Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Domek. Tom II - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
9 marca 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Domek. Tom II - ebook

Największa tajemnica Ady w końcu wyjdzie na jaw. Jej niewłaściwa decyzja z przeszłości może zniszczyć beztroskę i radość Domku. Członkowie rodziny staną przed wielkim wyzwaniem – będą musieli zmierzyć się z wrogiem, który jest wśród nich...

W drugim tomie „Domku” powracamy do nieśmiertelnej Ady i jej sekretów, obserwujemy także nowe pokolenia, które zabierają nas w mury liceum, czyli w szalony świat muzyki i śmiechu, ale też buntu, agresji, uzależnień, zakazanej miłości i poszukiwania siebie.

Zawsze doceniałam unikalny humor nastolatków, żarty sytuacyjne, językowe, i to ja najczęściej byłam tą osobą, która najgłośniej się śmiała. Na końcu każdego zeszytu miałam specjalne miejsce na zapisywanie najtrafniejszych żartów i najzabawniejszych zdarzeń, i tak po trzech latach ogólniaka nagromadziłam niemały materiał niekończącego się śmiechu. Najlepsze perły zamieściłam w tej książce, włożyłam je w usta moich licealnych bohaterów właśnie dlatego, by uczcić najjaskrawszy okres w całej mojej edukacji.
Adrianna Szymańska

Zdarzył się jeden taki wieczór, gdzie liczyła się każda sekunda. Nikt nic nie mówił, tylko czuwał obok przyjaciół i celebrował tę chwilę. „Somewhere In the World” to utwór, z którym wszyscy jakoś się utożsamiali. Zatracili się głęboko w czymś niewyobrażalnym. Każdy zupełnie wyzbył się ciała i jako unosząca się myśl, migające przeczucie, próbował dosięgnąć gwiazd. Magia tej piosenki polegała na tym, że naprawdę im się udawało. Przez te trzy minuty mogli być, gdzie tylko chcieli, zaglądać w oczy wszelkiej nieprawdopodobnej rzeczy, wzbijać się ponad to, czuć czas, który w końcu nie przyśpieszał, tylko trwał. Obudziła się w nich tęsknota do najpiękniejszych momentów w życiu, których nawet jeszcze nie przeżyli. Było to doświadczenie, jakiego nie miewało się zbyt często.

Adrianna Szymańska urodziła się w 1993 roku, obecnie mieszka w Warszawie. Skończyła filologię polską, żeby zdobyć potrzebny warsztat pisarski. Na zawsze związana z rodzinnymi Rykami, gdzie powstały wszystkie historie powieściowych bohaterów i gdzie sama zapuściła korzenie. Od wielu lat zajmuje się miniaturami w skali 1:6. Swoją miłość do muzyki przenosi na karty powieści.
Domek tom II jest kolejną częścią serii o równoległym świecie dającym moc i nieśmiertelność.
Autorka zaprasza czytelników na stronę internetową książki:
www.adriannaszymanska.com/domek-2

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8147-839-7
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

II NOWA W MIEŚCIE, CZYLI DRZEWO GENEALOGICZNE MATTA WCIĄŻ ROŚNIE

Minął rok. Autobus do Ryk mknął gładką nawierzchnią podmiejskich dróg. Starsza pani z małym pieskiem na kolanach narzekała pod nosem na dudniące słuchawki drzemiącej dziewczyny siedzącej tuż przed nią. Katorga niewyraźnej kakofonii dźwięków nie trwała jednak długo. Dworzec autobusowo-kolejowy ukazał się szybko, niczym na wyraźne żądanie właścicielki pupila. Piosenka również przycichła. Dziewczyna, na oko w wieku licealnym, zeszła schodkami i wciągnęła ryckie powietrze, tak inne niż to opuszczone w Ottawie albo w Nowym Jorku.

Kierowca podał jej torbę i ruszyła przed siebie do nieznanej głównej ulicy. Przystanęła, chłonąc widok Ryk, przedziwnych, innych, jakby zatrzymanych w czasie. Ostatnio była tu cztery lata temu, odwiedziła z ukochaną babcią Nely jej brata Matta. Kilka tygodni później Matt zmarł, ale nie zjawiła się na jego pogrzebie.

Tak naprawdę nikogo tu nie znała. Wiedziała, że sławny Daniel, bratanek Nely, mieszka gdzieś niedaleko, ale nie czuła się na siłach, by dziś poznawać rodzinę babci i Matta.

Kolejny utwór wywołał szeroki uśmiech na jej twarzy. Hollywood Tonight. Założyła plecak na oba ramiona, chwyciła torbę i tanecznym krokiem wparowała na pasy. Dwa tiry i kilka samochodów osobowych nie ruszało z miejsca jeszcze przez jakiś czas, mimo że dziewczyna znalazła się już po drugiej stronie jezdni. Tańczyła, wirowała z bezprzewodowymi słuchawkami mocno przylegającymi do uszu. Mieszkańcy przystawali, by popatrzeć z uśmiechem na te niezwykłe ruchy, przeskoki. Była niesamowicie giętka i skoczna, miała styl, a przy tym cieszyła się tym, co robi. Jej spektakularny popis umiejętności tanecznych przyciągnął kilka aparatów, chłopcy siedzący na murku szczerzyli zęby. Patrzono na dwa czarne koczki na głowie dziewczyny, sportowy strój, masywne adidasy na grubej podeszwie, rozwiązany szalik i różową, błyszczącą, zimową kurtkę. Jej taneczny szał siał chaos na nikłym śniegu, pokrywającym wszystko dookoła.

Doszła na Rynek i piosenka się skończyła. Zdyszana weszła do pierwszej z brzegu taniej noclegowni.

Szkolnym korytarzem biegł właśnie Harry. Była długa przerwa. W głównym holu stała jeszcze ubrana choinka.

– Sophieee! – krzyknął i dopadł dziewczynę pod salą matematyczną.

Podniosła wzrok na kolegę.

– Zrobiłem mu już drugiego kebsa – powiedział dumnie i napiął teatralnie bicepsy.

– Z tego, co wiem, on tobie ze trzy. Nadal nie masz przewagi – zauważyła i przesunęła się na chybotliwej ławce.

– Zainwestuję w torbę, która po kebabie będzie taka sama! – Zaśmiał się Harry, a potem zerknął na swoją beżową torbę wywróconą na lewą stronę. – No nie wierzę!

Sophie wybuchła śmiechem.

– Podstępny jest, ale nie zna dnia ani godziny! – Harry zacierał dłonie, a potem dotknął Sophie za ramię, by zwrócić jej uwagę na…

– Auu! – jęknęła dziewczyna i odsunęła rękę, masując górną część ramienia. Miała na sobie turkusowo-czarną bluzkę z długim rękawem, więc Harry nie mógł zauważyć przyczyny jej bólu.

– Ale jak to? Co ci jest? Szczepionka? – Wyszczerzył się.

– Tatuaż – odparła i poruszyła brwiami.

– Zrobiłaś?! Serio? Ale ten, o którym mi opowiadałaś? – Harry był zachwycony.

– Dokładnie taki sam. Pokażę ci później w Domku.

Harry zawył radośnie i odtańczył przed Sophie moonwalka.

Projekt opracowała w sylwestrową noc. Od dziecka wielbiła angielską piosenkarkę Sophie Ellis-Bextor, dlatego postanowiła, że zrobi sobie podobny tatuaż na prawym ramieniu. Czerwone serce, a w nie specjalnym fontem wpisane słowo „Domek”, co oznaczało mniej więcej to samo, co „Family” na ramieniu Brytyjki.

W oddali zamajaczył Caleb, zauważył ich i szybko do nich podszedł. Jasne włosy jak zawsze związane były w kucyk, niebieskie oczy ciągle mu się śmiały.

– Harry, jak torba? – Zaśmiał się i udał zmartwienie.

– Podobało mi się, kiedy chorowałeś w grudniu. Nie było Caleba, nie było kebaba, nie było problemu! – stwierdził Harry, wrogo patrząc na chłopaka, a po chwili obaj głośno się zaśmiali.

– Pójdziecie ze mną do kina? Grają stare filmy. Będą Marzyciele z 2003 roku – powiedziała Sophie, ale od razu wiedziała, że na pewno dołączą. Zawsze chodzili razem. Sophie zachwycała się obrazem, Harry dodawał zbereźne dialogi, a Caleb sypał koledze popcorn na włosy. Zdawało się, że ich seans w innym wydaniu po prostu nie miałby sensu.

– Jasne, że pójdę. Caleb to nie wiem, bo on ma zobowiązania wobec Dren, na przykład co przerwa całować się z nią po męskich kiblach – zauważył Harry, a Caleb zrobił sceptyczną minę.

– Przynajmniej mam się z kim całować, Harry! – rzucił Caleb.

– Gdybyś nie był synkiem państwa F., to sam byś musiał chodzić po damskich kibelkach i błagać o litość – odpalił Harry i klasnął w dłonie.

– Oprócz rodziców mam też bystry umysł, mój ograniczony padawanie, i wrodzone piękno. – Caleb poprawił fryzurę.

– Kto ma wrodzone piękno? – spytała Amy, którą wcześniej zauważyła jedynie Sophie, ale nie chciała przerywać kolegom tej jakże mądrej wymiany zdań.

Caleb i Harry zerknęli na Amy.

– Caleb ma. Od rana mówi, że chciałby się z tobą umówić – powiedział szybko Harry.

– Naprawdę? – zdumiała się Amy i spłonęła rumieńcem.

Caleb przymknął powieki, a Harry głośno się roześmiał.

Dzwonek wystraszył ich wszystkich. Był nagły, porywczy i bezlitosny, grzmiał równo piętnaście sekund.

Harry ledwo zamknął drzwi do sali, gdy po opustoszałym już korytarzu przeszła dziewczyna z dworca, kierując się prosto do sekretariatu.

– Przepraszam, dzwoniłam tutaj kilka dni temu, potwierdzając swój przylot – wytłumaczyła miłej kobiecie zza lady.

– Pamiętam, pamiętam, ma pani wszelkie dokumenty? Paszport, wykaz ocen z amerykańskiej uczelni, zdjęcia i resztę potrzebnych rzeczy?

Dziewczyna podała jej teczkę.

– Tu będzie wszystko – powiedziała i pani z sekretariatu rozpoznała silny amerykański akcent nowej uczennicy ryckiego liceum.

– Długo się pani uczyła naszego języka? – spytała ją miło.

– Rok.

– W sobotę mamy tutaj szkolny bal kończący zimowy semestr, zapraszamy cię oczywiście. Poznasz innych uczniów.

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.

– Możesz mi jeszcze raz podać swoje imię?

– Nolee. Nolee Hewlett.

Po szkole Harry wstąpił do Domku obejrzeć tatuaż Sophie oraz wykorzystać okazję, że była tam Edyta i mógł razem z nią zabrać się później samochodem.

Domek nadal zamieszkiwały tylko cztery kobiety. Głucha coraz bardziej Monika, pochłonięta lekturami Agnieszka, mówiąca od czasu do czasu, że czytając powieść, czuje się bezosobowa, śliczna Sophie z pokaźną kolekcją biletów do kina i szpilek, oraz Nieśmiertelna Ada, której nie chciało się już tak drzeć przez okno jak kiedyś. To one wypełniały ściany tego starego domu. Po dywanie chodziły jeszcze dwa psy i dwa dachowce Sophie, Ellis i Bextor.

Tymczasem Edyta siedziała w fotelu w salonie, w pomarańczowych spodniach i żakiecie w kurzą łapkę. Miała więcej piegów niż kiedyś, kasztanowe włosy wiązała w wysoki kok, a w uszach błyszczały kolczyki od Jaspera.

Piła kawę z siostrami, a Ada leżała przy nich z rozbawionym okiem, tuż przy nodze najmłodszej.

Harry i Sophie dołączyli do nich w końcu i usiedli na bordowej pufie.

– Mamo, czy to łzy? Czy ty płakałaś? – Przyjrzał się uważnie jej oczom Harry.

– Tak, ze śmiechu. – Edyta otarła policzki i szeroko się uśmiechnęła. Agnieszka i Ada też wyglądały na rozweselone, Monika i tak nic nie słyszała, chociaż Ada wspominała, że nie jest tego taka pewna.

– Przypomniałam właśnie Edycie sytuację z sylwestra, jak graliśmy w brydża i Edyta zastanawiała się, czy ugra zalicytowane rozdanie, a wtedy w sam raz z telewizora dobiegł nas głos z jakiegoś filmu: „Zrobisz to albo odstrzelę ci dupsko!” – wyjaśniła Ada i Edyta znowu dostała spazmów radości.

Harry i Sophie popatrzyli na siebie z szerokim uśmiechem.

– Idę na kupę – oznajmiła Ada i poderwała się z dywanu, po czym już po chwili krzyczała z góry: – Będzie soczysta siódemeczka! Zdrowy stolec na nocniczku!

Agnieszka po prostu pokręciła głową.

– Ada ma skalę batonów – wyjaśnił mamie Harry. – Wymyśliła to niedawno.

– Aha… – Edyta nie wiedziała, czy zaśmiać się, czy zapłakać.

– Skala jest od jednego do dziesięciu. Jeden oznacza sraczkę, taką ciecz totalną, a dziesięć to już srogie zatwardzenie, wyjmowane operacyjnie. Siedem to najlepsza liczba w Ady filozofii sedesu – wyjaśnił skrupulatnie Harry, walcząc, by za wcześnie nie eksplodować.

– Zdrowa siódemeczka to inaczej iskrówka ze sztabu! – krzyknęła Ada z góry, aż kamienica zatrzęsła się w fasadach.

Harry uniósł ręce do góry w akcie zwracanego honoru.

– I jest jeszcze iskrówka, racja.

Sophie już się śmiała.

– Stęskniłam się za Domkiem – wyznała półszeptem Edyta.

– Koniec tych obsranych tematów! – odezwała się nagle Monika. – Lepiej powiedz, Sophie, w czym pójdziesz na bal semestralny.

– W sukience, ciociu.

Monika prychnęła kilka razy, jakby zrozumiała zupełnie coś innego, a Edyta zwróciła się do Harry’ego.

– Jak dwója z matmy, poprawiona? – spytała syna.

Harry odchrząknął kilka razy i zdziwiony spojrzał na rodzicielkę.

– Jak piątka z francuskiego? No super, super, pochwalony jestem odgórnie, dyrektorka prawie zemdlała na te wieści.

Sophie ukryła twarz w dłoniach i patrzyła na nich przez palce rozbawionym wzrokiem.

Edyta zmierzwiła synowi włosy.

– Jedziemy do domu, Harry.

– Ale tu też jest dom. Niczego sobie.

– Czy on powiedział „srom”?! – Zdenerwowała się Monika, jakby czujna na każde niewłaściwe słowo, które mogłoby paść z ust młodzieży.

Kino w Rykach było przytulne. Czerwone, stare fotele pozwalały błogo się w nich zapaść, co było funkcjonalne, gdy film się przedłużał. Ten był wciągający od samego początku. Sophie smakowała jeszcze długo monolog narratora: Należałem do nienasyconych widzów, tych, którzy siadają najbliżej ekranu. Dlaczego siadaliśmy tak blisko? Może dlatego, że chcieliśmy jako pierwsi zobaczyć obrazy, jeszcze dziewicze i świeże, zanim przeskoczą płotki kolejnych rzędów. Potem niczym sztafeta przekazywana z rzędu do rzędu, od widza do widza, aż w końcu wytarte i zużyte, wielkości pocztowego znaczka wracają do kabiny projekcyjnej3.

– Dobre to było – podsumował Harry, a Caleb kiwnął potwierdzająco głową.

Długo debatowali o nagich scenach i biednym plakacie z Marleną Dietrich, który przypomniał Calebowi, co miał im powiedzieć.

– Livia spotyka się z tą swoją charakteryzatorką z teatru, Leną.

– To ta Polka? – Zainteresowała się Sophie, chowając bilety do kieszeni dżinsów.

Szli przez miasto nocą, światło latarń odbijało się od śniegu.

– Taa, niedługo Livia przedstawi ją rodzicom. Wtedy poznam ją bliżej.

– Jak blisko? – zagadnął Harry, a Caleb w odwecie odczepił mu pasek od torby z jednej strony i ta upadła na mokry chodnik.

– To dziewczyna mojej siostry, daj spokój – odpowiedział, a potem mina dziwnie mu stężała.

Nie umknęło to uwadze Sophie, zapięła pod samą szyję guziki swojego ciężkiego, zielonkawego płaszcza i spojrzała uważniej na Caleba.

– Co ci jest?

– W sumie, to wiem, że o tym mówiliście od dłuższego czasu, ale nie chciałem wam wierzyć. Że Dren jest jakaś dziwna i nieszczera. No to rzeczywiście jest. Szurnięta, i to bardzo. Ostatnio miała do mnie pretensje, że Ben zabił kolegów jej starszego brata – powiedział zniesmaczony. – Ja nawet nie wiedziałem, że miała brata. Dopiero teraz poczuła, że musi mi to powiedzieć. Nie wiem w ogóle, czemu ze mną była.

Harry przypiął pasek do torby, ale odechciało mu się zemsty.

– Szczerze mówiąc, to ulżyło nam – powiedział Harry i zerknął na Sophie. – Już nie mogliśmy o niej słuchać, zdawała się tępą blondynką, co nie?

– Oj Harry, już go tak nie linczuj. Ale rzeczywiście, chyba na dobre wyszło. Przecież to nie twoja wina, Caleb, że Ben zaczął strzelać do ludzi. To niesprawiedliwe z jej strony.

Caleb uśmiechnął się do nich słabo.

Żeby być z Dren, Caleb musiał zrezygnować z bycia w szkolnej elicie, bo dziewczyna „nie wpisywała się w standardy”. Zrobił to, chociaż miał opory. Był tam naprawdę lubiany i szanowany, ale z drugiej strony, nie był do końca szczęśliwy w towarzystwie tamtych ludzi. Nie mógł pogadać o niczym naprawdę poważnym. Ciągłe śmiechy i wyszydzanie innych, jakby zemsta Bena nie skłoniła nikogo do żadnych refleksji. Caleb miał tego dosyć coraz bardziej. Zaczął obserwować Harry’ego i Sophie, którzy niczym się nie przejmowali, ciągle roześmiani wspólnie przemierzali korytarze i kiedy tylko chcieli, mogli swobodnie rozmawiać o Adzie, po prostu o rzeczywistości, w której Ada była realna. Więc Dren stała się dla niego wymówką. Potem łapał wzrok Harry’ego, zagadywał na przerwach Sophie. Już z początkiem października dosyć płynnie przyswoił sobie poczucie humoru nowych przyjaciół, bardzo szybko zrozumiał, że dopiero z nimi było mu najlepiej. Harry zyskał niezastąpionego towarzysza kretyńskich żartów, zabaw i zaczepek, w końcu nie mógł robić tego wszystkiego z Sophie, bo dostałby po głowie. Sophie szanował ponad wszystko. I tak właśnie zaczęła się ich wspólna przyjaźń.

Ubrała się w granatowe, brokatowe spodnie, krótką, sportową bluzkę i luźną bluzę z napisem NY. Włosy związała w dwa rozpoznawalne koczki, nie lubiła się malować, więc jedynie podkręciła rzęsy, zarzuciła różową kurtkę i ze słuchawkami na uszach wyszła z pokoju noclegowni, zmierzając ku szkole sobotnim wieczorem.

Stwierdziła, że najpierw oswoi się z nowym towarzystwem, poobserwuje uczniów, namierzy ciekawe dusze, a potem narzuci rodzinie, której praktycznie nie znała, swoją obecność.

Słyszała kiedyś od Nely i Matta, że na którejś z tych ryckich ulic stała przedziwna kamienica, z której pochodziła rodzina Matta i jego żona. Nely zapewniała, że tam też można odnaleźć ciepło rodzinne, ale Nolee nie miała pojęcia, ile w tym było prawdy, a ile wytartych wspomnień babci.

Sophie stanęła przed Agnieszką i czekała, aż babcia skończy ją dokładnie oglądać.

– Bardzo mi się podoba, baw się dobrze. – Ucałowała wnuczkę i pogładziła śliski materiał jej krótkiej sukienki.

– Kto bierze antykoncepcję?! – krzyknęła niekontrolowanie Monika z kanapy, aż prawie wypadła jej sztuczna szczęka. Znowu coś źle usłyszała.

Sophie zachichotała.

– Monia, co ty z tą antykoncepcją? Nie wiesz, że w tym kraju jest tradycja, że tylko gumki? – wyjaśniła córce Ada i nawet nie wybuchła dzikim śmiechem. – Stąd tyle roboty na porodówkach…

Agnieszka machnęła na nie ręką.

– Idź już, kochana, one bredzą od rzeczy. Była jedna nienormalna, teraz mam dwie.

Zaśmiały się i Sophie wyszła z Domku.

Bal był drobną porażką. Czwarte klasy przemyciły sporo alkoholu, co się, niestety, wydało i musiała interweniować policja. Do tego muzyka zupełnie nie dopisała i zmarkotniały i zawiedziony Harry zatańczył na parkiecie chyba tylko dwa razy. Sophie aż tak bardzo nie narzekała, ale w końcu natknęła się na zapłakaną Amy i poświęciła dziewczynie całe dwie godziny. Jedynie Caleb świetnie się bawił, tańczył z większością dziewczyn, aż wkurzona Dren zupełnie opuściła mury szkoły. Bardzo szybko dojrzał smukłą, wysportowaną dziewczynę, dla której parkiet zdawał się jedynym właściwym miejscem. A gdy zaprezentowała kilka bardzo niezwykłych kroków breakdance’a, szybko do niej podszedł.

– Hej, nie kojarzę cię, z której klasy jesteś? – Uśmiechnął się do niej najpiękniej, jak umiał.

Harry widział to z daleka, przetarł okulary i uniósł jedną brew, nie spuszczając kolegi z oczu.

– Z 3a. Jestem nowa – powiedziała zmachana.

– Na pewno nie z 2a? – Wyszczerzył zęby, a dziewczyna się zaśmiała.

– Na pewno. W tym tygodniu przyleciałam ze Stanów, zaczynam od tego semestru.

Caleb oniemiał.

– Przyleciałaś ze Stanów tutaj?

– To długa historia – zapewniła i wskazała na parkiet, bo leciał jeden z jej ulubionych kawałków, Girlfriend In The City.

Do końca balu tańczył już tylko z nią.

Sophie w końcu wytłumaczyła Amy, że to, co mówił Ford, było nieprawdą. Amy wcale nie była głupia i tępa, bo taki był on sam. Dziewczyna bardzo długo dochodziła do siebie, aż nareszcie dała się przekonać, że ciepłe łóżko dobrze jej zrobi i za radą Sophie wróciła do domu.

– Sophie, kim jest ta dziewczyna, którą tak namiętnie całuje teraz Caleb? – Harry obrócił przyjaciółkę w odpowiednią stronę i razem patrzyli, jak po środku parkietu, otoczeni tłumem, Caleb i dziewczyna w dwóch koczkach jakoś długo nie mogą się od siebie oderwać.

– Następna biedna ofiara pięknych oczu Caleba i jego sławnego nazwiska? Naprawdę nie wiem. A to ważne? Jestem padnięta, ta impreza jest kiepska, może stąd pójdziemy?

Caleb ponownie tańczył z nieznajomą, więc Harry oderwał od nich wzrok.

– Idziemy. Ale jutro tak go wypytam, że wylinieje – postanowił chłopak.

– Oj, już mu tak nie zazdrość. – Zaśmiała się Sophie.

Następnego dnia Callisto zrobiła wykwintną kolację dla całej rodziny, zaprosiła Devona i Lenę, dziewczynę Livii. Bardzo chciała już ją poznać.

Pomoc domowa, pani Fiona, zrobiła zakupy i przygotowała wraz z Callisto kilka potraw i przystawek. Mogła to wszystko zrobić sama, ale Callisto uwielbiała gotować i najczęściej robiły to razem.

Dom Furcate’ów pachniał suszonymi kwiatami i nowym płynem do mycia płytek podłogowych. Delikatna muzyka sączyła się z wielkich głośników w salonie. Kuchnię wypełniły cudowne zapachy. Calli przyprawiała ostatnią sałatkę, czekając na Livię i Lenę, gdy do kuchni wszedł Devon z rocznymi bliźniakami na rękach.

– Devon, ale uważaj, na pewno dobrze je trzymasz? – Przypatrywała mu się Callisto.

– Dobrze, są bezpieczne – zapewnił i uśmiechnął się do zdziwionej Lily. – Kiedy pora karmienia?

– Za godzinę, na razie was nakarmię – zażartowała, podeszła do bliźniaków i rozczuliła się nad ich małymi główkami.

Caleb wszedł do kuchni z czteroletnią Bellą uczepioną mocno jego lewej łydki.

– Kiedy jakaś szama? – zapytał, zerkając pożądliwie na zastawiony stół.

– Możesz siadać, Livia na pewno za chwilkę będzie – powiedziała niebiańskim, delikatnym głosem. – Dlaczego mój aniołek jest ciągany po podłodze? – Spojrzała na rozbawioną Bellę.

– Powiedziała, że nie może beze mnie żyć – wyznał Caleb i zajął miejsce przy stole.

– Nieprawda! Miałam być rzepem! To jest zabawa, mamo! – oburzyła się Bella i odczepiła się od brata. Chwyciła mamę za spódnicę i domagała się wzięcia na ręce.

– Króliczku, nie teraz, zajmij sobie dobre miejsce. – Pocałowała córkę, a w domu rozbrzmiał nagle dzwonek do drzwi.

– Otworzę – krzyknął Daniel z przedpokoju.

Livia stała w smokingu, czarnych, atłasowych spodniach i rozpiętym, grubym płaszczu zimowym, obok niej trochę niższa Lena w kurtce w kolorze zgniłej zieleni.

Weszły do domu i Livia ucałowała tatę.

– To jest moja Lena, tato. Lena Starska. Lena, to jest właśnie Daniel Furcate, mój tata. – Przedstawiła ich sobie, ale nie dostrzegła, jak bardzo oczy Leny zmieniły się w dwa wypukłe guziki, nieruchomo wpatrzone w Daniela.

– Bardzo mi miło – powiedział szarmancko Daniel i ujął sparaliżowaną dłoń Leny.

– Mnie również, niezmiernie – wyznała z uczuciem Lena.

Livia uśmiechnęła się do taty.

Po pierwszym daniu Callisto była ciekawa dalszych planów najstarszej córki.

– W marcu wyprowadzamy się z Leną do stolicy, oglądałyśmy wczoraj mieszkania, znalazłyśmy coś dla siebie – rzekła Livia i poprawiła ciasny kok z pofarbowanych na rudo włosów.

– Pewnie w tej arystokratycznej dzielnicy? – zapytał Daniel.

– Tak, bardzo chciałam tam zamieszkać.

– A co nowego w teatrze? – zaciekawił się Devon, zerkając na Syriusza i Lily siedzących w ruchomym kojcu obok niego.

– Zaprosiłam Claire do kilku spektakli muzycznych. Będzie tańczyć. Mam kilka nowych pomysłów, Lena mi kilka podpowiedziała. – Uśmiechnęła się do dziewczyny i pogładziła ją po policzku.

– Chyba się wam dobrze współpracuje na deskach teatru – zauważyła Callisto i podała Lenie półmisek. – Jesteś z Katowic, dobrze pamiętam?

– Zapamiętała pani moje miasto, to miłe. – Doceniła ją Lena i zerknęła ukradkiem na Daniela.

– Ale chyba mama źle kładzie akcent, co nie? – odezwał się Caleb, a Lena uśmiechnęła się do niego.

– Troszkę – sprostowała.

– Caleb! Podaj mi sok! – zażądała Bella.

– Dodaj „proszę” – pouczył siostrę.

– No proszę…

Caleb roześmiał się i podał małej sok razem ze słomką, bo bardzo je lubiła.

– Jesteście rówieśniczkami? – pytała dalej Callisto.

– Lena jest dwa lata młodsza – wyjaśniła Livia, a Daniel polał im wino.

– Dlaczego wyjechałaś z Polski, Lena? – zwrócił się do niej Daniel, a dziewczynie zabiło mocniej serce. Założyła brązowe, proste włosy za uszy.

– Mój brat mieszka tutaj od lat, postanowiłam sobie dorobić, miał być rok, a siedzę już tutaj cztery lata. Jestem dżokejem, brałam udział w kilku zawodach, a potem zajęłam się wizażem. I tak dostałam pracę w teatrze Livii.

– Masz własnego konia? – dopytywał Daniel.

– Niestety, nigdy nie było mnie stać.

Caleb pod stołem napisał wiadomość do Harry’ego: „Livia i Lena – podobny uczes, podobny klimat, widać, że lesby :D”.

Dzwonek do drzwi znowu ożył z werwą.

– Kogoś jeszcze zaprosiłaś? –spytał żonę Daniel.

– Otworzę, siedźcie – zadeklarował Caleb i wyszedł z kuchni.

Na podglądzie przy domofonie ujrzał dwa czarne koczki i serce mocno mu zabiło. Nolee? Co ona tu robi… Wpuścił ją na posesję i szybko ubrał kurtkę. Wyszedł przed ganek.

Byli bardzo zdziwieni swoim widokiem.

– Co ty tutaj robisz? – powiedziała zaskoczona Nolee.

– Jak to? Ja tu mieszkam.

– Mieszkasz tu?! – Dziewczyna zadarła głowę, by jeszcze raz spojrzeć na tabliczkę z adresem posesji. – Jesteś spokrewniony z Danielem Furcate’em?

– Tak, tak myślę, jeśli rodzice mówią prawdę… – Próbował zażartować, bo trochę się pogubił w tym, co się właśnie działo. – To mój ojciec.

Nolee po chwili wybuchła śmiechem. Odgarnęła czarną, prostą grzywkę, spojrzała jeszcze raz na Caleba, a potem zakryła oczy i dalej się śmiała.

– Myślałem, że wiedziałaś o tym już na balu…

– Caleb, moja babcia to Nely Furcate, jesteśmy kuzynami.

Caleb osłupiał. A potem zaczęli się śmiać, byle tylko zakryć pewne zażenowanie.

Mieszkańcy domu Furcate’ów nie dowierzali, że Nolee nie przyjechała do nich od razu z lotniska. Dziewczyna tłumaczyła, że nie chciała się narzucać i przeszkadzać, bo w końcu mało się znali, ale Nely wierciła jej dziurę w brzuchu i nareszcie zdecydowała się ujawnić. Daniel postanowił, że da dziewczynie klucze do domu Matta, który stał po jego śmierci pusty. Była bardzo wdzięczna. Opowiedziała bez żadnego oporu, że musiała opuścić Nowy Jork z powodów bardzo osobistych, nie ukrywała, że chodziło między innymi o zawód miłosny, poza tym gdzieś w głębi duszy chciała poznać rodzinę, o której czasem wspominała Nely.

Nolee wydała się większości bardzo szczerą i sympatyczną osobą, która nie odzywała się, gdy nie miała nic istotnego do powiedzenia. Odnieśli wrażenie, że była trochę dojrzalsza niż jej rówieśnicy. Wspomniała również, że rano ma samolot do Austrii, gdzie spędzi całe ferie zimowe ze znajomymi na nartach i snowboardzie.

Zjedli razem kolację, a potem Nolee wróciła na ostatnią noc do noclegowni, gdzie zostawiła wszystkie swoje rzeczy. Gdy dom prawie zasnął, chłopak zdecydował się napisać do Harry’ego i Sophie o całym zajściu, mimo że liczył się z konsekwencjami.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: