Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Do perfekcji - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Format:
EPUB
Data wydania:
14 maja 2025
2711 pkt
punktów Virtualo

Do perfekcji - ebook

Nominacja do Międzynarodowej Nagrody Bookera.

Praca w branży kreatywnej, bez etatu i siedzenia w biurze. Jasne, modnie urządzone, wypełnione roślinami berlińskie mieszkanie. Eksperymenty kulinarne, dyskusje polityczne, przygody narkotykowe i wieczory, które kończą się późnym rankiem. Ekscytujące, idealne życie, pieczołowicie relacjonowanie w mediach społecznościowych – któż nie chciałby być Anną i Tomem?

Jednak poza zasięgiem wzroku znajomych i followersów rośnie niezadowolenie. Codzienność, skodyfikowana przez lifestyle’owe magazyny, powielana w nieskończoność na facebookowych i instagramowych feedach, zaczyna przytłaczać. Praca nudzi i frustruje, grupa przyjaciół się rozpada, zaangażowanie polityczne zaczyna się i kończy w internecie. Bohaterowie, uwięzieni we własnych wyobrażeniach o życiowej perfekcji, chcą znaleźć coś prawdziwszego. Ale czy coś takiego w ogóle jeszcze istnieje?

Książka Vincenza Latronica to gorzka proza o marzeniach i rozczarowaniach pokolenia współczesnych trzydziestolatków. Przypowieść o autentyczności, którą coraz trudniej odnaleźć.

„Przenikliwy, niepokojący, wywołujący zażenowanie i równie często głośny śmiech portret przywilejów i aspiracji pary ekspatów w Berlinie. Toma i Annę definiuje ich materialne życie, czytelnicy zaś, torując sobie po swojemu drogę przez tę tę listę stereotypów, rozpoznają w nich samych siebie i będzie to dla nich niczym kopniak w żebra. Współczująca, a zarazem cyniczna książka […] – lustro, w którym widać, jak wielu ludzi kieruje się gotowymi wzorcami sukcesu i jak bardzo są nimi zawiedzeni. Zaskakująco orzeźwiająca lektura.” Jury Nagrody Bookera

„Prawdziwy klejnot pośród powieści: precyzyjnie wycięty, misternie wyszlifowany, olśniewający. Vicenzo Latronico jest jednym z najlepszych z pisarzy.” Lauren Groff

„„Do perfekcji” mistrzowsko aktualizuje arcydzieło „Rzeczy” Georges’a Pereca.” „Rivista Studio”

„Nowy mistrz literatury włoskiej.” „Frankfurter Allgemeine Zeitung”

„Sprawny, sprytny, inteligentny, cyniczny, a zarazem czuły pisarz obdarzony giętkim, ostrym językiem, którego używa niczym bicza.” Marco Belpoliti, „L’Espresso”

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8396-126-2
Rozmiar pliku: 991 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Dotychczas ukazały się m. in.:

Irene Solà, _Ja śpiewam, a góry tańczą_

_Tara June Winch, Plon_

Eduardo Halfon, _Klasztor. Żałoba_

Benjamín Labatut, _Straszliwa zieleń_

Miriam Toews, _Wszystkie me daremne żale_

Gianfranco Calligarich, _Ostatnie lato w mieście_

Haśka Szyjan, _Za plecami_

Melissa Broder, _Ryby_

Yaa Gyasi, _Poza królestwo_

Hila Blum, _Jak kochać własną córkę_

Monica Isakstuen, _Bądź dobra dla zwierząt_

William Brewer, _Czerwona strzała_

Nadifa Mohamed, _Szczęśliwcy_

Jim Lewis, _Duchy Nowego Jorku_

Claire Vaye Watkins, _Kocham cię, ale wybieram ciemność_

Miriam Toews, _Z ogniem_

Jen Beagin, _Szwajcara_

Tess Gunty, _Królikarnia_

Négar Djavadi, _Wszystkie moje rewolucje_

Gwendoline Riley, _Moje zmory_

Alia Trabucco Zerán, _Do czysta_

Graeme Macrae Burnet, _Studium przypadku_

Już niebawem ukaże się:

An Yu, _Muzyka dla duchów_CZAS TERAŹNIEJSZY

Słońce wpada przez wykusz, barwi szmaragdem ażurowe liście wielkiej jak chmura monstery i odbija się od szerokich desek podłogi w kolorze miodu. Łodygi zahaczają o mały fotel w stylu skandynawskim, na którym grzbietem do góry leży jakieś czasopismo. Lśniąca zieleń rośliny, czerwień okładki, petrolowa barwa obicia i blada ochra parkietu odcinają się na tle kredowej bieli ścian, utrzymanej w tym samym odcieniu co dywan, który urywa się wraz z kadrem.

Na następnym zdjęciu widać budynek od zewnątrz, secesyjną kamienicę z gzymsami zdobionymi motywami akantu i cytrusów. Biel fasady przeziera spod warstwy krzykliwych graffiti, strzępów plakatów, odrapanej farby; stiukowe tympanony na pierwszym piętrze są ledwie widoczne pod skorupą brudu. Zbytek początków dwudziestego stulecia i odstręczająca powłoka współczesności przenikają się w swobodnej atmosferze dekadencji podlanej erotyzmem. Kilka okien zasłonięto poblakłymi płytami wiórowymi, w innych widać rośliny i girlandy świateł. Z balkonu spływa kaskada bluszczu.

Kuchnia wyłożona prostokątnymi błyszczącymi płytkami; blat z grubego drewna; niezabudowany ceramiczny zlew w stylu angielskim; podwieszane półki z aptecznymi słoiczkami pełnymi ryżu, zbóż, przypraw i kawy; niebiesko-biała zastawa; drążek z żeliwnymi garnuszkami i łyżkami z drewna oliwnego. Na blacie – czajnik ze stali szczotkowanej, japoński imbryk, czerwony mikser. Na parapecie – doniczki z ziołami, bazylią, miętą i szczypiorkiem, a także pieprzem wodnym, majerankiem, kolendrą, koperkiem. Za stół służy stara marmurowa stolnica, przy nim krzesła przyniesione z jakiejś szkoły. Oświetla go harmonijkowy kinkiet, umocowany na ścianie między litografią przedstawiającą araukarię a reprodukcją brytyjskiego plakatu z czasów wojny.

Salon z bujnymi, łatwymi w hodowli roślinami, kryjącymi się w przeszklonym wykuszu: rozłożysta monstera błyszczącymi liśćmi sięga okien, fikus pnie się ku górze z dużej betonowej donicy; dwie półki z bluszczem domowym, peperomią, pieniążkiem, starcem Rowleya – ich splecione pędy spływają na parkiet. W kącie, na stosie z taboretów i odwróconych skrzynek mały gąszcz alokazji, wilczomleczów, fikusów benjamina i filodendronów z łodygami pokrytymi meszkiem, są też strelicje i dieffenbachie. Za balkonowymi drzwiami dwa krzesła i stolik z porcelanową popielniczką oraz sznur żarówek.

Z przeciwnej perspektywy uchwycono resztę salonu: niska kanapa i duński fotel – mahoniowy, z zaokrąglonymi bokami, obity surową bawełną w ciemnoturkusowym kolorze; tweedowa narzuta w jodełkę; granatowy kabel z żarówką o poskręcanym druciku; stosy starych numerów „New Yorkera” i magazynu „Monocle”, mosiężny świecznik i szklana misa z owocami na czarnym metalowym stoliczku. Szafka z roletą, a na niej sadzonki roślin w szkle – zielistka i pestka awokado, która puściła pędy; gramofon; dwie kolumny głośnikowe podłączone do wzmacniacza na niższej półce; wyżej – kolekcja longplayów, najcenniejsze egzemplarze ustawiono okładką do przodu: limitowana edycja _In Rainbows_ i oryginalne wydanie albumu Kraftwerk. Dracena rzuca cień w kształcie drobnej dłoni. Plakat festiwalu Primavera Sound.

Dopełnienie salonu stanowi berberyjski dywan w piaskowym kolorze, z subtelnym motywem geometrycznym. Po bokach, symetrycznie, dwuskrzydłowe drzwi z odzysku, na których wciąż widać ślady niegdysiejszej pistacjowej farby. Drzwi są zamknięte, co niewielkiemu wnętrzu przydaje atmosfery wygody i przytulności, niemal ciasnoty. To miejsce idealne do pogawędek półgłosem przy słabym świetle w zimowe wieczory. Na kolejnym zdjęciu te same drzwi, otwarte na oścież, ukazują amfiladę podkreśloną przez symetrię fug w parkiecie.

Po lewej pokój do pracy dla dwóch osób. Białe laminowane biurko z cienkimi metalowymi nogami, podzielone na dwa stanowiska: każde z osobnym monitorem, bezprzewodową klawiaturą, dwuramienną lampą, parą dużych słuchawek w jaskrawych kolorach. Przed jednym ze stanowisk krzesło biurowe z lat siedemdziesiątych z chromowaną regulowaną nóżką i wyprofilowanym siedziskiem; przed drugim – ergonomiczny klęcznik z drewna, obity czarną tkaniną. Przy jednej ze ścian regały z beletrystyką i powieściami graficznymi, głównie w języku angielskim, gdzieniegdzie wielkie ilustrowane albumy – monografie Noordy i Warhola, seria Edwarda Tufte’a poświęcona infografice, tomy Taschena o historii typografii i mediolańskich klatkach schodowych. Za podpórki do książek służą małe kaktusy w betonowych doniczkach, aparat fotograficzny z kominkiem, pudełka z grami – _Scrabble_, _Ryzyko_, _Catan_. W kącie router i drukarka A3.

Tylko jedno zdjęcie ukazuje łazienkę, oświetloną niewielkim oknem, ale połyskującą wszystkimi powierzchniami. Gęsty, udrapowany bluszcz zwisa z karnisza, jego odcień współgra z lśniącą zielenią mozaiki, którą wyłożono również zagłówek wanny. Na cylindrycznej szafce z zasuwanymi drzwiczkami panorama rozmaitych fiolek o podobnych etykietkach, białych, bladoróżowych lub jasnoszarych, z nazwami marek wypisanymi bezszeryfową czcionką o lekkiej linii.

Na drugim końcu amfilady znajduje się sypialnia. Dwuosobowy materac podwójnej grubości spoczywa na macie tatami. Wezgłowie kryje się pod czterema puchatymi poduszkami, na kołdrze leży stara narzuta, jedyna barwna plama wśród pościeli z surowego lnu, białych ścian, słomianej żółci tatami. Dwa źródła światła – cienkie metalowe walce, z których sterczą żarówki ledowe; dwa stoliki servomuto ustawione symetrycznie po bokach kufra podróżnego; w kącie zwinięta karimata do jogi, obok hantle, pas treningowy. Zdjęcia są ostre, mają dobrą ekspozycję, ale jedno ukazuje sypialnię w ciemnościach, z zasuniętymi zasłonami, ze ścianami poprzecinanymi smugami pomarańczowego światła, które wziera do środka, jeśli ktoś wstaje, kiedy słońce jest już wysoko, i może to niedziela, a może nie.

Zdjęcia niosą obietnicę łatwego życia, jednoznacznego i pełnego jasności.

W takim życiu wiosną i latem pija się kawę na balkonie, korzystając ze wschodu słońca, przeglądając nagłówki „New York Timesa” i social media na tablecie. Podlewa się rośliny doniczkowe w ramach rutyny, która przewiduje również jogę i śniadanie na bazie pestek i zbóż. Pracuje się na laptopie, rzecz jasna, ale raczej w rytmie malarza niż urzędnika – chwile intensywnej koncentracji przy biurku przeplatane są spacerami, wideorozmową z kolegą, który proponuje nowy projekt, wymianą krótkich wiadomości na chacie, wypadem na biobazarek obok domu. Dni są długie, przepracowanych godzin zapewne jest więcej niż w rozkładzie urzędnika. Godzin się jednak nie liczy, bo praca pełni w tym życiu ważną funkcję, nie będąc zarazem czymś przytłaczającym ani przymusem. Wprost przeciwnie: jest źródłem kreatywnych bodźców i rozwoju, jest jak cichy rytm przyjemnej melodii.

To zarazem życie, w którym radość przejawia się w tysiącach szczegółów. Po długim dniu obowiązkowa przerwa od ekranu, z aperitifem w barze lub czasopismem wertowanym na kanapie, rozkoszowanie się ciepłem, kiedy na dworze panuje chłód. Wrażliwość na piękno i na to, co przyjemne, unosi się w codzienności jak granulat w zawiesinie.

To życie szczęśliwe, a przynajmniej tak wygląda na zdjęciach dołączonych do ogłoszenia, w którym proponuje się krótkoterminowy najem w cenie stu osiemnastu euro za dobę; plus wynagrodzenie dla osoby sprzątającej z Ukrainy, opłacanej za pośrednictwem francuskiej strony dla pracowników tymczasowych z siedzibą podatkową w Irlandii; plus prowizja portalu turystycznego z biurem w Kalifornii i siedzibą podatkową w Holandii oraz prowizja firmy zarządzającej opłatami cyfrowymi z biurem w Seattle i europejską siedzibą w Luksemburgu; plus opłata klimatyczna miasta Berlin.

_Reszta tekstu dostępna w regularnej sprzedaży._
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij