Decimus Fate i Rzeźnik z Guille - ebook
Decimus Fate i Rzeźnik z Guille - ebook
Gdy w mieście Guile giną dwaj młodzi mężczyźni, zaskakujący rozwój wypadków rzuca Decimusa Fate i Opiekuna do rozpaczliwej walki o życie. Czarownice, mroczni zabójcy czy potwory zamieszkujące labirynt podziemnych tuneli - to wszystko tylko preludium. Podążając za prawdą i rozwiązaniem zagadki przyjdzie im bowiem stanąć twarzą w twarz z osławionym Rzeźnikiem z Guile. Ale kto wie, czy znacznie większe zagrożenie nie czai się znacznie bliżej domu. Gdzieś, gdzie ucieczka z więzienia i zabójstwo prominentnego maga zdają się tylko drobnymi zdarzeniami dnia codziennego w wielkim portowym mieście. Codzienność jednak, zwłaszcza codzienność niezwykłych ludzi, stanowi często wstęp do wydarzeń, które wstrząsną posadami świata. Ale to, zazwyczaj, okazuje się dużo, dużo później. I o wiele za późno.
Kategoria: | Science Fiction |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7964-852-8 |
Rozmiar pliku: | 4,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ciemną nocą z kanału burzowego w północnej części miasta wyłoniła się przygarbiona, tylko z grubsza przypominająca człowieka postać. Mieszkaniec jaskiń ubrany był w sięgające kolan spodnie i prostą lnianą koszulę, a jego blada skóra polśniewała srebrzystym blaskiem.
Przystanąwszy u wylotu kanału, troglodyta upewnił się, że nikt się nie kręci po nabrzeżu, a potem wniknął w zacienioną uliczkę, schodzącą nad samą rzekę. Blady, wąski w talii i szeroki w barach, nogi miał krótkie, a ramiona długie i chwytne. Dźwigał przerzucony przez ramię wór, a na podstawie jego ciężkiego kroku nietrudno było wywnioskować, że zawartość pakunku nie należy do lekkich.
Trzymając się zalegających na bruku łat głębokiego cienia, zbliżał się prędkim krokiem tam, gdzie toczyła swoje wody rzeka Scéal. Nogi niosły go na przestrzał przez czarny budynek warsztatu szkutniczego, w którym uszczelniano pływające po rzece barki. Powietrze nasycało się gryzącymi zapachami i postać nie zauważyła kałuży sosnowej smoły rozlanej na ulicy. Z powodu wilgoci lepka zwykle substancja nabrała śliskości. Troglodyta poślizgnął się i upadł, po czym warknął wściekle. Na bruk wysypała się zawartość wypuszczonego z rąk worka – było akurat dość światła, by dało się dostrzec zarys ręki odciętej czysto w ramieniu i związanej liną z pozostałymi rzeczami, które się w nim znajdowały.
Troglodyta prędko dźwignął się na nogi, złapał rękę i włożył ją z powrotem do worka. Zamykając go, ujrzał na wierzchu chowanej dłoni ciemny zarys tatuażu. Nawet w mroku rozpoznał rysunek harfy, znak noszony przez terminujących muzyków. Tak się pechowo złożyło, że ten młodzieniec zanadto pofolgował swojemu pragnieniu ekscytacji i podjął przez to kilka wyjątkowo niefortunnych decyzji. Doprowadziły one do tego, że jeden z najniebezpieczniejszych gangów w mieście wyznaczył za jego głowę nagrodę, a to kolei rzuciło go w czułe ręce Rzeźnika.
Troglodyta porwał worek z ziemi i pospieszył w kierunku rzeki. Przystanąwszy raz jeszcze, by ponownie upewnić się, że teren jest czysty, wrzucił zawartość sakwy do wody. Blade bryły mięsa wpadły do rzeki z serią głośnych pluśnięć, ale te w ciągu sekund ucichły, a nurt porwał ze sobą to, co zostało z nastoletniego chłopca. Odrąbane części ciała były związane sznurkiem, nie rozpłynęły się więc zanadto po rzece. W odróżnieniu bowiem od mordercy, który najchętniej ukrywa ciało, Rzeźnik pragnął, by jego dzieło zostało znalezione.
Przez krótką chwilę troglodyta stał na nabrzeżu, a potem w ślad za zawartością wrzucił do rzeki także i worek, po czym ruszył w drogę powrotną do kanału burzowego oraz rozciągającego się dalej labiryntu tuneli, które nazywał domem – a dzielił go z istotą nazywaną Rzeźnikiem z Guile.Trzy noce później w wielkiej i luksusowej posiadłości młodzieniec imieniem Luca usilnie tłumił szloch. Na korytarzu na umazanym krwią dywanie leżała siedemnastoletnia bratanica jego chlebodawcy. Zakłuta, uduszona, martwa.
Luca wiedział, że zaraz podzieliłby jej los, gdyby tylko ktoś go tu zobaczył, cofnął się więc i ruszył do szklanych drzwi, za nimi znajdowało się zejście do ogrodu. W kieszeni spodni miał list od martwej dziewczyny, prośbę o pomoc, którą obiecał dostarczyć jej ojcu. Ale teraz było już za późno.
Raptem usłyszał toczącą się w pokoju obok rozmowę.
– Przecież wiem! – ryknął ochrypły głos, który Luca znał aż nazbyt dobrze. – Wiem, że to nie to samo. Wiem, że to rodzina! – Chwila ciszy. – Ależ nie przejmuj się tak – ciągnął ten sam głos, najwyraźniej odpowiadając na pytanie. – Zwalimy to na... na nowego lokaja. Chłopak nie mógł się na Elizę napatrzeć. Niech zawiśnie za śmierć mojej drogiej kuzynki.
Luca wiedział, że ten „nowy lokaj” to on. Rażony przerażeniem, przez chwilę nie mógł pochwycić klucza zdrętwiałymi palcami. Musiał komuś powiedzieć o tym, co się wydarzyło. Musiał pokazać komuś list. W ten sposób dowiedzie swojej niewinności.
Wreszcie udało mu się otworzyć drzwi, ale nowa myśl sprawiła, że stanął jak wryty. Nie, sam list przecież nie wystarczy. Musiał mieć też miksturę. Wrócił do pokoju i przeciął pomieszczenie, by dostać się do spowitego mgłą barku. Głosy w przyległej komnacie dalej toczyły spór.
– Nie, ty głupcze! – chrypiał jeden z nich. – Przynieś miednicę tutaj! Nie mogę zachlapać krwią całego domu. – A po chwili: – Dobra, a teraz dawaj tu chłopaka!
Idą po niego! Gdy otworzył drzwiczki barku, lodowata mgła buchnęła mu w twarz. Nie miał czasu do stracenia. Prędko odnalazł spojrzeniem srebrną buteleczkę i sięgnął po nią. A potem, zanim ktokolwiek się zorientował, że w ogóle tam był, wyślizgnął się drzwiami na zewnątrz i pognał trawnikiem naprzód, a następnie z mozołem przesadził mur i skrył się w mrocznych uliczkach Guile.
W ciągu godziny całe jego życie wywinęło kozła: był świadkiem mordu na młodej kobiecie, stracił pracę, a teraz sam uciekał przed śmiercią. Najął się na służącego wbrew sprzeciwom matki, bo potrzebowali pieniędzy, a on miał już dość biedy. Jak się okazało, matka ma zawsze rację.
Bieda to nie najgorsze, co może człowieka spotkać.
Tymczasem w innej części miasta młoda kobieta imieniem Jane, roniąc gorzkie łzy, kłóciła się ze swoją matką.
– Nie obchodzi mnie twoje zdanie – mówiła przez ściśnięte gardło. – Wyjdę za Inganna, a ty mnie nie powstrzymasz.
– Jane, proszę cię! – utyskiwała kobieta. – Przegadajmy to chociaż.
– Nie ma o czym gadać – upierała się córka.
– Ale to wszystko takie nagłe – przekonywała matka. – Proszę cię. Porozmawiaj z tym człowiekiem, nim zrobisz coś, czego będziesz potem żałować.
– Nie będę z nikim rozmawiać! – krzyknęła Jane. – Cokolwiek by powiedział, zdania nie zmienię.
– Ale on może pomóc. Nazywa się Fate, mówią na niego Mędrzec z Czarnego Domu.
– Ale ja nie potrzebuję pomocy – warknęła Jane. – I nie potrzebuję, żeby tak zwany mędrzec wymądrzał się, kogo wolno mi kochać! Poślubię Inganna i już!
– Jane, bądź rozsądna. On powiedział, że odezwie się do nas jutro. Proszę cię tylko o ten jeden dzień, o nic więcej. Tylko jeden dzień, a potem, jeśli wciąż będziesz chciała wyjść za Inganna, nie będę się już sprzeciwiać.
Przekonanie Jane jakby przygasło, ale jej śliczna twarz zaraz zmieniła się w maskę determinacji.
– Nie – powiedziała. – Podjęłam już decyzję. Rano się wyprowadzam.
A niespełna milę dalej w podziemiach wykwintnej kamienicy młody alchemik imieniem Inganno uśmiechnął się pod nosem, nie mogąc się doczekać przybycia ukochanej.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.PETER FLANNERY
Przeszedł długą drogę, nim odnalazł swoje prawdziwe powołanie.
Studiował sztukę i projektowanie, ale opuścił col lege, by pracować w leśnictwie. Po wypadku, w którym poważnie uszkodził kręgi szyjne, postanowił zostać ogrodnikiem. Następnie zaczął pracować jako rzeźbiarz w przemyśle zabawkarskim.
W czasie gdy pracował dla studia projektowego w Edynburgu, pojawiła się możliwość zmiany profesji – z rzeźbienia na pisanie. Peter odważył się wykorzystać tę szansę i stał się czołowym pisarzem w firmie Target Games UK, gdzie pracował nad pomysłami, nowelami i opowiadaniami do gier planszowych, takich jak Warzone i Chronopia.
Gdy w 2017 roku ukazał się jego Mag bitewny, z miejsca zakasował amerykańskie i brytyjskie rankingi książek fantasy. Powieść od razu przetłumaczono na 7 języków.
Peter, gdy nie pisze, z zamiłowaniem zajmuje się łucznictwem i astronomią. Stara się też być zawsze o krok przed swoimi dwoma synami, zarówno podczas gry w szachy, jak i w uwielbianych przez nich grach strategicznych.
Mieszka z rodziną w małym miasteczku w Szkocji.