- promocja
- W empik go
Dark Olympus. Wicked Beauty. Tom 3 - ebook
Dark Olympus. Wicked Beauty. Tom 3 - ebook
Bestseller "New York Timesa", sensacja Tik Toka!
Nowa, niegrzeczna wersja mitu o Helenie Trojańskiej.
Znienawidzony bóg wojny Ares odchodzi do krainy cieni. Wyłonienie jego następcy odbywa się podczas krwawego turnieju. Ten, kto wygra, zostanie też mężem Heleny Trojańskiej. Zgłasza się wielu kandydatów. Największe szanse ma Achilles, któremu wszędzie towarzyszy jego przyjaciel i kochanek – Patrokles. W konkursie startuje też… sama Helena. Tyleż piękna, co bystra i silna, nie zamierza biernie godzić się z losem.
Wkrótce między tą trójką zawiązuje się osobliwa, skomplikowana relacja, w której jest miejsce i na seks, i na przyjaźń, i na miłość. Uczuć tych nie niszczy nawet zaciekła rywalizacja. Kto zwycięży w turnieju? Kto będzie decydował o losach wojen? I kto dostanie za żonę Helenę, najpiękniejszą kobietę świata?
Opinie czytelniczek z Goodreads:
Myślałyście, że poprzednie książki były ekstremalnie uwodzące i gorące? Niespodzianka! Trzeci tom cyklu spełni nawet najwyższe oczekiwania!
Nilufer Ozmekik
Ta pełna zwrotów akcji historia pochłonie waszą uwagę od początku do końca. (…) Pikantna, porywająca i słodka. Zakochałam się w zakończeniu.
Madison Warner Fairbanks
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8318-855-3 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Cholera, ale jestem spóźniona! – zaklęłam pod nosem. Niby powinnam się cieszyć, że na korytarzach Wieży Dodony nie było żywego ducha, ale tykanie w mojej głowie jeszcze przyspieszyło. Ten wieczór miał wszystko odmienić. Od tego wieczoru nie będę już pionkiem w cudzych grach i wreszcie uzyskam dostęp do funduszu powierniczego, o którym marzyłam od dzieciństwa.
Tylko, kurwa, nie mogłam się spóźnić!
Przyspieszyłam kroku, powstrzymując się, żeby nie biec. Wparowanie na olimpijską imprezę z zadyszką i wypiekami byłoby jeszcze gorsze niż spóźnienie. Od bardzo dawna na Olimpie nie zdarzały się epickie wojny, za to na porządku dziennym były dworskie potyczki z wykorzystaniem różnych przyziemnych chwytów.
Wystrzałowych kreacji.
Słodkich słówek, kryjących jad.
Mariaży.
Jak burza wpadłam do windy i jadąc na piętro, gdzie znajdowała się sala balowa, z niecierpliwości miałam ochotę balansować na palcach nóg i piętach. Normalnie bym się nawet nie zastanawiała. Bunt był dla mnie zawsze formą sztuki.
Ale tego dnia było inaczej.
Tego dnia mój brat Perseusz – obecnie Zeus – miał wygłosić oświadczenie zmieniające wszystko.
Niecały tydzień temu odszedł Ares. W sumie się tego spodziewaliśmy, bo był stary jak świat i już od trzech miesięcy kołatał do wrót podziemnego władcy. Jego śmierć stworzyła możliwość, która pojawia się raz na całe pokolenie. Ze wszystkich Trzynaściorga tylko tytuł Aresa był bowiem dostępny dla każdego bez względu na pochodzenie, koneksje czy majątek. Nie trzeba było nawet wywodzić się z Olimpu.
Wystarczyło po prostu wygrać.
Turniej o Aresa składał się z trzech prób – trzech stopni selekcji, mających odsiać ziarno od plew. Ostatnia zdolna do walki osoba na arenie zostawała Aresem – jedną z trzynaściorga boskich postaci rządzących Olimpem. W myśl zasad każdy z nich miał dbać o wyznaczoną część miasta, ale – co dla mnie ważniejsze – nikt nie mógł ich zmusić do działań, na które nie mieliby ochoty.
Nawet Zeus nie zdołał zmusić do czegokolwiek innych członków Trzynaściorga – przynajmniej w teorii. Mój ojciec lekceważył takie przywileje i wątpiłam, aby cenił je mój brat, który niedawno odziedziczył tytuł. Zresztą nieważne. Jeśli zostanę Aresem, nie będę już córką jakiegoś z Zeusów, siostrą innego i rozpieszczoną księżniczką, której jedynymi zaletami są ładna buzia i rodzinne koneksje.
Zostanie Aresem mnie wyzwoli.
Drzwi windy się rozsunęły i popędziłam do sali balowej. Długi korytarz bardzo się zmienił od czasu ostatniego balu – wiszące po obu stronach drzwi ponure, ciemne draperie, sięgające od sufitu do podłogi, zostały zastąpione białą muślinową tkaniną, przetykaną srebrnymi nićmi. Też nie była zbyt ciepła, ale przynajmniej tak nie przygnębiała.
Zaciekawiło mnie, kto wymyślił ten wystrój, bo na bank nie Perseusz. Od kiedy mój starszy braciszek stał się Zeusem po śmierci naszego ojca, miał w głowie tylko swoje interesy i rządzenie Olimpem żelazną ręką.
Czy raczej próby takich rządów.
– Helena!
W pierwszym momencie zamarłam w bezruchu, ale po chwili się uśmiechnęłam.
– Eros! Czego się tu czaisz?
Podszedł i pokazał mi zdobioną klejnotami kopertówkę.
– Psyche zapomniała torebki. – W teorii powinien wyglądać śmiesznie z tym babskim gadżetem w rękach, zwłaszcza jeśli się wiedziało, do jakich czynów były zdolne te ręce, ale gość szedł przez życie jak taran, nie przejmując się niczym. Nikt nie odważyłby się nawet na słowo krytyki i Eros dobrze o tym wiedział.
– Jaki dobry z ciebie mąż. – Wspięłam się na palce i cmoknęłam go w policzek.
Nie widzieliśmy się parę miesięcy i przez ten czas Eros nic się nie zmienił. Był uważany za jednego z największych przystojniaków Olimpu i nic dziwnego – ten blondyn rasy białej, o złocistych kędziorach, miał rysy tak perfekcyjne, że artyści łkali z zachwytu.
– Małżeństwo ci służy.
– Z każdym dniem coraz lepiej. – Zmierzył mnie spojrzeniem. – Widzę, że dzisiaj idziesz na całość.
– Niezła kreacja, co? – Odruchowo wygładziłam fałdy kiecki. Uszyto mi ją na zamówienie. Złota, ciasno udrapowana na ciele od ramion do bioder, niżej lekko się rozszerzała. Tkanina była mięsista, z subtelnym wzorem, odbijającym światło przy każdym ruchu. Głęboki dekolt w kształcie litery V wcinał się w rowek między piersiami, a ramiona były ukształtowane w szpic, co dodawało całej kreacji militarnego sznytu. – Moja mama by powiedziała, że jest wystrzałowa.
Udałam, że nie poczułam ukłucia w sercu, jak zawsze, kiedy wracałam pamięcią do kobiety, która odeszła zbyt młodo. Piętnaście lat temu zmarła na skutek tajemniczego upadku. Miałam wtedy piętnaście lat. Tajemniczego? Bez przesady. Cały Olimp podejrzewał, że stał za tym mój ojciec.
Jakbym nie wiedziała.
Odpychanie od siebie tej myśli weszło mi w krew. Nieważne, jakie grzechy popełnił mój ojciec. Też nie żył, jak matka. Miałam nadzieję, że cierpi w czeluściach Tartaru od chwili, kiedy wydał ostatnie tchnienie. Gdy myślałam o jego śmierci, czułam ulgę. Odszedł, zanim zdążył mnie wydać za mąż dla przypieczętowania jakiegoś pieprzonego pseudoprzymierza; zanim zdążył przysporzyć mi jeszcze więcej bólu, który najwyraźniej lubił zadawać.
Nie, wcale nie tęskniłam za ojcem.
– Matka byłaby z ciebie dumna.
– Możliwe. – Zerknęłam przez ramię na drzwi. – Albo byłaby wściekła z powodu tego, co zamierzam zrobić. – Zakołysać łodzią? Kurde, ja ją wywalę!
Eros od razu załapał. Z niewesołym uśmiechem pokręcił głową.
– Czyli szykują ci Aresa. Powinienem to przewidzieć. Ostatnio rzadko bywasz. Trenujesz?
– Tak. – Wiedziałam, że mi nie wierzy. Byliśmy przyjaciółmi, lecz według standardów Olimpu. Czyli ufałam, że Eros nie wsadzi mi noża w żebra. A on ufał, że nie obsmaruję go w prasie. Spotykaliśmy się regularnie na różnych imprezach i przyjęciach oraz od czasu do czasu wyświadczaliśmy sobie przysługi.
Tak czy owak, cały Olimp miał wkrótce poznać moje plany.
Wyprostowałam się dumnie.
– Zamierzam konkurować o następnego Aresa.
– Ożeż! – Eros aż gwizdnął. – Niezłe zadanie sobie postawiłaś.
Nie chciał mi otwarcie powiedzieć, że jego zdaniem nie dam rady, ale sama miałam wątpliwości. W sumie nie oczekiwałam entuzjastycznego wsparcia, jednak to ciągłe niedocenianie bolało.
– Dobra, lepiej tam pójdę.
– Powodzenia. – Otaksował mnie spojrzeniem. – Popraw sobie włosy.
– Co? – Moja dłoń pomknęła ku głowie. Bez lustra nic nie zrobię. Niech to szlag, jeszcze bardziej się spóźnię, ale przecież nie wejdę tam rozczochrana.
Obróciłam się na pięcie, żeby wystartować do łazienki, lecz Eros chwycił mnie za ramię.
– Czekaj. – Otworzył torebkę Psyche, pogrzebał w niej chwilę i wyjął malutką kosmetyczkę. W środku były spinki do włosów. Parsknął śmiechem na widok mojej miny. – Co się tak dziwisz? Gdybyś miała torebkę, na pewno nosiłabyś w niej spinki do włosów. Dobra, a teraz stań spokojnie i pozwól mi działać.
Stałam, zamarła w szoku, kiedy Eros starannie upinał mi włosy. Zużywszy z pół tuzina spinek, cofnął się i z zadowoleniem skinął głową.
– No, już lepiej.
– Erosie. – Ostrożnie musnęłam palcami swoją fryzurę. – Od kiedy to jesteś stylistą włosów?
Odpowiedział wzruszeniem ramion.
– Wprawiłem się na Psyche. Oczywiście to tylko prowizorka, ale parę razy uratowałem ją przed wpadką.
Bogowie, on był taki w niej zakochany, że aż mnie mdliło. Życzyłam mu jednak jak najlepiej, naprawdę. Jednocześnie nie potrafiłam się oprzeć zazdrości. I nie chodziło o Erosa, bo był dla mnie jak brat – tylko o czułość i bliskość, jakie dzielił z żoną. Kiedy jeden jedyny raz sądziłam, że doznałam takich uczuć, okazało się, że wpieprzyłam się na minę, która wybuchła mi w twarz, i do dzisiaj miałam po tym emocjonalne blizny.
Cudem udało mi się zdobyć na uśmiech.
– Dzięki.
– Rozwal ich, Heleno. – Uśmiech miał ostry jak brzytwa. – Będę ci kibicował.
Nerwowo wciągnęłam powietrze w płuca i ruszyłam do drzwi. Spóźnienie ma pewną zaletę – a mianowicie pozwala na efektowne wejście. Hardo zadarłam głowę i pchnęłam drzwi z większym impetem, niż to było konieczne. Rozproszone grupki gości skierowały na mnie wzrok. Zatrzymałam się, pozwalając im chłonąć mój widok i sama ogarniając ich spojrzeniem.
Sala zmieniła się od czasu, kiedy Perseusz odziedziczył tytuł Zeusa. Owszem, wystrój pozostał w zasadzie ten sam – lśniące, białe marmurowe posadzki, teraz okupowane przez tłum; łukowe sklepienia, dodające pomieszczeniu przestrzeni; wielkie okna oraz przeszklone drzwi, prowadzące na taras. A jednak było inaczej. Dawniej ściany miały kolor kremowy, a teraz były wytwornie szare. Subtelna zmiana, ale zrobiła różnicę.
Coś jeszcze rzucało się w oczy – wiszące na ścianach wielkie portrety Trzynaściorga otrzymały nowe ramy. Znikły te ciężkie, złote, ozdobne, które tak cenił mój ojciec, a pojawiły się czarne, delikatnie zdobione. Nie miałam czasu, żeby podejść bliżej i się im przyjrzeć, lecz odniosłam wrażenie, że wykonano je specjalnie dla każdego członka Trzynaściorga i każda była autorską wizją.
Miałam jednak pewność, że to nie Perseusz był autorem tych zmian. Nasz ojciec miał istną obsesję na punkcie swojego wizerunku, ale mojemu bratu to wisiało. Choć nie powinno.
Weszłam w tłum z wysoko uniesioną głową.
Normalnie znałam wszystkich gości bawiących się na imprezach w Wieży Dodony. Informacja to podstawa i już za młodu zrozumiałam, że to jedyna broń, jaką mogę dysponować. Jedni odwzajemniali moje spojrzenie, inni pożerali wzrokiem moje ciało w sposób, od którego ciarki przechodziły mi po skórze, a jeszcze inni po prostu odwracali się plecami. Zero zaskoczenia. Noszenie nazwiska Kasios miało na Olimpie swoje zalety, lecz oznaczało także bagaż zadawnionych urazów i politykierstwa. Dorastałam, ucząc się, komu można ufać – praktycznie nikomu – oraz kto aktualnie utopiłby mnie w łyżce wody, gdyby tylko miał taką szansę – niepokojąco wiele osób.
Dzisiejsze przyjęcie było jednak nietypowe i wieczór również zapowiadał się wyjątkowo. Nie rozpoznawałam prawie połowy twarzy; musieli to być ludzie z zewnętrznych kręgów wokół Olimpu albo zostali z tej okazji dostarczeni do miasta przez Posejdona. Usiłowałam je wszystkie zapamiętać. Nie każdy z przybyłych miał ambicje i wierzył w swoje szanse. Przeważnie byli biernymi obserwatorami, którzy się nie liczyli.
Nie przyspieszałam; sunęłam przed siebie równym, konsekwentnym krokiem, zmuszając gości, żeby ustępowali mi z drogi. Tłum rozdzielał się przede mną, tak jak się spodziewałam, a za mną rodziły się szepty. Robiłam z siebie spektakl i połowa mnie za to wielbiła, a druga – potępiała.
Zresztą dzisiaj wszyscy poszli na całość, nie tylko ja. W kącie moja siostra Eris – od trzech miesięcy Afrodyta – zaśmiewała się z czegoś, rozmawiając z Hermes i Dionizosem. Poczułam ukłucie w sercu. Bardzo bym chciała dołączyć do nich, tak jak na każdym innym przyjęciu. Dzięki siostrze i jej przyjaciołom życie na Olimpie było dla mnie łatwiejsze do zniesienia, lecz w ciągu ostatnich paru miesięcy zaczęły między nami narastać nowe różnice. Nie zaznaczały się, kiedy Eris była jeszcze Eris, lecz sytuacja się zmieniła, gdy dołączyła do Trzynaściorga.
Zaniedbywała mnie. Być siostrą Zeusa i Afrodyty oraz przyjaciółką Hermes i Dionizosa to naprawdę nie byle co. A ja nadal byłam pionkiem na cudzej szachownicy.
Zostanie Aresem było jedyną szansą na zmianę tej sytuacji.
Dostrzegłam klan Dimitoriou w odległym rogu sali. Demetrę z trzema z jej czterech córek i Hadesa, męża Persefony. Tak jak wszyscy, prezentowali się perfekcyjnie. Ucieszyłam się, że obecność Hadesa i Persefony doda wagi wydarzeniom, które miały nastąpić. Cała Trzynastka stawiła się, aby wysłuchać ceremonialnego przemówienia, otwierającego zawody o stanowisko Aresa. Eros wyłuskał z tłumu swoją żonę i sposób, w jaki twarz się jej rozjaśniła na jego widok, był dla mnie… Odwróciłam wzrok.
Moim celem był tron.
A ściśle mówiąc, para tronów – czyli dwie kolejne zmiany, jakie zaszły po przejęciu władzy przez nasz klan. Znikło złote monstrum, które tak kochał nasz ojciec, i zastąpiła je stalowa, artystyczna instalacja, piękna, lecz tak strasznie zimna. Jak sam Perseusz.
Drugi tron był subtelniejszą wersją pierwszego. Zasiadała na nim Kallisto Dimitriou – piękna biała kobieta o długich, ciemnych włosach, ubrana w wytworną czarną szatę. Patrzyła z wysoka na nas, tłoczących się w dole, jakby miała ochotę wypchnąć wszystkich przez wielkie szklane drzwi, które uchylono, aby wpuścić balsamiczne powietrze czerwcowego wieczoru. Wątpiłam zresztą, czy na tym by poprzestała. Pewnie by wolała, żeby nas zepchnięto z balkonu.
Powód, dla którego mój brat wybrał ją na swoją żonę, na Herę, pozostał tajemnicą dla całego Olimpu. Widać było, że nie przepadają za sobą. Ten mariaż śmierdział na milę intrygą Demetry, ale choć stawałam na głowie, żeby dojść, co tam jest grane, nie znalazłam odpowiedzi. Być może nie chodziło o to, dlaczego ją poślubił, tylko o sam fakt, że to zrobił.
Wykonałam szybki dyg, który tylko markował pokorę.
– Zeusie, Hero.
Brat wychylił się i zmierzył mnie zimnym spojrzeniem spod zmrużonych powiek. Podczas gdy Eris i ja odziedziczyłyśmy karnację po matce, Perseusz wrodził się w ojca. Miał jasne włosy, niebieskie oczy, bladą cerę i przystojne, choć surowe rysy. Gdyby bardziej o siebie zadbał, mógłby swoją prezencją oczarować całą salę. Niestety, pod tym względem mój braciszek nie dorównywał reszcie rodziny.
No nie, jeszcze był Herkules. Równie kiepski w salonowych grach jak Perseusz.
Zdusiłam myśl o nim. Nie było sensu wspominać Herkulesa. Odszedł i dla większości olimpijczyków był już martwy. Nie, nawet gorzej. O zmarłych się mówi, tymczasem oni udawali, że Herkules nigdy nie istniał. Brakowało mi go prawie tak samo jak mamy.
– Spóźniłaś się. – Perseusz nawet nie podniósł głosu. Nie musiał. Towarzystwo wokół nas ucichło, licząc, że zaraz będzie świadkiem rodzinnego spięcia Kasiosów. Nie mogłam ich za to winić. Sama w ciągu trzydziestu lat dostarczyłam im tony pożywki do plotek.
– Przepraszam – powiedziałam nawet szczerze. – Straciłam poczucie czasu. – Nie miałam zwyczaju szykować się godzinami, dopieszczając każdy szczegół, ale ta sytuacja była wyjątkowa.
Perseusz nieznacznie pokręcił głową i jego spojrzenie obiegło zebranych.
– Wkrótce przemówię. Nie rozchodźcie się – rzekł.
Zjeżyłam się – bez sensu, bo nie powinnam tego brać do siebie. Perseusz do wszystkich zwracał się jak do małych dzieci czy piesków. Pamiętałam to z dzieciństwa. Wiedziałam, że brat po prostu taki jest, lecz jego ulubiona metoda komunikacji zaczęła w końcu irytować olimpijską elitę.
Ale to już nie był mój problem. Nie dzisiaj. Posłałam Zeusowi promienny uśmiech.
– Tak, drogi braciszku, nigdzie nie idę. Nie mogę się doczekać. – Po przemówieniu każdy chętny do tytułu Aresa mógł się zarejestrować jako zawodnik, zwyczajowo zwany czempionem, i wziąć udział w turnieju o tytuł Aresa. Okienko, gdzie można było dokonać zapisów, teoretycznie powinno być czynne do świtu, ale z tego, co wiedziałam, rzadko zdarzali się spóźnialscy, dlatego wolałam się zgłosić jak najszybciej, zanim komuś przyjdzie do głowy, żeby mnie powstrzymać.
Odwróciłam się i powiodłam spojrzeniem po sali, świadoma, że brat mnie obserwuje. Pewnie się bał, że znów mu narobię kłopotów. Każdego innego wieczoru uznałabym takie granie mu na nerwach za dobrą zabawę, ale tym razem byłam skupiona na swoim celu i nie chciałam, żeby mnie coś rozpraszało.
Dzisiaj wszyscy mieli się przekonać, że nie należy mnie lekceważyć.
Wkrótce nadciągnęła reszta Trzynaściorga i zajęła miejsca po obu stronach mojego brata i Kallisto-Hery. Ta ostatnia sprawiała wrażenie znudzonej – jako jedyna, gdyż sala buzowała podekscytowaniem. Wiedziałam, że Perseuszowi głównie zależy na spokoju na Olimpie, ale miastu potrzeba było czegoś więcej – właśnie takich fajerwerków. Chodziło o to, żeby pospólstwo miało się czym cieszyć; żeby podnieść ich morale, tak ostatnio zachwiane. Bez poparcia szerszej społeczności władza jest bowiem władzą jedynie z nazwy. Raz tylko w naszej historii zdarzyło się powstanie – parę pokoleń wstecz, kiedy wojna Trzynaściorga zrujnowała miasto; była tak niszczycielska, że nikt nie chciałby, aby coś takiego się powtórzyło.
Wszystko się układało najlepiej, kiedy członkowie Trzynaściorga rywalizowali o celebryckie stanowiska. Gdy ktoś nowy przejmował tytuł, sam decydował, jak będzie kształtował swój wizerunek, i zgodnie z tym działał. Niektórzy – jak Demetra, ostatnia Afrodyta oraz Hermes i Dionizos – szli ostro do przodu, wykorzystując opinię publiczną do swoich celów. Tylko Posejdon i Hades nigdy się nie bawili w takie gry. Hades – dzięki temu, że po tej stronie rzeki do niedawna nikt nie wiedział o jego istnieniu. Posejdon – bo był jednym z niewielu, którzy mogli w obie strony przekraczać otaczającą Olimp barierę, co oznaczało, że mógł importować wszystko, czego miasto samo nie wytwarzało.
Pojawienie się grupy nowych członków Trzynaściorga zawsze oznaczało chwilowy zamęt, a w czasach zamętu wszystko mogło się zdarzyć. Nawet rewolucja.
Mój brat był gotów zrobić wszystko, aby do czegoś takiego nie dopuścić.
Tłum stłoczył się bliżej i cofnęłam się przed nim do miejsca, gdzie stał Dionizos. Był białym mężczyzną mniej więcej w moim wieku, o krótkich, ciemnych włosach i prawdziwie imponujących wąsach, długich i fantazyjnie podkręconych. Jego wygląd powinien śmieszyć – ale to był Dionizos, który potrafił obrócić śmieszność w manifest artystyczny, i wszystko uchodziło temu postrzelonemu cudakowi w jaskrawych, kolorowych strojach.
Dionizos wyszczerzył do mnie zęby w uśmiechu.
– Gotowa?
Żołądek zacisnął mi się w tysiąc węzłów, ale dzielnie odwzajemniłam uśmiech.
– Oczywiście. Na bank będzie dramat, a wiesz, jak ja uwielbiam dramaty. – Niewiele brakowało, żebym sama stała się jednym wielkim dramatem.
Światło nad Perseuszem pojaśniało, kiedy kamerzyści zajęli swoje pozycje. Całe wydarzenie miało być transmitowane do najdalszych obszarów miasta, co oznaczało, że od tego momentu bardzo istotne miało być wrażenie, jakie na publice wywrą czempioni. Co prawda Ares nie potrzebował do swojej militarnej funkcji poparcia zwykłych cywilów, ale popularność u obywateli mogła wiele ułatwić.
Mój brat powstał z tronu. Nie odziedziczył władczych cech po ojcu, nauczył się jednak robić wrażenie, jakby zaglądał człowiekowi prosto w duszę. I teraz użył tej sztuczki, przesuwając lodowatym wzrokiem po zgromadzonych, aż dotarł do mnie. Dostrzegłam w jego oczach jakiś błysk, ale zanim zdołałam go rozszyfrować, Zeus rozpoczął przemowę.
– Wiecie, dlaczego się spotykamy – zaczął, nie podnosząc głosu. Nie musiał. Ja i moje rodzeństwo byliśmy od młodości uczeni wystąpień publicznych. Robiono z nas perfekcyjne symbole naszego perfekcyjnego rodu. – Jesteśmy tu, aby oddać hołd Aresowi. Służył tytułowi prawie sześćdziesiąt lat i odszedł od nas stanowczo za wcześnie. – Ładne słowa. Nic nieznaczące. Szczerze mówiąc, ostatni Ares był dupkiem.
Perseusz przeniósł spojrzenie na moją część sali.
– Dzisiaj rozpoczniemy procedurę wytypowania naszego kolejnego Aresa. Tradycja stanowi, że mają temu służyć trzy próby. Pierwsza odbędzie się za dwa dni. Ten z czempionów, który dojdzie do trzeciej próby i ją wygra, zostanie następnym Aresem… – Tu nastąpiła wymowna pauza. I znów ten dziwny wyraz twarzy.
Jedyne ostrzeżenie.
Perseusz popatrzył na mnie i w niebieskich oczach pojawiło się coś podobnego do współczucia, kiedy przypieczętował mój los słowami:
– I poślubi moją siostrę Helenę.