Dajmy sobie jedną noc - ebook
Dajmy sobie jedną noc - ebook
Kingston Kinnear stawia córkom ultimatum: albo wyjdą za wybranych przez niego mężczyzn, albo stracą swoje miejsce w firmie. Najstarsza z córek, Georgia, całe życie stara się zadowolić ojca. Dopiero jego żądanie otwiera jej oczy, pozwala zmienić priorytety. Uważa, że wybrany przez ojca biznesmen jest zimny i wyrachowany, za to Jay, jej rywal w firmie ojca, jest ciepły i seksowny. Stawia wszystko na jedną kartę i postanawia spędzić z nim noc. A może nawet dwie...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-5559-2 |
Rozmiar pliku: | 645 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Georgia Kinnear ledwie hamowała podniecenie.
Jej ojciec siedział u szczytu długiego owalnego stołu, który dominował w sali posiedzeń Kingdom International. Pozycja ta pozwalała mu widzieć wszystkich obecnych na cotygodniowym spotkaniu.
Norman Newman i Jimmy Browne byli potakiwaczami jej ojca przez prawie trzy dekady – dłużej niż żyła Georgia. Obaj piastowali stanowiska dyrektorów, ale plotka głosiła, że postanowili przejść na emeryturę i nie zostaną ponownie wybrani podczas dorocznego zebrania ogólnego, które miało się odbyć później tego dnia. Ojciec słowem nie pisnął na ten temat. Odkrywanie kart nie było w jego stylu.
Jeśli pogłoski, które krążyły przez cały tydzień, były prawdą, doroczne zebranie ogólne mogło zmienić życie Georgii na zawsze. Najwyższy czas.
Kingston Kinnear spojrzał na zegarek.
- Gdzie jest Jay?
Jay Black nigdy się nie spóźniał, zawsze był przygotowany, zawsze niebezpiecznie dobrze poinformowany. Konkurent, którego należy szanować. Georgia cieszyła się, że nikt nie zauważył ich nieustających potyczek słownych. To była ich prywatna wojna. A jednak mimo jej braku zaufania do Jaya nie skorzystała z szansy, by wbić mu szpilę za plecami.
- Kopiarka się zacięła, będzie za chwilę – powiedziała.
Starała się nie myśleć o tym, jak pachniał Jay – jak Central Park w słoneczny letni dzień, kiedy kucnęła obok niego, usiłując naprawić sprawiające problem urządzenie.
Ojciec sapnął, a Georgia zesztywniała, szykując się na jego wybuch.
- Cały dzień jest z nią problem. Wezwę kogoś, żeby ją sprawdził – powiedziała spokojnie Marcia Hall.
- Dziękuję. – Georgia uśmiechnęła się do asystentki ojca. Ta kobieta była święta. Wiedziała, jak uspokoić swego wybuchowego szefa. Georgia nie opanowała tej umiejętności, choć pracowała u boku ojca od chwili ukończenia szkoły.
Żeby się uspokoić, skupiła się na zdjęciach celebrytów na wyłożonych boazerią ścianach. Każdy z nich miał na sobie – albo z sobą – jakiś produkowany przez Kingdom towar. Torebkę, płaszcz, apaszkę, rękawiczki, parasolkę. I oczywiście bagaż, z którego słynęła firma. Każde zdjęcie było ozdobione legendarnym sloganem reklamowym: Mój Kingdom. Zawsze, wszędzie.
Ojciec odchrząknął, w pokoju zapadła cisza.
- Zaczniemy bez Jaya.
Przenosząc uwagę na ojca, Georgia powiedziała:
- Och nie, zaczekajmy.
Ojciec gwałtownie machnął ręką, rozsiadł się w fotelu i oparł ręce na podłokietnikach. Potem przyglądał się swojej widowni. Georgia była zdenerwowana. Lewa ręka lekko jej drżała. Żeby się czymś zająć, wygładziła żółty notes leżący przed nią na stole i wzięła do ręki pióro Montblanc, jeden z jej najcenniejszych przedmiotów.
Norman Newman, który miał porzucić stanowisko dyrektora operacji, siedział po lewej stronie Georgii, po drugiej mając jej ojca.
Dyrektor Operacji. Rozkoszowała się brzmieniem tego tytułu. Pod koniec dnia będzie należał do niej.
Razem z siostrami Robertą i Charis Georgia zasiadała już w komitecie, który odpowiadał za codzienne zarządzanie spółką. Awans do zarządu byłby znaczącym krokiem w jej karierze. Potem dołączy do supertajnego komitetu finansowego, gdzie zapadają wszystkie istotne decyzje Kingdom International.
Nie mogła spokojnie usiedzieć. Nie mogła się doczekać, aż obie z Robertą zostaną mianowane do zarządu. Aż wprowadzą w życie pomysły, o których rozmawiały przez lata. Nowe sklepy. Nowe kierunki projektowania. Nowe rynki. Pomysły, które ich ojciec – popierany przez swoich dwu potakiwaczy – odrzucał. Teraz to może się zmienić… z końcem rządów Jimmy’ego i Normana.
Georgia schowała lekko spocone dłonie pod stół i wytarła je w spódnicę.
Gdzie jest Jay? Analityk finansowy domu mody został już mianowany przez jej ojca do tajnego komitetu finansowego, co kosztowało Georgię wiele bezsennych nocy. Pora, by teraz on był świadkiem jej triumfu.
Drzwi sali posiedzeń otworzyły się. Nareszcie. Nawet ojciec odwrócił głowę. Wysoki, świetnie zbudowany i elegancki w ciemnym garniturze Jay poruszał się z gracją.
Georgia odrobinę się uspokoiła i uśmiechnęła do niego. Zamiast jednak odpowiedzieć jej jak zwykle wyzywającym uśmiechem, Jay nawet na nią nie zerknął. Głowę miał pochyloną, wzrok skupiony na trzymanych w ręce papierach.
- Jak wszyscy wiecie, nie będę już młodszy – zaczął Kingston – ale zawsze wyciskam z siebie ostatnie poty.
Wokół stołu rozległ się śmiech.
Georgia znieruchomiała. Czy ojciec zamierza ogłosić, że przechodzi w stan spoczynku? Planowała, że pewnego dnia zostanie prezesem Kingdom International, nie spodziewała się jednak, że ta szansa pojawi się tak szybko.
Za szybko. Nawet ona miała tę świadomość. Ojciec nie może jeszcze odejść na emeryturę. W pośpiechu zastanowiła się, kto mógłby zająć jego miejsce.
Jay usiadł na krześle po lewej stronie ojca. Rzuciła mu pytające spojrzenie. Jako analityk finansowy Jay miał najlepszy wgląd w proces myślowy ojca, co stale budziło jej niepokój. Jay nadal skupiał wzrok na papierach, które położył na stole. Gdzieś w tej stercie znajdowały się dokumenty, które miały odmienić jej życie. Nagle Georgia zastanowiła się, co jeszcze się tam znajduje. Jedna z niesławnych niespodzianek ojca?
Czy Roberta wie coś, o czym ona nie wie?
Spotykając się z nią wzrokiem, Roberta przewróciła zielonymi oczami podkreślonymi czarnym eyelinerem, bawiąc się różowym telefonem. Najwyraźniej uznała komentarz Kingstona za żart.
- Nie zamierzam jeszcze przejść na emeryturę. – Ojciec się uśmiechnął, a tętno Georgii zwolniło. – Narożny gabinet jest wygodniejszy niż gabinet w moim domu. Moje córki będą musiały pewnego dnia wynieść mnie stąd w pudle.
Znów rozległ się śmiech. Tym razem Georgia też się zaśmiała. Oczywiście, ojciec żartował. Nie zrezygnowałby tak łatwo.
Wróciła wzrokiem do Jaya, ale widziała tylko czubek jego głowy. Krótkie spojrzenie wokół stołu pozwoliło jej ocenić nastrój pozostałych członków komitetu zarządzającego. Odkąd pojawiły się plotki, Georgia w tajemnicy spotykała się z nimi wszystkimi po kolei, by zbliżająca się zmiana przebiegła gładko. Była zadowolona, gdyż miała wszystkich po swojej stronie. A jednak teraz wszyscy wydawali się zauroczeni przez jej ojca.
Z jednym wyjątkiem.
Jej najmłodsza siostra bazgroliła w szkicowniku, zamknięta w świecie swoich rodzących się projektów. Charis sprawiała wrażenie, jakby nie zauważyła żartów ojca. Nic dziwnego. Te spotkania były dla niej piekłem.
Georgia wiedziała, że Charis nie jest zainteresowana stanowiskiem członka zarządu ani planami ojca. Jej wystarczył papier i ołówek, wtedy była w swoim żywiole.
Georgia znów spróbowała zwrócić na siebie uwagę Jaya. Chciała, by podniósł wzrok, żeby mogła odgadnąć, co się dzieje w jego irytującym i nieprzewidywalnym umyśle.
On jednak uparcie pochylał się nad dokumentami, ciemne jak espresso włosy opadały mu na czoło. Przez jej głowę przemknęła szalona myśl. Czy ojciec wyznaczył Jaya na jej wymarzone stanowisko?
Znów ogarnęła ją niepewność. Ledwie parę minut temu wymieniała z Jayem żartobliwe uwagi obok kopiarki. Jay zażartował nawet, że postawi jej kawę, kiedy Georgia dostanie awans. Nie, nie kiedy, ale jeśli. Wstrzymała oddech. Powiedział: jeśli dostanie awans.
Czyżby próbował ją ostrzec?
Powtarzała sobie w myślach tę rozmowę. Choć żartowali, Jay wydawał się spięty. Przypisała to jego zmaganiom z opornym urządzeniem. A jeśli to poczucie winy? Powiedział też, że chce z nią o czymś porozmawiać. Musiał już wiedzieć o swoim awansie.
Patrzyła niewidzącym wzrokiem na pióro trzymane w spoconej dłoni, w głowie miała gonitwę myśli. Była idealną kandydatką na stanowisko Normana. Wiedziała to, ojciec też to wiedział. Udowodniła, że nadaje się do tej pracy. Pióro wyśliznęło się z jej palców. To niemożliwe, by ojciec postanowił dać to stanowisko Jayowi.
Niemożliwe?
Im szybciej czytał, tym bardziej litery traciły ostrość. Pokręcił głową, usiłując znaleźć sens w zawiłym żargonie prawniczym. Co za dupek przygotował te bzdury?
Wsunął palce we włosy, by odsunąć je z czoła. Musi iść do fryzjera. Nie miał na to czasu. Ostatnie dwa tygodnie minęły nie wiadomo kiedy. Starał się opróżnić biurko z papierów, które wciąż się mnożyły. Nadal nie dotarł do sedna plotek na temat firmy Kingdom na Wall Street.
Zdusił jęk, druk nabrał znów ostrości. Kingston Kinnear stracił rozum. Nie mógł wybrać sobie na to gorszego momentu. Za trzy dni Jay wybierał się na urlop, pierwszy raz od lat zamierzał odwiedzić rodzinę. Przysiągł sobie, że przed wyjazdem wyjaśni sprawy z Georgią. Gdyby nie był takim tchórzem, zrobiłby to dawno.
Dziś było już za późno.
Zatrudnienie przez Kingstona firmy prawniczej, by zajęła się „specjalnym projektem”, wydawało się bezpieczne. Gdyby Jay nie był tak skupiony na naprawianiu wszystkich ostatnich kryzysów przed wyjazdem na urlop, mógłby nabrać podejrzenia, że dzieje się coś tajemnego. I może wyperswadowałby Kingstonowi to szaleństwo.
Teraz na to też było za późno.
Ułożył papiery, złączył na nich dłonie, jakby w ten sposób mógł powstrzymać chaos. Potem podniósł wzrok i jego oczy spotkały się z oczami błękitnymi jak niebo w Kolorado, których starał się unikać.
Georgia uśmiechnęła się do niego. Pytająco uniosła brwi.
Jay przeniósł wzrok na Kingstona, który oparł dłonie na podłokietnikach fotela i powoli wstał. Tutaj to był jedyny fotel z podłokietnikami, przypominał tron. Nie ulegało wątpliwości, że o to właśnie chodziło Kingstonowi. Gestem showmana poprawił klapy ręcznie szytej marynarki.
W sali zapadła taka cisza, że Jay słyszał szum najnowocześniejszej klimatyzacji. Wreszcie Kingston się odezwał:
- Choć publiczni akcjonariusze posiadają czterdzieści dziewięć procent akcji Kingdom, zawsze miałem ten komfort, że dysponowałem większością udziałów. Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad przyszłością firmy.
Georgia usiadła prosto. Jay wiedział, że spodziewała się nominacji do zarządu. Zacisnął dłonie w pięści.
Nawet Charis przerwała szkicowanie i z napięciem wpatrywała się w ojca. Jay po raz pierwszy zastanowił się, czy Kingston nie zaczął już po cichu sprzedawać swych udziałów – to by wyjaśniało ostatnie nieoczekiwane ruchy na giełdzie. Stary drań cały czas wodził ich za nos.
A może najmłodsza córka Kinneara znała plany ojca? W końcu Charis była jego oczkiem w głowie. Jay wciąż nie rozgryzł, co Kingston planował dla najmłodszej latorośli. Jak dotąd w dokumentach, które przeczytał, nie znalazł nic, co dotyczyłoby jej losu. Nie wątpił jednak, że Kingston zaplanował życie najmłodszej córki. Podejrzewał, że tym razem nawet Charis nie ma o niczym pojęcia.
Napięcie w sali stało się wręcz namacalne. Georgia właśnie w tym momencie zabrała głos.
- Roberta, Charis i ja od zawsze jesteśmy głęboko zaangażowane we wszystkie działania firmy. Wiele zainwestowałyśmy w przyszłość Kingdom.
Co za niedopowiedzenie! Kingston oczekiwał od córek, że będą żyły firmą. Georgia bardziej niż jej siostry tak właśnie funkcjonowała. Czasami jej oddanie firmie doprowadzało Jaya do rozpaczy.
To Charis głośno powiedziała to, co myśleli pozostali.
- Byłoby oczywiste, tato, gdybyś podzielił swoje pięćdziesiąt jeden procent po równo między nas trzy.
- Tak, to byłoby oczywiste rozwiązanie – rzekła przeciągle Roberta.
Jay szykował się na nadchodzącą burzę.
W końcu Kingston przerwał ciszę.
- Gdyby każda z was otrzymała siedemnaście procent, firma stałaby się wyjątkowo podatna na wrogie przejęcie.
Więc Kingston słyszał te same plotki, które dotarły do Jaya, i słowem o tym nie napomknął. Pierwsze pojawiły się przed dwoma miesiącami, ale śledztwo Jaya niczego nie wykazało. Rynek się uspokoił. W minionym tygodniu ceny akcji znów zaczęły się wahać. A dzień wcześniej były wyjątkowo nieobliczalne.
- Nie dojdzie do tego, jeśli będziemy trzymać się razem, nadal posiadałybyśmy pakiet kontrolny. – Georgia ściskała pióro niczym linę ratunkową.
Jay przekonał się, że on sam też zaciska pięści.
- Kiedy wy trzymałyście się razem? – spytał uszczypliwie ojciec.
Charis rzuciła ołówek na blat.
- Tato…
- Więc co zamierzasz? – spytała wyzywająco Roberta. – Dasz wszystko Charis?
- Mam trzy córki, o wszystkie muszę zadbać – odrzekł Kingston z bezczelną świętoszkowatością. Jay wiedział, że ten stary przebiegły dziwak nigdy nie zrobił niczego, co nie służyłoby najlepiej firmie oraz jemu. – Ale naturalnie wynagrodzę moją najbardziej lojalną córkę.
- Nie chciałeś przypadkiem powiedzieć „ulubioną”? - spytała znów Roberta.
Złote pióro Georgii wypadło z jej palców ze stukotem.
- Moja lojalność wobec ciebie nie ulega wątpliwości – powiedziała. Błysk urazy w jej oczach sprawił, że Jay zamarł. – Pracuję osiemdziesiąt godzin tygodniowo, nie mam życia poza tymi murami. Od ponad dwóch lat nie miałam wakacji.
- To twój wybór – stwierdził cynicznie Kingston.
Georgia otworzyła usta, lecz ugryzła się w język.
- Charis, jesteś dzisiaj wyjątkowo milcząca. Co masz do powiedzenia, kochanie? – Kiedy Kingston spojrzał na najmłodszą córkę, jego oczy złagodniały.
- Nic. – Charis popatrzyła na ojca ponad stołem.
- Nic? Już niedługo okażesz więcej entuzjazmu.
Jay poczuł, że włoski na karku stanęły mu dęba. Kingston niespiesznie przyglądał się córkom.
-Ta, która pierwsza udowodni mi swoją lojalność – ogłosił – otrzyma dwadzieścia sześć procent akcji Kingdom, ponad połowę moich udziałów. To da jej prawdziwą władzę. Dwie pozostałe podzielą się resztą.
Wokół stołu rozległy się pomruki. Siostry siedziały jak skamieniałe. Jay nie był w stanie spojrzeć w pełne bólu oczy Georgii, a wiedział, że to dopiero początek.
Kingston nie powinien bawić się z córkami w kotka i myszkę. Jay siłą woli rozprostował palce i wygładził stos papierów, który krył niewypowiedziany chaos.
- Zanim zapytacie, wasz ojciec wymyślił, jak każda z was ma udowodnić swoją lojalność – odezwał się Jay, nie dopuszczając do głosu złości. – Ma pewien plan.