpowiedzi na najtrudniejsze pytania:
Czy czyściec w ogóle istnieje? Jeśli tak, to jak wygląda? Jakie jest położenie tych, którzy w nim się znajdują? Co myślą, co czują, czy cierpią?
Dochodzenie jest tym bardziej frapujące, że poglądy i nauczanie Kościoła konfrontuje z relacjami osób, którym Bóg uchylił rąbka tajemnicy, objawiając, czym jest czyściec.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7569-399-7 |
Rozmiar pliku: | 673 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Chodziliście kiedyś po cmentarzu wieczorową porą, kiedy zapada zmrok, a w zasięgu oka nie ma żywego ducha? Ja tak i to nawet dosyć często. Szczególnie dobrze pamiętam swoje dziecięce wyprawy, kiedy na każdy szmer i trzask ciarki po plecach przechodziły. Niby wiedziałem, że zmarli raczej z grobów nie wstają, no ale właśnie zawsze pozostawało to „raczej”. Bo w czasach, gdy w telewizji były tylko dwa programy i sąsiadki prawie co wieczór zbierały się na pogaduchy, nasłuchał się człowiek o pokutujących duszach czyśćcowych i o zmarłych pochowanych za życia; o tym, że przy czyimś grobie ktoś słyszał jakieś stuki-puki; o rodzinach, które przynosiły jedzenie na groby swoich bliskich. Od tej pory niemal każda wizyta na cmentarzu wywoływała dreszcz emocji, a jeśli już coś mi się tam gdzieś zamajaczyło, dobiegły do mnie jakieś dziwne, niewytłumaczalne odgłosy, nie byłem wcale skłonny uważać ich za... tanie efekty specjalne.
Ciągnęło zresztą człowieka do takich historii. Bał się, ale wciąż pragnął ich słuchać. Pamiętam, jakim wielkim odkryciem były dla mnie pełne duchów i duszków irlandzkie baśnie, z których wiele rozgrywało się na cmentarzu lub w jego pobliżu. Bardzo je polubiłem. Na swój magiczno-dziecinny sposób objawiały mi drugi świat – rzeczywistość, której ten świat i to życie były zaledwie namiastką.
Prawie dwieście lat wcześniej wieczorową, a nawet nocną porą wybrała się na cmentarz bł. Anna Katarzyna Emmerich – niemiecka wizjonerka, stygmatyczka i mistyczka. Dzięki nadzwyczajnym Bożym darom widziała ona rzeczy, których prawie nikt z ludzi nie był w stanie zobaczyć. Przenosząc się w czasie i przestrzeni, stała się niezwykłym świadkiem życia, męki i śmierci Pana Jezusa. Wielu zapewne zna i czytało te relacje. Katarzyna Emmerich widziała jednak nie tylko to. Oto bowiem opis tego, co przydarzało się jej na cmentarzach. To naprawdę niesamowite:
„Czułam oddziaływanie, a nawet widziałam najrozmaitsze stany szczątków ciał w grobach i na kościelnych cmentarzach. W pobliżu niektórych odczuwałam obecność światła, przeobfitego błogosławieństwa i daru zbawienia. W odniesieniu do innych czułam różnego rodzaju ubóstwo, niedostatek i błaganie o pomoc w postaci modlitwy, postu i jałmużny. Przy niektórych grobach ogarniał mnie strach i przerażenie. Gdy w nocy chodziłam modlić się na cmentarzu kościelnym, wtedy w pobliżu takich grobów miałam wrażenie ciemności głębszej niż sama noc. Była ona czarniejsza niż czerń – tak, jak kiedy zrobi się dziurę w czarnym materiale, przez co wydaje się on jeszcze czarniejszy. Niekiedy widziałam wydobywający się z takich grobów jakby czarny dym, na widok którego wzdrygałam się. Kiedy pragnienie niesienia pomocy popychało mnie do wejścia w tę ciemność, to zdarzało się, że czułam, iż ofiarowana pomoc została odrzucona, zmuszając mnie do wycofania się. Żywa pewność najświętszej sprawiedliwości Boga była dla mnie wtedy jakby aniołem, który wyprowadzał mnie z okropności takiego grobu. Przy innych widziałam jaśniejsze lub ciemniejsze słupy cienia, gdzie indziej znowu były to słupy światła, z których wychodziły jaśniejsze lub słabsze promienie.
