Deja Vu 2. Szkocka diablica - ebook
Deja Vu 2. Szkocka diablica - ebook
Po przeniesieniu z dwudziestego pierwszego wieku do szesnastowiecznej Szkocji Brice z czasem odnajduje się w nowych realiach. Przyzwyczaja się do ludzi, których poznaje i zakochuje w mężczyźnie będącym jej kompletnym przeciwieństwem. Ich wzajemna relacja miewa wzloty i upadki, lecz z biegiem czasu staje się coraz bardziej zażyła. Brice nie wie jednak, że Blane, choć niechętnie, ma poślubić córkę naczelnika klanu MacCallum, Vanorę. Dziewczynę, która już przy pierwszym spotkaniu totalnie go zaskoczy. Sytuacja skomplikuje się, gdy do Eilean Donan powróci Ervin, brat Vanory, a z nim przybędzie Tenebris i Raven, rodzeństwo z piekła rodem. Czy pomogą Ervinowi w jego niecnych planach? Jakie decyzje podejmie Zwierz? I co stanie się, gdy na drodze błękitnookiej diablicy pojawi się Gaston? Niebanalna i zaskakująca. Właśnie taka jest kontynuacja losów Brice, która uparcie próbuje odnaleźć się w realiach XVI wiecznej Szkocji. Nowe wątki, jeszcze bardziej fascynujący bohaterowie oraz wybuchowa mieszanka emocji i humoru to gwarancja niesamowitej podróży, w jaką kolejny raz zabiera nas Anna Tuziak. Jeśli Francuska Kocica zapadła Ci w pamięć to Szkocka Diablica wyryje się w niej na dobre. Gorąco polecam. - Rain Winter (autorka) ›››››› Elektryzująca, błyskotliwa i szalenie uzależniająca Anna Tuziak w kolejnej odsłonie. Pierwszy tom Kocicy, powalił mnie na kolana, drugi rozłożył na łopatki. Szkocja, sexowny mężczyzna w kilcie i tajemnicza szalona kocica, nadszedł koniec niesamowitej historii na którą czekaliśmy. Pozostało wam ją przeczytać i pokochać tak jak Ja. - Zakochana Zaczytana Małgorzata Wiśniewska ›››››› Szukacie książki oryginalnej? To właśnie ją znaleźliście! Anna Tuziak kolejny raz zaprasza nas w progi szesnastowiecznej Szkocji, by poznać dalsze losy Brice - której niezwykle ognisty temperament nie raz wpakuje ją w kłopoty, sprawiając, że nie będziecie mogli oderwać się od lektury. Jeszcze więcej bohaterów, wartkiej akcji i uczucia, które przecież nie ma prawa przetrwać, prawda? Po „Francuskiej kocicy” przyszedł czas na „Szkocką diablicę”. Dajcie się porwać tej historii, a nie pożałujecie. Polecam. - Karolina Łata @zakochana_w_romansach ››››››› Jeśli macie ochotę na lekturę, która będzie inna niż większość Wam znanych historii, i która zabierze Was w niezapomnianą podróż do XVI-wiecznej Szkocji, gdzie będziecie świadkami narodzin uczucia pomiędzy dwojgiem pochodzących z dwóch różnych światów (w dosłownym znaczeniu) ludzi, knowań i walki, powinniście bliżej przyjrzeć się ,,Szkockiej diablicy” Anny Tuziak. To książka, która trzyma w napięciu, jest nieoczywista, ale również potrafi rozbawić. Polecam! - Katarzyna Górka, @katherine_the_bookworm ››››››› Pierwszy tom serii „Deja vu” był prawdziwą petardą, zaś „Szkocka Diablica” to już potężna bomba. Anna Tuziak swoją książką na powrót wciągnie was do pięknej i dzikiej Szkocji, w której bohaterowie całkowicie zawładną waszymi emocjami. Rozbawią was do łez, rozpętają burzę namiętności i przede wszystkim nie pozwolą oderwać się od lektury, aż do ostatniej strony. To uzależniające i nie ma się dość! - Martyna Mikołajczyk @za_czytamm
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8290-108-5 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Patrząc na Vanorę, Gaston uśmiechał się pobłażliwie, chcąc ukryć rozbawienie wywołane jej zachowaniem przy stole. Ubrana w sukienkę i z ułożonymi w skomplikowany węzeł włosami wyglądała nieco komicznie. Co chwila przewracając oczami, drapała się po głowie i zniecierpliwiona wzdychała niczym mała dziewczynka. Dzisiejszego wieczoru uczta miała wyjątkowy przebieg. Na zamku gościły ważne osobistości i stary Angus poprosił Vanorę, aby ubrała się nieco bardziej kobieco.
– Myślisz, że możemy już odejść od stołu? – rozbrzmiał jej szept, w którym wyczuł nutkę desperacji.
– Jestem przekonany, że jeszcze nie – odparł konspiracyjnie. Już za moment poczuł silne kopnięcie w kostkę. – Po namyśle dochodzę do wniosku, że jesteśmy tu wystarczająco długo.
– Skoro nalegasz – oznajmiła z zadowoleniem, na co westchnął zrezygnowany.
– Śmiem przypuszczać, że nie przypadkiem siedzimy w miejscu, skąd możemy oddalić się niepostrzeżenie.
– Nie mam z tym absolutnie nic wspólnego i nie rozumiem, skąd u ciebie takie przypuszczenia. – Zrobiła niewinną minę, a on parsknął śmiechem.
– Wybacz, Vanoro, sam nie wiem, dlaczego tak pomyślałem.
– Wybaczam, a teraz, za pozwoleniem, rusz tyłek, zanim mój ojciec wzniesie kolejny toast.
Po kilku minutach znaleźli się na dziedzińcu. Dziewczyna podążała w stronę izby czeladnej przyspieszonym krokiem, jakby w obawie, że ktoś ją zawoła i będzie musiała wrócić do stołu. Po drodze rozplatała włosy, ale szło jej to niezbyt wprawnie. Zniecierpliwiona, co chwilę szemrała pod nosem przekleństwa.
– Tu jesteście – oznajmił zdyszanym głosem Luthias. – Wszędzie was szukałem.
– Więc już znalazłeś – mruknęła niezadowolona.
– Wiem coś, co powinno cię zainteresować, Vanoro – powiedział zadowolony.
– Mów zatem.
– Wyobraź sobie, że…
– Proszę, proszę, ma siostrzyczka jak zawsze wśród swych umiłowanych druhów. – Usłyszeli i odwrócili się w tył. Ich wzrok spoczął na podchodzącym do nich młodym chłopaku. Był bardzo wysoki oraz szczupły. Miał krótko ostrzyżone blond włosy i jasnoniebieskie oczy. Nie ulegało wątpliwości, że złamał niejedno serce.
Gaston ujrzał, jaka zmiana następuje w stojącej obok niego Vanorze, gdy tylko dostrzegła młodzieńca. Cała złość i irytacja zniknęły, a ona sama wpatrywała się w przybyłego z czułością oraz radością. Na pierwszy rzut oka widać było, że chłopak jest dla niej kimś ważnym.
– Ervin1… Nie wiedziałam, że przybyłeś – wyszeptała uradowanym głosem na widok brata. – Tak bardzo się cieszę, że jesteś.
Gaston uśmiechnął się, widząc reakcję przyjaciółki. Na jej twarzy malowało się ogromne uczucie. Zerknął na Luthiasa i zobaczył, że Ervin wzbudził w nim odmienne nastroje. Zupełnie tego nie pojmował, lecz nie musiał długo czekać, by zrozumieć.
– Nie widziałem powodu, aby cię o tym informować, droga siostro, wszak zajęta byłaś taplaniem się w błocie wraz z resztą ludzi mego ojca. Miałem inne, ważniejsze zajęcie.
– Ronan jest bardziej jej ojcem niż twoim – odparł Luthias. Postąpił krok w przód, lecz Vanora go powstrzymała.
– Tęskniłam za tobą, Ervinie. Gdybym wiedziała, że jesteś w zamku, to…
– Co, siostro? Co takiego byś zrobiła? – przerwał jej, patrząc na nią ze złością.
– Ty psie! – Złość Luthiasa była już prawie namacalna.
Gaston ujrzał w oczach Vanory łzy i stwierdził, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Jej brat wydawał się cholernym skurczybykiem, jednak nie czas teraz nad tym dumać. Musiał ratować sytuację. Choćby ze względu na Vanorę.
– Jestem Gaston de Ponton-a-Mousson. Rad jestem cię poznać – przedstawił się, podchodząc, i wyciągnął do niego dłoń.
– Ktoś ty? – rozbrzmiał chłodny głos blondyna, a Gaston ledwie powstrzymał się, aby nie posłać gnoja do diabła.
– Przybyłem w gościnę do waszego ojca wraz z markizem de la Valette – poinformował.
– Markizem? – zainteresował się chłopak. – Czy twój pan jest w zamku?
– Markiz de la Valette ucztuje właśnie z twym ojcem – odparł spokojnym głosem Gaston.
– Nie jest jego panem! – wykrzyknął doprowadzony do ostateczności Luthias, któremu niewiele już brakowało, aby rzucić się z pięściami na blondyna.
– To markiz. I, o ile się nie mylę, wkrótce zostanie księciem Lotaryngii. Jest zatem jego panem. Tak jak ja jestem twoim i nie radzę ci o tym zapominać – oświadczył z zawiścią.
– Ervinie, proszę… – szepnęła smutno Vanora.
– Nie jesteś moim panem i nigdy nie będziesz! Twój ojciec jeszcze żyje, a gdy odejdzie, to Vanora zostanie naczel…
– Moja siostra zostanie czyjąś żoną – wszedł mu w słowo. – Naczelnikiem klanu będę ja! I nie zamierzam…
– Twemu ojcu posłuszni są wszyscy ludzie z klanu, Ervinie. Szanują go i kochają – przerwał mu Gaston. – Jeżeli zasłużyłeś na równe poważanie, będziesz dobrym naczelnikiem.
Chłopak przeniósł na niego wzrok i zmierzył lodowatym spojrzeniem, oceniając, z kim ma do czynienia.
– Nikt nie będzie go słuchał – zaprzeczył Luthias.
– Więc kogo w takim razie będziecie słuchać? Męża Vanory?
– Choćby został nim sam Blane MacLeod, to będzie lepszym naczelnikiem od ciebie – oznajmił Luthias. Gastona coraz bardziej niepokoiło milczenie Vanory.
– Blane MacLeod? – Usłyszeli głos Ervina, a zaraz później jego głośny śmiech. – W takim razie muszę was czymś zadziwić. Ciebie, siostro, chyba najbardziej.
– Co się stało? – wyszeptała poruszona.
– Jeżeli upatrzyłaś sobie męża w MacLeodzie, to wiedz, że nie spełnisz swego kaprysu. Ma inną.
– O czym mówisz? – Luthias zastanawiał się, czy to kolejna próba pognębienia dziewczyny.
– To francuska szlachcianka. Ponoć wyjątkowo urodziwa i wykształcona. Mówią o niej „francuska kocica”. Mogę jedynie przypuszczać, co jest powodem tego, jakże wymownego określenia, siostrzyczko – oświadczył zawistnie i jakby nigdy nic ruszył w stronę zamku.
Przez chwilę panowało milczenie. Gaston zastanawiał się nad relacjami panującymi między rodzeństwem. Do tej pory słyszał, że jest między nimi konflikt, lecz myślał, że są to raczej drobne sprzeczki siostry i brata. Teraz jednak przekonał się, że to coś poważnego, a Vanora z tego powodu cierpi. Nie mógł obojętnie na to patrzeć, ale w przeciwieństwie do Luthiasa orientował się, że w tym przypadku nie można reagować ani gniewem, ani złością. I choć Ervin budził w nim te same emocje co w Luthiasie, wiedział, że ze względu na Vanorę nie mogą zrobić tego, na co zasłużył ten zadufany w sobie, zawistny gnojek. Widać było na pierwszy rzut oka, że jedyne, czego ten kretyn pragnie, to władza. Gaston czuł, że Ervin może być całkiem sporym problemem, gdyż w przeciwieństwie do Blane’a MacLeoda, Vanora kocha brata i każda krzywda, która mogłaby go spotkać, ją zaboli najmocniej. To była bardzo kłopotliwa sytuacja.
– Nie możesz mu na to pozwolić, Vanoro! – Luthias z zaciętością wpatrywał się w milczącą dziewczynę. – Nie pozwolę, aby bezkarnie cię obrażał!
– Przestań – przerwała mu zniechęconym głosem. – Niczego takiego nie zrobił.
– Ubliża ci za każdym razem, gdy tylko…
– Powiedział, że MacLeod ma kochankę – przerwał mu Gaston, który widział, że Luthias, choć chciał pomóc, jedynie szkodził. Chłopak był młody i zapalczywy, a Vanorę traktował jak siostrę. – To bardzo istotna informacja. – Chciał odciągnąć ich myśli na inne tory.
– To kłamca. Łgał!
– Wydawał się dość pewny siebie – stwierdził i ujrzał wahanie w oczach chłopaka. – Myślę, że można tę sytuację wykorzystać. – Kuł żelazo, póki gorące.
– Jak chcesz to wykorzystać? Poprosić go, aby podzielił się z tobą swoją kochanicą? – Na twarzy Vanory pojawiło się zniecierpliwienie, a on odetchnął.
– Ma kochankę. Masz zatem powód, aby mu odmówić albo zawrzeć z nim korzystny dla ciebie układ.
– Jaki układ masz na myśli? – zainteresowała się.
– Wasze małżeństwo byłoby jedynie formalnością i mogłabyś wieść osobne życie – wytłumaczył i zobaczył, że patrzy na niego zaintrygowana. Jednak już za moment na jej twarzy pojawił się bunt.
– Mieć męża na pokaz to co innego niż męża sypiającego z inną – odparła bez przekonania.
– Więc albo z nim sypiaj, albo nakaż mu zawiązać supeł na części ciała używanej podczas miłosnego aktu – powiedział, siląc się na delikatność.
– Masz na myśli to coś, czym rżnie swoją francuską kocicę? – Mógł się spodziewać, że Vanora nie jest delikatną młódką.
– Mam na myśli to, że w tej sytuacji możesz wywiązać się z obowiązku i pozostać naczelnikiem klanu. Jeżeli on mieszkałby w Ardvreck wraz z tą kobietą, ty mogłabyś tu…
– Nie pozwolę sobie na to – warknęła, lecz nie wyczuwał w jej głosie stanowczości.
Była wytrącona z równowagi. Nie wiedział, czy większy problem tego stanu to informacja o kochance Blane’a MacLeoda, czy może zachowanie Ervina i to, jak ją potraktował. Czuł, że sprawcą jest jej brat, chociaż pewności nie miał.
– Powinnaś to jeszcze przemyśleć, Vanoro.
Nagle usłyszeli krzyki i na dziedziniec wjechał konno Angus razem z jakimś człowiekiem. Ujrzeli, że mężczyzna jest czymś poruszony. Od razu podążyli w jego stronę.
– Co się dzieje? – zapytała Vanora, gdy tylko zeskoczył z konia.
– Zbierz ludzi. Szybko! – krzyknął do Luthiasa.
– Angusie!
– Klan MacAulayów napadł na wsie klanu MacLeod. Blane już tam jest, ale nie mają zbyt wielu ludzi. Nie wiadomo, jak zachowa się klan MacKenzie. Być może dołączą do MacAulayów. Zbiorę ludzi i ruszę z odsieczą.
– MacLeod jest na miejscu? – zapytała gwałtownie.
– Jest naczelnikiem, musi tam być, Vanoro – oświadczył pospiesznie.
– Jadę z wami – stwierdziła krótko. – Gaston? – Domyślił się, o co pytała.
– W każdej chwili jestem gotowy do drogi – odpowiedział bez wahania i już po chwili galopowali konno w stronę wsi, gdzie toczyła się bitwa. Dziewczyna jechała w milczeniu z zaciętą miną. Ze zgrozą pomyślał, że Vanora może spróbować zabić Zwierza, a to nie wyglądałoby najlepiej. Mógł jedynie przypuszczać się, co jej chodzi po głowie2.
------------------------------------------------------------------------
1 Ervin – (ze szkoc.) Piękny (przyp. aut.).
2 Niezgodność. Między Ardvreck Castle, a Eilean Donan Castle jest 172 km odległości. Dotarcie na miejsce zajęłoby o wiele więcej czasu niż przewiduje fabuła, dlatego naginam w tym miejscu fakty (przyp. aut.).