- W empik go
Doktor Love - ebook
Doktor Love - ebook
Leisa Rayven
Trzeci tom seksownej serii „Masters of Love”!
Kompletnie do siebie nie pasują. A może wręcz przeciwnie?
Toby Jenner to ekspert od dobierania ludzi w pary, a przynajmniej aplikacja, którą wymyślił, jest w tym perfekcyjna. W końcu, żeby ją stworzyć, mężczyzna przeanalizował tysiące związków. Wydawać by się mogło, że ktoś, kto stoi za takim narzędziem, będzie wiedział wszystko o cechach sprawiających, że ludzie mogą idealnie się z sobą połączyć, prawda?
Toby właśnie nie jest już tego taki pewien, ponieważ kobieta, do której ewidentnie coś go przyciąga, według aplikacji wydaje się kompletnie do niego nie pasować. Algorytm mówi, że z pewnością nie stworzą udanej relacji. Dlatego Toby uważa, że powinien sobie odpuścić tę dziewczynę.
Tylko dlaczego tak trudno mu zaakceptować fakt, że Joanna spotyka się z innymi facetami, którym aplikacja daje więcej szans na szczęśliwy związek z nią? Najgorsze jest jednak to, co czuje Toby, kiedy Joanna znajduje się obok niego. A co, jeżeli mają ten jeden procent szans?
Opis pochodzi od wydawcy.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8320-300-3 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przeznaczenie nie może czekać
Przecieram twarz dłonią i ziewam. Nadszedł ten moment w nocy, w którym jestem tak cholernie zmęczony, że już kompletnie nic nie widzę. W tej chwili niczego nie pragnę bardziej, niż tylko położyć głowę na blacie baru i zasnąć chociaż na chwilę. Niestety przez najbliższych kilka godzin nie będę mógł sobie na to pozwolić.
Jestem zaskoczony, widząc przed sobą kolejną szklankę whiskey. Spoglądam w górę i zauważam wpatrującego się we mnie barmana Joego.
– Napij się chłopie. Już długo nie widziałem kogoś, kto by potrzebował tego bardziej od ciebie.
– Czy aż tak źle wyglądam?
– Nie najgorzej. Wyglądasz raczej na… zużytego. Gdyby cię porównać do baterii telefonu, byłbyś naładowany na jakiś jeden procent.
Ma trochę racji.
Z wdzięczności przytakuję i upijam połowę drinka. Alkohol troszkę mnie rozbudza.
Rozglądam się dookoła i pocieram dłonią brodę. W przypadku niektórych par sprawy zdecydowanie posunęły się naprzód. Parkiet wypełniony jest ludźmi tańczącymi w powolnym, hipnotycznym rytmie, zaś w kątach baru dostrzegam przynajmniej trzy całujące się pary.
Misja zakończona sukcesem, jak sądzę. Dobra robota, Doktorze Love.
Kurwa, czy ja właśnie nazwałem się tą durną ksywką? To jest niedopuszczalne. Odsuwam od siebie laptopa, następnie wstaję i ręką przywołuje Raja, który stoi kilka metrów dalej.
– Muszę się odlać. Miej oko na te statystyki, póki nie wrócę.
– Jasne, szefie.
Po tym jak przystał na moją prośbę, przeciskam się między zauroczonymi parami na parkiecie, by dostać się do łazienki na tyłach baru.
Kiedy przechodzę przez drzwi, patrzę na siebie w lustrze. Wyglądam jak pomyleniec, długie włosy sterczące we wszystkie strony, bujna broda w nieładzie i obłęd w oczach godny szaleńca. Wydaje mi się również, że wyszczuplałem przez te wszystkie lata.
Jako dziecko spędzałem wiele czasu, wyrównując rachunki na ulicy z powodu mojego wyglądu. Jakieś ukryte DNA Wikingów wywołało u mnie gwałtowany i imponujący wzrost. W ciągu dwóch lat między jedenastym a trzynastym rokiem życia urosłem tak bardzo, że wyglądałem prawie jak dwumetrowy dziwak, świeżo wyciągnięty z kreskówki o tajemniczym, rozciągniętym chłopcu. Co gorsza, ten bardzo szybki przyrost centymetrów sprawił, że stałem się bardzo szczupły. Nie pamiętam nawet, kiedy inne dzieciaki zaczęły mnie przezywać Panem Tyczką, co przylgnęło do mnie na wiele lat. Nawet kiedy zacząłem jeść jak koń i ćwiczyć od rana do wieczora, by nabrać trochę masy, ciągle mnie tak nazywali.
Obecnie wyglądam bardziej jak bramkarz niż jak Pan Tyczka, ale wystarczy, że zacznę mniej jeść, albo zrezygnuję na kilka dni z siłowni, to momentalnie zaczynam niepokojąco szybko tracić na wadze. Utrzymanie masy ciała wymaga ode mnie ciągłej kontroli. Owszem, ma to związek z własnym poczuciem wartości, ale robię to głównie dlatego, że w szkole średniej byłem cały czas poniewierany przez wielu debili i nie pozwolę, by to się kiedykolwiek powtórzyło. Wyładuję swoją nastoletnią złość na następnej osobie, która będzie próbowała mi dopiec.
Pomijając fakt, że teraz nie jestem w najlepszej formie fizycznej, to moja sytuacja finansowo-życiowa również nie jest dobra, ale nie mam czasu, by się nad tym rozwodzić.
Biorę głęboki wdech i podchodzę do pisuaru. Po wszystkim myję dłonie w umywalce i spuszczam głowę. Następnie próbuję się rozluźnić, więc oddycham głęboko. Po whiskey mój wzrok jest delikatnie zamglony.
Po mojej lewej stronie słyszę nagłe uderzenie o drzwi. Odwracam wzrok i widzę, że wpada przez nie najbardziej atrakcyjna kobieta, jaką kiedykolwiek widziałem. Zamyka za sobą drzwi i opiera się o nie plecami.
Przyglądając się jej, schodzą ze mnie cały niepokój i obojętność, a zamiast tego pojawia się nadmierna świadomość swojego ciała. Nigdy czegoś takiego nie czułem. Kiedy patrzę na nią, mam wrażenie, że czas płynie wolniej. Moje serce jednocześnie przyspiesza i zwalnia, czuję się tak, jakbym dostał zastrzyk z adrenaliny.
Jezus, co do diabła?
Jasne, jest śliczna, ale tej nocy przebywałem w towarzystwie wielu atrakcyjnych kobiet. Żadna z nich nie wywołała u mnie takich wrażeń. Marszczę brwi, przyglądając się jej, próbuję rozszyfrować, dlaczego akurat teraz czuję u siebie hormonalną burzę.
– Hej, jak leci? Jesteś zajęty? Pomógłbyś dziewczynie w potrzebie? – pyta zdyszana.
– Zdajesz sobie sprawę, że weszłaś do męskiej ubikacji, prawda?
– Tak. Miałam nadzieję, że znajdę kogoś silnego i muskularnego i tak trafiłam na ciebie. Czy mogę cię na chwilę porwać? – pyta bez owijania w bawełnę.
Zachęca, bym do niej podszedł, ale ja się waham. Jeśli ktoś tak śliczny jak ona, czegoś ode mnie chce, to znaczy, że prędzej czy później wpędzi mnie w kłopoty. Pomimo to ogarniam się i podchodzę do niej. W chwili, gdy zauważa mój bujny zarost, otwiera szeroko oczy ze zdumienia.
– O rany, naprawdę jesteś wielki. Świetnie. – Chwyta mnie i popycha tyłem na drzwi. – Zrób mi przysługę i oprzyj się o to, dobrze? – Kładzie dłoń na mojej klatce piersiowej i delikatnie mnie pcha.
Biorę głęboki oddech, gdy całe moje ciało drży pod wpływem jej dotyku. Nie potrafię zgadnąć, co czuje, ale dostrzegam iskierkę w jej spojrzeniu, gdy patrzy na mnie taka zaskoczona. Przez kilka chwil spoglądamy na siebie w niezręcznej ciszy, po czym uginam się pod jej dotykiem i opieram o drzwi.
– Dzięki, jesteś cudowny. – Ma zdyszany głos, gdy to zauważa kręci głową. – Nie ruszaj się, ta pozycja jest idealna.
Już chcę zapytać, co się tutaj u licha dzieje, gdy nagle ktoś zaczyna dobijać się do drzwi.
– Liza, daj spokój. To był żart. Nie świruj. Wróćmy na parkiet.
– Przyjaciel? – pytam, patrząc na nią zadziwiony.
– Raczej znajomy. Dopiero co go poznałam.
– Jesteś jedną z uczestniczek wydarzenia Romance Central?
Wzrusza ramionami, jakby chciała powiedzieć: ”Nie wierzę, że tutaj jestem”.
– Przyszłam tutaj, by zrobić przyjemność przyjaciółce i sam zobacz, gdzie wylądowałam – prycha – w męskiej ubikacji, chowając się przed pijanym, napalonym gościem. W sumie wszystko idzie tak, jak się tego spodziewałam.
– Liza! – Koleś uderza tak mocno, że czuję na plecach drgania. – Jesteś niepoważna! Wpuść mnie, proszę!
Zaczyna ogarniać mnie złość i naciskam palcem na klamkę od drzwi.
– Jesteś przekonana, że na pewno nie chcesz, bym go wpuścił? Przecież powiedział: „Proszę”.
– Pewnie – stwierdza z lekkim rozczarowaniem. – Był niezwykle uprzejmy, do chwili aż nie złapał mnie za tyłek, gdy tańczyliśmy. Stwierdził, że to moja wina, bo „moja sukienka aż błagała, by to zrobił”. – Krzywi się.
Ta wiedza obudziła we mnie dziki gniew. Gniew tej części mnie, zarezerwowanej na wkurwianie się na dupków, przez których męski ród ma złą sławę. Jak śmiał położyć swoje brudne łapska na tym aniołku?
– Obmacywał cię? – Staram się brzmieć mniej złowieszczo, niż wyglądam. – Wszystko w porządku?
Przytakuje, ale nie umyka mi zrezygnowany wyraz jej twarzy
– Powinnam już być do tego przyzwyczajona – stwierdza, starając się uśmiechnąć – a jednak zawsze, gdy taka sytuacja ma miejsce, jestem ogromnie zaskoczona i rozczarowana, tak jak za pierwszym razem. – Pokazuje na drzwi. – Jest pijany i najwyraźniej nie może sobie poradzić z uczuciem odrzucenia, dlatego się tutaj ukrywam. Pewnie niedługo mu się znudzi i sobie pójdzie. Spotkałam już w życiu takie osoby. – Wzrusza ramionami, wpatrując się we mnie ze smutkiem.
Ja także. Znam dokładnie ten typ, z powodu którego krew się we mnie gotuje.
Uderzenia w drzwi stają się nie do wytrzymania.
– Otwórz te cholerne drzwi, Liza! Przestań być upartą suką. Przeprosiłem, do kurwy nędzy. Czego więcej, do cholery, chcesz?
W momencie, gdy nazwał ją suką, coś we mnie pękło. Z takimi dupkami jak on miałem do czynienia przez całe życie – ludzie, którzy krzywdzą innych, a później sami udają ofiarę. W szkole średniej to właśnie tacy jak on bili mnie każdego cholernego dnia. Są przekonani, że mogą robić z ludźmi, co tylko im się podoba i że ujdzie im to na sucho. Ale nie na mojej pieprzonej warcie.
Szarpię za klamkę, otwieram drzwi i widzę, że ten kretyn już był gotowy z podniesioną ręką do ponownego uderzenia w drzwi. Jest wysoki, ale nie tak jak ja. Obserwuję, jak patrzy na mnie z zaskoczeniem.
– Na co się gapisz, palancie? – pytam.
Spogląda na Lizę, stojącą za moimi plecami.
– Liza, co ty robisz? Wyjdź i porozmawiajmy.
Chce przejść obok mnie, ale przesuwam się na bok i zagradzam mu drogę.
– Nie łapiesz, schowała się w męskim kiblu, bo nie chce z tobą gadać. Więc co powiesz na to, abyś najpierw przeprosił ją za to, że położyłeś na niej swoje brudne łapska, a potem wypierdalał – proponuję.
– A kim ty do cholery jesteś?
– Facetem, który miał gównianą noc i aż go swędzi, by komuś przypierdolić.
Stoi naprzeciwko mnie z brawurą kogoś, kto jest zbyt pijany, by zauważyć, że jestem od niego o ponad głowę wyższy i sześćdziesiąt kilo cięższy.
– Czyżby? Dawaj, palancie.
Po tych słowach uderza mnie z całej siły w klatkę piersiową. Mocno zaciskam szczęki i pięści. On jeszcze nie wie, jak wielki błąd popełnił, uderzając mnie dzisiejszej nocy. Nigdy wcześniej nie czułem się tak rozdrażniony jak teraz. Oprócz obaw o własne życie, mam dziką chęć bronić nietykalności kobiety, którą dopiero co poznałem. Te dwie rzeczy powodują, że jeszcze kilka sekund i skopię mu tyłek jak John Cena.
– Czy to dla ciebie codzienność? – pytam, pochylając się do przodu na tyle, by go sprowokować – Obmacywanie kobiet, a następnie wkurzanie się, gdy ciebie nie chcą? Czy muszę ci wyjaśnić, na czym polega przyzwolenie na coś? – Może zgodzi się, bym przywalił mu pięścią w twarz.
– Myślisz, że przestraszy mnie kutas w kardiganie? Proszę bardzo. Rozwalę cię.
Nie wie, że z powodu palantów, którzy bili mnie w szkole średniej, trenuję mieszane sztuki walki od czternastego roku życia.
– Możesz próbować – podpuszczam go.
– Okej, panowie – oznajmia Liza, stojąc za mną. Czuję, jak przez moje plecy przebiega dreszcz, gdy kładzie na nich dłoń – nie ma potrzeby, byście się tutaj pozabijali. Henry, wracaj do domu. Jesteś agresywnym, upierdliwym pijakiem i nie chcę cię już więcej widzieć. Zapamiętaj, że w przyszłości, jak będziesz próbował przekonać kobietę, by poszła z tobą na randkę, to nie traktuj jej po godzinie znajomości jak kawałka mięsa. To jest główny powód, dla którego wciąż jesteś sam.
Szyderczo się uśmiecha i przewraca oczami, a ja mam cholerną ochotę wcisnąć mu te gałki oczne głębiej w czaszkę.
Kieruje swój wzrok na Lizę.
– A ty jesteś samotna, bo jesteś pieprzoną wszystkowiedzącą suką, która nie ma krzty poczucia humoru – odwarkuje Henry.
Nie jestem teraz w stanie podejmować świadomej decyzji, ale zanim się spostrzegam, trzymam go za koszulę i ciągnę go za sobą na korytarz, a następnie do głównego pomieszczenia, gdzie widzę najlepszego przyjaciela Maksa, Dysona. Jest tak wielki jak ja i pełni dzisiaj rolę ochroniarza.
– Dyson!
Henry próbuje się uwolnić z mojego uścisku, ale nadal ciągnę go za sobą. Tuż przed tym jak Dyson do nas podchodzi, ten pijany idiota zaczyna się szarpać i wymachiwać rękoma.
– Pieprzony palant! – Trafia mnie pięścią w usta, rozcinając moją wargę. Po chwili czuję smak krwi. Doprowadza mnie to do furii. Widząc mój wyraz twarzy, natychmiast się uspokaja. Dzięki Bogu, że Dyson odciąga go ode mnie, bo inaczej nie odpowiadam za to, co mógłbym mu zrobić. Jakaś część mnie w tej chwili ma ogromną ochotę na bitkę. Muszę zapamiętać, by jutro pójść na siłownię i stoczyć kilka sparingów, bo inaczej będę się gotować z niepotrzebnie nagromadzonego napięcia.
Zanim dochodzi do czegoś więcej, Dyson kładzie swoją olbrzymią dłoń na karku Henry’ego i go ściska, następnie pojawia się dwójka facetów z Romance Central, którzy pomagają Dysonowi wyprowadzić typa z baru.
Strzepuję palce, by pozbyć się z ciała złej energii i kręcę głową, by rozluźnić mięśnie. Dałbym wszystko, by móc wrócić teraz do mieszkania, rozsiąść się na brzydkiej, szorstkiej kanapie i zjeść kawałek ciasta na poprawę humoru. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że miesiąc temu zostałem eksmitowany i nie mam już stałego miejsca zamieszkania, ta opcja nie wchodzi w grę.
– Nic ci nie jest?
Wycieram chusteczką usta brudne od krwi, odwracam się i dostrzegam organizatorkę tego wydarzenia, Ming-Lee, która obserwuje mnie zaniepokojona
– Wszystko okej. Ale wykreśl tego skurwiela z naszej listy testerów. Nie będzie miał już możliwości powrotu.
Muszę zapamiętać, by poznać jego prawdziwe imię i nazwisko, żeby móc go odnaleźć na innych aplikacjach randkowych. Zrobię co w mojej mocy, by w niewyjaśniony sposób, wszystkie profile randkowe przystojniaczka Henry’ego zniknęły z internetu. Postaram się również, by na jego profilach kont społecznościowych, pojawiły się kompromitujące informacje na temat wielkości jego kutasa i o tym, że z powodu niskiej samooceny traktuje kobiety jak śmieci. To jak bardzo go zniszczę w cyfrowym świecie, zależy od tego, na ile uda mi się uspokoić przed ponownym włączeniem laptopa.
***
KIEDY WRACAM do męskiej toalety, po drodze zauważam Lizę stojącą na progu korytarza, która obserwuje mnie zaniepokojona. Po jej spojrzeniu widzę, że jest przerażona. Żałuję, że pozwoliłem Henry’emu odejść bez przywalenia mu w mordę.
– Wszystko w porządku? – pytam, podchodząc do niej.
Zerka moje usta, a ja bez zastanowienia przesuwam językiem po rozciętej wardze, z której sączy się krew.
– Uderzył cię?
– Eh, nic wielkiego – odpowiadam, wzruszając ramionami.
– Pozwól, że to opatrzę. – Chwyta mnie za rękę i prowadzi z powrotem do męskiej toalety.
Popycha mnie w stronę umywalki. Z torebki wyciąga małą, nieskazitelnie czystą chusteczkę i przyciska ją do mojej wargi.
– Nie musisz…
Ucisza mnie, następnie przybliża się do mnie tak blisko, że moje umiejętności artykułowania słów znikają w mgiełce intensywnego i wyniszczającego pożądania. Nie wiem, co ona w sobie ma, ale mnie onieśmiela. Jestem pewien, że nigdy się tak nie czułem. To prawda, że jest prześliczna, ale to nie wszystko. Za blond włosami i idealną buźką kryje się bardzo wrażliwa dziewczyna, a to sprawia, że chcę ją błagać o to, by zostać jej ochroniarzem. Czy pozwoliłaby mi, bym zawsze jej towarzyszył? Czy pochwalałaby to, że łamałbym palce każdemu kolesiowi, który dotykałby jej bez pozwolenia?
Przepłukuje brudną od krwi chusteczkę pod kranem, a następnie ponownie wyciera moją wargę.
– Przynajmniej przestało krwawić. – Przygląda się moim ustom bardzo dokładnie, aż czuję, jak wypełnia mnie ciepło.
Stoję jak osłupiały, a ona wyciera moją wargę po raz ostatni.
– Boli cię to?
– Nie, nie boli. – Jest wspaniale. Czuję nagły, ogromny przypływ energii, tak, jakbym naraz zażył oksytocynę i ekstazy.
– Wszystko w porządku?
Przytakuję, a ona nieśmiało się do mnie uśmiecha.
– Tak. Wiem, że to smutne i przerażające zarazem, ale jestem przyzwyczajona do obmacywania, ale nie za bardzo do wszelkich krzyków i szarpania. Ten facet ma poważne problemy.
– Więc umówiliście się przez aplikację, tak? – Czuję się nieswojo z faktem, że algorytm, który stworzyłem, tak bardzo się pomylił. Może obliczenia, których dokonałem, nie są tak dokładnie, jak mi się wcześniej zdawało.
Liza przewraca oczami.
– To moja wina, nie powinnam brać w tym udziału. Jak bardzo trzeba być zdesperowanym, by pozwolić aplikacji na dobranie tobie partnera? Wstydzę się tego, to wszystko jest niedorzeczne. Słyszałeś, że facet, który stworzył tę aplikację, nazywany jest Doktorem Love? Serio.
Niech cię szlag, Eden.
– Uch, tak, słyszałem to niestety.
– Fatalne przezwisko – … nie ma co ukrywać – …ale, w ogóle… co to za głupi pomysł? To znaczy, fajnie, że Romance Central stara się pomóc tym z nas, którzy nie mają szczęścia w miłości, ale przewidywanie kto się w kim zakocha, to jak zamiana ołowiu w złoto. Każdy, kto inaczej uważa, ma totalne urojenia albo jest zakłamanym oszustem.
Cholera, poczułem się, jakbym dostał z liścia w twarz. Ale to nie jest tak, że ja to wszystko sobie zmyśliłem. Przecież przeprowadziłem badania, zidentyfikowałem znaczniki.
– Może ich pracownik ma rację – komunikuję, przyjmując postawę obronną. – Jeśli przeanalizował wystarczająco dużo szczęśliwych związków i wziął pod uwagę wspólne elementy, które między nimi występowały, to z dużym prawdopodobieństwem można by przewidzieć cechy, jakie odpowiadają za szczęśliwy związek.
– Uch, czyli chcesz mi powiedzieć, że kluczem do zakochania się w odpowiedniej osobie jest, co? Matematyka?
– Miłość może być skomplikowana, ale matematyka jest prosta – odpowiadam, wzruszając ramionami.
– Zgadza się, ale jak można zmierzyć ilościowo coś tak bardzo nienamacalnego, jak miłość, za pomocą czegoś tak sztywnego jak matematyka? Większość związków to mieszanka losowości i hormonów. Czyli wychodzi na to, że według matematyki ten zapijaczony dupek Henry, miał około sześćdziesiąt procent szans na to, by zostać moją bratnią duszą. Nazwałabym to druzgocącą porażką.
Nie mogę się z nią nie zgodzić i przyprawia mnie o dreszcze fakt, że to moje obliczenia połączyły ją z tym przegrywem. Mimo wszystko chcę jej udowodnić, że się myli, ponieważ statystyki osób, które się poznały dzięki tej aplikacji, są zadowalające.
– Żaden system prognozy nie jest pozbawiony wad – oznajmiam, starając się ją przekonać do swoich racji i jednocześnie nie wyglądać na zbyt zaangażowanego w temat. – Słyszałem, że aplikacja jest tak dokładna, jak się tylko da. Może powinnaś wykreślić Henry’ego z listy i spróbować umówić się z kimś, kto będzie do ciebie bardziej dopasowany.
Albo po prostu umów się ze mną i po kłopocie.
– A co z tobą? – pyta.
Czyżby czytała mi w myślach?
– Uch…pewnie. Możemy razem wyjść na miasto.
Śmieje się, co wywołuje u mnie dreszcz w dobrym tego słowa znaczeniu. Dziewczyna siada na blacie obok umywalki, krzyżuje nogi, a następnie opiera się plecami o lustro.
– Nie o to mi chodziło. – Wzdycha rozbawiona, po czym pyta: – Jak twoja wieczorna randka? Chyba nie odciągam cię od wybranki serca?
Tylko, jeśli wyjdziesz z tej toalety.
– Nie jestem jednym z testerów aplikacji i szczerze mówiąc, twoje nagłe wtargnięcie do męskiej toalety wywołało u mnie potężną dawkę emocji, jakich od dłuższego czasu nie doświadczyłem przy kobiecie.
– Serio? – pyta, mrużąc oczy
Staram się być jak najbardziej szczery w swoich słowach, jednocześnie nie dając jej do zrozumienia, jak niesamowicie mnie do niej ciągnie.
– Poważnie.
– Nie wiem, czy w tym momencie jest mi ciebie żal, czy może mam uznać twoje słowa za komplement.
– Schlebia mi to. Nie jest to dla mnie, aż tak upokarzające – stwierdzam, uśmiechając się.
– Masz piękny uśmiech – oznajmia, podnosząc głowę.
Tak bardzo poczułem się zaskoczony jej komplementem, że aż się roześmiałem.
– Piękny? – Marszczę brwi. – Może chodzi ci o to, że mam krzywy uśmiech? Albo szorstki? – Dotykam dłonią nierównego zarostu. Muszę go przyciąć. Pewnie wyglądam teraz, jak szkocki góral, z ogromną awersją do higieny.
– Nie – Liza zaprzecza, przyglądając mi się uważniej. – Naprawdę uważam, że jest piękny. Dostrzegam iskierkę w twoich oczach, gdy na mnie patrzysz. Czyżbyś ukrywał dołeczki pod tym zarostem?
– To nie tak, że ukrywam, są po prostu dobrze zakamuflowane – stwierdzam, dotykając swojego policzka. Kiedyś nienawidziłem swoich dołeczków, bo zawsze sprawiały, że wyglądałem na o wiele młodszego, niż w rzeczywistości byłem. Nie mam pojęcia, czy nadal by tak było, bo już dawno się nie goliłem.
– W każdym razie – zaczynam, czując, że z każdą sekundą, podczas której mnie obserwuje, robi mi się bardziej gorąco – chodzi mi o to, że dzisiejsza nieudana randka nie powinna zniechęcić cię do korzystania z aplikacji. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że znajdziesz kogoś bardziej dopasowanego do siebie niż Henry.
Wpatruje się we mnie jeszcze przez kilka sekund, po czym spuszcza wzrok i patrzy na swoje dłonie spoczywające na kolanach.
– Nie wiem, czy mam jeszcze siły, by pójść z kimś na randkę. Minął rok, odkąd na jakiejkolwiek byłam, ale nie zrobiło się to ani trochę łatwiejsze. Może niektórzy ludzie są po prostu stworzeni do bycia samemu.
– Jeśli myślisz o sobie, jesteś w błędzie. Zdecydowanie nie powinnaś być samotna.
– Myślisz, że aplikacja HEA pozwoli mi pozbyć się złych nawyków? – pyta, przechylając głowę.
– O jakich złych nawykach mówimy? O paleniu papierosów? Obgryzaniu paznokci? Czy kupowaniu w ciucholandach przebrania zakonnicy? – żartuję, próbując rozładować atmosferę.
Bez zastanowienia przysuwam się bliżej niej, uważając, by jej nie wystraszyć w tak małym pomieszczeniu. Nie umknął mi fakt, w jaki sposób na mnie patrzy.
– A co z zakochiwaniem się w nieodpowiednich dla mnie facetach?
– Czy to jest właśnie ten zły nawyk?
– Niestety tak, powtarzam go z zaskakującą regularnością – odpowiada, mrugając. Sposób w jaki to mówi, sprawia, że moje serce przyspiesza.
Mam nieodpartą ochotę jej dotknąć, ale wiem, że byłoby to nie na miejscu, zważywszy na to, co przeszła. Zamiast tego wyciągam do niej dłoń w nadziei, że ją chwyci.
– Właśnie zdałem sobie sprawę, że nie zostaliśmy sobie przedstawieni. Jestem… – Zanim zdążyłem się przedstawić, splotła swoje palce z moimi. W momencie, gdy mnie dotyka, mój mózg dostaje krótkiego spięcia. Na moim ciele pojawia się gęsia skórka i zapominam o oddychaniu. Dotyk jej ciała wywołuje we mnie ogromny wybuch ciepła. Gdy na nią patrzę, widzę, że jest równie zdziwiona natłokiem uczuć związanych z naszym dotykiem.
Widziałem dużo filmów, w których wykorzystują slow motion podczas ważnych momentów. Zazwyczaj jest to scena akcji, w której ktoś odskakuje na bok przed pociskiem, lub ucieka przed eksplozją. Nawet gdybym chciał, to w tej chwili, ani kule ani wybuchy nie zmusiłyby mnie do ruszenia się z miejsca. Cały świat wokół mnie mógłby płonąć, a ja i tak nie oderwałbym od niej wzroku.
– Jezus. – Nie wiedziałem, co chcę powiedzieć, dopóki nie usłyszałem swojego głosu.
– Miło mi cię poznać, Jezus – odpowiada Liza.
– Nie – protestuję i kręcę głową, rozkoszując się gorącą atmosferą, otulającą nas jak mgła. – Wymknęło mi się. Jestem…
Zostaję wybudzony z tego pięknego snu trzema mocnymi uderzeniami w drzwi.
Nie ma mowy. Przecież ten dupek Henry nie mógł wrócić.
Puszczam rękę Lizy i podchodzę do drzwi.
– Koleś, powinieneś był odpuścić, kiedy tylko nadarzyła się okazja. Teraz zamierzam rozerwać cię na strzępy, za to co zrobiłeś.
Kiedy otwieram drzwi, widzę zdziwioną minę Maksa.
– Uch, okej, nie jestem dziś w nastroju na wygłupy. Może, dasz się namówić na krótką rozmowę?
Marszcząc brwi, przesuwam się tak, by ukryć Lizę za moimi plecami, bo nie chcę, by Max ją zobaczył. Nie wiem, dlaczego to robię. Może po prostu uważam, że Max mógłby ją z góry osądzić za to, że znalazła się w męskiej ubikacji razem ze mną. Mógłby też powiedzieć Eden, że spoufalam się tutaj z kobietą. Wtedy ona nie dałaby mi spokoju, aż do wielkiego wesela i baby shower. Tak czy inaczej, nie chcę, by ją tutaj widział.
– Hej. Przepraszam. Pomyliłem cię z kimś innym – komunikuję.
– Dzięki Bogu. Jestem dość wysportowany, ale jestem pewien, że jak byś mnie uderzył, to przeleciałbym przez to pomieszczenie, jak ciasteczko z przepowiednią.
– Nie wiedziałem, że ciasteczka z wróżbą potrafią latać.
– Owszem, jeśli uderzy w nie wysoki mięśniak mierzący prawie dwa metry. – Prycha, przyglądając mi się z góry do dołu.
– Racja. – Przełykam ślinę, zdając sobie sprawę, że Liza podsłuchuje każde słowo z tej szalonej rozmowy. – Więc… co tam Max? Chcesz skorzystać z toalety? Jeśli tak… to nie możesz.
– Okej, jest to dziwne, ale uczciwe. Chciałem cię tylko poinformować, że wydarzenie zbliża się ku końcowi, więc będę się już zbierać. Zostało jeszcze kilka par, ale większość z nich przeniosła się już do innych lokali. Poprosiłem Ming-Lee, by dopięła wszystko na ostatni guzik. Również idź już do domu. Wiem, że pracowałeś wiele godzin, by udoskonalić algorytm do perfekcji do dzisiejszego testu. Zawsze jesteś pierwszy w biurze i ostatni z niego wychodzisz.
– Uch, tak. – To prawda, ale z całkiem innego powodu niż on myśli.
– W każdym razie dobra robota. Wszyscy, z którymi rozmawiałem, są bardzo zadowoleni z dzisiejszej nocy. – Nie wszyscy. – Wygląda na to, że Doktor Love znów nas zaskoczył. – Muszę zapamiętać: zamordować Eden. – Porozmawiamy o tym jutro. A teraz idź odpocząć, dobrze?
– Jasne. Dobranoc, Max.
Zamykam drzwi, obracam się i zauważam, że Liza stoi ze skrzyżowanymi rękoma.
– Więc… to ty jesteś Doktorem Love?
– Właściwie to mam na imię Toby, albo jeśli wolisz, możesz mnie nazywać oszustem.
– Pozwoliłeś, bym powiedziała tyle złych rzeczy o tobie i twojej aplikacji, nie mówiąc mi, kim tak naprawdę jesteś?
– Byłaś w transie. Niegrzecznie byłoby ci przeszkodzić.
Wpatruje się we mnie przez kilka sekund, a ja odwzajemniam jej spojrzenie. Czuję, że muszę jej powiedzieć o wielu rzeczach, ale w tym momencie mam kompletną pustkę w głowie.
– Więc… – stwierdza i przerzuca ciężar ciała na drugą nogę.
Patrzy na drzwi, a następnie na mnie.
– Dzięki za dzisiejszą noc. Naprawdę doceniam twoją pomoc. I bardzo cię przepraszam za…
Przejeżdża palcem po swojej dolnej wardze, a ja kręcę głową, zastanawiając się, jakby smakowały jej usta.
– Nie ma sprawy. Jestem do twoich usług, zawsze.
Znów spoglądam w jej oczy. Widząc ogromne pożądanie w jej spojrzeniu, jestem mile zaskoczony. Bardzo rzadko zdarza mi się spotkać w życiu kobietę, która ewidentnie jest mną zauroczona. Jest najbardziej oszałamiającą istotą, która rozbierała mnie w wyobraźni w całym moim krótkim życiu.
Czuję, że wydarzy się między nami coś pięknego, a dzisiejsza noc będzie początkiem głębokiego uczucia, którego jeszcze żadne z nas nie…
– Cholera, to znów się dzieje. – W jednej sekundzie zmienia się całkowicie jej nastawienie. Od uwodzicielskiego spojrzenia, ku całkowitej panice. Schodzi z blatu i kieruje się w stronę drzwi. – Oby wszystko ci się udało z aplikacją i ogólnie w życiu, Toby. Muszę już iść.
Marszczę brwi i patrzę na nią zdezorientowany.
– Co się stało? – Po prostu przechodzi obok mnie. – Liza, zatrzymaj się na chwilę, proszę.
Odwraca się i odruchowo wzdycha, a ja, do cholery, nie wiem, co takiego zrobiłem, że wygląda na tak wkurzoną.
– Co się dzieje? – pytam. – Czy zrobiłem coś, co cię uraziło? Czy powiedziałem coś nie tak?
– Nie chodzi o to, co zrobiłeś czy powiedziałeś, tylko ogólnie o ciebie. – Gestem wskazuje na moje ciało, co w najmniejszym stopniu nie pozwala mi się w tym wszystkim odnaleźć.
– Okej. Rozumiem, że moja obecność cię onieśmiela?
– W pewnym sensie, tak.
– Czy możesz mi wyjaśnić, o co chodzi? – dopytuję.
– Po prostu mi zaufaj, gdy mówię, że dalsze wspólne spędzanie czasu nie jest dobrym pomysłem.
– Dlaczego nie?
– Ponieważ… – Spogląda na drzwi, a potem znów kieruje wzrok na mnie. Wygląda na to, że waha się między wyjściem, a pozostaniem ze mną. Nie wiem co się, do cholery, teraz dzieje, ale na pewno nie chcę, by wyszła.
– Ponieważ? – dopytuję.
Spuszcza głowę, ale po chwili znów podnosi wzrok.
– Wydajesz się naprawdę świetnym facetem. A ja niestety mam w zwyczaju spotykać się z mężczyznami, którzy z jednej strony są cudowni, a z drugiej całkowicie do mnie nie pasują. To jest jeden z powodów, dla których pojawiłam się tutaj dzisiejszej nocy, by przerwać cykl porażek.
– Okej, łapię.
– Muszę nauczyć się postępować całkowicie odmiennie od tego, co podpowiada mi kobiecy instynkt. Jeśli będę cały czas umawiała się z mężczyznami, którzy mi się podobają, to w końcu mnie wykorzystają i porzucą.
– Chcesz mi powiedzieć, że chcesz się spotykać z ludźmi, którzy cię nie kręcą? A także to, że chcesz się ze mną umówić?
– Mówię – odpowiada spokojnie, jakby tłumaczyła coś krnąbrnemu dziecku – że fantastycznie było cię poznać, ale naprawdę muszę już iść. – Otwiera drzwi i odwraca się do mnie z wyraźnym smutkiem malującym się na jej twarzy. – Mam nadzieję, że wszystko ci się ułoży, Toby. Naprawdę w to wierzę. Na pewno się jeszcze gdzieś zobaczymy. – Uśmiecha się do mnie kącikiem ust, a następnie wychodzi.
W momencie, gdy zamyka za sobą drzwi, zapominam o kilkuset argumentach przemawiających za tym, by jednak została tutaj ze mną. Stoję przez minutę i skręca mnie w żołądku, gdy próbuję wywnioskować, co powinienem teraz, do cholery, zrobić.
Zaprosić ją na drinka.
Coś się we mnie zmienia. Przez lata ciągnęło mnie do ślicznych kobiet, ale nie ma to nic wspólnego z silnym uczuciem, które odczuwam przy tej kobiecie. Moje doświadczenia z dziewczynami, które mi się podobały, są żałosne.
Fakt, że nie potrafię zapanować nad swoimi emocjami, powinienem potraktować jako ostrzeżenie. Nic dobrego nie wyniknie z tego, że pożądam tak mocno, kogoś kogo dopiero co poznałem. Mimo wszystko, nie mogę się zdobyć na to, by pozwolić jej odejść. Po prostu nie mogę.
Część mnie, która zniosła już wiele porażek, ostrzega, że to zły pomysł. Wszystkie powody, dla których nie powinienem za nią pójść, pękają jak bańka mydlana, w momencie, gdy mówię cicho do siebie: „Pieprzyć to” i otwieram drzwi.
***
W CHWILI, gdy wychodzę z łazienki, Liza jest już w połowie drogi do wyjścia, do którego szybko się kieruje.
– Liza! – krzyczę.
Nie zatrzymuje się, więc z elegancją goryla zwisającego na linie przeciskam się między pozostałymi ludźmi, próbując ją dogonić.
Na moje szczęście Ming-Lee zastępuje jej drogę przed samym wyjściem, by przeprowadzić z nią rozmowę na temat dzisiejszego wydarzenia.
– Hej – zaczyna Ming-Lee, uśmiechając się. – Zanim sobie pójdziesz, poświęcisz mi tylko kilka minut, by opowiedzieć o swoich odczuciach, co do dzisiejszego wieczoru?
Liza wygląda na zaniepokojoną, gdy podchodzę do mojej młodszej koleżanki z pracy.
– Uch, Ming-Lee. Jeśli pozwolisz, mogę to za ciebie zrobić.
Spogląda na mnie zdziwionym wzrokiem, ale podaje mi drugiego iPada.
– Och, jasne, nie ma sprawy. – Podchodzi do pary za nami, a ja przysuwam się bliżej Lizy.
– Wiem, że musisz już iść i że nie chcesz mnie już więcej widzieć, ale rozmowa, którą przeprowadzimy, pozwoli na jeszcze lepsze udoskonalenie aplikacji. Więc, jeśli nie masz nic przeciwko…
– Okej, w porządku. Mogę ci poświęcić troszkę czasu. – stwierdza, obserwując mnie podejrzliwie.
– Świetnie, to możemy zaczynać. – Włączam iPada. – Jak oceniasz w skali od jednego do dziesięciu dzisiejsze doświadczenie z aplikacją HEA, gdzie jedynka oznacza negatywne doznania, a dziesiątka pozytywne.
– Wrażenia z korzystania z aplikacji oceniam na trójkę, ale wrażenia płynące z wieczoru na solidną szóstkę z plusem.
– A co jest głównym powodem tak wysokiej oceny?
– Wydarzenia mające miejsce w męskiej toalecie były nadzwyczaj udane – stwierdza, starając się nie uśmiechać.
– Zgadzam się. A teraz, powiedz mi, proszę, czy jest szansa, byś poleciła aplikację HEA swoim znajomym, bazując na doświadczeniach dzisiejszej nocy?
Nie musi odpowiadać, jej spojrzenie mówi wszystko, więc bez zastanowienia wpisuję:
– Nie…prawdopodobnie…w ogóle. A jaka jest szansa, byś dała mi swój numer?
Spotykam się z pełnym żalu spojrzeniem.
– Racja, znów brak szansy. – Wybieram kolejne pytanie. – A, czy istnieje szansa na to, by facet, który pomógł ci dzisiejszej nocy i przez to ma rozciętą wargę, nakłonił cię do wypicia z nim małego, taniego drinka?
Spojrzała na drzwi, a następnie ponownie na mnie.
– Toby…
– W porządku, rozumiem – stwierdzam, będąc bardziej zdesperowanym, niż to wygląda. – Pewnie uważasz mnie za koszmarny błąd, którego nie chcesz popełnić. Ale to tylko jeden drink, pięć minut. – Albo wieczność. – Nie zmuszam cię do niczego.
Wygląda tak, jakby zastanawiała się, co teraz zrobić. Ale ja szczerze nie mam już sił, by dalej w to brnąć. Odkładam iPada na siedzenie obok.
– Słuchaj Liza, to była bardzo długa noc. Miło było cię poznać, ale nie mam nic przeciwko temu, by zrobić sobie krótką przerwę, zanim minie północ i będę odliczał godziny do białego rana. Oczywiście, jeśli musisz już iść, to idź. Ale jeśli możesz zostać…
Przez moment się waha i wpatruje się we mnie przyprawiającym o dreszcze wzrokiem, po czym deklaruje:
– Okej, jeden drink. Niech stracę, ja stawiam.
– Zgoda. – Uśmiechamy się do siebie w niezręcznej ciszy, następnie się odwracam i prowadzę Lizę na koniec baru. Kiedy Raj widzi, że nadchodzimy, unosi brew, po czym dyskretnie się ulatnia.
– Więc to tutaj dzieje się magia? – pyta Liza, wskazując na mój laptop.
– Jeśli mówiąc o magii masz na myśli zmęczony wzrok, frustrację i sporadyczne cyberprzestępstwa, to tak. Jest to magiczne miejsce.
W chwili, gdy podchodzi do mnie barman Joe, słyszę, jak w kieszeni moich spodni odzywa się telefon. W momencie, gdy go wyciągam, zauważam na ekranie uśmiechniętą twarz mojej młodszej siostrzyczki.
– Na chwilę cię przeproszę, dobrze? – stwierdzam – Muszę odebrać.
Liza przytakuje i zaczyna rozmawiać z Joe’em. Odchodzę kawałek dalej i odbieram połączenie.
– Hej, Puszku.
– Witaj, Wielki Bracie. Jak leci? – Uśmiecham się pod nosem. Może i ma tylko dwanaście lat, ale jest bardziej utalentowana niż cały Broadway. Właśnie to w niej najbardziej kocham, a także to, że posiada moje poczucie humoru.
– Pomału, siostrzyczko. A co tam u ciebie? Chyba nie dzwonisz tylko po to, by usłyszeć mój głos? Tak bardzo tęsknisz za swoim starszym bratem?
– No tak, przecież minął już ponad miesiąc, odkąd nas odwiedziłeś. Czyżbyś był zbyt popularny, by zadawać się z dziećmi?
– Cóż, biorąc pod uwagę, że pracuję teraz w barze, a ludzie dookoła mnie doskonale się bawią, nie sądzę, by określenie: „popularny” było odpowiednie, zważywszy na moje obecne położenie. Zapracowany jak mrówka, to określenie bardziej pasuje. Uwierz, że wolałbym teraz spędzać czas z tobą.
– Też bym chciała, byś był tutaj ze mną. – W jej głosie pobrzmiewa smutek, co sprawia, że zaczynam coś podejrzewać.
– Co się dzieje, mała?
Robi krótką przerwę, po czym oznajmia:
– Mama dostała list z zakładu ubezpieczeń. Znów wzrosła składka za ubezpieczenie zdrowotne taty.
Czuję, jak żołądek podchodzi mi do gardła.
– Co jest, do cholery? Przecież podnieśli tę składkę zaledwie pół roku temu.
– Cóż, kiedy zależy ci tylko na kasie, zrobisz wszystko, by ludzie byli słabi i chorzy. – Słyszę w jej głosie, że jest wściekła. – Mama przez cały dzień milczy. Wiem, że próbuje sobie to wszystko poukładać w głowie, bez zadręczania ciebie, ale… musiałam się wygadać.
Wypuszczam powietrze z płuc i przecieram oczy. To naprawdę ostatnia rzecz, jakiej mama teraz potrzebuje. Stoczyliśmy batalię, by utrzymać składkę za ubezpieczenie zdrowotne ojca na obecnym poziomie. Jak ją podniosą, to wtedy ją stracimy i znajdziemy się w jeszcze gorszym położeniu, niż jesteśmy. Koszty za fizjoterapię taty pokrywane są tylko w połowie, a składki są kurewsko wysokie.
– Myślę, że mama całkiem poważnie rozważa podjęcie dodatkowej pracy – informuje, a jej głos staje się cichszy.
– Nie ma szans. Przecież ona i tak się zapracowuje do granic możliwości.
– Wiem, Toby, ale ona nie chce mnie słuchać. Powiedziałam jej, że mogłabym poszukać sobie pracy…
– Nie – rzucam natychmiast.
– Wysłuchaj mnie po prostu. Myślę, że…
– April, twoim obowiązkiem jest dostawanie dobrych ocen w szkole za naukę i wspieranie całą sobą mamy i taty. To wszystko. Coś wymyślę, dobrze? – Mój głos jest znacznie donośniejszy. Nie chciałem tak się unosić. Opieram głowę o dłoń, a moja siostra milknie. – Cholera, April… Przepraszam cię. Nie chciałem. Jestem po prostu przemęczony pracą. – Siadam z powrotem na stołku barowym i przeczesuję palcami włosy. – Czy mama podejrzewa, że wysyłam wam pieniądze?
Słyszę jakiś szelest.
– Fakt, że nie zadzwoniła, by na ciebie nawrzeszczeć, nie świadczy jeszcze o tym, że nie ma pojęcia o tych wpłatach, Toby. Ale nawet jeżeli wysyłasz nam praktycznie całą swoją pensję… – Wzdycha. – Naprawdę nie wiem, jak sobie z tym poradzimy. A jeśli nie będzie nas stać na operację taty?
– Będzie.
– A co, jeśli nie?
– Coś wymyślę, obiecuję – odpowiadam, przecierając palcami oczy.
Siostra na chwilę milknie. Nie mogę pogodzić się z tym, że ona jako pierwsza stara się rozwiązać problemy finansowe naszej rodziny. Jest dzieckiem. Powinna jeździć na rowerze i bawić się z przyjaciółmi, a nie zastanawiać się nad podjęciem pracy, która pomoże jej opłacić rachunki.
– Toby, nie stać cię na to, byś wysyłał nam tyle pieniędzy. Czy załatwiłeś już tę sprawę z właścicielem mieszkania? Czy przedłużył ci termin zapłaty czynszu?
– Tak, zlitował się nade mną. Wszystko jest w porządku. Nie zamartwiaj się tym.
Nienawidzę jej okłamywać, ale jeśli powiedziałbym prawdę, co dobrego by z tego wynikło? Nie musi wiedzieć, że cztery tygodnie temu wyeksmitowano mnie z mieszkania. Rozmawiałem o tym z właścicielem, ale jak większość wynajmujących nieruchomości w Nowym Jorku, miał w nosie moje problemy finansowe. Było bardzo dużo chętnych na moje miejsce, ledwo co zdążyłem powynosić wszystkie swoje rzeczy, a on już zmienił zamki do kawalerki i wynajął ją komuś innemu.
Jeśli chodzi o wynajem mieszkania na Brooklynie i jego utrzymanie, jest bardzo ciężko, a ja niestety skończyłem jako bezdomny.
Mrugam, żeby oprzytomnieć i otwieram laptopa, po czym loguję się na swoje konto bankowe. Jest na nim tylko kilkaset dolarów, które natychmiast przelewam na konto bankowe, specjalnie założone dla mojej siostry. Spoglądam na Lizę, która nadal rozmawia z Joe’em i na szczęście, nie zwraca uwagi na to, o czym rozmawiam ze swoją siostrą.
– Przed chwilą wysłałem ci więcej pieniędzy. To nie za wiele, ale powinno pokryć koszty ubezpieczenia zdrowotnego taty, dopóki nie wymyślę czegoś innego. Opiekuj się mamą, dobrze? Niedługo was odwiedzę.
Nie mam teraz czasu na pięciogodzinną podróż w obie strony, do Pensylwanii i z powrotem, ale nie za bardzo mam wybór. Jeśli rodzina mnie potrzebuje, to muszę jechać.
– Byłoby wspaniale. Wszyscy za tobą tęsknimy.
– Ja za wami także. Odrób teraz pracę domową i połóż się do łóżka. Jest już późno.
– Oczywiście braciszku. – Robi krótką pauzę, po czym szepcze: – Kocham cię. – I rozłącza się tak szybko, że nawet nie pozwala mi powiedzieć tego samego.
Chowam telefon z powrotem do kieszeni i gapię się na puste konto bankowe. Kurwa, przecież nie muszę jeść, prawda?
Wiem, że jeśli poszedłbym teraz do Maksa i poprosiłbym go o zaliczkę na poczet wynagrodzenia, to pewnie nie robiłby żadnych problemów, ale to naprawdę ostateczność. Na pewno jest coś, co mógłbym zrobić, poza żebraniem o pieniądze. Stanie się beneficjentem organizacji charytatywnej byłoby za dużym upokorzeniem.
Patrzę na laptop. Swoje umiejętności hakerskie wykorzystuję zazwyczaj do dobrych celów, ale nie mogę przestać myśleć o tym, jak łatwo byłoby nagiąć system do własnej woli. W ciągu kilku minut byłbym w stanie włamać się do kilkunastu instytucji finansowych i zanim ktoś zdążyłby powiedzieć cyberprzestępczość, mógłbym przelać pieniądze na konto mamy. Nielimitowana gotówka nie rozwiązałaby wszystkich problemów, ale na pewno odciążyłaby mnie na jakiś czas.
– Wszystko w porządku? – Podnoszę głowę i widzę Lizę, która się mi przygląda. – Wyglądasz na zdenerwowanego. – Podaje mi szklankę whiskey. – Może to poprawi ci humor?
– Dzięki. – Z chęcią przyjmuję alkohol. Zapijanie moich zmartwień z piękną kobietą u boku, nie rozwiąże żadnego z moich problemów, ale na pewno na jakiś czas pomoże mi o nich zapomnieć.
– Czy mogę jakoś pomóc?
Kręcę głową. Nie powiedziałem nikomu, co się dzieje teraz w moim życiu, nawet Eden, ponieważ towarzyszący temu wstyd, jest ogromny. Zaprzeczanie moim problemom wydaje się w tej chwili najlepszym sposobem radzenia sobie z nimi.
– Nie, wszystko w porządku – odpowiadam. – Zwykłe sprawy rodzinne. – Uśmiecham się do niej, a ona odwzajemnia ten gest. I nawet, cholera, pozytywna reakcja z jej strony nie sprawia, że czuję się lepiej.
– Czy mogę ci zadać osobiste pytanie? – pyta, a jej głos staje się bardziej poważny.
– Jasne. – Obawiam się, że mogła podsłuchać moją rozmowę telefoniczną.
– Co sądzisz o … publicznym upokorzeniu? – pyta, podchodząc do mnie trochę bliżej.
Marszczę brwi.
– Ja… uch… – Mój mózg wraca na właściwe tory myślenia. – Uch… dlaczego? Czy to cię kręci? – Nie mam żadnego doświadczenia z BDSM czy innymi fetyszami, ale dla niej byłbym skłonny się tego nauczyć.
Lubieżnie się do mnie uśmiecha.
– Właściwie to jest coś, co mnie kręci. – Kieruje swoje spojrzenie w róg pomieszczenia, a ja podążam za jej wzrokiem. – Piszesz się na to?
Przytakuję.
– Ach, więc chcesz, żebym cię upokorzył? Dobra, przygotuj się na publiczną chłostę.
Śmieje się. Podążam za nią wzrokiem, gdy idzie w stronę stolików w rogu.
– Och, Toby, Toby, Toby … bądź przygotowany, aby dowiedzieć się, jak bardzo możesz być w błędzie. Skopię ci ten zgrabny tyłek.