- W empik go
Doktor Faustyna: sztuka w trzech aktach - ebook
Doktor Faustyna: sztuka w trzech aktach - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 202 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przedstawiona po raz pierwszy na scenie krakowskiej dnia 10 Października 1885 r.
KRAKÓW.
NAKŁAD I DRUK WŁ. L. ANCZYCA I SPÓŁKI, pod zarządem J. Gadowskiego.
1885.
OSOBY
Jerzy Darski…………………… P. Rigier.
Pani Zofia, jego żona……………. P. Wolska.
Faustyna, ich córka……………… P. Kałużyńska.
Stefan Sikorski………………… P. Antoniewski.
Klara Wojtowicz, daleka krewna Darskich, guwernantka………………….. P. Barszczewska.
Prosper Mamajski……………….P. Szymanowski.
Pawłowa, klucznica……………… P. Wojnowska.
Rzecz dzieje się na wsi w majątku Darskich. – Północna
Ukraina.
AKT I.
(Ogród przed domem Darskich. Z prawej strony dom, wielkie drewniane schody prowadzą do ogrodu. Z lewej strony pod lipą stół drewniany i kilka krzeseł. W głębi aleja prowadząca do stawu. Zachód słońca. Zmrok stopniowo zapada.)
SCENA I.
(Pawłowa przechodzi przez scenę wracając do domu, powoli zstępuje po schodach, z prawej strony wbiega Klara.)
Klara.
Słuchajno Pawłowo! Pawłowo! Zaczekaj chwilkę!
Pawłowa.
Co takiego? nie mam czasu.
Klara.
Chodź tutaj kiedy ci każę. Pogadać muszę. Dlaczego nie uprzedzili mnie o przyjeździe pana Sikorskiego? Wiele razy mówiono wam, że ja gości przyjmuję, tak samo jak rachunki robię, listy czytam, gospodarstwo prowadzę.
Pawłowa.
Albo ja wiem gdzie pani przepada?
Klara.
Wiesz dobrze, że po obiedzie odpoczywam w altanie, to jest czytam. Dawno już przyjechał?
Pawłowa.
A już z godzinę.
Klara.
I gdzie teraz się znajduje?
Pawłowa.
W sali jadalnej, z panią Zofią rozmawia.
Klara (n… str.)
Przychodzę zapóźno. Wygadać się mieli czas. (głośno) Jaki mu pokój dałaś?
Pawłowa.
Zielony.
Klara.
A nie mówiłam, że to pokój siostry mojej, nie zabroniłam raz na zawsze obcych tam wprowadzać.
Pawłowa.
Stefan nieobcy… u nas wyrósł… to wszystko jedno co swoje dziecko wróciło… albo krewny jakiś.
Klara.
A ja znać nie chce takich krewnych. Rozumiesz? I obiad jadł u nas?
Pawłowa.
Ma się rozumieć… chłopiec po podróży głodny jak pies.
Klara.
I wina podawałaś? Wszystkich lubisz traktować na pański koszt. Jakie wino mu dałaś? Gadajże?
Pawłowa.
Ma się rozumieć porządne, francuskie wino. Pół butelki zostawało w bufecie.
Klara (wybuchając).
Nie, to już przechodzi wszelkie granice. Ach wy złodzieje! Nic zostawić nie można, wszystko ukradną, zjedzą, wypiją: z moich rozkazów szydzą. Nawet klucze od bufetu musze trzymać u siebie. Dobrze, dobrze, ja wam pokażę rygor prawdziwy. Nie mówiłam, że to drogie wino… dziesięć złotych butelka, że tylko dla mnie kupione, co nie mówiłam? Oddawaj klucze od bufetu, oddawaj natychmiast.
Pawłowa (także wybucha).
A pani niech na mnie nie krzyczy, bo ja nie poddanką wasza ani pies. Ot macie klucze… Rachujcie każdy kawałek cukru… a na mnie proszę nie krzyczyć, bo ja tego nie lubię, bo jak kiedy zacznę odpowiadać… (wściekle) Popamiętasz ty mnie. (wchodzi pospiesznie do domu miarkując się, jednocześnie z ogrodu wchodzi Darski.)
SCENA II.
Klara i Darski. Klara (podejmuje klucze rzucone przez Pawłowa – później spostrzegłszy Durskiego, przemawia do niego tym samym, złośliwym tonem poprzedniej kłótni).
Słyszałeś pan? słyszałeś? Jak mnie traktują w pańskim domu? Każdy lokaj, lada klucznica impertynencye w oczy mi gada… żadnego poszanowania, żadnej powagi.
Darski (niecierpliwie).
Daj pokój, ma chere… Wiesz dobrze, że nie cierpię tych scen familijnych, ces mesquineries domestiqutes.
Klara (zmieniając ton). Ale gorycz zniewag, które znoszę dla ciebie niczem nie jest wobec boleści, które mi sprawia niewdzięczność twoja… Jerzy… twoje lekceważenie, twój brak serca. Prowadzenie się twoje rozdziera mi serce a wiele razy obiecywałeś poprawę.
Darski.
Błagam cię Klaro, zaniechaj scen małżeńskich… wyrzutów. Głowa boli okrutnie.
Klara.
Znowu całą noc nic spałeś. Zdrowie do reszty zrujnujesz… zabijasz się. Może u kobiet byłeś, co? Odgadłam tajemnice – no mówże, u kobiet?
Darski.
Ależ, ma chere… co za spóźniona zazdrość. Wiesz dobrze, że…
Klara.
Ty Kinie zdradzasz… ja to widzę… ja to czuję oddawna… o ja nie przeżyję tej zniewagi! Co to za kobieta? gdzie ją poznałeś? kiedy? jak?
Darski.
Ależ nie znam żadnej, daję słowo.
Klara.
Przecież w Kijowie byłeś?
Darski.
No tak, w Kijowie.
Klara.
Musisz mnie tam zdradzać! I po co kolej żelazną przeprowadzono od nas tak blizko. Możesz ciągle z domu uciekać… A ja zostaję sama, opuszczona, nieszczęliwa, zdradzona. Ale tak trwać dalej nie może… puszczać ciebie ze wsi nie będe… narobię skandalu.
Darski.
Ależ daję ci słowo.
Klara.
Nie wiórze już… Zbyt często byłam zdradzona.
Darski.
Klaro, puść mnie… przebrać się muszę…
zmęczony jestem podróżą.
Klara.
Poświęciłam ci młodość, piękność, życie całe. Ładnie mnie wynagradzasz za te wszystkie ofiary.
Darski.
Voyons, Klara, jesteśmy śmieszni. Podobne zajścia mogą mieć urok tylko w miodowych miesiącach.
Klara.
Musisz wyznać prawdę całą… ja chcę tego, wymagam.
Darski.
Jesteś doprawdy nieznośną… zazdrość twoja zatruwa mi życie, drobiazgowość gniewa, szalone wymagania zmusiłyby każdego szukać rozrywek poza domem… Cicho, ktoś idzie (po pauzie) nastraszyłem się… myślałem, że to moja żona.
Klara.
A choćby i ona?… to cóż?
Darski.
Zawsze nie wypada… pozory przedewszystkiem. Ale doprawdy po co wznawiać przykre sceny. Znamy się od dość dawna, postanowiliśmy wzajemnie przebaczać sobie nasze wady i niedostatki… Nie zważając na nic, serdecznie się ko chamy, prawda mój koteczku? Głupi byłem unosząc się. Koniecznie chcesz wiedzieć gdzie i jak czas spędziłem? Dobrze, zacznijmy mówić na seryo… Grałem znowu.
Klara
Tylko tego brakowało. A przysięgi, obietnice.
Darski.
Cóż robić, serce moje… namiętność, szał jakiś… bez kart istnieć nie mogę.
Klara.
I ma się rozumieć, przegrałeś?
Darski.
Tak.
Klara.
Doprawdy wolałabym, żebyś mnie zdradzał. A więc pan rotmistrz spokojnie powraca do dawnych nałogów. Jakżeś dług wczorajszy zapłacił?
Darski.
Dotąd nie zapłaciłem.
Klara.