Przy niektórych grobach nie widziałam jednak niczego i to mnie najbardziej zasmucało. Otrzymałam wewnętrzne przekonanie, że te jaśniejsze lub ciemniejsze promienie oznaczały informację płynącą od dusz czyśćcowych dotyczącą stopnia ich potrzeb. Te zaś, które nie mogą dać żadnego znaku, znajdują się w najdalszych rejonach czyśćca, nikt o nich nie pamięta, nie mogą w żaden sposób na nas oddziaływać i mają najsłabszy kontakt z Ciałem Kościoła. Gdy spoczywałam na takich grobach, cała zatopiona w modlitwie, często słyszałam dochodzące z głębi, stłumione, z trudem wydobywające się głosy: «Pomóż nam stąd wyjść!». I czułam wtedy w sobie trwogę człowieka całkowicie bezsilnego. Za tych opuszczonych i zaniedbanych modliłam się z jeszcze większą gorliwością i wytrwałością niż za wszystkie pozostałe dusze. Wtedy też częściej nad takimi pustymi, głuchymi grobami widziałam rosnące stopniowo szare słupy cienia, które dzięki dalszej modlitewnej pomocy stawały się coraz jaśniejsze”¹.
Szare i jasne słupy cienia, czarny dym od dusz odrzucających wszelką pomoc. Szalenie mnie to zaintrygowało. Co to miało znaczyć? Annę Katarzynę Emmerich też to zastanawiało, też próbowała znaleźć odpowiedź na to pytanie. „Wyjaśniono mi – wyznała – że groby, na których widzę jaśniejsze lub ciemniejsze cienie, należą do zmarłych, których dusze nie pozostają w całkowitym zapomnieniu i przez swe oczyszczające cierpienie lub dzięki pomocy i modlitwie żyjących przyjaciół znajdują się w mniej lub bardziej bliskiej relacji z Kościołem wojującym na ziemi. Otrzymały łaskę dawania o sobie znaku Kościołowi, znajdują się w trakcie procesu wzrastania w świetle i błogosławieństwie. Proszą nas, ponieważ same nie mogą sobie pomóc, a to, co my dla nich czynimy, ofiarują za nas Panu naszemu, Jezusowi. Wydają mi się zawsze biednymi więźniami, którzy wołaniem, błaganiem, ręką wyciągniętą zza krat więzienia mogą jeszcze budzić nasze współczucie. Kiedy w ten sposób patrzyłam na kościelny cmentarz, a postaci te ukazywały się mej duszy w różnym stopniu światła i ciemności, całość robiła wrażenie ogrodu, którego poszczególne części są w różnym stopniu pielęgnowane, a niektóre pozostają w całkowitym zaniedbaniu. Gdy modliłam się za nie i pracowałam w tym ogrodzie oraz zachęcałam do tego innych, wtedy działo się to samo, co ma miejsce wówczas, gdy spulchniamy i nawozimy ziemię, a na ogród spada rosa i krople deszczu – rośliny podnoszą się, a zupełnie niewidoczne do tej pory nasiona zaczynają kiełkować. Ach, gdyby wszyscy ludzie tak to rozumieli, wtedy z całą pewnością pracowaliby w tym ogrodzie o wiele gorliwej ode mnie”².
Czytając tak niezwykłe świadectwo, nieodparcie nasuwa się nam całe mnóstwo pytań. Co tak naprawdę dzieje się z duszami po śmierci? Co dzieje się z duszami cierpiącymi w czyśćcu? Czy czyściec w ogóle istnieje? Jak wygląda to miejsce? A może to nie miejsce, tylko specyficzny stan, w jakim znajdą się dusze? Sprawy te osnuwa gęsta mgła tajemnicy. Bo czyż można opisać coś, czego „ani oko nie wiedziało, ani ucho nie słyszało”?
Fulla Horak, niezwykła polska mistyczka, której objawiali się święci, przekazując jej różne wiadomości „z tamtego świata” i dzielący się z nią swą wiedzą o życiu po śmierci, dowiedziała się od nich, że „wszystko, co się dzieje w świecie Ducha, dzieje się jakoś inaczej, szerzej, pełniej, nieuchwytnie i dlatego – takim, jakim jest – nie może się w ludzkim umyśle pomieścić”³.
