- W empik go
Diabeł z Burgas - ebook
Diabeł z Burgas - ebook
W mieście Burgas roku pańskiego 1469 mają miejsce niezwykłe wydarzenia, które przez kolejne wieki będą przedmiotem badań historyków i grafologów. Bogobojna społeczność puściła z dymem trzydzieści siedem czarownic i - jak sądzą niektórzy - właśnie na skutek ich klątw miasto spłonęło doszczętnie. W zgliszczach biblioteki znalazło się wydanie "Poetyki" Arystotelesa oraz jedyny na świecie rękopis Sofoklesa - który nie wiadomo jak się tam znalazł! Jakby tego było mało, miejscowy kat Marcin Trzaska spotyka diabła we własnej osobie. Dla miłośników fantastyki opartej na legendach i ludowych podaniach, w stylu Andrzeja Sapkowskiego.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-284-1889-5 |
Rozmiar pliku: | 378 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W ciągu jednego dnia obrócił się wniwecz dorobek wielu pokoleń. W popiół rozwiały się zamożne mieszczańskie domostwa wzdłuż zachodniej pierzei rynku, spłonął do fundamentów młyn wdowy Karmuchel na przedmieściach, gdzie sto lat wcześniej żarna męłły mąkę dla króla, nic nie zostało po drewnianym wyposażeniu solidnego kamiennego kościoła pod wezwaniem Św. Ryksy. W kruchy węgielek obróciła się kość wieloryba, który połknął Jonasza, przechowywana w srebrnym relikwiarzu od wyprawy krzyżowej (ale w jej autentyczność powątpiewa się). Spaliły się pocztowe konie w stajniach senatora Erhazego (te na pewno były autentyczne – świadkowie twierdzili, że krzyczały wielkim głosem, gdy płonęły im grzywy i ogony). W szulerni Giemzy trzech rajców upiekło się żywcem nad kupą wrzących ćwierćtalarówek z czerwonego złota, ponieważ żaden nie chciał zawołać: „Sprawdzam!” Przez górne okno kordegardy wiatr wywiał płonące portki naczelnika straży miejskiej, które uniosły się nad szalejącym morzem płomieni niby anioł zagłady na gorejących skrzydłach. Wielu to widziało i modliło się o ocalenie od niezawinionej śmierci. Sam naczelnik dogorywał wtedy, przygnieciony martwym ciałem Hildegardy Kopf, prostytutki, która siedziała na nim, gdy oberwały się belki sufitu. Zdaje się, że lokalne władze do samego końca nie doceniały powagi sytuacji, ufne w boską opiekę nad miastem, które tylko w ostatnim roku ocaliło od grzechu zatwardziałości trzydzieści siedem czarownic.
W przyklasztornych zabudowaniach spłonęła biblioteka. Prawdę mówiąc, nie ratowano jej. Polewano wodą refektarz, święte obrazy, korytarze prowadzące do cel ojców inkwizytorów, wszystko, czego ocalenie niosło realną korzyść. Nikt nie zamierzał trudzić się wynoszeniem siedmiu tomów kroniki miasta, które za chwilę mogło okazać się nieistniejącym miastem. „Tam są ino papierzyska!”, krzyknął klasztorny posługacz, gdy jeden z wezwanych przez dzwony ratowników zapuścił się w niewłaściwy korytarz.
Tymczasem oprócz kroniki, spisywanej latami przez ojca Ajzechela, który udusił się dymem we własnym łóżku zaraz o świcie, biblioteka zgromadziła wiele innych cennych pozycji.
Była rzecz jasna słynna „Poetyka” Arystotelesa w wydaniu Micena, było świeżo wyszłe spod prasy dzieło Jacquiera „Flagellum Haereticorum Fascinariorum”, o którym niesłusznie twierdzono, że pozostawało przez lata w rękopisie, był „Żywot świętego Hilarego”, gdzie skrupulatnie zanotowano sposoby identyfikowania diabłów według odoru, jaki wydzielają, był anonimowy dialog „Maleficia”, skromniejszy wprawdzie od swojego sławnego następcy „Młota na czarownice”, ale znacznie poręczniejszy, gdyż zaopatrzony w alfabetyczny indeks tortur. Były wiersze Herodota w tłumaczeniu trubadura Hio, wykastrowanego swego czasu za romans z księżniczką Algirą Nawalijską, był opis Karpat widzianych z Siedmiogrodu, była mapka wrażliwych stref cielesnych przeciętnej czarownicy, był jedyny znany tekst autorstwa Sokratesa, odręczny. Zgromadzonych dzieł nigdy nie skatalogowano i zapewne temu należy zawdzięczać, że obok ksiąg pobożnych i użytecznych stały dzieła absolutnie pogańskie, o wymowie wstecznej, demoralizujące. Z drugiej strony ignorancja kolejnych ojców bibliotekarzy sprawiła, że w tunelach dębowych regałów bezpiecznie przetrwało wiele nieprawomyślnych zabytków. Przynajmniej do 18 sierpnia 1469 roku.
Najbielszym krukiem pozostaje bez wątpienia autograf Sokratesa, skoro w żadnej bibliotece świata nie figurują teksty Sokratesa. Ten był krótki. Filozof zwracał się w nim do Asklepiosa o przysłanie trzech amfor wina na kredyt, albowiem nie stać go na nie. Zalążki idei (prekursorskich wobec dorobku późniejszych filozofów) dało się odnaleźć wyłącznie w uzasadnieniu prośby. „Kiedy sobie podchmielę – pisał filozof, - nie wiem, co wiem, a to fenomenalny stan na tym najlepszym ze światów.” Jest oczywiste, że Sokrates nie adresował swojej prośby do Asklepiosa boga medycyny, ale nie jest oczywiste, czy adresował ją do Asklepiosa handlarza skór, tego, któremu był winien koguta, jak przypomniał sobie przed śmiercią. Mimo licznych niewiadomych należało uznać zapisek za bezcenny.
Nie wiadomo, jak dostał się do biblioteki przyklasztornej w Burgas? Wiele wskazuje, że przechowywano go tam co najmniej od jesieni roku 1244. Można domniemywać, że ma to związek z podróżą perskiego kupca Hosany ibn Hassana po jantar. Acz pewności brak.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.