- promocja
- W empik go
Date Me, Bryson Keller - ebook
Date Me, Bryson Keller - ebook
„Date Me, Bryson Keller” to obowiązkowa lektura dla wszystkich miłośników Heartstoppera. Ta romantyczna historia dwóch chłopaków przywołuje uwspółcześniony klimat licealnych komedii romantycznych z lat dziewięćdziesiątych.
Kevin van Whye opowiada cudownie ciepłą i podnoszącą na duchu historię dwóch chłopaków, która w dużej mierze oparta jest na jego własnych doświadczeniach związanych z „wyjściem z szafy”.
Czytelnicy z pewnością pokochają uroczych nastolatków, którzy odkrywają siebie i po raz pierwszy otwierają przed kimś serce. Pierwsza miłość zawsze jest wyjątkowa, a ta książka pozwala poczuć jej słodkie ciepło.
Wszyscy w szkole wiedzą o wyzwaniu: na początku każdego tygodnia Bryson Keller musi zgodzić się na chodzenie z pierwszą osobą, która go o to poprosi w poniedziałkowy poranek - w innym wypadku przegra zakład. Bryson nie wierzy w licealne miłości, a zakład jest jego sposobem na udowodnienie wszystkim romantykom, że umawianie się w liceum jest bezsensowne i do niczego nie prowadzi. Wszystko jednak zmienia się, kiedy o chodzenie prosi go kolega z kółka teatralnego.
Kai nie spodziewa się, że Bryson zgodzi się umówić z nim na randkę, kiedy pod wpływem chwili postanawia go o to poprosić. Gdy Bryson podejmuje wyzwanie i postanawia umawiać się z nim w sekrecie przed resztą szkoły, Kai nie ma pojęcia, jak się zachować. Każdy kolejny dzień zbliża go jednak do Brysona. Szybko okazuje się, że ten popularny szkolny sportowiec skrywa w sobie o wiele więcej, niż pokazuje na co dzień. To, co z początku było tylko powierzchowną znajomością, zaczyna przeistaczać się w coś o wiele głębszego i absolutnie wyjątkowego.
Czy to jeszcze gra, czy już prawdziwy związek?
Kai doskonale wie, jak może się skończyć historia geja zakochanego w chłopaku, który jest hetero, więc panicznie boi się złamanego serca. Sytuację komplikują dodatkowo szkolne problemy oraz mocno religijna rodzina, która nie wie o jego orientacji. Kai stara się nie robić sobie nadziei - w końcu „związek” ma trwać tylko pięć dni, a Bryson Keller jest popularny, przystojny i przecież woli dziewczyny...
Bo woli, prawda?
Kategoria: | Young Adult |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8266-249-8 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wszystko zaczęło się od wyzwania. Oczywiście wtedy jeszcze nie miałem pojęcia, że to wyzwanie wywróci moje życie do góry nogami. Ale tak to właśnie jest ze zmianami, prawda? Pojawiają się równie niespodziewanie co niezapowiedziana miłość. Nagle okazuje się, że co rusz stajesz jak wryty, ze słowami „o cholera” na ustach. No, w moim wypadku była to właściwie jedna chwila warta zapisania „O CHOLERA” wielkimi literami. Jeśli mam być całkiem szczery, na te słowa zasługuje jakieś dziewięćdziesiąt pięć procent życia geja, który jeszcze nie wyszedł z szafy.
Ta chwila wydarzyła się na tydzień przed początkiem nowego semestru. Byliśmy wszyscy na sylwestrowej imprezie u Brittany Daniel. W tym roku szkolnym pracowaliśmy z Brittany w parze na laboratoriach biologicznych, więc nareszcie zostałem zaproszony na imprezę osobiście, a nie przywlokłem się na doczepkę z moimi najlepszymi przyjaciółmi, Priyanką Reddy i Donnym Duckworthem (oj tak, imię i nazwisko Donny’ego to jego zmora, ale przynajmniej ludzie pamiętają, jak się nazywa).
Stałem w rogu, obok regału z książkami, i usilnie starałem się wyglądać, jakbym był na swoim miejscu. Z pozorną nonszalancją przeglądałem tytuły na grzbietach okładek, dyskretnie rozglądając się dookoła w poszukiwaniu moich przyjaciół, którzy gdzieś zaginęli w akcji. Nigdy nie wiem, co mam robić, kiedy zostaję sam na imprezie. No serio, co się wtedy robi z rękami? A ze stopami? Powinienem przestępować z nogi na nogę w rytm muzyki, jakbym tańczył?
Nie zamierzałem podsłuchiwać, ale Bryson Keller ma głos, który wciąga i przykuwa uwagę. Bryson jest kapitanem męskiej drużyny piłkarskiej i najpopularniejszym chłopakiem w całej Fairvale Academy, więc naprawdę nie było nic dziwnego w tym, że wiódł prym na imprezie.
– Licealne związki to bzdura. Kompletnie się nie liczą – powiedział. – To już ostatnia klasa. Trafimy na różne uczelnie, więc to marnowanie swojej emocjonalnej energii na kogoś, z kim i tak później będzie trzeba się rozstać. Po co zawracać sobie głowę?
– Ale z ciebie romantyk – mruknęła Priya.
Zaintrygowany wszedłem do kuchni i zobaczyłem moich przyjaciół w otoczeniu szkolnej śmietanki towarzyskiej – sportowców i najbardziej dzianych dzieciaków.
No jasne, że Priya i Donny znajdowali się wśród nich. W końcu Priya była kapitanką dziewczęcej drużyny piłki nożnej, a Donny należał do najbogatszych uczniów w szkole, co oznaczało, że nie musiał uprawiać żadnego sportu, żeby być zapraszanym na wszystkie wydarzenia. Ja z kolei… No cóż, ja zawsze byłem tylko ich osobą towarzyszącą.
Priya złapała Donny’ego za rękę. Ich palce się splotły.
– Równie dobrze możesz poznać swoją połówkę właśnie w liceum.
Minęło sześć miesięcy, odkąd moi przyjaciele zaczęli ze sobą chodzić. Ciągle nie mogę się do tego przyzwyczaić. Żeby nie było, naprawdę im kibicuję. Wszyscy poza nimi od dawna widzieli, że stanowią idealną parę. Ode mnie zawsze mieli wsparcie i pełne błogosławieństwo, żeby zmienić swoją przyjaźń w romantyczny związek. Tyle że… od tamtej pory czasem czuję się jak piąte koło u wozu. Czy może raczej – trzecie koło w rowerze.
Bryson potrząsnął głową. W neonowym świetle jego jasnobrązowe włosy wydawały się o ton ciemniejsze, a cienie tańczyły na ostrych rysach podbródka. Nawet jego jasnoniebieskie oczy sprawiały wrażenie ciemniejszych w tym oświetleniu.
– Moi rodzice byli właśnie tą parą w liceum – rzucił Dustin Smith i spojrzał na swojego najlepszego kumpla. – Wiesz, Bryson, to w sumie dość zabawne, że dzielisz się mądrościami na temat związków, skoro nigdy nawet nie byłeś na randce.
– Twoi starzy są tacy surowi, że cię tak pilnują, czy co? – zainteresował się Donny.
– Nie – odpowiedział za niego Dustin. – Oni nie mieliby nic przeciwko temu, że się z kimś umawia.
– To mój wybór. – Bryson wzruszył ramionami i spojrzał na czerwony jednorazowy kubek, który trzymał w dłoni. – Po prostu nie widzę sensu w licealnych związkach.
– A może nie znalazł nikogo, kto by się z nim umówił? – prowokacyjnie prychnął Isaac Lawson, szczerząc białe zęby.
Isaac też należał do drużyny piłkarskiej… i był chłopakiem, w którym sekretnie się kochałem niemal od początku liceum.
Przysunąłem się bliżej.
Bryson parsknął.
– Chyba żartujesz. Bez urazy, ale mógłbym się umawiać co tydzień z kimś innym, jeśli tylko bym chciał. – Napił się z czerwonego kubka.
Priya przewróciła oczami.
– Udowodnij – rzucił Dustin. – Wyzywam cię.
– Co? – żachnął się Bryson.
Kilku chłopaków wydało z siebie ciche: „Ooooo!”, a część dziewczyn wybuchnęła śmiechem. Bryson wyprostował się, wyraźnie zirytowany. Nie spodobało mu się to, że został postawiony w takiej sytuacji.
– Udowodnij, że możesz umawiać się co tydzień z kimś innym – powtórzył Dustin.
– Ty tak na serio rzucasz mi wyzwanie?
– Aha – stwierdził Dustin. – A co, dygasz się?
– Dobra. Zrobię to. – Bryson podniósł oczy i nasze spojrzenia się spotkały. Odwróciłem wzrok. – Ale skoro to gra czy tam wyzwanie, to musimy ustalić zasady. Co o tym myślisz, Kai?
Serce mi zabiło, zanim odpowiedziałem. Nie miałem zamiaru w tym uczestniczyć.
– Hm, może umawianie się powinno obejmować tylko te dni, kiedy chodzimy do szkoły? – zaproponowałem nerwowo. – No wiecie, od poniedziałku do piątku.
– Dobry pomysł – przytaknął Bryson. – Nie chciałbym poświęcać na to weekendu.
– Żadnego obmacywania – zasugerowała Natalie da Silva. – To tylko gra, więc warto uszanować czyjeś granice.
Brysonowi chyba jeszcze bardziej ulżyło.
– I wyłącznie klasa maturalna – dodał.
– Dobra, tylko najstarsze klasy łapią się do gry – stwierdził Dustin i rozejrzał się dookoła. – To wszystko?
– I ty sam nie możesz wychodzić z inicjatywą – dodała Priya. – Inaczej byłoby za prosto.
– Czekaj. Że co?
– Oto twoje wyzwanie, Bryson! – kontynuowała z iskierką w oku. – Co poniedziałek będziesz umawiać się przez tydzień z każdą osobą, która ci to zaproponuje, aż do ostatniego dzwonka w piątkowe popołudnie. Tobie nie wolno nikogo o to poprosić, a jeśli ciebie nikt nie poprosi o chodzenie przez cały poniedziałek, przegrywasz.
– A wiecie, że totalnie mi się to podoba? – stwierdziła Natalie. – Jestem totalnie za tym, żeby to dziewczyny zapraszały chłopaków na randki.
Wyciągnęła rękę w górę, a Priya z zadowoleniem przybiła jej piątkę.
– Przegrywasz też w sytuacji, kiedy znudzisz się tymi randkami – dodał Dustin i poklepał Brysona po plecach. – Znam cię, stary. Nie sądzę, żebyś wytrzymał do końca.
– A co, jeśli przegra? – dopytałem.
Bryson obrzucił mnie morderczym spojrzeniem. Chyba miał nadzieję, że nikt o tym nie wspomni. Wzruszyłem ramionami z uśmiechem. W końcu nieczęsto można zobaczyć, jak Bryson Keller się krzywi.
Dustin doskonale zdawał sobie sprawę, co jego przyjaciela zaboli najmocniej.
– Będziesz do końca roku jeździć szkolnym autobusem.
Wszyscy się roześmiali. Wiedzieliśmy, jak bardzo Bryson kocha swojego białego jeepa. Bezdyskusyjnie to był najczystszy samochód w całej szkole. Mył go przynajmniej raz w tygodniu – mniej więcej tak często wrzucał na insta swoje zdjęcia bez koszulki przy aucie.
– A niech mnie! Zgoda – rzucił Bryson. – Ale musimy ustalić limit czasowy. Wchodzę w to na trzy miesiące, nie dłużej. Jeśli przegram, po feriach wiosennych będę jeździć autobusem. Ale jeśli wygram – a wygram! – nigdy już we mnie nie zwątpicie.
– Dobra, dobra, dobra – przyznała Priya. – Oficjalnie będziesz legendą.
– Bryson Keller. Człowiek legenda. Mityczny heros. Podoba mi się – przyznał i jednym haustem wypił resztę piwa. – Niech zaczną się igrzyska!
– W takim razie… – powiedziała Natalie. – Bryson, umów się ze mną! – Wybuchła śmiechem.
– Niech będzie, chociaż to wcale nie poniedziałek. Od najbliższego dnia szkoły będziesz moją pierwszą dziewczyną, Natalie. – Bryson uśmiechnął się. – Ale to pierwszy i ostatni raz, kiedy łamię ustalone zasady. Zostaliście ostrzeżeni. – Ukłonił się przed Natalie jak prawdziwy dżentelmen.
I tak to się wszystko zaczęło.
Dwa miesiące później wyzwanie rzucone Brysonowi nadal trwało w najlepsze. Czas mijał. Każda chętna osoba spędzała z nim pięć dni.
I nie było odstępstwa od tej reguły.
Ani jednego.
Aż przyszła kolej na mnie.
O CHOLERA!2
Idę na pierwszą lekcję z karnym kwitkiem w ręku. To zajęcia teatralne, na które też już jestem spóźniony. Duże dwuskrzydłowe metalowe drzwi otwierają się ze zgrzytem, anonsując moje przybycie. Pani Henning podchodzi do mnie, powiewając swoim szalem z piór, tylko po to, by przeszyć mnie oskarżycielskim spojrzeniem.
– Jesteś spóźniony, Kai.
Czuję, jak krew napływa mi do twarzy, wywołując rumieńce na policzkach. Nie znoszę zwracać na siebie uwagi.
– Powinieneś zdawać sobie sprawę, że scena nie czeka na żadnego aktora. A wymówki w teatrze niewiele znaczą. – Pani Henning potrząsa głową. – Pospiesz się i dołącz do nas, bo wywołujesz niepotrzebne zamieszanie.
– Przepraszam – mówię tylko.
– No dobrze. – Pani Henning odwraca się z powrotem do reszty klasy. – Jak widzisz, wszyscy już dobrali się w pary, ale na twoje szczęście mamy dziś jeszcze jednego spóźnialskiego. Kartka z zadaniem leży na krześle w przednim rzędzie. Będziecie we dwóch partnerami w tym ćwiczeniu. Przygotujcie się, proszę, na piątek. Bez wymówek.
Kiwam potakująco głową i idę w kierunku sceny. To kawał drogi. Aula jest naprawdę duża i została niedawno odnowiona. Mijam niekończące się rzędy czerwonych krzeseł.
Reszta klasy już siedzi na krzesłach ustawionych na scenie w okręgu. Każdy trzyma swój egzemplarz Romea i Julii. Oczywiście mamy zwykłą salę z ławkami, ale pani Henning powtarza, że miejsce Szekspira jest w teatrze i że powinien być zawsze wystawiany, a nie czytany. Jak to mówi, „grzechem jest traktowanie go w inny sposób”. W związku z tym na zajęciach na zmianę odgrywamy postaci z dramatów. Pani Henning zawsze nas zachęca, żebyśmy wczuwali się w nie jak najmocniej i wykorzystywali do tego przestrzeń sceniczną.
Znajduję sobie miejsce i siadam po turecku. Odkładam marynarkę i wyjmuję z listonoszki zużyty egzemplarz Romea i Julii. Otwieram książkę na stronie, na której ostatnio skończyliśmy. Największą zaletą mojego spóźnienia okazuje się to, że wszystkie role zostały już przydzielone. A to akurat lubię najmniej w zajęciach teatralnych.
W zasadzie zapisałem się na zajęcia tylko z powodu pani Henning. Bardzo walczyła o to, by w planie zajęć uwzględnić kurs pisania scenariuszy, i dzięki temu stała się moją ulubioną nauczycielką. A poza tym jej opowieści o sławie i szczęściu są takie zabawne. Pani Henning była dawniej twarzą telewizji. W telenoweli Moje życie jest twoją nowelą grała podwójną rolę bliźniaczek, z których jedna była tą dobrą, a druga tą złą. Spędziłem kiedyś cały wieczór na YouTubie, oglądając archiwalne odcinki. Ten serial naprawdę miał wszystko, co tego typu produkcja powinna zawierać – chciwych i samolubnych bogaczy, morderstwa, zdrady, a nawet porwania przez UFO. Totalnie uzależniające.
Słucham, jak inni czytają swoje role i odnajduję odpowiednie miejsce w książce. To scena bójki: Merkucjo właśnie zginął, a za chwilę umrze Tybalt. Tym razem rolę Romea odgrywa Isaac, a ja po raz kolejny przeklinam Louise i Brysona za moje spóźnienie. O mały włos nie ominąłem całego występu Isaaca, a tym samym uzasadnionej możliwości pogapienia się na niego.
Koniec aktu nadchodzi zbyt szybko, a pani Henning podnosi rękę, żeby zwrócić na siebie naszą uwagę.
– Dobra robota. Na dziś wystarczy. Do końca zajęć przedyskutujcie, proszę, wasze zadania w wyznaczonych parach.
Patrzę na Isaaca i jego parę, marząc w skrytości ducha o tym, że kiedyś będę miał tyle szczęścia, żeby zostać do niego przydzielonym. W zasadzie nigdy nie rozmawiałem z nim w szkole. Wymieniamy tylko powitania na korytarzu, tak samo jak z resztą drużyny piłkarskiej. Za wysokie progi na moje nogi. Piłkarze są arystokracją Fairvale Academy, a ja jestem tylko biednym chłopkiem. Nie żebym miał z tym jakiś problem. Wręcz przeciwnie, nie chcę popularności. Bycie anonimowym jest dla mnie najbezpieczniejsze, bo dzięki temu nikt nie pozna moich sekretów.
Drzwi się otwierają i wszyscy momentalnie się odwracają, kiedy człowiek legenda wchodzi do auli. Bryson wygląda nienagannie – włosy ma w lekkim, ale perfekcyjnym nieładzie. Ten widok drażni mnie bardziej, niż powinien.
– Przepraszam za spóźnienie, pani profesor. – Bryson przystaje pod sceną, obok pierwszego rzędu.
– Dzień dobry, panie Keller. Jak miło, że znalazłeś dla nas czas w swoim napiętym grafiku. Mam nadzieję, że wiesz, że dzisiejszą przerwę na lunch spędzisz na randce ze mną. Podobnie jak ty, Kai. – Wzrok pani Henning wędruje między Brysonem a mną.
Naprawdę chciałbym mieć w sobie na tyle dużo odwagi, żeby wypowiedzieć na głos, jak bardzo to jest nieuczciwe – zostałem właśnie ukarany dwa razy za jedno potknięcie. Serio, czy na tym świecie w ogóle istnieje sprawiedliwość?
– Kai, bardzo proszę, wytłumacz Brysonowi zadanie – kontynuuje pani Henning.