Ja jednak spróbuję to opisać. Opisy te z natury rzeczy będą jedynie mniej lub bardziej udanymi próbami dotknięcia niewysłowionej i niewyobrażalnej rzeczywistości. „Tak, jak nie można opisać uczucia, woni czy koloru, tak nie podobna opowiedzieć człowiekowi stanów wyzwolonej z materii duszy inaczej, jak przez pewne podobieństwa zaczerpnięte z podpadających mu pod zmysły wyobrażeń”⁴ – pisała Fulla Horak. I wypada mi tylko za nią powtórzyć, że „to, co wiem i powiem o stanach duszy i o życiu przyszłym, jest niejako przetransponowaniem wszystkiego, co niepojęte, na nieporadną ciasnotę naszych wyobrażeń i słów”⁵.
Bł. A.K. Emmerich, Sekrety dusz czyśćcowych, Wydawnictwo AA, Kraków 2011, str. 38-40.
Tamże, str. 40-41.
F. Horak, O życiu pozagrobowym. Świętych obcowanie, Maria Vincit, Wrocław 2008, str. 7.
Tamże.
Tamże.ROZDZIAŁ 1 Ostatni oddech, czyli... co się z nami po śmierci dziać będzie
Złapiemy oddech… a następnego nie zdołamy już zaczerpnąć. Serce przestanie nam bić. Do naszego mózgu nie dopłynie krew, a wraz z nią życiodajny tlen. Poczujemy dreszcz grozy i... umrzemy. Co się wtedy z nami stanie?
Nieco światła rzucają na tę kwestię wyznania ludzi, którzy znajdowali się w stanie śmierci klinicznej. Dowiadujemy się z nich, że w chwili śmierci nasza dusza uniesie się ponad ciało, które z wysokości będziemy mogli jeszcze przez kilka chwil obserwować, a potem powędrujemy mrocznym tunelem w stronę białego, bardzo przyjaznego światła. Po opuszczeniu ciała zobaczymy jak na dłoni całe swoje życie i spotkamy się z „istotą światła” i z umarłymi krewnymi. Co więcej, w niematerialnej przestrzeni nasza dusza nadal odczuwać będzie swoje jestestwo, swoje „ja”.
To najczęstsze z opisów. I to czeka pewnie większość z nas. Zdarzają się jednak relacje bardziej przerażające, przedstawiające zdecydowanie mniej przyjazną rzeczywistość.
Wyznania osób, które przeżyły śmierć kliniczną uchylają nam rąbka tajemnicy, jak to jest na tamtym świecie, ale nadal są to jednak wyznania osób żyjących. Nie opowiedzą nam oni, co dzieje się dalej z tymi, którzy naprawdę już umarli.
Dla nas, chrześcijan, jedno jest pewne. Śmierć nie jest kresem naszego istnienia. Zmarli w Chrystusie żyją i zawsze już żyć będą. Dusza ludzka jest nieśmiertelna i po naszej śmierci nadal istnieje obdarzona świadomością i wolą. Nasze życie ulega zmianie, ale nie zniszczeniu. Z chwilą śmierci zmienia się tylko jego forma. Zmarły staje przed nową i właściwą rzeczywistością, przed ogromem i potęgą, której nasz świat jest jedynie nikłym cieniem. „Od pierwszej chwili rozstania się z ciałem ma dusza druzgocące lub radosne zrozumienie ogromu i potęgi świata, do którego weszła, w przeciwstawieniu do nędzy i małości wszystkiego, co zostawiła za sobą. Doznaje też nagłego olśnienia. Oto to, co dotąd ludzkim umysłem uważała za realne, za istniejące – nie istnieje właśnie wcale. Zaś to wszystko, co przeważnie nazywała nierzeczywistym, nierealnym i wymyślonym jest jedyną, nieodmienną, wiekuistą prawdą!”⁶ – opowiadała Fulla Horak.
Pewnym i bardzo pocieszającym faktem jest także to, że – jak wyznała jedna z czyśćcowych dusz – „jeżeli kochasz Jezusa, śmierć jest piękna”. Człowiek miłujący Chrystusa nie powinien się zatem jej obawiać.
A co z innymi ludźmi? Co stanie się z tymi, którzy Go nie miłowali, nie oddawali czci swemu Stwórcy i Panu; z tymi, którzy nie uznawali tego, co nadprzyrodzone, zamykając się w kręgu tego, co dostępne było ich zmysłom i namacalne?
„Człowiek żyjący tylko tym, co jest dostępne jego zmysłom – jest jak embrion, zamknięty w ciemnej i ciasnej przestrzeni, w której zamrze – niedorozwinięty. I dopiero po śmierci przekona się, że jedyną Prawdą był ten nieskończony świat Ducha, który dał sobie zasłonić ciasnotą i mrokiem ograniczonej przestrzeni świata zmysłowego”⁷ – przekonywała Fulla Horak. Wszystko wskazuje jednak na to, że nawet taki „embrion” nie zostanie potępiony, że nawet on może liczyć na zbawienie.
W zdecydowanie odmiennej sytuacji znajdą się ci, którzy odrzucili Boga i sami chcieli być dla siebie bogami. Bóg uszanuje ich wolność, wolną wolę, choć z pewnością lepiej byłoby dla nich, gdyby tego nie uczynił. Świadome odrzucenie Boga jest bowiem równoznaczne z potępieniem, ze znalezieniem się w piekle, w miejscu wiecznych cierpień.
„Niebo Chrystusa opiera się na wolności pozwalającej potępionym chcieć własnego potępienia. Specyfiką chrześcijaństwa jest przekonanie o wielkości człowieka i o powadze ludzkiego życia: są w tym życiu sprawy nieodwołalne i istnieje nieodwołalne zniszczenie. Taka jest rzeczywistość i chrześcijanin musi żyć świadomy tej rzeczywistości”⁸.
Chwila śmierci będzie momentem, w którym przyjdzie nam zdać sprawę z całego swojego życia. To właśnie wtedy będziemy musieli odpowiedzieć na najbardziej fundamentalne pytania: Jak żyłeś człowiecze? Czy wielbiłeś swego Stwórcę i Pana, czy też żyłeś tak, jakby Go nie było? Czy rozpoznałeś ścieżkę, po której On chciał, żebyś podążał? Czy rozwijałeś dane ci przez Niego talenty, czy też zakopałeś je głęboko w ziemi aż zbutwiały i sczezły? Czy kochałeś bliźnich, których On stawiał na twojej drodze? A może kochałeś tylko samego siebie? Nie łudź się, że nikt nigdy o to nie zapyta, że nikogo to nie interesuje. Jesteś Bożym stworzeniem. Nikt i nic tego nie zmieni. I niespokojna będzie twoja dusza dopóki nie spocznie w Panu.
Możesz zabić w sobie pragnienie Boga, możesz je w sobie stłumić, niemniej w głębi twojej duszy, w jej najtajniejszych zakamarkach wciąż tkwi pragnienie złączenia się ze swoim Stwórcą i Panem – z Kimś, kto obdarzył cię pełnią miłości. W chwili, kiedy twoja dusza będzie się rozłączać z twoim ciałem, pragnienie to – choćby nie wiem, jak bardzo stłumione – z pewnością odżyje z nową siłą. Co cię wtedy czeka? Odłączenie od Boga, czyli piekło? Spoczynek w Panu, możliwość oglądania Jego wspaniałości i rozkoszowania się Jego miłością, czyli niebo? A może coś, co nie jest ani tym, ani tym – może czeka cię czyściec?
„Los człowieka rozstrzyga się nieodwołalnie z chwilą śmierci, niemniej los ten niekoniecznie musi się dopełnić już w tym momencie śmierci. Zasadnicza decyzja życia ludzkiego może być przesłonięta decyzjami o charakterze drugoplanowym, trzeba ją więc niejako z tych decyzji oczyścić i wyzwolić. Ten «stan pośredni» oczyszczenia i wyzwolenia nazywa się w tradycji Zachodu «czyśćcem»”⁹.
Tamże, str. 9.
Tamże, str. 43.
J. Ratzinger, Śmierć i życie wieczne, IW PAX, Warszawa 1986, str. 237.
Tamże, str. 239.