Delta Force - ebook
Delta Force - ebook
Stanowią najbardziej elitarną, ściśle tajną grupę uderzeniową armii. Ale o ich bohaterstwie nie usłyszycie w wiadomościach, w gazetach nie pojawią się nagłówki o nich i nikt – nawet ich rodziny – nie może wiedzieć, kim są. Pierwszy Oddział Operacyjny Sił Specjalnych-D — Delta Force, supertajna amerykańska jednostka antyterrorystyczna. Na papierze ich nie ma, ale bez nich nasze życie nie byłoby takie samo.
W tej ekskluzywnej relacji zza kulis członek założyciel Eric L. Haney, starszy sierżant dowodzenia w USA (w stanie spoczynku), zabiera Cię w wyczerpujący proces selekcji i szkolenia Delta Force. Od nauki otwierania kłódki puszką po napojach po ratowanie porwanego samolotu – ci ludzie są mistrzami szpiegostwa i działań wojennych. To anonimowi bohaterowie, którzy codziennie chronią nas przed zagrożeniami, o których istnieniu nie mamy pojęcia.
| Kategoria: | Biografie |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-11-17900-4 |
| Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W latach 70. XX wieku Stany Zjednoczone stały się ulubionym chłopcem do bicia dla wszystkich grup, które można by nazwać terrorystycznymi. Terroryści zaczęli bezkarnie godzić w amerykańskie interesy na całym świecie. Z biegiem lat częstotliwość i okrucieństwo tych napaści znacznie wzrosły. Ameryka, olbrzym na miarę Guliwera, wzbudzała obrzydzenie działaniami wojennymi w Wietnamie i była niechętna, ale także niezdolna, by pozbyć się brzęczących komarów terroryzmu.
Przez lata osławiony oficer Sił Specjalnych pułkownik Charlie Beckwith, niczym wołający na puszczy, ostrzegał przed zagrożeniem terrorystycznym i mówił o środkach, jakie należy przedsięwziąć, by stawić mu czoła. Widział zapotrzebowanie na zwarty, znakomicie wyszkolony i uniwersalny oddział armii amerykańskiej, zdolny do natychmiastowego wykonywania trudnych misji specjalnych.
Ukształtowany na wzór brytyjskiego SAS (Special Air Service), stanowiłby narzędzie o chirurgicznej precyzji, służące do wykonywania zadań specjalnych, które wykraczają poza możliwości regularnej armii.
Nieustępliwość Charliego była tak przekonująca, że puściła w ruch machinę, która w końcu doprowadziła do powstania takiego oddziału. Jednak stworzenie tej organizacji wewnątrz konserwatywnej struktury wojskowej i tchnięcie w nią życia było zadaniem porównywalnym z wyborem nowego papieża.
W armii obowiązuje żelazna zasada: nie lubimy zmian. A nikt nie nienawidzi ich bardziej niż bezpośredni beneficjenci swoistego _status quo_ – generalicja. Zdarza się jednak, że czasami generalskie dystynkcje na kołnierzach noszą ludzie myślący. Głośne i ciągłe nawoływania pułkownika Beckwitha o narodowe siły antyterrorystyczne trafiły do uszu dwóch takich postaci: generałów Boba Kingstona i Edwina „Nieśmiałego” Meyera.
Kingston stacjonował w Fort Bragg w Północnej Karolinie i z łatwością dostrzegł możliwość stworzenia sił postulowanych przez Beckwitha. Wiedział jednak, że przedstawianie tego pomysłu zbiurokratyzowanej armii będzie jak stąpanie po polu minowym – można zginąć na tysiąc różnych sposobów. Do popchnięcia sprawy konieczny był ktoś o sile konia i znakomitej znajomości systemu politycznego armii – „Nieśmiały” Meyer był właśnie takim człowiekiem.
Generał Meyer służył jako zastępca Szefa Sztabu Armii Amerykańskiej i niosły się wieści, że wkrótce ma otrzymać awans na samego Szefa. Beckwith i Kingston przedstawili swoje pomysły działań antyterrorystycznych Meyerowi i od razu zorientowali się, że dobrze trafili. Meyer miał podobne przemyślenia, dzięki czemu cała trójka entuzjastycznie dzieliła się spostrzeżeniami na ten temat. Potrzeba była ewidentna, ale stworzenie jednostki od zera wydawało się niezwykle trudne.
Najpierw musieli określić, jakiego rodzaju misjami ma się zajmować ta potencjalna jednostka, ponieważ to zadania decydują o jej wielkości. Dzięki temu mogli zbudować Tabelę Organizacyjno-Sprzętową (TO&E), która dookreśla kształt, stopnie wojskowe, broń i wyposażenie. Kompletna Tabela Organizacyjno-Sprzętowa pozwoliła im na ustalenie zarówno początkowych założeń budżetowych, jak i corocznych kosztów utrzymania nowych sił.
Gdy „manekin” był już gotowy, Meyer, ze swojej pozycji w Pentagonie, zaczął drążyć, szukać źródeł finansowania i ludzi do ekipy. Może to zaskakujące, ale w armii nikt nie jest bezrobotny ani nie obija się to tu, to tam. Każdy oddział ma określoną liczbę ludzi i każdy żołnierz przypisany jest do konkretnej jednostki, nawet jeśli tam nie pracuje. Czasem jednak niektóre jednostki istnieją tylko na papierze, a służący w nich żołnierze znajdują się gdzie indziej. Meyer znalazł ich wystarczająco wielu, by móc obsadzić nową jednostkę, oraz odkrył źródło niewykorzystywanych funduszy, aby tchnąć w nią życie.
Następne miesiące upłynęły pod znakiem gdybania o papierowej jednostce. Niezbędna okazała się zdolność przewidywania z góry każdej przeciwności. Na każde pytanie musieli mieć pewną i dobrze przemyślaną odpowiedź. Konieczni byli sprzymierzeńcy. Zbadano nastroje wśród potężnych i wpływowych generałów, którzy z łatwością mogli zablokować tworzenie nowej formacji. Nic nie zostało na tym etapie przedstawione jako realna propozycja; na to było jeszcze za wcześnie. Póki co chcieli tylko rozpoznać, kto jest wrogiem, kto przyjacielem.
Kiedy owi wpływowi generałowie zorientowali się, że nowy byt nie będzie wkraczać na teren ich działań ani wysysać pieniędzy z ich budżetów, potakująco, a wręcz akceptująco pokiwali głowami. Czując tę akceptację, Kingston, Meyer i Beckwith byli gotowi zaprezentować swój plan. Oficjalna propozycja stworzenia narodowych sił antyterrorystycznych została przedstawiona na Konferencji Piechoty w Fort Benning, latem 1977 roku. Ponieważ detale były dopracowane, a kwestie polityczne rozegrane już wcześniej, propozycja została dobrze przyjęta, a szefowi sztabu zalecono niezwłoczne stworzenie takiej formacji. Szefem sztabu był wówczas właśnie generał Meyer.
Pierwszy Operacyjny Oddział Sił Specjalnych Delta został oficjalnie powołany do życia 21 listopada 1977 roku rozkazem dowództwa armii. Gdy tylko Beckwith został mianowany dowódcą nowej jednostki, od razu zabrał się do pracy. Osobiście wybrał kilku sztabowców, znalazł stary opuszczony budynek przy drodze wyjazdowej z Fort Bragg w Karolinie Północnej i zaczął walkę o narodziny swojego dziecka.
Nie był to łatwy poród.