Doskonała propozycja - ebook
Doskonała propozycja - ebook
Grecki milioner Stamboulas Fotakis dawno temu stracił kontakt ze swoimi synami. Nie wiedział nawet, że jest już dziadkiem. Teraz, gdy dowiaduje się, że ma rodzinę, zamierza nadrobić stracony czas i pomóc trzem wnuczkom dobrze się urządzić w życiu. Jako pierwszą wybiera Winnie – samotną matkę wychowującą syna. Stamboulas wie, jak nakłonić ojca dziecka, Erosa Nevrakisa, by ożenił się z Winnie. Zaprasza go na rozmowę i przedstawia mu swoją propozycję…
Druga część miniserii ukaże się w sierpniu
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-4938-6 |
Rozmiar pliku: | 598 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Stamboulas Fotakis znany jako „Byk” – oczywiście wyłącznie za jego plecami, bo nikt nie śmiałby obrazić prosto w twarz jednego z najbogatszych Greków na świecie – przyglądał się wnikliwie fotografii, która pojawiła się niedawno na jego biurku. Znajdowały się na niej jego trzy wnuczki i prawnuczek, o których istnieniu nie miał pojęcia jeszcze parę tygodni wcześniej. Ludzie znający go z interesów byliby zaszokowani, widząc, z jaką czułością wpatrywał się w zdjęcie. Z jaką dumą i satysfakcją.
Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że ich życie pogrążone było w całkowitym chaosie. Gdyby tylko wiedział wcześniej…! Natychmiast zająłby się ich wychowaniem. Rzecz jasna, nie winił ich za całą sytuację, bo mógł winić wyłącznie siebie. To on wyparł się swego najmłodszego syna. Ale wtedy, ponad dwadzieścia parę lat temu, był jeszcze innym człowiekiem. Niecierpliwym, autorytarnym, zupełnie nieelastycznym. Zresztą jego nieżyjąca już małżonka nigdy mu nie wybaczyła, że wyrzekł się syna. Wszyscy zapłacili ogromną cenę za wydziedziczenie Caya, skrajny akt głupoty Stama.
Ale tamto było kiedyś, a teraz jest to… i trzeba ratować wnuczki i prawnuka. Na szczęście Stamboulas jest na tyle bogaty, że może. I za to jest wdzięczny losowi. Nie czas na rozrachunki.
Najpierw trzeba się zająć Winnie, drobną, ciemnooką dziewczyną, niesamowicie podobną do swej zmarłej babki, arabskiej księżniczki, Azry. Poza tym Winnie, jako jedyna z sióstr mówi odrobinę po grecku. Jej problemy da się rozwiązać łatwo, pod warunkiem, że dziadek da radę utrzymać na wodzy swój temperament i nie zamorduje faceta, który z jego prawnuka uczynił nieślubne dziecko, a z niej… nałożnicę!
Nie należy też zapominać, że „facet” ten to Eros Nevrakis, również bardzo bogaty, wpływowy i potężny człowiek.ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Pan Fotakis przyjmie pana w ciągu paru minut – powiedziała jego asystentka do Erosa Nevrakisa, jednocześnie studiując z nieskrywanym zachwytem wygląd gościa.
Stojący nieopodal Grek był wysokim, świetnie zbudowanym, trzydziestoparoletnim brunetem. O jego seksapilu i jasnozielonych oczach krążyły legendy.
Tego ranka był w naprawdę świetnym nastroju. Do tej pory ignorowano jego próby odkupienia wyspy Trilis od Stama Fotakisa za pośrednictwem agencji. Teraz nareszcie doczekał się osobistego spotkania z samym obecnym właścicielem: starym gburem, izolującym się od ludzi. Znak, że Byk ostatecznie dojrzał do odsprzedania wysepki!
Trilis była piękna, zielona i zupełnie nieucywilizowana w porównaniu z imperium Fotakisa pod Atenami, gdzie mieściła się główna siedziba jego firmy. Fotakis słynął ze swego pracoholizmu, więc kiedy w latach dziewięćdziesiątych minionego stulecia odkupił od ojca Erosa po jego bankructwie prywatną, rodzinną wysepkę, zakładano, że stworzy tam kolejne imperium. Jednak nic takiego się nie zdarzyło, ale nie widać też było żadnych chęci, by wyspę sprzedać. Eros, gdyby udało mu się odzyskać Trilis, planował otworzyć tam kurort dla klienteli z wyższej półki, by ożywić lokalną gospodarkę i stworzyć rynek pracy.
Co się zatem stało, że umówiono go na spotkanie? Złościło go, że nie potrafi znaleźć odpowiedzi, bo wolałby nie ryzykować, tylko wiedzieć, co mogło powodować jego konkurentami i wrogami. A Fotakis był zbyt bogaty, by chodziło mu wyłącznie o pieniądze. Więc…? Co takiego miał obecnie Eros, czego mógłby chcieć Fotakis? Bo tak należy patrzeć na zaistniałą sytuację. Stary Byk jest cwany i przebiegły!
Jeśli jednak chodzi o pieniądze, Eros jest w niekomfortowym położeniu, bo wiadomo, że za odzyskanie Trilis zapłaci każdą sumę, by spełnić ostatnią wolę ojca i odkupić jego wielki żal po stracie wyspy.
– Trilis to nasze gniazdo rodzinne – mówił mu ojciec na łożu śmierci. – Jak tracisz rodzinę, tracisz wszystko. Życie mnie tego nauczyło w bardzo srogi sposób. Obiecaj mi, że jeżeli w przyszłości będzie ci się powodziło, zrobisz wszystko, by odzyskać Trilis. Tam pochowani są nasi przodkowie…
Ale Eros nauczył się już bronić przed bolesnymi wspomnieniami. Z przeszłości czerpał jedynie pozytywną naukę: starał się uczyć na błędach ojca, być twardym w interesach i niezbyt miękkim prywatnie. Zwłaszcza jeśli musi się mieć do czynienia z grecką ikoną sukcesu, Bykiem Fotakisem!
Stam zawiesił na Erosie ponury wzrok. Przystojna bestia! Stworzony do wykorzystywania młodych, naiwnych kobiet. Nic dziwnego, że nie powiedział Winnie o swoim małżeństwie. Ale dziadek wydusił z niej całą prawdę! I poukładał jej w głowie, sam z ulgą uświadamiając sobie, że dziewczyna wcale nie jest zdemoralizowana. Gdyby wiedziała o żonie, nigdy nie przespałaby się z Nevrakisem.
Eros patrzył ze spokojem na niskiego, przysadzistego człowieka z bardzo żywymi oczami w zachmurzonej twarzy, który miał siwe włosy i schludną siwą bródkę, ale w niczym nie przypominał dobrotliwego Świętego Mikołaja.
Od razu przeszli do interesów.
– Ty chcesz Trilis… ale ja też czegoś chcę – powiedział bez ogródek Stam.
– Tego się domyślałem.
– Ufam, że jesteś już po rozwodzie.
Ta uwaga zupełnie zbiła z tropu Erosa. Czegoś takiego się nie spodziewał.
Stam z niesmakiem zauważył, że z wrażenia zamrugał długimi rzęsami jak kobieta. Czy da się go tolerować jako męża wnuczki…? Niestety mały Teddy musi być ślubnym dzieckiem… Może to odrobinę tradycyjne i staromodne, lecz jego pradziadek zaszedł na sam szczyt, trzymając się zasad, i nie zamierza się na koniec zmieniać.
– Nie wiem, co to ma do rzeczy, ale owszem… rozwiodłem się w zeszłym roku – fuknął Eros.
– Czy dlatego, że chciałeś poślubić swoją kochankę?
– Nie rozumiem, dokąd zmierza ta idiotyczna rozmowa. Zwłaszcza że nigdy nie miałem kochanki, a już na pewno żadnej, którą bym chciał poślubić!
Byk zesztywniał. Po chwili zreflektował się jednak, że Nevrakis nie ma pojęcia, że zadał się z jego wnuczką. Gdyby wiedział, kim jest Winnie, nigdy by jej nie tknął… Gdyby ona to wiedziała, nigdy nie doszłoby do podobnej sytuacji. Postanowił więc przez chwilę pobawić się Erosem.
– Moja wnuczka jest samotną matką. Potrzebuje męża. To moja cena za Trilis. Jeśli zgodzisz się na ślub, zawrzemy transakcję bezgotówkową.
Jego rozmówca całkowicie osłupiał.
– Mam poślubić pańską wnuczkę? – wykrzyknął, nie starając się nawet ukryć swego wzburzenia. – Czytałem gdzieś, że nie ma pan żadnej rodziny!
