- W empik go
Dom z widokiem na morze - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 października 2017
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Dom z widokiem na morze - ebook
Zosia jest po rozwodzie. Wyjechała do dużego miasta, żeby się pozbierać. Kiedy wraca w rodzinne strony, ma nadzieję na lepsze życie. Umawia się na rozmowę o pracę. Zostaje zatrudniona przez wspólnika właściciela, jednak na inne stanowisko niż to, o które się starała. Swojego szefa poznaje dopiero w drodze na przyjęcie służbowe, gdzie ma udawać jego… dziewczynę. Gdy wszystko zaczyna się układać, pojawia się były mąż kobiety i zamienia jej życie w koszmar. Czy Zosia odzyska swoje szczęście?
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8126-263-7 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Część pierwsza
Tymoteusz
Denerwowała się. Jutro razem z przyjaciółką miały rozmowę o pracę. Ola o dziesiątej, ona dziesięć minut później. Ubiegały się o stanowisko sekretarki w nowo otwartej firmie budowlano- projektowej. Każda miała inne plany. Ola chciała pracować w dziale geodezji, a Zosia w dziale dekoracji wnętrz. Najchętniej by się upiły, żeby się nie denerwować. No cóż. Nie mogły. Trzeba było zrobić dobre wrażenie. Nie mogły stawić się na rozmowę o pracę, będąc na kacu. Zosia powyrzucała wszystkie ciuchy z szafy. Nie znalazła nic odpowiedniego.
— Olka? — zapukała do drzwi od pokoju przyjaciółki
— Wejdź.
— Rany, Ola. Jak tu wygląda? — zapytała zszokowana bałaganem w pokoju.
— Pomóż mi, nie mam się w co ubrać. Pożyczysz mi jakiś ciuch na jutro?
— No to mamy problem. Ja też nie mam nic odpowiedniego i przyszłam do ciebie prosić dokładnie o to samo.
Popatrzyły po sobie milcząc.
— Zakupy? — zapytała Zosia
— Zakupy! — uradowana Ola zerwała się z łóżka i włożyła pierwsze z brzegu jeansy.
Pół godziny później były już pod galerią handlową. Odwiedzały różne markowe sklepy. Chciały wypaść jak najlepiej. Co by tu ubrać?
Żadna nie wiedziała. Musiały obgadać wszystko i zdecydować się na coś. Ale bez sensu było wracać do domu, więc udały się do knajpki na kawę i ciastko.
— Nie mam pojęcia. Podobała mi się ta mała czarna, ale na rozmowę o pracę raczej nie pasuje. Bardziej na przyjęcia towarzyskie- narzekała Ola.
— Ja już chyba wiem co kupię. Podobała mi się ta sukienka która zaczynała się pod biustem a kończyła w połowie uda. Do tego biała bluzeczka. Elegancko i z klasą. Seksownie a jednocześnie skromnie.
— Daj spokój, Zośka. Chyba założę zwyczajną garsonkę. Ale ze spodniami. Spódnica to do pracy. Na rozmowie bezpieczniej w spodniach.
— Dobra. To idę zapłacić i możemy iść.
Poprosiła o rachunek i zapłaciła za 2 kawy i 2 babeczki. Gdy odchodziła od baru zadzwonił jej telefon. Kiedy szukała go w torebce wpadła na kogoś.
— Prze… — Zamurowało ją gdy spojrzała na kogo wpadła. Był to nieziemsko przystojny mężczyzna. Mógł mieć nie wiele więcej niż 30 lat. Był wysoki. Dobrze ponad 180cm. I oczy. Piękne, duże i zielone oczy. Jak książę z bajki.
— Przepraszam -wyjąkała Zosia.
— Niech pani nie przeprasza- odpowiedział mężczyzna, ale nim cokolwiek dodał, ona już się oddaliła z wielkimi wypiekami na twarzy.
Opowiedziała Oli o cudownym facecie, który sprawił, że serce zabiło jej mocniej.
— Jakaś ty głupia. Dlaczego nie zagadałaś, co??
Ale Zosia nie miała zamiaru odpowiadać. Bez słowa wyszła z restauracji.
Po zakupach, z ubraniami o których rozmawiały i seksownymi czerwonymi szpilkami, zmęczone, ale zadowolone maszerowały do auta. Nagle Ola szturchnęła Zosię.
— Patrz. Co za auto. Jakby było cudownie takim się przejechać- wskazywała na krwisto czerwonego chevroleta w wersji sportowej, który stał obok ich skromnego Opla Astry z 2000 roku.
Nie dało się ukryć, że samochód robił wrażenie. Ale Zosi nie było stać na lepsze auto, a Ola nie miała samochodu wcale.
Kiedy chowały zakupy do bagażnika, ktoś nagle się odezwał. Aż podskoczyły wystraszone.
— Miło mi panią znów zobaczyć
— Śledzi mnie pan? — zapytała Zosia, kiedy zobaczyła, że to mężczyzna z restauracji, na którego wpadła.
— Ależ nie- odpowiedział z rozbawieniem na twarzy.- Po prostu zaparkowałem tutaj. Niby skąd miałem wiedzieć, że to pani auto? Pani pozwoli, że się przedstawię…
— Przepraszam, ale śpieszymy się- przerwała mu Zosia i wsiadła do auta- Wsiadasz czy mam odjechać bez ciebie? — zapytała Oli, która wpatrywała się w nieznajomego z otwartymi ustami.
— Eeeee, och, tak wsiadam- zająknęła się.- Do widzenia panu- powiedziała do mężczyzny i wsiadła zamykając za sobą drzwi.
— Co to miało być, do cholery? — wypaliła Ola kiedy wyjechały z parkingu należącego do galerii handlowej.- To był ten koleś z restauracji, tak? Takie ciacho.
— Czyś ty oszalała? — dodała kiedy były już w domu i Zosia rozpakowywała torby z zakupami u siebie w pokoju.
— Daj spokój, przecież wiesz, że nie chcę się więcej z nikim wiązać. Nie po tym wszystkim-odparła smutno Zosia.
— Tak wiem, ale kobieto. Nie każdy facet musi być dupkiem. A ten na pewno na takiego nie wygląda. Ale spoko. Twoja sprawa.
Wyszła zostawiając Zosię samą.
Zosia, wiele przeszła w sowim życiu. Miała za sobą nieudane małżeństwo. Trafiła na wyjątkowo podłego drania. Obrażał ją, była dla niego nikim. Zwykłą szmatą, którą można było wymieszać z błotem. Nigdy jej nie szanował. A co najgorsza bił ją. Chociaż ona wolała kiedy używał siły. Ten ból mijał. A kiedy słuchała słów typu: „Uważaj suko, jak podskoczysz to cię zabiję”, albo „I to ma być obiad? Trochę wody i makaron?” a kiedy odpowiadała, że to przecież rosół czy pomidorowa, i że przecież on lubi te zupy bo u matki swojej, je to zawsze padało: „Odpierdol się od mojej matki. Ona to porządna kobieta i może gotować co chce. A ty takie kurestwo, powinnaś mi mięsa dać”. Zawsze tak było. Pamiętała, że tylko początki były fajne. Jak ją bronił kiedy ktoś coś złego o niej powiedział albo jakoś krzywo na nią spojrzał. Aż tu nagle wszystko runęło 8 miesięcy po ślubie. Pamięta ten dzień, jakby to było wczoraj. Wstała o ósmej, żeby zrobić mu śniadanie. Chciała być miła, miała dobry humor. Zaniosła mu tosty i sok do pokoju. On spał więc położyła tackę na stoliku przy łóżku. Ale kiedy długo nie wstawał to zabrała to i sama zjadła. Potem obejrzała program w telewizji i zabrała sie za szykowanie obiadu. Chciała zrobić jego ulubione danie. Duszone ziemniaki z koperkiem i jajko sadzone na pół miękko. Była godzina czternasta kiedy nakładała obiad na talerze. Ale on nadal spał. Poszła więc go obudzić, a że nie reagował jakoś specjalnie to zaczęła powoli zsuwać z niego kołdrę. W następnej chwili nawet się nie zorientowała jak dostała w twarz z taką siłą, że upadła. Ale podniosła się, powiedziała: „Obiad na stole” i wyszła z pokoju. Zabrała swój talerz, telefon i zamknęła się w drugim pokoju. Płakała. Wysłała SMS do teściowej: „Łukasz mnie uderzył bo budziłam go na obiad”. Za nim się otrząsnęła z tego szoku była już prawie szesnasta. Zjadła obiad. Zimny już był i nie smakował tak jak smakuje kiedy jest ciepły. Powoli weszła do kuchni. Nie było go, ale talerz pusty stał na stole, więc domyśliła się, że już wstał. Tylko nie słyszała żeby wychodził. Weszła do sypialni. Pościel leżała rozwalona, a jego nie było. Usłyszała jak otwierają się drzwi do kuchni i aż podskoczyła wystraszona. To był on. Spojrzał na nią z obrzydzeniem, przeszedł bokiem obok niej i położył się do łóżka.
— Człowieku jest 16:00.- powiedziała do niego
— I co mnie to obchodzi- odpowiedział z pogardą.- Ja pracuję. Ty siedzisz w domu. Ja mam wolne i idę spać, a ty posprzątaj ten syf. Nie ma gdzie nogi postawić.
— Przecież rano sprzątałam. Jest jak w szpitalu czystko. Pozmywam i już.
— Nie. Posprzątasz jeszcze raz- powiedział, położył sie na bok i przykrył kołdrą.- I umyj kibel bo wyrzygałem twój obiad. Chciałaś mnie otruć i tego pożałujesz. A teraz wyjdź. Drzwi zamykają się z tamtej strony –dodał, a ona wyszła zamykając drzwi.
Zmyła naczynia. Nie poszła do łazienki i nie sprzątała drugi raz. Uznała, że to jest bez sensu. Włączyła telewizor i płakała. Nawet nie wiedziała co leci za program.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Było już po osiemnastej. Zeszła, żeby otworzyć.
To była jej teściowa. Opowiedziała co się wydarzyło. Co Łukasz jej powiedział. Teściowa na nią spojrzała i powiedziała, że sama jest sobie winna. Myślała, że się przesłyszała. Co jest złego w tym, że chciała go obudzić na obiad? Przecież ileż można spać? Powinna już dużo wcześniej iść i go wygonić z łóżka, a mimo to pozwoliła mu spać do obiadu. A on nie tylko ją uderzył, ale zjadł i poszedł to zwymiotować. W czym zawiniła?
Teściowa poszła do jej męża. Obudziła go, bo znów spał. Zosia nie usłyszała wszystkiego co mu mówiła. Zaledwie niektóre zdania. Coś, że ma się opanować bo przyniesie hańbę rodzinie jak przyjedzie policja, co powiedzą ludzie i ma pokazywać ludziom, że to on jest ten dobry, a ona ta zła bo nikt jej potem nie uwierzy jak zechce komuś coś powiedzieć.
Tak też się stało. Zawsze dla ludzi był wspaniały. Udawał cudownego męża. Między ludźmi ją przytulał, obejmował kiedy gdzieś szli. A w domu??? Zamieniał się w tyrana. Wyzywał ją od najgorszych i nie rzadko uderzył za każdy jej nawet najmniejszy błąd w zachowaniu. Sąsiadom kazał ją śledzić. Nie mogła wyjść na spacer bo było mówione, że szła gdzieś w pola do kochanków. Nie mogła wyjść do sąsiedniego miasteczka bo było gadanie, że poszła się upić. A kiedy siedziała w domu też było to powodem do plotek, że przyjmuje kochanków pod dachem swojego męża. Kiedyś poznała kogoś przez internet. Rozmawiali zaledwie kilka razy. Ale pewnego dnia źle się czuła. Zaprosiła go więc do siebie. Nie wiedziała co ją czeka. Dotykał ją. Powiedziała, że jak nie przestanie to zadzwoni na policję. Zabrał ręce. Ale ona nie widziała, że ten zakłada prezerwatywę. Patrzyła w telewizor, nie słysząc go, ani nic w koło. W końcu on chwycił ją za ręce i lekko zsunął z kanapy. Nawet nie zdążyła zareagować. Zgwałcił ją. Kiedy powiedziała to mężowi to zaprowadził ją siłą na policję. Zrobił z niej pośmiewisko. Nikt jej nie uwierzył. NIKT. A kiedy potem przez jakiś czas ktoś ją śledził, jeździł autem tam i z powrotem obserwując ją, to komendant powiedział, że najpierw oskarża biednego chłopaka a teraz ma urojenia. Stało się tak jak przewidziała jej teściowa. Nikt jej nie uwierzył. Ona była ta zła, a on ten dobry. Rodzina nawet była po jego stronie mimo, że nie jeden raz mówiła im o swoich problemach. Powiedzieli, że ich kłamie. To był przełom. Postanowiła odejść. Złożyła pozew o rozwód. Po 4 latach małżeństwa.
Znalazła pracę i pokój do wynajęcia 80 km od wioski, w której z nim mieszkała. Miała wtedy 23 lata.
Teraz zamieszkała znów nie daleko tamtej miejscowości. W dawnym mieszkaniu jej przyjaciółki. Stanęła na nogi. Wróciła do poprzedniego nazwiska.
Szkoda tylko, że miała ślub kościelny. Ale po tym wszystkim miała jedną zasadę:
„Nie wdawaj się w romanse, żeby czasem się potem nie zakochać”.
Teraz zaczynała nowe życie. Miała nadzieję na wymarzoną pracę. Patrzyła na ubranie wiszące na wieszaku. Mimo, że nie należała do szczupłych pań, była pewna, że w tym stroju zrobi wrażenie.
Z resztą to nie jej wygląd miał dać jej pracę, bo nie chciała być modelką. Wystarczyła jej posada sekretarki w dziale dekoracji wnętrz.
Zawsze to lubiła. Mieszkanie, po za pokojem przyjaciółki, umeblowała sama, ściany i w ogóle cały wystrój to jej pomysł. Podobno bardzo ładny.
Nagle z zamyśleń wyrwało ją pukanie do drzwi.
— Mogę? — to była Ola.
— Wejdź.
— Denerwujesz się?
— Ech. Nie, chyba nie.- westchnęła Zosia- Najgorzej będzie przed samą rozmową.
— Drinka?
— Nie, dziękuje. Ale chętnie wypiję jutro. Nie ważne czy z okazji otrzymania pracy, czy wręcz przeciwnie.
— OK. To spoko. Ja idę spać. Zrobiło się późno. Buzi.
Zosia spojrzała na zegar. Nie wierzyła własnym oczom. Była już 23:35.
— O rany. Faktycznie. Dobranoc, Oli.
— Zośka wstawaj! Spóźnimy się! — Ola wpadła do pokoju Zosi bez żadnego uprzedzenia
— Ej!!! A jakbym spała nago to co?
— Nie zrobiłoby to na mnie żadnego wrażenia, wierz mi. Nie lecę na babki- zaśmiała się Ola.
— Dobra. Która godzina?
— Nie uwierzysz. 9:00.
— Co? O kurna.
Wyskoczyła z łóżka i pobiegła wziąć szybki prysznic. Nie było potem czasu żeby układać włosy, więc je wysuszyła i uczesała w kok z kilkoma luźnymi kosmykami. Pół godziny później obie były zwarte i gotowe. Mimo, że miały dziesięciominutowe odległości czasowe w rozmowach, to postanowiły, że razem pójdą do firmy. Nie jechały samochodem, bo świeciło piękne słoneczko. Powietrze było przyjemne. W nocy musiało padać, bo pachniało majowym deszczem. Szły w milczeniu. Denerwowały się jakby szły na skazanie. A kiedy dotarły na miejsce… Cóż. Budynek nie różnił się niczym od reszty. Zwykły 4-piętrowy budynek.
Kiedy weszły do środka, aż je zamurowało. Parter to wielki hol z recepcją i tablicą informacyjną. Podeszły więc do pani, która się siedziała przy recepcji.
Przedstawiły się i powiedziały w jakiej sprawie przyszły. Dostały identyfikatory i usiadły na krzesłach czekając, aż je poproszą.
W holu na przeciw wejścia były dwie windy a pomiędzy nimi wisiała tablica informacyjna. Taka sama znajdowała się nad recepcją. Znajdowały się na niej informacje o budynku:
Parter- KADRY, ARCHIWUM, BIURO OCHRONY
Piętro 1- GEODEZJA
Piętro 2- BUDOWNICTWO
Piętro 3- PROJEKTOWANIE I URZĄDZANIE OGRODÓW
Piętro 4- PROJEKTOWANIE I DEKORACJA WNĘTRZ
— Wygląda na to, że będziemy miały do siebie daleko- odezwała się w końcu Ola.
— Noooo. A ja już się przyzwyczaiłam, że jesteś ciągle za ścianą.
Zaczęły się śmiać. Ale kiedy zobaczyły, że wybiła godzina 10:00 umilkły. I w tym samym momencie z windy wyszła kobieta. Miała blond włosy, była szczupła i elegancka. Podeszła do recepcji, a w następnej chwili powiedziała do mikrofonu:
— Pani Aleksandra Wolna. Poproszę do recepcji.
Zosia zacisnęła kciuki i lekko kopnęła przyjaciółkę w tyłek na szczęście.
Kiedy Ola poszła z Panią Blond, Zosia zaczęła się piekielnie denerwować. Nie do opisania. A czas ciągnął się całe wieki. Zastanawiała co się może stać.
Czy będzie szła na rozmowę schodami?
A może pojedzie windą? A jeśli winda się zatrzyma bo, np. się zepsuje albo z jakiegoś innego powodu?
— Pani Zofia Myśkiewicz, poproszę do recepcji.
Te słowa dotarły do niej dopiero kiedy została wywołana drugi raz. Spojrzała na zegar. Nie było jeszcze 10:10. Była zaledwie 10:05. Ciekawe o co chodzi? Możliwe, że wołają ją wcześniej.
— Pani Zofio, czy ma pani może jakieś zdjęcia pomieszczeń udekorowanych przez panią? — zapytała recepcjonistka
— Yyyyy, zaraz spojrzę, bo nie jestem pewna.
— Lepiej żeby jednak pani miała. Cokolwiek. Bo inaczej nie dojdzie do rozmowy kwalifikacyjnej.
Zosia zbladła. Myślała, że zemdleje. Ręce jej się trzęsły kiedy przeszukiwała swój smartfon. Przecież robiła zdjęcia i je wysyłała swojej siostrze. Muszą gdzieś być.
— Jest, mam zdjęcia z całego mieszkania, po za pokojem przyjaciółki, która udekorowała sobie pokój sama.
Darmowy fragment
Tymoteusz
Denerwowała się. Jutro razem z przyjaciółką miały rozmowę o pracę. Ola o dziesiątej, ona dziesięć minut później. Ubiegały się o stanowisko sekretarki w nowo otwartej firmie budowlano- projektowej. Każda miała inne plany. Ola chciała pracować w dziale geodezji, a Zosia w dziale dekoracji wnętrz. Najchętniej by się upiły, żeby się nie denerwować. No cóż. Nie mogły. Trzeba było zrobić dobre wrażenie. Nie mogły stawić się na rozmowę o pracę, będąc na kacu. Zosia powyrzucała wszystkie ciuchy z szafy. Nie znalazła nic odpowiedniego.
— Olka? — zapukała do drzwi od pokoju przyjaciółki
— Wejdź.
— Rany, Ola. Jak tu wygląda? — zapytała zszokowana bałaganem w pokoju.
— Pomóż mi, nie mam się w co ubrać. Pożyczysz mi jakiś ciuch na jutro?
— No to mamy problem. Ja też nie mam nic odpowiedniego i przyszłam do ciebie prosić dokładnie o to samo.
Popatrzyły po sobie milcząc.
— Zakupy? — zapytała Zosia
— Zakupy! — uradowana Ola zerwała się z łóżka i włożyła pierwsze z brzegu jeansy.
Pół godziny później były już pod galerią handlową. Odwiedzały różne markowe sklepy. Chciały wypaść jak najlepiej. Co by tu ubrać?
Żadna nie wiedziała. Musiały obgadać wszystko i zdecydować się na coś. Ale bez sensu było wracać do domu, więc udały się do knajpki na kawę i ciastko.
— Nie mam pojęcia. Podobała mi się ta mała czarna, ale na rozmowę o pracę raczej nie pasuje. Bardziej na przyjęcia towarzyskie- narzekała Ola.
— Ja już chyba wiem co kupię. Podobała mi się ta sukienka która zaczynała się pod biustem a kończyła w połowie uda. Do tego biała bluzeczka. Elegancko i z klasą. Seksownie a jednocześnie skromnie.
— Daj spokój, Zośka. Chyba założę zwyczajną garsonkę. Ale ze spodniami. Spódnica to do pracy. Na rozmowie bezpieczniej w spodniach.
— Dobra. To idę zapłacić i możemy iść.
Poprosiła o rachunek i zapłaciła za 2 kawy i 2 babeczki. Gdy odchodziła od baru zadzwonił jej telefon. Kiedy szukała go w torebce wpadła na kogoś.
— Prze… — Zamurowało ją gdy spojrzała na kogo wpadła. Był to nieziemsko przystojny mężczyzna. Mógł mieć nie wiele więcej niż 30 lat. Był wysoki. Dobrze ponad 180cm. I oczy. Piękne, duże i zielone oczy. Jak książę z bajki.
— Przepraszam -wyjąkała Zosia.
— Niech pani nie przeprasza- odpowiedział mężczyzna, ale nim cokolwiek dodał, ona już się oddaliła z wielkimi wypiekami na twarzy.
Opowiedziała Oli o cudownym facecie, który sprawił, że serce zabiło jej mocniej.
— Jakaś ty głupia. Dlaczego nie zagadałaś, co??
Ale Zosia nie miała zamiaru odpowiadać. Bez słowa wyszła z restauracji.
Po zakupach, z ubraniami o których rozmawiały i seksownymi czerwonymi szpilkami, zmęczone, ale zadowolone maszerowały do auta. Nagle Ola szturchnęła Zosię.
— Patrz. Co za auto. Jakby było cudownie takim się przejechać- wskazywała na krwisto czerwonego chevroleta w wersji sportowej, który stał obok ich skromnego Opla Astry z 2000 roku.
Nie dało się ukryć, że samochód robił wrażenie. Ale Zosi nie było stać na lepsze auto, a Ola nie miała samochodu wcale.
Kiedy chowały zakupy do bagażnika, ktoś nagle się odezwał. Aż podskoczyły wystraszone.
— Miło mi panią znów zobaczyć
— Śledzi mnie pan? — zapytała Zosia, kiedy zobaczyła, że to mężczyzna z restauracji, na którego wpadła.
— Ależ nie- odpowiedział z rozbawieniem na twarzy.- Po prostu zaparkowałem tutaj. Niby skąd miałem wiedzieć, że to pani auto? Pani pozwoli, że się przedstawię…
— Przepraszam, ale śpieszymy się- przerwała mu Zosia i wsiadła do auta- Wsiadasz czy mam odjechać bez ciebie? — zapytała Oli, która wpatrywała się w nieznajomego z otwartymi ustami.
— Eeeee, och, tak wsiadam- zająknęła się.- Do widzenia panu- powiedziała do mężczyzny i wsiadła zamykając za sobą drzwi.
— Co to miało być, do cholery? — wypaliła Ola kiedy wyjechały z parkingu należącego do galerii handlowej.- To był ten koleś z restauracji, tak? Takie ciacho.
— Czyś ty oszalała? — dodała kiedy były już w domu i Zosia rozpakowywała torby z zakupami u siebie w pokoju.
— Daj spokój, przecież wiesz, że nie chcę się więcej z nikim wiązać. Nie po tym wszystkim-odparła smutno Zosia.
— Tak wiem, ale kobieto. Nie każdy facet musi być dupkiem. A ten na pewno na takiego nie wygląda. Ale spoko. Twoja sprawa.
Wyszła zostawiając Zosię samą.
Zosia, wiele przeszła w sowim życiu. Miała za sobą nieudane małżeństwo. Trafiła na wyjątkowo podłego drania. Obrażał ją, była dla niego nikim. Zwykłą szmatą, którą można było wymieszać z błotem. Nigdy jej nie szanował. A co najgorsza bił ją. Chociaż ona wolała kiedy używał siły. Ten ból mijał. A kiedy słuchała słów typu: „Uważaj suko, jak podskoczysz to cię zabiję”, albo „I to ma być obiad? Trochę wody i makaron?” a kiedy odpowiadała, że to przecież rosół czy pomidorowa, i że przecież on lubi te zupy bo u matki swojej, je to zawsze padało: „Odpierdol się od mojej matki. Ona to porządna kobieta i może gotować co chce. A ty takie kurestwo, powinnaś mi mięsa dać”. Zawsze tak było. Pamiętała, że tylko początki były fajne. Jak ją bronił kiedy ktoś coś złego o niej powiedział albo jakoś krzywo na nią spojrzał. Aż tu nagle wszystko runęło 8 miesięcy po ślubie. Pamięta ten dzień, jakby to było wczoraj. Wstała o ósmej, żeby zrobić mu śniadanie. Chciała być miła, miała dobry humor. Zaniosła mu tosty i sok do pokoju. On spał więc położyła tackę na stoliku przy łóżku. Ale kiedy długo nie wstawał to zabrała to i sama zjadła. Potem obejrzała program w telewizji i zabrała sie za szykowanie obiadu. Chciała zrobić jego ulubione danie. Duszone ziemniaki z koperkiem i jajko sadzone na pół miękko. Była godzina czternasta kiedy nakładała obiad na talerze. Ale on nadal spał. Poszła więc go obudzić, a że nie reagował jakoś specjalnie to zaczęła powoli zsuwać z niego kołdrę. W następnej chwili nawet się nie zorientowała jak dostała w twarz z taką siłą, że upadła. Ale podniosła się, powiedziała: „Obiad na stole” i wyszła z pokoju. Zabrała swój talerz, telefon i zamknęła się w drugim pokoju. Płakała. Wysłała SMS do teściowej: „Łukasz mnie uderzył bo budziłam go na obiad”. Za nim się otrząsnęła z tego szoku była już prawie szesnasta. Zjadła obiad. Zimny już był i nie smakował tak jak smakuje kiedy jest ciepły. Powoli weszła do kuchni. Nie było go, ale talerz pusty stał na stole, więc domyśliła się, że już wstał. Tylko nie słyszała żeby wychodził. Weszła do sypialni. Pościel leżała rozwalona, a jego nie było. Usłyszała jak otwierają się drzwi do kuchni i aż podskoczyła wystraszona. To był on. Spojrzał na nią z obrzydzeniem, przeszedł bokiem obok niej i położył się do łóżka.
— Człowieku jest 16:00.- powiedziała do niego
— I co mnie to obchodzi- odpowiedział z pogardą.- Ja pracuję. Ty siedzisz w domu. Ja mam wolne i idę spać, a ty posprzątaj ten syf. Nie ma gdzie nogi postawić.
— Przecież rano sprzątałam. Jest jak w szpitalu czystko. Pozmywam i już.
— Nie. Posprzątasz jeszcze raz- powiedział, położył sie na bok i przykrył kołdrą.- I umyj kibel bo wyrzygałem twój obiad. Chciałaś mnie otruć i tego pożałujesz. A teraz wyjdź. Drzwi zamykają się z tamtej strony –dodał, a ona wyszła zamykając drzwi.
Zmyła naczynia. Nie poszła do łazienki i nie sprzątała drugi raz. Uznała, że to jest bez sensu. Włączyła telewizor i płakała. Nawet nie wiedziała co leci za program.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Było już po osiemnastej. Zeszła, żeby otworzyć.
To była jej teściowa. Opowiedziała co się wydarzyło. Co Łukasz jej powiedział. Teściowa na nią spojrzała i powiedziała, że sama jest sobie winna. Myślała, że się przesłyszała. Co jest złego w tym, że chciała go obudzić na obiad? Przecież ileż można spać? Powinna już dużo wcześniej iść i go wygonić z łóżka, a mimo to pozwoliła mu spać do obiadu. A on nie tylko ją uderzył, ale zjadł i poszedł to zwymiotować. W czym zawiniła?
Teściowa poszła do jej męża. Obudziła go, bo znów spał. Zosia nie usłyszała wszystkiego co mu mówiła. Zaledwie niektóre zdania. Coś, że ma się opanować bo przyniesie hańbę rodzinie jak przyjedzie policja, co powiedzą ludzie i ma pokazywać ludziom, że to on jest ten dobry, a ona ta zła bo nikt jej potem nie uwierzy jak zechce komuś coś powiedzieć.
Tak też się stało. Zawsze dla ludzi był wspaniały. Udawał cudownego męża. Między ludźmi ją przytulał, obejmował kiedy gdzieś szli. A w domu??? Zamieniał się w tyrana. Wyzywał ją od najgorszych i nie rzadko uderzył za każdy jej nawet najmniejszy błąd w zachowaniu. Sąsiadom kazał ją śledzić. Nie mogła wyjść na spacer bo było mówione, że szła gdzieś w pola do kochanków. Nie mogła wyjść do sąsiedniego miasteczka bo było gadanie, że poszła się upić. A kiedy siedziała w domu też było to powodem do plotek, że przyjmuje kochanków pod dachem swojego męża. Kiedyś poznała kogoś przez internet. Rozmawiali zaledwie kilka razy. Ale pewnego dnia źle się czuła. Zaprosiła go więc do siebie. Nie wiedziała co ją czeka. Dotykał ją. Powiedziała, że jak nie przestanie to zadzwoni na policję. Zabrał ręce. Ale ona nie widziała, że ten zakłada prezerwatywę. Patrzyła w telewizor, nie słysząc go, ani nic w koło. W końcu on chwycił ją za ręce i lekko zsunął z kanapy. Nawet nie zdążyła zareagować. Zgwałcił ją. Kiedy powiedziała to mężowi to zaprowadził ją siłą na policję. Zrobił z niej pośmiewisko. Nikt jej nie uwierzył. NIKT. A kiedy potem przez jakiś czas ktoś ją śledził, jeździł autem tam i z powrotem obserwując ją, to komendant powiedział, że najpierw oskarża biednego chłopaka a teraz ma urojenia. Stało się tak jak przewidziała jej teściowa. Nikt jej nie uwierzył. Ona była ta zła, a on ten dobry. Rodzina nawet była po jego stronie mimo, że nie jeden raz mówiła im o swoich problemach. Powiedzieli, że ich kłamie. To był przełom. Postanowiła odejść. Złożyła pozew o rozwód. Po 4 latach małżeństwa.
Znalazła pracę i pokój do wynajęcia 80 km od wioski, w której z nim mieszkała. Miała wtedy 23 lata.
Teraz zamieszkała znów nie daleko tamtej miejscowości. W dawnym mieszkaniu jej przyjaciółki. Stanęła na nogi. Wróciła do poprzedniego nazwiska.
Szkoda tylko, że miała ślub kościelny. Ale po tym wszystkim miała jedną zasadę:
„Nie wdawaj się w romanse, żeby czasem się potem nie zakochać”.
Teraz zaczynała nowe życie. Miała nadzieję na wymarzoną pracę. Patrzyła na ubranie wiszące na wieszaku. Mimo, że nie należała do szczupłych pań, była pewna, że w tym stroju zrobi wrażenie.
Z resztą to nie jej wygląd miał dać jej pracę, bo nie chciała być modelką. Wystarczyła jej posada sekretarki w dziale dekoracji wnętrz.
Zawsze to lubiła. Mieszkanie, po za pokojem przyjaciółki, umeblowała sama, ściany i w ogóle cały wystrój to jej pomysł. Podobno bardzo ładny.
Nagle z zamyśleń wyrwało ją pukanie do drzwi.
— Mogę? — to była Ola.
— Wejdź.
— Denerwujesz się?
— Ech. Nie, chyba nie.- westchnęła Zosia- Najgorzej będzie przed samą rozmową.
— Drinka?
— Nie, dziękuje. Ale chętnie wypiję jutro. Nie ważne czy z okazji otrzymania pracy, czy wręcz przeciwnie.
— OK. To spoko. Ja idę spać. Zrobiło się późno. Buzi.
Zosia spojrzała na zegar. Nie wierzyła własnym oczom. Była już 23:35.
— O rany. Faktycznie. Dobranoc, Oli.
— Zośka wstawaj! Spóźnimy się! — Ola wpadła do pokoju Zosi bez żadnego uprzedzenia
— Ej!!! A jakbym spała nago to co?
— Nie zrobiłoby to na mnie żadnego wrażenia, wierz mi. Nie lecę na babki- zaśmiała się Ola.
— Dobra. Która godzina?
— Nie uwierzysz. 9:00.
— Co? O kurna.
Wyskoczyła z łóżka i pobiegła wziąć szybki prysznic. Nie było potem czasu żeby układać włosy, więc je wysuszyła i uczesała w kok z kilkoma luźnymi kosmykami. Pół godziny później obie były zwarte i gotowe. Mimo, że miały dziesięciominutowe odległości czasowe w rozmowach, to postanowiły, że razem pójdą do firmy. Nie jechały samochodem, bo świeciło piękne słoneczko. Powietrze było przyjemne. W nocy musiało padać, bo pachniało majowym deszczem. Szły w milczeniu. Denerwowały się jakby szły na skazanie. A kiedy dotarły na miejsce… Cóż. Budynek nie różnił się niczym od reszty. Zwykły 4-piętrowy budynek.
Kiedy weszły do środka, aż je zamurowało. Parter to wielki hol z recepcją i tablicą informacyjną. Podeszły więc do pani, która się siedziała przy recepcji.
Przedstawiły się i powiedziały w jakiej sprawie przyszły. Dostały identyfikatory i usiadły na krzesłach czekając, aż je poproszą.
W holu na przeciw wejścia były dwie windy a pomiędzy nimi wisiała tablica informacyjna. Taka sama znajdowała się nad recepcją. Znajdowały się na niej informacje o budynku:
Parter- KADRY, ARCHIWUM, BIURO OCHRONY
Piętro 1- GEODEZJA
Piętro 2- BUDOWNICTWO
Piętro 3- PROJEKTOWANIE I URZĄDZANIE OGRODÓW
Piętro 4- PROJEKTOWANIE I DEKORACJA WNĘTRZ
— Wygląda na to, że będziemy miały do siebie daleko- odezwała się w końcu Ola.
— Noooo. A ja już się przyzwyczaiłam, że jesteś ciągle za ścianą.
Zaczęły się śmiać. Ale kiedy zobaczyły, że wybiła godzina 10:00 umilkły. I w tym samym momencie z windy wyszła kobieta. Miała blond włosy, była szczupła i elegancka. Podeszła do recepcji, a w następnej chwili powiedziała do mikrofonu:
— Pani Aleksandra Wolna. Poproszę do recepcji.
Zosia zacisnęła kciuki i lekko kopnęła przyjaciółkę w tyłek na szczęście.
Kiedy Ola poszła z Panią Blond, Zosia zaczęła się piekielnie denerwować. Nie do opisania. A czas ciągnął się całe wieki. Zastanawiała co się może stać.
Czy będzie szła na rozmowę schodami?
A może pojedzie windą? A jeśli winda się zatrzyma bo, np. się zepsuje albo z jakiegoś innego powodu?
— Pani Zofia Myśkiewicz, poproszę do recepcji.
Te słowa dotarły do niej dopiero kiedy została wywołana drugi raz. Spojrzała na zegar. Nie było jeszcze 10:10. Była zaledwie 10:05. Ciekawe o co chodzi? Możliwe, że wołają ją wcześniej.
— Pani Zofio, czy ma pani może jakieś zdjęcia pomieszczeń udekorowanych przez panią? — zapytała recepcjonistka
— Yyyyy, zaraz spojrzę, bo nie jestem pewna.
— Lepiej żeby jednak pani miała. Cokolwiek. Bo inaczej nie dojdzie do rozmowy kwalifikacyjnej.
Zosia zbladła. Myślała, że zemdleje. Ręce jej się trzęsły kiedy przeszukiwała swój smartfon. Przecież robiła zdjęcia i je wysyłała swojej siostrze. Muszą gdzieś być.
— Jest, mam zdjęcia z całego mieszkania, po za pokojem przyjaciółki, która udekorowała sobie pokój sama.
Darmowy fragment
więcej..