- W empik go
Detektywi z podstawówki. Tajemnica trenera Bombki - ebook
Detektywi z podstawówki. Tajemnica trenera Bombki - ebook
W podstawówce trwają przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia.
Kasia i Karol zostali wybrani do udekorowania szkolnej choinki.
Woźna Drucik przynosi im piękne, unikatowe ozdoby choinkowe, z których mogą skorzystać.
W pewnej chwili Karol przez przypadek rozbija złoty szpic.
Ku zaskoczeniu dzieci, z jego środka wypada zwinięta w rulon wiadomość.
Ktoś napisał, że w tym roku choinki nie będzie!
Gdy na drugi dzień, choinka faktycznie znika, detektywi rozpoczynają kolejne śledztwo.
Ich uwagę przykuwa trener Bombka. Jego charakter pisma jest podobny do tego z wiadomości...
Czy to jedna wystarczy, żeby rzucić na niego oskarżenia?
Wydaje się, że trener ma jakiś sekret.
Detektywi zrobią wszystko, żeby dotrzeć do prawdy.
Alicja Sinicka kolejny raz zabiera nas do szkolnych ław i świata, w którym każdy zadaje się mieć jakieś tajemnice.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-83292-93-9 |
Rozmiar pliku: | 3,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Mówię ci, że na odwrót, najpierw bombki, łańcuchy idą na sam koniec – przekonywałem.
Kłóciliśmy się już dobrą minutę, stojąc pod wielką choinką, która ozdabiała hol naszej szkoły. Co prawda na razie była owinięta jedynie kolorowymi światełkami, ale i tak prezentowała się już bardzo dobrze.
Nasza nowa wychowawczyni, pani Wrona, poprosiła nas, żebyśmy ozdobili drzewko. Od przeszło trzech miesięcy chodziliśmy już do czwartej klasy, a tradycja głosiła, że to czwarte klasy dekorują szkolną choinkę. Wytypowano dwie osoby z czwartej A, czyli nas, i dwie z czwartej B, czyli Jacka i Adasia. Adaś miał krótkie, jasne włosy, które stały mu sztywno nad czołem. Kiedyś zapytałem go, czy modeluje je jakoś pastą albo żelem, ale odpowiedział, że nie. Ponoć jego tato ma takie same.
– Karol ma rację, najpierw bombki, a dopiero później łańcuchy – wtrącił Jacek, patrząc na Kasię tak, jakby ją za coś przepraszał.
– Niech wam będzie – odpowiedziała w końcu koleżanka i na znak protestu położyła karton z ozdobami choinkowymi na ziemię.
Naszym słowom towarzyszył delikatny pogłos, bo było już po dzwonku i zostaliśmy w holu sami. Pani Wrona powiedziała, że mamy całą drugą lekcję na to, żeby ubrać choinkę. Zarówno w naszej klasie, jak i w czwartej B była wtedy godzina wychowawcza.
– Jak wam idzie? – rozległ się z oddali zachrypnięty, kobiecy głos.
Po chwili dołączyła do nas woźna Drucik, niosąc pod pachą metalową drabinę, która nie była zbyt duża, miała może ze dwa metry, podczas gdy choinka mierzyła jakieś trzy.
– To który wchodzi na górę i nakłada szpic? – zapytała, rozstawiając drabinę tuż przy choince.
– Ja chcę wejść! – pierwsza zgłosiła się Kasia.
– O, nie zauważyłam cię – zdziwiła się woźna.
Faktycznie, Kasia zaraz po tym, gdy odłożyła pudełko, zrobiła krok do tyłu i stanęła za bujnymi gałęziami choinki. Trudno było ją dojrzeć.
Co prawda choinka była sztuczna, ale musiałem się jej dobrze przyjrzeć, żeby to zauważyć. Dyrektor Bębenek zamówił ją ponoć parę lat temu w bardzo dobrej firmie, która szczyciła się tym, że produkuje choinki „jak żywe”. Nie wiem, ile kosztowała, ale kiedy woźna zapytała o to dzisiaj rano dyrektora, westchnął tylko ciężko i machnął ręką, jakby ta kwota nie chciała mu przejść przez gardło.
Choinka miała miękkie igiełki, które co prawda były zielone, ale jak spojrzało się na nie pod światło, to wydawały się niebieskie. Gałęzie drzewka łatwo się wyginały, co pomagało nam lepiej rozłożyć światełka.
– Ty jesteś trochę za niska, nie sięgniesz. – Woźna podrapała się po siwych włosach, mierząc wzrokiem Kasię. – Może ty, Karol?
– Jak trzeba, to wejdę – odpowiedziałem.
Drabina wyglądała na solidną, po rozstawieniu przypominała kształtem literę A. Woźna powiedziała, żebym najpierw wdrapał się po schodkach, potem dała mi do ręki złoty szpic, który miał chropowatą brokatową powierzchnię. Wepchnąłem go na czubek choinki, a potem straciłem równowagę i prawie poleciałem na choinkę. Prawie, bo woźna w ostatniej chwili złapała mnie za pasek od spodni.
– Karol! Karol! – krzyczała.
Udało mi się zachować równowagę, ale choinka niestety za bardzo się przechyliła i upadła na ziemię. Jak się okazało, jeden z drążków stojaka nie był wsunięty do końca, a pod wpływem mojego nacisku całkiem się wysunął.
Choinka leżała teraz na ziemi. Długi szpic złamał się na pół, bo uderzył o umywalkę z wodą, która stała nieopodal.
Kasia patrzyła na przewrócone drzewko z dłońmi przyłożonymi do policzków, a Jacek z Adasiem śmiali się pod nosem.
– Ach, dobrze, że jeszcze nieubrana – powiedziała woźna – wtedy mielibyśmy dopiero dużo sprzątania.
– A mamy zapasowy szpic? – zapytała Kasia.
– Niestety, trzeba będzie kupić nowy. A ten ponoć ozdabiał szkolne choinki od lat – stwierdziła woźna, podpierając się dłońmi w pasie i patrząc na stłuczoną ozdobę.
– W tym szpicu jest jakaś kartka! – powiedział nagle Adaś i podbiegł do czubka choinki.
– Jaka kartka? – zdziwił się Jacek.
– Jest zwinięta, nieduża – odparł Adaś, próbując wyciągnąć ją ze szpica.
– Poczekaj, bo się skaleczysz! – Woźna podeszła do niego. – Daj mi to, proszę. – Wyciągnęła dłoń.
Chłopak przekazał jej górną część szpica, z której w istocie wystawał niewielki rulon papieru.
Woźna rozwinęła kartkę i patrzyła na nią chwilę. Chyba było tam coś napisane.
– Ja rozumiem list w butelce, ale list w szpicu? – mruknęła pod nosem,
– Co tam jest napisane? – zapytała Kasia, patrząc z zaciekawieniem na woźną.
– To jakiś żart, absolutnie go nie rozumiem. – Woźna podrapała się po głowie.
– Proszę nam powiedzieć, co tam jest napisane – naciskała Kasia.
Bardzo ją to zainteresowało. Skłamałbym, gdybym powiedział, że sam nie byłem ciekaw. List pozostawiony w szpicu. To brzmiało intrygująco. Jacek z Adasiem też przestali się już śmiać i wyczekująco patrzyli na woźną.
Woźna nabrała powietrza, a potem powiedziała:
– Ktoś napisał: „W tym roku choinki nie będzie”.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------