- W empik go
Do kogo należy nadzieja? Nowe perspektywy w życiu człowieka - ebook
Do kogo należy nadzieja? Nowe perspektywy w życiu człowieka - ebook
Czy nadzieja odeszła, czy sami wysłaliśmy ją na wygnanie? Niewielkie, powierzchowne oczekiwania, oferowane za psi grosz i za psi grosz nabywane, nie mogą zastąpić wielkich, silnych nadziei, a przede wszystkim samej nadziei jako takiej. (…)
Poniższe rozważania mają mi pomóc wzmocnić moją postawę i nieco ją rozpropagować wśród innych. Dla uzasadnienia mojego weta niezbędny jest pewien proces myślowy, jako że niekoniecznie jest ono oczywiste w popularnym dzisiaj stylu życia i na tle ofert rzucanych nam przez świat. Wprowadzenie naszej życiowej nadziei na ukryte, niedostępne tory wymaga zastanowienia i refleksji. W niniejszej, krótkiej książce chciałbym do tego zaprosić i w tym pomóc.
Celem tej lektury jest wprowadzenie czytelnika na ścieżkę nadziei w jego teraźniejszości, zwłaszcza jeśli przeżywa drugą połowę życia.
Christian Schütz
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8127-478-4 |
Rozmiar pliku: | 2,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Częścią każdej książki jest nadzieja. Choćby taka, że tekst trafi do czytelników. Nadzieja ta sumuje się za wkładem autora, jego wysiłkiem, bez którego książka by nie istniała. Ta konstatacja nabiera jeszcze większego sensu, gdy publikacja traktuje o nadziei.
Pytanie: „Do kogo należy nadzieja?” znaczy więcej niż przyczynek do rozważań literackich. Dla mnie ta kwestia ma fundamentalne znaczenie. W naszym środowisku powszechny jest domniemany, a czasem wyrażany wprost, pogląd, że nadzieja na kształtowanie przyszłości jest przywilejem młodzieży. Jednocześnie wszystko, co dotyczy innych ludzi zlewa się w jednoznacznym obrazie tego, co nadejdzie. Jedyne oznaki nadziei widoczne są w dyskusjach o dostatecznej liczbie miejsc pracy, bezpieczeństwie emerytur, stabilności systemu finansowego i gospodarczego, ograniczaniu zadłużenia czy trosce o utrzymanie dobrobytu. Czy w związku z tym rzeczywiście tak jest, że nadziei należy szukać w plecakach młodzieży?
Z drugiej strony zawsze ze smutkiem patrzę na to, z jaką bezsilnością osoby w drugiej fazie swojego życia spoglądają na zbliżającą się coraz bardziej starość. Nie potrafią skonfrontować się ze swoim wiekiem, spoglądają właściwie tylko w przeszłość, nie dostrzegają nowych szans i nie chcą mierzyć się z zadaniami, które stawia przed nimi życie, wypierają pożegnania i śmierć, tym samym szkodliwie oddziałując na swoje życie. Podsumowując: zero nadziei!
Nasuwa się pytanie: Czy tak rzeczywiście jest? Czy tak musi być? Czy nadzieja odeszła, czy sami wysłaliśmy ją na wygnanie? Niewielkie, powierzchowne oczekiwania, oferowane za psi grosz i za psi grosz nabywane, nie mogą zastąpić wielkich, silnych nadziei, a przede wszystkim samej nadziei jako kategorii. Ośmielam się przeciwstawić zbyt taniemu pojmowaniu życia i zbyt taniemu do niego nastawieniu.
Poniższe rozważania mają mi pomóc wzmocnić moją postawę i nieco ją rozpropagować wśród innych. Dla uzasadnienia mojego weta niezbędny jest pewien proces myślowy, jako że niekoniecznie jest ono oczywiste w popularnym dzisiaj stylu życia i na tle ofert rzucanych nam przez świat. Wprowadzenie naszej życiowej nadziei na ukryte, niedostępne tory wymaga zastanowienia i refleksji. W niniejszej, krótkiej książce chciałbym do tego zaprosić i w tym pomóc.
Nie jest to lektura do poczytania w pociągu, ponieważ zakłada potrzebę przerw na namysł. Jej celem jest wprowadzenie czytelnika na ścieżkę nadziei w jego teraźniejszości, zwłaszcza jeśli przeżywa drugą połowę życia. Jako że jest to temat życiowy, książka, wbrew aktualnym trendom, zakłada dłuższą perspektywę życia i czytania. Obejmuje życiowe tematy, warte rozważenia per se i ze względu na czytelnika. Na ich tle światełko nadziei i światło życia tworzą całość.„Beznadziejnie przestarzały”. Nieznana starość
Wiek osoby – co to właściwie jest? Czy to data w metryce, od której liczy się upływ czasu? Czy po przekroczeniu określonej granicy i dotarciu do „wieku emerytalnego” oznacza przejście na dalszy plan, by zrobić miejsce innym? A może, analogicznie do daty przydatności do spożycia produktów spożywczych i napojów, określony wiek jest cezurą, po której wymagane jest wycofanie z obrotu?
A może jednak wiek jest czymś, co – jak w przypadku dobrego wina – jest potwierdzeniem jakości? Mógłby być również czymś, co wykracza poza ramy naszych wyobrażeń i doświadczeń i co, ze względu na formę manifestacji, jest w pewnym stopniu rzadkie.
Za „stare” uznajemy często to, co utraciło swoją wczorajszą aktualność i dziś nie ma znaczenia. Kto jednak o tym decyduje? Trudno stwierdzić. Moda? Rozwój? Postęp? Społeczeństwo? Polityka? Gospodarka? Nastroje publiczne? Media? Gusta? Prądy umysłowe? Badania i nauka? Określenia, za którymi stoją zarówno anonimowe siły, jak i łatwe do identyfikacji podmioty.
Wiedza o tym dodatkowo utrudnia określenie, czym jest „starość” i „wiek”. Musimy mieć świadomość, że wiek, nawet jeśli zaawansowany, nie musi oznaczać starości. W końcu nie jest jasne, kto lub co, i w jakich okolicznościach, decyduje, że dane osoby lub przedmioty należałoby opisać jako „stare”. Czy tym decydentem jest sam zainteresowany? Czy są to konkretni albo bliżej nieokreśleni „inni”? Czy starość to wyznacznik jakości? Wyznacznik funkcjonalności? Wyznacznik odejścia lub śmierci? Czy to stwierdzenie faktu, czy ocena? Dodaje wartości, czy jej ujmuje? Poszukując odpowiedzi na te pytania, musimy uwzględnić bliższe okoliczności, cel, konsekwencje i cel perspektywy oraz obserwatora.
Poza określonymi przypadkami i sytuacjami możemy mówić raczej o ogólnej ocenie lub analizie wieku i osób w podeszłym lub starszym wieku, wpływającej raczej pośrednio niż wyraźnie na stosunek do określonego wieku i osób w danej fazie życia. Trudno winić za ten stosunek konkretne osoby, jednak podświadomie, pośrednio wpływa on na postrzeganie wieku i osób starszych przez całe zbiorowości.
Wyrazem tego stosunku są stereotypowe sformułowania. Należy do nich bez wątpienia zwrot: „beznadziejnie przestarzały”. Można go odnosić do osób, opinii, obyczajów i instytucji. Intencja osoby posługującej się tym zwrotem jest jednoznaczna: umniejszenie i odrzucenie. W ujęciu abstrakcyjnym nie można na podstawie samego zwrotu stwierdzić, czy taka konstatacja jest uprawniona, czy nie. Niezależnie od tego nas interesuje przede wszystkim z góry wydany osąd, czy też uprzedzenia poprzez uogólnienia.
„Beznadziejnie przestarzały” – co to właściwie znaczy? Kto tak myśli lub mówi, konfrontuje ze sobą nadzieję i wiek. Dla tej osoby te dwie kategorie się wykluczają. Starość to czas, w którym nie ma miejsca na nadzieję. Starość to kres nadziei, jej wyczerpanie, zakończenie. Tym samym starość jest beznadziejna. Nie ma w niej nadziei, tak w ujęciu indywidualnym, jak i zbiorowym.
Czas w którym nadzieja żyje i panuje to czas przed starością i poza nią. Należy zadać sobie zatem pytanie, jakim czasem jest starość? Co więcej, należy się zapytać, o jakiej nadziei możemy mówić w tym kontekście. Do czego możemy odnieść jednocześnie starość i wiek?
Wspólnym mianownikiem jest coś, co ogólnie nazywamy „życiem”. Nadzieja wydaje się istnieć tylko tam, gdzie istnieje i tętni życie. Przypomina o tym łacińska maksyma: Dum spiro, spero . Nadzieja jawi się jako przywilej związany z życiem. Pod względem treści i dynamiki życie w całości jest pod znakiem nadziei. Życie i nadzieja są w symbiozie, wzajemnie od siebie zależne. Życie musi wzlatywać na skrzydłach nadziei, nadzieja musi opierać się na mocnych ramionach i stopach życia.
Kto określa starość jako beznadziejną, ten skazuje ją na beznadzieję. To surowy, wręcz nieludzki wyrok. Oddziela on starość od życia, umieszcza ją poza nim, czy też obok niego. Starość znika z obrazu życia. Nie ma wpływu na życie, nie może mu nic pozostawić. Jest niema, nieprzytomna, w zasadzie martwa. Sytuacja wydaje się jednoznaczna.
Czy tak rzeczywiście jest? Czy odzwierciedla to głos rzeczywistości? Czy jest to tylko wyraz pewnego myślenia życzeniowego, które niekiedy dochodzi do głosu i próbuje zaistnieć? Czy ta postawa pyta starość jako taką o jej doświadczenia, opinie i wrażenia? Wreszcie: Jakie rozumienie życia i nadziei jest w tym przypadku dorozumianą podstawą wyobrażeń i działań? Kto tak naprawdę zna życie albo nadzieję? Kto na podstawie swoich doświadczeń i spostrzeżeń może mieć pewność? Zasięg tego pytania musi obejmować starość.
Co wiemy o starości? Kiedy o niej rozmawiamy, tworzymy koncepcję abstrakcyjną, obejmującą liczne, różne i konkretne wariacje. Nawet jeśli nie są ze sobą skoordynowane, obejmują określone wspólne minimum doświadczeń, cech i poglądów, oznaczające i tworzące pewną zbieżność.
Jednak starość to więcej niż myślimy i więcej niż po niej byśmy się spodziewali. Obok innych aspektów życia starość również ma swoje tajemnice. Nie jest oderwana od reszty życia. Była, jest i pozostanie związana z wieloma jego aspektami. Wielu rzeczy nie można zrozumieć bez starości, podobnie jak starości nie można zrozumieć bez określania jej otoczenia i zależności. Kto rozumie starość, widzi wiele więcej; kto jej nie rozumie, wiele traci. „Beznadziejnie przestarzali” istnieją tylko wśród tych, którzy nie znają starości.
Starość – koniec życia?
Ze starością kojarzymy wyobrażenia o końcu życia, o jego zakończeniu lub przerwaniu. Czy to wszystko, co możemy o niej powiedzieć? Czy – jeśli jednak wiemy o niej nieco więcej – nawiązanie do „końca” jest jej decydującym, charakterystycznym czynnikiem? Jeśli rozważymy starość – czy też życie jako takie – tego typu podejście napotyka energiczne protesty. Pietro Metastasio nie może się mylić, gdy mówi: „Nadzieja umiera ostatnia”.
O tym, jak głęboko nadzieja jest zakorzeniona w sercu i życiu człowieka pisał już w swej pieśni „Nadzieja” Friedrich von Schiller:
Ta u bram życia wskazuje mu wieńce,
Ona jak cacko igra przy piastunie,
Jej czarodziejski blask ślepi młodzieńce,
Z nią i zgrzybiałość zamyka się w trumnie
Bo choć do grobu zstępuje z kolei,
Jeszcze na grobie szczepi kwiat nadziei.
Skoro kres życia tak bezpośrednio nawiązuje do nadziei, starość musi być czymś znacznie większym niż mechanicznym zakończeniem egzystencji. Można powiedzieć wręcz, że wiek jest wyodrębnioną kategorią na obrzeżach krajobrazu życia ludzkiego. Jest zakorzeniony w naszym życiowym ekosystemie, przy czym jego korzenie sięgają początków naszego dzieciństwa, skąd rozpościerają się na szeroki obszar.
Jeżeli uznamy wiek osoby za swoisty wynik, sumę lub owoce życia, to musimy uznać, że życie jest immanentną cechą tego rezultatu, że w nim istnieje i trwa. Wieku nie można oddzielić od linii życia. Zakładając, że życie stanowi całość i oznacza przeżycia w kontekście tej całości, nie możemy nie dojść do wniosku, że życie przygotowuje nas do danego wieku. Jest to często niedostrzegana perspektywa. Pozwala ona jednak zwrócić uwagę na wszystko to, co się w życiu dzieje. Powstrzymujemy się od szukania śladów wieku w życiu. Nie muszą one wiązać się z tym, co powszechnie określa się jako „oznaki starości”.
W końcu jest tak, że życie – w całej swojej rozciągłości i głębi – stale opowiada nam o wieku i go zapowiada. Nie istnieje abstrakcyjny, samoistny wiek, lecz jest to wiek danego życia, mój wiek, lata mojego życia. Moje życie niesie ze sobą mój wiek. Zawiera różne aspekty: potencjał, wzrastanie, urzeczywistnienie i dążenie do doskonałości. W konsekwencji mój wiek jest nierozerwalny z moim życiem.
Od kiedy i dopóki żyję, prowadzę „dialog” z moim nadchodzącym wiekiem. Wysyła mi on sygnały i pozostawia w moim życiu ślady. Dialog ten przybiera formę analiz, doświadczeń, przedsięwzięć, życzeń, nadziei, oczekiwań albo tęsknoty, zwycięstw i porażek, zawsze nacechowanych moim wiekiem. Wiek nie jest zatem „obcym bytem”, pojawiającym się znienacka i w sposób nieoczekiwany. Z drugiej strony jest jednak również tak, że we wszystkim, co jest związane z wiekiem, co go kształtuje i determinuje, życie jest obecne, znajduje swoje ujście i działa. Moje życie, płynące z niego siła i pożytki nie znikają na progu wieku, lecz są jego znaczącą częścią. To właśnie życie pozostaje wierne mnie, mojemu wiekowi i tego wieku przeżywaniu.
Naturalnie istnieją pewne granice, choć nie są one w żadnym wypadku wyjątkową cechą wieku, lecz swoistością obecną we wszystkich fazach życia. Kto chce, może odkrywać życie niezależnie od wieku.