Dating and Dragons - ebook
Dating and Dragons - ebook
Powieść ze świata „Dungeons and drama”!
Ta gra ma ścisłe reguły: uczucia są zakazane
Dla Quinn wszystko jest całkiem nowe, kiedy przeprowadza się z rodzicami do miasteczka, w którym mieszka jej babcia. Wkrótce udaje jej się nawiązać kontakt z grupą znajomych, z którą łączy ją wspólna pasja: gra w Dungeons & Dragons. Szybko odkrywa, że Logan, jeden z graczy, jest wyjątkowo urzekający – choć zarazem niezmiernie wkurzający. Uczestnicy sesji umówili się jednak, że dla dobra gry nie będą wchodzić ze sobą w żadne związki romantyczne. W dodatku Quinn już raz się sparzyła na pewnym pełnym uroku chłopcu i ma do nich ograniczone zaufanie...
Urzekająca historia o tęsknocie za akceptacją, przyjaźnią i bliskością w świecie gier RPG
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Obyczajowe |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8425-226-0 |
| Rozmiar pliku: | 3,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wydawało mi się, że doświadczyłam już każdego koszmaru „nowej” w szkole, jaki tylko można sobie wyobrazić, ale dzisiaj okazało się, że mój mózg nie był dość twórczy, by wymyślić ten scenariusz. Nie, nie przybyłam do szkoły naga ani spóźniona na ostatni egzamin, do którego się nie przygotowałam… Nie. Do nowego liceum, do którego dołączam w przedostatniej klasie, przywozi mnie przesadnie podekscytowana babcia, która upiera się, że zrobi nam na parkingu wspólne pamiątkowe zdjęcie z pierwszego dnia szkoły.
– Ale to nie jest pierwszy dzień szkoły – tłumaczę po raz trzeci.
– Ale to jest twój pierwszy dzień w tej szkole, Quinn – odpowiada babcia. Ściska kierownicę obiema rękami i pochyla się do przodu tak, że zatrzymuje twarz kilka centymetrów przed szybą. – Nie ma najmniejszego znaczenia, że jest luty. Mogę zaparkować tutaj? – pyta, wskazując na wolne miejsce.
Wyglądam przez okno.
– Nie. To jest miejsce dla seniorów.
– Przecież jestem seniorką!
Odwracam się do tyłu.
– Andrew, zechcesz mi trochę pomóc?
Mój piętnastoletni brat wzrusza ramionami, nie odrywając wzroku od komórki.
No świetnie, zaangażowany i przydatny jak zawsze. Spoglądam na babcię uważniej.
– Na parkingu przybywa samochodów. Naprawdę możemy tu tylko wysiąść. Zdjęcie zrobimy kiedy indziej albo strzelimy sobie selfiaka w samochodzie. – Mogę też dołożyć wszelkich starań, żeby babcia już więcej nas nie przywoziła. Łapię torbę z książkami, żeby pokazać jej, że jestem gotowa.
– Bzdura. Moje jedyne wnuki mieszkają wreszcie na tyle blisko, że mogę się z nimi widywać codziennie. Zamierzam nadrobić stracony czas. Chcę mieć fotkę z pierwszego dnia szkoły.
Ze ściągniętymi brwiami poprawia pomarańczową jedwabną apaszkę. Można by pomyśleć, że to jej pierwszy dzień w szkole, bo tak się wystroiła na trwającą dziesięć minut drogę; no ale zawsze szczyciła się tym, że jest najbardziej elegancką kobietą na każdej sali. Nie ubiera się w stereotypowe „babcine łaszki”, tylko w kolorowe bluzki, lniane spodnie i kwieciste apaszki. Wygląda, jakby zeszła z pokładu jachtu, a nie podwoziła wnuki do szkoły w prowincjonalnym miasteczku w Ohio.
W głowie mam mętlik, gdy rozglądam się gorączkowo po parkingu, wypatrując potencjalnych gapiów. Mnóstwo uczniów zmierza w stronę budynku, więc nie uda nam się uniknąć świadków. Błagałam rodziców, żeby pozwolili mi przyjechać naszym autem, ale oboje potrzebowali samochodów, żeby jechać do pracy. Przed tygodniem przeprowadziliśmy się bliżej babci, dwie godziny jazdy od naszego dotychczasowego domu, do Laurelburga w stanie Ohio. „Ogromnie ją to ucieszy!”, przekonywała mama z błagalnym spojrzeniem. „Wiecie, jak uwielbia się z wami spotykać!”
No dobra, uwielbia. I ku mojemu przerażeniu podjechała do grupki chłopaków otaczających wianuszkiem wypasioną czerwoną furę. I jeśli wierzyć w to, o czym informują ich szkolne bluzy, są sportowcami. Wciskam się w fotel jak ślimak chowający się w skorupie.
Babcia opuszcza szybę i macha do nich.
– Hej, chłopcy, mam nadzieję, że nie pakujecie się w kłopoty. Nieźli z was przystojniacy.
Wyrywa się ze mnie cichy jęk i zaciskam oczy. Nie ma na świecie człowieka, do którego babcia by nie zagadała. Słyszę, że drzwi z tyłu się otwierają i zamykają z trzaskiem. Zerkam przez ramię i widzę, jak Andrew, lawirując między samochodami, idzie w stronę szkoły – chce zniknąć, zanim babcia zauważy. Zdrajca! Nie mogę uwierzyć, że młodszy brat jest mądrzejszy ode mnie.
– Możecie nam zrobić zdjęcie? – kontynuuje babcia.
Zsuwam się jeszcze niżej.
Słyszę mamrotanie i salwę śmiechu. Babcia odjeżdża.
– Cóż, byli bardzo nieuprzejmi. Nie marnuj na nich czasu.
– Na pewno nie będzie to trudne – rzucam.
Babcia dba o to, żebym nie miała najmniejszej szansy na zakumplowanie się z kimkolwiek. Nie potrzebuję pomocy w tym, żeby uchodzić za dziwaczkę. Nigdy nie byłam popularna, ale w starej szkole miałam przynajmniej – przez jakiś czas – bliskich przyjaciół. Z nimi wszystko było takie przyjemne i proste… do czasu, aż grupa się rozpadła. Robię głęboki wdech i przypominam sobie, że ta przeprowadzka dobrze mi zrobi. Przecież tego chciałam. Nie tęsknię za starą szkołą ani za lękiem, jaki tam czułam za każdym razem na myśl o tym, że natknę się na kogoś z nich na korytarzu.
Babcia sunie powoli po parkingu, a mój wzrok pada na pięć rozmawiających ze sobą osób. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale wyglądają mi na mój typ. Czuję, że w odpowiednich okolicznościach mogłabym zdobyć się na odwagę i podejść do nich, żeby się przywitać. Czy Azjatka ma w uszach błyszczące zielone kolczyki w kształcie dwudziestościennej kostki? Moja nadzieja rośnie jeszcze bardziej.
Niestety, babcia również dostrzega tę grupkę.
– Ci wyglądają miło. Na pewno ktoś z nich zrobi nam zdjęcie. – Tym razem opuszcza szybę po mojej stronie i przysuwa się do mnie. – Cześć! Mogę was prosić o zrobienie nam zdjęcia?
W przeciwieństwie do poprzedniej grupy, która babcię wyśmiała i zignorowała, ci ludzie się zatrzymują i odwracają w stronę samochodu. Patrzą po sobie skonsternowani, a potem jeden z chłopaków zbliża się do nas. Żołądek mi podskakuje. Dlaczego musi być taki cute? Tak irytująco cute? Jasnobrązowe włosy opadają mu na czoło, niebieskie oczy pasują kolorem do zimowej kurtki, policzki ma zaróżowione od zimna. Zerka mi przelotnie w oczy, a potem uśmiecha się do babci.
– Oczywiście. W samochodzie?
– Nie. Wykluczone! Musimy mieć zdjęcie ze szkołą w tle! – Parkuje samochód tu, gdzie się zatrzymała, i włącza światła awaryjne, blokując tym samym przejazd. Daje mi znak, żebym wysiadła.
Zmuszam się, by to zrobić. Pocę się potwornie w kurtce pomimo lutowego chłodu.
– Chwila. A gdzie się podział Andrew?! – wykrzykuje babcia.
– Pobiegł w stronę budynku jakąś minutę temu – mówię cicho.
– To dopiero – burczy pod nosem. – W takim razie będę miała zdjęcie ze swoją ulubioną wnuczką.
Gdy Chłopak od Zdjęcia chichocze, mnie palą policzki. Reszta grupy podchodzi nieco bliżej, żeby obserwować tę scenę. Z zachwytem upewniam się, że Azjatka naprawdę ma kolczyki w kształcie kostek do gry. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś takie nosił, jeśli nie jest graczem. Będę musiała wypatrywać jej na swoich zajęciach… o ile ta dziwna sytuacja nie zaprzepaści moich szans na zaprzyjaźnienie się z nią. Obok niej stoi Azjata tego samego wzrostu – trzyma ręce w kieszeniach i ma zachwyconą minę. Jest jeszcze ktoś, kogo prawie nie widać pod puchową kurtką i tęczową szydełkową czapką. No i jeszcze jeden gość – wiecie, taki, któremu zawsze jest ciepło w sandałach i szortach bojówkach, nawet przy minus siedmiu stopniach Celsjusza. Długie włosy ma nisko związane w kucyk, twarz skierował w stronę nieba.
Babcia podaje telefon Chłopakowi od Zdjęcia. Do aparatu jest przypięta długa smycz, żeby go nie straciła.
– Tak się cieszę, że spotkałam tu dobrze wychowanego młodzieńca. Co poniektórzy to cymbały. – Ruchem głowy wskazuje poprzednią grupkę.
– Każdy to potwierdzi. – Chłopak zerka na mnie. – Chodzisz tu?
– Eee, tak… – bąkam.
Przygląda mi się, jakby mi nie wierzył albo próbował sobie przypomnieć, czy już mnie kiedyś widział.
– Okej. Proszę dać znać, kiedy będą panie gotowe. – Unosi telefon i pokazuje, żebyśmy się do siebie przysunęły.
Łypię na siebie, skrępowana. Większość ciuchów mam w stylu boho – mnóstwo długich spódnic w kratę, krótkich swetrów, koralików, które w zestawieniu wyglądają super, ale nie wtedy, gdy górna połowa ciała kryje się pod fioletową pikowaną kurtką. Babcia obejmuje mnie w talii. Prostuję się.
– Powiedzcie: „seeer” – mówi chłopak.
Uśmiecham się pomimo swojej niedoli. A kolega robi kilka ujęć, zarówno w pionie, jak i w poziomie.
Babcia z aprobatą kiwa głową i przegląda fotki.
– O! To jest urocze! Bardzo dziękuję. – Popycha mnie w stronę chłopaka. – Moja wnuczka jest tu nowa. Zaopiekujesz się nią? Denerwuje się.
Czy mogę się już obudzić z tego koszmaru? Proszę. Ale zanim udało mi się coś powiedzieć albo pójść śladem Andrew i popędzić ku wolności, babcia zdążyła się już zainteresować resztą grupki.
– Czy ty aby nie marzniesz? – pyta. – Gdzie masz buty?
Chłopakowi od Zdjęcia kąciki ust podjeżdżają do góry w uśmiechu. Odwraca się tyłem do znajomych i zwraca do mnie:
– Zdjęcie z pierwszego dnia, co?
– Próbowałam ją od tego odwieść.
– Przynajmniej wyszło lepiej niż niektóre moje. Na fotce z czwartej klasy gromię matkę wzrokiem. Przypięła je do lodówki, żeby ją rozśmieszało.
Cicho się śmieję.
– Gdybym próbowała tak zrobić, babcia przyciągnęłaby mnie tu jutro rano na powtórkę.
– Według mnie zdjęcia wyszły zbyt dobrze, żeby tego wymagały.
Patrzy mi w oczy, a mnie skręca z nerwów w żołądku. Czy on w taki okrężny sposób ze mną flirtuje? A może jestem egoistką, podczas gdy on tylko komplementuje własne umiejętności fotografa?
– Powinniśmy wchodzić – oznajmia ktoś z grupki, kto chętnie wyrwałby się ze szponów babci.
Chłopak od Zdjęcia kołysze się na piętach.
– Mam szansę spotkać cię na podstawowym francuskim?
Kręcę głową.
– Idę na wstęp do analizy matematycznej.
– O. Powodzenia. Tak z samego rana. Poszukam cię. Nie chciałbym zawieść twojej babci. – Uśmiecha się do mnie szeroko.
Puls mi przyspiesza. Może przestanę żałować, że babcia zatrzymała tu samochód?
Łapię plecak z książkami i cmokam babcię w policzek, papierowy i chłodny. Ten pierwszy dzień w szkole może się okazać całkiem udany.