– Sam tak do niedawna sądziłem… ale niespodzianki zazwyczaj osładzają nam życie.
Eros, nie mogąc jeszcze do końca ochłonąć, pomyślał tylko, że zawsze nienawidził niespodzianek. Pamiętał święta Bożego Narodzenia, kiedy jako ośmiolatek był świadkiem „niespodzianki” zafundowanej matce przez ojca. Może nie potrafił zrozumieć wtedy wszystkiego, ale na pewno dotarło do niego upokorzenie i ból mamy, kiedy tata wpadł do domu z młodziutką dziewczyną, ogłaszając, że się rozwodzi, bo obecna żona sprawiła, że zaczął się czuć stary. Doświadczenie to nauczyło Erosa nienawidzić tematu małżeństwa i rozwodów. Uważał też, że późniejsze bankructwo finansowe ojca wzięło się również z tamtej decyzji.
– Nie wiem, czy się zgodzę – wydusił z siebie w końcu w miarę spokojnie – zresztą z pewnością mógłby pan zaproponować taką „transakcję” wielu innym bogatym mężczyznom i niejeden miałby ochotę uciec… Dlaczego więc ja?
– Nie jesteś całkiem głupi – odrzekł Byk, jakby do siebie, zastanawiając się po cichu, czy nie wolałby głupiego i uległego męża dla swej wnuczki.
– Mam nadzieję… Powiedział pan, że wnuczka jest samotną matką.
– Tak. Wychowuje sama pięknego chłopczyka… mojego prawnuka! Mały potrzebuje ojca, mężczyzny. A ja nie wiem, ile jeszcze pożyję.
– Jak dla mnie to doskonale się pan trzyma. Ale nadal nie rozumiem, dlaczego zostałem wybrany właśnie ja?
– A ja nadal nie wiem, ile gotów jesteś poświęcić dla waszej wyspy. Mogę cię jednak zapewnić, że nie odzyskasz Trilis, jeśli nie poślubisz mojej wnuczki.
– No to chyba na tym zakończymy nasze spotkanie… Nie zamierzam powtórnie się żenić. Utrata wolności jest zbyt wysoką ceną za wyspę.
Stam zaśmiał się ironicznie.
– Nawet jeśli mój prawnuczek jest twoim synem?
Te dwa słowa postawiły Erosa na równe nogi.
– Co takiego?! Ależ ja nie mam dzieci!
Starszy człowiek nadal nie dowierzał, że Eros mógł nie mieć pojęcia o ciąży.
– Winnie Mardas… – wycedził. – Mówi ci to coś?
– Winnie? – powtórzył jak echo Eros. – Winnie… jest pańską wnuczką?
– Niezła niespodzianka, co?
– I mówi pan, że ona… ma moje dziecko?
– Owszem. Rzecz jasna, możesz zrobić test DNA. To twoje prawo. Jedyne, co mnie obchodzi, to żebyś się z nią ożenił, nie wspominając jej o mojej interwencji. Czy wyrażam się jasno?
Niestety dla Erosa w tym momencie nic nie wydawało się jasne. Był w stanie głębokiego szoku pomieszanego z narastającą furią. Kiedy ostatni raz widział Winnie dwa lata temu, nawet się nie zająknęła na temat ciąży. A pewnego dnia po prostu zniknęła z jego życia i nigdy więcej się nie skontaktowała… Teraz czuł się poruszony do żywego: w końcu mężczyzna, gdy zostaje ojcem, ma prawo przynajmniej o tym wiedzieć, czyż nie tak? Czasy, kiedy uważano to za nieistotne, minęły bezpowrotnie. Wiedział, że musi się natychmiast skontaktować ze swoim prawnikiem.
– Eros… słyszysz mnie?
– Czy ona jest tutaj? Czy… Winnie jest w Grecji?
– Niestety nie. Nadal mieszka z siostrami w Londynie. Mogę ci podać adres.
– Poproszę.
– Tylko masz jej nie mówić, że dostałeś go ode mnie. I że w ogóle rozmawialiśmy na takie tematy.
– Chciałby pan być swatem, ale pozostać w cieniu… Nie wiem, czy to się da.
Tego było już za wiele dla siedemdziesięcioparoletniego Stama! Zerwał się na równe nogi.
– Jak szepniesz choćby słówko o moim udziale w tej sprawie, zniszczę cię! Dobrze wiesz, że mogę!
