Demokracja? A niby gdzie? - cz.1 - ebook
Demokracja? A niby gdzie? - cz.1 - ebook
Demokracja to NIE jest autorytarna władza większości. Demokratycznie nie można wymordować wszystkich garbatych i łysych. W demokracji władza nie wybiera się sama (sądownicza również). Gdyby czynienie krzywdy dla dobra większości było dopuszczalne, to nie demokracja byłaby postrzegana jako najwartościowszy z ustrojów. Taką rolę pełniłby ustrój, który nijakich krzywd nie dopuszcza. W demokracji można sprzedać majątek państwowy, ale w republice już nie – a Polska jest republiką. W państwie prawa, „Ciech” i PKP Cargo, decyzją TK wróciłby do majątku RP. Demokracja totalitarna, to nie jest demokracja. Zawsze będziemy dla siebie wrogami, jeżeli z powodu nędznej edukacji społeczeństwo będzie się dzieliło na tych, których można zaspokoić propagandą i siłowymi regulacjami, oraz na tych, którzy chcą swoich praw bronić, ponieważ dostrzegają, że dobrobyt bez wolności i niepodległości to tylko odmienna postać ubóstwa. Albo jesteś niezależny, albo skolonizowany. Wersji pośredniej nie ma..
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Konstytucyjne |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 9788368349252 |
| Rozmiar pliku: | 951 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Książkę dedykuję, wszystkim ludziom dobrej woli,
którzy są wrogami pozbawiania nas żelaznych,
konstytucyjnych praw – w tym prawa republiki i demokracji,
bez względu na uzasadnienie takiego działania
czy ideologię.
Wszystkim, którzy rozumieją, że aby odnieść sukces, należy zacząć od respektowania praw,
zapisanych w konstytucjach państw.
Mojemu synowi, Euzebiuszowi Antoniemu Miszyk-Mińskiemu
który jest jedyną osobą, o której jest mi wiadomo,
że republikę kocha, a demokrację rozumie.OD AUTORA
Wszyscy Polacy mają zabezpieczone prawa, które są i będą niewzruszalne. Dzisiaj, jutro, za sto i tysiąc lat. Prawa, które obowiązują bez względu na to, kto w Polsce rządzi lub będzie rządził, jaki faktyczny ustrój mamy w kraju i do jakiej unii jeszcze się zapiszemy. Zakres tych praw jest zapisany w świętej księdze, zatytułowanej „Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej”. A ile z tych zapisów jest nam dane, a zatem ile ta Konstytucja jest warta? No to posłuchajcie, poczytajcie.
Art. 2 Konstytucji RP, stanowi:
„Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym ”
Politycy traktują ten zapis jak zło konieczne i interpretują go po własne potrzeby, z fantazją godną Onufrego Zagłoby, ale słownie udają że to dla nich niepodważalna świętość. A to ciekawe, ponieważ demokracja wcale nie koniecznie jest zawarta w zapisach ustrojowych innych państw. Całość ustaw zasadniczych Wielkiej Brytanii, takiego zapisu nie zawiera. Konstytucja Stanów Zjednoczonych, także nie. Przekaz szkolny, który mówi, że: „niczego lepszego od demokracji nie wymyślono”, wcale nie jest powszechnie podzielany, i to przez czołowe państwa cywilizowanego świata czy głównych graczy światowej polityki i gospodarki. A jest tak głównie dlatego, że demokracja o ile nie jest skutecznie ograniczana, w zapędach poszerzania władzy ku jej totalitarnemu charakterowi – niszczy te państwa.
Jeżeli posłuchamy niektórych polityków, a przy tym ocenimy poziom ich podatność na łapownictwo, wypowiedzi i zakres inteligencji, a nawet dostrzegając u nich elementarne braki wiedzy – coraz częściej zaczynamy się z tą opinią zgadzać. Faktem jest jednak, że inne państwa mają zawarte zapisy o demokracji w swoich regulacjach ustrojowych, jakże często zawarte nawet w jednym zdaniu:
„Francja jest Republiką niepodzielną, świecką, demokratyczną i socjalną.”
albo
„Republika Federalna Niemiec jest demokratycznym i socjalnym państwem prawa.”
Wszędzie dodano zapis, że państwo jest republiką – co znacznie ogranicza możliwości eskalacji ustroju demokratycznego do wersji totalitarnej, pozbawiającej obywateli ich praw. Przynajmniej teoretycznie.
W roku 2024, biorąc pod uwagę zakres poszerzenia władzy i zdolności sprawczej władz Unii Europejskiej kosztem umniejszania praw obywateli, zapis nadający obywatelom prawa wynikające z praw republiki, wydaje się być martwy. Nawet w posiadającej największe tradycje republikańskie – Francji. Wydaje się, że cecha republikańska zawarta w regulacjach ustrojowych państw, jest znacznie ważniejsza niż zapis o demokracji, ponieważ ten zapis zawiera znacznie więcej państw, w tym Wielka Brytania i Stany Zjednoczone.
A zatem, poza całą gamą praw pozostałych, na pierwszym miejscu przysługują nam prawa wynikające z definicji Republiki i Demokracji. I co z tego wynika? Bardzo dużo. Rzecz w tym, iż słuchając przekazów medialnych – władza, politycy, kapitał, aktywiści ideologiczni mają Was za idiotów i koncentrują się na tym, jak ograbić z Was z wiedzy i dóbr – dóbr majątkowych, kulturowych i innych. Przeszłych, teraźniejszych i przyszłych, a także skłócić Was i wykorzystać. Tymczasem:
Demokracja, broni Waszych praw. Demokracja to nie jest autorytarna władza większości.
W demokracji, większościowo to można zdecydować jak pieniądze publiczne wydać -na most czy drogę, albo to czy społeczność kupi sobie dodatkowy samolot czy statek. Ale żadna demokratyczna decyzja nie może nikogo krzywdzić, ponieważ z definicji i genezy demokracji wynika, że w demokracji nie można siebie uszczęśliwiać czyniąc krzywdę innym.
Gdyby czynienie krzywdy dla dobra większości było dopuszczalne, to, nie demokracja byłaby zapisana w Konstytucji RP, jako najwartościowszy z ustrojów. Taką rolę pełniłby wówczas taki ustrój, który nijakich krzywd nie dopuszcza.
Zdecydowana większość państw uznała, że wszystkie ustanawiane prawa, regulacje i obostrzenia tworzone przez władze, nie mogą przekraczać pewnej granicy. Granica ta wyznacza zakres praw, jakich regulacjami i obostrzeniami, po prostu odbierać obywatelom nie można. Dlatego wyznaczono pewne minimum praw, które należy im się ludziom zawsze, bez względu na to jaka frakcja polityczna sprawuje w państwie władze. Minimum to zostało nakreślone w konstytucji.
Konstytucja, jest zatem spisanym zakresem praw, przyznanych każdemu obywatelowi państwa. Na zawsze i bez względu na to, kto akurat sprawuje w państwie władzę.
Przypomnę zatem, że w Konstytucji RP, mamy zapisane na samym początku, że Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym. Ten zapis oznacza dla nas przede wszystkim ogromny zakres praw, których żadna władza nie może nam odebrać. Prawo wyborcze, to nawet nie jest namiastka naszych praw, jakie z demokracji wynikają. Jak rozumiem, władze nie bez powodu tej wiedzy nam nie przekazują, a samej demokracji tyleż nie stosują, co ją ignorują – codziennie wykańczając setki rodzin swoimi obostrzeniami czy pozaprawnymi egzekucjami. Dlatego powstała niniejsza książka, która ma zabezpieczyć przyszłość Waszych rodzin i Wasze wartości, jakimi są: państwo, własność, religia, historia, tradycja, kultura, samostanowienie o sobie i wiele innych.
Książka ma także sprawić, abyście przestali pozwalać podmiotom kapitałowym oszwabiać Was jak chcą i zaczęli się bronić. Tak Was zmanipulowali, że zazwyczaj uważacie, iż sami jesteście winni swoich nieszczęść – choć zazwyczaj jedynie Was wyrolowano, wykorzystując ułomności obecnie stosowanego prawa. Demokracja wyklucza bardzo wiele rzeczy, w tym całość powszechnie stosowanych działań, dokonywanych na szkodę mniejszych czy większych grup społecznych.
W demokracji, nie można wymordować wszystkich garbatych i łysych – bo mamy przez nich skazy w pejzażu – demokracja to NIE jest autorytarna władza większości.
Problem nie w tym, że przekaz na temat demokracji to jeden wielki bełkot, przekłamywany jak jest to tylko możliwe – aby tylko pasował pod potrzeby kapitału, polityki, czy ideologii. Problem w tym, że powtarzając swoje wynurzenia tysiąc razy, ci aktywiści sami zaczęli w nie wierzyć. Wedle zasady Hezjoda vox populi – vox dei, gdzie nawet pogłoska staje się nieśmiertelna niczym Bogowie, choćby nie miała nic wspólnego z prawdą. Czy jest to jednak zaskakujące? Na pewno nic nowego. Jak to ładnie określił Bertand de Jouvene (ur.1903): „dyskusje o demokracji, argumenty za i przeciw, są intelektualnie bezwartościowe, ponieważ nie wiemy o czym mówimy”.
Po tych kilku pierwszych wersach, czytelnik może się spodziewać, że społeczno-polityczne przyczyny naszych problemów, wyjaśniam w sposób tyleż kontrowersyjny co nieznany i zakłócający dotychczasowe rozumowanie. Sprowadzanie problemów życiowych do ideologii powoduje, że kluczowe kwestie dotyczące tych zagadnień są zazwyczaj pomijane przez odbiorcę. Są także ignorowane przez media, które uwielbiają „walki w kisielu”, więc prowadzą swoje programy w taki sposób, iż rzetelność przekazu pozostawia wiele do życzenia. Każda materia sprowadzana jest do polityki, co – w połączeniu z przemianą mediów informacyjnych w propagandowe – zawęża wszystko do jednego wielkiego przekłamania. Ja nie twierdzę, że media robią z nas małpy. Twierdzę, że tam, gdzie nas ogłupiają, czynią to głównie poprzez ograniczanie naszych horyzontów, choć rolą mediów jest ich poszerzanie. Bardzo się starają, aby wszystkie aspekty dotyczące inflacji, podatków, wojny na Ukrainie czy innych medialnych tematów cechowało redukowanie do takiego minimum, które nie pozostawi miejsca na myślenie, a pozwoli oprzeć na nim ideologię.
W świecie napiętnowanym ideologią, treść książki może być trudna do akceptacji, ponieważ całkowicie zmienia ona istotę wielu sporów i przekazów. Rzadko kiedy adresat mediów posiada zdolności, które umożliwiłyby mu przyjąć do wiadomości zawarte w niej wyjaśnienia, choć ja podejmuję jedynie kwestie publicznie przemilczane i niczego nowego nie wynalazłem.
Książka ta, nie marnuje jednak Waszego czasu, i nie dubluje komunikatów telewizyjnych. Książka ta, stanowi o rzeczach, z których jesteście medialnie ograbiani. Jest także uzupełnieniem przekazów o informacje powszechnie ukryte.
Przybliżam warunki naszego funkcjonowania w zakresie, w jakim gospodarka i przedsiębiorczość zależą od polityki i postrzegane są przez pryzmat ideologii, a nie faktów – co powoduje, że sami wyrządzamy krzywdę sobie i naszym dzieciom. Do tego, przy okazji sami wykańczamy własną przedsiębiorczość i inwencję gospodarczą – bo tak dzieje się zawsze, gdy ideologia bierze górę nad gospodarką.
Czy uda mi się za pomocą tej książki, tę nieszczęśliwą okoliczność zmienić? Nie wiem, bardzo się postaram aby tak właśnie było. Pytanie, czy czytelnik jest na to gotowy. Z tego co przeczytaliście państwo teraz, sami rozumiecie, że dalsza część książki może okazać dla Was dramatem, jak niegdyś zaintonowano w jednym dowcipie:
Przychodzi pacjent to psychiatry z kolejną wizytą:
Lekarz: – No proszę, wyleczyłem pana
Pacjent: – A daj Pan spokój, wole położyć się i umrzeć
Lekarz: – Nie rozumiem. Był Pan chory, jest Pan zdrowy.
Pacjent: – Wcześniej byłem napoleonem, teraz jestem nikim.
Zwracam tutaj szczególną uwagę nie tyle na edukację społeczną, co edukację młodzieży traktowanej jako główny cel propagandy. Młodzież coraz częściej zaczyna tej propagandzie ulegać, ale także coraz częściej, tej propagandzie się stawiać – co kreuje na przyszłość kolejne antagonizmy. Kapitał i zasięg jego działania są ograniczone demokracją i prawami zapisanymi w konstytucjach państw. Niestety, nie mamy tej świadomości, gdyż nie kształtuje się jej w nas na poziomie szkolnym, ani nie dba o nią poprzez edukację społeczną. A winno to mieć miejsce na każdym etapie życia, szczególnie w obszarze gospodarczym.
Oczywiście mam nadzieję, że informacje tu przekazane, nie tyle zmniejszą skalę sporów co sprawią, że ludzie mniej będą się spierać o rzeczy oczywiste. Ale najważniejsze, aby zaczęli się bronić.
Zacznijmy od początku:
Gdy mówimy o demokracji, musimy najpierw pamiętać o czterech sprawach.
Po pierwsze: demokracja wskazuje na sposób, w jaki ustanawiane są prawa w państwie. Określeniem „demokracja” informujemy, że prawa w państwie ustanawia naród. To oznacza, że władza może być wybrana wyłącznie przez naród. W demokracji władza nie wybiera się sama – władza sądownicza również nie (jak ma to miejsce w Polsce na przełomie XX/XXI wieku). W demokracji, do władz nie mogą także pretendować podmioty korzystające ze wsparcia podmiotów zewnętrznych/zagranicznych – politycznych, kapitałowych, osobowych. Dlatego ustawa medialna D. Tuska, dopuszcza maksymalny udział kapitału obcego w mediach, na 49% – (standard europejski, tylko w Polsce omijany). W demokracji, to obywatele obsadzają parlament, a nie liderzy partii, na co pozwala ordynacja wyborcza RP z roku 2001 i nadal obowiązująca dla parlamentu wybranego w roku 2023.
Po drugie: demokracja to ustrój państwa – aż ustrój i tylko ustrój. Oznacza sposób i zakres ustanawiania praw i władzy. Oznacza także uznawanie praw mniejszości – choć zazwyczaj, Ci którzy powołują się na prawa mniejszości, stoją w pierwszym szeregu pośród tych, którzy mniejszość swoich praw pozbawiają. Demokracja oznacza zatem tylko i aż dwie rzeczy. W zdecydowanej większości przypadków, gdy ktoś powołuje się na demokrację: mówi o wolności słowa, swobodzie przemieszczania, ochronie zdrowia, wolności wypowiedzi, swobodzie działania i wielu innych – nie mówi o ustroju. Wypowiedzi tych osób, powołujących się na demokracje, zazwyczaj z demokracją nie mają nic wspólnego. Powołując się na demokrację, zwykle nie mamy pojęcia o słowach i zdaniach które wyrażamy. Dla przykładu: wolne media nie wynikają z demokracji, nawet system totalitarny nie wyklucza wolnych mediów (przynajmniej teoretycznie).
Po trzecie: demokracja, podobnie ja republika – są problemem dla każdej władzy, ponieważ działania tej władzy są ograniczone demokracją jak i republiką. Demokracja i republika, są problemem dla państw, które chcą się wzmocnić naszym kosztem; ale także dla kapitału, ponieważ demokracja ogranicza działania inwazyjne każdego z nich. W jaki sposób i jak dalece szeroki jest to zakres, odpowiedź w książce.
Po czwarte: demokracja oznacza, że przyjmujemy decyzje według woli i potrzeb wyborczej większości – ale tylko w kwestiach, które nie przynoszą szkód pozostałym uprawnionym do głosowania (czyli wyborczej mniejszości, oraz tym którzy nie głosowali). W demokracji możemy zdecydować czy za wspólne pieniądze dozbroić armię, czy lepiej wyposażyć szpitale, ale demokracja i republika, każda osobno:
- wykluczają zabudowę betonową w obszarach zielonych, czy zabudowę segmentowców w osiedlać jednorodzinnych;
- wykluczają ograniczanie nam dostępu dojścia do jezior i rzek, czy sprzedaż plaż (co dało początek już w roku 2024, lub wcześniej);
- wyklucza wspieranie aktywności politycznej środkami fundacji społecznych (vide WOŚP) czy budżetowych (miasta lub państwa), a tym bardziej wspierania działań frakcji politycznych, które deklarują łamanie konstytucji (np. wprowadzenie waluty EURo).
- demokracja wyklucza sprzedaż firm z rynków o cechach monopolowych jak Ciech, Orlen, autostrady, porty, terminale przeładunkowe, etc.
- demokracja wyklucza pozbawianie obywateli pieniędzy z dochodu firm pracujących w warunkach monopolowych;
- republika wyklucza sprzedaż czegokolwiek z majątku narodowego, szczególnie bez możliwości odkupienia tegoż majątku przez część społeczną, która na sprzedaż danego majątku się nie zgadza.
Nasz pierwszy problem polega na tym, że nic z powyższych oczywistości, czy tych które przeczytacie dalej, nie rozumieją nawet byli i potencjalni prezydenci naszego państwa – czyli Ci, którzy co do zasady jako pierwsi na straży ustroju i praw obywatelskich stoją. Niewiedza ta zaczyna się na poziomie szkolnym i nic się w tej kwestii nie zmieniło od lat – dlatego tej demokracji nie rozumiecie. Natomiast nie ma takich szans, aby standard naszego życia czy relacje z rodakami funkcjonowały w sposób, w jaki byśmy sobie tego życzyli, jeżeli tej elementarnej wiedzy jaką m.in. tutaj przedstawiam – jako naród, nie będziemy posiadać.
Demokracja nie jest zatem rozstrzygającą w kwestii słuszności poglądów i działań. „Jeśli zaczynamy twierdzić, że słuszne jest to o czym zadecyduje większość, demokracja przeradza się w demagogię” – autora nie znam
Cytując Friedricha Augusta von Heyka:
Demokracja jest najlepszą formą ograniczonego rządu – ale staje się ona absurdem, kiedy przeradza się one w rządy nieograniczone
Czy należy się dziwić, że demokracja i republika są problemem dla każdej władzy? Poszerzanie zakresu kompetencji tej władzy kosztem obywateli jest typowo ludzkie i naturalne, dlatego jest codziennym standardem. Dotyczy to zarówno rządów sprawowanych w Brukseli, jak i w poszczególnych państwach. Dotyczy wszystkich. Dlatego władze te podejmują mnóstwo decyzji demokracji pozbawionych (może większość), ale jedyne co mogą zrobić abyście tego nie zauważyli, to wmówić Wam że bronią dla Was tej demokracji, przed innymi. Albo, że Trybunał konstytucyjny który o tym orzeka broniąc Waszych praw – jest zły. Co więcej, jeżeli demokracja funkcjonuje w warunkach rynkowo-kapitałowych jak to się zazwyczaj dzieje, to demokracja jest problemem dla kapitału, ponieważ pieniądze dają kapitałowi władzę. Wcześniej czy później, władza autorytarna która udaje demokrację, musi wprowadzić regulacje ograniczające wolność słowa – inaczej przestanie istnieć.
Każdy powinien rozumieć, że kapitał dzięki naszym prawom wynikającym z republiki i demokracji, jest ograniczony w swej agresji – choć powstał w przekonaniu, że jak ma pieniądze to może wszystko. Niestety, w takim samym przekonaniu żyje także większość ludzi przygniecionych agresywnością kapitału. Tylko, że obecne prawo, wcale tego nie umożliwia a kapitał może tego rodzaju potrzeb dochodzić jedynie w sposób – poza prawem.
Problemu nie ma, jeżeli jakaś instytucja jak Trybunał Konstytucyjny, albo świadomość społeczna – skutecznie się przeciwstawiają przekraczaniu zakresu władzy. Niestety organy te są tak słabe i podatne na wpływy, że do obrony pozostaje nam świadomość społeczna. Niestety, to po stronie władz leży obowiązek prowadzenia edukacji, która tego rodzaju świadomość umożliwia, a póki co zapisy konstytucyjne ograniczające kolejne władze w zapędach są martwe, a nasze chodzenie do urn wyborczych z każdym rokiem traci na znaczeniu. Jeżeli nie uratujemy, choć części naszych praw i nie zaczniemy walczyć o ich przywrócenie republiki, to będą one nadal nam odbierane – od demokracji poczynając. Takie jest zbójeckie prawo tych, którzy na swoją rzecz nas tych praw pozbawiają.
Przystępując do dowolnego związku państw, należy pamiętać, że każda władza – unijna, demokratyczna czy inna – dąży do ograniczania naszych praw, a zatem do interpretowania naszej konstytucji w sposób ograniczający nasze prawa. Zawsze będziemy dla siebie wrogami, jeżeli społeczeństwo będzie dzieliło się na tych, których można zaspokoić propagandą i siłowym narzucaniem żądań, oraz tych którzy chcą bronić swoich praw, bo dostrzegają że są z nich ograbiani. Wydaje się, że w wielu sferach nasze prawa wręcz nie istnieją, mimo że wcale nie mamy ich tak dużo. Wielu praw typowych dla cywilizacji demokratycznych, w Konstytucji RP wcale nie ujęto (o czym dalej), np. te dotyczące ochrony środowiska są wręcz śladowe. Ograniczono zatem zakres naszych oczywistych praw jak suwerenność w Konstytucji RP, już na etapie jej powstawania. To gdzie ta demokracja, wolność i niepodległość, skoro nawet Konstytucja RP została napisana pod wpływem podmiotów zewnętrznych? Jest to jednak kwestia na inną książkę, nie będę jej rozpatrywał – chcę jednak, abyście tego problemu byli świadomi.
Punktem wyjścia ku rzetelnemu określeniu powodów, które rujnują nasze życie, jest pełna świadomość tego, co i kto stoi za wprowadzaniem tej destrukcji. Jednym z jej elementów są wszechobecne spory, które nie miałyby zupełnie miejsca, gdyby:
- demokracja była stosowana, a republika była by faktem,
- rozumielibyśmy słowa, które podczas sporów wykorzystujemy,
- rozumielibyśmy kim jest władza, która nami zawiaduje.
Dogłębnie to w tej publikacji, mam nadzieję tłumaczę. Wymaga to wyjaśnienia o tyle, że w podświadomości każdego czytelnika, wcześniej czy później pojawiają się pytania, najpierw te przyziemne tj.:
- dlaczego nie mam więcej pieniędzy?
- dlaczego moja rodzina, nie jest lepiej zabezpieczona?
- dlaczego nie żyje nam się lepiej?
Problem zaczyna się od braku zrozumienia tego, czym są demokracja i republika, oraz jakie jest ich przełożenie na nasze wynagrodzenia i życie codzienne ludzi i firm – kiedy demokracja i republika są, lub nie są stosowane. Demokracja, to element, na który najczęściej powołuje się władza w państwie czy władza UE. O zgrozo, demokracja to także element najczęściej wykorzystywany wówczas, kiedy wnoszone przez władze nowe obostrzenia, w sensie finalnym demokracji nas pozbawiają. Co gorsza, codziennie staramy się bronić naszych interesów, a nawet zrzeszać się w protestach, by przekonywać że mamy słuszność, a nie dostrzegamy naszych racji zapisanych w konstytucjach państw. Nie dostrzegamy ani tego, co nam się należy, ani tego, jak często swoimi oczekiwaniami łamiemy prawa konstytucyjne rodaków i pozostałych mieszkańców Europy. Książka jest próbą przedstawienia tych okoliczności, aby poprzez poprawę świadomości społecznej, co do demokracji, odmienić negatywne okoliczności naszego życia.
Przedstawię w tej publikacji także zależność, w jakiej zarówno rodzimy biznes, jak i społeczeństwo za sprawą słabej edukacji szkolnej i społecznej, skazane są na ogłupianie zaawansowaną propagandą i pozbawianie przysługujących im praw. Stając okoniem do takich działań, przekażę Wam jak rozumieć pewien zakres wiedzy, którym to zrozumieniem cechują się tylko jednostki, a które to każdy obywatel Europy powinien wynieść ze szkoły. Jest to przekaz, który zupełnie zmienia to, jak postrzegamy świat obecnie.
Do opisanych tutaj kwestii dotarłem podążając za sygnałami, które dostrzegałem jako przedsiębiorca opierający swoją działalność gospodarczą w kilkunastu państwach. Wiedza ta, to także realia z jakimi zapoznałem się na rynkach wschodnich, a zatem ukażę wojnę na Ukrainie w jej genezie oraz problem Ukrainy w sposób zgoła odmienny, niż czynią to media. Choć tę kwestię, zawarłem w księdze drugiej.
Kluczowe jest to, iż wystarczy że pokrzywdzona część społeczeństwa zacznie silniej upominać się o demokrację, swoje konstytucyjne prawa i prawa republiki, a władze państw zaczną wywiązywać się ze swojego obowiązku w stosunku do obywateli – a w efekcie Unię Europejską przekształcą. Zaczną sprowadzać ten związek gospodarzy do roli, do jakiej został stworzony tj. związku gospodarczego a nie supermocarstwa politycznego posiadającego władzę nad państwami, a więc pozbawiającego obywateli ich praw demokratycznych. Władze Polski czy wadze UE, a końcu odejdą od pozycji molocha zmotywowanego armią urzędników, którzy poczuli władzę i krew. Publikację tę adresuję finalnie do osób szukających prawdy o realiach naszego życia, oraz do tych, którzy są gotowi do rebelii przeciwko skierowanej przeciwko nam agresji gospodarczej, kulturowej, prawnej i polityczno-propagandowej – a zatem przeciwko pełni naszych praw demokratycznych. W konsekwencji, ci którzy kochają poczucie wyższości i radość z pozbawiania nas praw, tylko dlatego że traci je również np. konserwatywna część społeczeństwa – nie szukają prawdy a jedynie przekazów pasujących pod ideologie. Czy taki sposób na życie przyniesie im sukces? Nie wiem. Na pewno, byłoby to dość anormalne.
Podważanie wprzód nakreślonych założeń nie jest zwykle mile widziane, będę więc dla czytelnika chyba raczej wrogiem niż jednym z setek drogowskazów, które codziennie usiłują wskazać mu kierunek poszerzania horyzontów i zwrócić uwagę na rzeczy, których dotąd nie dostrzegał. Staram się to wyjaśnić, gdyż lepiej jest zapoznać się z problemem, niż go ignorować – skoro w eurosceptyków się uderza zamiast udzielić im odpowiedzi. Obecne łamanie naszych praw obywatelskich, brak logiki w działaniach władz czy agresja polityczna i gospodarcza narzucają konkluzję, że w polityce może wydarzyć się wszystko i zawsze.
Może się wydawać, iż zawarte w książce kwestie dotyczące Unii Europejskiej stracą na aktualności. Tak się jednak nie stanie, jeżeli zachowam ponadczasowość. Będę posługiwał się także określeniami „Unia Brukselska” lub „Unia Bałtycka”, ale w każdym przypadku, kiedy piszę, czy to o Unii Europejskiej czy innej, sprawa może dotyczyć każdego rodzaju unii – gospodarczej, politycznej czy militarnej – brukselskiej, europejskiej, bałtyckiej lub jakiejkolwiek. Świat nie kończy się ani za sto lat, ani za tysiąc. Jeżeli go nie zniszczymy, będzie trwał znacznie dłużej. Nie wiadomo, do jakiej jeszcze unii się zapiszemy.
Dla lżejszego zrozumienia co poniektórych zagadnień, niektóre z poszczególnych rozdziałów, zawierają QR-code, który otwiera autorski kanał w portalu YouTube, gdzie dodatkowo, możliwe przystępnie, zagadnienia te są wyjaśnione.
Przykładowy QR-code, który odnosi się do oburzenia jak prezentują osoby, które okazują swój sprzeciw do umieszczania napisów na polskiej fladze.
ROZDZIAŁ I
DEMOKRACJA I REPUBLIKA.
CZY MY ZACZNIEMY SIĘ BRONIĆ?
Warunki w jakich funkcjonujemy, to progresywny monopol i agresja kapitałowa czołowych światowych potęg, które nasze aktywa skutecznie ograniczają – ale także, a może przede wszystkim – sposób w jaki funkcjonuje prawo. Jest ono wdrażane i interpretowane w Polsce przez ludzi, którzy nie rozumieją ani samego prawa, ani naszych potrzeb.
Ktoś powie: „a co mają potrzeby do interpretacji prawa”- ale to błąd, ponieważ to nasze potrzeby i demokratyczne prawa stanowią o celach ustawodawczych prawa. Ustawy przede wszystkim należy interpretować w zgodzie z tym, po co ustawa została napisana i co miała wnieść, a nie w zgodzie z potrzebami kombinatorów kapitałowych czy politycznych, którzy tych zapisów nadużywają – a na razie, przedstawiciele władzy nie rozumieją ani celu ustawodawczego wdrażanego prawa, ani przełożenia tego prawa na jakość życia obywateli. Czasem rozumieją nasze potrzeby, tylko nie przyjmują do wiadomości, że mają ustanawiać prawa zgodnie z naszymi potrzebami, a nie potrzebami własnymi.
Na samym początku leży oczywiście gwałt dokonywany przez nich, na naszych prawach demokratycznych – czyli na podstawach wszystkiego, cokolwiek jest wdrażane czy ustanawiane. Tymczasem formalnie ważność regulacji jest wiążąca wyłącznie wówczas, gdy są zachowane podstawy naszych praw republiki, demokracji, niezależności, wolności, niepodległości, – co ostatnio, wydaje się rzadkością.
Społeczna destrukcja jest w dużej mierze konsekwencją transformacji rynku medialnego. Ta transformacja jest pierwszym podłożem do antagonizmów, oraz sporów w rodzinach między sąsiadami czy ludźmi na forach internetowych. Wszystkie eskalują, mimo że czasem ludzie wydają się zmęczeni walkami. Podziały polityczne w kwestii podejścia do imigrantów, pandemii, działań Unii Europejskiej 2014-2029, czy wojny na Ukrainie to dopiero początek sporów, ponieważ miejsca na kolejne podziały jest bardzo dużo. Projekt jakim jest Unia Europejska, może być sukcesem wszystkich Europejczyków. Jednak z powodu ogromnej skali przekraczania zakresu władzy, jaką jej udzielono – projekt Unia Europejska może i powinien zostać zaprzepaszczony, gdyż prędzej doprowadzi do naszego upadku niż rozwoju. Typowy przykład demokracji totalitarnej, powstałej na bazie braku zatrzymania jej władz w zapędach do nieograniczonego poszerzania władzy.
Zwróćcie uwagę: podejmując się jakiegoś projektu w domu, w rodzinie, w pracy, czy w tak wielkim przedsięwzięciu jakim Unia Europejska – czyż największy sukces nie zapewni tylko takie działanie, które nikogo nie krzywdzi? Po co zatem, władze UE wprowadzają programy, za sprawą których miliony ludzi cierpi? Oprócz tych uszczęśliwionych (bardziej skuteczną propagandą, niż rzeczywistym sukcesem) – milionowe grupy społeczne ponoszą straty na każdym szczeblu, a ludzie rwą z rozpaczy włosy z głowy zależnie od tego, jak bardzo obniżono standard ich życia i gwarancję bezpieczeństwa dla dzieci. Także zależnie od tego, na ile pozbawia się ich godności, kultury czy poszanowania przodków. Czyż nie można rozwijać państw UE, w sposób zgodny z potrzebami wszystkich? A może nie to jest celem władz UE?
Geneza i realia podziału politycznego w Polsce, sprowadzają politykę RP do dwóch frakcji: Lewicy i Prawicy. Oczywiście frakcje te dzielą się na odłamy, czasem bardziej podzielone czasem mniej – choć odłamy prawicowe są podzielone znacznie bardziej, zarówno w Polsce jak i w UE. Jednak całą scenę polityczną należy sprowadzić do dwóch frakcji – lewicowej i prawicowej, a zatem i takimi określeniami będę się posługiwał.
Na samym początku zrozumienia dzisiejszych realiów jest przyjęcie do wiadomości pierwszej, podstawowej rzeczy:
W demokracji władzę ma ten, kto formułuje prawa. Większość praw w państwach Europy w lachach 2014-29, ustanawia UE.
Ogólne wrażenie jest inne, ponieważ prawo i specyfika umów wymagają od rządu każdego państwa, na przykład samodzielnego wprowadzania dozwolonych przez UE podatków i opłat, ale de facto system fiskalny buduje UE. Znam aktywistkę lewicową, która jako zarządzająca dużym zakładem auto-naprawczym obwinia prawicę o wprowadzenie BDO, choć prawa dotyczące odpadów od początku leżą w kompetencjach UE a Baza Danych o Odpadach wyszła w Polsce jako polskie rozporządzenie, ale do ustawy/dyrektywy odpadowej. Tłumaczę zatem także w tej książce, jak pracuje system prawodawczy. Bez pewnego minimum wiedzy w tym zakresie, której także niestety nie przekazuje nam szkoła, tutaj także będzie tliło się podłoże do antagonizmów. Generalnie to Bruksela, jako pierwsza ustanawia prawa, które układają, budują lub niszczą nam życie. Rozwiązywanie każdego problemu już od dawna wymaga uprzedniego zapoznania się z treścią dyrektywy a my codziennie uczestniczymy w dyskusjach politycznych, w których nie rozróżnia się kwestii, za które odpowiadają władze państw, od tych, za które odpowiadają władze UE. Oczywiście Bruksela pozostawia społeczeństwom poczucie decydowania o sobie, aby ewentualnym niezadowoleniem obciążyć władze poszczególnych krajów, choć zazwyczaj rola tych władz w prawie gospodarczym, środowiskowym czy fiskalnym jest czysto kosmetyczna.
Aby ocena dotycząca warunków naszego funkcjonowania, przełożyła się na poprawę naszego życia, muszą one mieć właściwego adresata. Jeżeli kierujemy się poprawą standardu życia a nie ideologią, to najpierw musimy zrozumieć, w jakim świecie żyjemy. A świat ten jest taki, że władza w poszczególnych krajach nie ogranicza się do wyboru jednej z dwóch (lewicowej lub prawicowej) frakcji politycznej, gdyż władza to zdolność do ustanawiania praw. Rządy państw w latach 2014-2029 pełnią władzę w znacznie mniejszym zakresie, niż czynią to władze Unii Europejskiej. Czasem pełnią tę władzę łącznie, czasem oddzielnie – ale w kwestiach elementarnych, np. systemu fiskalnego czy środowiska i odpadów, władzę w państwach sprawuje Unia Europejska. Przy tym zasadniczy wpływ na kształt prawa ustanawianego dyrektywami w roku 2014-2029, mają ugrupowania radykalno-lewicowe.
Jeżeli mamy żal do władz o jakieś przepisy, to chcąc poprawić swój los, najpierw musimy sobie zadać pytanie o to co jest na samym początku. Czy przepis nie łamie naszych praw zasadniczych, a zatem rozumieć co to jest demokracja i republika. Aby poprawić swój los, musimy rozumieć źródło prawa. Jeżeli w kraju, jest rząd prawicowo-konserwatywny, a władza UE jest radykalno-lewicowa, to spory na poziomie poglądów pomiędzy rządami są oczywiste. W takich okolicznościach wszystko, co można załatwić w kuluarach, np. zahamowanie importu produkcji kapitałowej na Ukrainie, jest w rękach lewicy. Teoretycznie, jako obywatele Bułgarii, Rumunii czy Grecji, nie jesteśmy gorszym sortem – zatem władze w Warszawie czy w Brukseli nie powinny kierować się w pierwszej kolejności interesem koncernów. Jednakże UE wstrzymała interwencję w sprawie importu produkcji rolnej z Ukrainy, ponieważ 90% ukraińskich upraw należy do zachodnio-europejskich koncernów, które nie mogą przecież stracić. Polski, słowacki i węgierski rolnik czy obywatel, to trochę co innego. Ten może zdychać. Szczególnie, że uprawy ukraińskie, jak dla mnie, są tak napompowane chemią i modyfikacją genetyczną, że w skutek działań Unii Europejskiej roku 2023-24, kości naszych dzieci któregoś dnia może zaczną się po prostu rozpadać. I w tym momencie nasze prawa wynikające z definicji republiki, szlag trafił.
Podobno, demokracja to:
ustrój władzy ludu, wykonywanej przez lud i dla ludu
prezydent USA – Tomas Jefferson
Skoro demokracja ma służyć ludowi a nie obcemu kapitałowi, to gdzie ta nasza demokracja jest? Jakim cudem to zboże, owoce i inne produkty, do Polski wjeżdżają?! Takim cudem, że rolnik mówi „tracę pracę, zlitujcie się” albo „sami skazujecie na choroby własne dzieci, odchodząc od żywności zdrowej” – a każda władza, szczególnie w demokracji totalitarnej (czyli dawno nie demokracji), takie biadolenie po prostu ignoruje. Wygnali sto tysięcy ludzi z domów żeby mafiom kamienicznym kieszenie napełnić, to jakiej ekspresji władzy oczekujecie w demokracji totalitarnej? Rolnik musi dochodzić praw republiki, demokracji i innych praw z konstytucji. Rzecz w tym, że rolnik tego nie wie, bo nikt mu tego nie przekazał.
Nota bene w jakiej Unii Europejskiej chcemy funkcjonować, skoro nie potrafimy wybrać takich władz do tej Unii, które zabezpieczą nasze podstawowe prawa zapisane w Konstytucji? Trudno nie przyjąć, że właśnie taka była główna przyczyna Brexitu. Za to wybieramy takie władze, które albo nie mają nawet podstawowej wiedzy na temat naszych praw, albo prawa nasze łamią permanentnie i w pełni świadomie. W jakiej UE chcecie funkcjonować, skoro jej władze z powodu posiadanej większości wyborczej, permanentnie ignorują prawa mniejszości wyborczej, siłowo narzucając wymysły, które wydają się być zupełnie nietrafione. Jeżeli przyjrzymy się skali w jakiej chronią one kapitał na szkodę obywatela – mogą się wydawać dość przemyślane, ale są dokładnym przeciwieństwem demokracji.
Jeśli spojrzycie w Traktat UE, to widać w nim, że Bruksela zobowiązuje się zadbać o jakość relacji międzyludzkich i zapewnić obywatelom bezpieczeństwo – a sama skala waśni wewnątrznarodowych w państwach, spowodowanych naszym uczestnictwem w Unii Europejskiej, już dawno powinna tę Unię Gospodarczo-Polityczną dawno zlikwidować. Choćby po to i dlatego, żeby wypełnić powyższy zapis traktatu czyli zneutralizować przyczynę sporów i nie brnąć ku eskalacji antagonizmów.
Odpalając jakiś przekaz medialny, często czytacie wyłącznie o skali poparcia dla UE. Rzecz w tym, iż w państwie gdzie obywatelom należą się prawa demokracji i republiki – sprawa poparcia ma znaczenie wtórne. Natomiast w okolicznościach, gdzie (jak się szacuje), w latach 2019-29 co najmniej 40% obywateli uważa, że Unia Europejska nie zabezpiecza naszych praw – sprawa poparcia dla UE staje się nie istotna. Pierwszymi i najważniejszymi danymi, jakie należy śledzić w państwie prawa, jest respektowanie praw obywatelskich, a nie poparcie. Skoro naszych praw jesteśmy przez UE pozbawiani – to poparcie dla UE nie ma żadnego znaczenia. W demokracjach i republikach jakie są składowymi Unii Europejskiej, dopóki obywatele nie będą mieli poczucia bezpieczeństwa, władze nie mają prawa przymuszać nas do obecności w tej UE. Poparcie dla UE bez względu na to, czy wynosi 50% czy 80% nie ma żadnego znaczenia, bo poczucie bezpieczeństwa ma być faktyczne i dla wszystkich a nie fikcyjno-medialne. To jest demokracja.
Ewentualny kolejny „Brexit”, leży na początku naszych sporów i nieporozumień. Wygrywa naciągany pragmatyzm bezpośredni, czyli kwoty które otrzymujemy z budżetu funduszy unijnych czy drenowania mniejszych państw za pomocą narzędzi Unii Europejskiej. Jednocześnie nie bierzemy zupełnie pod uwagę wielomiliardowych wpływów z ceł zasilających kasę UE (co łamie nasze prawa zapisane w Konstytucji RP) oraz faktycznych kosztów jakie będąc w UE ponosimy. Część z nas uważa Unię Europejską za największy dramat początku XXI wieku, część za cud tysiąclecia. Oczywiście wielu sądzi, że prawda leży gdzieś pośrodku i wszyscy mają prawo do swojej opinii. Ale każda tego rodzaju postawa myślowa jest uwarunkowana. Najpierw muszą być zabezpieczone prawa obywatelskie, a tych nie zabezpiecza nam nawet Rzecznik Praw Obywatelskich, który jest wybierany spośród zaufanego grona polityków – np. bliskich szefowi Komisji Europejskiej i pozbawiony jest możliwości interwencji, kiedy prawa obywatelskie łamią działania Unii Europejskiej.
Jeżeli my, obywatele, nie wymagamy od wszystkich władz sprawowania rządów zgodnego z ich rolą… to jako obywatele, nie posiadamy żadnej zdolności do funkcjonowania w takim projekcie, jakim jest Unia Europejska.
Źródłem większości zwarć z władzą są patologie urzędnicze, powszechne radykalizmy i antagonizmy, które zaczynają się od braku zwykłego wzajemnego poszanowania praw. Głęboka niechęć przedsiębiorców do niereformowanej administracji (i odwrotnie), leży gdzieś po środku przyczyn polaryzacji społeczeństwa i jest znana od dawna – tylko nieco maskowana medialnie. W zasadniczych kwestiach społeczeństwo nie jest edukowane – ludzie nie rozumieją słów, postaw i określeń, więc nie potrafią ich prawidłowo stosować nawet w dyskusjach przy obiedzie. Nie są świadomi własnego radykalizmu, choć często krytykują i zdecydowanie odrzucają poglądy innych. W takich warunkach nie da się uniknąć napięć społecznych. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ nie można dotrzeć z rzeczywistym stanem rzeczy do nikogo, kto szuka wyłącznie przekazu, który pasuje do wyznawanej przez niego ideologii.
Aby żyło się swobodniej, trzeba podpinać sobie podszepty, zgodnie z założoną z góry ideologią.
Jack London
Obecna propaganda osiągnęła apogeum, gdyż liczy się jedynie to, aby nakarmić czymś elektorat. Skala przekłamań i niedorzeczności przekazywanych w mediach treści, od dawna nie ma znaczenia, ponieważ mało kto posiada zdolność weryfikacji tego co jest przekazywane. A problem narasta. Siłowa egzekucja radykalizmów i związana z nią agresja, powoli acz stale przeradza się w ekstremizm, który w historii świata doprowadzał jedynie do wojen. Notorycznie pozbawianie nas praw może i tym razem skończyć się tak samo.
Demokracja i Republika jak wspomniałem, przeszkadza każdej władzy. Dlatego nasze prawa są sukcesywnie łamane, choć – co ciekawe – większość z nich jest zapisana wołami w Konstytucjach naszych państw. Wystarczy je poczytać i chcieć zrozumieć, oczywiście zgodnie z celami konstytucyjnymi a nie ideologicznymi. Chcieć ją stosować – a nie wzajemnie się opluwać. Przy obecnej skali gwałtu na tychże konstytucjach ja bym nie szukał tego kto jest kłótliwy, a kto nie. Reakcja na pozbawianie praw to nie jest kłótliwość tylko obrona. Raczej bym się zastanawiał, kiedy skala nieporozumień przeleje czarę goryczy, gdyż doszliśmy już do jej szczytu. Stopniowego i dość zaawansowanego ograniczania naszej niepodległości.
Parafrazując słowa Winstona Churchilla:
Jeżeli mając do wyboru hańbę i wojnę, wybierzecie hańbę, wojnę będziecie mieli tak czy inaczej.
Trudno oczekiwać, aby wszyscy i wszędzie wybierali hańbę, akceptując pozbawianie obywateli ich prawa do niepodległości. W okolicznościach wojny na Ukrainie media notorycznie straszą nas Rosją, choć tak naprawdę już stopniowo tracimy niepodległość i jak dotąd, to nie Rosjanin pozbawia niepodległości nas (choć o ludziach państw zagrożonych sąsiedztwem Rosji, w tak oczywisty sposób, tego akurat powiedzieć nie można).
Elektorat radykalno-lewicowy potrzebował trochę czasu, aby oswoić się z akceptacją utraty niepodległości i uzasadnić ją „dobrem” jakim jest Unia Europejska. Ale się oswoił i już nie widzi, że taka postawa to również powszechnie piętnowany radykalizm. Znaczna część społeczeństwa zaczyna się jednak przed takową postawą bronić, gdyż w demokracji nie można pozbawiać obywateli podstawowych praw – w tym prawa do ojczyzny. Nawet, jeżeli ci obywatele stanowią promil całości społeczeństwa. Nasze prawo do bezwzględnej ochrony i egzekwowania zapisów konstytucyjnych wynika między innymi z definicji demokracji.
Jak wspomniałem:
Nie można demokratycznie wymordować wszystkich rudych, garbatych i kulawych.
To oznacza także, że nie można demokratycznie pozbawiać ludzi niepodległości, ojczyzny i tożsamości – tylko dlatego, że subiektywnie uważa się to za korzystne, fajne albo pasujące do modnej ideologii. Takiego działania nie da się uzasadnić pieniędzmi otrzymywanymi z Unii Europejskiej, abstrahując od tego, że te pieniądze pochodzą od nas. Jak głosi stara maksyma nieznanego mi autora:
Dobrobyt bez wolności i niepodległości to tylko odmienna postać ubóstwa.
Nie każdy musi, ale każdy ma prawo żyć według tej maksymy. Nie dla każdego demokracja jest wartością i czymś pożądanym. Demokracja jest wręcz naszpikowana wadami, tudzież mnóstwem patologicznych odmian, które wchodzą nam na głowy, jeżeli nie stosujemy jej wedle prawideł. Konsekwencje tego są ogromne.
Ta demokracja, w państwach Europy jednak istnieje (przynajmniej teoretycznie), a w demokracji nie ma miejsca na siłowe odbieranie niepodległości czy praw konstytucyjnych na rzecz czegokolwiek. Nie można nikogo pozbawiać tych praw, uzasadniając takie działanie dobrem i korzyściami – szczególnie materialnymi – gdyż demokracja nie zezwala na siłowe narzucania przez większość niczego, co podważa prawa konstytucyjne. Łamanie praw zapisanych w konstytucji i uzasadnianie ich lepszością czy dobrem jakim jest UE (lub inna organizacja państwowa), to także radykalizm. Samo stosowanie takich radykalnych pomysłów czy zmuszanie nas do tego żebyśmy się im podporządkowali, to ekstremizm. Opór społeczny, w takich okolicznościach, jest więc rzeczą naturalną.