Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dama czy skandalistka? - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 września 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
16,99

Dama czy skandalistka? - ebook

Hugh ciężko pracuje, by uratować rodową posiadłość. Ma dość kłopotów, dlatego wiadomość, że właśnie został opiekunem dwóch osieroconych dziewczynek, niezbyt go cieszy. Szybko znajduje guwernantkę, wyjątkowo skrytą pannę Olivię. Im dłużej ją obserwuje, tym częściej się zastanawia, kim jest kobieta, która wysławia się i ubiera jak dama, ale zachowuje wysoce niestosownie. Szczera do bólu, lekceważy jego uwagi, jawnie go krytykuje, a gdy o coś prosi, to właściwie… wydaje rozkazy. Milczy na temat swego pochodzenia, lecz jest oczywiste, że obracała się w najlepszym towarzystwie. Hugh to irytuje, a zarazem coraz bardziej pociąga. I nagle zupełnie przestaje go obchodzić, kim naprawdę jest panna, dla której stracił głowę.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-291-1293-2
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

_Bardzo mi przykro, panno Overton, ale nie ma już pani pieniędzy._

Oszołomiona Olivia Overton powoli wyszła z biura adwokata, a w jej uszach wciąż rozbrzmiewały echa tej niespodziewanej i przerażającej wiadomości.

Stanęła na ulicy i zawahała się. Perspektywa powrotu do domu na Upper Brook Street przywołała wspomnienie sprzed dwóch tygodni, kiedy odkryła, że jej mama zmarła na sofie w salonie. W dodatku dom, który zajmowały przez ponad dwanaście lat, należał teraz do kogoś innego. Również z tego powodu nie miała ochoty tam wracać.

Postanowiła odwiedzić Sarę Standish i wyjawić prawdę jedynej osobie w Londynie, która zrozumie jej szok, ból i cierpienie.

Z błyskiem czarnego humoru stwierdziła, że warto cieszyć się luksusem podróży dorożką, zanim skończą się skromne fundusze.

Niedługo później lokaj wprowadził ją do małego salonu na tyłach domu Standishów.

– Natychmiast poślę po pannę Standish – szepnął, a jego ostrożne spojrzenie w stronę frontowego salonu oznaczało, że matka Sary, która od dawna była niedysponowana, leży tam na kanapie, przyjmując przyjaciółki i ciesząc się najnowszymi plotkami.

Olivię przeszedł dreszcz, gdy uświadomiła sobie, że prawdopodobnie już wkrótce będą plotkować o niej.

_Słyszeliście? Dziewczyna Overtona straciła wszystkie pieniądze! Szkoda, że jest taka dziwna i brzydka. Nie ma szans, by jakiś dżentelmen jej się oświadczył._

Wzięła głęboki oddech. Plotki wkrótce będą jej najmniejszym zmartwieniem. Cokolwiek teraz zdecyduje, miała bardzo mało czasu, zanim jej kuzyn sir Roger i nowa lady Overton przybędą do Londynu, by przejąć jej dom.

Chodziła w tę i z powrotem przed kominkiem, zbyt zdenerwowana, by usiąść. Zatrzymała się, dopiero gdy w progu pojawiła się Sara i spojrzawszy na twarz Olivii, podeszła i przytuliła przyjaciółkę.

– Moja kochana! Bardzo tęsknisz dzisiaj za mamą? – Przez chwilę Olivia przylgnęła do łagodnej, blondwłosej Sary, która wydawała się ostatnią bezpieczną przystanią w nagle chaotycznym i groźnym świecie.

– Nie bardziej niż zwykle – powiedziała. Usiadły na sofie. – Czy to nie dziwne, że można żyć z kimś przez lata, uważać go czasami za irytującego i tak strasznie za nim tęsknić, gdy odchodzi?

Sara rzuciła okiem w stronę salonu.

– Całkowicie to rozumiem, choć moja mama lata temu przekazała całą odpowiedzialność za mnie cioci Patterson. Natomiast twoja matka faktycznie się tobą zajmowała, jadałyście wspólnie posiłki i zabierała cię na spotkania towarzyskie.

Olivia roześmiała się smutno.

– Do socjety, której nigdy nie ceniłam i której zasad i oczekiwań nie spełniałam. Ach, jak marzyłam, by opuścić małżeński rynek na dobre, wieść nasze niezależne życie i w końcu działać na rzecz tego, co uważamy za ważne.

– Chwała niebiosom, nie będziemy musiały dłużej czekać – powiedziała Sara z pasją. – Sezon dobiega końca. Wkrótce przeprowadzimy się na Judd Street i rozpoczniemy nowe życie. Teraz już nie będziesz musiała cierpieć z powodu kolejnych łez i lamentów rodziny, że dokonałaś wyboru, który zniweczy twoje perspektywy matrymonialne i wykluczy cię z socjety. – W jej oczach błysnął entuzjazm. – Wyobraź sobie, że nie będziemy już dłużej ciągane na bezsensowne popołudniowe ploteczki i nie będziemy musiały uczestniczyć w nudnych wieczornych rozrywkach. Będziemy mogły poświęcić czas na wspieranie szkoły Ellie Lattimar i współpracę z Komitetem Kobiet lady Lyndlington. Pomyśl o tych wszystkich listach, które będziemy mogły napisać, wzywając do poparcia reform, które lord Lyndlington i jego partia forsują w parlamencie! To o wiele ważniejsze niż najmodniejszy krój rękawów, co było jedynym tematem omawianym przez panie na balu u Emersonów zeszłej nocy. O, nasza herbata. Dziękuję, Jameson.

– Lady Patterson przekazuje, że zaraz do pań dołączy – powiedział kamerdyner, odstawiając tacę.

Sara skinęła głową, po czym przewróciła oczami, gdy wyszedł z pokoju.

– Jeśli masz coś ważnego do powiedzenia, lepiej powiedz mi, zanim przyjdzie Ciotka Mrocznej Zagłady.

Olivia zaśmiała się, co zabrzmiało nieco histerycznie nawet w jej własnych uszach.

– Obawiam się, że mam do przekazania coś bardzo ważnego. Odwiedziłam dziś rano pana Hensona, by prosić o przekazanie funduszy na utrzymanie naszego domu przy Judd Street. I dowiedziałam się, że… nie mam pieniędzy.

Sara wpatrywała się w nią zdziwiona.

– Nie masz pieniędzy? Sądziłam, że chociaż są zarządzanie przez fundusz powierniczy, możesz korzystać z nich do woli, gdy tylko skończysz dwadzieścia lat.

– Tak właśnie było. – Olivia uśmiechnęła się cierpko. – Niestety fundusz powierniczy zainwestował moje pieniądze w projekt budowy kanału, który właśnie zbankrutował. Wszystko, co mi zostało, to jakieś sto funtów.

Przez chwilę ogarnęła ją wściekłość, że podczas gdy ona, jako samotna kobieta, nie została uznana za kompetentną do zarządzania własnymi funduszami, mężczyźni mogli ryzykować i pozbawić ją środków do życia.

W oczach Sary widać było szok i zdumienie.

– To wszystko? Sto funtów?

– A żeby sytuacja była jeszcze gorsza, pan Henson powiedział, że sir Roger, który jest teraz właścicielem domu przy Upper Brook Street, chce go natychmiast przejąć.

– Och, Olivio – szepnęła Sara i ścisnęła jej dłoń. – Tak mi przykro. Co zamierzasz zrobić?

– Muszę się nad tym zastanowić. Jedyne, co wiem na pewno, to że nie będę mogła zamieszkać z tobą na Judd Street.

Sara siedziała przez chwilę w milczeniu. Coraz bardziej markotniała, w miarę, jak docierał do niej sens słów Olivii.

– Zaraz, chyba nie wszystko stracone. Mogłabym…

– Nie, Saro, rozmawiałyśmy o tym. Koszty utrzymania powinny być dzielone. A nawet gdybyś miała wystarczające finanse, nie pozwoliłabym na to.

– Hm – chrząknęła tęga kobieta, która właśnie weszła do pokoju. – Lepiej byście zrobiły, porzucający ten głupi pomysł. Poszukajcie mężów, jak wszystkie rozsądne kobiety. A co do ciebie, panienko – powiedziała, kierując na Olivię świdrujące spojrzenie – słyszałam, że niedawno odrzuciłaś lorda Everstona. Głupia dziewczyno! Nie zdajesz sobie sprawy, jaki jest bogaty?

– W życiu powinno chodzić o coś więcej niż znalezienie bogatego męża, którego pieniądze można potem wydawać – sprzeciwiła się Sara.

– Zamierzasz wciskać mi jakieś bzdury o wzajemnym szacunku i intelektualnej wspólnocie? – zapytała lady Patterson. – Zapewniam, że pewny dochód i stały dopływ modnych sukni są o wiele ważniejsze.

– Lord Everston zbliża się do pięćdziesiątki i chciałby żony, która pilnowałaby jego domu i siedmiorga dzieci – odparła Olivia. – Najlepiej starszą pannę, która byłaby tak wdzięczna za tę możliwość, że przymknęłaby oko na jego hazard i kochanki.

– Tak długo, jak gwarantuje to dobre życie, prawdopodobnie byłaby szczęśliwa, pozostawiając sprawy intymne jego kochankom – powiedziała lady Patterson.

– Niektórym może to odpowiadać, ciociu – powiedziała Sara łagodnie. – Nam na pewno nie.

– Ty jesteś jeszcze głupsza – odparła lady Patterson.

– Prawdopodobnie powinnam teraz przemyśleć następne działania – westchnęła Olivia.

Sara ponownie ścisnęła jej dłoń.

– Jeśli jest coś, co mogę zrobić…

Lady Patterson zmarszczyła brwi.

– Co się dzieje, jeśli mogę spytać?

Choć Olivia czuła niechęć do zwierzania się z tej tragedii komukolwiek poza Sarą, lady Patterson była dla niej miła i prawdę mówiąc, była o wiele bardziej troskliwą opiekunką niż jej własna matka. Zresztą plotki i tak wkrótce się rozejdą, a lady Patterson mogłaby poczuć się urażona, gdyby dowiedziała się o tym z drugiej ręki, a nie od samej Olivii.

– Lady Patterson, pan Henson poinformował mnie dzisiaj, że jestem bez grosza, a moje fundusze przepadły w wyniku ryzykownej inwestycji. Wiedział o tym od kilku tygodni, ale chciał dać mi trochę czasu po śmierci matki. Ponieważ jednak mój kuzyn, sir Roger, który jest teraz właścicielem domu przy Upper Brook Street, chce wprowadzić się tam natychmiast, muszę szybko zdecydować, co dalej.

Lady Patterson przez kilka minut wpatrywała się w Olivię w zamyśleniu, po czym skinęła głową.

– Nie będę trwonić słów na mówienie, jaka to tragedia i jak mi przykro, bo to oczywiste. Jeśli chcesz poznać moją opinię, powinnaś wrócić do lorda Everstona. Jestem pewna, że ponowi swoją ofertę. To prawda, że małżeństwo z nim nie jest rozwiązaniem, jakiego byś sobie życzyła, ale zagwarantuje ci pokaźny dochód i godną szacunku pozycję do końca życia. Być może nawet godną pozazdroszczenia, ponieważ Everston prawie na pewno umrze wcześniej niż ty.

– Więc unikając przez pięć sezonów małżeństwa z rozsądku, powinnam teraz poślubić mężczyznę, którego ani nie lubię, ani nie szanuję, z nadzieją, że umrze na tyle szybko, bym mogła żyć, jak chcę? Zakładając oczywiście, że skoro nie posiadam już nawet skromnego posagu, który mogłabym wnieść do związku, byłby skłonny się ze mną ożenić.

– Twój adwokat nalegałby na to, a Everston by się zgodził – odparła lady Patterson. – Jest wystarczająco zamożny, nawet z tym całym potomstwem, no i jest Everstonem. Jeśli pragnie ślubu z dobrze urodzoną damą, nie ma zbyt wielkiego wyboru.

– To prawda – zauważyła Sara. – Praktycznie każda kobieta, którą uważa za godną noszenia jego nazwiska, już mu odmówiła.

– Przynajmniej miałabyś własny dom i pieniądze – argumentowała lady Patterson. – Teraz i tak będziesz musiała porzucić pomysł mieszkania na Judd Street. Małżeństwo z Everstonem jest lepsze niż życie na garnuszku sir Rogera. Albo żebranie u dalekich krewnych o dom, bo wtedy byłabyś w najgorszej z możliwych sytuacji: biedna, niezamężna kobieta, podrzucana z domu do domu, by opiekować się chorymi dziećmi lub marudnymi staruszkami.

– A mogłaby zostać z nami? – zapytała Sara, spoglądając na ciotkę.

– Proszę, nawet o tym nie wspominaj, Saro – odezwała się Olivia, zanim lady Patterson zdążyła odpowiedzieć. Poczuła wzbierające łzy. – Jesteś kochana, ale nie chcę być od ciebie zależna, tak samo jak nie chcę polegać na sir Rogerze czy innym krewnym.

– Więc to musi być lord Everston – podsumowała lady Patterson. Jej głos złagodniał. – Rozumiem, że masz swoją dumę, moja droga, i bardzo cię za to szanuję, ale co ci pozostało?

– Jeśli mam wybierać między opieką nad rozwydrzonymi dziećmi a śliniącymi się stulatkami – powiedziała Olivia, myśląc szybko – wybiorę dzieci. A jeśli opieka nad nimi ma być moim losem, to wolę wykorzystać moje wykształcenie i zostać guwernantką. Wiem, zarabiałabym marne grosze, ale te pieniądze byłyby moje. Nie sprzeniewierzyliby ich finansiści, a mąż nie wydałby ich na kochanki.