– Ale pan jeszcze nie wie, ile ja mogę! – odgryzł się Eros, także pewny swych wpływów i pieniędzy.
– Żonaty mężczyzna sypiający z własną kucharką? Bo była bezsilna i bała się stracić pracę? A w weekendy trzymałeś ją w swej posiadłości wiejskiej. Czyli kto? Kłamczuch i manipulator!
– I nadal pan chce, żebym poślubił Winnie!
– Chcę, żeby mój prawnuk nie był nieślubnym dzieckiem. Ty dostaniesz swoją wyspę. Wcale się nie spodziewam, że zechcesz zostać z Winnie. Nawet bym nie chciał! Znajdzie sobie lepszego męża, a dla małego ja mogę pozostać wzorcem. Ciebie nie będzie potrzebować!
Po tych słowach Eros wymaszerował z gabinetu Fotakisa, rozgrzany do białości chęcią zemsty. Jak Winnie i Stam mogli go tak potraktować jako ojca? Jakby był zupełnie bezwartościowy… i mógłby mieć zły wpływ na własne dziecko. Poza tym Winnie nie była jego kochanką, bo Eros nie miewał kochanek, a już na pewno nie w trakcie trwania małżeństwa z Taszą, w którym tak naprawdę żył w celibacie i dopiero gdy spotkał Winnie… Zacisnął zęby… Winnie Mardas. To był błąd, bardzo ludzki, ale błąd. Dał się skusić.
A teraz miał dziecko. Syna, którego imienia nawet nie znał! Wyliczył, że mały nie może mieć jeszcze dwóch lat. Jaka ulga! To nie za późno na pierwsze spotkanie z ojcem. O wiele gorzej by było, gdyby się dowiedział dużo później lub wcale. Czyli nie jest tak źle. Chociaż… groźby Fotakisa, zmuszanie Erosa do małżeństwa tuż po rozwodzie, matka i dziecko żyjące z dala od niego, zero informacji od matki… Jednak jest bardzo źle!
A wszystko zaczęło się od głupiej zgody na ślub z młodą kobietą, której nie kochał, a jedynie nie chciał się przeciwstawiać jej umierającemu ojcu. Przecież z Taszą nie łączył ich ani dom, ani sypialnia. Kiedy zjawiła się Winnie, cała logika, honor i zdrowy rozsądek Erosa wymknęły się spod kontroli.
Stam Fotakis wychodził z biura z mieszanymi uczuciami.
Po raz pierwszy w życiu nie wiedział, czy spotkanie biznesowe przebiegło po jego myśli. Bo przecież… to było spotkanie biznesowe! Tyle że Nevrakis wystrzelił w niebo niczym pokaz fajerwerków, okazując więcej emocji, niż ktokolwiek by się spodziewał po opinii krążącej o nim jako o człowieku z kawałkiem lodu zamiast serca. A jeśli teraz zechce się odegrać na małej Winnie?
Przerażony złapał za telefon, by natychmiast zawiadomić o sytuacji ochroniarzy z Londynu, obserwujących cały czas niczego nieświadome dziewczyny. W końcu Eros opuścił biuro w szaleńczym pędzie…
– A zatem… – Vivi podsumowywała dotychczasową rozmowę, wpatrując się intensywnie w siostry siedzące przy kuchennym stole. Jej żywej twarzy dodatkowej energii dodawały niesamowite miedziane włosy. – Nasz dziadek jest kompletnie stuknięty. Co to dla nas oznacza?
– Nasze życie jest naszym wyborem, nikt nie może nas do niczego zmusić – odparła Winnie, związując swe czarne włosy w kucyk przed wyjściem do pracy.
– Zgoda, ale dziadek jest naszą jedyną nadzieją na pieniądze, których potrzebujemy – wtrąciła przytomnie Zoe. – Nikt inny nic nam nie da, nawet bank odmówił pożyczki na ratowanie domu Johna i Liz.
Ta uwaga sprowadziła je na ziemię. Bo łatwo mówić… a rzeczywistość jest rzeczywistością. Winnie przytuliła przysypiającego synka i pogładziła burzę czarnych loczków. Wygląda na to, że nie miały wyboru. Ich niedawno poznany dziadek, potentat finansowy, jest gotów im pomóc. Pod pewnymi warunkami.
A dlaczego właściwie siostry potrzebowały pomocy finansowej?
Ich przybrani rodzice, John i Liz Brooke, którzy uratowali dziewczyny jako rodzinę, znaleźli się w tarapatach finansowych. Gdy Winnie dowiedziała się, że mają im wkrótce zająć gospodarstwo, tym samym pozbawiając domu wychowywane przez nich aktualnie przysposobione dzieci, a banki odmawiają pomocy, zignorowała po raz pierwszy w życiu przestrogę nieżyjącego ojca i wystosowała błagalny list do bogatego dziadka.
Stam Fotakis wydziedziczył ich ojca Caya, kiedy ten miał około dwudziestu lat. Cay odciął się od rodziny, zmieniając nazwisko na panieńskie nazwisko babci, brzmiące Mardas, co miało uniemożliwić zidentyfikowanie jego prawdziwego pochodzenia oraz ewentualnych potomków.
Dwudziestosześcioletnia Winnie pamiętała swych rodziców, którzy zginęli w wypadku samochodowym, kiedy miała osiem lat, ale Vivi i Zoe były wtedy za małe, by w ogóle cokolwiek sobie przypomnieć. Wszystkie trzy miały jednak świadomość, że państwo Brooke uratowali im życie jako rodzinie, przygarniając je razem, przywracając normalność, i obdarowali je prawdziwą rodzicielską miłością po stracie biologicznych rodziców i traumatycznych przeżyciach w państwowym domu dziecka. Kiedy więc teraz oni znaleźli się w podbramkowej sytuacji, nie miały żadnych wątpliwości: nie potrafiłyby „wycenić”, ile zawdzięczały Johnowi i Liz, bo prawdziwa miłość i oddanie ceny nie mają.
– To prawda – westchnęła Vivi – ale możemy dostać pieniądze tylko wtedy, jeśli zgodzimy się poślubić facetów wybranych przez naszego zwariowanego dziadka. Najwidoczniej odpowiedni wybór mężczyzn dla wnuczek jest dla niego bardzo ważny.
– Przy czym dziadek jasno powiedział, że nie muszą to być prawdziwe małżeństwa – wymamrotała Winnie, która nie chciała w ogóle wychodzić za mąż, nawet wyłącznie na papierze.
Kiedy po raz pierwszy napisała do Fotakisa, poproszono ją o dostarczenie dokumentów potwierdzających tożsamość. Już tydzień później wraz z siostrami i synkiem poleciała do Grecji prywatnym odrzutowcem dziadka. Zdumiało ich bogactwo tego człowieka i jego luksusowa rezydencja, i nawet zaczynali go już lubić, gdy przedstawił swe warunki uruchomienia pomocy dla Johna i Liz, które najbardziej zaszokowały Winnie: przecież Fotakis powinien czuć jakiekolwiek zobowiązanie moralne czy honorowe wobec ludzi, stanowiących całe życie zastępczą rodzinę dla jego wnuczek! Owszem wyglądał na uszczęśliwionego odnalezieniem żyjących młodych spadkobierców, ale nadal nie był gotów dać nic nikomu za darmo…
Winnie zbeształa się szybko za swoje romantyczne oczekiwania wobec dziadka. Przecież był to w końcu ten sam człowiek, który wyparł się za młodu ich ojca, bo ten odmówił studiowania biznesu na uniwersytecie, i nigdy nie zmienił swej decyzji. Teraz pragnął, by jego wnuczki poślubiły ludzi majętnych, z odpowiednią pozycją i odzyskały to, co z urodzenia się im należy. Dlaczego nie mógł im dać tego sam, ściągając je do Grecji?
Winnie podejrzewała, że po prostu się wstydził. Ze względu na ich obecny status społeczny i to, że Teddy jest nieślubnym dzieckiem. Generalnie miał bardzo tradycyjne podejście do kobiet i małżeństwa. A jeżeli pani z towarzystwa pojawiała się w jakichkolwiek mediach, mogło to być wyłącznie ze względu na jej wyjątkowo piękną kreację lub działalność dobroczynną.
Winnie sama także długo wierzyła, że szczęśliwie wyjdzie za mąż. Dopiero okrutny los pokazał jej, co oznacza zakochać się w nieodpowiednim człowieku. Jedynym pocieszeniem było to, że naprawdę nie wiedziała, że spotyka się z żonatym mężczyzną, który starannie wszystko przed nią ukrywał. Przebudzenie nastąpiło w postaci wizyty żony Erosa, Taszy, na myśl o której Winnie nadal oblewał zimny pot. Jednak potrzebowała właśnie terapii szokowej, by zebrać siły i odejść od ukochanego.
– Muszę się szykować do pracy – przerwała dalsze rozważania Winnie, wstając zza stołu.
– Daj mi małego – ponagliła ją Zoe. – Uśpię go, to wyjdziesz jak zwykle, gdy nie będzie widział.
Zoe była drobna jak pozostałe siostry, ale miała złociste blond włosy po ojcu.
Winnie wedle słów dziadka przypominała arabską babkę, księżniczkę… Już samo takie określenie pokazywało, że dziadek i wnuczki żyli w osobnych światach. Tata nigdy nie chwalił się pochodzeniem swojej mamy, choć mówił o niej zawsze z miłością.
Winnie cieszyła się ze swej małej rodziny i doskonale wiedziała, że bez pomocy sióstr przy wychowaniu synka musiałaby porzucić pracę początkującego szefa kuchni. Ze względu na dziecko przyjęła też pomoc dziadka przy zmianie miejsca zamieszkania: teraz przeprowadziły się do większego, suchego domu, gdzie każdy miał osobny pokój. Nie płaciły tam czynszu, więc mogły się spokojnie utrzymać z zarabianych pieniędzy. Jednak nie czuły się z tym komfortowo. Dziadek był nieprzewidywalną mieszanką wybuchową, jak wszyscy bogacze, czego nauczyła się, spotykając się z Erosem. Mógł w każdej chwili uznać, że nie będzie im dalej pomagać. Bogatym nie należało ufać. Byli inni od zwykłych ludzi.
Winnie starała się nie wspominać Nevrakisa i swej bolesnej życiowej lekcji. Wolała nie przypominać sobie tego, co od razu zauważył dziadek: że wcale nie przeżyła z nim szalonej miłości, a jedynie została nałożnicą bogatego żonatego mężczyzny. I że wcale nie było w tym wszystkim wiele romantyzmu.
Winnie wyszła z domu i ruszyła w stronę metra, którym jeździła do restauracji, gdzie zatrudniono ją jako szefa kuchni od makaronów. Pomyślała ze smutkiem, że z pewnością byłaby w swojej karierze o wiele dalej, gdyby została, tak jak było w planach, osobistym szefem kuchni Nevrakisa. Z drugiej strony nie miałaby wtedy Teddy’ego. A to już jest niewyobrażalne!
Pod wieczór, gdy Vivi kładła chłopczyka spać, na dole rozległo się głośne pukanie. I następne, zanim zdążyła zapanować nad rozbudzonym natychmiast malcem, z którego nie można było ani na sekundę spuścić oka.
– Zaraz! Zaraz! – burknęła do dziecka i do niezapowiedzianego gościa.
Gdy otwarła w końcu drzwi, zaniemówiła.
Na progu stało przynajmniej pięciu facetów w ciemnych garniturach i ze słuchawkami w uszach. Nie… ten pierwszy z brzegu nie miał słuchawek i wyglądał na kompletnie rozwścieczonego.
– Czy wszystko w porządku, panno Mardas? – wykrzyknął któryś z nich.
– Kim wy wszyscy jesteście, do diabła? – wyszeptała przerażona.
– Ochrona, panno Mardas. Pracujemy dla pani dziadka.
– Ja nie jestem z ochrony! – krzyczał ten bez słuchawek, próbując przyjrzeć się dziecku na rękach Vivi.
Powoli opadała z niego furia, którą czuł przez całą drogę z Grecji.
Mały ciemnowłosy chłopczyk, sądząc po wyglądzie, naprawdę musiał być jego synkiem!
– A dlaczego miałabym potrzebować ochrony? – wymamrotała Vivi.
– Chcę się widzieć z Winnie! Jestem Eros Nevrakis! – wykrzykiwał niezmiennie jedyny nie-ochroniarz.
Dopiero teraz do Vivi dotarło, co słyszy.
– Moja siostra jest w pracy.
– To wejdę i na nią zaczekam.
– Będzie w domu około północy. Nie będzie pan tu tyle czekał – warknęła złowrogo.
– To wrócę o dziesiątej rano. Przekaże jej pani, żeby wtedy była – wysyczał niewzruszony.