Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Damy i huzary - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Ebook
0,00 zł
Audiobook
21,29 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Damy i huzary - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 192 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

AKT PIERW­SZY

Sce­na pierw­sza

Ma­jor, Rot­mistrz Ka­pe­lan, Po­rucz­nik, Rem­bo.

Ma­jor na środ­ku, oglą­da strzel­bę; po le­wej Po­rucz­nik na­bi­ja; po pra­wej Rot­mistrz, opar­ty na strzel­bie, pa­trzy na sza­chy, przy nim sie­dzi Ka­pe­lan, za­trud­nio­ny strzel­bą; w głę­bi Rem­bo. Wszy­scy w szpen­ce­rach, ubra­ni na po­lo­wa­nie, w woj­sko­wych cza­pecz­kach.

MA­JOR

Czy tyl­ko pew­nie? Bo to cza­sem…

REM­BO

Nie śmiał­bym prze­cie zwo­dzić pana ma­jo­ra; niech za­raz zgi­nę, je­ślim nie wi­dział na wła­sne oczy ko­zła i dwie sar­ny. Wszyst­ko tro­je wy­szło ra­zem do by­dła, na Ciem­ną Do­li­nę, jak ten kąt, ta stru­ga… oto jak ta wiel­ka łoza, gdzie ksiądz Ka­pe­lan prze­śle­pił za­ją­ca… aż tu ob­ces kun­dys je­den i dru­gi: huf, huf!… Ech, pa­nie, jak nie pój­dą, sar­ny moje! strach! aż się zie­mia trzę­sła!… Przez Garb, Wiel­ką Ba­nią, po­nad Ban­ko­wy Po­tok…

MA­JOR

Ho, ho, ho!… Sar­ny do­tych­czas na dru­gim koń­cu świa­ta.

REM­BO

Zlę­kły bo się fur idą­cych go­ściń­cem i haj­że łą­ka­mi, łą­ka­mi na zad w ja­sie­ni­nę.

MA­JOR

Nam więc dro­gą od kop­ców za­stą­pić wy­pa­da.

REM­BO

Ja z dęb­nia­ków ci­cho psy pod­pusz­czę, a każ­da na strzel­bę jak na ro­żen wpad­nie.

MA­JOR

Da­lej, pa­no­wie! I na urlo­pie nie dam wam próż­no­wać.

KA­PE­LAN

Za­raz, za­raz.

PO­RUCZ­NIK

Ja do­go­nię.

MA­JOR

bio­rąc lul­kę ze środ­ko­we­go sto­ta i ki­wa­jąc gło­wa, do Rem­ba

Za­wo­łaj Grze­sia.

Rem­bo od­cho­dzi.

ROT­MISTRZ

do Ka­pe­la­na, pa­trząc na sza­chy

Wy­gram, je­śli wie­żę cof­nę.

KA­PE­LAN

Wąt­pię.

ROT­MISTRZ

Za­łóż się.

KA­PE­LAN

Do­brze.

ROT­MISTRZ

Nikt tu nam nie ru­szy; za po­wro­tem prze­ko­nam i ta­lar­ka scho­wam.

Sce­na dru­ga

Ciż sami, Grze­gorz sta­ry hu­zar z ogrom­ny­mi wą­sa­mi.

MA­JOR

Ty­lem razy, mój Grze­siu, już cię o to pro­sił, abyś kładł wszyst­ko na swo­im miej­scu. Po co tu na ma­pach lal­kę zo­sta­wiasz? Tam w szaf­ce ma swój nu­mer; nie­na­wi­dzę nie­po­rząd­ku.

( od­da­je lul­kę i zdmu­chu­je mapy )

Otóż, otóż, nie mó­wi­łem? – pla­ma… i ta basz­ta… À pro­pos, a klucz­ni­ca?

GRZE­GORZ

Kłu­sem wy­wie­zio­na.

Od­cho­dzi.

KA­PE­LAN

Bogu dzię­ki.

ROT­MISTRZ

Ostat­nia więc bia­ło­gło­wa usu­nię­ta z na­sze­go domu; bę­dzie raz prze­cie ci­cho i spo­koj­nie.

MA­JOR

Okrop­nie ga­da­ła.

PO­RUCZ­NIK

Bo sta­ra, bo sta­ra.

MA­JOR

O ho, ho, pa­nie po­rucz­ni­ku, wiem, na co pan za­kra­wasz ale nic z tego. Wolę huk moź­dzie­rzy niż ko­bie­ce świer­go­ta­nie. Nic z tego, i po­ka­żę, że i żoł­nierz po­tra­fi do­mem rzą­dzić bez ko­bie­ty.

PO­RUCZ­NIK

Pięk­ny rząd!

KA­PE­LAN

Do­bry, do­bry.

ROT­MISTRZ

Wy­śmie­ni­ty.

MA­JOR

Wy­śmie­ni­ty.

PO­RUCZ­NIK

Czy za­wsze­ście go, pa­no­wie, wy­śmie­ni­tym znaj­do­wa­li? Czy za­wsze przy­krym było ko­bie­ce świer­go­ta­nie?

Dłu­gie mil­cze­nie.

MA­JOR

Chodź­my na po­lo­wa­nie.

REM­BO

wbie­ga­jąc

Go­ście jadą!

MA­JOR

Któ­ryś z ko­le­gów.

REM­BO

Gdzie tam! kil­ka po­jaz­dów – naj­więk­sza pa­ra­da.

Od­cho­dzi, ofi­ce­ro­wie je­den po dru­gim zbli­ża­ją się po­wo­li do okna.

MA­JOR

Dla­bo­ga! Lan­da­ra.

PO­RUCZ­NIK

I kocz.

ROT­MISTRZ

I bry­ka.

PO­RUCZ­NIK

z ukon­ten­to­wa­niem

Ach! damy!

MA­JOR, ROT­MISTRZ

od­ska­ku­jąc na śro­dek po­ko­ju

Damy!

PO­RUCZ­NIK

ra­chu­jąc

Jed­na, dwie, trzy…

MA­JOR, ROT­MISTRZ

z ża­ło­ścią spo­glą­da­ją na sie­bie

Trzy!

PO­RUCZ­NIK

Czte­ry, pięć…

MA­JOR

jak wprzó­dy

Pięć!

ROT­MISTRZ

po­dob­nie

Pięć!

PO­RUCZ­NIK

Jesz­cze jed­na…

MA­JOR, ROT­MISTRZ

ra­zem

Sześć!

PO­RUCZ­NIK

Jesz­cze jed­na.

MA­JOR, ROT­MISTRZ

ra­zem

Siedm! siedm!

KA­PE­LAN

wsta­jąc

Siedm!

Za­ty­ka­jąc uszy zno­wu sia­da i tak, opar­ty o stół, do koń­ca sce­ny zo­sta­je.

PO­RUCZ­NIK

Co wi­dzę!

Wy­bie­ga.

ROT­MISTRZ

zbli­ża­jac się nie­śmia­ło do okna

Cóż to za baby! Co za gma­chy! Co za gra­ty!

MA­JOR

zbli­ża­jąc się nie­śmia­ło się do okna

Ach, to sio­stry moje.

ROT­MISTRZ

Prze­pra­szam cię.

MA­JOR

Nie masz za co, znam ja je do­brze!

(cho­dzi po po­ko­ju co­raz prę­dzej)

Sio­stry, sio­stry, damy, przy­jąć je wy­pa­da… Grze­siu, mun­dur!… mój mun­dur, Grze­siu!… czy dia­bli nada­li… Grze­siu, mun­dur!

Grze­gorz z mun­du­rem cho­dzi za nim.

Rad im być mu­szę… Mój mun­dur, Grze­siu!… mój mun­dur!… Cie­szyć się trze­ba, czy dia­bli nada­li!

GRZE­GORZ

Niech pan mun­dur wło­ży.

Sce­na trze­cia

Ma­jor, Rot­mistrz, Ka­pe­lan, na­stęp­nie Pani Dyn­dal­ska, Jó­zia, Pan­na Anie­la, Zo­fia, Pani Or­ga­no­wa, Zo­fia, Fru­zia, Po­rucz­nik, Rem­bo.

Po le­wej stro­nie sce­ny Ma­jor wdzie­wa mun­dur, przez za­po­mnie­nie na swój ubiór.

Po­strze­gł­szy się, chce zdjąć i ścią­ga ra­zem rę­kaw szpen­ce­ra; nie może ręki wy­rwać, gdy wcho­dzi Pani Dyn­dal­ska z dwo­ma pie­ska­mi na ręku; za nią Jó­zia, kosz w ręku ze szcze­nie­ta­mi i kil­ka pu­de­łek. Przy Ma­jo­rze da­lej wzgłąbsz stoi Rot­mistrz, za nim Ka­pe­lan.

Grze­gorz z mun­du­rem wy­cho­dzi.

