- W empik go
Dar miłości - ebook
Dar miłości - ebook
Jola szuka miejsca, gdzie mogłaby odpocząć od miejskiego zgiełku i ukoić wciąż powracający ból po śmierci narzeczonego. Przypomina sobie o gospodarstwie agroturystycznym, w którym kiedyś spędziła urlop. Ciepło wspomina gospodarzy i ich syna, z którym już wtedy połączyła ją nić sympatii.
Spotkanie dwojga młodych ludzi po latach wydaje się najlepszym, co mogło się im w życiu przytrafić. Jednak kiedy zaczynają planować wspólną przyszłość, los zaczyna uparcie rzucać im kłody pod nogi. Pojawiają się wątpliwości, czy w ogóle dojdzie do ślubu. Nadszedł moment próby, który pokaże, czy ich uczucie jest na tyle silne, że pomoże pokonać wszelkie przeszkody.
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7564-655-9 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– O, psiakrew! – krzyknęła.
Natychmiast szybciej przebierała nogami. Muszę przełożyć wyjazd do jutra – gdybała w myślach. Nie zdążę pozałatwiać wszystkiego. Zapomniałam, że umówiona jestem z klientką na dzisiaj. Jaką ona może mieć pilną sprawę akurat do mnie, jakby innych pracowników w dziale nie było – pomyślała. Trudno, jeden dzień w tę czy w tę nie ma wielkiego znaczenia. A może tak ma być, że wyjazd trzeba przełożyć. Uch – westchnęła. Szybko dopiła kawę i już po chwili wyszła z domu.
Gdy wsiadła do samochodu, sprawdziła stan paliwa. Okazało się, że trzeba uzupełnić, i to natychmiast. Nie była pocieszona, że musi kawał drogi jechać, by zatankować. Była zdenerwowana. Lecz jak potem się okazało, niepotrzebnie. Wszystko, co miała do załatwienia, zostało wykonane bez problemu. Skoro przełożyła wyjazd na następny dzień, zwolniła tempo. Sprawdziła godzinę. Zbliżało się popołudnie. Nie śpieszyła się już zbytnio. Nie wracała do domu.
Samochód odstawiła do garażu i postanowiła pójść na cmentarz. Kupiła znicze i wolnym krokiem udała się w jego kierunku. Gdy minęła bramę, poczuła zimne dreszcze na całym ciele. Aleją kierowała się do miejsca, w którym pochowany był narzeczony. Rozglądała się po cmentarzu, zaskoczona liczbą kolejnych grobów. O rany, ale umierają, co się dzieje? – pytała siebie. Jednak odpowiedzi nie było.
Zmarszczyła czoło z jakiegoś powodu i przyśpieszyła kroku. Po chwili modliła się już przy grobie. Zapaliła znicze i wpatrzona w zdjęcie, mówiła szeptem:
– Dawno nie byłam u ciebie. Wybacz. Nie jest mi łatwo stać przy twoich zasypanych ziemią stopach. Zostawiłeś mnie tak niespodziewanie. Opuściłeś na zawsze. A ja nie umiem się odnaleźć, gdy nie jesteś przy mnie. Pomóż mi wrócić do życia już bez ciebie.
Ogarnął ją smutek. Płacz miała na wierzchu. Czuła, jak zbierają się w kącikach oczu piekące łzy. Wciąż wpatrywała się w jego zdjęcie. W pamięci powróciły chwile, gdy byli razem. Och – westchnęła, pociągając głośno nosem. Przeżegnała się i postanowiła wrócić do domu.
Udając się w kierunku wyjścia, w dali dostrzegła machającą do niej koleżankę. Nawet ucieszyła się, że ją spotkała. Dawno się nie widziały, więc jest okazja, by chwilę poplotkować. Szła jej naprzeciw.
– Ale spotkanie – rzekła z zadowoleniem. – Co tu robisz, Teresko? – zapytała i wpatrywała się w jej oczy.
– Nie wiesz? – zdziwiła się tamta.
– Nie. A co się stało? Ktoś zmarł z twojej rodziny?
– Mój mąż. Tydzień minął od pogrzebu.
– Ojej. Bardzo mi przykro. Nie wiedziałam. Nieczęsto akurat tędy chodzę, więc nie czytałam klepsydry.
Składając spóźnione kondolencje, przytuliła ją mocno. W tym momencie zbierało jej się na płacz. Przez chwilę obie milczały. Gdy napięcie minęło, udały się do wyjścia. Jola nie mogła pozbierać myśli. Czuła się zakłopotana. Nie bardzo wiedziała, czy pytać o szczegóły czy czekać, aż koleżanka sama zacznie mówić.
– Jeśli masz czas, zapraszam cię, Jolu, do mnie na kawę. Dawno się nie widziałyśmy i chętnie bym z tobą trochę pogadała. Oczywiście nie nalegam, lecz jeżeli możesz, będzie mi bardzo miło.
– Oczywiście, że mogę, i chętnie napiję się z tobą kawy.
Nie wypadało jej odmówić. Wie, jak może się czuć i co przeżywa w takiej sytuacji. Wsparcie drugiej osoby zawsze w takich momentach jest potrzebne. Postanowiła podarować jej trochę własnego czasu.
Tereska mieszka po drugiej stronie cmentarza, więc do domu miały blisko. Nie śpieszyły się zbytnio. Opowiedziała Joli o wypadku, jaki zdarzył się jej mężowi w pracy. Ona słuchała z uwagą i była wielce zdziwiona, że miał zawał. Młody, wysportowany, dbający o zdrowie i nagle coś takiego – przeleciało jej przez myśl.
Gdy dotarły do mieszkania, poczuły się znacznie lepiej. Rozgościły się w kuchni. Nie wracały już do przygnębiających tematów. Co miały do powiedzenia, już to zrobiły po drodze. Teraz delektowały się tym, co sprawiało przyjemność.
Jak się okazało, przypadkowe spotkanie dobrze na nie wpłynęło. Wzajemne wsparcie i dużo ciepłych słów dodawało im pewności siebie. Smutek w oczach Tereski zniknął, a usta w końcu zaczęły się uśmiechać. Zrozumiała, że to co było, nie wróci. Przed sobą ma życie, a zamartwianie się nie pomoże spokojnie żyć. Więc doradzały sobie w ważniejszych kwestiach, dyskutowały o pracy, trochę obgadywały i śmiały się z własnych słów. Tak dobrze im się rozmawiało, że nie zwracały uwagi na czas, który niestety jak zwykle, gdy jest przyjemnie, szybko mija.
– Dobrze mi, Teresko, gościć się u ciebie, lecz na mnie już czas. Muszę jeszcze dojść do swojej chałupy. Rano chciałabym wyjechać. Jak wrócę, to powtórzymy spotkanie.
Uśmiechnęła się i szykowała do wyjścia. Poprawiła fryzurę i po chwili rozglądała się po mieszkaniu, jakby pierwszy raz tutaj była.
– Malowałaś chałupę? Widzisz, jaka jestem. Dopiero teraz zauważyłam. Ładny kolor wybrałaś. Jasny i ciepły. Pokój zrobił się większy.
– Dziękuję za uznanie. Czas już był, aby w końcu odświeżyć ściany.
– Kto ci malował? Wzięłaś firmę czy ktoś znajomy tym się zajął?
– Brat z kolegą, i to chętnie się za to wzięli. Nie stać mnie na firmę. Oni uwinęli się szybko. Braciszek postarał się siostrze pomóc w tym względzie. – Dotykała ściany i uśmiechała się zadowolona.
– W końcu to brat, jakby nie patrzeć, to rodzina. Dobrego masz braciszka. Także chciałabym takiego mieć. No, to będę się zbierać. Już wieczór, a muszę przygotować się do podróży. Spakować co nieco. Trochę nam zeszło. Ale cieszę się, że mogłyśmy sobie pogadać, doradzić. Głowa do góry, koleżanko. Pamiętaj naszą rozmowę. Bądź dzielna i nie dopuszczaj do siebie paskudnych myśli. Będzie dobrze.
– Dziękuję ci, że poświęciłaś mi swój czas. Jedź ostrożnie, abyś dojechała bez problemu. Wypoczywaj tak, jak lubisz i zakochaj się w końcu w jakimś wspaniałym mężczyźnie. Chcę zobaczyć cię w ślubnej kreacji.
– Kto wie, czy tak się nie stanie. Kto wie?
Pożegnały się i Jola pośpiesznie zbiegła po schodach. Po drodze rozmyślała o spotkaniu z koleżanką.
Uśmiechała się nie tylko na wspomnienie spotkania, lecz także przebiegu rozmowy. Była zadowolona. Chociaż w niewielki sposób mogła pomóc koleżance pozbierać się w chaosie życia codziennego. Każdy ma jakieś sprawy, bolączki, z którymi nie zawsze może sobie poradzić. Czasami, a nawet często potrzebna jest dobra rada przyjaznej duszy, która potrafi wczuć się w problem i szybko rozgonić to, co przeszkadza w życiu.
Ale co tam – mruknęła. Jutro będę w krainie pachnącej zieleni. Tego właśnie potrzebuję i to już, natychmiast – cieszyła się perspektywą najbliższych dni, jakie ją czekają, i uśmiechała się szczęśliwa. Do domu dotarła szybko. Zastanawiała się, co ma w tym momencie robić. Chodziła po mieszkaniu i nie miała żadnej koncepcji.
Koniec rozmyślania – westchnęła w końcu i udała się do garderoby, aby wyjąć torbę podróżną. Nuciła ulubioną piosenkę wykonawcy, którego osobiście znała. Wciąż czuła lekkość na duszy. Cieszyła się wyjazdem. Postanowiła jednak wcześniej pójść spać, lecz nie była pewna, czy uda jej się zasnąć. Planuje z samego rana wyjechać, jeśli nie zaśpi.
Postawiła torbę w przedpokoju. Jutro będzie się pakować. Szybko weszła do łazienki. Upłynęła jednak dłuższa chwila, gdy z niej wyszła i ziewając, wsunęła się pod pościel. Jednak nie mogła usnąć. Wierciła się, przewracała z boku na bok. Oj, chyba to zbyt wczesna pora na moje spanie – szepnęła. Wstała i odmówiła cicho modlitwę. Gdy skończyła, weszła z powrotem do łóżka. Nim usnęła, zastanawiała się, czy wszystko załatwiła. Głośno mówiła, wyliczając na palcach: rachunki zapłacone, urlop załatwiony, rodzina powiadomiona, gdzie będę przebywać, to chyba wszystko. Potem zakończyła myślowy przegląd spraw i szybko zasnęła.
Spała twardym snem i obudziła się, dopiero gdy usłyszała dzwonek budzika. Lecz nie wstawała od razu. Spojrzała na krzyżyk stojący na komodzie i dziękowała Bogu za spokojną noc i w modlitwie prosiła, aby nie opuszczał jej w podróży. Następnie odtwarzała wczorajszą rozmowę z Tereską.
Nagle usłyszała dźwięk telefonu. Weszła do kuchni. Rozmowa trwała krótko. Wstawiła wodę i już po chwili zaparzyła kawę. Wypiła kilka łyków i udała się do łazienki. Szybko wzięła prysznic. Potem dopijała kawę i pakowała torbę. Przed oczami miała puszczę.
Jak dobrze, że już wyjeżdżam. Potrzebuję odskoczni od wszelkich spraw zawodowych. Muszę oderwać się od chaosu dnia codziennego. Odetchnąć pełną piersią zdrowym powietrzem. Wyciszyć głowę, umysł, serce. Radować się tym, co przede mną. A będzie się czym upajać w miejscu mojego wypoczynku – westchnęła zadowolona.
Po niecałej godzinie krzątania się była gotowa do podróży.