Daleko od Rzymu, blisko Boga - ebook
Niniejszy zbiór świadectw 61 byłych księży rzymskokatolickich to poruszająca relacja o poszukiwaniu pokoju z Bogiem i sensu życia. Większość z nich wybrała kapłaństwo w pragnieniu służby Bogu. A mimo to prawdziwy Bóg objawiony światu w swoim Synu Jezusie Chrystusie, jedynej Drodze, Prawdzie i jedynym Życiu był daleko od ich serc. Okazywało się później, że w poświęceniach, sakramentach, rytuałach nie ma życia. Odnajdowali je w Jezusie Chrystusie, którego Ewangelia jest mocą Bożą ku zbawieniu.
| Kategoria: | Nauki społeczne |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8414-594-4 |
| Rozmiar pliku: | 4,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Człowiek, który uwierzył Biblii, posiada w sobie życie Jezusa Chrystusa, a zbawienie świętego Boga postrzega jako dzieło tylko łaski, tylko przez wiarę, tylko w Chrystusie, oparte na autorytecie tylko Biblii, za które tylko samemu Bogu należy się cześć i chwała. Prawdy te jasno ukazuje Pismo Święte:
TYLKO BIBLIA
_A on odpowiadając rzekł: Napisano: Nie samym chlebem człowiek żyć będzie, ale każdym słowem, pochodzącym przez usta Boże._ (Mt 4,4). _Poświęćże je w prawdzie twojej. Słowo twoje jest prawdą._ (J 17,17).
ZBAWIENIE TYLKO ŁASKĄ
_Albowiem łaską jesteście zbawieni przez wiarę. I to nie jest z was, dar to Boży jest: nie z uczynków, aby się kto nie chlubił._ (Ef 2,8—9)
_A ponieważ z łaski, tedy już nie z uczynków, inaczej łaska już by nie była łaską…_ (Rz 11,6) _W którym mamy odkupienie przez krew jego, to jest odpuszczenie grzechów, według bogactwa łaski jego._ (Ef 1,7)
TYLKO PRZEZ WIARĘ
_A oni rzekli: wierz w Pana Jezusa Chrystusa a będziesz zbawiony ty i dom twój._ (Dz 16,31) _Usprawiedliwieni tedy z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa._ (Rz 5,1; BW )
TYLKO W CHRYSTUSIE
_Albowiem jeden jest Bóg, jeden także pośrednik między Bogiem i ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus._ (1Tm 2,5) _I nie masz w żadnym innym zbawienia, albowiem nie masz żadnego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni._ (Dz 4,12)
TYLKO BOGU NALEŻY SIĘ CHWAŁA
_…ku chwale majestatu swej łaski, w której przyjął nas w Umiłowanym._ (Ef 1,6; KJV) A więc: czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą. (1Kor 10,31)
Jako redaktorzy tej książki, staraliśmy się wybrać świadectwa, które odzwierciedlają te biblijne prawdy, a czyniliśmy tak w duszpasterskim pragnieniu zbawiania dusz. Owocem naszej pracy nie jest „teologiczny podręcznik biblijny”. Redakcja i osoby wspomagające wydanie książki niekoniecznie zgadzają się z każdym zaprezentowanym w niej poglądem; zgodnie jednak sławimy Pana za jedność wiary, jaka wśród nas istnieje. Także i dziś, podobnie jak w czasach Reformacji, Słowo Boże kieruje do nas jasny apel: tylko Biblia, tylko łaska, tylko wiara i tylko Chrystus — chwała zaś należy się tylko samemu Bogu!Przedmowa
Lektura tej książki była dla mnie doznaniem wielce radosnym, lecz i smutnym zarazem. Radość budziło obecne w każdym rozdziale przypomnienie, czym jest prawdziwe chrześcijaństwo. W „Pierwszym Liście do Koryntian“ 15,3–4 apostoł Paweł ukazuje śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa jako fundamenty wiary. Chrześcijaninem jest zatem ten, kto rozumie sens śmierci, jaką poniósł w jego miejsce Chrystus, i kto zarazem poznał Chrystusa jako żyjącego Zbawcę. Królestwo Boże nie jest stanem, do którego przechodzi się po śmierci, ale — jak uczy sam Chrystus w trzecim rozdziale „Ewangelii Jana” — wchodzimy do niego w chwili, gdy rodzimy się na nowo i po raz pierwszy zaczynamy „widzieć“ sprawy duchowe. Książka zawiera świadectwa wielu ludzi, w przeważającej mierze nieznających się nawzajem, żyjących z dala od siebie, którzy dzięki łasce Bożej poznali żywego Chrystusa. Mówią o tym nie w celu pozyskania zwolenników, czy to swojej osoby, czy jakiejś organizacji, czy też konkretnego kościoła. Pragną, aby to sam Chrystus dawał się poznawać, i aby inni ludzie w każdym miejscu świata mogli zaznać tej samej radości, jaka stała się ich udziałem. Zarazem jest to jednak książka smutna, pokazuje bowiem, że uważając się za chrześcijanina, a nawet angażując się w pracę w żywych wspólnotach kościelnych, bywamy nieraz jak Nikodem z trzeciego rozdziału „Ewangelii Jana”: nie mamy pojęcia o prawdziwym zbawieniu. Składają tu świadectwa ludzie, którzy spostrzegli, że Kościół rzymskokatolicki nie jest wcale pewnym przewodnikiem ku Chrystusowi, co więcej, że odwodzi ich od Niego. Na łożu śmierci kardynał Heenan wyznał: „Kościół dał mi wszystko”. Świadectwo bohaterów tej książki postawi Czytelnika przed pytaniem: Czy Kościół rzymskokatolicki rzeczywiście daje człowiekowi to, co twierdzi, że daje? Na pytanie to zdołamy odpowiedzieć tylko wtedy, jeśli za probierz przyjmiemy Biblię. A gdy skierujemy do Boga szczerą modlitwę o światło i pomoc, skutki będą podobne jak w życiu autorów tych świadectw. Lecz pamiętajmy, że zejście na manowce może grozić członkowi każdego kościoła, nie tylko rzymskokatolickiego. Każdy kościół, który nie wpaja swoim członkom, aby pokładali ufność nie w człowieku, ale w samym Chrystusie, ulegnie temu samemu zaślepieniu. Wierzę, że słów spisanych na kolejnych stronicach użyje Bóg ku swojemu uwielbieniu. Nie są to bowiem słowa osób poszukujących własnego rozgłosu, ale świadectwa ludzi spragnionych chwały Chrystusa i Jego Słowa. Chrześcijanin to grzesznik, nędzny wprawdzie, ale odkupiony, dla którego Chrystus poświęcił wszystko. Oby książka ta rozgłosiła takie świadectwo po całym świecie!
_Iain H. Murray, Edynburg 18 VIII 1993_Wstęp
Richard Bennett (jeden z sześćdziesięciu jeden)
Nietrudno dostrzec wątek biegnący przez doświadczenia tych blisko sześćdziesięciu byłych księży: Kierowało nami silne pragnienie odróżnienia się od otoczenia. Chcieliśmy być czystsi, bliżsi Bogu, mieć przed Nim nieskalane sumienie. Wybraliśmy kapłaństwo, licząc, iż pozwoli nam to krok po kroku udzielać zbawienia bliźnim. Fascynowały nas szacunek społeczny i romantyzm tego powołania; znani nam księża cieszyli się poważaniem i szczególnymi przywilejami. Wysłuchiwanie spowiedzi, odpuszczanie grzechów, sprowadzanie na ołtarz Chrystusa, niezwykłość roli „zastępcy Chrystusa“ — to nas pociągało. Mówiąc słowa- mi Grahama Greena z jego powieści poświęconej tej tematyce, pociągała nas „moc i chwała”. Nasze doznania związane z pełnieniem funkcji kapłana są różnorakie, lecz główny wątek jest wspólny. Dobrze oddaje go Jose Fernandez: „Chwała kapłańskiego życia, tajemniczość klasztoru i roztaczana przede mną perspektywa zbawienia duszy przytłumiły naturalny smutek, jaki budził się w sercu na myśli o opuszczeniu rodziny i dziecinnego domu”. Celso Muniz wspomina:
„Od dzieciństwa głęboko pragnąłem tego, co rzeczywiste i pewne. Jako młody chłopak doszedłem do wniosku, że kapłaństwo to najlepszy sposób, aby doświadczyć prawdy i uzyskać zbawienie duszy. Nauczyciel w szkole powiedział mi kiedyś: «Prędzej kamień pływałby po powierzchni wody, niż ksiądz miałby znaleźć się w piekle».
Decyzja o kapłaństwie wiązała się też z przywilejami przynależnymi księdzu rzymskokatolickiemu — z nadzieją na «moc i chwałę» systemu sakramentalnego, którego najoczywistszym szafarzem jest właśnie kapłan miejscowej parafii. Jako dzieci i nastoletni chłopcy, a nawet już jako młodzi kapłani, nie zastanawialiśmy się natomiast nad pewnymi podstawowymi tezami, których nikt nigdy nie wyjaśniał, ale i nikt nigdy nie kwestionował. A były to tezy następujące:
1. W Nowym Testamencie istnieje taki właśnie urząd kapłana składającego ofiary,
2. Życie kapłana obraca się wokół sakramentów,
3. Jesteśmy godni tego zaszczytu.
Mocno trudziliśmy się, aby być «świętymi» toteż uznajemy, że zasłużyliśmy sobie na nasz niepodważalny status przed Bogiem”.
Urząd kapłański
Czyż można więc wyobrazić sobie szok, jaki przeżył każdy z nas — zaszczycony honorem urzędu kapłańskiego — kiedy na początku lat siedemdziesiątych poznał opinię jednego z najlepszych biblistów katolickich Raymonda E. Browna?
Przejście z Testamentu Starego do Nowego zadziwia nas faktem, że choć na arenie pozostają kapłani pogańscy i żydowscy, to żaden pojedynczy chrześcijanin nie otrzymuje wyłącznie dla siebie tytułu kapłana. „List do Hebrajczyków” mówi o arcykapłaństwie Jezusa, porównując Jego śmierć i wstąpienie do nieba z czynnościami żydowskiego arcykapłana, który raz w roku wchodził do Miejsca Najświętszego w Przybytku z ofiarą krwi za siebie i za grzechy ludu (Hbr 9,6–7). Zauważmy, że autor nie kojarzy kapłaństwa Jezusa z pojęciem Eucharystii czy Ostatniej Wieczerzy, nie sugeruje też, że chrześcijanie są kapłanami na podobieństwo Jezusa. Wrażenie jedyności i ostateczności znamionujących kapłaństwo Jezusa, jakie emanuje z „Listu do Hebrajczyków” 10, 12–14, wyjaśnia, dlaczego w okresie nowotestamentowym nie ma kapłanów chrześcijańskich.
W dalszej części tego samego rozdziału Brown opowiada się za kapłaństwem na wzór klasy lewickiej w Starym Testamencie. Argumentację na rzecz takiego stanowiska doktrynalnego opiera jednak wyłącznie na pojęciu tradycji. Nawet jeśli o Biblii wiedzieliśmy niewiele, pamiętaliśmy, że to faryzeusze stawiali tradycję ponad Słowem Bożym. Brown więc miast ukoić nasze wzburzone myśli, zachwiał pewnością, iż istotnie jesteśmy kapłanami. Dziś wiem, że jego twierdzenia są zarówno z biblijnego punktu widzenia, jak i z bezwzględnego — prawdziwe. W Nowym Testamencie poza królewskim kapłaństwem, obejmującym wszystkich prawdziwie wierzących, nie ma miejsca na urząd kapłana. Jakże trafnie głosi „List do Hebrajczyków”:
_Więc też onych wiele bywało kapłanów dlatego, iż im śmierć nie dopuściła zawsze trwać. Ale ten, iż na wieki zostaje, wieczne ma kapłaństwo, Przetoż i doskonale zbawić może tych, którzy przez niego przystępują do Boga, zawsze żyjąc, aby orędował za nimi._ (Hbr 7,23–25)
Wspomniane tu „kapłaństwo nieprzechodnie” określono po grecku słowem „aparabatos“, „nieprzekazywalne”. Nie może być ono przekazane ludziom, bo w swej istocie należy do Pana, zgodnie z kolejnym wersetem: _Takiegoć zaiste przystało nam mieć najwyższego kapłana, świętego, niewinnego, niepokalanego, odłączonego od grzeszników i który by się stał wyższy nad niebiosa._
Życie kapłana obraca się wokół sakramentów
Według drugiego założenia katolickie sakramenty to — jak głosiły nasze katechizmy — „zewnętrzne znaki wewnętrznej łaski”. Zgodnie więc z kanonem 840 wierzyliśmy, iż sakramenty w największym stopniu przyczyniają się do wprowadzenia „umocnienia i zamanifestowania kościelnej wspólnoty”. Stały one dla nas w centrum kwestii zbawienia i uświęcenia. Kanon 960 uczył, że spowiedź i rozgrzeszenie to „jedyny zwyczajny sposób, przez który wierny, świadomy grzechu ciężkiego, dostępuje pojednania z Bogiem”. Miast głosić dokonane dzieło Chrystusa Jezusa, jedynego Leku na problem naszej grzesznej natury i nagminnych upadków, zniewolono nas przekonaniem, iż każdy dzień ma się obracać wokół tych fizycznych znaków. Doznawaliśmy wstrząsu, czytając u Dollingera, najznakomitszego historyka rzymskokatolickiego, iż spowiedź nie była znana w Kościele zachodnim przez całe 1100 lat, a w kościele wschodnim nie występowała nigdy. Podobnie z pokutą. To, co uchodzi za zasadniczą formę tego sakramentu, nie było znane w Kościele zachodnim przez jedenaście stuleci, w greckim zaś nigdy. Jak to? Przecież arcykapłanami zostali ogłoszeni „najpierw biskupi!” (kanon 835). Czyż więc i my jako kapłani nie jesteśmy szafarzami sakramentów? Niestety, w świetle Słowa Bożego pogląd taki to raczej magia niż ewangeliczne poselstwo. W Nowym Testamencie znajdujemy dwa znaki ustanowione przez Pana; czołowe miejsce w Biblii zajmują jednak nie one, lecz głoszone poselstwo. Dla nas sakramenty miały wagę kardynalną; przecież każdy dzień rozpoczynał się mszą. Wątpliwości co do tak wielkiej wagi fizycznych znaków w życiu z Bogiem rodziły się z osobistych doświadczeń. Przez lata pracy kapłańskiej ochrzciliśmy rzesze niemowląt, a słowa: „Przez posługę Kościoła ja odpuszczam tobie grzechy” wypowiadaliśmy nad tysiącami głów. Namaszczaliśmy dłonie starych, chorych i ofiar wypadków, mówiąc: „Niech Pan, który odpuszcza ci grzechy, będzie ci ratunkiem i podźwignie cię”. Rok po roku patrzyliśmy, jak ochrzczone przez nas dzieci wyrastają na takich samych pogan, jakich można spotkać na najodleglejszej misji. Ludzie, którym udzielaliśmy rozgrzeszenia, podnosili się z klęczek jako tacy sami grzesznicy jak dotąd. Gdy zaś chorzy i starzy nie zostawali ani zbawieni, ani „podźwignięci”, niektórzy z nas decydowali się w końcu zajrzeć do Biblii. A tam odkrywaliśmy, że:
_Duchci jest, który ożywia, ciało nic nie pomaga; słowa, które ja wam mówię, duch są i żywot są._ (J 6,63)
_Odpowiedział Jezus i rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Jeźli się kto nie narodzi znowu, nie może widzieć królestwa Bożego._ (J 3,3)
_Albowiem łaską jesteście zbawieni przez wiarę, i to nie jest z was, dar to Boży jest; Nie z uczynków, aby się kto nie chlubił._ (Ef 2,8–9)
Największym zaskoczeniem były słowa z „Listu do Efezjan”. Główne definicje określały przecież sakrament jako „uczynek”, jak choćby kanon 8 soboru trydenckiego o sakramentach w ogólności: _Jeśli ktoś twierdzi, że sakramenty Nowego Przymierza nie udzielają łaski mocą samego aktu (ex opere operato), ale że wystarcza wiara w obietnicę Bożą do uzyskania łaski, niech będzie wyłączony ze społeczności wiernych_. Z trudem przychodziła nam próba podważenia wagi sakramentów — sprawowanie tych i innych fizycznych znaków zajmowało przecież większość naszego czasu. Oto w czasie Wielkiego Postu i Wielkiego Tygodnia musieliśmy dbać o nabycie i przygotowanie nowo poświęconych olejów, paschału, palm, popiołu z palm z ubiegłego roku, krzyża noszonego podczas procesji, kadzielnicy, węgli i kadzidła, szkarłatnych, czerwonych i białych szat itd. Jakżeby ktoś z nas mógł zdobyć się w tych okolicznościach na posłuszeństwo słowom Pana, brzmiącym tak jednoznacznie w „Ewangelii Jana” 6,63? _Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem._ (J 6,63)
Lecz trudno było zatykać uszy na ich dźwięk — co potwierdza ponad pięćdziesiąt świadectw w tej książce. Ojciec pociągnął nas ku Sobie, obnażając naszą niegodność i objawiając Swą wystarczającą prawdę, zawartą w słowach: _Poświęć je w prawdzie twojej; słowo twoje jest prawdą._ (J 17,17)
Niegodni czci
Ostatnia z zasad była najdonioślejszą i najgłębiej w nas zakorzenioną. Już jako dziecko, nim jeszcze pomyślałem o kapłaństwie, starałem się być „świętym”. W Wielkim Poście rezygnowałem ze słodyczy i słodkich napojów, pragnąc być lepszym katolikiem. W ciągu jednego dnia odwiedzałem dziewięć kościołów, w każdym odmawiając po sześć „Ojcze nasz”, sześć „Zdrowaś Mario” i sześć „Chwała Ojcu”; w tym samym czasie moi rówieśnicy czynili ze „świętości” przedmiot zabawy, wkładając do ust klęczącym kolegom białe miętówki, tak jak ksiądz rozdaje komunikanty. Już jako księża, przyjęliśmy w większości z entuzjazmem II sobór watykański. Po ukazaniu się drukiem jego dokumentów wielu z nas głosiło na ich podstawie kazania. Do najpopularniejszych należała „Konstytucja Duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym”. Ale gdy emocje nieco opadły, niejeden z nas spostrzegł, że poselstwo Vaticanum II jest tym samym, czym od lat żyliśmy i czego od lat nauczaliśmy: _Ale człowiek zraniony przez grzech wraca do tych wewnętrznych głębi, gdy zwraca się do swego serca, gdzie oczekuje go Bóg, który bada serce, i gdzie on sam pod okiem Boga decyduje o własnym losie… . Wolność ludzka, zraniona grzechem, jedynie z pomocą łaski Bożej może to nastawienie ku Bogu uczynić w pełni skutecznym ._
Nowe nauczanie mocno przypominało stare poselstwo. Mogliśmy je również odnaleźć w nieco mniej znanym dokumencie: „Indulgentiarum Doctrina”. Jego paragraf 6 głosi: _Od najdawniejszych czasów w kościele dobre uczynki były także ofiarowywane Bogu dla zbawienia grzeszników, zwłaszcza zaś uczynki trudne dla ludzkiej słabości modlitwom i dobrym uczynkom ludzi świętych przypisywano wartość tak wielką, iż można przyjąć, że grzesznik bywał obmyty, oczyszczony i odkupiony z pomocą całego ludu chrześcijańskiego._
Nauki te znalazły potwierdzenie w poselstwach z Lourdes i Fatimy. W ramach trzeciej, najważniejszej zasady mieściła się wiara, że wiele dusz idzie do piekła tylko dlatego, iż nikt nie modli się za nie i nie czyni pokuty. Nie zapominaliśmy o łasce, ale jednak to człowiek przez cierpienia i dobre uczynki miał wysłużyć zbawienie sobie i innym. W tej to, drogi Czytelniku, sieci zaciągniętej mocno przez rzymski katolicyzm tkwiliśmy, żyjąc podług ewangelii uczynków. Przeświadczenie, iż z jakiejś racji jesteśmy święci i sprawiedliwi w oczach świętego Boga, bo modlimy się i cierpimy, i że jako sprawiedliwi i święci będziemy nadal praktykować naszą religię, stało się naszą największą zgubą. Jeśli bowiem uważam się za sprawiedliwego i dobrego, tyle tylko że „zranionego”, powinienem przypomnieć sobie wersety 7,20–23 z „Ewangelii Marka”: _I powiedział, że co pochodzi z człowieka, to pokala człowieka. Bo z wnętrzności serca ludzkiego pochodzą złe myśli, cudzołóstwa, wszeteczeństwa, mężobójstwa, kradzieże, łakomstwa, złości, zdrada, niewstyd, oko złe, bluźnierstwo, pycha, głupstwo. Wszystkie te złe rzeczy pochodzą z wnętrzności, i pokalają człowieka. A stamtąd wstawszy, poszedł na granice Tyru i Sydonu, a wszedłszy w dom, nie chciał, aby kto wiedział; lecz się utaić nie mógł._
Trudno pogodzić tak diametralnie różne podejścia; słowa z „Księgi Jeremiasza” 17,9: _Najzdradliwsze jest serce nade wszystko i najprzewrotniejsze, któż je pozna?_ proponują nam bowiem zupełnie inne od katolickiego rozumienie ludzkiej natury.
Człowiek w oczach Bożych
Jeśli uświadamiamy sobie własne zmagania duchowe i pojmujemy, że skutkiem grzechu adamowego było nie tyle „zranienie“ co śmierć wszystkich ludzi — jak wyraźnie wynika z „Księgi Rodzaju“ 2,17 — to zaczynamy całkiem inaczej rozumieć własne położenie w oczach Bożych. Czytając „Księgę Ezechiela“ 18,20: _Dusza, która grzeszy, ta umrze_; i „List do Rzymian“ 6,23: _…zapłatą za grzech jest śmierć_, stajemy wobec dylematu. Dylemat ten musiałem rozstrzygnąć i ja: albo prawdą jest moja katolicka nauka, albo też prawdą jest Biblia. Jedno nie da się pogodzić z drugim.
Biblijne poselstwo o zbawieniu
Ustępy takie jak „1List Piotra“ 1,18–19: _Wiedząc, iż nie skazitelnemi rzeczami, srebrem albo złotem, wykupieni jesteście od marnego obcowania waszego, od ojców podanego. Ale drogą krwią, jako baranka niewinnego i niepokalanego, Chrystusa;_ „Księga Izajasza“ 53,5–6: _Lecz on zraniony jest dla występków naszych, starty jest dla nieprawości naszych; kaźń pokoju naszego jest na nim, a sinością jego jesteśmy uzdrowieni. Wszyscyśmy jako owce zbłądzili, każdy na drogę swą obróciliśmy się, a Pan włożył nań nieprawość wszystkich nas;_ oraz „1 List Jana“ 2,2: _A on jest ubłaganiem za grzechy nasze; a nie tylko za nasze, ale też za grzechy wszystkiego świata;_ pozwoliły mi pojąć, iż według Biblii zbawienie jest bezsprzecznie dziełem samego Jezusa i tylko Jego. „List do Hebrajczyków“ 1,3 podsumowuje: _…oczyszczenie grzechów naszych przez samego siebie uczyniwszy…_
Wersety te otworzyły mi oczy na prawdziwą istotę zbawienia i odkupienia: dokończone dzieło Chrystusa Jezusa. Drogi Czytelniku, według Listu do Rzymian 3,26 _Bóg jest sprawiedliwym i usprawiedliwiającym tego, który jest z wiary Jezusowej_.
Zbawienie człowieka to dzieło tylko samego Boga, dzieło niepojęte, lecz dokończone. Świadectwo temu daje tych z górą pięćdziesięciu mężczyzn, którzy tylko Jemu zawierzyli. Odsłonili oni przed nami materię całego swojego życia, przetykaną w każdym przypadku szkarłatną nicią łaski Bożej. Dla Boga każdy człowiek jest martwy w swoich grzechach. Łaską jesteśmy zbawieni, przez wiarę. Jako katoliccy księża, byliśmy w tej posłudze szczerzy, pobożni i z serca oddani Kościołowi rzymskiemu. I wtedy właśnie — jak mówi Robert Julien — usłyszeliśmy Jego cichy „łagodny głos”. Serdecznie zachęcam do lektury świadectw o dziele łaski Bożej w życiu człowieka — gdyż w tym właśnie tkwi sedno książki. Stosunek biblijnej nauki o kapłaństwie do naszego dawniejszego rozumienia pojęcia „kapłaństwo” stanie się jasny w miarę lektury osobistych świadectw, złożonych przez ludzi, którzy doświadczyli zarówno kapłaństwa fałszywego, jak i kapłaństwa prawdziwego: kapłaństwa wszystkich wierzących w ofiarę Chrystusa Jezusa, złożoną raz na zawsze. Najlepsze podsumowanie doświadczeń, przez jakie bohaterowie tej książki przechodzili jako kapłani Kościoła rzymskokatolickiego, znajdziemy w słowach Drugiego Listu do Koryntian 4,1–2: _Dlatego mając to usługiwanie, tak jakośmy miłosierdzie otrzymali, nie słabiejemy. Aleśmy się odrzekli skrytej sromoty, nie obchodząc się chytrze, ani fałszując słowa Bożego; ale objawieniem prawdy zalecając samych siebie u każdego sumienia ludzkiego przed obliczem Bożem._
Richard M. Bennett, Portland, Oregon 7 VIII 1995 roku
Podziękowania
Same świadectwa są dziękczynieniem Bogu i oddaniem Mu chwały za łaskę, dzięki której nastąpiły opisane wydarzenia. Dziękując Bogu, chcemy też wyrazić uznanie Jego sługom, którzy trudzili się nad niniejszym zbiorem. Jest wśród nich Janice Buckingham, żona Martina, od początku prac nad książką będąca dla niego ogromnym pokrzepieniem. Bez jej wytrwałości książki po prostu by nie było. Także przygotowania prowadzone w Stanach Zjednoczonych to dzieło zbiorowe, ze szczególnym jednak wkładem Carolyn Bennett. Sprawy wydawnicze, gospodarcze i finansowe spoczęły na barkach J. A. Tony’ego Tostiego (P. O. Box 2396 Vancouver, WA 98 668, USA), któremu jesteśmy głęboko wdzięczni w Panu. Za przekłady z innych języków, dokonane z takim zapałem, dziękujemy Michaelowi i Chris Reynoldsom z Wielkiej Brytanii. Gdy pękaty maszynopis był gotów do wpisania do komputera, Pan dał nam pomoc w Ameryce: oddanych, niestrudzonych Johna i Bonnie Tantanellów. Od początku aż dotąd, do drugiego wydania, wiernie wykonują oni tę pracę w Panu. Niech Pan błogosławi Sylvię Thompson i Denise Hiller za ich oddanie w pracy nad drugim wydaniem. Staranną korektę wykonał pastor Ed Bauer, któremu najszczerzej dziękujemy. Szereg świadectw opublikowano po raz pierwszy; inne ukazały się już w postaci broszur, bez zastrzeżenia praw autorskich. Część drukowano wcześniej w czasopismach, jeszcze inne są wyjątkami z wcześniej wydanych książek. Za możliwość druku wyjątków z książki-świadectwa Romana Mazierskiego „A Light Shines“ in Poland dziękujemy Księgarni Chrześcijańskiej „Mayflower“ z Southampton (Wielka Brytania). Za pozwolenie na wykorzystanie świadectwa Johna Prestona składamy podziękowania pismu „The Reformer“, publikacji Przymierza Protestanckiego (Protestant Alliance) z Bedford w Wielkiej Brytanii, i Towarzystwu Prawdy Protestanckiej (The Protestant Truth Society) z Londynu. Dziękujemy Wydawnictwu Uniwersytetu Boba Jonesa za możliwość reprodukcji okładki książki „Pilgrimage from Rome“ , a także samemu Bartowi Brewerowi za świadectwo i za przekazane nam zdjęcia. Nawrócony ksiądz Henry Gregory Adams wielce nas ubłogosławił, zezwalając na druk swego świadectwa i zdjęć oraz dając znać o siedmiu innych świadectwach zamieszczonych w piśmie Josepha Zachella „The Converted Catholic“. Podziękować za to możemy tylko Panu, gdyż Brat Zachello jest już u Niego, a praw autorskich tych świadectw nie zastrzeżono. Przybytkowi Metropolitalnemu (Metropolitan Tabernacle) z Londynu, wydawcom publikacji How Real Is Your Religion, pragniemy podziękować za sześć świadectw. Dziękujemy Rolandowi Hallowi i Włoskiej Wspólnocie Misyjnej (Italian Missionary Fellowship) z Londynu za kontakt z Salvatorem Gargiulem i Edoardem Labanchim i uzyskanie pozwolenia w sprawie świadectw i zdjęć tych Braci. Włoska Wspólnota Misyjna jest filią WEC International. Dziękujemy Loizeaux Brothers z New Jersey za pozwolenie na publikację okładek książek Josepha Zachella: „Secrets of Romanism“ i „The Ins and Outs of Romanism“. Wielebnemu Donaldowi Maconaghie z Ośrodka Nawróceń (Conversion Center) w Havertown (Pennsylvania) dziękujemy za możliwość druku świadectwa i zdjęć Jose A. Fernandeza. Wielką pomocą był Frank Eberhardt z Misji Ewangelii (Gospel Outreach).
Jesteśmy mu wdzięczni za pozwolenie na wykorzystanie świadectw Charlesa Mrzeny, Charlesa Boltona i Charlesa Chiniquy. Prawdziwą radością był kontakt z Sandym Carsonem. Dziękujemy mu za przeredagowanie świadectwa „Rzeczywiście wolny”, jego wydawcy zaś za pozwolenie na publikację. Dziękujemy też Huntington House z Florydy za pozwolenie na reprodukcję okładki książki Free Indeed. Wielką pociechą w pracy był Cornelius Bas, którego drobiazgowa dokładność i oddanie w dziele tłumaczenia świadectw braci z Holandii były szczególnie cenne. Mike Stevens okazał nam tak cenną w ostatnich chwilach pomoc. Niech sam Pan go wynagrodzi oraz wszystkich, którzy w jakiejkolwiek mierze trudzili się przy tej książce.
Podziękowania do wydania polskiego
Z głęboką bojaźnią i sercem przepełnionym wdzięcznością przychodzę przed naszego Pana i przed Tron Jego łaski, bo zatroszczył się On o to, aby przedsięwzięcie się powiodło. Świadectwa zawarte w tej książce są relacją o niepojętej miłości i łasce Boga, jaką okazuje On dziś grzesznym ludziom. Dzięki niech będą Bogu za Jego niewyobrażalny dar ( 2 Kor 9,15). Dziękując Bogu, chcę też wyrazić wdzięczność wielu Braciom oraz Siostrom, którzy wspomogli nas w tej pracy. Dziękuję panu Martinowi Buckinghamowi i panu Richardowi Bennettowi, redaktorom angielskiego oryginału książki, za chętne udzielenie mi praw wydawniczych do polskiej edycji. Zwłaszcza pan Bennett od samego początku aż dotąd służył mi pomocą i radą jako miłujący Brat i Współbojownik w Chrystusie, pełen troski o zgubione dusze i o dzieło Chrystusowe. Dziękuję również wszystkim 61 byłym księżom katolickim, którzy zechcieli podzielić się doświadczeniami swojego życia. Niektórzy z nich wprawdzie już odeszli do Pana, ale ich świadectwa nadal żyją, bo uwierzyli oni w Jezusa Chrystusa, który jest Zmartwychwstaniem i Życiem. Prace nad polskim przekładem książki nie posunęłyby się tak daleko, gdyby nie cenny czas i wysiłek wszystkich, którzy trudzili się nad wersją oryginalną. Choć nie wymienię Was tutaj z nazwiska, przyjmijcie najserdeczniejsze podziękowania. Nie mogę też nie wspomnieć o pomocy, jakiej udzielił mi pan Gilbert Geraldo w chwili, gdy idea wydania książki po polsku była dopiero w zarodku. To on zaufał mi i skontaktował mnie z Oficyną Wydawniczą Tiqva. Podziękowania w Panu kieruję też do naszego Brata Adama Czwojdraka z Oficyny Wydawniczej Tiqva i jego żony Siostry Oli za ich śmiałość i podjęcie się dzieła przygotowania polskiej wersji książki pomimo trudności, jakie musieli przezwyciężyć, i wielu innych prac w służbie Panu. Chcę podziękować innym Siostrom i Braciom, którzy pomagali Oficynie Wydawniczej Tiqva: Magdalenie za doskonałą okładkę, Elżbiecie, Jarkowi, a zwłaszcza Tomkowi za konsultację merytoryczną oraz Jarkowi za poradę prawną. Dziękuję duńskim wierzącym: panu Nielsowi Olsenowi i panu Finnowi Nielsenowi, za pomoc w przygotowaniu komputerowym, oraz wiernej Siostrze w Panu Hanne Carstensen. Mojej żonie Evie dziękuję za niestrudzoną współpracę przy realizacji całego przedsięwzięcia i za posługę w moim życiu; za zawsze wytrwałą dla mnie pomoc w służbie Panu, za bycie wierną żoną i matką, troszczącą się o codzienne potrzeby i za niezliczone godziny modlitwy i wspólnoty. Ci wymienieni oraz i wielu, wielu innych pomagali w miarę swoich możliwości i modlili się wytrwale cały czas. Dziękuję Wam wszystkim raz jeszcze i niech Was Pan błogosławi. Mikołaj Rej powiedział, że Polacy nie gęsi i swój język mają. Chwalę Boga za to, że Polacy poszukujący prawdy mogą dziś swobodnie czytać prawdę zawartą w Słowie Bożym, Biblii, a także świadectwa o niej zawarte w niniejszej książce i czynić to W SWOIM WŁASNYM JĘZYKU.
BOGU NIECH BĘDZIE WSZELKA CHWAŁA ZA JEGO WIERNOŚĆ!
_Suresh Jeyasingham_Raymond E. Brown, Priest and Bishop: Biblical Reflections, Paulist Press, New York 1970, s. 13.
Kodeks prawa kanonicznego, Pallottinum, 1984. Wszystkie cytaty z prawa kanonicznego pochodzą z tego wydania; chyba że zaznaczono inaczej.
Ignaz von Dollinger, The Pope and the Council by Janus (autoryzowany przekład z niemieckiego „Janus”: Der Papst und das Concil), Roberts Brothers, Boston 1870, s. 50.
4 XIX Sobór Powszechny, Trydencki, VII sesja (1547). O sakramentach; Breviarium Fidei, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1964, s. 435.
Dokumenty II soboru watykańskiego, nr 64 Gaudium et Spes, Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, 1986.
Tłumaczenie własne na podstawie Documents of Vatican II, Vatican Collection, t. 1, red. Austin P. Flannery, O. P., Eerdmans, Grand Rapids 1984. (Choć nr 6, Indulgentiarum Doctrina z dnia 1I1967, jest jak najbardziej oficjalnym podstawowym dokumentem źródłowym i bywa czasem zaliczany do dokumentów Vaticanum II, to ścisłe rzecz biorąc jest to dokument posoborowy, autorstwa Pawła VI).1. Gdy znalazłem Chrystusa, znalazłem wszystko
ŚWIADECTWO NAWRÓCONEGO KSIĘDZA ANTHONY’EGO PEZZOTTY
Anthony Pezzotta, urodzony na północy Włoch, od najmłodszych lat pragnął być misjonarzem. Aby zrealizować ten zamysł, w wieku 11 lat wstąpił do seminarium duchownego. Po 12 latach otrzymał tytuł magistra greki i bakalaureat z filozofii. Potem odbywał magisterskie studia teologiczne w Anglii, Niemczech, Hiszpanii, wreszcie w Rzymie, gdzie przyjął święcenia kapłańskie. Wysłany na misje na Filipiny, pracował tam 15 lat, pełniąc funkcję dyrektora szkół technicznych oraz rektora niższego i wyższego seminarium duchownego. W chwili swego nawrócenia był tam wykładowcą teologii.
PRACA LEKARSTWEM NA WĄTPLIWOŚCI
Na studiach teologicznych w Anglii zacząłem żywić poważne wątpliwości co do pewnych nauk mojego kościoła, których nie umiałem pogodzić z Pismem. Wątpliwości dręczyły mnie nawet po święceniach, ale tłumiłem je zajęty studiami i pracą wykładowczą. Plan zajęć miałem tak napięty, iż niewiele czasu zostało na zgłębianie różnych spraw i na modlitwę. Po dziesięciu latach wyczerpującego trudu pojechałem na rok do domu, do Włoch, aby odpocząć i podreperować zdrowie. Tam wątpliwości odżyły i rozmnożyły się jeszcze bardziej, umocniłem się też w postanowieniu, by szukać zadowalającej odpowiedzi na niepokojące mnie kwestie. Bez przerwy czytałem, wnikałem w słowa naszych wielkich teologów, wątpliwości jednak nie znikały, ciążąc coraz dotkliwiej.
KSIĄŻKI I KSIĘGA
Po powrocie na Filipiny postanowiłem odłożyć na bok całą moją bibliotekę teologiczną i poświęcić się studiowaniu jednej tylko Księgi: Słowa Bożego, w szczególności zaś Nowego Testamentu. We wszystkich praktycznych sprawach Biblia stała się jedynym moim przewodnikiem; to do niej odwoływałem się w ewangelizacji, nauczaniu, rozmyślaniach i lekturze. Niebawem wątpliwości zaczęły znikać: jedna po drugiej znajdowały bowiem rozwiązanie w moim studium Pisma.
POCZĄTEK DROGI KRZYŻOWEJ
Pod koniec stycznia 1974 roku udałem się do Santa Cruz, na południe od Manili. Natknąłem się tam na bardzo elegancką nową kaplicę Konserwatywnego Kościoła Baptystycznego. Nigdy dotąd nie byłem w kościele protestanckim, postanowiłem więc wśliznąć się do środka i rozejrzeć się. Ledwie znalazłem się wewnątrz, przywitał mnie jakiś sympatyczny wierzący, nalegając, że przedstawi mnie pastorowi. Pastorem tym okazał się Ernesto Montalegre, wspaniały mąż Boży. Rozmawialiśmy parę godzin. Ja starałem się z całych sił zrobić z niego dobrego katolika, on zaś spokojnie odpowiadał na moje pytania. Nie zdołałem nawrócić go na katolicyzm, ale i on nie przerobił mnie na protestanta. Mimo to wiele jego wypowiedzi uderzyło mnie, tak że po dwóch godzinach rozmowy miałem w sercu natłok wątpliwości. Zaczął się dla mnie czas gehenny: bezsenne noce, bezradność i przerażający brak odwagi, aby opowiedzieć się za prawdą Pisma. Powoli zaczynałem pojmować Prawdę, nie wiedziałem jednak, co mam począć. Aż nadeszła noc 20 lutego 1974 roku.
MOC ŁASKI BOŻEJ
Byłem w domu sam — i pierwszy raz w życiu szczerze się modliłem. Prosiłem Chrystusa, aby przejął panowanie nad moim życiem. Czułem się jak największy z grzeszników. Ktoś być może spyta: Jaki tam ze mnie mógł być grzesznik? Fakt, nigdy nie paliłem, nie piłem, nie złamałem ślubów czystości. Nie miałem na koncie żadnych występków, za to wiele zasług w roli proboszcza. Lecz moim grzechem była. pycha. To ona nie pozwalała Chrystusowi
zagościć w moim życiu, bo bałem się reakcji biskupa. Myślałem: „Jeśli uznam Chrystusa za swego Zbawiciela, co na to powiedzą przełożeni? Co sobie pomyślą koledzy, studenci? Szanują mnie; nie wolno ich zawieść!” Brakowało mi odwagi na szczerość; szacunek ludzi ceniłem wyżej niż umiłowanie Prawdy. W tę jednak noc podczas modlitwy wzrok mój padł na taki oto fragment z Ewangelii Jana: _Wszakże jednak i z książąt wiele ich weń uwierzyło; ale dla Faryzeuszów nie wyznali, aby z bóżnicy nie byli wyłączeni._ (J 12,42)
Te słowa przeszyły mi serce jak miecz obosieczny, ale dodały siły i odwagi. Byłem wolny! Tej nocy nie męczył mnie już ból i dojmująca niepewność strasznych ostatnich tygodni. Gdy obudziłem się nazajutrz, w głowie pojawił mi się obraz przyjacielskiego pastora baptystów. Ubrałem się szybko i pojechałem do jego kościoła. Rozmawialiśmy. Dał mi broszury i ulotki, które chętnie wziąłem. Już przy wyjściu odwróciłem się i spytałem: „Gdybym opuścił swój kościół, mógłbym zamieszkać z wami? Przyjęlibyście mnie?” Uśmiechnął się i odparł: „Mamy wolny pokój, wierzący się tobą zaopiekują”.
PRAWDA ZWYCIĘŻA
Pięć dni zwlekałem z decyzją modląc się i czytając Pismo. 26 lutego uznałem Chrystusa za swego Zbawcę i Pana. Poprosiłem, aby przejął władanie nad moim życiem, miałem bowiem zamiar zostawić wszystko: samochód, bibliotekę, majętności. Napisałem do biskupa list z rezygnacją i zamieszkałem wśród moich nowych duchowych przyjaciół w Santa Cruz. 3 marca o jedenastej publicznie wyznałem wiarę w Ewangelię i zostałem ochrzczony w rzece Santa Cruz, płynącej tuż za budynkiem kościelnym. Muszę koniecznie napomknąć, że od dnia, gdy przyjąłem Chrystusa, nigdy nie pożałowałem tego kroku i nie odczułem tęsknoty za dawnym życiem. Dosłownie przepełniony radością, poznałem nieopisany smak wolności od zwątpień. Parę dni po tym wydarzeniu odwiedził mnie pewien ksiądz, pytając: „Tony, jak mogłeś w ciągu zaledwie pięciu dni podjąć taką decyzję? Porzuciłeś kościół katolicki: dwadzieścia stuleci kultury, papieży, świętych, wszystkiego, czego się uczyłeś, co zawsze kochałeś!” Odrzekłem mu prosto z serca:, Nie czuję się tak, jakbym coś porzucił; to jest, raczej tak, że gdy znalazłem Chrystusa, znalazłem wszystko”. Katolik, który przyjmuje Chrystusa jako Zbawcę i Pana, opuści swój kościół, gdyż nie jest już rzymskim katolikiem. Jeśli wierzysz, że zostałeś zbawiony przez wiarę w Chrystusa, i jeśli uznałeś Jego Słowo za ostateczny autorytet, to nie jesteś rzymskim katolikiem, ale protestantem, nawet jeśli słowo „protestant” źle ci się kojarzy. Zbawienie przez wiarę i wyłączny autorytet Pisma to fundamenty protestantyzmu, przeciwstawne idei zbawienia dzięki uczynkom i sakramentom oraz autorytetowi tradycji, za którymi opowiada się katolicyzm. Na koniec chciałbym zauważyć, że wielu katolików żywi do swego kościoła głęboki sentyment, nazywając go często „Matką”. Taka postawa i takie uczucia znamionują osobę, która za dawcę życia duchowego uważa kościół, czyniący ją wierzącą przez chrzest i utrzymujący ją przy życiu duchowym dzięki pozostałym sakramentom. Z Biblii wynika jednak, że to nie kościół tworzy wierzących, ale wierzący tworzą kościół. A ponieważ to łaską przez wiarę stajemy się żywymi kamieniami Chrystusowego kościoła, to prawdziwym jego budowniczym jest Chrystus.
_Anthony Pezzotta, Nawrócony ksiądz_
_Pastor Tony Pezzotta był misjonarzem w Konserwatywnym Baptystycznym Towarzystwie Misji Zagranicznych (CBFMS). Wykładał w Azjatyckim Seminarium Teologicznym w Quezon City._2. Woda żywa i pokój z Bogiem
ŚWIADECTWO NAWRÓCONEGO KSIĘDZA MARIANA RUGHIEGO
Wierzę, że Bóg pragnie, aby ci, którzy znaleźli w Chrystusie duchowe uzdrowienie, podnieśli głos i zaświadczyli o tym wobec innych, ażeby ludzie doświadczali Jego dotknięcia za pośrednictwem tych, którzy już wcześniej go doznali.
DYLEMAT Z HEREZJĄ
Moje przejście od rzymskiego katolicyzmu do Chrystusa nie nastąpiło nagle; był to długi i niestety bolesny proces, rozpoczęty jeszcze na studiach w Asyżu. Raz na wykładzie z historii kościoła profesor omawiał sylwetkę Honoriusza I (626–638), jednego z wielu papieży, którzy według Kościoła katolickiego głosili błędną naukę. Honoriusz I wdał się w spór co do herezji monotelityzmu, za którą sam się opowiadał, a wedle której Chrystus miał jedną wolę: swoją osobistą. Różniło się to od stanowiska Biblii, z której wynika, iż posiadał On wolę i ludzką, i boską. Trzeci sobór w Konstantynopolu (680–681 po Chr.) potępił wszystkich, którzy opowiedzieli się za monotelityzmem, a zatem także papieża Honoriusza I. Przeżyłem wstrząs na myśl o tym, że Kościół rzymski wiedząc o heretyckim zdaniu Honoriusza I sformułował mimo to na I soborze watykańskim w 1870 roku dogmat o nieomylności papieża i głosi, iż papież jest całkowicie nieomylny w definicjach i dekretach wygłaszanych ex cathedra w sprawach wiary i obyczajów. Dowiedziałem się, że wedle jasnego orzeczenia ojców tego soboru ten niedawno ogłoszony dogmat obowiązywał zawsze, nieomylni byli więc wszyscy papieże, od św. Piotra po ówczesnego Piusa IX. Wszyscy oni mieli być natchnieni przez Boga, a ich sukcesja miała pochodzić z tego samego boskiego źródła. Spytałem profesora, jak pogodzić z tym fakt, że poglądy Honoriusza I kłóciły się z nauką kościoła. Odparł, że Honoriusz I istotnie głosił błąd, ale czyniąc to, przemawiał nie ex cathedra jako papież, lecz jako prywatny teolog.
RZYM NIE DAJE PEWNOŚCI
W seminarium nie wiedliśmy ściśle zakonnego trybu życia, choć musieliśmy podejmować pewne pokuty i ofiary. Należały do nich post i powstrzymywanie się od różnych rzeczy; musieliśmy też spowiadać się, praktykować medytację i uczestniczyć w rekolekcjach duchowych. Mimo to uczono nas, że nie możemy być pewni zbawienia; jeden bowiem z dogmatów kościoła głosi, iż ten, kto twierdzi, że jest pewien zbawienia, jest bezsprzecznie zgubiony.
WĄTPLIWOŚCI
Widziałem, iż kościół przeczy sam sobie; ale przez jakiś czas zmagałem się z wątpliwościami samotnie. Wreszcie, udręczony, postanowiłem zwierzyć się spowiednikowi. Odpowiedź była krótka i sucha: „Synu, te myśli to diabelska pokusa”. Pojąłem, że Kościół katolicki chce przekręcić prawdę, przekonanie płynące od Ducha Świętego zwąc dziełem diabła. Ale do pełnego przekonania było mi daleko. Wiedziałem co prawda, że werset 3,16 z „Ewangelii Jana”, który podałem na poparcie mych wątpliwości, to mocny fundament, a jednak przyjąłem kolejną lekcję pokory i ślepego posłuszeństwa wobec kościoła. Zalecano mi ślepe posłuszeństwo, ale nie Panu Jezusowi Chrystusowi, tylko kościołowi.
KONFESJONAŁ
Zaprzestałem już wtedy regularnego spowiadania się. Prawdę mówiąc, nigdy nie przepadałem za tą praktyką, odbywając ją bardziej z przymusu niż z wewnętrznego przekonania. Czasami wizyta w konfesjonale okazywała się dokuczliwym brzemieniem i okrutną torturą sumienia. To ważne. Zdaniem Rzymu spowiedź daje grzesznikowi komfort psychiczny, bo wyrzuca on z siebie winy w obecności księdza, ten zaś rozgrzeszeniem uwalnia go od wyrzutów sumienia. Prawdą jest, że pociecha tego typu może nastąpić, ale nie trwa ona długo, będąc tylko ulotnym uczuciem. Pięć lat byłem księdzem. Może się wydać, że to niedługo; wystarczy jednak, by dowiedzieć się sporo o spowiedzi i konfesjonale. Wysłuchałem spowiedzi wielu ludzi; w tym niemało znajomych. W niektórych widziałem szczerość i pragnienie uwolnienia od tego lub innego dokuczliwego grzechu czy wady, mimo to zrozpaczeni musieli do mnie wracać tydzień w tydzień, wyznając wciąż te same grzechy, nieraz wstydliwe i dla nich samych wstrętne. „Czemu nie zaznam wyzwolenia?” — pytano mnie z boleścią. Jako spowiednik miałem zadanie uspokajać ich, nigdy jednak nie potrafiłem dać im pewności; nie potrafił tego zresztą nikt na moim miejscu. Ksiądz może powiedzieć grzesznikowi, że brak mu szczerości bądź, że nie spełnia on warunków ważnej spowiedzi. Czasami może zagrozić odmową sakramentalnego rozgrzeszenia za uporczywie popełniane grzechy. Nietrudno sobie wyobrazić skutki, jakie ta tyrańska metoda może wywrzeć na spragnionych, choć ślepych duszach.
WODA ŻYWA
Przypomina mi się przepiękne wydarzenie z życia Jezusa: spotkanie z Samarytanką u studni Jakuba. Oto jest odpowiedź dla spragnionych dusz, ale ludzie zmuszani, aby u księdza szukać ugaszenia duchowego pragnienia, odpowiedzi tej nie znajdują.
_…rzekł do niej Jezus: Każdy, kto pije tę wodę, zasię będzie pragnął._ Rzymskokatolicka spowiedź jest jak woda ze studni Jakuba: jeśli ugasi pragnienie, to tylko na chwilę. Jezus natomiast mówi:
_Odpowiedział Jezus i rzekł jej: Każdy, kto pije tę wodę, zasię będzie pragnął; Lecz kto by pił onę wodę, którą ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki; ale ta woda, którą ja mu dam, stanie się w nim studnią wody wyskakującej ku żywotowi wiecznemu._ (J 4,13–14)
Oto prawdziwe źródło wiecznego zaspokojenia: Jezus Chrystus. On zna ukrytą potrzebę grzesznika, jest wodą dla każdego z nas. On rzekł: _Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie._ (Mt 11,28; BW)
Wezwanie to płynie prosto z Bożego serca; żaden ksiądz, biskup, papież nie da nam tego wewnętrznego pokoju, którego sam nie posiada. Człowiek będzie spragniony, przytłoczony i bezradny dopóty, dopóki sam Bóg go nie napoi. A wtedy, jak strumień wypełniający studnię, dar Boży stanie się źródłem licznych błogosławieństw i obietnicy życia wiecznego.
BOLESNE ŚWIĘCENIA
W swych poszukiwaniach stanąłem przed osobistym problemem. Nieraz już chodziła mi po głowie myśl o porzuceniu kapłaństwa, ale odpychałem ją jak ohydną pokusę. Kończyłem akurat studia i szykowałem się do święceń. Wiedziałem, że będzie to honor dla bliskich, bo w kraju katolickim ksiądz w rodzinie to powód do wielkiej dumy. Wyobrażałem sobie, jak bardzo rodzice i przyjaciele wyczekują dnia prymicji. Wiem, że miałkie były to argumenty; ale wtedy nie znałem jeszcze Jezusa Chrystusa jako Zbawcy i Pana i nie czułem się na siłach, by podążyć za głosem sumienia. Przyjąłem święcenia i zostałem księdzem. Posłano mnie na wikariat do jednej parafii. Pracę zacząłem z zapałem; nowe sukcesy przyćmiły stare zwątpienie. Cieszyłem się atmosferą pracy parafialnej, a nowe otoczenie dawało swobodę, jakiej nie miałem w latach studiów. Zacząłem śmielej sięgać po Biblię oraz inne książki, zabronione przez kościół. Potem, już jako proboszcz miałem kontakt z różnymi ludźmi i nieraz wdawałem się z nimi w dyskusje na tematy religijne.
BOŻA OPATRZNOŚĆ
Raz, podczas szczerej rozmowy z pewnym franciszkaninem, doznałem wstrząsu: Rozmówca mój przechodził podobny do mojego bolesny proces wątpliwości co do zbawienia. Zacząłem się zastanawiać: „Jeśli Kościół rzymski to jedyny prawdziwy Kościół Chrystusa, to jak to możliwe, że jeden z jego najznakomitszych wyznawców, człowiek uczciwy i wstrzemięźliwy, wątpi w swe zbawienie i cierpi duchowe udręki?” Wątpliwości ożyły. Wpadłem w kolejny kryzys duchowy; tym razem miał on jednak doprowadzić do wyzwolenia. Bezpośrednim jego skutkiem było jednak to, że msza, konfesjonał i inne obowiązki kapłańskie stały się dla mnie dotkliwym brzemieniem.
ŚWIATŁOŚĆ Z BOŻEJ ŁASKI
Jakiś czas szukałem zapomnienia w rozrywce. Zacząłem tracić poczucie obowiązku i ze wstydem patrzyłem, jak skłaniam się ku zwyczajom tego świata. A przecież potrzebowałem nie rozrywki, tylko oczyszczenia, nie przyjemności, lecz odnowy duchowej. Potrzebowałem po prostu Jezusa Chrystusa. Czy kościół był w stanie zaprowadzić mnie do Tego, który wyzwoli mnie z tej straszliwej sytuacji? Nie, Rzym potrafił tylko wymierzyć odpowiednią karę kanoniczną — zesłano mnie na tydzień do klasztoru. Nie była to jednak właściwa kuracja na mą dolegliwość. Nadal samotnie zmagałem się w bitwie, która z góry wyglądała na przegraną. Lecz jednego dnia błysk Bożej światłości obnażył ciemność mej duszy. Po namyśle postanowiłem opuścić parafię i rodziców i jechać do Rzymu. Nie miałem żadnego planu, nie miałem też w Rzymie nikogo, kogo mógłbym prosić o pomoc. Ale już pierwszego dnia moja determinacja została nagrodzona: nieoczekiwanie natknąłem się na Episkopalny Kościół Metodystyczny. Dane mi było od razu porozmawiać z pastorem, przed którym otworzyłem serce i zwierzyłem się z rozpaczliwego położenia. Wkrótce jednak miałem się przekonać, że opuszczenie kościoła rzymskiego nie jest proste.
RZYM PRZEKLINA NAWRÓCONYCH KSIĘŻY
Układy Laterańskie z 1929 roku stały się wielką przeszkodą na mej drodze. Punkt 2 artykułu 5 głosi: „Kapłanów-odstępców oraz osób poddanych cenzurze nie można pod żadnym pozorem wyznaczać na nauczycieli ani dozwalać, aby nadal prowadzili tę pracę; nie wolno im piastować urzędów ani też zatrudniać ich jako urzędników w miejscach, gdzie mają bezpośredni kontakt z ludnością”. Znaczyło to, że muszę wybierać między rezygnacją z wszelkiego życia publicznego a opuszczeniem kraju, rodziców, wszystkiego, co mi drogie. Wyjście drugie było bolesną ofiarą, ale otrzymałem dość siły, by je wybrać, Bóg zaś w przedziwny sposób otworzył przede mną drzwi. Pastor metodystów przedstawił mnie profesorowi E. Buonaiutiemu, byłemu księdzu, który na mocy Układów Laterańskich musiał opuścić stanowisko wykładowcy religioznawstwa i został poddany cenzurze kanonicznej. Człowiek ów porozumiał się w moim imieniu z towarzystwami protestanckimi w Szwajcarii, Francji i Niemczech, usiłując znaleźć miejsce, gdzie mógłbym się udać na wygnanie z Rzymu.
W ŚWIATŁOŚCI JEGO WIDZIMY
Mijały tygodnie i miesiące, i wydawało się, że nie ma szans. Ale Bóg postawił na mej drodze byłego księdza, pastora M. Casellę, pracującego wtedy w jednej z parafii Irlandii Północnej. Było to zaiste zrządzenie Boże. Doktor Casella pisał do profesora Buonaiutiego o jakiejś książce, napomknął jednak i o tym, jak z pomocą dublińskiego towarzystwa ewangelikalnego, zwanego Towarzystwem Ochrony Księży (The Priests’ Protection Society), zdołał opuścić Kościół rzymski. Odpowiadając na jego list, Buonaiuti opisał moją historię. Tak rozpoczął się ostatni etap mej wędrówki. Towarzystwo Ochrony Księży zapewniło mi gruntowny kurs z zakresu teologii reformowanej w Trinity College w Dublinie, opłacony przez Irlandzką Misję Kościelną (Irish Church Missions). Chcę wyrazić najgłębszą wdzięczność Towarzystwu Ochrony Księży, bo pomogło mi wyjść z ciemności Rzymu ku światłości Ewangelii. Opuszczenie Włoch, a zatem rodziców, przyjaciół i wszystkiego, co mi drogie, wiele mnie kosztowało; skoro jednak postanowiłem słuchać przede wszystkim głosu Boga, a nie głosu ciała i świata, cierpienia przemieniły się w radość. Zwłaszcza że skończyła się moja duchowa wędrówka od życia grzesznego ku osobistemu poznaniu Żywego Chrystusa. Chcę podziękować Irlandzkiej Misji Kościelnej, bo w jej dublińskich progach uczono mnie czytać Słowo Boże, a me oczy otwarły się na światło Ewangelii. Prorok Izajasz opisał właściwą postawę przed Bogiem:
_Jedynie u Jahwe jest sprawiedliwość i moc._ (Iz 45,24)
Apostoł Paweł wyjaśnia, że sprawiedliwość Bożą otrzymuje wierzący przez wiarę:
_…Lecz teraz bez zakonu sprawiedliwość Boża objawiona jest, mająca świadectwo z zakonu i z proroków; Sprawiedliwość, mówię, Boża przez wiarę Jezusa Chrystusa ku wszystkim i na wszystkie wierzące; boć różności nie masz._ (Rz 3,21–22)
Paweł ukazał jasno grzeszny stan człowieka, głosząc naukę o łasce Bożej, dawanej darmo, bez względu na zasługi.
_Albowiem wszyscy zgrzeszyli i nie dostaje im chwały Bożej. A bywają usprawiedliwieni darmo z łaski jego przez odkupienie, które się stało w Chrystusie Jezusie._ (Rz 3,23–24)
Dzięki łasce przez wiarę dokonała się między Bogiem a mną niezwykła transakcja. Mogę bez wahania rzec:
_…Owszem i wszystko poczytam sobie za szkodę dla zacności znajomości Chrystusa Jezusa, Pana mojego, dla któregom wszystko utracił i mam to sobie za gnój, abym Chrystusa zyskał, I był znaleziony w nim, nie mając sprawiedliwości mojej, tej która jest z zakonu, ale tę, która jest przez wiarę Chrystusową, to jest sprawiedliwość z Boga, która jest przez wiarę._ (Flp 3,8–9).
BÓG NIENAWIDZI BAŁWOCHWALSTWA
_Tak zgłupiał każdy człowiek, że tego nie zna, iż pohańbiony bywa każdy rzemieślnik dla bałwana; bo fałszem jest to, co ulał, i niemasz ducha w nich. Marnością są, a dziełem błędów; czasu nawiedzenia swego poginą._ (Jer 10,14–15)
Z bólem wspomnę tu o czymś, co wypada mi nazwać wielkim rozczarowaniem. Po przyjeździe do Anglii zawsze uważanej przeze mnie za „krainę Biblii”, dostrzegłem, że ostało się tu niewiele prawdy biblijnej. Nauka Rzymu wkrada się wszelkimi sposobami, a otwierają jej drzwi tak zwane kościoły biblijne. Praktyki katolickie rozgościły się w kościołach, a ludzie nie dostrzegają swej grzeszności, zasmucając Boga. Duch Święty smuci się z powodu rzymskiej czci dla obrazów, tak łatwo przejmowanej przez kościoły biblijne. Jakże wielka jest dziś potrzeba świadectwa protestanckich chrześcijan, którzy wskazaliby na grzeszność tego kultu! Wierzę, że póki członkowie kościołów nie zniszczą swoich bożków, póty nie doświadczymy prawdziwego biblijnego przebudzenia.
_A nie spółkujcie z uczynkami niepożytecznemi ciemności, ale je raczej strofujcie._ (Ef 5,11)
_Mariano Rughi, nawrócony ksiądz_
_Po nawróceniu Włoch Mariano Rughi służył już Panu w Irlandii, Anglii, Stanach Zjednoczonych, a ostatnio w Kanadzie._