Dotyk - ebook
Dotyk - ebook
Seria PRZYCIĄGANIE #1 DOTYK to świat nieprzyzwoitych i gorących fantazji z tajemnicą w tle!
Czym może zakończyć się przypadkowy dotyk? Fantazją. Pragnieniem następnego. A może żądzą popychającą do… łamania prawa? Kate razem z przyjaciółkami spędza wakacje w Alanyi. Czy znajdzie w sobie siłę, aby oprzeć się kolejnej pokusie? Marcos, hiszpański dziedzic fortuny, przyleciał do Turcji, aby załatwić sprawy majątkowe i rozpocząć budowę hotelu Love. Jaką rolę odegra Kate w drodze do zdobycia prawa do gruntu? Jakie decyzje podejmie Marcos? Czy będzie podejrzewał Kate o spisek i postanowi ją ukarać? A może pragnienie jej dotyku będzie silniejsze od marzenia o hotelu?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8159-937-5 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jak zwykle spóźniona, spoglądam nerwowo na drzwi windy. Wreszcie się otwierają. Pędzę przez korytarz hotelu do uchylonych drzwi po prawej stronie. Dobrze, że na tym piętrze są dywany zamiast marmurowych płytek, bo nie słychać, jak biegnę. Słychać tylko równomierne odgłosy klapek obijających się o moje stopy. Zdyszana wpadam do pokoju.
– Jestem gotowa do działania! – krzyczę. Zamykam drzwi i rozglądam się po pokoju. Panuje w nim półmrok, bo okna są zasłonięte grubymi kotarami. Pali się jedynie lampka nocna na stoliku po prawej stronie łóżka oraz słychać odgłosy wody płynącej spod prysznica w łazience.
No ładnie. To ja gnam na złamanie karku, a ta się jeszcze kąpie. Jest już po dwudziestej. Zanim przejrzymy oferty, to zamkną klub.
– Ann, wyłaź z tej łazienki! Przyniosłam hotelowy folder z ofertami wycieczek fakultatywnych, które wybrała Monika! Czas zacząć nasze wakacje! Monika już się stroi, a ty co?!
No cóż, znając Ann, będzie się pluskać i pluskać. Odłożyłam folder na ławę i podeszłam do drzwi balkonowych. Odsunęłam kremową zasłonę i otworzyłam je na oścież.
Od razu cieplej. Klima jak zawsze ustawiona na powiew z Syberii. Jak ona wytrzymuje w takich temperaturach? Mogłam założyć długie, przewiewne lniane spodnie zamiast tych krótkich białych dżinsowych spodenek. Oparłam się o ramę drzwi balkonowych i patrzyłam na ostatnie promienie zachodzącego słońca. Uwielbiam tę część dnia, pejzaż utkany z kolorów, które mienią się na niebie i morzu, oraz to, że tafla wody zachowuje się jak lustro, które łagodnieje w obliczu nadchodzącej nocy. Tak jakby samo kładło się już spać.
Czułam ciepły, otulający powiew nocy. Bawełniana malinowa bluzka delikatnie falowała i ocierała się o moje ciało. Od zimna klimatyzacji sutki stwardniały i stanęły na baczność. Kilka pasemek blond włosów powiewało mi swobodnie obok twarzy. Reszta na szczęście jeszcze się trzymała, chociaż od tego biegu mój kucyk nie był już idealny. Nie przeszkadzało mi to wcale, przecież są wakacje. To czas zasłużonego odpoczynku. Taki spóźniony prezent urodzinowy.
To był trudny rok. Wdrażanie nowego produktu bankowego, przygotowanie procedur, projektów umów, specyfikacji i opisu funkcjonalności systemu do obsługi wniosków i realizacji wypłat to niekończąca się praca, gdzie każdy szczegół ma znaczenie i wpływ na pozostałe elementy ogromnej układanki.
Ciągła czujność, aby pamiętać o każdym puzzlu, koordynowanie przepływu informacji pomiędzy biznesem, informatykami, prawnikami i klientem – to wszystko dało mi mocno w kość. Tym bardziej teraz, patrząc na morze, cieszyłam się chwilą ciszy i spokoju. Chłonęłam ten cudowny widok i wyobrażałam sobie, że właśnie go maluję, aby zapamiętać każdy szczegół. Nie usłyszałam nawet, jak za mną otworzyły się drzwi od łazienki. Ktoś z niej wyszedł i stanął.
Dopiero po chwili poczułam, że ktoś się we mnie intensywnie wpatruje. Dziwne uczucie, pomyślałam, i odwróciłam się, aby sprawdzić, czy może Ann wyszła już z łazienki.
Zamarłam. W drzwiach stał półnagi brunet. Zabójczo przystojny, opalony. Jego ciemne krótkie włosy ociekały jeszcze wodą. Pociągła twarz i te szare oczy, w których głębi czaiła się ciekawość, wpatrzone wprost we mnie. Miałam wrażenie, że mnie pochłaniają centymetr po centymetrze. Zaczął od moich oczu, zatrzymał się na ustach, piersiach i brzuchu. Niespiesznie prześlizgnął się wzrokiem po moich odsłoniętych nogach.
Sama nie mogłam oderwać wzroku od jego klatki piersiowej pokrytej kropelkami wody. Wodziłam wzrokiem za jedną, która od szyi, w zwolnionym tempie, jak w starym, czarno-białym filmie, spływała mu po piersi do kępki włosków pod pępkiem, wystającej nad brzegiem śnieżnobiałego ręcznika. Ta bijąca po oczach biel jeszcze bardziej podkreślała opaleniznę bruneta i zwracała uwagę na jego dobrze zbudowane nogi.
Ponownie spojrzałam na jego twarz i w jego oczach dostrzegłam iskierki rozbawienia. Czułam się jak zwierzyna, którą hipnotyzuje puma gotowa do skoku. Zrobiło mi się ciepło. Na policzki wypełzły rumieńce.
No, tylko tego mi jeszcze brakuje. Pomyśli, że ślinię się na jego widok. Boże, co ja tu jeszcze robię! Zwiewaj, dziewczyno! To jakieś nieporozumienie, pewnie zaraz z łazienki wypadnie Ann i powie, żebym dała jej jeszcze godzinę z przystojniakiem.
Brunet przygląda mi się dalej w milczeniu, a ja nie wiem, co robić. W głowie pustka. Co powiedzieć? Myśl! Może po prostu wyjdź! Ann na pewno zadzwoni, gdy już będzie mogła. Przez głowę zaczynają mi przelatywać gorące sceny z udziałem bruneta i moim, a nie Ann. Czuję, jak sutki znowu mi twardnieją, i to nie za sprawą klimatyzacji. O, to już dla mnie za wiele.