– Proszę, nie rób niczego pochopnie! – wykrzyknęła Sara. – Zostań z nami, dopóki Emma i lord Theo nie wrócą z Włoch. Jestem pewna, że we trzy coś wymyślimy. Jeśli zostaniesz guwernantką w jakimś dworze na odludziu, nasze kontakty się urwą.

– Zawsze istnieje możliwość, że znajdę posadę w Londynie.

– W Londynie nieuchronnie natknęłabyś się na przyjaciół swoich pracodawców, którzy doskonale zdawaliby sobie sprawę ze zmiany twojego statusu – mruknęła lady Patterson.

Olivia westchnęła.

– W takim razie nie w Londynie.

Myśl, że znajomi patrzyliby na nią z pogardą i politowaniem, była nie do zniesienia. Czuła, że życie wymyka jej się spod kontroli i musi szybko coś zdecydować. Niestety ile by nie myślała, jej perspektywy się nie zmienią, mogła zostać guwernantką albo damą do towarzystwa jakiejś arystokratki. Ponieważ nie przepadała za wypełnianiem rozkazów, prawdopodobnie lepiej będzie zarabiać grosze jako guwernantka.

Zawsze pragnęła być niezależna, kierować własnym losem, nie polegać na żadnym mężczyźnie. Cóż, to życzenie się spełniło, pomyślała w przebłysku wisielczego humoru. Niestety trochę inaczej to sobie wyobrażała.

– Posada guwernantki w odległej posiadłości może być lepsza – powiedziała, otrząsając się z zamyślenia. – Lady Patterson, czy zna pani agencję, do której mogłabym się zgłosić? I czy byłaby pani na tyle uprzejma, aby napisać mi referencje?

Lady Patterson siedziała przez chwilę w milczeniu.

– Przypuszczam, że nie ma czasu, abym szukała wśród moich przyjaciół i krewnych kogoś, kto potrzebuje guwernantki.

– Nowa lady Overton może pojawić się jutro na progu domu przy Upper Brook Street.

– Z pewnością mogłabyś zostać z nami na tyle długo, by ciotka znalazła ci posadę u kogoś znajomego – powiedziała błagalnie Sara. – Zyskamy pewność, że będziesz traktowana z życzliwością i szacunkiem.

Wzruszona troską przyjaciółki, Olivia powiedziała:

– Saro, wiem, że masz dobre intencje. Ale wyobraź sobie, jak by to wyglądało. Wszyscy znaliby moją sytuację, nigdzie by mnie nie zapraszano. Nie miałabym funduszy nawet na papier i atrament, których używamy do pisania listów dla Komitetu. Musiałabym ukrywać się tutaj, zawieszona w jakiejś strasznej pustce między życiem, które zawsze znałam, a nową rzeczywistością. Nie zniosłabym tego. Skoro musimy się rozstać, wolałabym to zrobić jak najszybciej.

Oczy Sary wypełniły się łzami, ale skinęła głową.

– Chyba rozumiem. Po prostu nie chcę cię stracić.

Olivia nie była w stanie odpowiedzieć, bo wzruszenie ścisnęło jej gardło. Przyciągnęła przyjaciółkę i przytuliła.

Obejmowały się długą chwilę, a odsunięcie się od Sary, która po raz pierwszy w życiu nie była w stanie pomóc jej rozwiązać problemu, wydawało się symbolicznym podsumowaniem dzisiejszych wydarzeń.

– Cóż, lepiej już pójdę i spakuję się. Lady Patterson, czy byłaby pani tak miła i podała mi nazwę agencji?

Nawet szorstka ciotka Sary miała łzy w oczach.

– Poszukam i wyślę ci liścik. Przykro mi, moja droga.

Uściskała Olivię i wyszła.

– Obiecaj mi jedno – nalegała Sara, odprowadzając Olivię do drzwi. – Nie przyjmuj kontraktu na dłużej niż sześć miesięcy. Wiesz, że nasza trójka, ty, ja i Emma, zawsze potrafi rozwiązać każdy problem. Nie sądzę, że to się zmieniło tylko dlatego, że Emma wyszła za lorda Theo. Obiecaj, że kiedy wrócą ze swojej wyprawy, przyjedziesz do Londynu i pozwolisz nam wszystkim ponownie przeanalizować twoją sytuację.

Olivia wiedziała, że o ile jakiś nieznany dobroczyńca nie zostawił jej funduszy, o których nie wiedział nawet rodzinny prawnik, w ciągu sześciu najbliższych miesięcy jej sytuacja ani trochę się nie zmieni. Nie mogła przyjąć pomocy ani od Sary, ani od Emmy. Jednak przyjaciółka wyglądała na tak zrozpaczoną, że nie miała serca jej odmówić.

– Dobrze, nie podpiszę umowy o pracę na dłużej niż sześć miesięcy. Obiecuję wrócić do Londynu i porozmawiać z wami wszystkimi, kiedy Emma i lord Theo wrócą z Włoch.

Na korytarzu przylgnęły do siebie. Olivia ponownie poczuła wzruszenie, gdy kamerdyner poinformował ją, że lady Patterson nakazała podstawić dla niej powóz.

– Nie waż się opuszczać Londynu bez pożegnania! – wykrzyknęła jeszcze Sara, przytulając ją ponownie.

– Będę informować cię o wszystkim – obiecała Olivia, a gdy lokaj otworzył przed nią drzwi, poczuła się, jakby właśnie wkroczyła w ponurą przyszłość.ROZDZIAŁ DRUGI

Gdy w Somerset powoli gasło popołudniowe światło, pułkownik Hugh Glendenning, emerytowany żołnierz Drugiego Pułku Piechoty Jego Królewskiej Mości, siedział przy biurku w zaniedbanej bibliotece Somers Abbey, swojej rodzinnej posiadłości. Bolały go plecy, bo spędził cały dzień w siodle, jeżdżąc od jednego dzierżawcy do drugiego, od czasu do czasu zatrzymując się, by pomóc jakiemuś starszemu gospodarzowi przy ścinaniu wierzbowych witek do wyplatania koszy, które stanowiły większość dochodów Somers Abbey.

Majątek wciąż był daleki od stanu, o którym można byłoby powiedzieć, że jest dobry, ale i tak było lepiej, niż gdy odziedziczył go po starszym bracie. Spojrzał na wyblakłe zasłony i wytarty dywan na podłodze. Trudno, półtora roku ciężkiej pracy pozwoliło przynajmniej wznowić tradycyjny handel koszami, a jeśli zbiory jabłek będą w tym roku dobre, dodatkowy dochód ze sprzedaży cydru może w końcu podreperować jego finanse, od dawna balansujące na granicy bankructwa.

Wyprostował plecy i pomyślał, że szklanka whisky przed kolacją może być dobrym rozwiązaniem, gdy rozległo się pukanie do drzwi, po którym wszedł kamerdyner.

– Przepraszam, że przeszkadzam, pułkowniku, ale przyszli państwo Allen i chcą się z panem widzieć.

– Państwo Allen? – powtórzył Hugh. Po szybkim przejrzeniu pamięci potrząsnął głową. – Nie wydaje mi się, żebym znał pana Allena. – Miał tylko nadzieję, że mężczyzna nie był kolejnym z licznych wierzycieli, których nie spłacił jego brat. – Czy powiedzieli, w jakiej sprawie chcą się ze mną widzieć, Mansfield?

Służący potrząsnął głową.

– Powiedzieli jedynie, że właśnie przybyli z St Kitts na Karaibach i muszą się z panem natychmiast zobaczyć w ważnej sprawie.

Hugh westchnął.

– Jeśli są z St Kitts, to muszą mieć coś wspólnego z moim zmarłym kuzynem. Myślałem, że jego adwokat poinformował mnie już o wszystkim, co powinienem wiedzieć. Cóż, w każdym razie muszę się z nimi zobaczyć.

– Oczywiście, pułkowniku.

Oparł się pokusie, by pomóc Mansfieldowi, gdy ten z trudem zamykał lekko wypaczone dębowe drzwi. Kamerdyner był stary, od kiedy Hugh pamiętał. Powinien już dawno przejść na emeryturę, ale zmarły lord był zbyt leniwy, by znaleźć zastępstwo, a Hugh na razie nie miał pieniędzy na odprawę dla starego sługi.

Może w przyszłym roku?

A może w przyszłym roku uda się również naprawić drzwi? Kolejna rzecz na niekończącej się liście napraw i renowacji potrzebnych w Somers Abbey.

Kilka minut później lokaj wprowadził damę i wysokiego, szczupłego mężczyznę o opalonej skórze. A także dwie małe dziewczynki o poważnych twarzach.

– Państwo Allen, pułkowniku. I dzieci.

Hugh pospiesznie odwrócił wzrok od dziewczynek. Walczył, by stłumić druzgocące wspomnienie okrągłej twarzy, odgłosu dziecięcego śmiechu… i widoku małej trumny w twardej, spalonej słońcem indyjskiej ziemi.

Po bólu nastąpił przypływ gniewu. Dlaczego Mansfield nie ostrzegł go, że para przyszła z dziećmi? Poleciłby mu odesłać je do kuchni, zanim przyjmie ich rodziców.

Starając się zachować spokój, wstał i ukłonił się.

– Pułkownik Glendenning. Przybyli państwo z St Kitts, czy tak? Mam nadzieję, że podróż była przyjemna.

– Przyzwoita, biorąc pod uwagę, ile trwała – odparł pan Allen. – Zależy nam jednak na jej zakończeniu i powrocie do domu w Yorkshire.

– Więc nie są państwo mieszkańcami St Kitts? Proszę usiąść – powiedział, Hugh, kierując ich w stronę sofy przed kominkiem. – Mansfield, przynieś herbatę i poproś tu panią Wallace. – Odwróciwszy się z powrotem do gości, wyjaśnił: – Gospodyni może zabrać dzieci do kuchni i dać im jakąś przekąskę.

– To bardzo uprzejme – powiedział pan Allen, prowadząc żonę na sofę. Dzieci stanęły za nimi. – Odpowiadając na pańskie pytanie, kilka lat byłem agentem eksportowym firmy handlowej na St Kitts, ale żona tęskniła za domem, więc zrezygnowałem ze stanowiska. Dołączymy do rodziny, gdy tylko wywiążemy się z naszych zobowiązań wobec dzieci.

– Rozumiem. Jak mogę państwu pomóc? – zapytał Hugh, wciąż zastanawiając się, dlaczego Allenowie złożyli mu wizytę. – Zakładam, że znał pan mojego zmarłego kuzyna, Roberta Glendenninga. Czy prosił, by coś mi przekazać?

Pan Allen roześmiał się.

– W pewnym sensie. Chociaż może raczej jego żona. Dano mi do zrozumienia, że oczekuje pan przybycia dzieci.

Przez chwilę poczuł przerażenie, gdy dotarło do niego znaczenie słów Allena.

– Dzieci? – zająknął się. Chociaż przypuszczał, że już zna odpowiedź, jednak zapytał: – Jakich dzieci?

– Tylko te starsze, dwie córki pana Glendenninga i jego pierwszej żony. Druga pani Glendenning postanowiła oczywiście zatrzymać przy sobie syna i spadkobiercę. Sądzę, że został pan wyznaczony na opiekuna dziewczynek. Zaś pani Glendenning przekonała męża, aby wyznaczył jej brata do tej roli dla ich syna. – Odwracając się do dziewcząt, Allen dodał: – Dziewczynki, ukłońcie się swojemu opiekunowi. Pułkowniku, przedstawiam panu pannę Elizabeth Glendenning i pannę Sophie Glendenning.

Nie, to nie dzieje się naprawdę.

Odmawiając spojrzenia na dzieci, które pięknie się ukłoniły, Hugh wpatrywał się w pana Allena.

– Adwokat kuzyna poinformował mnie, że Robert wyznaczył mnie na opiekuna dziewczynek. Jako ich najbliższy krewny czułem się zobowiązany do przyjęcia tego zadania i byłem gotów nadzorować zarządzanie spadkiem, dopóki nie osiągną pełnoletniości lub nie wyjdą za mąż w St Kitts. Nigdy nie było mowy o sprowadzeniu dzieci do Anglii.

Pani Allen gwałtownie westchnęła, a pan Allen spojrzał na Hugh z niedowierzaniem.

– Nie spodziewał się ich pan?

– Z pewnością nie! – wykrzyknął Hugh. – A gdyby się ze mną skonsultowano, nigdy nie zezwoliłbym im na opuszczenie St Kitts. Dlaczego miałyby tego chcieć? To był ich dom przez całe życie.

– Och. – Pan Allen wyglądał na zaniepokojonego. – Bardzo mi przykro! Byłem pewien, że wszystko zostało wcześniej ustalone. To bardzo niepokojące!

– Rzeczywiście – odparł Hugh. – Zapewne nie ma możliwości odesłania dziewcząt do St Kitts?

– Żadnej – potwierdził pan Allen. – Jak już wspomniałem, przenosimy się na stałe do Yorkshire i nie planujemy powrotu na wyspy.

– Może mogłyby pojechać z wami do Yorkshire? – zapytał Hugh, szukając rozwiązania, które nie wymagałoby od niego przejęcia opieki. – O ile sobie przypominam, mój kuzyn zostawił wystarczające fundusze na ich utrzymanie i wychowanie. Z pewnością czułyby się bardziej komfortowo, gdyby w obcym kraju mieszkały z ludźmi, którzy je znają, a nie z kimś zupełnie obcym. W dodatku z bezdzietnym wdowcem.

Allenowie wymienili spojrzenia.

– Panny Glendenning nie znają nas lepiej niż pana, pułkowniku. Poznaliśmy je dopiero w dniu, w którym statek wypłynął z St Kitts.

Choć niemal kipiał z wściekłości, Hugh był żołnierzem przez piętnaście lat, podczas których nauczył się, jak brać odpowiedzialność za obowiązki zlekceważone przez innych. Wiedział też, kiedy pozycja jest nie do utrzymania.

– Przypuszczam więc, że będą musiały zostać.

Pan Allen skinął głową z widoczną ulgą.

– Jestem pewien, że tak będzie najlepiej.

Lokaj przyniósł herbatę. Przez następne minuty Hugh tylko przytakiwał, gdy pan Allen prowadził uprzejmą rozmowę. Popijał mętny płyn, żałując, że nie jest to szkocka i cały czas intensywnie myślał.

Nie było mowy, by podjął się opieki nad dwiema małymi dziewczynkami. Po tym wszystkim, co się wydarzyło, ten pomysł był po prostu nie do zniesienia.

Będzie musiała zająć się nimi gospodyni, przynajmniej dopóki nie uda mu się zatrudnić odpowiedniej guwernantki. Przy odrobinie szczęścia będzie je widywać góra raz lub dwa razy w miesiącu, dopóki nie dorosną i nie odejdą.

A może powinien wysłać je na wychowanie? W końcu opieka nad dwiema małymi dziewczynkami powinna być nadzorowana przez kobietę, czyż nie?

Allenowie kończyli pić herbatę i wydawali się gotowi do wyjścia, a jego gospodyni wciąż nie przychodziła.

No dobrze, pobędzie z nimi sam na sam przez kilka chwil. Na szczęście były dobrze wychowane, stały i milczały, odkąd Allen je przedstawił.

Pan Allen odstawił pustą filiżankę.

– Jesteśmy wdzięczni za poczęstunek i gościnność, zwłaszcza po szoku, jakim było dla pana przybycie dziewcząt. Nie mam pojęcia, co mogło się stać z korespondencją od pani Glendenning.

– Ja też nie – odparł Hugh, chociaż wiedział, co stało się z „zaginionymi” listami. Druga żona jego kuzyna najwyraźniej nie była zainteresowana opieką nad dziećmi, ale nie wysłała listu w obawie przed odmową Hugh.

Pomimo wściekłości z powodu narzucenia mu niechcianej opieki, poczuł mimowolne współczucie dla dziewczynek. Straciły matkę, a teraz, tak szybko po śmierci ojca, zostały wygnane z jedynego domu, jaki kiedykolwiek znały.

Dziś wieczorem będzie musiał przejrzeć londyńskie gazety i znaleźć agencję, która jak najszybciej poleci mu guwernantkę.

Goście wstali, on również.

– Pójdziemy już, dziewczęta – powiedziała pani Allen. Klękła i objęła obie dziewczynki. – Bądźcie tak grzeczne dla swojego wuja, jak byłyście dla nas.

– Tak, proszę pani – odpowiedziały zgodnie, a starsza dodała: – Dziękujemy za opiekę podczas podróży, pani Allen.

Odprowadził Allenów do drzwi, bardzo świadomy dwóch par oczu śledzących jego ruchy.

– Życzę bezpiecznego powrotu do domu.

– Bardzo dziękujemy, pułkowniku – odparł pan Allen. – Będziemy szczęśliwi, gdy znów zobaczymy nasz kamienny domek, prawda, moja droga?

Uścisnęli sobie dłonie, a potem Allenowie odjechali.

Hugh zatrzymał się w drzwiach, ale wciąż nie było widać gospodyni. Jeśli ta przeklęta kobieta nie pojawi się w ciągu najbliższych kilku minut, będzie musiał sam odprowadzić dziewczynki do kuchni.

Wziął głęboki oddech. Fala bólu, która go zalała, gdy zmusił się do spojrzenia na dzieci, była łagodniejsza niż za pierwszym razem. Ruszył w stronę sofy, przy której stały.

W połowie drogi nagle przyszło mu do głowy, że powinien podejść wolniej i uśmiechnąć się. Mężczyzna tak duży jak on prawdopodobnie wyglądał przerażająco. Szczególnie że często marszczył brwi. Był zaniepokojony sytuacją, ale one musiały być jeszcze bardziej zdenerwowane. Zmęczone i głodne, prawdopodobnie czuły się zagubione i przerażone tym, że zostały wyrwane ze wszystkiego, co znajome, przewiezione przez ocean i podrzucone jak niechciana paczka na progu kogoś, kogo nie znały.

Wiedział co nieco o zmęczeniu, zagubieniu i żałobie.

Zatrzymał się, uklęknął. Pomimo starań, by jego ruchy były jak najmniej gwałtowne, młodsza dziewczynka cofnęła się za siostrę.

– Elizabeth i Sophie, prawda? – zapytał. – Wasz tata bawił się tu ze mną, kiedy byliśmy chłopcami. Wiem, że jest tu zupełnie inaczej niż w waszym domu, ale mam nadzieję, że będzie wam wygodnie.

Dopóki nie znajdę innego rozwiązania. Im szybciej, tym lepiej.

Po raz kolejny przeklął w myślach wciąż nieobecną gospodynię.

– Może pójdziemy do kuchni i znajdziemy coś do jedzenia? Potem pani Wallace, gospodyni, zaprowadzi was do pokoju dziecięcego. Nie był używany, odkąd ja i mój brat byliśmy chłopcami, więc będziecie musiały pomóc doprowadzić go do porządku.

Przez chwilę wpatrywały się w niego.

– Chyba pan nie chce, żebyśmy tu były? – powiedziała nagle starsza.

W mgnieniu oka przypomniał sobie, jak szczere potrafią być dzieci. Miała rację, ale nie zamierzał pogarszać sytuacji, potwierdzając jej przypuszczenia.

– Cóż, wysłanie was tu bez zapowiedzi, bez czasu na przygotowanie, nie jest idealnym rozwiązaniem, prawda? No nic, jakoś sobie poradzimy.

– Ona też nas nie chciała. Madame Julienne, nowa żona taty. Była dla nas miła, zanim pojawił się mały Richard. Ale potem… nie pozwoliła nam nawet zobaczyć taty po tym, jak zachorował.

Jego kuzyn zmarł na tropikalną gorączkę, przypomniał sobie Hugh.

– Pewnie nie chciała, żebyście się zaraziły.

– Tata mówił, że jesteś jego najlepszym kuzynem i byłeś dzielnym żołnierzem w Indiach. Madame Julienne powiedziała, że chętnie nas przyjmiesz. – Łzy napłynęły Elizabeth do oczu. Mała Sophie szlochała bezgłośnie.

Hugh wiedział, że powinien objąć dziewczynki, uspokoić je. Współczuł im, ale nie mógł się zmusić, by ich dotknąć.

Spróbował przywołać kojące słowa.

– Nie musicie się bać. Byłem żołnierzem, jak powiedział wasz tata, więc będziecie tu bezpieczne. Zaopiekujemy się wami.

Niestety moje dziecko zawiodłem, pomyślał z gniewem. Ale teraz jestem w Anglii, a nie w gorącej, egzotycznej krainie pełnej trujących roślin, zwierząt i niebezpiecznych chorób, które mogły pozbawić dziecko życia w ciągu kilku godzin. Choć przysięgał, że nigdy więcej nie weźmie odpowiedzialności za dziecko, z pewnością mógł zająć się dziewczynkami, dopóki nie zleci tego odpowiedniej kobiecie.

W końcu w drzwiach pojawiła się wysoka, surowa postać pani Wallace. Podeszła i spojrzała w dół, gdzie wciąż klęczał obok dzieci, które omiotła pełnym dezaprobaty spojrzeniem.

– Mansfield powiedział, że mnie pan potrzebuje, pułkowniku.

Hugh przełknął ostrą odpowiedź. Nie było sensu wyładowywać złości na gospodyni, chociaż wiedział, że Mansfield już dawno poinformował ją o Allenach i o tym, co wydarzyło się w bibliotece. Gospodyni z pewnością doskonale wiedziała, dlaczego ją wzywał.

– Pani Wallace, przedstawiam Elizabeth i Sophie Glendenning, córki mojego zmarłego kuzyna. Zatrzymają się na jakiś czas w Somers Abbey. Mają za sobą długą podróż i jestem pewien, że chętnie by coś zjadły, zanim pójdą spać. Proszę je zabrać do kuchni i zająć się nimi.

Spojrzenie gospodyni skupiło się na dziewczynkach.

– Nie zajmuję się dziećmi, pułkowniku.

Jego cierpliwość się wyczerpała.

– Cóż, będzie pani musiała, przynajmniej dopóki nie zatrudnię odpowiedniej guwernantki – warknął. – Niech je pani nakarmi i zaprowadzi do pokoju, natychmiast!

– Oczywiście – powiedziała gospodyni przez zaciśnięte zęby. – Chodźcie, dzieci.

Chociaż Hugh nie podobała się perspektywa oddania dziewczynek w ręce tej zimnej kobiety, nie miał wyboru.

Powinien szybko napisać do agencji pośrednictwa pracy. Szczęśliwym trafem Robert zostawił sporo funduszy na opiekę nad dziećmi, więc można wybrać najlepszą kandydatkę i zapłacić za podróż prywatnym dyliżansem, dzięki czemu guwernantka szybciej dotrze do Somers Abbey.

To było najlepsze, co mógł zrobić w tych okolicznościach. Wrócił do biurka i ciężko opadł na fotel. Zauważył, że drżą mu ręce, niewątpliwie z powodu szoku wywołanego rozdrapaniem starej rany. Wziął głęboki wdech, wyjął butelkę szkockiej i nalał do pełna.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: