Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Deotyma (Jadwiga Łuszczewska): pamiątka jubileuszowa 1852-1897 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Deotyma (Jadwiga Łuszczewska): pamiątka jubileuszowa 1852-1897 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 253 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Pa­miąt­ka Ju­bi­le­uszo­wa

1852 – 1897.

przez

Ada­ma Płu­ga

War­sza­wa

Druk P. La­skau­era i W. Ba­bic­kie­go, Ś-to Krzyz­ka 11.

1900.

Дозволено Цензурою Варшава, 21юня 1900 года.

Przed laty czter­dzie­stu pię­ciu, w maju, w tym cza­row­nym, we­dług po­etów, mie­sią­cu róż i sło­wi­ków, nad sza­rą Wi­słą na­szą wy­chy­lił się z pącz­ka prze­cud­ny kwiat po­ezyi, za­brzmia­ła pieśń za­chwy­ca­ją­ca z ust na­tchnio­nej dzie­wi­cy – dzie­wecz­ki ra­czej, co le­d­wo że z dzie­cię­cych lat wy­szła.

A pieśń owa w tem więk­szy za­chwyt i zdu­mie­nie tych, co ją usły­sze­li, wpra­wi­ła, iż była to im­pro­wi­za­cya, im­pro­wi­za­tor­ka zaś li­czy­ła wte­dy le­d­wie rok osiem­na­sty, była zaś nią Ja­dwi­ga Łusz­czew­ska, na­sza ju­bi­lat­ka czci­god­na.

O jej im­pro­wi­za­cy­ach, któ­re jej w swo­im cza­sie nad­zwy­czaj­ny roz­głos zjed­na­ły i oto­czy­ły ją uwiel­bie­niem en­tu­zy­astycz­nem, we wła­ści­wem miej­scu mó­wić bę­dzie­my, wprzó­dy zaś opo­wie­my po­krót­ce ko­le­je jej ży­wo­ta.

De­oty­ma przy­szła na świat w r. 1834 d. 1-go sierp­nia, w War­sza­wie, w domu zwa­nym ka­mie­ni­cą po­mi­sy­onar­ską, przy­ty­ka­ją­cym do by­łe­go pa­ła­cu Sta­szy­ca, a po­ło­żo­nym na­prze­ciw­ko pa­ła­cu Sa­pie­hów, póź­niej Za­moy­skich.

W tym­że roku ro­dzi­ce jej, Wa­cław (1) i Mag­da­le­na z Żół­tow­skich (2) Łusz­czew­scy, otwo­rzy­li swój sa­lon na przy­ję­cia po­nie­dział­ko­we, na któ­re się zbie­ra­ło to­wa­rzy­stwo naj­wy­bo­row­sze, tak pod wzglę­dem spo­łecz­nym, jako i umy­sło­wym, co, z po­cząt­ku mniej licz­ne dla szczu­pło­ści miesz­ka­nia, z cza­sem, w szer­szych apar­ta­men­tach, do­cho­dzi­ło do se­tek osób; sła­wa bo­wiem tych po­nie­dział­ków, zwłasz­cza – (1) Syn Jana Paw­ła, mi­ni­stra spraw we­wnętrz­nych i re­li­gij­nych za Księ­stwa War­szaw­skie­go, uro­dzo­ny w r. 1806, od r. 1832 przez dłu­gi czas rad­ca ko­mi­te­tu To­wa­rzy­stwa kre­dy­to­we­go, a od r. 1859 rad­ca sta­nu i dy­rek­tor prze­my­słu i han­dlu.

(2) Cór­ka Edwar­da Żół­tow­skie­go, ge­ne­ra­ła b… wojsk pol­skich.

od kie­dy no­wej im świet­no­ści do­da­ły im­pro­wi­za­cje De­oty­my, ścią­ga­ła na nie cały kwiat in­te­li­gen­cyi, nie tyl­ko już z War­sza­wy i z pro­win­cja, ale czę­sto i z za­gra­ni­cy. (1)

Od ko­leb­ki więc przy­szłą wieszcz­kę oto­czy­ła naj­przy­jaź­niej­sza at­mos­fe­ra du­cho­wa, któ­ra mu­sia­ła bez­wąt­pie­nia przy­czy­nić się nie mało do roz­wo­ju wro­dzo­nych jej zdol­no­ści nie­zwy­kłych; naj­głów­niej­szym wszak­że czyn­ni­kiem była opie­ka czu­ła i ro­zum­na ro­dzi­ców, od­zna­cza­ją­cych się ukształ­ce­niem nie­po­spo­li­tem i ta­len­tem pi­sar­skim, (2) któ- – (1) wie­czo­rom tym po­świę­ci­my ustęp osob­ny.

(2) Oj­ciec De­oty­my od cza­su za­ło­że­nia "Bi­blio­te­ki War­szaw – ry­się od­bił za­rów­no w De­oty­mie, jak i w sio­strze jej, star­szej o lat kil­ka, Ka­zi­mie­rze. (1)

Całe też pier­wiast­ko­we za­so­by swo­je na­uko­we, im głów­nie, je­śli nie wy­łącz­nie, De­oty­ma za­wdzię­cza. Tak bo­wiem ona, jak i sio­stra jej, nie mia­ły nig­dy gu­wer­nant­ki, nie­tyl­ko cu­dzo­ziem­ki, lecz na­wet i Po­lki.

"Mat­ka na­sza – pi­sze De­oty­ma w swym pa­mięt­ni­ku – nie chcia­ła nas po­wie­rzać żad­ne­ma ob­ce­mu wpły­wo­wi; chcia­ła nas mieć cią­gle pod swo­im, głę­bo­ko ob­my­śla­nym kie­run­kiem. Z pla­nu wy­cho­wa­nia wy­klu­czy­ła wszel­kie obce ję­zy­ki, bo we­dług niej, czcza ta na­uka zu­ży­wa na­próż­no siły umy­słu i pa­mię­ci. "Za­miast po­zna­wać pięć roz­ma­itych spo­so­bów, – skiej" był jej współ­re­dak­to­rem i wzbo­ga­cał ją pra­ca­mi swe­mi, oprócz tego zaś na­pi­sał pod pseu­do­ni­mem Kor­cza­ka kil­ka po­wie­ści, bar­dzo udat­nych i wy­so­ce ory­gi­nal­nych, mia­no­wi­cie: "Pau­lin­ka, " "Ostat­ni dzień XX-go wie­ku, " "Lo­ra­ici, " "Ulry­ka Land. " W rę­ko­pi­sie zo­sta­wił ob­szer­ny po­emat p… t. "Stru­gi w ostat­nich sze­ściu dzie­siąt­kach lat, ob­ra­zy ro­dzin­ne i na­ro­do­we. " Mat­ka nie ubie­ga­ła się wpraw­dzie za roz­gło­sem li­te­rac­kim i nie­chęt­nie dru­ko­wa­ła swe pi­sma (tyl­ko w "Piel­grzy­mie" Zie­mięc­kiej umie­ści­ła (r. 1845) prze­kład z dzieł św. Te­re­sy "Roz­my­śla­nia nad Mo­dli­twą Pań­ską); pi­sa­ła do­syć jed­nak pro­zą i wier­szem, a dwa jej afo­ry­zmy zy­ska­ły na­wet wiel­ką po­pu­lar­ność w swym cza­sie, mia­no­wi­cie zaś:

Prze­zna­cze­nie ko­bie­ty.

Ko­chać w mil­cze­niu, mó­wić w spoj­rze­niu,

Cier­pieć w wes­tchnie­niu, żyć w po­świę­ce­niu.

Prze­zna­cze­nie męż­czy­zny.

Mą­dro­ści ber­ło pia­sto­wać,

Mi­ło­ścią ludz­kość owio­nąć,

Po­tę­gą czy­nu pa­no­wać,

A du­szą w Bogu uto­nąć.

(1) Ka­zi­mie­ra (Ko­mie­row­ska) zna­na pod pseu­do­ni­mem Jo­lan­ty, umiesz­cza­ła wie­le prac w cza­so­pi­smach kra­jo­wych, a w Po­zna­niu wy­da­ła tom po­ezja.

ja­kie­mi moż­na jed­ną myśl wy­ra­zić, le­piej jest użyć tego sa­me­go cza­su na zdo­by­cie pię­ciu no­wych my­śli. "

"Mu­sia­ła wpraw­dzie uczy­nić ustęp­stwo dla ję­zy­ka fran­cu­skie­go, bez któ­re­go w dzi­siej­szem spo­łe­czeń­stwie nie moż­na się obejść, ale uczy­ni­ła je nie­chęt­nie i za­wsze po­wta­rza­ła, że ten tyl­ko może do­sko­na­le wła­dać swo­im ro­do­wi­tym ję­zy­kiem, kto go so­bie żad­nym in­nym nie skrzy­wił, ani za­mą­cił. "

"Była też prze­ciw­ną dłu­gim ćwi­cze­niom pa­mię­cio­wym; we­dług jej zda­nia, i pa­mięć ma swo­je gra­ni­ce: kto chce ją za­cho­wać w zu­peł­nej świe­żo­ści, nie po­wi­nien jej przed­wcze­śnie nad­uży­wać. "

"W pra­cach umy­sło­wych roz­wi­ja­ła przedew­szyst­kiem twór­czość. To też przy od­ra­bia­niu za­dań i wy­pra­co­wa­li nie było nam wol­no ani ra­dzić się star­szych, ani żą­dać ni­czy­jej po­mo­cy. Wszyst­ko się mu­sia­ło ro­bić z wła­snej gło­wy, wła­snem wy­si­le­niem. Sys­tem to, z po­cząt­ku dla dziec­ka cięż­ki, ale wy­bor­ny, je­dy­ny, któ­ry wy­ra­bia sa­mo­dziel­ność my­śli. "

"Przy " ca­łym ide­ali­zmie wy­cho­wa­nia, kła­dła też wiel­ki na­cisk na jego stro­nę prak­tycz­ną i żą­da­ła od nas przedew­szyst­kiem zna­jo­mo­ści za­jęć ko­bie­cych, pil­no­ści w go­spo­dar­stwie i w ro­bo­tach t… z… cno­tli­wych. Brzmią mi do dziś dnia to jej świę­te sło­wa: "Le­piej, abyś nie umia­ła pi­sać, niż abyś nie umia­ła ce­ro­wać. "

"Lek­cye szły sta­le i sys­te­ma­tycz­nie. Ro­dzi­ce nasi, urzą­dza­jąc ich roz­kład, lwią ich część wzię­li na wła­sne bar­ki. Oj­ciec nasz uczył hi­sto­ryi po­wszech­nej, geo­gra­fii, aryt­me­ty­ki, oraz naj­ob­szer­niej dzie­jów kra­jo­wych. Mat­ka prze­cho­dzi­ła z nami cały kurs re­li­gii, a po­tem czy­ty­wa­ła nam dzie­ła róż­nych my­śli­cie­li i po­etów, to do­da­jąc do nich wła­sne ko­men­ta­rze, to nas wy­cią­ga­jąc na sa­mo­dziel­ne spo­strze­że­nia. "

"Z ob­cych na­uczy­cie­li nie wie­lu by­wa­ło. Sio­stra moja mia­ła ich jesz­cze kil­ku, ale mat­ka spo­strze­gła, że i tego za wio­le, i ja już tyl­ko dwóch do­sta­łam. Jó­zef Si­kor­ski uczył mię mu­zy­ki, a pro­fe­sor An­to­ni Waga wy­kła­dał nam na­uki przy­ro­dzo­ne i rze­czy do­ty­czą­ce się ję­zy­ka oj­czy­ste­go, któ­re­go był do­brym znaw­cą. "

"Ale te obce gło­sy mało wni­ka­ły w moją du­szę; tyl­ko ręka ojca i mat­ki zo­sta­wi­ła w niej taki po­siew, któ­ry kie­dyś mógł wy­dać plo­ny. Wszyst­ko, co wiem, co umiem i czem je­stem, za­wdzię­czam je­dy­nie i wy­łącz­nie ro­dzi­com. "

"Umy­sły ich wiel­ce od sie­bie róż­ne, do­peł­nia­ły się wza­jem. Po­ję­cia mo­jej mat­ki były prze­waż­nie fi­lo­zo­ficz­no-hu­ma­ni­tar­ne; po­ję­cia ojca były prze­waż­nie re­li­gij­no-mo­ral­ne. W moim umy­śle oba te kie­run­ki złą­czy­ły się nie­ja­ko i sto­pi­ły; z la­ta­mi jed­nak dru­gi wziął prze­wa­gę nad pierw­szym, gdyż był mi wię­cej przy­ro­dzo­ny. "

Opie­ra­jąc się na zda­niu fi­zy­olo­gów, utrzy­mu­ją­cych, że mózg dziec­ka za­le­d­wie po sied­miu la­tach na­da­je się do pra­cy umy­sło­wej, ro­dzi­ce De­oty­my do­pie­ro w roku siód­mym za­bra­li się do jej na­uki. I przed­tem wszak­że umysł dzie­cię­cy przy­szłej wieszcz­ki wca­le nie próż­no­wał: nie umie­jąc jesz­cze ani czy­tać, ani pi­sać, już się przy­szła twór­czy­ni "Pol­ski w pie­śni" za­po­zna­wa­ła z dzie­ja­mi oj­czy­ste­mi i już wte­dy się roz­mi­ło­wa­ła w ta­kich po­sta­ciach, jak Wan­da i Ja­dwi­ga; a… wy­ciecz­ki czę­sto do Wi­la­no­wa, oglą­da­nie w nim po­ko­jów kró­lew­skich, oraz słu­cha­nie przy tem opo­wia­dań ro­dzi­ców o wiel­kim obroń­cy chrze­ści­jań­stwa, rzu­ci­ły w du­szycz­kę dziec­ka, to ziar­no, z któ­re­go miał wy­kwit­nąć szczyt­ny po­emat o "So­bie­skim pod Wied­niem. "

Wie­le też kar­mi dla umy­słu i wy­obraź­ni przy­szłej au­tor­ki "Kan­ta­ty Sło­necz­nej, " da­wa­ły od­wie­dzi­ny ob­ser­wa­tor­jum astro­no­micz­ne­go, któ­re­go wów­czas dy­rek­to­rem był Jan Ba­ra­now­ski, przy­ja­ciel jej ro­dzi­ców. Tam oglą­da­nie przez te­le­skop dzi­wów księ­ży­ca, mgła­wic, dro­gi mlecz­nej, i szcze­gól­niej gwiazd róż­no­barw­nych, zaj­mo­wa­ło ją nad­zwy­czaj­nie, roz­pło­mie­nia­ło jej wy­obraź­nię, uno­si­ło myśl w nie­skoń­czo­ność i po­bu­dza­ło ją do roz­wią­zy­wa­nia w spo­sób dzie­cin­ny wiel­kiej za­gad­ki świa­tów.

Jed­nak­że, po­mi­mo tak po­waż­nych i po­ucza­ją­cych roz­ry­wek przed za­po­zna­niem się z ele­men­ta­rzem, mimo po­waż­nie i sys­te­ma­tycz­nie pro­wa­dzo­ne­go póź­niej na­ucza­nia, i wresz­cie mimo cią­głe­go prze­by­wa­nia z oso­ba­mi star­sze­mi, dzie­wecz­ka, by­stro roz­wi­ja­jąc się umy­sło­wo, nie prze­sta­wa­ła być dzie­cię­ciem, nie tra­ci­ła wła­ści­wej swo­im la­tom swo­bo­dy i we­so­ło­ści, prze­pa­da­ła za za­baw­ka­mi, a zwłasz­cza za lal­ka­mi, któ­re słu­ży­ły jej za ak­to­rów w ukła­da­nych i ode­gry­wa­nych przez nią dla sie­bie sa­mej dra­ma­tach i "hi­stor­jach" naj­dziw­niej­szych, do któ­rych sama do­ra­bia­ła de­ko­ra­cye i ko­stiu­my, kle­jąc dom­ki, me­bel­ki, oraz szy­jąc stro­je ja­skra­we. A ba­wi­ła się tak nie tyl­ko z przy­ro­dzo­ne­go po­pę­du, ale nie­ja­ko i z za­sa­dy; sły­sząc bo­wiem czę­sto z ust star­szych, że wiek dzie­cię­cy jest naj­szczę­śliw­szy, że póź­niej­sze ży­cie jest peł­ne cier­pień i za­wo­dów, świę­cie temu wie­rzy­ła, i dla po­bu­dze­nia sie­bie do ko­rzy­sta­nia ze szczę­ścia dzie­cię­ce­go, wy­pi­sa­ła na ar­ku­szu pa­pie­ru wiel­kie­mi li­te­ra­mi i po­sta­wi­ła na sto­licz­ku swo­im ten dwu­wiersz, z trze­ma wy­krzyk­ni­ka­mi:

"Ciesz się ptasz­ku, pó­kiś mło­dy!

"Ej, ko­rzy­staj ze swo­bo­dy!!!"

Do na­uki przy­kła­da­ła się pil­nie, lecz nie wszyst­kie przed­mio­ty jed­na­ko­wo ją zaj­mo­wa­ły: nie lu­bi­ła geo­ora­fii, che­mii i nie zno­si­ła gra­ma­ty­ki, bo nie mo­gła się po­go­dzić z tą my­ślą, żeby Po­lka mia­ła się uczyć, jak się mówi po pol­sku. Na­to­miast szcze­gól­niej­szy mia­ła po­ciąg do aryt­me­ty­ki, za­chwy­ca­ła się astro­no­mią i na­mięt­nie roz­mi­ło­wa­ną była w mu­zy­ce. Pre­dy­lek­cyę do tych przed­mio­tów tak tłó­ma­czy so­bie w swym pa­mięt­ni­ku: "Może mnie do nich za­cie­ka­wi­ło szu­ka­nie róż­nych kształ­tów i ob­ja­wów ryt­mu, któ­re­go po­czu­cie było mi wro­dzo­ne. "

Do czy­ta­nia, od­kąd się tyl­ko czy­tać na­uczy­ła, rwa­ła się też na­mięt­nie, lecz w li­te­ra­tu­rze dzie­cin­nej nic ta­kie­go nie znaj­do­wa­ła, coby po­trze­bom jej umy­słu, ser­ca i wy­obraź­ni od­po­wia­da­ło. Do­pie­ro "Róża na Tan­nen­ber­gu", księ­dza

Schmid­ta, w tak wiel­ki ją za­chwyt wpra­wi­ła i wy­war­ła na nią tak sil­ne, tak głę­bo­kie wra­że­nie, iż w świe­żo na­pi­sa­nym swym pa­mięt­ni­ku, tak się o tej książ­ce wy­ra­ża:

"Bo też co to za per­ła, co za ar­cy­dzieł­ko! Ma­low­ni­cze tło śred­nich wie­ków, świat ry­cer­ski z całą swo­ją po­ezyą i gro­zą, lu­dzie róż­ni, ci za­cni, tam­ci po­pę­dli­wi, ale wszy­scy skłon­ni do szla­chet­nych po­ry­wów, po­wi­kła­nie wy­pad­ków nie­zmier­nie zaj­mu­ją­ce: wszyst­ko to roz­two­rzy­ło mi nowe wid­no­krę­gi, a co wię­cej, wstrzą­snę­ło mię do głę­bi ser­ca. Może też naj­więk­szym po­wa­bem owej książ­ki była dla mnie jej myśl za­sad­ni­cza: głów­ną jej osią jest przy­wią­za­nie cór­ki do ubó­stwia­ne­go ojca, a w mo­jem ży­ciu toż samo uczu­cie sta­no­wi­ło oś głów­ną, sło­necz­ną. Uczu­cie to się­ga tak da­le­ko, jak się­ga moja pa­mięć. Już od ko­leb­ki przy­glą­da­łam się ojcu ze czcią i ze zdzi­wie­niem: wy­da­wał mi się od­mien­ny od wszyst­kich in­nych lu­dzi, jak gdy­by ob­le­czo­ny świa­tłom. I nie omy­li­łam się w są­dzie. " (Że się nie omy­li­ła, świad­czy o tem dziś jesz­cze głos tych wszyst­kich, co mie­li szczę­ście znać go bli­żej za ży­cia, i słów nie znaj­du­ją na uwiel­bie­nie wy­so­kich, za­let jego ser­ca i umy­słu.)

"To też pierw­sza książ­ka, w któ­rej na­po­tka­łam, sła­by wpraw­dzie, ale dość wier­ny ob­raz tego mi­ło­wa­nia i tej czę­ści, ja­kie już wów­czas prze­peł­nia­ły mi du­szę, wpro­wa­dzi­ła mię w praw­dzi­we unie­sie­nie. Od­tąd nie­jed­no­krot­nie od­czy­ty­wa­łam. "Różę na Tan­nen­ber­gu" (jesz­cze przed trze­ma laty wró­ci­łam się do niej), a ile razy ją czy­tam, to za­wsze po daw­ne­mu – ze łza­mi.. "

Wspo­mniaw­szy nie­co wy­żej o wro­dzo­nem po­czu­ciu ryt­mu, ja­kie już w swo­ich le­ciech dzie­cię­cych mia­ła De­oty­ma, po­win­ni­śmy tak­że za­zna­czyć, że już wte­dy, nie zna­jąc jesz­cze abe­ca­dła, w pa­mię­ci ukła­da­ła so­bie drob­ne wier­szy­ki.

Ro­dzi­ce cie­szy­li się nie­mi, ale tyl­ko w skry­to­ści ser­ca, bo nie chcie­li przed­wcze­śnie pod­nie­cać uczu­cio­wo­ści, ani wy­obraź­ni, uwa­ża­jąc to za rzecz nie­bez­piecz­ną, nie tyl­ko dla umy­słu, lecz i dla zdro­wia dziec­ka. Niby więc nie zwra­ca­jąc uwa­gi na "wier­szy­ki", za­chę­ca­li głów­nie do nauk po­waż­nych i do za­jęć prak­tycz­nych.

Ale wier­szy­ki owe ro­dzi­ły się i bez za­chę­ty; każ­de żyw­sze wra­że­nie, każ­dy mniej zwy­czaj­ny wy­pa­dek, wy­wo­ły­wał je na usta dzie­wecz­ki, co śpie­wa­ła, jak pta­szek śpie­wa.

A tu, jak na toż, pań­stwo Łusz­czew­scy w r. 1843, wy­braw­szy się w po­dróż za gra­ni­cę, wzię­li z sobą obie có­recz­ki i zwie­dzi­li ra­zem z nie­mi Kra­ków, pod­ów­czas jesz­cze Wol­ne Mia­sto, Wie­licz­kę, Wie­deń. Oglą­da­nie Wa­we­lu, gro­bów kró­lew­skich, ko­ścio­łów i róż­nych za­byt­ków prze­szło­ści; wy­ciecz­ka w ot­chła­nie pod­ziem­ne, peł­ne dzi­wów i cza­rów, wi­dok wresz­cie tych baszt i mu­rów, pod któ­re­mi wal­czył So­bie­ski – wszyst­ko to wstrzą­sa­ją­ce wra­że­nie na dzie­wecz­kę, wów­czas dzie­wię­cio­let­nią, wy­war­ło i roz­bu­dzi­ło w jej du­szy całe roje uczuć i my­śli no­wych, któ­re się same przez się ob­le­ka­ły w sza­tę po­ezyi.

Za po­wro­te­na do domu jęła two­rzyć co­raz to nowe piosn­ki, sama wszak­że nie była z nich za­do­wo­lo­ną, aż wresz­cie na­pi­sa­ła wiersz p… t. "Nie­bo w śnie, " któ­ry się jej wy­dał lep­szym od in­nych.

Nie­bo od lat naj­rań­szych było jej naj­mil­szym przed­mio­tem ma­rzeń: nie­raz, za­ję­ta ja­kie­mi ro­bót­ka­mi ręcz­ne­mi, po ca­łych go­dzi­nach pra­co­wa­ła wy­obraź­nią nad tem, jak to tam bę­dzie w Nie­bie. Otóż ma­rze­nia te od­two­rzy­ła na­resz­cie w swo­jem sen­nem wi­dze­niu Nie­ba. Wiersz ten, jak i wszyst­kie po­przed­nie, za­gi­nął bez­pow­rot­nie: mu­siał wszak­że mieć istot­nie war­tość nie­zwy­kłą, sko­ro kil­ka strof z nie­go do­tąd się za­cho­wa­ło w pa­mię­ci wieszcz­ki; przy­ta­cza­my z nich jed­ną, brzmią­cą w te sło­wa:
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: