Dni poezja pisane - ebook
Niniejszy tomik powstał z potrzeby zatrzymania chwili, uchwycenia codzienności i jej ukrytych znaczeń. Zawarte w nim wiersze są osobistą refleksją autorki nad światem, naturą i wewnętrznym rozwojem, zapisane w formie poetyckiej obserwacji.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Proza |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8440-146-0 |
| Rozmiar pliku: | 2,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ten tomik powstał z potrzeby stawiania kropek tam, gdzie w życiu brakowało mi oddechu. Z potrzeby nazwania tego, co długo drżało pod skórą — nieśmiało, cicho, czasem boleśnie. Wierzę, że słowo potrafi otworzyć okno tam, gdzie dotąd widzieliśmy jedynie zamknięte drzwi. Że może stać się mostem, kiedy mostów brakuje i schronieniem, gdy wszystko inne okazuje się zbyt głośne lub zbyt obciążające.
TO SŁOWOTERAPIA — bo tak nazywam sposób porządkowania emocji. Pisanie jest jedną z jej form, dla mnie najbliższą, bo przypomina rozsupływanie węzłów, które przez lata gromadziły się w środku. Każdy wers to dotyk, który pozwala zobaczyć więcej. Każda metafora to chwilowa ulga, a równocześnie krok głębiej. Słowo nie tylko opisuje emocje. Ono je przenosi, przesiewa, ściąga z pleców i pozostawia ślad ciężaru na kartce. Pozwala doświadczać siebie na nowo — łagodniej lub odważniej, zależnie od tego, czego w danym momencie potrzebujemy. Nie musisz już wszystkich doświadczeń nieustannie nosić.
Wiersze, które tu znajdziesz, są zapisem mojej drogi przez własne cienie i światła. Może odkryjesz w nich odrobinę siebie. Może znajdziesz tu miejsce, w którym Twoje emocje będą mogły swobodnie wybrzmieć. A może po prostu pozwolisz słowom przepłynąć przez Ciebie i zostanie tam coś miękkiego w środku.
Jeśli tak się stanie, to znaczy, że ta podróż — moja i Twoja — miała sens.
Wiersze nie są poukładane tematycznie, użyj intuicji i czytaj w dowolnie otwartym miejscu.
Zapraszam Cię do przekroczenia bramy prowadzącej do Twojego wewnętrznego ogrodu.Dzień słyszalnych myśli
Gdybym mogła prosić
o jedną rzecz na świecie,
aby pomóc całej ludzkości
być bardziej sobą i szczerymi —
byłby to dzień słyszalnych myśli.
Może wtedy zniknąłby strach
przed prawdą ukrytą w sercach,
może łatwiej byłoby kochać
i trudniej słowami ranić.
Wtedy myśli, nie znające ciszy,
byłyby tym, co każdy słyszy.
Wiem, że to byłby najpewniej
dzień końca świata i obłudy.
Być może dnia tego
skończyłaby się globalna depresja,
słów poprawności presja.
Słowa płynęłyby potokiem
uzdrowienia słowotokiem.Groza
Dusząca woń weszła do pokoju,
nie była echem mojego nastroju.
Dech zaparła swym tępym smrodem,
wylała się cicho, jakby spodem.
Zaduch ciężki, trudny do opisania,
przytłoczył sobą — bez uprzedzania.
Obraz rozkładu w głowie się rodzi,
proces zgnilizny powoli wchodzi.
Zasłony drżą od bezgłośnej trwogi,
jakby sam smród miał własne nogi.
Cisza gęstnieje, dusząc sumienie,
jakby to wszystko było cierpieniem.
W nozdrza się wpycha, gardło zaciska,