DYN­DAL­SKA

Jak się masz, pa­nie bra­cie?

( do Jó­zia )

Ostroż­nie, gaw­ro­nie! nie upuść szcze­niąt.

MA­JOR

po­mie­sza­ny

Wi­tam, wi­tam.

DYN­DAL­SKA

do Józi

Cze­góż trzy­masz? po­łóż!

( do Ma­jo­ra )

Jak­że się mie­wasz?

( do Jó­zia )

Cze­muż nie na sto­le? Ja­kież to głu­pie dziew­czę!

Jó­zia kła­dzie wszyst­ko na sza­chach i wy­cho­dzi – Dyn­dal­ska sia­da. Anie­la wcho­dzi; za nią Zu­zia z dwo­ma klat­ka­mi (w jed­nej sro­ka, w dru­giej wie­wiór­ka) i z róż­ny­mi gra­ta­mi .

ANIE­LA

Wie­ki już, bra­cisz­ku, ja­ke­śmy się wi­dzie­li, ( do Zuzi )

Po­staw­że klat­ki, cze­go bę­dziesz sta­ła?

MA­JOR

Wi­tam, wi­tam.

ANIE­LA

do Zuzi

Gdzie, gdzie, gdzie? śle­pa! Cóż to, sto­łu nie masz?

Zu­zia sta­wia klat­ki na ma­pach i od­cho­dzi. Po­ru­sze­nie Ma­jo­ra.

Rot­mistrz go za suk­nię wstrzy­mu­je.

MA­JOR

ci­cho do Rot­mi­strza

Mapy.

ROT­MISTRZ

do Ma­jo­ra

Pst!

Ma­jor sta­ra sie po­kryć nie­ukon­ten­to­wa­nie i spo­glą­da cy­asem na mapy.

Sły­chać ha­łas i krzyk ko­biet za sce­ną.

REM­BO

za sce­ną

Nie rusz! a ha­rap! a fe! a za­się!

OR­GO­NO­WA

ty­łem wcho­dzi i trze­piąc rę­ko­ma

Za­się! za­się, bo ze­mdle­ję.

Rem­bo za nią wcho­dzi, trzy­ma­jąc kota nad gło­wą, któ­re­go we drzwiacb Or­go­no­wa od­bie­ra.

Bied­ny Fi­lu­nio! moja dusz­ka dro­ga! jak się trzę­sie! Bied­ny Fi­lu­nio!… Jak też mo­żesz, pa­nie bra­cie, trzy­mać ta­kie obrzy­dłe psi­ska? Ja­ki­miś kaj­dan­ka­mi pod­cię­ły mi nogi i tyl­ko co nie roz­dar­ły lu­be­go Fi­lu­nia.

REM­BO

To na sfo­rze Za­graj z Pi­sklą jak kota zwie­trzy­ły, haj­że po ko­cie! ob­ces na jej­mość! a Grzmo­cisz i Po­praw.

Wy­cho­dzi na znak Ma­jo­ra.

OR­GO­NO­WA

Fi, co za na­zwi­ska! prze­brzy­dłe kun­dy­sy… le­d­wie dy­szę – ca­łam w po­cie.

Sia­da przy Dyn­dal­skiej i Anie­li. Za Or­go­no­wą we­szła Zo­fia z Po­rucz­ni­kiem, nio­są­cym klat­kę z ka­nar­kiem, któ­rą za­wie­sza­ją w gte­bi, roz­ma­wia­jąc po ci­chu. W cią­gu tej sce­ny dziew­czę­ta po­na­no­si­ły kota i pie­ski.

Sce­na czwar­ta

Or­go­no­wa, Dyn­dal­ska, Anie­la sie­dzą w rzę­dzie po pra­we]; po le­wej stro­nie na­prze­ciw­ko sto­ją Ma­jor, Rot­mistrz Ka­pe­lan. W głę­bi Zo­fia, Po­rucz­nik.*

MA­JOR

Wi­tam, wi­tam pa­nie sio­stry w moim domu i bar­dzo prze­pra­szam kota za nie­go­ścin­ność Pi­skli i nie­cno­ty Za­gra­ją.

OR­GO­NO­WA

Patrz, pa­nie bra­cie, moja cór­ka.

Zo­fia się zbli­ża i kła­nia.

Owa Zo­siu­nia mała… Ani­byś ją po­znał pew­nie… Wy­ro­sła, wy­ład­nia­ła, nie­praw­daż? Za jej wy­cho­wa­nie nie po­wsty­dzę się tak­że. W pierw­szej sto­li­cy świa­ta mo­gła­by bez­piecz­nie roz­ma­wiać, i to nie­jed­nym ję­zy­kiem…

KA­PE­LAN

na stro­nie

Nie­jed­nym! Okrop­nie!

OR­GO­NO­WA

Mia­ła i gu­wer­nant­kę, ma­dam zna­ko­mi­tą, i na wyż­szych na­ukach w mie­ście pół roku stra­wi­ła.

ANIE­LA

Ta­len­ta gdy roz­wi­nie…

DYN­DAL­SKA

Ach, Aniel­ko luba, co też nie wy­ga­du­jesz! Już je roz­wi­nę­ła: czy­liż nie śpie­wa ca­łe­go Ros­sy­nie­go tak, że każ­dy słu­chać musi? Czyż nie tań­cu­je tak, że nig­dy tak­tu nie chy­bi? Czyż nie ma­lu­je tak, że jej kwia­tek wszyst­kich zwo­dził i że pań Sę­dzia, chcąc po­wą­chać, no­sem go zma­zał?

ANIE­LA

To pan Re­fe­ren­darz.

DYN­DAL­SKA

Ależ pan Sę­dzia, mój anioł­ku!

OR­GO­NO­WA

Ci­cho, ci­cho, Dyn­dal­siu; nie trze­ba jej w oczy chwa­lić, ona sama po­ka­że, co umie.

ANIE­LA

do Ma­jo­ra

Jak­że ci się po­do­ba?…

DYN­DAL­SKA

sztur­ka­jąc ją łok­ciem

Cóż to za py­ta­nie!

ANIE­LA

Nie dasz mi ga­dać, ko­cha­na sio­stru­niu.

DYN­DAL­SKA

Bo głup­stwa ga­dasz, moja dusz­ko.

OR­GO­NO­WA

Ci­cho, ci­cho, sio­stru­niu.

( do Ma­jo­ra )

Któż są ci pa­no­wie?

MA­JOR

Rot­mistrz Sła­wo­mir. W szko­łach jesz­cze przy­jaźń nas złą­czy­ła: ra­zem wdzie­li­śmy mun­dur, ra­zem go no­si­li i ra­zem może w jed­nej zło­żym go mo­gi­le. – Nasz po­czci­wy Ka­pe­lan, tak­że daw­ny to­wa­rzysz, praw­dzi­wy przy­ja­ciel lu­dzi; wie­le robi, mało mówi, na­śla­do­wać go na­le­ży. – To mój Ed­mund, już wam po czę­ści zna­ny z mo­je­go li­stu. W jed­nej nie­szczę­snej utarcz­ce, kie­dy każ­dy o so­bie tyl­ko my­ślał, a ja, ra­nio­ny, pod ubi­tym le­ża­łem ko­niem, on mnie szu­kał, po­strzegł, ze­brał kil­ku wa­lecz­nych, na­tarł na nie­przy­ja­ciół i osło­nił wła­sny­mi pier­sia­mi. Co­fał się, na­cie­rał, zno­wu się co­fał i zno­wu na­cie­rał, aż póki na­szych wzra­sta­ją­ca licz­ba zwy­cię­stwa nam nie wró­ci­ła. Tam to, mnie, mnie bro­niąc, ode­brał tę kry­sę przez skro­nie, któ­ra wię­cej war­ta niż dzie­sięć wień­ców.

Ści­ska go z roz­czu­le­niem .

ZO­FIA

mi­mo­wol­nie

Ach, to pięk­nie być od­waż­nym!

Spusz­cza oczy na by­stre spoj­rze­nie mat­ki i cio­tek.

OR­GO­NO­WA

Do­brze, dość tego! te­raz do in­te­re­su. Chcę po­mó­wić z tobą, pa­nie bra­cie, za­tem po­zwo­lą pa­no­wie…

Ofi­ce­ro­wie od­cho­dzą – i Zo­fia do swe­go po­ko­ju na znak Or­ga­no­wej.

Sce­na pią­ta

Or­go­no­wa, Dyn­dal­ska, Anie­la, Ma­jor.

OR­GO­NO­WA

W jed­nym zwię­złym sło­wie wszyst­ko ci opo­wiem; nie lu­bię nie­po­trzeb­nej prze­mo­wy, bo kto ma ro­zum, ła­two poj­mie i zro­zu­mie, gdy mu ja­sno rzecz prze­ło­żę. Za­tem bez prze­mo­wy; le­piej w krót­ko­ści po­wie­dzieć, o co cho­dzi, a po­tem dać przy­czy­ny i do­wo­dy. Na­resz­cie, ta­kem moc­no oczy­ta­na, ty­łem żyła w wiel­kim świe­cie, tyle mam roz­trop­no­ści i prze­ni­kli­wo­ści, że się w zda­niu nig­dy nie mylę, i chy­ba sza­lo­na gło­wa sprze­ci­wić mi się może. Przy­stę­pu­jąc więc do rze­czy, po­wiem, że po­wziąw­szy wia­do­mość, żeś na urlo­pie i żeś do wsi swo­jej przy­je­chał, za­raz zga­dłam, że woj­sko­wą służ­bą znu­dzo­ny, chcesz ją po­rzu­cić i na wsi osiąść. Myśl chwa­leb­na, ale do tego po­trze­ba…

DYN­DAL­SKA

pręd­ko

Po­zwól, ko­cha­na sio­stru­niu, niech ci prze­rwę! Gdy się kogo chce prze­ko­nać, nie za­wsze naj­krót­sza mowa naj­lep­szą mową bywa. Trze­ba na­przód dać przy­czy­ny, co do cze­go nas na­kła­nia, po­tem rzecz wy­łusz­czyć, a na koń­cu dać do­wo­dy na po­par­cie swe­go zda­nia. Lecz nim do za­mia­ru przy­stą­pię, wy­pa­da uczy­nić rzut oka na po­przed­ni­cze zda­rze­nia i obec­ne po­ło­że­nie. A że to rzecz wiel­kiej wagi, na roz­dzia­ły ją po­dzie­lę, w któ­rych panu bra­tu do­wio­dę:

(li­cząc na pal­cach)

że do­tych­czas źle miał w gło­wie, że po­no­si wiel­kie stra­ty, że woj­sko­wość nic nie­war­ta, że na wsi osiąść rzecz naj­lep­sza, że ro­zum­nie ra­dzę…

ANIE­LA

Le­piej, dusz­ko moja, na­pisz dzie­ło o tym, a te­raz po­zwól, niech naj­pro­ściej­szą dro­gą zbli­żę się do celu…

OR­GO­NO­WA

Ga­daj­cie, o, ga­daj­cie, gdy tak bar­dzo ga­dać lu­bi­cie; ga­daj­cie, bar­dzo pro­szę. Ja nic nie po­wiem. Ja nic nie wiem. Ja nie nie umiem. Ga­daj­cie, ła­skę mi zro­bi­cie.

DYN­DAL­SKA

O, i owszem, ja będę mil­cza­ła; niech ko­cha­na sio­stra roz­pra­wia, gdy jej tak przy­kra chwi­la mil­cze­nia. Albo ją może wy­rę­czy wy­mow­na Aniel­ka.

ANIE­LA

Ach, gdzież­bym ja się śmia­ła po­rów­nać w wy­mo­wie z ko­cha­ny­mi sio­strzycz­ka­mi! Słu­chać będę roz­dzia­łów lub dru­giej prze­mo­wy bez prze­mo­wy.

OR­GO­NO­WA

Pro­szę mó­wić, bar­dzo pro­szę.

DYN­DAL­SKA

Bez ce­re­mo­nii, bar­dzo pro­szę.

ANIE­LA

Mów­cie, mów­cie, bar­dzo pro­szę.

OR­GO­NO­WA, DYN­DAL­SKA, ANIE­LA

Bar­dzo pro­szę.

OR­GO­NO­WA

idąc ku drzwiom

Nie prze­szka­dzam.

DYN­DAL­SKA

po­dob­nież

Zo­sta­wiam.

ANIE­LA

po­dob­nież

Od­cho­dzę.

OR­GO­NO­WA, DYN­DAL­SKA, ANIE­LA

kła­nia­jąc się po kil­ka razy ode drzwi

Mów­cie, mów­cie, pro­szę; bar­dzo pro­szę.

Wy­cho­dzą.

Sce­na szó­sta

Ma­jor; Rot­mistrz Ka­pe­lan i Po­rucz­nik wcho­dzą za­my­śle­ni i sta­ją przy Ma­jo­rze, któ­ry od po­cząt­ku sce­ny nie­po­ru­sze­nie na środ­ku stoi.

Rot­mistrz i Po­rucz­nik w mun­du­rach, Ka­pe­lan w sur­du­cie.

ROT­MISTRZ

po krót­kim mil­cze­niu
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: