- W empik go
Deotyma (Jadwiga Łuszczewska): pamiątka jubileuszowa 1852-1897 - ebook
Deotyma (Jadwiga Łuszczewska): pamiątka jubileuszowa 1852-1897 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 253 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1852 – 1897.
przez
Adama Pługa
Warszawa
Druk P. Laskauera i W. Babickiego, Ś-to Krzyzka 11.
1900.
Дозволено Цензурою Варшава, 21юня 1900 года.
Przed laty czterdziestu pięciu, w maju, w tym czarownym, według poetów, miesiącu róż i słowików, nad szarą Wisłą naszą wychylił się z pączka przecudny kwiat poezyi, zabrzmiała pieśń zachwycająca z ust natchnionej dziewicy – dzieweczki raczej, co ledwo że z dziecięcych lat wyszła.
A pieśń owa w tem większy zachwyt i zdumienie tych, co ją usłyszeli, wprawiła, iż była to improwizacya, improwizatorka zaś liczyła wtedy ledwie rok osiemnasty, była zaś nią Jadwiga Łuszczewska, nasza jubilatka czcigodna.
O jej improwizacyach, które jej w swoim czasie nadzwyczajny rozgłos zjednały i otoczyły ją uwielbieniem entuzyastycznem, we właściwem miejscu mówić będziemy, wprzódy zaś opowiemy pokrótce koleje jej żywota.
Deotyma przyszła na świat w r. 1834 d. 1-go sierpnia, w Warszawie, w domu zwanym kamienicą pomisyonarską, przytykającym do byłego pałacu Staszyca, a położonym naprzeciwko pałacu Sapiehów, później Zamoyskich.
W tymże roku rodzice jej, Wacław (1) i Magdalena z Żółtowskich (2) Łuszczewscy, otworzyli swój salon na przyjęcia poniedziałkowe, na które się zbierało towarzystwo najwyborowsze, tak pod względem społecznym, jako i umysłowym, co, z początku mniej liczne dla szczupłości mieszkania, z czasem, w szerszych apartamentach, dochodziło do setek osób; sława bowiem tych poniedziałków, zwłaszcza – (1) Syn Jana Pawła, ministra spraw wewnętrznych i religijnych za Księstwa Warszawskiego, urodzony w r. 1806, od r. 1832 przez długi czas radca komitetu Towarzystwa kredytowego, a od r. 1859 radca stanu i dyrektor przemysłu i handlu.
(2) Córka Edwarda Żółtowskiego, generała b… wojsk polskich.
od kiedy nowej im świetności dodały improwizacje Deotymy, ściągała na nie cały kwiat inteligencyi, nie tylko już z Warszawy i z prowincja, ale często i z zagranicy. (1)
Od kolebki więc przyszłą wieszczkę otoczyła najprzyjaźniejsza atmosfera duchowa, która musiała bezwątpienia przyczynić się nie mało do rozwoju wrodzonych jej zdolności niezwykłych; najgłówniejszym wszakże czynnikiem była opieka czuła i rozumna rodziców, odznaczających się ukształceniem niepospolitem i talentem pisarskim, (2) któ- – (1) wieczorom tym poświęcimy ustęp osobny.
(2) Ojciec Deotymy od czasu założenia "Biblioteki Warszaw – rysię odbił zarówno w Deotymie, jak i w siostrze jej, starszej o lat kilka, Kazimierze. (1)
Całe też pierwiastkowe zasoby swoje naukowe, im głównie, jeśli nie wyłącznie, Deotyma zawdzięcza. Tak bowiem ona, jak i siostra jej, nie miały nigdy guwernantki, nietylko cudzoziemki, lecz nawet i Polki.
"Matka nasza – pisze Deotyma w swym pamiętniku – nie chciała nas powierzać żadnema obcemu wpływowi; chciała nas mieć ciągle pod swoim, głęboko obmyślanym kierunkiem. Z planu wychowania wykluczyła wszelkie obce języki, bo według niej, czcza ta nauka zużywa napróżno siły umysłu i pamięci. "Zamiast poznawać pięć rozmaitych sposobów, – skiej" był jej współredaktorem i wzbogacał ją pracami swemi, oprócz tego zaś napisał pod pseudonimem Korczaka kilka powieści, bardzo udatnych i wysoce oryginalnych, mianowicie: "Paulinka, " "Ostatni dzień XX-go wieku, " "Loraici, " "Ulryka Land. " W rękopisie zostawił obszerny poemat p… t. "Strugi w ostatnich sześciu dziesiątkach lat, obrazy rodzinne i narodowe. " Matka nie ubiegała się wprawdzie za rozgłosem literackim i niechętnie drukowała swe pisma (tylko w "Pielgrzymie" Ziemięckiej umieściła (r. 1845) przekład z dzieł św. Teresy "Rozmyślania nad Modlitwą Pańską); pisała dosyć jednak prozą i wierszem, a dwa jej aforyzmy zyskały nawet wielką popularność w swym czasie, mianowicie zaś:
Przeznaczenie kobiety.
Kochać w milczeniu, mówić w spojrzeniu,
Cierpieć w westchnieniu, żyć w poświęceniu.
Przeznaczenie mężczyzny.
Mądrości berło piastować,
Miłością ludzkość owionąć,
Potęgą czynu panować,
A duszą w Bogu utonąć.
(1) Kazimiera (Komierowska) znana pod pseudonimem Jolanty, umieszczała wiele prac w czasopismach krajowych, a w Poznaniu wydała tom poezja.
jakiemi można jedną myśl wyrazić, lepiej jest użyć tego samego czasu na zdobycie pięciu nowych myśli. "
"Musiała wprawdzie uczynić ustępstwo dla języka francuskiego, bez którego w dzisiejszem społeczeństwie nie można się obejść, ale uczyniła je niechętnie i zawsze powtarzała, że ten tylko może doskonale władać swoim rodowitym językiem, kto go sobie żadnym innym nie skrzywił, ani zamącił. "
"Była też przeciwną długim ćwiczeniom pamięciowym; według jej zdania, i pamięć ma swoje granice: kto chce ją zachować w zupełnej świeżości, nie powinien jej przedwcześnie nadużywać. "
"W pracach umysłowych rozwijała przedewszystkiem twórczość. To też przy odrabianiu zadań i wypracowali nie było nam wolno ani radzić się starszych, ani żądać niczyjej pomocy. Wszystko się musiało robić z własnej głowy, własnem wysileniem. System to, z początku dla dziecka ciężki, ale wyborny, jedyny, który wyrabia samodzielność myśli. "
"Przy " całym idealizmie wychowania, kładła też wielki nacisk na jego stronę praktyczną i żądała od nas przedewszystkiem znajomości zajęć kobiecych, pilności w gospodarstwie i w robotach t… z… cnotliwych. Brzmią mi do dziś dnia to jej święte słowa: "Lepiej, abyś nie umiała pisać, niż abyś nie umiała cerować. "
"Lekcye szły stale i systematycznie. Rodzice nasi, urządzając ich rozkład, lwią ich część wzięli na własne barki. Ojciec nasz uczył historyi powszechnej, geografii, arytmetyki, oraz najobszerniej dziejów krajowych. Matka przechodziła z nami cały kurs religii, a potem czytywała nam dzieła różnych myślicieli i poetów, to dodając do nich własne komentarze, to nas wyciągając na samodzielne spostrzeżenia. "
"Z obcych nauczycieli nie wielu bywało. Siostra moja miała ich jeszcze kilku, ale matka spostrzegła, że i tego za wiole, i ja już tylko dwóch dostałam. Józef Sikorski uczył mię muzyki, a profesor Antoni Waga wykładał nam nauki przyrodzone i rzeczy dotyczące się języka ojczystego, którego był dobrym znawcą. "
"Ale te obce głosy mało wnikały w moją duszę; tylko ręka ojca i matki zostawiła w niej taki posiew, który kiedyś mógł wydać plony. Wszystko, co wiem, co umiem i czem jestem, zawdzięczam jedynie i wyłącznie rodzicom. "
"Umysły ich wielce od siebie różne, dopełniały się wzajem. Pojęcia mojej matki były przeważnie filozoficzno-humanitarne; pojęcia ojca były przeważnie religijno-moralne. W moim umyśle oba te kierunki złączyły się niejako i stopiły; z latami jednak drugi wziął przewagę nad pierwszym, gdyż był mi więcej przyrodzony. "
Opierając się na zdaniu fizyologów, utrzymujących, że mózg dziecka zaledwie po siedmiu latach nadaje się do pracy umysłowej, rodzice Deotymy dopiero w roku siódmym zabrali się do jej nauki. I przedtem wszakże umysł dziecięcy przyszłej wieszczki wcale nie próżnował: nie umiejąc jeszcze ani czytać, ani pisać, już się przyszła twórczyni "Polski w pieśni" zapoznawała z dziejami ojczystemi i już wtedy się rozmiłowała w takich postaciach, jak Wanda i Jadwiga; a… wycieczki często do Wilanowa, oglądanie w nim pokojów królewskich, oraz słuchanie przy tem opowiadań rodziców o wielkim obrońcy chrześcijaństwa, rzuciły w duszyczkę dziecka, to ziarno, z którego miał wykwitnąć szczytny poemat o "Sobieskim pod Wiedniem. "
Wiele też karmi dla umysłu i wyobraźni przyszłej autorki "Kantaty Słonecznej, " dawały odwiedziny obserwatorjum astronomicznego, którego wówczas dyrektorem był Jan Baranowski, przyjaciel jej rodziców. Tam oglądanie przez teleskop dziwów księżyca, mgławic, drogi mlecznej, i szczególniej gwiazd różnobarwnych, zajmowało ją nadzwyczajnie, rozpłomieniało jej wyobraźnię, unosiło myśl w nieskończoność i pobudzało ją do rozwiązywania w sposób dziecinny wielkiej zagadki światów.
Jednakże, pomimo tak poważnych i pouczających rozrywek przed zapoznaniem się z elementarzem, mimo poważnie i systematycznie prowadzonego później nauczania, i wreszcie mimo ciągłego przebywania z osobami starszemi, dzieweczka, bystro rozwijając się umysłowo, nie przestawała być dziecięciem, nie traciła właściwej swoim latom swobody i wesołości, przepadała za zabawkami, a zwłaszcza za lalkami, które służyły jej za aktorów w układanych i odegrywanych przez nią dla siebie samej dramatach i "historjach" najdziwniejszych, do których sama dorabiała dekoracye i kostiumy, klejąc domki, mebelki, oraz szyjąc stroje jaskrawe. A bawiła się tak nie tylko z przyrodzonego popędu, ale niejako i z zasady; słysząc bowiem często z ust starszych, że wiek dziecięcy jest najszczęśliwszy, że późniejsze życie jest pełne cierpień i zawodów, święcie temu wierzyła, i dla pobudzenia siebie do korzystania ze szczęścia dziecięcego, wypisała na arkuszu papieru wielkiemi literami i postawiła na stoliczku swoim ten dwuwiersz, z trzema wykrzyknikami:
"Ciesz się ptaszku, pókiś młody!
"Ej, korzystaj ze swobody!!!"
Do nauki przykładała się pilnie, lecz nie wszystkie przedmioty jednakowo ją zajmowały: nie lubiła geoorafii, chemii i nie znosiła gramatyki, bo nie mogła się pogodzić z tą myślą, żeby Polka miała się uczyć, jak się mówi po polsku. Natomiast szczególniejszy miała pociąg do arytmetyki, zachwycała się astronomią i namiętnie rozmiłowaną była w muzyce. Predylekcyę do tych przedmiotów tak tłómaczy sobie w swym pamiętniku: "Może mnie do nich zaciekawiło szukanie różnych kształtów i objawów rytmu, którego poczucie było mi wrodzone. "
Do czytania, odkąd się tylko czytać nauczyła, rwała się też namiętnie, lecz w literaturze dziecinnej nic takiego nie znajdowała, coby potrzebom jej umysłu, serca i wyobraźni odpowiadało. Dopiero "Róża na Tannenbergu", księdza
Schmidta, w tak wielki ją zachwyt wprawiła i wywarła na nią tak silne, tak głębokie wrażenie, iż w świeżo napisanym swym pamiętniku, tak się o tej książce wyraża:
"Bo też co to za perła, co za arcydziełko! Malownicze tło średnich wieków, świat rycerski z całą swoją poezyą i grozą, ludzie różni, ci zacni, tamci popędliwi, ale wszyscy skłonni do szlachetnych porywów, powikłanie wypadków niezmiernie zajmujące: wszystko to roztworzyło mi nowe widnokręgi, a co więcej, wstrząsnęło mię do głębi serca. Może też największym powabem owej książki była dla mnie jej myśl zasadnicza: główną jej osią jest przywiązanie córki do ubóstwianego ojca, a w mojem życiu toż samo uczucie stanowiło oś główną, słoneczną. Uczucie to sięga tak daleko, jak sięga moja pamięć. Już od kolebki przyglądałam się ojcu ze czcią i ze zdziwieniem: wydawał mi się odmienny od wszystkich innych ludzi, jak gdyby obleczony światłom. I nie omyliłam się w sądzie. " (Że się nie omyliła, świadczy o tem dziś jeszcze głos tych wszystkich, co mieli szczęście znać go bliżej za życia, i słów nie znajdują na uwielbienie wysokich, zalet jego serca i umysłu.)
"To też pierwsza książka, w której napotkałam, słaby wprawdzie, ale dość wierny obraz tego miłowania i tej części, jakie już wówczas przepełniały mi duszę, wprowadziła mię w prawdziwe uniesienie. Odtąd niejednokrotnie odczytywałam. "Różę na Tannenbergu" (jeszcze przed trzema laty wróciłam się do niej), a ile razy ją czytam, to zawsze po dawnemu – ze łzami.. "
Wspomniawszy nieco wyżej o wrodzonem poczuciu rytmu, jakie już w swoich leciech dziecięcych miała Deotyma, powinniśmy także zaznaczyć, że już wtedy, nie znając jeszcze abecadła, w pamięci układała sobie drobne wierszyki.
Rodzice cieszyli się niemi, ale tylko w skrytości serca, bo nie chcieli przedwcześnie podniecać uczuciowości, ani wyobraźni, uważając to za rzecz niebezpieczną, nie tylko dla umysłu, lecz i dla zdrowia dziecka. Niby więc nie zwracając uwagi na "wierszyki", zachęcali głównie do nauk poważnych i do zajęć praktycznych.
Ale wierszyki owe rodziły się i bez zachęty; każde żywsze wrażenie, każdy mniej zwyczajny wypadek, wywoływał je na usta dzieweczki, co śpiewała, jak ptaszek śpiewa.
A tu, jak na toż, państwo Łuszczewscy w r. 1843, wybrawszy się w podróż za granicę, wzięli z sobą obie córeczki i zwiedzili razem z niemi Kraków, podówczas jeszcze Wolne Miasto, Wieliczkę, Wiedeń. Oglądanie Wawelu, grobów królewskich, kościołów i różnych zabytków przeszłości; wycieczka w otchłanie podziemne, pełne dziwów i czarów, widok wreszcie tych baszt i murów, pod któremi walczył Sobieski – wszystko to wstrząsające wrażenie na dzieweczkę, wówczas dziewięcioletnią, wywarło i rozbudziło w jej duszy całe roje uczuć i myśli nowych, które się same przez się oblekały w szatę poezyi.
Za powrotena do domu jęła tworzyć coraz to nowe piosnki, sama wszakże nie była z nich zadowoloną, aż wreszcie napisała wiersz p… t. "Niebo w śnie, " który się jej wydał lepszym od innych.
Niebo od lat najrańszych było jej najmilszym przedmiotem marzeń: nieraz, zajęta jakiemi robótkami ręcznemi, po całych godzinach pracowała wyobraźnią nad tem, jak to tam będzie w Niebie. Otóż marzenia te odtworzyła nareszcie w swojem sennem widzeniu Nieba. Wiersz ten, jak i wszystkie poprzednie, zaginął bezpowrotnie: musiał wszakże mieć istotnie wartość niezwykłą, skoro kilka strof z niego dotąd się zachowało w pamięci wieszczki; przytaczamy z nich jedną, brzmiącą w te słowa: