Dom, który pamięta - ebook
Psychologiczny horror o rodzinie, która wprowadza się do odziedziczonego domu na odludziu. Początkowy spokój zamienia się w niepokój, gdy córka zaczyna doświadczać dziwnych wizji, a w otoczeniu pojawiają się ślady nieznanej obecności. Historia powoli odsłania tajemnice miejsca, które nie chce być zapomniane.
| Kategoria: | Horror i thriller |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8431-015-1 |
| Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rozdział: Podziemne ścieżki
Kasia i Marcin wrócili do domu, wciąż czując na sobie ciężar słów tajemniczej kobiety. Sygnet leżał teraz na stole w kuchni, jakby emanował niemal namacalnym mrokiem. Mimo zmęczenia nie mogli zasnąć.
„Sekretny ogród…” — powiedziała cicho Kasia, patrząc na sygnet. „Jeśli rzeczywiście istnieje, musimy go znaleźć.”
Marcin spojrzał na nią z determinacją w oczach. „Wszystko zaczyna się i kończy w tym domu. Mam wrażenie, że klucz do tej zagadki jest gdzieś tutaj.”
— —
Odkrycie podziemi
Następnego dnia, uzbrojeni w latarki i narzędzia, rozpoczęli przeszukiwanie posiadłości. Każdy zakamarek wydawał się teraz pełen tajemnic. W końcu, w piwnicy, pod starym dywanem, znaleźli coś niezwykłego — ciężką, żeliwną klapę.
„To musiało tu być od zawsze…” — powiedział Marcin, odgarniając resztki kurzu.
„Ale dlaczego ktoś to ukrył?” — zapytała Kasia, przyglądając się rdzawym zawiasom.
Po kilku minutach walki z zamkiem, klapa w końcu ustąpiła, a przed nimi ukazało się zejście w dół. Kamienne schody prowadziły w ciemność, a z wnętrza wydobywał się zapach wilgoci i ziemi.
„Chyba nie mamy wyboru.” — powiedział Marcin, zapalając latarkę i robiąc pierwszy krok w dół.
— —
Labirynt podziemi
Pod ziemią rozciągał się labirynt kamiennych korytarzy, wilgotnych od spływających po ścianach kropel wody. Powietrze było ciężkie, niemal trudne do oddychania. Ściany były ozdobione dziwnymi symbolami — te same wijące się rośliny, które widniały na sygnetach.
Wędrując przez kolejne pomieszczenia, zauważyli, że każdy pokój miał inne przeznaczenie. W jednym znajdowały się drewniane stoły pokryte zardzewiałymi narzędziami, które wyglądały jak przedmioty tortur. W innym odkryli rzędy półek z butelkami pełnymi tajemniczych substancji, z których większość była już zaschnięta.
Najbardziej przerażające było jednak pomieszczenie z żelaznymi drzwiami. Były solidne, ogromne, jakby miały chronić coś albo kogoś przed światem. Każde drzwi miały inny symbol, ale jedno z nich przykuło uwagę Marcina.
„To ten sam znak co na sygnetach.” — powiedział, dotykając wygrawerowanego symbolu kwiatu.
Kasia próbowała otworzyć drzwi, ale były zablokowane. „Nie ruszymy tego bez klucza.”
Ruszyli dalej. Labirynt wydawał się nie mieć końca, aż dotarli do miejsca, które ich zamurowało. Przed nimi, w wielkiej, naturalnej jaskini, znajdowały się mosiężne drzwi, wysokie na co najmniej trzy metry. Były pokryte zdobieniami przedstawiającymi ludzi klęczących przed gigantycznym drzewem z wijącymi się korzeniami i liśćmi w kształcie płomieni.
„To musi być przejście do tego ogrodu.” — powiedziała Kasia, podchodząc bliżej.
— —
Sekretny ogród
Po wielominutowej walce, drzwi w końcu ustąpiły. Za nimi znajdował się ogromny podziemny ogród. Niskie światło emanowało z dziwnych kryształów wtopionych w ściany jaskini, oświetlając upiorne piękno roślin, które wyglądały, jakby nie pochodziły z tego świata.
Kwiaty były ogromne, o barwach tak intensywnych, że niemal hipnotyzujących. Z ich kielichów kapał czarny płyn, który wsiąkał w ziemię. W powietrzu unosił się słodkawy zapach, który sprawiał, że głowa zaczynała się kręcić.
„To tutaj… Zosia musiała znaleźć jeden z tych kwiatów.” — powiedziała Kasia, przykładając rękę do ust, żeby nie zwymiotować od zapachu.
Marcin zbliżył się do największego kwiatu, który przypominał czarną różę. „To nie są zwykłe rośliny… One są karmione czymś… czymś złym.”
Kasia zauważyła coś w ziemi pod jednym z kwiatów. Kucnęła i odgarnęła ziemię ręką. To, co zobaczyła, zmroziło jej krew w żyłach. Były to ludzkie kości — czaszka, ręce, wszystko skręcone w nienaturalnych pozach.
— —
Kolejna tajemnica
Przestraszeni, ale zdeterminowani, wrócili do domu, by zebrać myśli. W środku nocy Marcin nie mógł spać. Znowu wrócił do sygnetu, obracając go w dłoni. Wtedy zauważył coś, czego wcześniej nie dostrzegli — sygnet można było przekręcić. Po chwili otworzył się, ukazując ukryty w środku maleńki klucz.
„Kasia! Chyba mamy klucz do tych żelaznych drzwi w podziemiach.”Rozdział: Odkrycia i tajemnice
Kasia i Marcin wrócili do domu, wyczerpani zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Obraz ludzkich szczątków, które znaleźli w tajemniczym ogrodzie, nie dawał im spokoju. Decyzja, co zrobić z tą wiedzą, zapadła szybko — postanowili powiadomić Policję.
— —
Wezwanie Policji
„Nie możemy tego zignorować, Marcin. Te kości… Ktoś zginął tam w okropnych okolicznościach. Musimy to zgłosić.” — powiedziała Kasia, spoglądając na męża z determinacją.
Marcin skinął głową. „Masz rację. Ale musimy być ostrożni. Ten ogród… to miejsce jest inne. Nie wiem, czy Policja uwierzy w to, co tam widzieliśmy.”
Kilka godzin później w ich domu zjawił się starszy inspektor Jerzy Olszewski wraz z młodszą funkcjonariuszką Anną Kowalską. Kasia i Marcin opowiedzieli o swoich odkryciach, prowadząc funkcjonariuszy do podziemi.
— —
Policyjne dochodzenie
„Nie spodziewałem się czegoś takiego.” — powiedział inspektor Olszewski, badając labirynt. Jego wzrok zatrzymał się na żelaznych drzwiach. „To miejsce wygląda jak coś prosto z koszmaru.”
Kiedy dotarli do ogrodu, funkcjonariuszka Kowalska zbladła, widząc rozkładające się kości. „To ludzkie szczątki… Ale te kwiaty… Co to za miejsce?”
Olszewski zlecił natychmiastowe zabezpieczenie miejsca i sprowadzenie ekspertów. Kości zabrano do analizy, a ogród został dokładnie sfotografowany i zbadany.
— —
Przerażające powiązania
Kilka dni później inspektor Olszewski ponownie odwiedził Kasię i Marcina. Jego twarz zdradzała mieszankę zaskoczenia i niepokoju.
„Mam wyniki badań szczątków. Zidentyfikowaliśmy ofiarę… i to nie będzie dla was łatwa informacja.”
Kasia poczuła, jak nogi robią się jej jak z waty. „Co pan chce przez to powiedzieć?”
Olszewski spojrzał jej prosto w oczy. „Szczątki należały do kobiety… i wszystko wskazuje na to, że była z waszej rodziny, pani Kasiu. Badania DNA potwierdziły, że to ktoś z linii żeńskiej, prawdopodobnie wasza praprababka.”
Kasia zatoczyła się, chwytając się stołu. „To… niemożliwe. Dlaczego ona została tam pochowana? Co się tu wydarzyło?”
„To chcemy ustalić. Ale muszę was ostrzec. Wygląda na to, że wasza rodzina może być bardziej związana z tą posiadłością, niż przypuszczaliście.”
— —
Powrót do podziemi
Marcin wciąż trzymał ukryty w sygnetie klucz, o którym nie powiedział jeszcze Policji. „Kasia, myślę, że musimy wrócić tam sami. Ten klucz… mam przeczucie, że otworzy te żelazne drzwi.”
Kasia nie była przekonana, ale wiedziała, że jeśli chcą poznać prawdę, muszą działać. W nocy, gdy wszystko ucichło, ponownie zeszli do podziemi, unikając policyjnych barier.
Gdy dotarli do żelaznych drzwi, serce Kasi waliło jak oszalałe. Marcin wsunął klucz do zamka i przekręcił go. Drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem, ukazując kolejną, mroczną część podziemi.
— —
Sekretne przejście
Za drzwiami znajdował się długi korytarz, którego ściany były wyłożone starymi, wyblakłymi freskami przedstawiającymi ludzi ubranych w ceremonialne szaty. Na końcu korytarza znajdowały się schody prowadzące w dół.
„To prowadzi jeszcze głębiej…” — powiedziała Kasia, trzymając się blisko męża.
Schody zakończyły się przy kolejnych drzwiach, tym razem z mosiądzu, ozdobionych bardziej szczegółowymi symbolami. Na ich środku widniał wyryty napis:
„Wejście tylko dla wybranych. Ci, którzy wejdą nieproszonymi, zapłacą najwyższą cenę.”
Marcin wziął głęboki oddech i otworzył drzwi. Za nimi rozciągała się ogromna komnata, w której znajdowało się coś, co przypominało ołtarz. Na jego środku leżała księga z grubymi, czarnymi okładkami.
„To chyba jakieś miejsce kultu.” — powiedziała Kasia, podchodząc bliżej.
Marcin otworzył księgę, a jego oczy rozszerzyły się z przerażenia. Były tam opisy rytuałów, które wiązały się z ofiarami ludzkimi i tajemniczymi kwiatami z ogrodu.
— —
Zaskakujące odkrycie
„To nie przypadek, że ten dom trafił do nas.” — powiedziała Kasia, oglądając kolejne strony księgi. „Moja rodzina była w to wszystko wmieszana.”
„Ale dlaczego? I co oznaczają te rytuały?” — zapytał Marcin, wskazując na fragment, w którym była mowa o przywracaniu życia i kontakcie z innym wymiarem.
W tym momencie usłyszeli głuchy dźwięk dobiegający z korytarza. Ktoś był w podziemiach. Oboje zamarli, patrząc na siebie.
„Myślisz, że to Policja?” — szepnęła Kasia.
Marcin pokręcił głową. „Nie wiem, ale lepiej, żeby nas tu nie znaleźli.”Rozdział: Korzenie tajemnicy
Kasia i Marcin wrócili do domu z mieszanymi uczuciami. Odkrycie podziemi oraz księga, która wydawała się być kluczem do poznania historii tego miejsca, pozostawiały więcej pytań niż odpowiedzi. Kasia wiedziała jednak, że musi się dowiedzieć prawdy o swojej praprababce, nawet jeśli oznaczało to konfrontację z najciemniejszymi sekretami swojej rodziny.
— —
Ślad praprababki
Nazajutrz Kasia postanowiła przeszukać stare dokumenty rodzinne, które znajdowały się na strychu. Wśród pożółkłych listów, fotografii i zapisów znalazła niewielki pamiętnik należący do jej praprababci, Anny Marii Sobolewskiej.
Kasia usiadła przy biurku, czując, jak serce bije jej szybciej. Pierwsze strony były zwyczajne — opisywały codzienne życie w posiadłości, relacje z sąsiadami, plany na przyszłość. Ale im dalej czytała, tym bardziej mroczna stawała się treść.
„Dziś wieczorem miało miejsce nasze kolejne zgromadzenie. Las staje się coraz bardziej wymagający. Kwiaty, które pojawiają się w ogrodzie, są piękne, lecz przerażające. Czuję, że ich obecność wpływa na moją duszę. Ale muszę to zrobić — dla naszej przyszłości, dla naszego rodu…”
— —
Mroczna przeszłość
Kasia dowiedziała się, że Anna Maria była jedną z liderek tajemniczej sekty działającej w okolicy pod koniec XIX wieku. Sekta ta wierzyła, że tajemnicze kwiaty, które rosły w ogrodzie, mają moc uzdrawiania i przedłużania życia, ale wymagały ofiar — zarówno zwierzęcych, jak i ludzkich.
Z notatek wynikało, że Anna Maria zaczęła kwestionować swoje działania. Na jednej z ostatnich stron napisała:
„Nie mogę dłużej patrzeć na to, co dzieje się w tym miejscu. Ogród żyje, ale jego energia pochłania nasze dusze. Muszę znaleźć sposób, by to zakończyć, zanim będzie za późno…”
Kasia spojrzała na ostatni wpis. Był niepełny, jakby praprababcia została przerwana w trakcie pisania.
— —
Intrygi urzędnika
Tymczasem urzędnik Tadeusz Krawczyk, który od dawna śledził postępy Kasi i Marcina, dowiedział się od swojego informatora w Policji o odkryciu podziemi i ludzkich szczątków.
„Oni się nie poddają.” — powiedział do swojego kolegi, Pawła Dobrowolskiego. „Jeśli znajdą więcej, mogą zrujnować wszystko, nad czym pracowaliśmy przez lata. Musimy działać.”
Dobrowolski spojrzał na niego z powagą. „A co z dziewczynką? Może na nią powinniśmy się skupić? Wydaje się najbardziej podatna…”
Krawczyk skinął głową. „Tak, ale musimy to zrobić delikatnie. Najpierw trzeba odwrócić ich uwagę.”
— —
Zosia i nowe objawy
Wieczorem, gdy Kasia i Marcin próbowali poukładać w głowach informacje o praprababci, Zosia zaczęła zachowywać się dziwnie. Najpierw odmawiała jedzenia, później usiadła przy oknie, wpatrując się w las.
„Zosiu, wszystko w porządku?” — zapytała Kasia, kładąc dłoń na ramieniu córki.
Zosia spojrzała na matkę pustym wzrokiem. „Mamo… oni mnie wołają. Chcą, żebym do nich wróciła.”
„Kto cię woła, kochanie?”
„Te kwiaty. Muszę tam wrócić. Jeśli tego nie zrobię, coś złego się stanie…”
Słowa Zosi przeraziły Kasię do głębi.
— —
Powrót do podziemi
Kasia i Marcin postanowili wrócić do podziemi, by dowiedzieć się więcej o tajemniczych drzwiach i tym, co może kryć się za nimi. Tym razem zabrali ze sobą latarki, aparat fotograficzny i rękawiczki, aby dokładnie zbadać każdy zakamarek.
Gdy dotarli do ogromnych drzwi z mosiądzu, Kasia zauważyła niewielkie wgłębienie w kształcie sygnetu, który znaleźli wcześniej.
„To musi być klucz.” — powiedziała, wkładając sygnet w otwór.
Drzwi otworzyły się powoli, ukazując ogromną komnatę wypełnioną zapachem wilgoci i starości. Na środku znajdował się wielki ołtarz, a wokół niego porozrzucane były fragmenty dawnych narzędzi rytualnych.
Jednak to, co przykuło ich uwagę, znajdowało się w rogu pomieszczenia — wejście do kolejnego tunelu, który prowadził prosto do lasu, do miejsca, gdzie Zosia znalazła kwiaty.
— —
Co dalej?
Czy Kasia i Marcin zdecydują się wejść głębiej, mimo niebezpieczeństwa? Czy urzędnik Krawczyk wraz z Dobrowolskim posuną się do radykalnych działań, by ich powstrzymać? I jakie jeszcze sekrety kryje posiadłość oraz las?Rozdział: Echo przeszłości
Kasia i Marcin stali w podziemnej komnacie, otoczeni mrocznymi cieniami rzucanymi przez ich latarki. Powietrze było ciężkie, niemal namacalne, jakby nosiło w sobie historie setek lat cierpienia. Kasia wpatrywała się w wejście do tunelu prowadzącego do lasu, czując jednocześnie strach i dziwną ciekawość.
„Musimy tam wejść.” — powiedziała, łamiąc ciszę.
„Nie sądzisz, że to zbyt niebezpieczne?” — zapytał Marcin, patrząc na nią z troską. „Nie wiemy, co nas tam czeka.”
Kasia i Marcin wrócili do domu, wciąż czując na sobie ciężar słów tajemniczej kobiety. Sygnet leżał teraz na stole w kuchni, jakby emanował niemal namacalnym mrokiem. Mimo zmęczenia nie mogli zasnąć.
„Sekretny ogród…” — powiedziała cicho Kasia, patrząc na sygnet. „Jeśli rzeczywiście istnieje, musimy go znaleźć.”
Marcin spojrzał na nią z determinacją w oczach. „Wszystko zaczyna się i kończy w tym domu. Mam wrażenie, że klucz do tej zagadki jest gdzieś tutaj.”
— —
Odkrycie podziemi
Następnego dnia, uzbrojeni w latarki i narzędzia, rozpoczęli przeszukiwanie posiadłości. Każdy zakamarek wydawał się teraz pełen tajemnic. W końcu, w piwnicy, pod starym dywanem, znaleźli coś niezwykłego — ciężką, żeliwną klapę.
„To musiało tu być od zawsze…” — powiedział Marcin, odgarniając resztki kurzu.
„Ale dlaczego ktoś to ukrył?” — zapytała Kasia, przyglądając się rdzawym zawiasom.
Po kilku minutach walki z zamkiem, klapa w końcu ustąpiła, a przed nimi ukazało się zejście w dół. Kamienne schody prowadziły w ciemność, a z wnętrza wydobywał się zapach wilgoci i ziemi.
„Chyba nie mamy wyboru.” — powiedział Marcin, zapalając latarkę i robiąc pierwszy krok w dół.
— —
Labirynt podziemi
Pod ziemią rozciągał się labirynt kamiennych korytarzy, wilgotnych od spływających po ścianach kropel wody. Powietrze było ciężkie, niemal trudne do oddychania. Ściany były ozdobione dziwnymi symbolami — te same wijące się rośliny, które widniały na sygnetach.
Wędrując przez kolejne pomieszczenia, zauważyli, że każdy pokój miał inne przeznaczenie. W jednym znajdowały się drewniane stoły pokryte zardzewiałymi narzędziami, które wyglądały jak przedmioty tortur. W innym odkryli rzędy półek z butelkami pełnymi tajemniczych substancji, z których większość była już zaschnięta.
Najbardziej przerażające było jednak pomieszczenie z żelaznymi drzwiami. Były solidne, ogromne, jakby miały chronić coś albo kogoś przed światem. Każde drzwi miały inny symbol, ale jedno z nich przykuło uwagę Marcina.
„To ten sam znak co na sygnetach.” — powiedział, dotykając wygrawerowanego symbolu kwiatu.
Kasia próbowała otworzyć drzwi, ale były zablokowane. „Nie ruszymy tego bez klucza.”
Ruszyli dalej. Labirynt wydawał się nie mieć końca, aż dotarli do miejsca, które ich zamurowało. Przed nimi, w wielkiej, naturalnej jaskini, znajdowały się mosiężne drzwi, wysokie na co najmniej trzy metry. Były pokryte zdobieniami przedstawiającymi ludzi klęczących przed gigantycznym drzewem z wijącymi się korzeniami i liśćmi w kształcie płomieni.
„To musi być przejście do tego ogrodu.” — powiedziała Kasia, podchodząc bliżej.
— —
Sekretny ogród
Po wielominutowej walce, drzwi w końcu ustąpiły. Za nimi znajdował się ogromny podziemny ogród. Niskie światło emanowało z dziwnych kryształów wtopionych w ściany jaskini, oświetlając upiorne piękno roślin, które wyglądały, jakby nie pochodziły z tego świata.
Kwiaty były ogromne, o barwach tak intensywnych, że niemal hipnotyzujących. Z ich kielichów kapał czarny płyn, który wsiąkał w ziemię. W powietrzu unosił się słodkawy zapach, który sprawiał, że głowa zaczynała się kręcić.
„To tutaj… Zosia musiała znaleźć jeden z tych kwiatów.” — powiedziała Kasia, przykładając rękę do ust, żeby nie zwymiotować od zapachu.
Marcin zbliżył się do największego kwiatu, który przypominał czarną różę. „To nie są zwykłe rośliny… One są karmione czymś… czymś złym.”
Kasia zauważyła coś w ziemi pod jednym z kwiatów. Kucnęła i odgarnęła ziemię ręką. To, co zobaczyła, zmroziło jej krew w żyłach. Były to ludzkie kości — czaszka, ręce, wszystko skręcone w nienaturalnych pozach.
— —
Kolejna tajemnica
Przestraszeni, ale zdeterminowani, wrócili do domu, by zebrać myśli. W środku nocy Marcin nie mógł spać. Znowu wrócił do sygnetu, obracając go w dłoni. Wtedy zauważył coś, czego wcześniej nie dostrzegli — sygnet można było przekręcić. Po chwili otworzył się, ukazując ukryty w środku maleńki klucz.
„Kasia! Chyba mamy klucz do tych żelaznych drzwi w podziemiach.”Rozdział: Odkrycia i tajemnice
Kasia i Marcin wrócili do domu, wyczerpani zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Obraz ludzkich szczątków, które znaleźli w tajemniczym ogrodzie, nie dawał im spokoju. Decyzja, co zrobić z tą wiedzą, zapadła szybko — postanowili powiadomić Policję.
— —
Wezwanie Policji
„Nie możemy tego zignorować, Marcin. Te kości… Ktoś zginął tam w okropnych okolicznościach. Musimy to zgłosić.” — powiedziała Kasia, spoglądając na męża z determinacją.
Marcin skinął głową. „Masz rację. Ale musimy być ostrożni. Ten ogród… to miejsce jest inne. Nie wiem, czy Policja uwierzy w to, co tam widzieliśmy.”
Kilka godzin później w ich domu zjawił się starszy inspektor Jerzy Olszewski wraz z młodszą funkcjonariuszką Anną Kowalską. Kasia i Marcin opowiedzieli o swoich odkryciach, prowadząc funkcjonariuszy do podziemi.
— —
Policyjne dochodzenie
„Nie spodziewałem się czegoś takiego.” — powiedział inspektor Olszewski, badając labirynt. Jego wzrok zatrzymał się na żelaznych drzwiach. „To miejsce wygląda jak coś prosto z koszmaru.”
Kiedy dotarli do ogrodu, funkcjonariuszka Kowalska zbladła, widząc rozkładające się kości. „To ludzkie szczątki… Ale te kwiaty… Co to za miejsce?”
Olszewski zlecił natychmiastowe zabezpieczenie miejsca i sprowadzenie ekspertów. Kości zabrano do analizy, a ogród został dokładnie sfotografowany i zbadany.
— —
Przerażające powiązania
Kilka dni później inspektor Olszewski ponownie odwiedził Kasię i Marcina. Jego twarz zdradzała mieszankę zaskoczenia i niepokoju.
„Mam wyniki badań szczątków. Zidentyfikowaliśmy ofiarę… i to nie będzie dla was łatwa informacja.”
Kasia poczuła, jak nogi robią się jej jak z waty. „Co pan chce przez to powiedzieć?”
Olszewski spojrzał jej prosto w oczy. „Szczątki należały do kobiety… i wszystko wskazuje na to, że była z waszej rodziny, pani Kasiu. Badania DNA potwierdziły, że to ktoś z linii żeńskiej, prawdopodobnie wasza praprababka.”
Kasia zatoczyła się, chwytając się stołu. „To… niemożliwe. Dlaczego ona została tam pochowana? Co się tu wydarzyło?”
„To chcemy ustalić. Ale muszę was ostrzec. Wygląda na to, że wasza rodzina może być bardziej związana z tą posiadłością, niż przypuszczaliście.”
— —
Powrót do podziemi
Marcin wciąż trzymał ukryty w sygnetie klucz, o którym nie powiedział jeszcze Policji. „Kasia, myślę, że musimy wrócić tam sami. Ten klucz… mam przeczucie, że otworzy te żelazne drzwi.”
Kasia nie była przekonana, ale wiedziała, że jeśli chcą poznać prawdę, muszą działać. W nocy, gdy wszystko ucichło, ponownie zeszli do podziemi, unikając policyjnych barier.
Gdy dotarli do żelaznych drzwi, serce Kasi waliło jak oszalałe. Marcin wsunął klucz do zamka i przekręcił go. Drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem, ukazując kolejną, mroczną część podziemi.
— —
Sekretne przejście
Za drzwiami znajdował się długi korytarz, którego ściany były wyłożone starymi, wyblakłymi freskami przedstawiającymi ludzi ubranych w ceremonialne szaty. Na końcu korytarza znajdowały się schody prowadzące w dół.
„To prowadzi jeszcze głębiej…” — powiedziała Kasia, trzymając się blisko męża.
Schody zakończyły się przy kolejnych drzwiach, tym razem z mosiądzu, ozdobionych bardziej szczegółowymi symbolami. Na ich środku widniał wyryty napis:
„Wejście tylko dla wybranych. Ci, którzy wejdą nieproszonymi, zapłacą najwyższą cenę.”
Marcin wziął głęboki oddech i otworzył drzwi. Za nimi rozciągała się ogromna komnata, w której znajdowało się coś, co przypominało ołtarz. Na jego środku leżała księga z grubymi, czarnymi okładkami.
„To chyba jakieś miejsce kultu.” — powiedziała Kasia, podchodząc bliżej.
Marcin otworzył księgę, a jego oczy rozszerzyły się z przerażenia. Były tam opisy rytuałów, które wiązały się z ofiarami ludzkimi i tajemniczymi kwiatami z ogrodu.
— —
Zaskakujące odkrycie
„To nie przypadek, że ten dom trafił do nas.” — powiedziała Kasia, oglądając kolejne strony księgi. „Moja rodzina była w to wszystko wmieszana.”
„Ale dlaczego? I co oznaczają te rytuały?” — zapytał Marcin, wskazując na fragment, w którym była mowa o przywracaniu życia i kontakcie z innym wymiarem.
W tym momencie usłyszeli głuchy dźwięk dobiegający z korytarza. Ktoś był w podziemiach. Oboje zamarli, patrząc na siebie.
„Myślisz, że to Policja?” — szepnęła Kasia.
Marcin pokręcił głową. „Nie wiem, ale lepiej, żeby nas tu nie znaleźli.”Rozdział: Korzenie tajemnicy
Kasia i Marcin wrócili do domu z mieszanymi uczuciami. Odkrycie podziemi oraz księga, która wydawała się być kluczem do poznania historii tego miejsca, pozostawiały więcej pytań niż odpowiedzi. Kasia wiedziała jednak, że musi się dowiedzieć prawdy o swojej praprababce, nawet jeśli oznaczało to konfrontację z najciemniejszymi sekretami swojej rodziny.
— —
Ślad praprababki
Nazajutrz Kasia postanowiła przeszukać stare dokumenty rodzinne, które znajdowały się na strychu. Wśród pożółkłych listów, fotografii i zapisów znalazła niewielki pamiętnik należący do jej praprababci, Anny Marii Sobolewskiej.
Kasia usiadła przy biurku, czując, jak serce bije jej szybciej. Pierwsze strony były zwyczajne — opisywały codzienne życie w posiadłości, relacje z sąsiadami, plany na przyszłość. Ale im dalej czytała, tym bardziej mroczna stawała się treść.
„Dziś wieczorem miało miejsce nasze kolejne zgromadzenie. Las staje się coraz bardziej wymagający. Kwiaty, które pojawiają się w ogrodzie, są piękne, lecz przerażające. Czuję, że ich obecność wpływa na moją duszę. Ale muszę to zrobić — dla naszej przyszłości, dla naszego rodu…”
— —
Mroczna przeszłość
Kasia dowiedziała się, że Anna Maria była jedną z liderek tajemniczej sekty działającej w okolicy pod koniec XIX wieku. Sekta ta wierzyła, że tajemnicze kwiaty, które rosły w ogrodzie, mają moc uzdrawiania i przedłużania życia, ale wymagały ofiar — zarówno zwierzęcych, jak i ludzkich.
Z notatek wynikało, że Anna Maria zaczęła kwestionować swoje działania. Na jednej z ostatnich stron napisała:
„Nie mogę dłużej patrzeć na to, co dzieje się w tym miejscu. Ogród żyje, ale jego energia pochłania nasze dusze. Muszę znaleźć sposób, by to zakończyć, zanim będzie za późno…”
Kasia spojrzała na ostatni wpis. Był niepełny, jakby praprababcia została przerwana w trakcie pisania.
— —
Intrygi urzędnika
Tymczasem urzędnik Tadeusz Krawczyk, który od dawna śledził postępy Kasi i Marcina, dowiedział się od swojego informatora w Policji o odkryciu podziemi i ludzkich szczątków.
„Oni się nie poddają.” — powiedział do swojego kolegi, Pawła Dobrowolskiego. „Jeśli znajdą więcej, mogą zrujnować wszystko, nad czym pracowaliśmy przez lata. Musimy działać.”
Dobrowolski spojrzał na niego z powagą. „A co z dziewczynką? Może na nią powinniśmy się skupić? Wydaje się najbardziej podatna…”
Krawczyk skinął głową. „Tak, ale musimy to zrobić delikatnie. Najpierw trzeba odwrócić ich uwagę.”
— —
Zosia i nowe objawy
Wieczorem, gdy Kasia i Marcin próbowali poukładać w głowach informacje o praprababci, Zosia zaczęła zachowywać się dziwnie. Najpierw odmawiała jedzenia, później usiadła przy oknie, wpatrując się w las.
„Zosiu, wszystko w porządku?” — zapytała Kasia, kładąc dłoń na ramieniu córki.
Zosia spojrzała na matkę pustym wzrokiem. „Mamo… oni mnie wołają. Chcą, żebym do nich wróciła.”
„Kto cię woła, kochanie?”
„Te kwiaty. Muszę tam wrócić. Jeśli tego nie zrobię, coś złego się stanie…”
Słowa Zosi przeraziły Kasię do głębi.
— —
Powrót do podziemi
Kasia i Marcin postanowili wrócić do podziemi, by dowiedzieć się więcej o tajemniczych drzwiach i tym, co może kryć się za nimi. Tym razem zabrali ze sobą latarki, aparat fotograficzny i rękawiczki, aby dokładnie zbadać każdy zakamarek.
Gdy dotarli do ogromnych drzwi z mosiądzu, Kasia zauważyła niewielkie wgłębienie w kształcie sygnetu, który znaleźli wcześniej.
„To musi być klucz.” — powiedziała, wkładając sygnet w otwór.
Drzwi otworzyły się powoli, ukazując ogromną komnatę wypełnioną zapachem wilgoci i starości. Na środku znajdował się wielki ołtarz, a wokół niego porozrzucane były fragmenty dawnych narzędzi rytualnych.
Jednak to, co przykuło ich uwagę, znajdowało się w rogu pomieszczenia — wejście do kolejnego tunelu, który prowadził prosto do lasu, do miejsca, gdzie Zosia znalazła kwiaty.
— —
Co dalej?
Czy Kasia i Marcin zdecydują się wejść głębiej, mimo niebezpieczeństwa? Czy urzędnik Krawczyk wraz z Dobrowolskim posuną się do radykalnych działań, by ich powstrzymać? I jakie jeszcze sekrety kryje posiadłość oraz las?Rozdział: Echo przeszłości
Kasia i Marcin stali w podziemnej komnacie, otoczeni mrocznymi cieniami rzucanymi przez ich latarki. Powietrze było ciężkie, niemal namacalne, jakby nosiło w sobie historie setek lat cierpienia. Kasia wpatrywała się w wejście do tunelu prowadzącego do lasu, czując jednocześnie strach i dziwną ciekawość.
„Musimy tam wejść.” — powiedziała, łamiąc ciszę.
„Nie sądzisz, że to zbyt niebezpieczne?” — zapytał Marcin, patrząc na nią z troską. „Nie wiemy, co nas tam czeka.”
więcej..