Domek. Tomik poezji - ebook
Po prostu życie. Pełne wzlotów i upadków. Pięknych chwil, momentów będących jego integralną częścią. Jego dziwny, wspaniały, istotny i trudny chwilami, aspekt. Określany jednym słowem, często niełatwym do zrozumienia, ale bardzo ważnym.
| Kategoria: | Poezja |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8414-254-7 |
| Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wiosna
_Przytul mnie._
_Tak zrobił._
_Zimno było._
_Muszę wstać, narąbać drew._
_Oznajmił gorzko._
_Nieee._
_Ostatnia to rzecz, jakiej chciała._
_Lekko podniosła głowę._
_Twarz miała nieco zakrytą_
_rozcapirzonymi włosami._
_Zza nich dostrzec można było oczy._
_Piękne i pełne inteligencji._
_Nie idź, zostań jeszcze._
_W odpowiedzi pocałował ją._
_Żyli w niewielkim domeczku,_
_nie był to szczyt ich marzeń,_
_ale wystarczyło do wielkiej radości._
_W zupełności dało się tam żyć_
_beztrosko i w szczęściu._
_Tak, jak sobie to wymarzyli._
_Ciężko harowali, aby to mieć._
_Zza okna wlatywał do środka snop światła,_
_wraz z nim wpływały dźwięki._
_Śpiew ptaków i szum liści_
_lekko targanych wiatrem._
_W tej scenerii dla niego_
_to jej uśmiech nadawał barw._
_Jej spojrzenie napełniało płuca_
_świeżym powietrzem._
_Emocje między nimi były_
_jak nici łączące tę dwójkę._
_Złączeniem ich dusz._
_Ta sielankowa scena była jedną z wielu._
_Zachłanni na nie byli._
_Chcieli w nich trwać wieczność._
_Dlatego nie chciała go teraz wypuścić._
_Do codzienności i szarości dnia._
_Wiedziała, że one miałkie są._
_Niezbyt kolorowe przy tej scenie._
_A musiały również być w życiu._
_Niestety…_
_Po owym przeciągłym pocałunku_
_wstał i rozpoczął mozolne ubieranie się._
_Jego naga klata zasługiwała niewątpliwie,_
_w jej ocenie, na dziewięć i pół._
_Jedynie dlatego,_
_że dziesiątki dać nigdy nie mogła._
_Dziesiątka to sen i marzenie._
_To woda na pustyni_
_po miesiącach błąkania się._
_Nieistniejąca i niemożliwa._
_Jedynie sen i mara._
_Ale jej ta malutka niedoskonałość w nim_
_nie przeszkadzała._
_Nawet była takim fajnym dopełnieniem._
_Bo nie był rycerzem na białym koniu,_
_w lśniącej zbroi,_
_dzień po dniu_
_walczącym o nią._
_To również dziwna i niemożliwa wizja._
_Był sobą,_
_pełnym niedoskonałości._
_Ona również._
_Mimo to żarliwie się kochali._
_Huragany i tsunami emocji_
_niejednokrotnie przechodziły_
_przez malutki domek w lesie._
_Życia poza sobą nie widzieli._
_Wyszedł._
_Ona również się ubrała_
_i ruszyła do swej codzienności._
_Robót wykonywanych zapamiętale_
_każdego dnia._
_Tak zwyczajnych i powszechnych,_
_że nawet niezauważalnych._
_On miał swoje, a ona swoje._
_Później był obiad —_
_moment, w którym znów się widzieli._
_Przelotny uśmiech._
_Wpatrywanie się w siebie._
_Niekiedy słowo przerwane w pół._
_Pocałunek._
_Pożądanie._
_Takie młodzieńcze ono było._
_Naiwne ze swej natury_
_i żarliwe._
_Pełne emocji_
_i braku doświadczenia._
_Niewiele wiedzieli._
_Nie było poradników, co robić,_
_ale emocje same ich popychały_
_ku określonym zachowaniom._
_I tak tańczyli ów młodzieńczy taniec_
_będący wiosną ich życia._
_Kwitnącą i pełną energii._
_Pełną pięknych chwil._
_Dookoła owego domku_
_latały ptaki,_
_również między sobą tańcząc._
_Ich śpiew przygrywał im,_
_aby powietrze dookoła pełne było wibracji,_
_nie nudy._
_Po obiedzie wracali do swych zajęć._
_Walcząc dzień po dniu_
_o lepszy byt._
_Żyły sobie wypruwając_
_dla lepszego jutra._
_Poświęcając dziś na rzecz przyszłości._
_Nieuchronnie nadchodzącej._
_Na razie będącej niejasną wizją,_
_majaczącą na horyzoncie._
_I właśnie owa przyszłość_
_niejednokrotnie ich dzieliła._
_A raczej to,_
_jaka ona powinna być._
_Mimo owych starć_
_zawsze powracali do siebie_
_nieuchronnie._
_Zawsze, niczym wampiry głodne krwi,_
_pragnąc swej miłości._
_Chłonąc ją niczym słońce,_
_każdego dnia._
_Wyczekując na te wspaniałe chwile._
_Na momenty._
_Ulotne i piękne._
_Wspaniałe i niemożliwe wręcz._
_Co się po prostu zdarzały._
_A po nich było zdziwienie:_
_jak to jest w ogóle możliwe?_
_Czym to jest_
_i jak określić coś tak pięknego i niesamowitego?_
_Jest na to słowo._
_Przytul mnie._
_Tak zrobił._
_Zimno było._
_Muszę wstać, narąbać drew._
_Oznajmił gorzko._
_Nieee._
_Ostatnia to rzecz, jakiej chciała._
_Lekko podniosła głowę._
_Twarz miała nieco zakrytą_
_rozcapirzonymi włosami._
_Zza nich dostrzec można było oczy._
_Piękne i pełne inteligencji._
_Nie idź, zostań jeszcze._
_W odpowiedzi pocałował ją._
_Żyli w niewielkim domeczku,_
_nie był to szczyt ich marzeń,_
_ale wystarczyło do wielkiej radości._
_W zupełności dało się tam żyć_
_beztrosko i w szczęściu._
_Tak, jak sobie to wymarzyli._
_Ciężko harowali, aby to mieć._
_Zza okna wlatywał do środka snop światła,_
_wraz z nim wpływały dźwięki._
_Śpiew ptaków i szum liści_
_lekko targanych wiatrem._
_W tej scenerii dla niego_
_to jej uśmiech nadawał barw._
_Jej spojrzenie napełniało płuca_
_świeżym powietrzem._
_Emocje między nimi były_
_jak nici łączące tę dwójkę._
_Złączeniem ich dusz._
_Ta sielankowa scena była jedną z wielu._
_Zachłanni na nie byli._
_Chcieli w nich trwać wieczność._
_Dlatego nie chciała go teraz wypuścić._
_Do codzienności i szarości dnia._
_Wiedziała, że one miałkie są._
_Niezbyt kolorowe przy tej scenie._
_A musiały również być w życiu._
_Niestety…_
_Po owym przeciągłym pocałunku_
_wstał i rozpoczął mozolne ubieranie się._
_Jego naga klata zasługiwała niewątpliwie,_
_w jej ocenie, na dziewięć i pół._
_Jedynie dlatego,_
_że dziesiątki dać nigdy nie mogła._
_Dziesiątka to sen i marzenie._
_To woda na pustyni_
_po miesiącach błąkania się._
_Nieistniejąca i niemożliwa._
_Jedynie sen i mara._
_Ale jej ta malutka niedoskonałość w nim_
_nie przeszkadzała._
_Nawet była takim fajnym dopełnieniem._
_Bo nie był rycerzem na białym koniu,_
_w lśniącej zbroi,_
_dzień po dniu_
_walczącym o nią._
_To również dziwna i niemożliwa wizja._
_Był sobą,_
_pełnym niedoskonałości._
_Ona również._
_Mimo to żarliwie się kochali._
_Huragany i tsunami emocji_
_niejednokrotnie przechodziły_
_przez malutki domek w lesie._
_Życia poza sobą nie widzieli._
_Wyszedł._
_Ona również się ubrała_
_i ruszyła do swej codzienności._
_Robót wykonywanych zapamiętale_
_każdego dnia._
_Tak zwyczajnych i powszechnych,_
_że nawet niezauważalnych._
_On miał swoje, a ona swoje._
_Później był obiad —_
_moment, w którym znów się widzieli._
_Przelotny uśmiech._
_Wpatrywanie się w siebie._
_Niekiedy słowo przerwane w pół._
_Pocałunek._
_Pożądanie._
_Takie młodzieńcze ono było._
_Naiwne ze swej natury_
_i żarliwe._
_Pełne emocji_
_i braku doświadczenia._
_Niewiele wiedzieli._
_Nie było poradników, co robić,_
_ale emocje same ich popychały_
_ku określonym zachowaniom._
_I tak tańczyli ów młodzieńczy taniec_
_będący wiosną ich życia._
_Kwitnącą i pełną energii._
_Pełną pięknych chwil._
_Dookoła owego domku_
_latały ptaki,_
_również między sobą tańcząc._
_Ich śpiew przygrywał im,_
_aby powietrze dookoła pełne było wibracji,_
_nie nudy._
_Po obiedzie wracali do swych zajęć._
_Walcząc dzień po dniu_
_o lepszy byt._
_Żyły sobie wypruwając_
_dla lepszego jutra._
_Poświęcając dziś na rzecz przyszłości._
_Nieuchronnie nadchodzącej._
_Na razie będącej niejasną wizją,_
_majaczącą na horyzoncie._
_I właśnie owa przyszłość_
_niejednokrotnie ich dzieliła._
_A raczej to,_
_jaka ona powinna być._
_Mimo owych starć_
_zawsze powracali do siebie_
_nieuchronnie._
_Zawsze, niczym wampiry głodne krwi,_
_pragnąc swej miłości._
_Chłonąc ją niczym słońce,_
_każdego dnia._
_Wyczekując na te wspaniałe chwile._
_Na momenty._
_Ulotne i piękne._
_Wspaniałe i niemożliwe wręcz._
_Co się po prostu zdarzały._
_A po nich było zdziwienie:_
_jak to jest w ogóle możliwe?_
_Czym to jest_
_i jak określić coś tak pięknego i niesamowitego?_
_Jest na to słowo._
więcej..
W empik go