– Możesz mi zrobić masaż. Wszystko już opłacone – płynnie po angielsku mówi brunet. Niskim, gardłowym głosem. A ja patrzę na niego coraz bardziej zmieszana. O co tu chodzi? To jakiś żart. Rozglądam się po pokoju. Nic się nie zmieniło od mojego wejścia, no, może poza pojawieniem się bruneta ociekającego seksem. Wodą, poprawiłam się w myślach. Skoncentruj się i zadaj pytanie. Ale jak? Wszystkie angielskie słowa wyleciały mi nagle z głowy!
– Masaż. Oddaję się w twoje ręce. – I patrzy tymi swoimi szarymi oczami, tak jakby chciał mnie uspokoić, że wszystko jest zgodnie z ustaleniami i to ma być tylko masaż.
– Nie. To jest pomyłka. Moja koleżanka przyjdzie – wydukałam po angielsku i już chciałam się odwrócić i uciec, gdy usłyszałam: – Koleżanka może dołączyć, jeśli chcesz. Czas leci. Mam tylko godzinę.
Co ja mam robić? O co w tym wszystkim chodzi? Czyżby kolejny szalony pomysł Ann? To ta niespodzianka na moje trzydzieste urodziny, o której chciała dziś ze mną porozmawiać? I jak to ona, zamiast dać mi szansę, żebym się zastanowiła, działa i już wszystko zorganizowała? Nawet nie czekała na moją zgodę. To by tłumaczyło, dlaczego Monika nie chciała iść ze mną. Czyżby też wiedziała… Nie, niemożliwe. Monika od razu by mi powiedziała, nie utrzymałaby takiej niespodzianki w sekrecie. Tylko Ann jest na tyle szalona, aby to w tajemnicy zorganizować. Kolejne pytania ciągle pojawiały mi się w głowie. Teraz to już przegięła. Mogła mnie przynajmniej uprzedzić. Wiedziała, że się wkurzę, dlatego zwiała. Niech tylko ją spotkam, to dam jej do wiwatu.
– To od czego zaczniesz? Wolisz najpierw brzuch czy plecy? Gdzie chcesz to zrobić? – mówił dalej tym swoim seksownym, pewnym głosem i przyglądał mi się uważnie. – Ja wolę na łóżku, będzie nam wygodniej. Z bliska lepiej widać – mówiąc to i patrząc mi cały czas prosto w oczy, bardzo powoli zaczął iść w kierunku łóżka, które stało obok wejścia do łazienki. Patrzyłam na grę mięśni na jego klatce piersiowej. Przyłapał mnie na gorącym uczynku, jak się w niego wpatrywałam. Znowu poczułam, że się rumienię. Cofnął się w kierunku zagłówka łóżka, tak jakby wyczuł, że jestem zmieszana i dawał mi przestrzeń, tak potrzebną do akceptacji sytuacji.
Jak puma, która przyczaja się przed atakiem i zastanawia, z jakim typem zwierzaka ma do czynienia – czy z łatwą ofiarą, która sama da się schwytać, czy z groźniejszym od niej drapieżnikiem, którego lepiej unikać. Myśląc o tym, uśmiechnęłam się nieznacznie, że ze mnie to bardziej puszysty kąsek do schrupania niż wygłodniała lwica, która ma ochotę się na niego rzucić.
Zauważyłam zmianę w jego twarzy, tak jakby mój uśmiech aktywował u niego inny poziom ciekawości. Co będzie dalej? Przyglądając mi się uważnie, bardzo powoli usiadł na brzegu łóżka, po jego prawej stronie. Ręcznik automatycznie podsunął się wyżej, odsłaniając bardziej jego dobrze zbudowane uda. Położył prawą nogę na łóżku i poły ręcznika bardziej się rozchyliły, ukazując większą część jego lewego uda, które po chwili dołączyło do prawego. Materiał ręcznika spłynął pomiędzy jego uda, zakrywając częściowo napięte mięśnie pod krawędziami ręcznika. Delikatnie podciągnął się w kierunku zagłówka i oparł o niego wygodnie. To z kolei spowodowało, że ręcznik zjechał bardziej na biodra i odsłonił większy kawałek umięśnionego brzucha i te figlarne kędziorki przy brzegu ręcznika.
Patrzyłam jak zahipnotyzowana na każdy jego ruch. Znowu jak w czarno-białym filmie, klatka po klatce chłonąc obrazy półnagiego bruneta. Słychać było tylko szelest jedwabnej pościeli i mój przyśpieszony oddech. Co się ze mną dzieje? Jeszcze chwila i sama jak wyposzczona lwica się na niego rzucę. Po prostu za długo byłam sama i wyobraźnia mnie ponosi.
Mężczyzna odczekał, aż ponownie spojrzę mu w oczy, i uśmiechnął się do mnie tak, jakbym zdała jakiś test. Możemy przejść do następnej rundy.
– To jak, decydujesz się czy czekamy na koleżankę? – zadał pytanie, wiedząc już, że się zdecydowałam. Wyczułam jednak wahanie w jego głosie, tak jakby i jemu na tym zależało. – W łazience są czyste ręczniki, jeśli chcesz się odświeżyć – zaczął mówić, nie czekając na moją odpowiedź, tak jakby chciał ponownie dać mi czas na decyzję i własne działanie.
Wahałam się jeszcze chwilę. To tylko masaż i to ja będę mogła go wykonać, o czym kiedyś fantazjowałam. Będę decydowała, co, jak i kiedy zrobię. W każdej chwili mogę przerwać i wyjść. Zresztą, jak powiedział, to tylko godzina i już opłacona, przekonywałam samą siebie.
– Dobrze. Umyję ręce – powiedziałam niepewnie po angielsku i ruszyłam do łazienki. Czułam, jak obserwuje każdy mój krok. Na szczęście umywalka była blisko drzwi. Umyłam trzęsące się ręce w ciepłej wodzie i spojrzałam w zdobione złotem lustro. Zaróżowione policzki. Blond włosy w nieładzie okalające moją okrągłą twarz. I niebieskie oczy, w których źrenice się powiększyły, uwydatniając złote kropeczki na tęczówkach.
Znowu opadły mnie wątpliwości. Nie, to nie dla mnie.
– Chodź. Na stoliku stoi oliwka. – Spojrzałam na niego. Spoglądał łagodnie. Uśmiechał się do mnie. Czekał.
Podeszłam powoli do wysokiego łóżka i usiadłam na jego krawędzi po prawej stronie tak, że moje zgięte w kolanach nogi zwisały swobodnie. Sięgnęłam po oliwkę ze stolika nocnego stojącego obok. Siedziałam po jego lewej stronie, z twarzą zwróconą w kierunku zagłówka. Nie miałam odwagi spojrzeć na jego twarz. Czułam od niego świeże, cytrusowo-korzenne nuty perfum. Cisza wypełniona jego zapachem mocniej na mnie oddziaływała niż słowa. Przenikał mnie, wręcz stworzony do uwodzenia.
– Co teraz? – zapytałam cicho.
– To, na co masz ochotę – odpowiedział również cicho. Odczekał, aż spojrzę mu w oczy, i je zamknął. Odprężył się i rozłożył ręce po bokach. Uspokoiło mnie to. Znowu dał mi czas.
Otworzyłam oliwkę i odrobinę rozsmarowałam na dłoniach. Rozniósł się subtelny, ciepły zapach marokańskiego arganu, tak mocno kontrastującego z jego piżmowym zapachem.
Ostrożnie wzięłam w obie ręce jego otwartą lewą dłoń. Zaczęłam delikatnie uciskać jej wewnętrzną część, następnie każdy palec po kolei. Masowałam dalej przedramię i biceps. Pod palcami czułam, jak napinają mu się mięśnie. Zerknęłam, oczy miał dalej zamknięte. Usiadłam bliżej, aby sięgnąć po jego prawą dłoń, i powtórzyłam masaż. Tym razem nie patrzyłam na rękę. Nie mogłam oderwać wzroku od jego klatki piersiowej, która unosiła się i opadała. Zastanawiałam się, które miejsce będzie następne. Byłam na tym tak skupiona, że nawet nie zauważyłam, że brunet przyglądał mi się spod półprzymkniętych powiek.
Może poleję mu olejek prosto z butelki na sutek, może narysuję kształt serduszka, a może cały obrazek, i dopiero wtedy rozsmaruję. Zaczęły pojawiać się obrazy. Tyle kombinacji…
Jedna wizja od razu mnie nakręciła – przypomniałam sobie krople wody, które same spływały po jego wilgotnym ciele. Nalałam sobie trochę olejku na prawą dłoń i przytrzymałam ją na wysokości jego lewego dołka nadobojczykowego, tak aby olejek spłynął do niego, tuż przy szyi. Dotknęłam go dopiero, kiedy nadmiar oleju zaczął kreślić linię na jego piersi. Przyłożyłam ciepły wskazujący palec prawej dłoni i podążałam za śladem kropli z oleju, uśmiechając się przy tym. Od szyi, po jego piersi blisko sutka, aż do pępka. Zatoczyłam tam dwa kółeczka, jak szamanka zaklinająca deszcz, aby kropla popłynęła dalej. Ale nie popłynęła, więc co mi pozostało? Zrobienie ścieżki z prawej strony jego torsu, oczywiście z większą ilością olejku, bo zaczęłam robić się bardziej niecierpliwa i ciekawa, jak dalej się to potoczy. Tym razem wypłynęły dwie stróżki. Podążałam za nimi palcami wskazującym i środkowym lewej dłoni. Po jego piersi aż do pępka. I tam, jak w studni bez dna, zniknęły moje kropelki. Krążyłam palcami wokół pępka i dopiero teraz dostrzegłam, że brunet wstrzymał oddech, jego mięśnie brzucha się napięły. Spojrzałam w jego półprzymknięte stalowe oczy.
– Nie przerywaj – powiedział to ciszej i bardziej gardłowo. Dalej palcami, już całej lewej dłoni, kręciłam kółeczka wokół jego pępka.
Jego lewa dłoń spoczęła na moim lewym kolanie i zataczała podobne kółeczka, prawie niewyczuwalne. Kółeczka zamieniły się w małe ósemki, przemieszczające się po udzie w kierunku krawędzi spodenek. Zaczęłam naśladować te ruchy na jego brzuchu, zbliżając się do linii ręcznika, traktując jego dotyk jako drogowskaz dla moich działań.
Czułam rosnące podniecenie. Patrzyłam cały czas w jego oczy, które wydawały się ciemniejsze niż wcześniej. Nasze dłonie błądziły po naszych ciałach zgodnie z rytmem, który nadawał brunet. Uciskał mocniej moje udo na krawędzi spodenek i jego zwinne palce sięgały coraz głębiej pod nie, przemieszczając się do środkowej części uda na granicy z majteczkami.
Ja również dotykałam go coraz śmielej, naśladując jego ruchy. Moje palce błądziły w jego figlarnych kędziorach, zataczając coraz większe kółka, na styku z jego członkiem.
Patrzę na moją dłoń na jego brzuchu i mocno zsunięty ręcznik, który kryje już tylko rosnącą wypukłość.
Zaczynam szybciej oddychać. Brunet, ugniatając moją nogę, stopniowo przybliża ją do swojego boku, rozchylając mi uda. Powoli odchyla majteczki pod spodenkami i bawi się moją łechtaczką. Nacisk palców jest intensywniejszy, bo spodenki są ciasne. Czuję, że jego palce ślizgają się po mojej wilgotnej cipce. Wstrzymuję oddech. Puls mam przyśpieszony.
Instynktownie próbuję się czegoś złapać. Czuję, jak pod moją dłonią pręży się jego twardy członek. Ściskam go mocno i tak jak on pociera moją łechtaczkę, tak ja ugniatam jego członek, wykonując ruchy w górę i w dół coraz szybciej i mocniej.
Dyszę. Jestem na krawędzi orgazmu.
– Chcesz więcej? – dyszy i wsuwa palec do mojego wnętrza, dalej ugniatając łechtaczkę. Posuwa mnie palcem i eksploduję. Zaciskam mocno dłoń na jego członku i czuję, że i on doszedł. Jego wilgoć na mojej dłoni. – Otwórz oczy i spójrz na mnie. – Oczy ma stalowe, prawie czarne. Uśmiecha się do mnie ciepło. Jest mi błogo i też się do niego uśmiecham.
Ciszę raptem przerywa głośne pukanie do drzwi. Ktoś je otwiera i słychać stukot szpilek o drewniany parkiet.
– To pan zamawiał masaż. Przepraszam za spóźnienie. Winda się zepsuła i zatrzymuje się na innych piętrach, niż pokazuje.
Odwracam się i widzę kuso ubraną seksowną, cycatą platynową blondynkę o brązowych oczach. Jak przez mgłę dociera do mnie sens wypowiedzianych przez nią słów. Znowu płynny angielski. Co ja zrobiłam? Ogarnij się i wyjdź, zanim on się zorientuje.
Wstaję z łóżka na chwiejnych nogach i jedyne, o czym myślę, to zatrzeć wszystkie ślady, aby nie wiedział, kim jestem. Teczka. Weź teczkę, tam są dane twojego biura podróży i wycieczek fakultatywnych oraz nie wiadomo co jeszcze. Idę w kierunku ławy, chwytam teczkę i kieruję się do drzwi wyjściowych.
– Czekałam pod złym pokojem, aż przyszedł gość i wyjaśnił, że nie zamawiał żadnych dodatkowych usług i że jestem na innym piętrze. Jeżeli przeszkadzam, to przyjdę później. Oczywiście mogę zostać teraz. Jestem do pana prywatnej dyspozycji przez cały tydzień o dowolnej porze dnia. Mam klucz. – Masażystka gadała bez przerwy. Dziękowałam jej za to w duchu. Niech skoncentruje się na niej, to nie zauważy mojego wyjścia.
– Czekaj! – usłyszałam, będąc już prawie przy drzwiach. Nie odwracałam się. Gdy tylko znalazłam się na korytarzu, zaczęłam biec do schodów mieszczących się obok wind. – Wracaj! Porozmawiajmy! – usłyszałam jeszcze, zbiegając po schodach. O czym tu rozmawiać? Że to totalna pomyłka?ROZDZIAŁ 2 – MARCOS – SUBSTYTUT KOCIAKA
Jednak uśpiona lwica, która nie zna swojej mocy, pomyślałem, patrząc w jej szafirowe, mieniące się złotem oczy, po tym jak doszła. Samym dotykiem doprowadziła mnie do takiego stanu. Już dawno tak się nie czułem. Jej niepewność mnie rozpalała. Delikatne muśnięcia palców powodowały, że nie byłem pewien, czy jest ze mną, czy to tylko sen. Jej twarz jak zwierciadło pokazywała wszystkie emocje. Zaskoczenie. Wątpliwości. Zaciekawienie. Radość. Odkrywanie siebie. Ekstaza.
A teraz, gdy pojawiła się jej koleżanka… zmieszanie i nowe spojrzenie, którego od razu nie rozpoznałem. Chęć ucieczki.
Nie mogłem się skupić, kiedy ta druga cały czas trajkotała. To już przecież wiem, że miała przyjść. Moja Kocica jednak ją uprzedziła. Tylko co ona teraz robi? Wstaje. Po co idzie do tej ławy? I zaskoczyłem, gdy zaczęła wychodzić, że chce uciec.
Wyskoczyłem z łóżka, ręcznik na nim został. Sięgnąłem po niego, szybko owinąłem na biodrach i podbiegłem do drzwi wyjściowych. Zdążyłem jednak tylko zobaczyć, jak dziewczyna biegnie boso po mięsistym czerwonym dywanie korytarza i znika na schodach.
Jeszcze nie skończyliśmy, pomyślałem. Wróciłem do pokoju i popatrzyłem na uśmiechającą się do mnie platynową blondynkę.
– Jestem Angela. Jak mam się do pana zwracać, Mr. Moon? Mogę po imieniu? Mark? Możesz mi mówić Andzi lub jak chcesz. Pan decyduje o wszystkim. Kiedy się widujemy, jak mam się ubrać, co robimy.
– Jak ma na imię twoja koleżanka z pracy? – przerywam jej potok słów. Patrzy na mnie zdziwiona. – Ta, co właśnie wyszła – dodaję.
– Nie znam tej kobiety. Agencja dba o nas i zapewnia dyskrecję klientom. Nie widuję innych dziewczyn z naszej agencji. To dla naszego bezpieczeństwa. Pewnie sama pomyliła drzwi, tak jak ja. Bo Boss pilnuje, aby w tym samym czasie u klienta była zawsze tylko jedna dziewczyna. Ja teraz jestem na pewno w dobrym pokoju, Boss dał mi do niego klucz. To co robimy? – mówiąc, zbliża się do mnie i kładzie mi ręce na klatce piersiowej. Uśmiecha się i patrzy mi w oczy. Czeka na dyspozycje.
Przyglądam się jej. Spełnia wszystkie moje oczekiwania, które zgłosiłem w agencji, jednak mój członek na nią nie reaguje. Totalnie nic. A tamta dziewczyna, pomimo że z listy spełniła tylko jedno kryterium, czyli kształtny biust, przyciągała jak magnez. Gdy ją ujrzałem, emanowała wewnętrznym spokojem, stojąc na tle zachodzącego słońca. Uśmiechała się lekko, wpatrzona w morze.
W pierwszej chwili pomyślałem, że powinna popracować nad swoją zaokrągloną figurą. Duże piersi rysowały się pod różową bluzką. Plus. Białe krótkie dżinsy, opinające zgrabny puszysty tyłeczek. Plus. Włosy w nieładzie, tak jakby dopiero wstała z łóżka, wysoko upięte odsłaniały długą szyję. Plus.
Zmieniłem swoje kryteria w momencie, w którym się odwróciła i na mnie spojrzała. Intrygowała wewnętrzną tajemnicą.
I to jej spojrzenie. Intensywne, kiedy patrzyła na mój brzuch. I rumieńce zawstydzenia, jakby została przyłapana na grzeszeniu.
Na początku zachowywała się jak spłoszona łania. Efekt końcowy jednak przeszedł moje oczekiwania. Poczułem, że sztywnieję od samej myśli o niej. Z Kociakiem było to takie naturalne.
– Nic nie mów. Zasłoń kotary. Zgaś światło i usiądź na krawędzi łóżka. Zdejmij buty i ubranie. Zostaw tylko majtki – wydałem krótkie polecenia. Angela bez słowa ruszyła w kierunku balkonu. Zamknąłem drzwi wejściowe na zasuwę. Nie potrzebuję dziś więcej niespodzianek ani nieproszonych gości.
W pokoju zapanował półmrok. Oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Skoncentrowałem się na odgłosach nocy. Za oknem słychać było dyskotekową muzykę z klubu nad basenem. Od parkietu odbijał się równy stukot obcasów Angeli. Usiadła. Na podłogę spadł jeden but, po chwili drugi… Zaczęła po kolei ściągać z siebie części garderoby. Słychać szelest materiału… sukienka wylądowała już na podłodze. Biustonosz dołączył do niego. W ciemnościach widać jedynie zarys kształtu kobiety. Duże piersi. Długie, zgrabne nogi, lekko rozchylone, i czarne koronkowe majteczki, które wyróżniały się na gołym ciele. Podszedłem do szafki nocnej i wyjąłem z szuflady apaszkę oraz prezerwatywę, którą rzuciłem na łóżko obok Angeli.
– To na wszelki wypadek, gdyby korciło cię, żeby coś powiedzieć. Uwielbiam, jak kobieta jęczy, kiedy dochodzi dzięki mnie. – Mówiąc to, podchodzę do niej, wkładam jej palec do ust, który oblizuje, i po chwili zabawy z jej językiem zawiązuję jej mocno apaszkę na ustach. Kolanem rozsuwam jej nogi i wciąż stoję blisko. Angela kładzie mi dłonie na brzuchu i rozsmarowuje pozostałości oliwki na klatce piersiowej, pocierając w górę i w dół.
Łapię ją za piersi i gniotę mocno. Są tak duże, że nie mieszczą mi się w dłoniach. Ugniatam je z każdej strony. Czasami sutki dostają się między palce podczas miętoszenia. Łapię je między kciuki i palce wskazujące. Pocieram najpierw delikatnie, po czym ściskam energicznie i odciągam od piersi. Bawię się sutkami, aż twardnieją. Stoją na baczność. Biorę jeden do ust. Ślinię. Liżę. Ssę. Pochłaniam go w ustach. Delikatnie przygryzam. Jednocześnie cały czas tarmoszę drugą pierś. Przesuwam knykciami po napiętym sutku, łapiąc go co jakiś czas, z różnych stron. Jest taki wrażliwy. Angela jęczy. Jej ręce zamierają na moim torsie.
Wyobrażam sobie, że to jęki mojej pani o iskrzących się złotem oczach. Ona patrzy na mnie tym swoim zamglonym rozkoszą wzrokiem. Sztywnieję. Popycham Angelę na kołdrę. Opada na pościel. Chwytam ustami jej lewą pierś i bawię się jej sutkiem, używając języka. Zasysam go. Podgryzam. Lewą dłonią ugniatam prawą pierś. Jest tak cudownie miękka i twarda zarazem. Nogami rozsuwam jej nogi jeszcze bardziej na boki, dzięki czemu majtki napinają się na jej cipce. Widać na nich ślad wilgoci. Wsuwam palce prawej ręki pod jej ciasne koronkowe majtki.
Rozchylam jej wargi sromowe i od razu wdzieram się dwoma palcami do środka. Angela skamle. Jest wilgotna i gotowa.
Koronka wbija mi się w palce, co potęguje uczucie ciasnoty, jakie odczuwałem, penetrując majteczki pod białymi krótkimi dżinsami. I tę ciasną dziurkę, która pulsowała od każdego mojego ruchu.
Mój członek jest twardy. Gotowy do działania. W pośpiechu rozdzieram opakowanie prezerwatywy i ją zakładam.
Odchylam majtki Angeli, widzę jej mokre wejście. Chwytam ją za biodra obiema dłońmi i jednym silnym pchnięciem wchodzę w nią do samego końca. Wsuwam i wysuwam swój sztywny członek z niewiarygodną siłą. Raz za razem. Natarczywie. Słyszę stłumiony jęk Angeli. Wygina się pode mną i dopasowuje do rytmu pchnięć.
Ponownie zaczynam bawić się jej prawą piersią, a drugą ręką pocieram jej łechtaczkę. Mięśnie jej pochwy coraz bardziej zaciskają się na moim członku. Jeszcze bardziej sztywnieję. Pochłania mnie odgłos naszych ciał. Staję się bardziej dziki. Angela zakłada mi nogi na biodra. Jest teraz maksymalnie otwarta. Jej koronkowe majtki ocierają się o mój twardy członek, co tylko mocniej go podrażnia. Tak ciasno i wilgotno… Jest rozpalona. Zaczynam ostro ją ujeżdżać. Do przodu. Do tyłu. Oboje głośno jęczymy. Wyobrażam sobie wpatrzone we mnie iskrzące się złotem oczy i ten leniwy uśmiech tuż po. Momentalnie eksploduję. Opadam na nią wykończony. Rozplatam jej nogi i przewracam się na plecy. Jest mi tak błogo… Leżymy w totalnej ciszy.
Otwieram oczy. Zza zasłon wdzierają się promienie słońca. Patrzę na zegarek stojący na nocnym stoliku. Ósma rano. Niemożliwe. Zasnąłem i przespałem całą noc. Już od ponad pięciu lat nie zdarzyło mi się przespać ponad dziewięć godzin. Prowadzenie konsorcjum hoteli w Hiszpanii, wchodzenie na nowy, prężnie rozkręcający się rynek w Turcji, a przede wszystkim ciągle powtarzający się koszmar spędzały mi sen z powiek. Jednak wczoraj spałem twardo.
Rozglądam się po pokoju. Nawet nie pamiętam, kiedy wyszła Angela. Muszę odszukać jej Bossa i wypytać o Kociaka. Na myśl o niej od razu się uśmiecham. Wolę oryginał niż substytut.ROZDZIAŁ 3 – KATE – ZAKŁAD Z OMAREM
Gdy tylko wyskoczyłam za drzwi jego pokoju, złapałam klapki w rękę i biegłam jak szalona. Wszystkie zmysły wyostrzone, a przede wszystkim słuch. Słyszę, jak wypada przed drzwi i krzyczy, abym wróciła. Myślę intensywnie. Winda czy schody? Winda odpada, pokój jest za blisko, mogę czekać długo, aż przyjedzie, poza tym ktoś może wysiadać i zablokować ją, a wtedy brunet zdąży dobiec. Zostają schody.
Rejestruję ogromny złoty numer piętra nad drzwiami windy. Stop-klatka, jak w moim czarno-białym filmie.
Piętro pierwsze. A nie trzecie. Masakra. Moja pomyłka. Że też nie zastanowiło mnie to wcześniej, że winda tak szybko dojechała na piętro! Ale nie czas na analizę. Myśl, co teraz robić!
Pierwsze piętro, dam radę zbiec na sam dół. Nasłuchuję, czy biegnie za mną. Zastanawiam się, gdzie mogę się schować, gdyby biegł. Basen? Nie, bo nie ma tam teraz ludzi, nikt mi nie pomoże. Recepcja odpada, bo wydam się podejrzana, skoro to ja uciekam, a on mnie goni. Jeszcze pomyślą, że coś ukradłam. Restauracja też nie, jest tam dużo ludzi, ale będę widoczna jak na widelcu przez te szklane, codziennie pucowane szyby.
Zdyszana dotarłam na parter. Wysokie to pierwsze piętro, przez tę antresolę. Zmęczyłam się. Biegłam, powiedzmy, prawie dwa piętra, a sapię jak stara parowa lokomotywa. Nastawiam moje radarki. Na szczęście nic nie słychać. To oznacza, że nie biegnie.
Patrzę na drzwi windy. A jak jedzie windą?, pomyślałam. Nie mogę tu tak stać, muszę gdzieś przeczekać i dopiero później do niej wsiądę. W tak ogromnym hotelu na pewno są gdzieś zapasowe, towarowe windy lub schody przeciwpożarowe, którymi będę mogła wrócić do siebie, na czwarte piętro. Dobrze, że mamy pokój w drugim skrzydle, a nie w głównej, centralnej części budynku.
Ruszyłam w kierunku siłowni. Tam w związku z moją czerwoną twarzą pomyślą, że trenuję, aby zrzucić co nieco po obfitej kolacji. Wtopię się w tłum. Weszłam do środka i od razu zauważyłam wolny rowerek treningowy na uboczu. Idealne miejsce na przeczekanie. Na szczęście byli tam tylko dwaj starsi panowie, którzy szli w bardzo wolnym tempie po bieżni i oglądali jakiś mecz piłki nożnej.
Usiadłam na rowerze, oddychając głęboko. Nogi postawiłam na strzemionach. Przecież nie zamierzałam jeździć, po prostu siedziałam i zaczęłam analizować to, co się stało w ciągu… Nawet nie wiem, która jest godzina. Najbardziej zaskoczyło mnie moje śmiałe zachowanie w stosunku do obcego mężczyzny.
Zignorowałam tak wiele sygnałów ostrzegawczych, chociażby wystrój korytarza na pierwszym piętrze. Ociekał bogactwem i był wypełniony światłem, które odbijało się w lustrach ze złotymi ramami, takimi samymi jak w jego łazience. Puszyste dywany. Jak to się ma do naszego czwartego piętra w budynku obok? Marmurowa posadzka i lampki włączające się na ruch. Od razu widać, że klienci są różnie traktowani i kto ile wydał na wakacje.
Co ja sobie myślałam, wpadając w pierwsze otwarte drzwi? Nawet nie sprawdziłam numeru pokoju. A jakbym tam natrafiła na gorsze towarzystwo? I to z własnej głupoty! Tyle się słyszy o ciemnej stronie seksturystyki. Ale na szczęście nie w Turcji. Ann wybrała właśnie Turcję, Alanyę, na nasze wakacje, bo wiadomo, że biała dziewczyna, nawet tak pulchna jak ja, może znaleźć tu adoratora na dyskotece czy plaży. Do tańca i nie tylko. Miałyśmy przedsmak tego dziś wieczorem przed kolacją, idąc główną promenadą wzdłuż sklepów i cudownej szerokiej piaszczystej plaży Kleopatry. Chłopcy o ciemnych oczach, wystylizowani na piratów z Karaibów, wołali za nami i po angielsku, i po polsku. „Ładna dziewczyna”, „Masz ładne oczy”, „Umów się ze mną”. Na przemian ze sklepikarzami. „Specjalna cena dla ciebie”, „Chodź i tylko zobacz”, „Połowa ceny”. I coś, co nas rozśmieszyło: „Taniej niż w biedronce”.
Egipt ma gorszą opinię, bo tam w ciągu dnia nawet w sklepie z dewocjonaliami, pełnym pielgrzymów, sklepikarz spróbuje cię klepnąć w tyłek lub chociażby chamsko zajrzy ci w dekolt. Inna kultura, tam kobiety mają znacznie mniej praw.
– Gol! Gol! – Z mrocznych myśli wyrwały mnie okrzyki starszych panów. Stuknęli się puszkami piwa i zaczęli pić, śmiejąc się przy tym. Pewnie zaszyli się tutaj, aby spokojnie obejrzeć meczyk i wypić piwko pod przykrywką ćwiczeń. A partnerki w tym czasie leżą na łóżku i oglądają jakiś film.
Dość tych smutków. Nie mam już wpływu na to, co się stało. Od jutra noszę cały czas ciemne okulary i kapelusz. Blondynka się nim na pewno dobrze zajmie, to nie będzie mnie szukał, bo i po co. Wracam do pokoju. Tylko co mam powiedzieć dziewczynom? Nawywijałam, lepiej, żeby nie wiedziały. I do tego tak obsmarowałam Ann w myślach… Powiem, że byłam na siłowni i gdy wracałam, winda się zacięła. Nie, to mogą sprawdzić. Powiem część prawdy, czyli że winda zatrzymywała się na innych piętrach i dlatego pomyliłam się i przesiedziałam pod złymi drzwiami.
– Gdzie byłaś? Jest już prawie dwudziesta druga! – krzyczy od progu Ann. – Martwiłyśmy się o ciebie. Wysyłałyśmy wiadomości, a ty telefon zostawiłaś i od dwóch godzin nie dajesz znaku życia.
– Wszystko w porządku? – Monika podchodzi do mnie.
– Tak, wszystko OK. Przepraszam, dziewczyny, to wszystko przez tę windę. Ten hotel jest ogromny i trzeba się nachodzić, aby się przemieścić z centralnego budynku do naszej części – opowiadam bajeczkę, którą wymyśliłam wcześniej.
– Siedzimy tu wystrojone, a ty włóczysz się po hotelu. Dawaj! Ubieraj się i idziemy do klubu! Zdążymy w sam raz. Imprezy rozkręcają się w mieście od dwudziestej trzeciej i trwają do trzeciej rano – kontynuuje Ann, jak zawsze skoncentrowana tylko na sobie. Poprawia makijaż, przeglądając się w lustrze, chociaż nie wiem po co. Ma nieskazitelną cerę. Niebieskie oczy i hebanowe długie, proste włosy. Filigranową figurę i długie, szczupłe nogi, których zazdrości jej każda kobieta.
– A co z ofertami wycieczek? Miałyśmy wybrać – próbuję zmienić temat rozmowy i podaję teczkę hotelową Ann.
– Monia już wszystko załatwiła – mówi Ann, odkładając folder na komodę.
– Przez to wszystko rozbolała mnie głowa. Może pójdziecie same? Ja dziś sobie odpuszczę i się wyśpię. – Próbuję wymiksować się z wyjścia na miasto, dziś już miałam wystarczająco dużo wrażeń z ognistym brunetem. Już na samą myśl o nim robi mi się gorąco. Jego natarczywe palce w mojej pulsującej, wrażliwej cipce.
– To ja też zostaję – popiera mnie Monia. Jak zawsze mogę na nią liczyć. Mój kochany zielonooki rudzielec z sercem na dłoni.
– O nie! Nie ma mowy! To nasze wakacje, czas się zabawić! Ciężko na to pracowałyśmy! Jutro będziecie spały do południa. Tam, gdzie chcecie, w pokoju, nad basenem lub na plaży. Jest sobota i będą miejscowi, a nie tylko turyści. No już. Kate, rusz się. Przebieraj się. Świętujemy twoje urodziny, masz błyszczeć – nie odpuszcza Ann i podchodzi do mojej walizki. Jak huragan wyciąga z niej ubrania i przerzucając je, robi bałagan.
– Nie, to się nie nadaje. Ani to. Kate, no nie wierzę, wzięłaś same bawełniane podkoszulki! Nawet się jeszcze nie rozpakowałaś. Jutro kupimy ci tu coś szałowego, a dziś ta musi wystarczyć. – Ann podaje mi czarny podkoszulek na ramiączkach.
– Dobra, dajcie mi dziesięć minut. – Odszukuję w bałaganie kosmetyczkę, majtki, długie lniane spodnie i idę do łazienki.
– No. Moja dziewczynka. Znowu w akcji. – Ann się śmieje.
Nasz hotel Tac Premier Hotel & Spa mieści się przy głównej promenadzie, wzdłuż plaży Kleopatry. Cudowny widok. Morze. Rozgwieżdżone ciemne niebo. Na wzgórzu podświetlone ruiny twierdzy Ehmedek Kalesi i muru obronnego, schodzące od twierdzy w dół wzgórza po jego obu stronach. Po morzu płynęły rozświetlone drewniane statki pasażerskie przypominające okręty piratów. Pomyślałam, że dobrze, że dałam się namówić, bo zapowiadał się sympatyczny spacer.
– Idziemy do Havana Club. Dwadzieścia minut i będziemy na miejscu. Niecałe dwa kilometry. Hotel ma doskonałe położenie. Wszędzie blisko. Zaoszczędzimy na taksówkach – mówi Ann.
Promenada wzdłuż Atatürk Boulevard tętniła życiem. Wszystkie sklepiki i stoiska otwarte. Większość z ciuchami, torebkami, perfumami i słodyczami. Ociekające karmelem baklawy i chałwy.
Ogromna różnorodność ubrań. Od charakterystycznych tureckich, noszonych przez kobiety na pokazach tańca brzucha, po idealne podróbki najlepszych modowych marek. Gucci, Versace, Armani, Lacoste i wiele innych. Najzabawniejsze są ręczniki lub bluzy, na których na jednym egzemplarzu są wyszyte lub wytłoczone wszystkie marki obok siebie. Stanowią podpowiedź, jakich marek ubrania możesz kupić w danym sklepie. Tych samych, co w sklepiku obok. Ceny też są różne za te same produkty. Porównywalne do naszych. Podkoszulek od pięciu do dziesięciu euro.
– Poszukajmy najpierw kantoru, to wymienimy euro lub dolary na liry tureckie. Opłaca się wymienić teraz, a nie w porcie blisko dyskotek. – Rozglądam się. – O, tam jest jeden. Porównamy z przelicznikiem w Polsce. – Dolar słabszy. Wymieniłyśmy euro po korzystniejszym kursie i zaczęłyśmy rozmawiać o tym, co warto kupić dla siebie i na prezenty dla krewnych. Na pewno chałwę z pistacjami, skórzaną torebkę lub kurtkę i złoto. To się opłaca.
Jest już po dwudziestej trzeciej, a ludzi więcej niż za dnia. Spacerują, targują się i kupują. Turcy siedzą na murku odgradzającym promenadę od plaży i nawołują przechodzące turystki. „Masz ładne oczy”. Niektórzy są bardzo bezpośredni – Sex on the beach. Tego nie tłumaczyli na inne języki, bo to zbyt oczywiste. Seks na plaży. Uśmiechają się. Puszczają oczka. Machają dłonią. Zakochane pary trzymające się za ręce. Mocno w siebie wtuleni, siedzą lub leżą na piasku, leżakach na plaży. W większości to pary mieszane, wyżelowani ciemnowłosi Turcy z turystkami. Łatwo rozpoznać, skąd pochodzi dany turysta. Polacy i Rosjanie chodzą grupkami, paczkami znajomych dziewczyn, chłopaków, mieszanych. Zachowują się bardzo głośno, targują dla zabawy. Niemcy, zazwyczaj samotni panowie, zatrzymują się w wybranych sklepach, cicho i bez targowania płacą cenę podaną przez sklepikarza, tym samym przepłacając za towar dwa razy. Piją samotnie piwo w barach lub przesiadują z partnerkami w restauracjach. Angole zaś przeważnie tylko w męskim dwu-, trzyosobowym gronie szybko idą chodnikami. Liczy się cel. Klub. Dobra zabawa, zazwyczaj świętowanie wieczoru kawalerskiego.
Doszłyśmy już na ryneczek. Strasznie tu głośno. Z każdej dyskoteki, klubu, restauracji słychać inną muzykę. Pop, rock, jazz, techno. Stare hity lat dziewięćdziesiątych i najnowsze klubowe przeboje. Rozglądałyśmy się za naszą dyskoteką. Havana Club poleciła nam nowo poznana koleżanka podczas kolacji w hotelu. Przed każdym lokalem stał młody Turek, który zachęcał do wejścia. „Dziewczyny, chodźcie do nas”, „Tanio jak barszcz”, „Mniej niż zero”. Wszystko po polsku. Widać, że Polacy są tu częstymi bywalcami. Zachwyca mnie to, że naganiacze do każdej osoby zwracają się w innym języku. Zgadują bezbłędnie, z jakiego możesz być kraju, i się dopasowują. Angielski, polski, niemiecki, rosyjski. Sporadycznie hiszpański.
Zmienił się charakter deptaka. Wszędzie święcące neony, jak na Boże Narodzenie. Stragany zastąpiły przeszklone sklepy ze złotem i skórzaną galanterią. Jeden za drugim. Sklepikarze zachęcają do wejścia. „Tylko popatrz”, „Zapraszam na turecką kawę”, „Specjalna cena dla ciebie”…
W Havana Club panuje gwar i ogłuszająca klubowa muzyka. Ścisk ludzi, że aż trudno się ruszyć. Są dosłownie wszędzie, w przejściu od wejścia z restauracji na parterze do klubu, na schodach, pod arkadami, na głównym parkiecie na piętrze i na antresolach na kolejnym piętrze – dookoła parkietu, tak aby można było obserwować, co dzieje się w całym klubie. Przy barze morze ludzi, których błyskawicznie obsługują seksownie ubrane barmanki i wylansowani Turcy w białych koszulach z wywiniętymi do łokcia mankietami, mocno kontrastującymi z ich oliwkową karnacją.
– To miejsce jest super! Muza idealna do tańczenia! Najnowsze kawałki ze światowych playlist! Chodźmy do baru! – krzyczy Ann. Uśmiecha się i zaczyna przedzierać przez roztańczony tłum.
– Czas zacząć nasze cudowne wakacje – dodaje Monia. Ja tylko kiwam głową i podążam za dziewczynami.
Jest tak ciasno, że przechodząc, ocieramy się o otaczających nas ludzi. Czuję na sobie pożądliwe spojrzenia mężczyzn. Moje piersi zawsze przyciągały uwagę. Tu czuję, że rozbierają mnie wzrokiem. Robią to w wysublimowany sposób – tak, że czujesz równocześnie, że cię pragną i zapewnią ci bezpieczeństwo. Tu turystki rozdają karty i mogą decydować, co i z kim zrobią.
– Ann, przeciskaj się bliżej baru! – krzyczy Monia. – Jest tak dużo ludzi, że zamiast tańczyć, będziemy tu sterczeć godzinę!
– Robi się! – Ann jest w swoim żywiole. Wyciąga coś z torebki i namierza wzrokiem najbliżej stojącego barmana. Uśmiecha się do niego zalotnie i macha pięciodolarowym banknotem. Muszę przyznać: jest w tym świetna. I jak tu się jej oprzeć…
Barman kończy obsługiwać klienta i z szerokim uśmiechem pożera wzrokiem Ann.
– What for you, sweetie? – pyta ją.
Ann przeciska się bliżej baru, nie zważając na niezadowolone miny stojących obok niej dziewczyn. Panom to jakoś nie przeszkadza. Są tak samo jak barman zaaferowani jej pojawieniem się i w nią wpatrzeni.
No to mamy już swojego barmana, pomyślałam po tym, jak usłyszałam jego słowa: „Co dla ciebie, cukiereczku?”. Dolarówka nie była potrzebna. Uśmiecham się.
– Cześć, przystojniaku. Twoją specjalność razy trzy. Świętujemy urodziny koleżanki – mówi swoje zaklęcia Ann.
– Co tylko chcesz, sweetie. Jestem Omar. A ty? – odpowiada barman, przyglądając się uważnie Ann.
– Ann. Co polecasz? To nasza pierwsza noc tutaj i musi to być coś wyjątkowego. – Flirtują ze sobą kilka minut. Monia w międzyczasie zdążyła przecisnąć się bliżej, do Ann. Prosi, aby podpytała, czy dałoby radę gdzieś usiąść.
Rozglądam się i obserwuję dziewczyny za barem. Wszystkie są blondynkami o jasnych oczach, niebieskich i szarych. Bardzo zgrabne, kuso ubrane. Minispódniczki do połowy uda i topy odsłaniające piersi. Mówią ze znajomym słowiańskim akcentem, rozpoznaję, że są z Czech, Ukrainy…
Omar dmucha w gwizdek i patrzy w kierunku arkad, które mijałyśmy, wchodząc. Kiwa głową do ochroniarza i zaczyna przygotowywać drinka Big Tropical Blue Mohito w ogromnym jak wazon kieliszku. Barwnie ozdabia go palemkami i słomkami. Nie żałuje rumu, mięty, limonek i pomarańczy. Dorzuca dekoracyjne kostki lodu. Odpala racę, fontannę tortową, i mówi:
– Gotowe. – Puszcza oczko do Ann. Wychodzi zza baru i jak na jakąś komendę ludzie robią mu miejsce. Podchodzi do Ann. – Chodźcie za mną.
Ann rozmawia z Omarem. Pyta o cenę.
Idziemy w kierunku arkad, mieszczących się pod balkonem po dwóch stronach części tanecznej, do pustego stolika, którego pilnuje ochroniarz. Teraz dopiero dostrzegam, że panuje tu włoski klimat. Wysokie, okrągłe, małe stoliki, odgrodzone od strony tanecznej arkadami, na styl włoskiego Koloseum. Marmurowe kamienne łuki, przez które można obserwować klub. Na środku klubu znajdują się dwa bocianie gniazda, okrągłe, z metalowymi poręczami, na które wchodzi się wąskimi schodami. Tańczą na nich turyści. Maksymalnie po sześć osób. Pod przeciwległą ścianą jest dodatkowe podłużne, dłuższe bocianie gniazdo. Tam na razie nikt nie tańczy. Nad nim jest ogromny ekran, na którym można oglądać teledyski na zmianę z ujęciami z różnych kamer w klubie, pokazujących osoby siedzące przy stolikach na balkonie lub tańczące przy barierkach balustrad.
– Witamy w Turcji. To Kerem, dajcie mu znać, gdybyście czegoś potrzebowały. – Omar stawia ogromny kieliszek na stoliku i skina głową w kierunku ochroniarza. Rozmawia jeszcze przez chwilę z Ann i wraca za bar. Ann uśmiecha się szeroko.
– Założyłam się z nim, że wypijemy trzy takie drinki! – krzyczy do nas Ann.
– Zwariowałaś! Dwa to maks. Widziałam, jak wlewał tu pół butelki rumu. Do następnego pewnie wleje całą – mówi Monia.
– Która więcej? Musimy wygrać ten zakład – zachęca nas Ann.
Stajemy dookoła stolika, opieramy się łokciami o jego blat i łapiemy za słomki. Rozmawiamy i śmiejemy się. Wirujemy tanecznie to dookoła stolika, to gdzieś z boku. Kolejni turyści cały czas wchodzą do klubu. Jest bardzo ciasno, nawet przy stoliku.
– Ann, nie trzymaj nas w niepewności. No mów. O co się założyłaś? Pijemy już drugiego drinka – pytam.
– Wygrywam, to tańczy ze mną. Przegrywam, to po dyskotece idziemy z nim do baru obok na gorącą pomidorówkę z roztopionym żółtym serem. Lokalny przysmak idealny na gardło bolące po całonocnym krzyczeniu lub piciu, aby odzyskać głos.
– Jesteś niemożliwa. Tak czy tak to on wygrywa! – Monia się śmieje.
– O nie. To taka taktyka, na zmylenie przeciwnika. Dziś tylko my świętujemy, pijemy i będzie cudowna pomidorowa. Zostawimy odrobinę na dnie trzeciego drinka. – Ann zanosi się śmiechem, a my razem z nią.
Równo o północy robi się małe zamieszanie na środku sali tanecznej. Dwóch ochroniarzy podchodzi równocześnie do dwóch podwyższonych gniazd, za nimi idą tancerki. Turyści tańczący na wysokości schodzą, ustępując miejsca tancerkom. Ochroniarze stoją cały czas pod gniazdami i pilnują, aby nikt w tym czasie nie przeszkadzał kobietom. Te, jak na ringach bokserskich, przechodzą najpierw dookoła barierek w krótkich jedwabnych szafirowych szlafrokach. Bawią się szlafrokami i kuszą, to odsłaniając, to znów ukrywając pod śliskim materiałem swoje opalone i błyszczące od oliwki ciała. Samotni mężczyźni pożerają je wzrokiem. Coraz więcej osób przestaje tańczyć. W końcu robią to tylko pary, mniej lub bardziej w siebie wtulone. Tancerki zrzucają z siebie szlafroczki. Są w strojach do tańca brzucha, który zaczynają wykonywać w zwolnionym tempie. Dłońmi błądzą po swoim ciele. Przed oczami pojawia mi się obraz z mojego czarno-białego filmu, kiedy rozsmarowywałam oliwkę na ciele bruneta. Tancerki wiją się przy barierkach. W oczach mężczyzn widać głód, pożądanie, chęć posiadania. Takie samo jak w oczach bruneta. Taniec rozpala moje zmysły. Zamykam oczy i cieszę się chwilą.