Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Don't leave me - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
20 kwietnia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Don't leave me - ebook

Trzymający w napięciu finał trylogii Don’t Love Me!
Czy wreszcie poznamy odpowiedź na pytanie, czy Lyall jest mordercą? 
Czy Kenzie uda się mu pomóc? Czy ich miłość dostanie jeszcze jedną szansę?

Po wielu perturbacjach Kenzie i Lyall wreszcie są razem. Ale ich z trudem zdobyte szczęście jest zagrożone, ponieważ przeciwko Lyallowi wysunięto przerażające oskarżenie. Kenzie nie wierzy, że jej ukochany mógłby okazać się mordercą. Choć wszystkie dowody zdają się przemawiać na jego niekorzyść…

Lyall jest zrozpaczony. Wszyscy wierzą, że to on zawinił tej strasznej zbrodni. Kenzie stara się zrobić wszystko, by udowodnić jego niewinność. Lyalla ogarniają wątpliwości, czy jego związek z Kenzie ma jeszcze w ogóle jakiekolwiek szanse na przetrwanie...

Zwątpienie, miłość, bezwzględne intrygi, zagrożenia, zacięta walka o władzę, pokrętne kłamstwa… A wszystko na tle skomplikowanego procesu sądowego, który nie raz wywoła nieoczekiwany zwrot akcji.
Miłość i thriller kryminalny w emocjonalnym finale serii Don’t Love Me!

 

Kategoria: Young Adult
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8266-145-3
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1
KENZIE

Drzwi obrotowe ruszyły się i weszłam do środka. Jasna podłoga była wyłożona podłużnymi ułożonymi w poprzek płytkami. Westchnęłam niemal bezgłośnie, starając się zachowywać tak, jakby wszystko było w porządku. Dopiero po chwili zaczęłam rejestrować szczegóły otoczenia. Czarny kontuar z logo UAL na tle białych chłodnych ścian przypominał raczej element wystroju nowoczesnego hotelu, nie uniwersytetu, a mężczyzna w czarnym garniturze siedzący za nim przywodził na myśl bardziej pracownika banku niż recepcjonistę.

– Dzień dobry – przywitał mnie uprzejmie. – W czym mogę pani pomóc?

– Dzień dobry. – Chrząknęłam trochę nerwowo. – Nazywam się Kenzie Stayton i jestem umówiona na godzinę dziesiątą na rozmowę wstępną w Instytucie Projektowania Wnętrz.

Zabrzmiało to, jakbym nauczyła się całej kwestii na pamięć. Wcale zresztą nie było inaczej. Choć teraz najchętniej krzyknęłabym na całe gardło: „Co ja tu, do cholery, robię? Jak mogę planować rozmowę na temat swojej przyszłości, skoro mój chłopak siedzi w areszcie pięćset mil stąd i boję się o niego?”.

„Musisz to jakoś wytrzymać. Wszyscy musimy udawać, że nasze życie toczy się zwykłym trybem. Nie wolno ci z nikim na ten temat rozmawiać, słyszysz? Z nikim”, powiedział do mnie wczoraj Finlay przez telefon. Ale ja wciąż tak naprawdę nie rozumiałam znaczenia jego słów. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że musimy zrobić wszystko, żeby nie dopuścić do wybuchu skandalu w związku z aresztowaniem Lyalla, w przeciwnym wypadku rodzina się od niego odwróci. Ale co to miało wspólnego ze mną? Dlaczego nie mogłam go teraz odwiedzić w Edynburgu? Dlaczego nie mogłam być blisko niego?

„Są ludzie, którzy wiedzą o twoim istnieniu, Kenzie. Którzy wiedzą o was. Jeżeli ktoś z nich się wygada i dziennikarze zaczną cię śledzić, musisz sprawiać wrażenie, że nic się nie dzieje”.

Recepcjonista wreszcie odnalazł w kalendarzu informację na temat mojego spotkania.

– Proszę udać się na trzecie piętro, pani Stayton. Pokój trzy myślnik pięćset sześćdziesiąt siedem. Musi pani zaczekać przed drzwiami, zanim zostanie pani zaproszona do środka.

Skinęłam głową, zabrałam swoją teczkę i ruszyłam ku schodom. Celowo minęłam windę znajdującą się tuż za drzwiami wejściowymi do Blueprintau, studenckiej kafejki po lewej stronie. Wybrałam dłuższą drogę, żeby w tym czasie uspokoić myśli i nastawić się na rozmowę. Nie przespałam tej nocy ani minuty. W mojej głowie wciąż krążyły te same pytania: Jak do tego doszło? Dlaczego Lyall został zatrzymany pod zarzutem morderstwa Ady właśnie teraz, prawie cztery lata po jej śmierci? Jakie dowody zebrała policja? Przecież on tego wcale nie zrobił!

Korytarz na trzecim piętrze był pusty. Odszukałam właściwy pokój i usiadłam przed drzwiami na krześle. Na przeciwległej ścianie wisiał szkic pokoju ze ścianami w boazerii, z masywnymi, biedermeierowskimi meblami. Mój żołądek ścisnął się boleśnie na myśl, że Lyall chciał tu przyjechać razem ze mną. Na pewno wyśmiałby ten obraz, bo nie cierpiał takiego stylu.

Ale nie było go tu ze mną. Przebywał w areszcie.

Wzięłam głęboki wdech i powoli wypuściłam powietrze z płuc, żeby wyciszyć umysł przed rozmową. Wczoraj na lotnisku był taki moment, jedna krótka sekunda, kiedy poczułam strach. Że jednak myliłam się co do Lyalla. Że mnie znowu okłamał. Ale potem spojrzałam mu w oczy i po prostu wiedziałam, że mówił prawdę. O Adzie, o jej problemach psychicznych, o swoich wyrzutach sumienia, że nie okazał jej zrozumienia. O śmierci Ady. Tylko… co to oznaczało? Czy ktoś próbował go wrobić?

Finlay twierdził, że wszystko okaże się jednym wielkim nieporozumieniem. Że sprawa wkrótce wyjaśni się z pomocą adwokatów, których zatrudniali Hendersonowie. Ale przeszywający mnie na wskroś strach nie pozwolił mi w to uwierzyć. Strach, jakiego nigdy wcześniej nie znałam. Czułam się, jakbym znalazła się tuż nad przepaścią i po prostu wiedziała, że jeszcze chwila i grunt osunie się spod moich stóp. Ale nie ja spadnę w przepaść. Tylko Lyall. I było to dużo gorsze, niż gdyby chodziło o mnie.

Nagle drzwi się otworzyły. Poderwałam się, bo w tej głuchej ciszy na pustym korytarzu wydały z siebie nienaturalnie głośny dźwięk.

– Kenzie Stayton? – zapytała kobieta w średnim wieku w okularach z czarnymi oprawkami. – Zapraszamy do środka.

Podniosłam się, ignorując zawroty głowy z niewyspania, ciągłego zamartwiania się i niejedzenia. Chwyciłam torebkę i teczkę, po czym weszłam do sali.

– Miło znowu panią zobaczyć. – Gloria Fowler podniosła się zza białego biurka i z uśmiechem wyciągnęła w moim kierunku rękę. – Cieszyłam się na nasze spotkanie.

– Ja również – odparłam i uścisnęłam jej dłoń, starając się zrobić dobre wrażenie.

Właściwie powinien to być jeden z najważniejszych momentów mojego życia. Od ponad pięciu lat marzyłam o tym, żeby móc tu zasiąść i uczestniczyć w tej rozmowie, dzięki której dostałabym się na studia na UAL. Ale teraz czułam się jak przed wizytą u dentysty. Jedną z tych, podczas której nie wymigam się od wiertła.

– Moja koleżanka, Indra Jacobs. – Gloria przedstawiła mi kobietę w okularach. – Przeprowadzimy tę rozmowę razem. Czy ma pani przy sobie swoje portfolio?

Uniosłam teczkę i podałam ją nad stołem.

– Mogę pokazać swoje prace również w formie cyfrowej, jeżeli panie wolą.

– Może później. – Pani Jacobs odłożyła teczkę na bok. – Proszę nam najpierw coś o sobie opowiedzieć.

Byłam przygotowana na to pytanie – to norma podczas tego typu rozmów wstępnych. Odpowiedź ułożyłam sobie w głowie kilka dobrych miesięcy temu. Ale teraz nie potrafiłam z siebie wydobyć ani słowa. W mojej głowie panowała pustka. Czarna dziura.

Weź się w garść! To ważna rozmowa. Lyall nie chciałby, żebyś to popsuła z jego powodu.

Nabrałam powietrza i odsunęłam od siebie wszystkie paraliżujące myśli i uczucia. A potem opowiedziałam kobietom o sobie, mojej rodzinie i moim życiu. O chwili, w której zdałam sobie sprawę, że chcę projektować wnętrza. To stało się dokładnie czternaście lat temu w firmie mojego taty, gdy zlecił mi wyszukanie materiałów do naszego nowego kampera. Dopóki skupiałam się na swojej historii, nic innego nie miało dostępu do mojego umysłu. Dostrzegłam, że moim rozmówczyniom podoba się to, o czym opowiadam.

– A więc pani ojciec to Thomas Stayton? – zapytała Indra Jacobs.

Spojrzałam na nią z zaskoczeniem.

– Zgadza się. Zna go pani?

– Nie osobiście, ale mój brat kupił od niego samochód – uśmiechnęła się. – Podczas ostatnich świąt Bożego Narodzenia raczył nas wszystkich opowieściami o swoim cudownym kamperze. Zdążył nim już nawet odbyć podróż aż do Afryki.

Udało jej się tą wzmianką wywołać szczery uśmiech na mojej twarzy.

– Jesteśmy bardzo szczęśliwi, gdy nasi klienci są zadowoleni.

Przez kolejnych kilka minut opowiadałam o swoich początkach, potem kobiety przejrzały moje projekty. Wybrałam takie, które uznałam za szczególnie udane, wyrwałam je przed spotkaniem ze szkicownika i umieściłam w swojej teczce. Był wśród nich szkic nowej sali w moim college’u, mój pokój i kilka innych miejsc, którymi zajmowałam się u Olsena. No i oczywiście nowy budynek Kilmore Grand z moją ścianką działową. Większość materiałów znalazła się w teczce jeszcze przed moim wyjazdem na Korfu. Zapomniałam, że był tam również rysunek, na którym Lyall dorysował niektóre szczegóły podczas naszej pierwszej rozmowy. Gdy zobaczyłam, jak Gloria po niego sięga, zerwałam się na równe nogi.

– Och, przepraszam, ten projekt nie jest wyłącznie mój – powiedziałam, zabierając rysunek.

Składając go, zauważyłam, że palce wcale nie chcą mnie słuchać. Myśli o Lyallu chciały się wydostać na powierzchnię, czułam, że nie dam rady ich powstrzymać. Pospiesznie wsunęłam kartkę do torebki i wyjęłam swój nowy szkicownik, żeby zyskać na czasie. Ale widok bloku w szarej lnianej okładce znowu przypomniał mi Lyalla, bo przecież dostałam zeszyt właśnie od niego.

– Tu mam jeszcze kilka najnowszych rysunków – powiedziałam drżącym głosem. – Wczoraj wróciłam z Korfu, gdzie pracowałam przy pewnym projekcie hotelowym Theodory Henderson.

Gloria uniosła wzrok znad moich projektów.

– Słyszałam o nim. To projekt własny Theodory, prawda? Realizuje go bez wsparcia ze strony Henderson Group?

– Tak, zgadza się. Kefi Palace to raczej mały hotel dla gości szukających spokoju. Z pomocą Theodory urządziłam w nim jedną z willi, właśnie te rysunki przedstawiają jej projekt. Mam też zdjęcia na laptopie.

To była jedyna rzecz, którą w tym szoku udało mi się ogarnąć po przyjeździe do domu z lotniska. Na szczęście moja rodzina była na koncercie w Brighton i dotarła na miejsce dość późno. Nie zdążyłam nikogo zobaczyć, bo dziś rano wszyscy jeszcze spali, gdy wyjeżdżałam z domu.

Na widok szkicu wnętrza willi pani Jacobs z uznaniem pokiwała głową.

– Theodora musi mieć o pani bardzo dobre zdanie, skoro zawierzyła pani taki projekt. Znała pani tę rodzinę jeszcze przed zleceniem w Kilmore?

– Nie. – Pokręciłam przecząco głową. – Byłam na praktykach u Pauli McCoy, projektantki wnętrz nowego budynku w Grandzie. Z rodziną Hendersonów zetknęłam się dopiero podczas tych praktyk.

A z jednym z jej członków w sposób szczególny. Ból znowu pojawił się w moim sercu. Ale nie tylko ból, również inne gwałtowne uczucia, które żywiłam do Lyalla. Już podczas pierwszej sekundy naszego spotkania coś między nami zaiskrzyło i nie potrafiłam pozbyć się tego wrażenia, jakie na mnie wywarł. Pomimo jego kłamstw, odległości i czasu. Czy nasza miłość przezwycięży również to, co zagrażało nam teraz?

– Jak wyobraża sobie pani swoją przyszłość? – zadała kolejne pytanie Gloria. – Jakie cele sobie pani stawia?

Wiedziałam, że ma na myśli moją karierę projektantki wnętrz. Ale w tym momencie nie potrafiłam sobie siebie nigdzie wyobrazić. W żadnym kraju, u żadnego pracodawcy, przy żadnym konkretnym projekcie, który od dawna chciałam realizować. Obok swojego boku widziałam tylko Lyalla. Wiedziałam, że mieliśmy wspólną przyszłość na wyciagnięcie ręki, a teraz brutalnie nas jej pozbawiono. Wszystko, co wiązało się z moim życiem zawodowym, nagle straciło na znaczeniu. Liczył się tylko Lyall, którego kochałam. Lyall, który siedział teraz w jakiejś celi, nie mając pojęcia dlaczego.

– Właściwie… – odezwałam się. – Właściwie to chciałabym tylko, żeby wszystko wróciło do normy.

– Do normy? – Obie kobiety spojrzały po sobie z zaniepokojeniem. – Co ma pani na myśli?

Nie potrafiłam wydobyć z siebie ani słowa, bo strach opanował już całą moją głowę. A co, jeżeli Lyall nie wróci? Jeżeli go zamkną w więzieniu na resztę jego dni? Dotychczas nie dopuszczałam tych pytań do siebie, bo byłam przekonana, że wszystko się wyjaśni. Ale teraz wkradały się z całą siłą do mojej świadomości, kompletnie przytłaczając mnie swoim ciężarem. Czułam, jak łzy rozpaczy wypełniają moje oczy i zaczyna mnie mdlić.

– Kenzie? – Gloria pochyliła się do przodu. – Dobrze się pani czuje?

– Ja… Chyba nie – bąknęłam.

– Potrzebuje pani krótkiej przerwy? – zapytała.

Mogłam skinąć głową i poprosić o pięć minut, które mogłabym za drzwiami wykorzystać na dojście do siebie. Ale potrząsnęłam tylko głową.

– Nie, to bardzo miło z pani strony, ale obawiam się, że dziś nie dam jednak rady. Bardzo mi przykro, że zabrałam paniom czas.

Wstałam, chwyciłam swoją torbę i wybiegłam z sali, nie zabrawszy nawet swoich rysunków. Student za drzwiami, który czekał na swoją kolej, wystraszył się na mój widok, gdy mijając go, wytarłam sobie twarz rękawem.

Zbiegłam na oślep schodami w dół, wylądowałam w jakimś korytarzu. Ludzie dziwnie na mnie patrzyli, ale nie zważałam na nich. Na końcu korytarza zobaczyłam drzwi wychodzące na zewnątrz. Nacisnęłam klamkę i popchnęłam je. Znalazłam się na świeżym powietrzu. Zaczęłam głęboko oddychać, żeby pozbyć się mdłości. Mój puls był o wiele za szybki, ale bynajmniej nie dlatego, że biegłam, tylko z powodu paniki, która postawiła wszystkie komórki mojego ciała w stan gotowości. W tym momencie mógł mi pomóc tylko jeden człowiek.

Drżącymi rękami wyciągnęłam telefon i wybrałam numer, który wyświetlił się na samej górze listy ostatnio wybieranych kontaktów. Przy imieniu zobaczyłam liczbę – czternaście. Tyle razy rozmawialiśmy wczoraj ze sobą. Po tym, jak zawaliło nam się niebo.

– No, odbierz – zaklinałam go cicho, jak gdyby mógł mnie usłyszeć, gdziekolwiek teraz był. Musiał już przecież dotrzeć do Edynburga. Lyalla aresztowano przecież prawie dobę temu. – No odbierzże, do cholery.

– Tu poczta głosowa Finlaya Hendersona. – Usłyszałam radosny głos kuzyna Lyalla w słuchawce. – Pewnie jestem w tym momencie zbyt rozchwytywany, żeby móc odebrać telefon, więc po prostu się nagraj.

Nabrałam powietrza w płuca i odczekałam do końca sygnału.

– Finlay, gdzie ty jesteś? Właśnie spieprzyłam swoją rozmowę kwalifikacyjną na UAL i… ach, nieważne. Masz jakieś wieści? Proszę, oddzwoń do mnie, gdy tylko odsłuchasz moją wiadomość, okej?

Zakończyłam połączenie i próbowałam dodzwonić się do Ediny, ale ona również nie odebrała. Gdzie oni wszyscy nagle się podziali? Co się z nimi działo?

– Trzymaj się, Lyall – mamrotałam pod nosem, jakby mógł mnie usłyszeć. – Dasz radę. Wyciągniemy cię z tego.

Tak będzie. Tak musi być. W końcu sprawiedliwość musi zwyciężyć.

Prawda?2
LYALL

– Zabiłeś Adaline Warner, Henderson?

– Nie.

– Znaleźliśmy jej ciało. Mamy dowody, że to byłeś ty. Jeżeli się teraz przyznasz do winy, kara będzie łagodniejsza. Porozmawiam z prokuratorem.

– Chcę rozmawiać ze swoją adwokatką.

– Ach, daj spokój! Historia lubi się powtarzać. Najpierw jest wielka miłość, ale po jakimś czasie okazuje się, że wcale nie jest aż taka wielka, potem następuje rozstanie ze straszną kłótnią, podczas której w końcu wściekłość tak wzbiera w człowieku, że jedyne co pozostaje, to marzenie, żeby ten ktoś wreszcie przestał istnieć.

– Nie zabiłem jej. Nie potrafiłbym nikogo zabić.

– Każdy człowiek jest w stanie to zrobić, Henderson. Pracuję w tym zawodzie wystarczająco długo, żebym nie miał co do tego żadnych wątpliwości.

– Każdy, ale nie ja.

– W takim razie nie powiedziałeś jej, że chciałbyś, żeby zniknęła?

– Powiedziałem…

– Tak, Henderson?

– Powiedziałem, że chcę porozmawiać z moją adwokatką.

Na myśl o tym przesłuchaniu nadal przechodziły mnie zimne dreszcze. Spędziłem kilka godzin w czterech ścianach pokoju przesłuchań w Londynie, gdzie inspektor Miller próbował wymusić na mnie przyznanie się do winy. Wydawało mi się, że trzymał mnie tam całą wieczność, bez wody i jedzenia, zadając mi wciąż te same pytania w nadziei, że w końcu mnie złamie. Co nie nastąpiło. Nasłuchałem się wystarczająco dużo takich historii od Finlaya, żeby wiedzieć, że nie należy się nigdy do niczego przyznawać przed policją.

W końcu Miller zrezygnował, a ja mogłem wreszcie zadzwonić. Potem przewieziono mnie zakratkowanym radiowozem na północ, do więzienia Jej Królewskiej Mości w Edynburgu. Tam mnie przeszukano, odebrano mi rzeczy osobiste i w końcu z hukiem zamknięto za mną drzwi celi. Od tego momentu nie widziałem nic poza tymi ośmioma metrami kwadratowymi z maleńkim okienkiem. Stało tu wąskie metalowe łóżko, na którym usiadłem, ale nie udało mi się zasnąć nawet na minutę. Jakżeby inaczej, skoro nawet w normalnych warunkach zazwyczaj miałem problemy z zasypianiem. Stały tam też małe biurko i krzesło, za ścianką działową były umywalka i toaleta. Pobyt tutaj wydawał mi się niemal surrealistyczny. Czułem się, jakby to wszystko przydarzyło się komuś innemu.

Od kilku godzin próbowałem sformułować choć jedną sensowną myśl, ale po prostu nie byłem w stanie. Po początkowym szoku mój mózg pogrążył się w takim samym odrętwieniu jak moje ciało – i to już wtedy na lotnisku Heathrow, gdy w ciągu sekundy moje życie rozpadło się na drobne kawałki. Rozumiałem, o co mnie oskarżano, ale nie potrafiłem znaleźć w tym żadnej logiki. Dlaczego właśnie teraz na światło dzienne wypłynęła sprawa śmierci Ady, skoro wszystko zostało wcześniej tak starannie zatuszowane przez moją rodzinę? Jak to możliwe, że teraz nagle wypłynęły dowody przemawiające za morderstwem, którego ja miałem być sprawcą? Przecież to wszystko nie ma sensu. Kompletnie nie ma sensu.

Trzymałem się kurczowo tylko jednej myśli. Że moim jedynym oparciem jest Kenzie. Kenzie, która widziała, jak stałem tam kompletnie skonsternowany. Kenzie, która wstawiła się za mną, o mało nie wdając się w kłótnię z policjantami. Która nie wiedziała tak samo jak ja, jakim cudem znalazłem się w tej popieprzonej sytuacji. Miałem wielką nadzieję, że nie zmieni swojego zdania na mój temat. Że nie zacznie wierzyć, że w tych zarzutach kryje się prawda.

Tym się przejmujesz? Jeżeli ta cała sytuacja skończy się dla ciebie źle, twój związek z Kenzie i tak szybko przejdzie do historii.

Przycisnąłem dłoń na piersi, w której panika wywołała przeszywający ból, nie pozwalając mi oddychać. Podniosłem się, zrobiłem dwa kroki i stanąłem przed ścianą. Dałem dwa kroki w drugą stronę, znowu ściana. Mój puls przyspieszył bardziej, niż gdybym przepłynął długość basenu. Sport był moim lekarstwem na niemal każdy problem, ale tu nie mogłem się ruszać. Pomieszczenie było za małe, było tu za ciasno. Na myśl o tym, jak dużo czasu mogę tu jeszcze spędzić, ogarniał mnie paniczny strach. Nie mogłem oddychać. Nie mogłem…

Usłyszałem hałas zza drzwi, które po chwili się otworzyły. Strażnik, który mnie tu przyprowadził, zajrzał do środka. Starałem się nic nie dać po sobie poznać.

– Henderson? Przyjechała twoja adwokatka. – Przyjrzał mi się badawczym wzrokiem. – Wyjdziemy bez kajdanek?

– Oczywiście.

Skinąłem głową. Co mógłbym zyskać, atakując go? Tym bardziej sprawiłbym wrażenie, że jestem winny. A uciec i tak by mi się przecież nie udało.

– Dobrze, w takim razie chodź ze mną.

Wypuściłem z płuc powietrze, jakbym nie oddychał od kilku godzin. Wymaszerowałem z celi i poszedłem przodem szarym korytarzem oświetlonym jarzeniówkami. Stąpałem po podłodze wyłożonej poplamionym linoleum. Wciąż miałem na sobie wczorajsze ubrania – szary T-shirt i dżinsy, do tego szare sneakersy, których zelówki skrzypiały przy każdym kroku. W areszcie śledczym nosi się własne ciuchy, jak się dowiedziałem.

Przeszliśmy przez dwoje drzwi i znaleźliśmy się w pomieszczeniu, w którym znajdował się skromny stół, wokół niego stały cztery krzesła, a na ścianach wisiało kilka tablic z ostrzeżeniami. Zająłem miejsce i musiałem odczekać kilka minut, zanim drzwi otworzyły się ponownie.

– Dzień dobry, Lyall.

Do pokoju weszła Sloan Cahill z drogą aktówką pod pachą. Zmierzyła mnie badawczym wzrokiem. Wszystkie ważne funkcje w naszej rodzinie, w tym adwokatów, pełniły kobiety. Znałem Sloan, od kiedy byłem mały; była radczynią prawną mojej mamy. Mimo jej surowego spojrzenia naprawdę ucieszyłem się na jej widok.

Ale nie aż tak bardzo, jak z widoku osoby, która weszła zaraz za nią.

– Fin! – wykrzyknąłem na widok kuzyna.

– Cześć, stary.

Finlay wyglądał na kompletnie wycieńczonego. Uśmiechnął się słabo. Zauważyłem, że przymierzał się do uścisku, ale pod spojrzeniem stojącego w drzwiach strażnika zaniechał tego. Mimo wszystko poczułem się, jakby wróciło we mnie życie.

– Kontaktowałeś się z Kenzie? – zapytałem. – Wszystko u niej w porządku? Ona jest dziś…

Sloan przerwała mi krótkim gestem i spojrzała na strażnika.

– Chciałabym porozmawiać z moim klientem – powiedziała surowym tonem. – Na osobności.

Strażnik skinął głową, pouczył prawniczkę, że nie wolno jej niczego mi przekazywać, i opuścił pomieszczenie.

– Pierwsza zasada – zwróciła się do mnie adwokatka. – Nie wolno ci rozmawiać w obecności osób trzecich o żadnych prywatnych sprawach. Nigdy nie wiesz, do kogo to trafi. Kim jest Kenzie? Twoją dziewczyną?

– Tak.

Wypowiadając to słowo, poczułem ukłucie w sercu. Nareszcie byliśmy razem, szczęśliwi. Dlaczego, do jasnej cholery, za każdym razem, gdy wszystko zaczyna się układać, musi mi się coś przydarzyć?

– Przyleciała tu z wami?

Szczerze mówiąc, miałem taką nadzieję.

Finlay pokręcił jednak przecząco głową.

– Prosiłem ją, żeby pojechała do domu i zachowywała się, jak gdyby nigdy nic. I tak na razie nie dostanie pozwolenia na odwiedziny.

– A jak ty je zdobyłeś? – zapytałem.

– Jestem jakby praktykantem Sloan, dlatego mogłem jej towarzyszyć. Ale i tak musiałem się trochę nagimnastykować, żeby jednocześnie oficjalnie nie było mnie w mieście. Wiesz, że nikt nie może się dowiedzieć o twoim aresztowaniu.

Dotychczas w ogóle nie pomyślałem o tym, że jeżeli cokolwiek na temat mojego zatrzymania dostanie się do wiadomości publicznej, stracę wsparcie rodziny. Do paniki w głowie dołączył paraliżujący strach. Jeżeli wybuchnie skandal, nie tylko moja reputacja legnie w gruzach. Również wszelka nadzieja na to, żeby się stąd wydostać.

– Rozmawiałeś z moją mamą? – zapytałem kuzyna.

Skinął głową.

– Zaczęła panikować, gdy jej opowiedziałem, co się wydarzyło. Oczywiście natychmiast chciała tu przylecieć, ale udało mi się ją jakoś od tego odwieść. Zrozumiała, że nic nie będzie mogła dla ciebie zrobić, zanim nie poznamy szczegółów. Zostanie na razie na Korfu, żeby nie robić niepotrzebnego zamieszania.

Sloan położyła aktówkę na stole i zajęła miejsce na jednym z krzeseł.

– Okej, skupmy się na oskarżeniu, nie na hipotetycznych scenariuszach.

Ona również zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby wybuchnął skandal, musiałaby się zrzec pełnomocnictwa do reprezentowania mnie w sądzie. Pracowała w końcu dla mojej rodziny i była opłacana z jej pieniędzy, nie z moich.

– Nie udało nam się jeszcze uzyskać żadnych informacji na temat dowodów, które przedstawiła strona przeciwna. Prawdopodobnie oskarżyciele będą próbowali zwlekać z udostępnieniem nam tych materiałów, to typowe zachowanie w takich przypadkach.

Jednym ruchem otworzyła skórzaną teczkę i wyjęła z niej długopis.

– Sloan – zwróciłem się do niej, chcąc, żeby na mnie spojrzała. – Ja nic nie zrobiłem.

– Wiem, Lyallu, inaczej by mnie tu nie było. Ale nie ma znaczenia, co ja sądzę. Liczy się tylko to, czy prokuratura wejdzie w posiadanie dowodów, za sprawą których będzie ci mogła udowodnić, że zabiłeś Adaline Warner. I w jaki sposób je odeprzemy.

– Ale jakie oni mogą mieć dowody? – zapytał wzburzony Finlay, opierając się o parapet. – Popełniła samobójstwo, w samotności, w samym środku lasu. Kilka godzin po tym, jak Lye widział ją po raz ostatni.

Wzdrygnąłem się w ledwie zauważalny sposób, słysząc słowo „samobójstwo”, ale mój najlepszy przyjaciel i tak to dostrzegł.

– Sorry – bąknął.

W odpowiedzi tylko potrząsnąłem głową. Śmierć Ady towarzyszyła mi od lat. Dopiero w ciągu ostatnich tygodni – od rozmowy z Kenzie – zacząłem sobie wybaczać to, co powiedziałem do dziewczyny tuż przed tym, jak odebrała sobie życie, a przede wszystkim to, czego nie zrobiłem: nie pomogłem jej. Cóż to za zrządzenie losu, że akurat teraz wypłynęły dowody wskazujące na zabójstwo. Do którego wcale przecież nie doszło.

Sloan potrząsnęła głową.

– Zażądam wglądu do akt, żeby poznać wszystkie szczegóły. Nawet jeżeli dostali jakąś wskazówkę i znaleźli zwłoki, takie dowody nie mają żadnej wartości po upływie tylu lat. Musieliby znaleźć narzędzie zbrodni albo mieć świadka, żeby ni stąd, ni zowąd doprowadzić do twojego aresztowania.

– Ale ani jedno, ani drugie nie mogło mieć miejsca – zauważył Finlay. – Więc powinniśmy się lepiej zastanowić nad tym, kto mógł mieć interes w tym, żebyś znalazł się za kratkami za coś, czego nie zrobiłeś.

– Myślisz, że ktoś próbuje mnie wrobić?

Chyba wszystko na to wskazywało.

– Oczywiście. – Finlay pokiwał głową. – Pytanie brzmi tylko kto. Masz jakiś pomysł?

Opuściłem ramiona, zrezygnowany.

– Nie mam pojęcia. Mój mózg i tak teraz kiepsko pracuje.

Mój umysł po prostu nie potrafił uporać się ze świadomością, że choć byłem niewinny, znalazłem się w tym miejscu.

– To wszystko przypomina senny koszmar, który stał się rzeczywistością. – Sloan spojrzała na mnie. – W drodze tutaj Finlay opowiedział mi w skrócie historię twoją i Ady. Chodziłeś z tą dziewczyną, prawda? Po rozstaniu zabiła się, a twoja rodzina to zatuszowała, tak?

Skinąłem głową.

– Czy Ada była psychicznie chora?

Znów potwierdziłem skinięciem głowy.

– Rany, Lyall, mów normalnie – powiedziała zniecierpliwionym tonem. – Nie mamy dużo czasu. Sędzia, który wydał nakaz aresztowania, zaraz będzie chciał z nami porozmawiać, muszę się w miarę możliwości do tego przygotować.

– Okej. – Zebrałem się w sobie. – Tak, prawdopodobnie miała zaburzenie osobowości typu borderline. Ale nie otrzymała tej diagnozy od psychologa, jedynie mój terapeuta wyraził takie przypuszczenie. Właściwie nie chciałbym, żeby to trafiło do opinii publicznej.

– Nie sądzę, byś mógł sobie pozwolić na taki luksus – stwierdziła sucho Sloan.

Mój wzrok powędrował do Finlaya, ale on tylko wzruszył ramionami. Jego gest zdawał się mówić, że to zły moment na odgrywanie rycerza.

Sloan zapisała coś w swoim notatniku.

– Potrzebuję nazwiska tego psychologa, z którym miałeś kontakt w tamtym czasie. I świadków, którzy na rozprawie głównej będą mogli coś powiedzieć na temat stanu zdrowia psychicznego tej dziewczyny. Ty sam na pewno nie możesz tego oznajmić podczas zeznań. Prokurator by cię zmiażdżył. – Spojrzała na mnie. – Ale najpierw musimy spróbować wydostać cię stąd za kaucją.

– Myślisz, że możemy mieć z tym jakieś trudności?

Takiej ewentualności w ogóle nie brałem dotąd pod uwagę. Moja wiedza na temat rozpraw sądowych opierała się na opowieściach Finlaya, kilku filmach i serialach. Tam ludzie chyba zawsze byli wypuszczani za kaucją, jeżeli się nie myliłem.

– Zobaczymy. Musisz zrobić na sędzim dobre wrażenie, powinieneś wyglądać i zachowywać się w miarę możliwości skromnie. Samo twoje nazwisko wzbudza wątpliwości co do tego, czy jesteś zwykłym facetem, który nigdzie nie ucieknie przed rozprawą. Ale musimy spróbować. Im lepiej wypadniesz, tym bardziej wzrosną twoje szanse na to, że sędzia będzie skłonny wyrazić zgodę na kaucję.

Zamarłem, słysząc te słowa.

– A co, jeżeli się nie zgodzi? Będę musiał zostać w areszcie aż do rozprawy? Kiedy w ogóle się odbędzie? Za miesiąc? Trzy miesiące, sześć?

Sloan otworzyła usta, ale zanim zdążyła coś powiedzieć, do pokoju wszedł strażnik.

– Pani Cahill? Sędzia śledczy może teraz z państwem porozmawiać.

– W porządku, dziękuję. – Sloan kiwnęła głową. – Chodźmy.

Myślałem, że pojedziemy do jakiegoś sądu, ale przeszliśmy przez trzy kolejne pomieszczenia i wylądowaliśmy w tak samo spartańsko wyposażonym pokoju, jak poprzednie. Jedynie rozmieszczenie stołów i krzeseł bardziej przypominało salę rozpraw. Zanim weszliśmy do środka, Finlay uśmiechnął się do mnie, jakby próbował mnie pocieszyć, ja jednak nie potrafiłem mu odpowiedzieć tym samym.

– Poprosiłam, żeby sprawdzono to już tutaj – szepnęła do mnie Sloan. – Przed rozprawą będzie się dużo działo, musimy spróbować utrzymać to wszystko w tajemnicy, przynajmniej do czasu rozpoczęcia procesu.

Za jednym ze stołów siedział starszy mężczyzna, zagłębiony w akta sprawy; wyglądał na dość znudzonego. Po przeciwnej stronie za jednym z dwóch pulpitów stała blondynka w średnim wieku, która mierzyła mnie pogardliwym wzrokiem. Sloan przywitała się z nimi i przedstawiła się jako moja adwokatka. Słyszałem w głowie mocne i nieregularne dudnienie pulsu w moich żyłach. Strach definitywnie nie był wystarczająco trafnym określeniem tego, co właśnie czułem. Sloan nie odpowiedziała na moje wcześniejsze pytanie, ale zdawałem sobie sprawę z tego, co się stanie, jeżeli to spotkanie nie zakończy się zwolnieniem mnie z aresztu za kaucją.

– Natalie Holden, prokuratorka.

Blondynka posłała Sloan krótki uśmiech, który wyglądał raczej jak ostrzeżenie. Nie miałem dobrego przeczucia.

Sędzia spojrzał na nas znad dokumentów.

– Możemy zacząć?

Wszyscy potwierdzili, więc sędzia przeczytał na głos sygnaturę akt, nazwę sądu oraz moje nazwisko i powód oskarżenia, po czym spojrzał na moją adwokatkę.

– Pani Cahill, o co chce pani złożyć wniosek?

– Wnosimy o zwolnienie mojego klienta z aresztu za kaucją, wysoki sądzie.

Pewnie tak właśnie trzeba się zwracać do sądu. Starałem się wyglądać na skruszonego, choć nie wierzę, żebym potrafił ukryć panikę na mojej twarzy. Musisz sprawiać wrażenie niewinnego i skromnego. Niewinnego. Skromnego. Niewinnego.

– Pani Holden, czy wnosi pani sprzeciw? – zapytał sędzia.

– Owszem, wysoki sądzie – odparła prokuratorka. – Pan Henderson jest członkiem wpływowej rodziny Hendersonów, właścicieli hoteli i ośrodków wypoczynkowych na całym świecie, posiadającej nieograniczone środki finansowe. Jeżeli oskarżony zostanie zwolniony za kaucją, równie dobrze moglibyśmy podarować mu bilet lotniczy do jakiegoś kraju bez podpisanej ze Szkocją umowy o ekstradycji. I wręczyć mu go z kokardką.

Sloan nabrała powietrza.

– To byłoby kompletnie bez sensu, wysoki sądzie. Mój klient ma szkocki paszport, a jego rodzina mieszka w okolicy, poza tym jest niewinny. Nie istnieją żadne powody, dla których zaryzykowałby ucieczkę przed rozpoczęciem rozprawy.

Sędzia spojrzał na nią.

– Czy oskarżony ma na miejscu jakieś bliskie osoby poza zamożną rodziną?

– Dziewczynę – odparł Finlay. – Pochodzi z południa, wysoki sądzie, wspiera go i wierzy w jego niewinność.

– No cóż, powinna to sobie dobrze przemyśleć – parsknęła prokuratorka. – Inaczej może skończyć w ten sam sposób, jak jego poprzednia dziewczyna.

Wychyliłem się do przodu, ale Sloan przytrzymała mnie zawczasu za ramię.

– Wysoki sądzie, pani Holden najwidoczniej nie potrafi zachować swoich osobistych przekonań na temat mojego klienta dla siebie – powiedziała moja adwokatka. – Wnoszę o zmianę z powodu stronniczości.

– Będzie się pani mogła odnieść do stronniczości prokuratorki podczas rozprawy głównej, pani Cahill. – Sędzia podniósł długopis. – Argumenty prokuratorki są logiczne. Dlatego też nie wyrażam zgody na zwolnienie za kaucją. Podejrzany pozostanie w areszcie do rozpoczęcia rozprawy głównej. Zadbam o to, żeby rozprawa rozpoczęła się w krótkim terminie.

Co?! O nie! Coś mnie ścisnęło za gardło na myśl o ciasnej celi, w której nie mogłem się ruszać. Nie mogę tam zostać! Nie przetrwam tam kolejnych tygodni, nie z wytrzymam tam ze swoimi myślami i bez możliwości kontaktu z kimkolwiek.

– Proszę pana, proszę, ja nie mogę… – zacząłem, ale moja adwokatka mi przerwała.

– Dziękujemy, wysoki sądzie – powiedziała, niemal wypychając mnie na zewnątrz.

– Czemu nie pozwoliłaś mi dokończyć? – syknąłem do niej za drzwiami. – Może mógłbym go jakoś przekonać, żeby mnie wypuścił.

Sloan przewróciła oczami.

– Z tą prokuratorką, która uważa cię za diabelskie nasienie? Lyall, w twoim przypadku istnieje ryzyko zarówno ucieczki, jak i zatuszowania sprawy! Mógłbyś użyć dowolnych argumentów, a i tak nic byś nie wskórał. Wręcz przeciwnie, sędzia pewnie cofnąłby priorytet i nie wydostałbyś się z celi przez kolejne pół roku. Chciałbyś tego?

Nie odpowiedziałam na to, tylko westchnąłem.

– Teraz ty dostaniesz krótki termin rozprawy, a ja wgląd do akt. Potrzebujemy tego, jeżeli chcemy się dowiedzieć, co się za tym wszystkim kryje.

– Co oznacza krótki termin? – zapytałem.

– W najlepszym wypadku sześć tygodni – odpowiedział Finlay, który wyszedł za nami z sali. – W najgorszym do dwóch miesięcy przy nadmiernym obciążeniu sądu.

Przejechałem ręką po włosach i szarpnąłem za nie. Ból pomógł mi nie stracić panowania nad sobą. Sześć tygodni lub dłużej. A potem rozprawa, która nie wiadomo, jak się skończy. Powoli docierało do mnie, że prokuratura ma przeciwko mnie poważne dowody. Które – choć musiały być spreparowane – mogły także przekonać ławę przysięgłych.

– Mogę coś zrobić?

Miałem poczucie, że muszę coś zrobić, inaczej zwariuję.

– Nie rzucaj się nikomu w oczy – odpowiedziała Sloan. – Nie ściągaj na siebie uwagi, nie pokazuj nikomu swoich słabości. I próbuj sobie bardzo szczegółowo przypomnieć wydarzenia tamtej nocy. Wszystko może się nam przydać.

Skinąłem głową. W towarzystwie strażnika przeszliśmy do miejsca, gdzie musiałem się pożegnać ze Sloan i z Finlayem – przed strefą dla osadzonych. Gdy znaleźliśmy się przed masywnymi drzwiami ze stali, nie potrafiłem sklecić w głowie ani jednej sensownej myśli.

– Czy oni mogą mnie… mogą mnie skazać? – zapytałem cicho.

Ile można dostać za morderstwo? Zawsze się słyszy o dożywociu, ale co to właściwie dokładnie oznaczało?

– Nie zapędzaj się aż tak, pohamuj tę niepotrzebną panikę – upomniała mnie Sloan. – Przyjadę, gdy tylko dowiem się czegoś więcej.

Podziękowałem jej za pomoc. Adwokatka odeszła na kilka kroków, żeby zostawić mnie na chwilę samego z Finlayem.

– Jak się czujesz? – zapytał kuzyn.

– Jak się czuję? – Mój głos brzmiał niemal histerycznie. – Boję się, i to cholernie! A jeżeli jest ktoś, kto chce mnie w to wrobić… Ktoś wpływowy czy też mający znajomości… A co, jeżeli zamkną mnie na resztę życia? Co, jeżeli…

– Hej, przestań dramatyzować! Nie pozwól, żeby panika zżarła ci rozum. – Finlay ścisnął moje ramię, patrząc na strażnika, który nie interweniował. – Nie zrobiłeś tego i to jest jedyna rzecz, która ma znaczenie. Wymyślimy coś. Wytrzymaj do tego czasu, okej?

Chciałem skinąć głową, ale nie potrafiłem.

– Proszę, powiedz Ke… powiedz jej… – Głos uwiązł mi w gardle.

– Dobrze. – Finlay uśmiechnął się półgębkiem. – Ona cię kocha, Lye. Wszyscy cię kochamy. Nie zapominaj o tym.

– Zadbaj o nią, dobrze? Ktokolwiek za tym stoi, może stanowić zagrożenie również dla moich bliskich.

– Nie martw się. Zatroszczę się o jej bezpieczeństwo.

– Dzięki.

Skinąłem głową, Finlay zrobił to samo. Strażnik zaczynał się niecierpliwić, więc zabrał mnie stamtąd i w milczeniu zaprowadził prosto do celi.

Potem zamknął drzwi na klucz i zostałem zupełnie sam.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: