Dobrana para - ebook
Dobrana para - ebook
Prudence pragnie wyjść za mąż, być dobrą żoną i matką. Niestety już czwarty raz musi zrezygnować z debiutu towarzyskiego. W jej rodzinie skandale wybuchają z regularnością, która zadziwia najbardziej zblazowanych bywalców salonów. Bohaterką najnowszego jest matka Prudence, powszechnie uważana za damę o wątpliwej reputacji. Ciotka zabiera przybitą dziewczynę do Bath, licząc, że z dala od Londynu urodziwa panna ma większe szanse na poznanie odpowiedniego kawalera. Nie musi być bogaty, byle cieszył się nieposzlakowaną opinią. Tylko że Prudence ulega urokowi Johna Trethwella, a jego nikt nie nazwałby dobrą partią…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-9147-7 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_Żadne słowa nie są w stanie wyrazić mojej wdzięczności za Waszą miłość i wsparcie po wypadku, gdy znalezienie czasu na pisanie stało się tak trudne. Za każdym razem, gdy już miałam się poddać w rozpaczy, odciągałyście mnie od krawędzi. Kocham Was!_
PROLOG
_Londyn, koniec marca 1833 r._
– Znowu to zrobiła–powiedział Gregory Lattimar, najstarszy syn i spadkobierca lorda Vraux, wprowadzając swoje siostry bliźniaczki, Temperance i Prudence, do małego salonu w ich domu przy Brook Street, gdzie czekała na nie ciotka, lady Stoneway.
Niejasna obawa, którą poczuła Temperance, gdy jej brat oderwał Prudence od radosnej kontemplacji najnowszych trendów mody w „Lady’s Magazine”, przerodziła się w niepokój.
– Co się stało, Gregory? Cokolwiek to jest, na pewno nie będziemy musieli po raz kolejny opóźniać naszej prezentacji!
Ciotka coś mruknęła i podeszła, by uściskać Prudence.
– Tak mi przykro, moja droga! Myślałam, że uda się was przedstawić tej wiosny.
– Więc to nie jest sezon dla nas, co?–Temperance spojrzała ponuro na brata.–Jakież to najnowsze wydarzenie nadszarpnęło naszą reputację?
– Twój brat dowiedział się o tym podczas śniadania w klubie i od razu wezwał mnie na rozmowę.
– Rozmowę o czym?–zawołała Temperance.
– Spokojnie, Temper.–Gregory położył jej dłoń na ramieniu.–Zaraz ci wszystko opowiem.
Chociaż zazwyczaj tłumiła emocje, które bez zahamowań objawiała jej bardziej temperamentna bliźniaczka, Prudence z wielkim trudem powstrzymywała się od podniesienia głosu.
– Co się stało, Gregory?
– Farnham. Nie spotkałaś go, ale niedawno przyjechał z Oksfordu i jak to on, zauroczył się naszą matką. Wraz z innym młodym wielbicielem, lordem Hallsworthym, warczeli na siebie przy niej jak dwa psy kłócące się o kość. Podobno wczoraj wieczorem Farnham stwierdził, że Hallsworthy obraził cnotę mamy, więc wyzwał go na pojedynek. Hallsworthy przyjął wyzwanie i rezygnując ze zwyczajowego protokołu, wyruszyli na wrzosowiska Hounslow.
– W nocy? Nie zaczekali do świtu?–zapytała Temperance.–Poza tym myślałam, że pojedynki są nielegalne i niemodne.
– Była pełnia księżyca i tak, są nielegalne i niemodne–odparł Gregory.–Nie wiem, co w nich wstąpiło. Efekt był taki, że zanim ktokolwiek zorientował się, co się dzieje, Farnham wpakował kulę w Hallsworthy’ego. Przyjaciele, którzy ich dogonili, zabrali rannego do chirurga, ale źle z nim. Farnham uciekł na kontynent, a wieść o pojedynku, a także o tym, o kogo poszło, obiegła cały Londyn.
– No cóż, mogę tylko powiedzieć: „Brawo, mamo!”, jeśli w jej wieku nadal czaruje młodych mężczyzn–wyzywająco orzekła Temperance.
– Gdyby tylko zastanowiła się, jak bardzo jej uczynki wpływają na nas!–zawołała Prudence zarazem z podziwem, jak i niechęcią do olśniewającej matki.
– Z tym że to nie jej wina, Prudence–stwierdziła ciocia Gussie.–Składanie wizyty najdłużej panującej piękności w Londynie jest rytuałem przejścia dla młodych mężczyzn przyjeżdżających z uniwersytetu od czasu, gdy wasza matka zadebiutowała. Wiesz, że ona nie robi nic, aby ich zachęcić. Wręcz przeciwnie.
– Co tylko wzmaga ich rywalizację–zauważył Gregory z westchnieniem.
– Mama stara się nas chronić, Prudence–dodała Temperance.–Owszem miewała narzeczonych, ale przez ostatnich pięć lat nie brała żadnych nowych kochanków.–Gdy ciotka chrząknęła znacząco, dodała:–Proszę cię, ciociu Gussie, tu nie ma niewinnych służących. Nie po tym, co się działo w tym domu.
Chociaż jej siostra nie zarumieniła się, Prudence poczuła pąs na policzkach na to przywołanie różnych wspomnień. Ledwie wyszły z becików, zaczęły zauważać paradę przystojnych mężczyzn, którzy odwiedzali ich matkę. Nie były jeszcze nastolatkami, kiedy rozszyfrowały szepty służby i zrozumiały, dlaczego tak się dzieje.
W kuluarach nazywano je „Skundlonymi Vraux”. Wiedziała, że tylko Gregory był synem jej prawowitego ojca, natomiast brata Christophera, ją i Temperance powszechnie uważano za dzieci z nieprawego łoża.
Choć bardzo przeżywała ostatni skandal, który mógł ponownie opóźnić jej szansę na znalezienie upragnionej miłości i rodziny, sprawiedliwość kazała jej zgodzić się z siostrą.
– Wiem, że mama stara się żyć mniej… wyzywająco, jak nam obiecała–stwierdziła ponuro.
– To nie jej wina, że mężczyznom łatwo wybacza się błędy przeszłości, ale nigdy kobietom–odparła Temperance.
– Nie zawsze zgadzałam się z jej skłonnościami do romansów–przyznała ciotka Gussie–ale mogłam jej tylko współczuć, gdy poślubiła mojego brata. Jego główną pasją były piękne przedmioty, które kolekcjonował. Pamiętam, jak pewnego ranka w pokoju śniadaniowym potknęłam się o jego najnowszy nabytek, był to jakiś ceremonialny miecz. Gdy krzyknęłam, że się skaleczyłam, od razu przybiegł, z tym ze mnie zignorował, a całą uwagę poświęcił mieczowi, czy broń Boże nie został uszkodzony!
– Gdyby tylko nie wybrał mamy do swojej kolekcji…–mruknęła Temperance.
– Cóż, nie ma co lamentować–orzekł Gregory.–Musimy zdecydować, co zrobimy, dlatego poprosiłem ciocię Gussie, żeby do nas dołączyła. Czy myślisz, że ten zgiełk ucichnie na tyle szybko, że moje siostry będą mogły się zaprezentować w tym roku?
– No cóż, od razu z samego rana dostałam dwa listy od znajomych i prawda jest taka, że wszyscy chcą wiedzieć, co się stało, czy to prawda, czy plotka. Sezon zaczyna się już za dwa tygodnie, Hallsworthy jest bliski śmierci, a Farnham wyjechał z Anglii i szybko tu nie wróci.
– Możemy to ukrócić–powiedziała Temperance.–Naprawdę, ciociu, myślisz, że kiedykolwiek uda nam się uciec przed reputacją mamy? Skoro jesteśmy jej blondwłosymi niebieskookimi podobiznami, to musimy być tak samo lekkomyślne i żądne miłosnych przygód, czyż nie? Wszyscy uważają nas za Siostry Skandalistki i nic tego nie zmieni. Ale powtarzam, że możemy to ukrócić, z podniesionymi głowami wkraczając w sezon. I niech się dzieje, co chce.
– I spotka was klęska. Wiem, że to niesprawiedliwe, moje dziecko–powiedziała ciocia Augusta, poklepując ją po ramieniu.–Rozumiem wasze rozgoryczenie. Walczcie o swoją przyszłość, o dobrą partię, o szczęśliwy ożenek. Tego dla was pragnie wasza mama, tak samo jak ja, ale niestety nie w tym sezonie. Tylko trochę później.
– Mówisz to już od czterech lat–ponuro skwitowała Prudence.–Najpierw, kiedy skończyłyśmy osiemnaście lat, twoja córka rodziła, potem zachorowałaś, w kolejnym roku zmarła ciotka Sophia, a rok temu Christopher ożenił się z Ellie. Jest kochana, ale wyciszenie pogłosek związanych z prowadzeniem się naszej matki zaraz po tym, jak nasz brat ożenił się ze słynną kurtyzaną, okazało się niemożliwe. A my już nie możemy dłużej czekać, bo będziemy za stare na znalezienie chętnych do ożenku mężczyzn!
– Powinnaś raczej współczuć tym dziewczętom, które zadebiutowały i wyszły za mąż–z kpiącym błyskiem w oku skontrowała Temperance.–Utknęły w domu z mężami, których trzeba zadowolić, i z dziećmi w drodze.
– Może ty im współczujesz!–krzyknęła Prudence, zapominając o typowym dla niej opanowaniu.–Ale mąż, który się o mnie troszczy, i normalny dom z dziećmi, to jest wszystko, czego kiedykolwiek pragnęłam.
– Żadna kobieta nie jest słodsza i bardziej urocza niż ty.–Skruszona Temperance uścisnęła ją.–Żadna bardziej nie zasługuje na szczęśliwą rodzinę. Przepraszam, że tak lekko wyraziłam się o twoich nadziejach. Wybaczysz mi?
– Wiem, że się droczysz. Wybaczcie mi, że jestem taka drażliwa.
– Ciociu, jeśli nie jesteśmy w stanie zdławić plotek, to co powinniśmy zrobić?–zapytał Gregory.
– Myślę, że najlepiej będzie, jeśli na jakiś czas zabiorę nasze panny z Londynu.
– Tylko nie do Entremeru!–zawołała Temperance.–Tam nie ma tam nic poza wrzosowiskami i kopalniami węgla. Nim upłynie miesiąc, umrę z nudów!
– Wiem, wychowałam się tam.–Ciotka wzdrygnęła się.–Ale proponuję przyjemniejsze miejsce. Wprawdzie z powodu rozpoczynającego się sezonu będzie tam mniej towarzystwa, niż bym chciała, ale moja droga przyjaciółka Helena twierdzi, że są tam doskonałe sklepy i biblioteki. Oraz tańce, koncerty, a także pijalnia…
– Masz na myśli Bath?–przerwała zdumiona Temperance.–Tak, jeśli za atrakcyjne uważasz pomaganie staruszkom w piciu tego obrzydlistwa. To jest prawie tak samo okropne jak Northumberland.
– Może miasto nie jest już tak modne jak kiedyś, ale wszystko jest lepsze od przaśnej wsi–zauważył Gregory.
– Z pewnością nie ma tam tylu atrakcji co w Londynie, ale dla damy, która jest bardziej zainteresowana towarzystwem niż zdobyciem bogactwa i tytułu, może to być dobre miejsce. Przynajmniej będziecie bywać i bez tych wszystkich szeptów o kolejnych romansach matki zyskacie szansę, by poznać kilku sympatycznych dżentelmenów. A jeśli nie znajdziecie nikogo odpowiedniego, to w przyszłym roku zaprezentujecie się w Londynie.
– Brzmi nieźle, a nawet doskonale–stwierdził Gregory.–I wydaje mi się, że to daje większe nadzieje na uwolnienie moich sióstr od kłopotów, niż gdybyśmy zdecydowali się na obarczony wielkim ryzykiem plan Temper.
– Ale większość pań już wie, że w tym roku miałyśmy zadebiutować–przekonywała Temperance.–Nie chcę, żeby pomyślały, że jestem tchórzem albo że wstydzę się mamy! To nie jej złe zachowanie spowodowało tę sytuację.
– Owszem, taka jest prawda, ale czy chcesz jeszcze bardziej pogrążyć matkę?–Ciotka Gussie podniosła głos.–Jeśli tak, to proszę, debiutuj i pogłębiaj skandal, do którego doszło nie z jej winy. I zamiast go wyciszyć, czego pragniesz, jeszcze go rozbuchasz! I już nigdy nie wyjdziesz za mąż!–Gdy zbita z pantałyku Temperance umknęła wzrokiem, dodała już łagodniej:–Twoja mama jako pierwsza namawiałaby cię do rozsądku.
– Kochana ciociu Gussie, zawsze służysz mi dobrą radą i powstrzymujesz przed zrobieniem czegoś głupiego–pogodnie stwierdziła Temperance, a jej złość zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.–Bardzo dobrze, nie będę szarżować na salony w tym sezonie. Ale nie zamierzam też marnieć w Bath. Zostanę w Londynie, dyskretnie okazując swoje poparcie dla mamy. Ponieważ do końca mych dni zamierzam pozostać w błogosławionym panieńskim stanie, jakie to ma dla mnie znaczenie? I jeśli obiecam, że ofiaruję mu wszystkie skarby, które odkryję w szerokim świecie, może uda mi się przekonać papę, żeby przekazał mi trochę grosza z mojego posagu, którego nie będę potrzebować, i pozwolił powłóczyć się po Europie. Ale ty, kochana siostro–spojrzała na Prudence–powinnaś pojechać do Bath. I z całego serca ci życzę, żebyś znalazła tam to, czego szukasz.
– Jesteś nieugięta i nie ruszysz się z Londynu?–zapytała ciocia Gussie.
– Choć bardzo będę tęskniła za siostrą, to tak, zostaję.
– Wolałbym, żebyś zabrała też Temper, dopóki ta awantura nie ucichnie–powiedział Gregory do ciotki, ignorując wściekłą minę kochanej siostrzyczki.–Z tym że jeśli możesz przynajmniej zabrać z widoku Prudence, to i tak będę wdzięczny. A więc spakujecie się i wyjedziecie do Bath tak szybko, jak to możliwe?
– Tak zrobimy. I mam nadzieję, że znajdziemy jej tam jakiegoś miłego dżentelmena–powiedziała lady Stoneway, spoglądając z sympatią na Prudence.
Sama nadzieja na to, że być może jednak nie wszystko stracone, sprawiła, że Prudence rozjaśniała.
–To byłoby wspaniałe!–wykrzyknęła.
– Uważaj, czego sobie życzysz, siostro–złowieszczo mruknęła Temperance.
Kiedy narada rodzinna dobiegła końca, Prudence i Temperance ruszyły do swoich pokojów.
– Naprawdę nie dasz się namówić, żeby pojechać z nami? Zawsze byłyśmy razem, bez ciebie poczuję się zagubiona–powiedziała Prudence, a fakt, że może zostać bez siostry bliźniaczki, zaczęła coraz boleśniej do niej docierać. Uspokajała się myślą, że choć rozstanie będzie trudne, to podczas pobytu w Bath może pojawić się nowa miłość. A także, w przeciwieństwie do siostry, która mimo protestów będzie musiała kiedyś stanąć przed ołtarzem, jej mąż na zawsze obdarzy ją bezgraniczną miłością i czułą opieką.
– Będę tęskniła za twoim rozsądkiem, który ostrzega mnie przed impulsywnymi i nieraz głupimi decyzjami–z uśmiechem odparła Temper.–Myślę jednak, że to dobry pomysł, aby ciocia Gussie zabrała cię z Londynu. Po ostatniej awanturze na pewno będą plotkować i gapić się na nas, gdziekolwiek pójdziemy.
– Dziękuję za przypomnienie.–Z natury dość nieśmiała i schowana w sobie Prudence nienawidziła sytuacji, gdy była wystawiana na widok publiczny, a w obecnej sytuacji…–Może przed wyjazdem uda mi się uniknąć modystki, a zakup nowych sukien odłożę do Bath. Już w zeszłym tygodniu było wystarczająco źle…
– Ach tak, u madame Emilie.–Temperance roześmiała się.–Kiedy ta wredna damulka się na nas gapiła.
– Była bardzo subtelna, prawda?–kwaśno dodała Prudence.–Zaraz po tym, jak zniknęłyśmy w przebieralni, teatralnym szeptem, by wszyscy usłyszeli, spytała: „A więc to są te Siostry Skandalistki?”.
– Gdybym nie miała na sobie tylko koszulki, wyskoczyłabym stamtąd, ukłoniła się jak tancerka operowa na bis i zawołała: „Voila, c’est nous!”.
– A ja miałam ochotę wyjść tylnymi drzwiami.
– Tylko po to, by w nocy zakraść się do tej damulki i udusić ją we śnie?
– Świetny pomysł–odparła rozbawiona Prudence.–Och, Temper, chciałabym traktować to z humorem, tak jak ty to robisz, ale uwiera mnie to jak kamyk w bucie. Tak bardzo chciałabym się go pozbyć! Tego skandalu, niepokoju, szeptów za plecami… Po prostu zostać panią Jakąśtam, żoną szanowanego dżentelmena, zamieszkać w małej posiadłości jak najdalej od Londynu i przechadzać się przed snem po pobliskiej wiosce, w której nigdy nie słyszano o Siostrach Skandalistkach, a mówiono by o mnie tylko z powodu moich cudownych dzieci i wspaniałego ogrodu!
– Z mężem, który cię kocha, pieści, całuje i tuli na kolanach… zamiast ojca, który ledwie toleruje uścisk dłoni.
Westchnęły, bo razem dzieliły to samo gorzkie wspomnienie lat prób i porażek w zdobywaniu sympatii człowieka, który wolał trzymać je ؘ– a także wszystkich innych, łącznie z żoną–na dystans. Choć Temper uparcie starała się zbliżyć do ojca, Prudence zrezygnowała z tych prób.
– Nie oczekuję, że doświadczę takiego szczęścia, jakie Christopher znalazł ze swoją Ellie–odparła Prudence.–Pragnę tylko spokojnego dżentelmena, który darzy mnie uczuciem jako kobietę i swoją żonę, a nie jako… relikt niesławy i skandalu. Który chce stworzyć rodzinę, w której każdego członka traktuje się z czułością.
– Rodzina, jakiej nigdy nie mieliśmy–wtrąciła Temper z przekąsem.
Na tę uwagę nie trzeba było odpowiadać, więc Prudence kontynuowała:
– Takiemu mężczyźnie mogłabym oddać całą swoją miłość.
– A on byłby najszczęśliwszym człowiekiem w Anglii!–Temperance zatrzymała się w progu swego pokoju.–Będę się modlić, żebyś poznała w Bath szanowanego wiejskiego dżentelmena, bo za kimś takim tęsknisz. A on poprosi cię o rękę, zamieszkacie w jego posiadłości i doczekacie się stadka pięknych dzieci, które będę mogła rozpieszczać.–Uśmiechnęła się.–No to do roboty. Musimy przejrzeć twoją szafę i sprawdzić, ile jeszcze sukni musisz zamówić w Bath, żebyś olśniła swojego wymarzonego bohatera.
_Voila, c’est nous! (franc.)_–To my! (Przyp. red.).ROZDZIAŁ 1
Trzy tygodnie później porucznik lord John Trethwell, najmłodszy syn zmarłego markiza Barkleya, który niedawno wrócił z 2. Królewskiego Pułku Piechoty w Indiach, kuśtykał obok swej ciotki, lady Woodlings, w Sidney Gardens w Bath.
– Ach…–odetchnął głęboko–Bath wiosną!
– Pięknie tu, nieprawdaż?–powiedziała ciotka, gdy pomógł jej usiąść na ławce.–Chociaż to miasto nie oferuje tych wszystkich rozrywek, jakich taki poszukiwacz przygód jak ty mógłby sobie zażyczyć–dodała, odmierzając swój wywód uderzeniami laski o jego kolano.
– To nieeleganckie bić rannego człowieka.–Potarł chorą nogę.
– Och, nie chciałam…–zaniepokoiła się ciotka.
– Tylko się droczę, ciociu Pen. Nic złego się nie stało. Ale ty zakładasz, że kpię z pięknej wiosny w Bath i nie doceniam kwietniowej aury, gdy tak naprawdę po piekącym tropikalnym upale, gorącej dżungli i pogoni za wrogo nastawionymi tubylcami, powrót do chłodnej i spokojnej Anglii jest jak kojący balsam.
Ciotka popatrzyła na niego uważnie, jakby szukała oznak bólu, który starał się ukryć.
– Naprawdę wracasz do zdrowia, Johnnie? Nadal utykasz…
– Za jakiś czas dojdę do siebie.–W każdym razie miał taką nadzieję.
– Johnnie, zamierzasz w końcu odejść z wojska? Wiesz, że pragnę cię nakłonić do pozostania w Anglii…
– Na pewno skończyłem z armią–odparł, ignorując jej ostatnią uwagę.–Po siedmiu latach mam dość tych wszystkich restrykcyjnych i nie zawsze potrzebnych zasad, a także kłaniania się jakiemuś aspirującemu nuworyszowi, którego ojciec zapłacił za to, żeby został oficerem.
– Aspirujący nuworysze, no, no…–Ciotka zachichotała.–Krew zawsze się objawi, a twoja jest błękitna bez najmniejsze skazy, choć tak bardzo próbowałeś odciąć się od swojej rodziny. Nie, żebym cię za to winiła. Większość z nich to idioci.
– Nigdy się nie dystansowałem, ale dzięki tym wszystkim projektom budowlanym i staraniom, by Barkley’s Hundred przyćmił swym blaskiem pałac Blenheim, ojciec roztrwonił niemal cały majątek, łącznie z posagami dziewcząt, zanim Robert go odziedziczył.
– I przez rozrzutność twoich pozostałych trzech braci…
– …niewiele zostało dla najmłodszego syna. Ale nie zamierzałem i nie zamierzam stać się tym następnym, który uszczupla skromne zasoby Roberta. Kiedy odejdę z wojska, zacznę w inny sposób zarabiać na chleb.
– Wiesz, jak to zrobić najlepiej.
– Chcesz, żebym znalazł bogatą pannę i poprowadził ją do ołtarza.
– Przez wieki był to ratunek dla dobrze urodzonych, ale niezamożnych młodszych synów. I jest to znacznie bezpieczniejsza opcja niż wyprawa do obcych krajów w poszukiwaniu skarbów, co proponujesz! Owszem, nie masz tytułu, ale twoje pochodzenie jest bardzo zacne.
– Pochodzenie, które właśnie zdyskredytowałaś!
– To nie ma nic wspólnego z krwią, tylko z kilkoma osobami, które też ją posiadają.
– Jednak ja uważam, że założenie firmy handlowej to lepsza droga do majątku, niż sprzedawanie błękitnej krwi jakiemuś kupcowi, który marzy o tym, by wydać córkę za arystokratę. To również lepsze od potwierdzania plotki krążącej po Bath, że jestem biednym jak mysz kościelna cynicznym łowcą posagów.–Przerwał na moment.–I coś jeszcze, ciociu. Mawia się, że małżeństwo jest jak pułapka na myszy, ale ja określiłbym to inaczej. Nierozerwalny i dożywotni związek z jedną kobietą to jak wstąpienie na szafot–przekomarzał się.
– Szafot, też coś…–Poklepała go po ramieniu.–Ci, którzy lekceważą posażne panny, inaczej odnoszą się do zamożnych krewnych. Skoro twierdzisz, że nie zamierzasz żenić się córką jakiegoś bogacza, to przypuszczam, że chcesz zaopiekować się starą ciotką, która szybko pójdzie do Pana, zapisując ci w testamencie swój majątek, a ty zainwestujesz go w swoje imperium handlowe.
– Nie jestem aż tak głupi, by snuć takie plany, bo ile musiałbym czekać? Myślę, że przeżyjesz nas wszystkich. No i są twoi synowie, którzy stoją przede mną w kolejce do spadku po tobie.
– Odziedziczyli wystarczająco dużo po Woodlingach, by potrzebować mojego wdowiego grosza.
– W takim razie wnuki.
– Obaj moi chłopcy mieli dość rozsądku, by poślubić dziewczęta z dużymi posagami. Ich dzieciaki też nie będą potrzebowały moich pieniędzy.
– W takim razie przyznam ci się, ciociu, że odwiedzam cię nie dla twoich pieniędzy, ale dlatego, że jesteś najmilszą i najbardziej interesującą z moich krewnych. Jak dla mnie możesz zapisać swój majątek na wspomożenie bezpańskich psów czy coś w tym stylu.
– Phi!–Ciotka wyraźnie się ucieszyła z jego odpowiedzi.–Myślę, że jeszcze bardziej ci się spodoba, jeśli przekażę moje pieniądze szkole dla dziewcząt, która rozbudza w młodych pannach ciekawość świata i prawdziwą inteligencję.
Gdy tak jej słuchał, dostrzegł jakiś ruch, a po chwili stwierdził, że widzi falowanie jasnej tkaniny. Główną aleją szły w ich stronę dwie kobiety. Co za odkrycie, pomyślał i chciał ponownie odwrócić się do ciotki, gdy zobaczył twarze nadchodzących dam.
To było jak grom z jasnego nieba, gdyby psotny Amor nie raził strzałami, ale piorunami.
Johnnie Trethwell uwodził ciemnookie córki maharadżów i inne hinduskie piękności, ale dotąd nie widział kobiety o równie doskonałej urodzie, mieszającej myśli w głowie i zapierającą dech w piersiach.
Wiedział, że jeśli damy pójdą dalej prosto, a nie pobliską ścieżką, to zaraz znajdą się zbyt blisko, by mógł o nie dyskretnie wypytać, dlatego szepnął w wielkim pośpiechu:
– Ciociu, kim jest ta boska istota?
Lady Woodlings zerknęła w dół ścieżki, po czym prychnęła, a na koniec oznajmiła:
– To literalnie taka kobieta, której powinieneś unikać!
Zaskoczony jej gwałtownością, znów zerknął na młodą damę i spytał:
– Dlaczego unikać? Długo mnie tu nie było, więc wiele mogło się zmienić, ale ona nie wygląda na damę, która należy do niedosiężnych dla mnie kręgów.
– A powinna być dla ciebie niedosiężna–z pogardą odparła lady Woodlings.
– Ciociu Pen, jestem tylko zwykłym mężczyzną–rzucił Johnnie z rosnącą irytacją.–Proszę o jaśniejszą wypowiedź.–Nieświadoma zniszczeń, które siała wokół siebie, piękna kusicielka podeszła bliżej, ale wraz ze swą starszą towarzyszką ruszyła poprzeczną ścieżką. Mógł więc tylko odprowadzić wzrokiem jej ponętnie zaokrągloną postać i cudowne złote loki wystające spod wyszukanego kapelusza.–A więc kim ona jest i dlaczego muszę jej unikać?
– To jedna z Sióstr Skandalistek, bliźniaczek Lattimar, córek owianej niesławą lady Vraux.
– To znaczy, że była uwikłana w jakąś aferę w Londynie? Pamiętaj, ciociu, że wyjechałem z uniwersytetu prosto do wojska i długie lata mnie tu nie było.
Ciotka zebrała się w sobie i z wielką swadą rozpoczęła opowieść o pięknej, ale niemoralnej i wysoko urodzonej damie, która po urodzeniu mężowi długo wyczekiwanego syna i dziedzica, z zapałem zaczęła gorszyć towarzystwo, bezczelnie obnosząc się z licznymi kochankami, z których jeden spłodził jej drugiego syna, a inny dał córki bliźniaczki.
– Nie rozumiem, dlaczego lord Vraux wybrał dla tych córek imiona Prudence i Temperance. Jakby samo przekraczanie granic moralnych to za mało, trzeba też z nich kpić!
– Więc córka okazała się równie zepsuta jak matka?
– Jeszcze nie. Oficjalnie nie została wprowadzona do towarzystwa, choć musi zbliżać się do wieku, w którym młode panny gorąco modlą się o narzeczonego. Według plotek dziewczęta miały zadebiutować w tym sezonie w Londynie, ale kilka tygodni temu dwóch idiotów z Oksfordu stoczyło pojedynek o ich matkę. Oczywiście w tej sytuacji prezentacja byłaby niemożliwa. Dziwię się, że lady Stoneway, siostra ich ojca, którą tu widziałeś, pozwoliła jej pokazać się choćby tylko w Bath. Chociaż trzeba współczuć biednej kobiecie, że próbuje znaleźć mężów dla tych dwóch. Nie będzie to łatwe, choć to bardzo posażne panny.
– Ale nie wiesz nic, co świadczyłoby na niekorzyść córki?
– Jak mogłabym coś wiedzieć, skoro jeszcze się zadebiutowała?
– Właśnie o to mi chodzi, ciociu–stwierdził Johnnie.
– Ale to nic nie znaczy, bo niedługo wplącze się w jakieś skandal. To rodzinne, jak mówiłam, krew zdecyduje. Johnnie, a ty zmyj ze swojej twarzy i z oczu ten wyraz, dobrze ci radzę!
– Jaki wyraz?
– Wyglądasz jak pies, który właśnie zwęszył lisa. Dlaczego zawsze, gdy ktoś ostrzega młodego mężczyznę, który ma więcej energii niż rozumu, żeby trzymał się z daleka od niebezpieczeństwa, tenże mężczyzna natychmiast tam pędzi, zamiast uciekać?
– Pewnie dlatego, że to młodzieniec–odparł Johnnie z uśmiechem.–Chodźmy, ciociu Pen. Przedstawisz mnie.
– Nigdy!–zawołała przerażona.–Owszem, namawiałam cię do poślubienia posażnej panny, ale biedak, który poślubi akurat tę pannę, może i będzie mógł wydawać jej pieniądze, ale nigdy nie przestanie się martwić, na kogo się natknie w jej łóżku.
– Szkoda. Będę musiał wymyślić inny sposób, żeby ją poznać.
– Zapamiętaj moje słowa, Johnie Stewarcie Williamie Trethwellu!–odparła oburzona ciotka.–Jeśli zwiążesz się z tą panną, nigdy nie zobaczysz ani grosza z moich pieniędzy!
– W takim razie–ucałował jej dłoń–bezpańskie psy bardzo się ucieszą.
Lekko utykając, ruszył ścieżką na spotkanie z boską panną Lattimar. Zachowując dyskretny dystans, śledził młodą damę i jej ciotkę, gdy wychodziły z ogrodów i skierowały się w stronę Głównej Pijalni. Po dotarciu na miejsce stanął w takim miejscu, by mógł obserwować ją, nie rzucając się w oczy.
Jej uroda z bliska nic nie traciła ze swego blasku. Oczy w kolorze najgłębszego błękitu osadzone w owalnej twarzy o nieskazitelnej porcelanowej cerze, pełne morelowe usta, wspaniałe złote loki i zmysłowa figura. Nigdy nie widział tak wspaniałej kobiety. Ale ponieważ poznał wiele kobiet, to obserwując właśnie tę, z coraz większym sceptycyzmem odnosił się do twierdzeń ciotki na temat jej charakteru.
Nie chodziło tylko o eteryczne piękno twarzy, która przywodziła na myśl anioły śpiewające w niebiańskim chórze. Odnosiła się do damy, która była jej ciotką i przyzwoitką, w sposób uroczy i pełen szacunku, a lekka sztywność w ruchach i rumieniec, który zabarwił jej policzki, gdy jakiś dżentelmen zatrzymywał się, by je pozdrowić, tak bardzo różniły się od skandalicznie uwodzicielskiego zachowania, o które oskarżono jej matkę, że nie mógł uwierzyć, że są najbliższymi sobie krewnymi.
Jeśli nie była najlepszą aktorką w dziejach Anglii, to musiała być taką osobą, na jaką wyglądała: piękną i dobrze wychowaną młodą panną.
Owszem, nie z takimi kobietami dotąd zwykł się wiązać, lecz po powrocie do Anglii znalazł się w nowej dla siebie rzeczywistości, i to całe oskarżanie o skrajną niemoralność obudziło w nim ducha walki. A kiedy przyjaciółka ciotki, a zarazem jedna z dam rządzących sosjetą Bath, rzuciła jej osądzające spojrzenie i miała zamiar wyprosić z towarzystwa, John, zanim zdążył pomyśleć, już był przy tej damie.
– Lady Arbuthnot, jakże miło znów panią widzieć, i to w tak dobrej formie.–Skłonił się.–Co za uroczy kapelusz!
– Słyszałam, że przybyłeś w odwiedziny do lady Woodlings, poruczniku Trethwell–odpowiedziała dama, różowiejąc z zadowolenia–Witamy z powrotem w Anglii. Jakaż to musi być ulga być znowu w domu! Mam nadzieję, że wracasz do zdrowia po kontuzji?
– To oczywiste, że wracam, gdy przebywam w miłym towarzystwie w mojej ojczyźnie. Ale skoro o tym mowa…–Poprowadził ja kilka kroków.–Czy uczyni mi pani zaszczyt i przedstawi te urocze damy?
Lady Arbuthnot zbyt późno zdała sobie sprawę, że Johnnie wmanewrował ją w niechcianą sytuację, mianowicie stanęła naprzeciwko dam, które zamierzała stąd wyprosić. Uśmiech, którym ją obdarzył, doskonale maskował, jak bardzo był spięty. Dla lady Arbuthnot odrzucenie jego prośby byłoby trudnym wyzwaniem na granicy towarzyskiego skandalu, lecz równie trudne byłoby dla niej nawiązanie rozmowy z jedną z Sióstr Skandalistek.
Sięgnął po swoją ostatnią broń:
– Mam wielką prośbę, by zrobiła to pani możliwie szybko. Chodzi o moją chorą nogę. Nie powinienem stać zbyt długo.
To wystarczyło, aby przechylić szalę.
– Nie mogę odmówić prośbie jednego z dzielnych żołnierzy Jego Królewskiej Mości–oznajmiła, kryjąc irytację.–Lady Stoneway, miło mi widzieć panią w Bath. Pozwól, że przedstawię ci porucznika lorda Johna Trethwella, krewnego mojej dobrej przyjaciółki, lady Woodlings, i brata nowego markiza Barkleya.
Z bliska jest jeszcze piękniejsza, pomyślał Johnnie. Choć stała spokojnie podczas prezentacji, uśmiechając się trochę niepewnie, to rumieniec na policzkach lady Stoneway świadczył o tym, że przynajmniej ta doświadczona dama zrozumiała znaczenie jego interwencji.
– Miło mi zawrzeć znajomość z jednym z naszych dzielnych żołnierzy, lady Arbuthnot–odpowiedziała.–Podobnie jak mojej bratanicy, pannie Lattimar. Prawda, moja droga?
Myślał, że jest nieśmiała, ale ukłoniła się z wdziękiem i delikatną pewnością siebie. Ciotka opisała ją jako zdesperowaną pannę, która modli się o narzeczonego, ale kobieta o tak młodzieńczej urodzie nigdy nie zostanie uznana za „starą pannę”. A to, że doskonale panowała nad sobą, było zrozumiałe. Gdy tylko dorosła, musiała stawiać czoło insynuacjom, bo wszyscy porównywali ją z rozpustną matką.
– Miło mi pana poznać, poruczniku.
Miała glos równie piękny jak twarz. Chciał tylko zmusić lady Arbuthnot do dokonana oficjalnej prezentacji, bo mimo nalegań ciotki, nie zamierzał nakłaniać żadnej bogatej panny do ślubu. Ale teraz uznał, że nie może tak po prostu odejść.
– Lady Stoneway, czy z pani zgodą mogę przejść się po okolicy z pani bratanicą?
Zanim zdążyła odpowiedzieć, ujął dłoń panny Lattimar i ruszyli na przechadzkę.
_Prudence_ (ang.)–rozwaga, roztropność. _Temperance_ (ang.)–wstrzemięźliwość, powściągliwość. (Przyp. red.).