Dogonić noc - ebook
Dogonić noc - ebook
Powieść dla fanów filmu Szybcy i wściekli
Całe życie Niny to amatorskie wyścigi samochodowe zwane „Millenium, w których brała udział ze swoim chłopakiem, Igorem.
Gdy ulega wypadkowi, jej świat zmienia się diametralnie. Zrywa toksyczną relację z chłopakiem i próbuje zamknąć za sobą przeszłość. Ale to nie jest takie łatwe, bo wciąż wisi nad nią widmo długu, który musi spłacić Igorowi.
Jedyne, o czym marzy, to ponowne sprawdzenie swoich umiejętności poprzez udział w elitarnym zlocie fanów wyścigów. Gdy nadarza się ku temu okazja, dziewczyna natychmiast wskakuje za kółko. W tej drodze nie będzie jednak sama, bo dołączają do niej przyjaciółka i dwóch mężczyzn, w tym tajemniczy Maks.
Trzydziestoletni Maks od kilku lat usiłuje dowiedzieć się prawdy o tragicznej śmierci swojej dziewczyny. Tropy prowadzą do „Millenium”, ale jak się dostać na zawody, na które zaproszenie otrzymują tylko wybrani? Poznanie Niny daje mu możliwość wejścia w świat nielegalnych wyścigów, a tym samym dotarcia do ważnych informacji w jego sprawie.
Nie przewidział jednak tego, że Nina okaże się kimś, kto zacznie zaprzątać wszystkie jego myśli.
Czy w pogoni za zemstą i zadośćuczynieniem jest miejsce na miłość?
Małgorzata Kasak - absolwentka Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Miłośniczka brytyjskiej muzyki rockowej, thrillerów psychologicznych i układania puzzli. Uczestniczka kursów pisarskich oraz członkini literackiej grupy „Zielone Pióra”. Pisarka powieści z gatunku New Adult, w które wplata wątki kryminalne.
„Dogonić noc” to jej debiut literacki.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788382313932 |
Rozmiar pliku: | 3,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Gdy szczur czuje zagrożenie, szuka najkrótszej drogi ucieczki. Potrafi przecisnąć się przez najmniejszą szparę. Gazela goniona przez geparda biegnie z prędkością ponad stu kilometrów na godzinę. Kameleon zmienia ubarwienie, upodabniając się do otaczającej go dżungli. A człowiek?
Wybiegłam z domu boso. Śnieg leżący na podjeździe zmoczył mi stopy. Na rękach pojawiła się gęsia skórka. Nie czułam zimna, tylko serce walące w klatce piersiowej w zastraszającym tempie.
Dopadłam drzwi granatowego forda mustanga, który stał przed domem. Miałam szczęście, że brama do posesji pozostała otwarta. Wślizgnęłam się na miejsce kierowcy. Nie mogłam opanować drżenia rąk. Próbowałam trafić kluczykiem do stacyjki.
– No dalej… – powtarzałam cicho.
Nie poznawałam swojego głosu. Był odległy, przesiąknięty strachem.
– Wracaj!
Usłyszałam głos dobiegający z wnętrza domu. Mojego domu.
Samochód wreszcie odpalił. Wrzuciłam wsteczny i jednym ruchem ręki wykręciłam autem na podjeździe. Zarzuciło mnie na bok na oblodzonej nawierzchni. Nie myślałam o pasach bezpieczeństwa ani o zachowaniu rozwagi na drodze. Chciałam stąd uciec, jak najszybciej.
Ruszyłam z impetem. Auto co chwila podskakiwało na progach zwalniających. Po ostatnim uskoku rozpędziłam się. Marzyłam o tym, aby zostawić za sobą to spokojne osiedle domków jednorodzinnych. Spojrzałam w lusterko. Tuż przed pierwszym zakrętem zauważyłam samochód wyjeżdżający spod domu.
Gdzie mogłabym uciec? Skręciłam w lewo. Próbowałam zmusić swój mózg do wzmożonego wysiłku. Minęłam zakręt na most drogowy na Wiśle. Niedobrze. Po tej stronie Torunia nie miałam dokąd uciekać. Musiałam dostać się do centrum miasta. Tam, gdzie średniowieczne uliczki po północy tętnią życiem i ukryją samochód w cieniu kilkumetrowych kamienic starówki. Zawróciłam na pierwszym skrzyżowaniu. Rozglądałam się na boki, czy ktoś mnie ściga. Otworzyłam okno. Zimne powietrze mroziło mi policzki. Palce u stóp zdrętwiały od wpadającego chłodu. Odgłos silnika sportowego mustanga ogłuszył mnie i przywołał do porządku.
Stalowe przęsła mostu na Wiśle pod wpływem prędkości zlewały się z tłem. Moim oczom ukazała się panorama toruńskiej starówki. Mury obronne oświetlał pas lamp zamontowanych wzdłuż Bulwaru Filadelfijskiego. Zjechałam z impetem ostrym zjazdem nazwanym Ślimakiem Getyńskim. Samochodem ponownie zarzuciło na boki. Zahaczyłam kołem o krawężnik, lecz udało mi się utrzymać na jezdni. Musiałam nieco zwolnić, jeśli chciałam dojechać w jednym kawałku. Tylko dokąd? Czułam, jak pot spływa mi po skroni. Przetarłam go ręką. Palce zabarwiły się na czerwono. Cholera, krwawiłam.
Rozpięłam zamek bluzy i przyłożyłam jej krawędź do brwi nad prawym okiem. Zrobiło mi się słabo, gdy poczułam, jak krew wsiąka w materiał, który robił się coraz bardziej lepki. Wyjechałam na ulicę Lubicką na czerwonym świetle. Ponownie zmieniałam biegi jak w amoku. Byleby szybciej i dalej, od centrum miasta. Od niego.
Czy miałam jakiekolwiek szanse na ucieczkę? Pewnie tak. Mogłam porzucić auto w centrum miasta i próbować wydostać się stamtąd transportem publicznym. Albo poprosić kogoś o możliwość wykonania telefonu. Schować się w jednym z otwartych pubów. Było tyle opcji. Adrenalina jednak zrobiła swoje i zagoniła mój umysł daleko poza granice rozsądku.
Wyjechałam z miasta w kierunku Warszawy. Skręciłam w stronę placu budowy pierwszej autostrady w Polsce łączącej północ z południem. Noc skrywała sprzęt budowlany rozstawiony na poboczu, w oddali widziałam zarysy koparek. Łychy zawieszone nad powierzchnią straszyły obnażonymi zębami oblepionymi zamarzniętą ziemią wymieszaną z brudnym śniegiem. Niedługo szosa zostanie oddana do użytku, pozostało wykończenie poboczy, dróg awaryjnych oraz zaplecza niezbędnego do uruchomienia Amber One. I most. Betonowe przęsła czekały już na ostateczny montaż.
Brakowało barierek oddzielających pasy ruchu, linii pobocza wyrysowanych białą farbą, znaków ostrzegawczych. To pewnie dlatego, gdy jego auto pojawiło się za mną, odbiłam bezmyślnie na nieoświetlone pobocze. Straciłam przyczepność. Koła zjechały z asfaltu, zahaczyły o dziurawe podłoże. Drzewa zbliżały się do mnie w zastraszającym tempie. Nie byłam w stanie zapanować nad kierownicą. Pulsacyjne hamowanie wprowadziło auto w jeszcze większe wibracje.
Gdy mustang się uniósł, poczułam, jak jakaś siła wypycha mnie wprost przez przednią szybę. Nie byłam w stanie utrzymać się w fotelu. Usłyszałam odgłos tłuczonego szkła.
Zapadła ciemność.