Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dotyk Północy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
2 marca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dotyk Północy - ebook

Laura po zdradzie chłopaka potrzebuje w życiu czegoś nowego. Wolontariat w dalekiej Norwegii wydaje się być idealnym pomysłem. Czy aby na pewno? Mistyczne zamkowe wnętrza, szeleszczące tkaniny, niepokojące nocne dźwięki to zaledwie zapowiedź baśniowych wydarzeń, które na nią czekają. Laura nawet sobie nie wyobraża, jak mroczną tajemnicę ukrywa rodzina, u której przebywa.

Gabriel, dziedzic rodu Seihval, ma zadanie do wykonania. Czy podoła wyzwaniu, gdy w grę wejdą uczucia do ślicznej wolontariuszki? Stanie przed trudnym wyborem: być lojalnym wobec rodu czy wobec serca...

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-62378-98-2
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Laura rzadko pa­mię­tała swoje sny, jed­nak kiedy tak się działo, mo­gła je od­two­rzyć w pa­mięci dość wy­raź­nie. Tej nocy śniła o od­le­głej, zim­nej, pół­noc­nej kra­inie. Oce­anem tar­gał nie­okieł­znany sztorm, który niósł z sobą tylko jedno prze­sła­nie: śmierć. W po­ło­wie wy­so­ko­ści muru skał, pię­trzą­cego się groź­nie w ciem­ność, wy­ra­stała po­nura bu­dowla… Czy to był za­mek? Trudno po­wie­dzieć. Była prze­ogromna, ka­mienna. Lau­rze przy­wo­dziła na myśl chiń­ski mur, tylko na pla­nie spi­rali, z ele­men­tami zamku ro­mań­skiego. W cen­trum ser­pen­tyny znaj­do­wał się owalny bu­dy­nek. Czy była to wieża ob­ser­wa­cyjna? Ra­czej nie, ten gmach był zbyt po­tężny jak na zwy­kłą wieżę. Z dołu sły­chać było je­dy­nie huk wzbu­rzo­nych fal ude­rza­ją­cych wście­kle o ska­li­ste wy­brzeże. Ciem­no­gra­na­towe, nie­malże czarne bał­wany mor­skie chło­stały o szpi­cza­ste skały, zo­sta­wia­jąc na nich ścieżki bia­łej piany, a ostre kro­ple desz­czu bez­li­to­śnie za­ci­nały o ka­mie­ni­sty klif, ni­czym małe szty­lety. Słońce scho­wało się gdzieś da­leko za chmu­rami i na świe­cie pa­no­wała ni­jaka sza­rość. Nisz­czy­ciel­ska siła na­tury po­ka­zy­wała swoją moc, wy­rzu­ca­jąc na brzeg ty­siące ka­mieni i po­ła­ma­nych dre­wien.

Laura do­strze­gła ruch na wy­so­kim kli­fie, po­nad bu­dowlą. Bru­net w ciem­nym płasz­czu stał nad prze­pa­ścią i z elek­try­zu­jącą fa­scy­na­cją w spoj­rze­niu oglą­dał sztorm. Sza­le­niec! Pod­czas gdy wszy­scy ra­cjo­nal­nie my­ślący lu­dzie na­cią­gali te­raz na głowy koce w swo­ich po­ko­jach, on po pro­stu pa­trzył, jak fale bez­li­to­śnie ude­rzają o mury. Laura chciała mu po­wie­dzieć, żeby uwa­żał, że to nie­bez­piecz­nie, ale nie mo­gła wy­krztu­sić ani słowa. Na­gle ich oczy się spo­tkały. Chło­pak uśmiech­nął się za­wa­diacko, a po­tem wy­sta­wił jedną nogę nad prze­paść.

– Osza­la­łeś?! Stój, wa­ria­cie! – krzy­czała, ale jej głos to­nął w huku sztormu.

Sza­le­niec już się nie uśmie­chał, po­pa­trzył jej głę­boko w oczy, po czym prze­niósł cię­żar ciała do przodu. Po­czuła, że ktoś ła­pie ją za ra­mię. W miej­scu do­tyku skóra za­pie­kła bo­le­śnie.

– Nie!!! – Laura obu­dziła się z gar­dłem zdar­tym od krzyku. Sie­działa na łóżku, zlana zim­nym po­tem. Z nie­po­ko­jem rzu­ciła okiem na drew­niane okien­nice, które ude­rzały o fra­mugi oraz na pa­da­jący na pa­ra­pet deszcz. Na­gle gi­gan­tyczna srebrna bły­ska­wica roz­cięła niebo i okno w ka­wa­lerce się otwo­rzyło, wpusz­cza­jąc do środka zimno i wil­goć. Prze­stra­szony ła­ciaty pies Leon za­trząsł się jak ga­la­reta pod koł­drą. Laura wstała szybko, żeby za­mknąć okno.

– No już, wszystko bę­dzie do­brze – po­wie­działa drżą­cym gło­sem bar­dziej do sie­bie niż do psa, prze­krę­ca­jąc klamkę.

ROZDZIAŁ 1

ZNAKI

– Zda­łam! – Laura za­pisz­czała do te­le­fonu, po tym jak wy­szła z sali obron.

Przy­sta­nęła przy wiel­kim lu­strze w szat­niach, wią­żąc orze­chowe włosy w ku­cyk na czubku głowy. Jej ciemne jak dwa wę­gle oczy lśniły od emo­cji.

– Gra­tu­luję, ko­cha­nie – ode­zwał się w słu­chawce ko­biecy głos. – Idzie­cie gdzieś z Pa­try­kiem?

Laura wy­szła na dzie­dzi­niec przed pa­ła­cy­kiem, w któ­rym od­by­wały się eg­za­miny i ro­zej­rzała się uważ­nie. Grupka stu­den­tów w stro­jach ga­lo­wych pa­liła pa­pie­rosy wo­kół jed­nej z ła­wek. Chmura sza­rego dymu le­wi­to­wała nad ich gło­wami. Dwóch pro­fe­so­rów w gar­ni­tu­rach roz­ma­wiało przy sa­mo­cho­dzie. Pa­tryka ni­g­dzie nie było. Roz­cza­ro­wa­nie wy­krzy­wiło jej twarz.

– Tak – po­wie­działa do Mo­niki. – Wła­śnie do niego jadę.

Mach­nęła ko­le­gom z wy­działu i wy­szła na ulicę. Słońce świe­ciło przez ga­łę­zie drzew ob­sa­dzo­nych wzdłuż drogi i rzu­cało tań­czące plamki na chod­nik. Laura do­strze­gła sto­jący na przy­stanku tram­waj. Pod­bie­gła pod szybę mo­tor­ni­czego, wa­riacko ma­cha­jąc rę­kami, żeby przy­pad­kiem bez niej nie od­je­chał.

Fa­cet po­krę­cił głową, my­śląc: „Znowu ta wa­riatka”.

Kwa­drans póź­niej Laura prze­szła przez por­tier­nię w aka­de­miku i po­gnała do wind. „Pew­nie za­spał”, my­ślała, ob­ser­wu­jąc ekran, na któ­rym zmie­niały się nu­mery pię­tra. Wy­pa­dła na ko­ry­tarz i pu­ściła się bie­giem w kie­runku ostat­nich drzwi. Jej przy­ja­ciółki stale kry­ty­ko­wały jej chło­paka. Bez prze­rwy po­wta­rzały, że jest le­niem i za­po­mi­nal­skim bez­ta­len­ciem, ale Laura była wpa­trzona w Pa­tryka jak w ob­ra­zek. Oczy­tany, uro­czy sza­tyn, ar­ty­sta stu­diu­jący na ASP wy­da­wał jej się ide­al­nym kan­dy­da­tem na ży­cio­wego part­nera. Po ci­chu snuła plany wspól­nego miesz­ka­nia po tym, jak skoń­czą stu­dia.

– Wsta­waj śpio­chu! – za­śpie­wała, otwie­ra­jąc gwał­tow­nie drzwi. Pierw­sze, co jej się rzu­ciło w oczy, to po­roz­wa­lane buty i ubra­nia na pod­ło­dze. Jej serce prze­jął strach, bo wśród ba­ła­ganu do­strze­gła czer­wone szpilki.

– Co tak gło­śno? – na łóżku Pa­tryka usia­dła po­tar­gana blon­dynka i za­kryła się koł­drą. Laura otwo­rzyła usta z nie­do­wie­rza­niem. Obok niej smacz­nie chra­pał jej chło­pak. Mię­śnie jego twa­rzy we śnie się roz­luź­niły. Kiedy tak spał so­bie w naj­lep­sze z roz­chy­lo­nymi war­gami, wy­glą­dał nie­malże nie­win­nie. „W isto­cie za­spał”, po­my­ślała Laura. Po­czuła, jak wście­kłość bu­zuje w jej ży­łach ni­czym wstrzą­śnięty szam­pan. Z pi­skiem rzu­ciła się na by­łego już chło­paka i zrzu­ciła go z łóżka.

– Chcia­łam ci tylko po­wie­dzieć, że obro­ni­łam pracę, pa­lan­cie – wark­nęła, otrze­pała ręce, po czym do­dała zło­wro­gim to­nem. – Twoje ob­razy są tan­detne jak bro­ka­towe klapki z od­pu­stu. Od dawna chcia­łam to z sie­bie wy­rzu­cić.

Za­spany Pa­tryk ob­da­rzył nie­przy­tom­nym spoj­rze­niem Laurę, a po­tem le­żącą obok niego blon­dynkę. Po­zwo­lił so­bie na wy­jąt­kowo brzyd­kie prze­kleń­stwo, na­stęp­nie, za­miast prze­pra­szać, za­czął mo­no­log na te­mat tego, że Laura nie roz­po­zna­łaby praw­dzi­wego ta­lentu, gdyby ten za­tań­czył przed nią kan­kana. Już go nie słu­chała. Szła ko­ry­ta­rzem żoł­nier­skim kro­kiem.

Po dro­dze spo­tkała współ­lo­ka­tora Pa­tryka. Ru­dzie­lec Re­mek po­słał jej współ­czu­jące spoj­rze­nie, kiedy się mi­jali.

Laura sta­rała się nie pła­kać. Pra­wie jej się to uda­wało. Wy­le­wała je­dy­nie po­toki łez w po­duszkę i za­ja­dała smutki cze­ko­la­do­wymi lo­dami pro­sto z pu­dełka.

– To pa­lant – po­cie­szała ją Mo­nika. – Mó­wi­łam ci, że je­żeli fa­cet robi so­bie fotki w stroju Adama, za­sła­nia­jąc się wła­snym ob­ra­zem, to jest coś nie tak.

– W do­datku kiep­skim. – Szkło za­dzwo­niło, kiedy Laura ude­rzyła swoim pro­secco w kie­li­szek przy­ja­ciółki.

W końcu nad­szedł dzień od­bioru dy­plo­mów. Dzie­ka­nat mie­ścił się w bu­dynku Wy­działu Fi­lo­zo­ficzno-Hi­sto­rycz­nego nie­da­leko cen­trum mia­sta. Gdy we­szła do środka, oka­zało się, że za­stała ją tra­dy­cyjna ko­lejka na dwie go­dziny sta­nia. Za­jęła so­bie miej­sce za wy­so­kim bru­ne­tem o la­ty­no­skiej uro­dzie i po­szła na dół po kawę na wy­nos. Wra­ca­jąc, nie­spiesz­nie czy­tała ogło­sze­nia z ta­blicy kor­ko­wej w głów­nym hallu. Wy­wie­szano tam roz­pi­ski eg­za­mi­nów, po­pra­wek i kon­sul­ta­cji dla stu­den­tów, a także in­for­ma­cje, co aku­rat dzieje się w mie­ście. Laura do­wie­działa się rów­nież, że Wku­rzone Szer­sze­nie roz­po­częły na­bór do sek­cji fut­sal. Tym ra­zem przy­rze­kali wy­grać z po­li­budą w roz­gryw­kach aka­de­mic­kich i za­po­wia­dali do­dat­kowe wa­ka­cyjne tre­ningi. Mi­nęła ogło­sze­nie wróż­bity Ka­rola, który obie­cy­wał uwa­rze­nie elik­siru mi­ło­ści za nie­wielką opłatą. Przez chwilę roz­wa­żała se­sję przy szkla­nej kuli, ale do­szła do wnio­sku, że to i tak nie ma sensu. Je­dyne, co miała ochotę po­dać by­łemu, to ar­sze­nik. Na ostat­niej ta­blicy umiesz­czano ogło­sze­nia „Dam pracę”. Naj­więk­sze z nich „biło po oczach” atrak­cyj­nym na­głów­kiem:

Wa­ka­cyjny wo­lon­ta­riat dla stu­den­tów. Prze­żyj przy­godę swo­jego życia!

Chcesz wy­je­chać za gra­nicę i tam zaj­mo­wać się opieką nad po­trze­bu­ją­cymi lub od­bu­dową i kon­ser­wa­cją sta­rych bu­dyn­ków? Wo­lon­ta­riat trwa trzy mie­siące, ter­miny od lipca do wrze­śnia. Żeby wziąć w nim udział, mu­sisz mieć przy­naj­mniej 21 lat. Praca trwa 6–7 go­dzin dzien­nie. Or­ga­ni­za­tor za­pew­nia za­kwa­te­ro­wa­nie, wy­ży­wie­nie oraz za­ję­cia w cza­sie wol­nym. Chcesz się zgło­sić? Przyjdź na spo­tka­nie in­for­ma­cyjne, które od­bę­dzie się na Wy­dziale Stu­diów Mię­dzy­na­ro­do­wych w czwar­tek dwu­dzie­stego pią­tego czerwca o trzy­na­stej. Za­praszamy!

En­tu­zjazm prze­pły­nął jej przez żyły – to było coś, czego w tym mo­men­cie po­trze­bo­wała! Jej ży­cie po zdra­dzie Pa­tryka utknęło w mar­twym punk­cie. A więc tak. Pra­gnęła tego jak wę­dro­wiec wody na pu­styni. Nie miała cie­nia wąt­pli­wo­ści, zde­cy­do­wała pod wpły­wem im­pulsu – po­je­dzie!

– O kur­czę, dwu­dzie­sty piąty jest dzi­siaj. – Spoj­rzała na swój pi­sta­cjowy jel­ly­watch: – Je­de­na­sta trzy­dzie­ści, spo­koj­nie zdążę na trzy­na­stą.

Wró­ciła do ko­lejki. Wy­da­wało się, że nie po­ru­szyła się na­wet o mi­li­metr. Pięk­nie.

„Chyba jed­nak nie zdążę…”, po­my­ślała z trwogą. Za­częła prze­stę­po­wać z nogi na nogę w ko­lejce, po czym wy­szła przed bu­dy­nek. Wy­ko­nała kon­tro­lne te­le­fony do swo­ich naj­lep­szych przy­ja­ció­łek, żeby się czymś za­jąć i nie de­ner­wo­wać. Ewa miała fa­talny dzień w pracy. Po pierw­sze, zła­mała pa­zno­kieć, co za­po­cząt­ko­wało całą se­rię nie­for­tun­nych zda­rzeń. Po dru­gie, wy­lała kawę na umowę, wi­zy­tówkę, klienta i wy­kła­dzinę. Ów in­te­re­sant za­pro­po­no­wał jej wspólne wyj­ście na sok, tłu­ma­cząc, że kawa się go­rzej spiera. Po trze­cie, nie mo­gła za­lo­go­wać się do swo­jej no­wej poczty pra­cow­ni­czej. Ad­mi­ni­stra­tor po­szedł na urlop, więc nie­stety nie mógł jej po­móc. Ewa za każ­dym ra­zem, kiedy prze­cho­dził szef, włą­czała JPG z in­ter­fej­sem poczty ścią­gnię­tym z in­ter­netu, uda­jąc, że wła­śnie od­pi­suje mu na ma­ila.

Mo­nika z ko­lei miała dzi­siaj wolne i sza­lała w kuchni. Pró­bo­wała za­pro­sić Laurę na „ba­na­nowe trio”, ale ta grzecz­nie od­mó­wiła, tłu­ma­cząc, że jej or­ga­nizm nie trawi ma­jo­nezu w ze­sta­wie z ba­na­nami.

Po­że­gnały się i Laura zo­stała sama ze swo­imi my­ślami.

– Wła­śnie, że zdążę – po­wie­działa, pró­bu­jąc za­po­mnieć o ba­na­nach z ma­jo­ne­zem.

Opie­ra­jąc się o ścianę bu­dynku, za­mknęła oczy i za­częła so­bie wy­obra­żać, jak wła­ści­wie ten wy­jazd może wy­glą­dać i ja­kie kraje będą do wy­boru. Miała szczerą na­dzieję, że bę­dzie mo­gła wziąć z sobą Le­ona. Naj­le­piej by­łoby nie je­chać za da­leko na po­łu­dnie, bo Leon nie lubi upa­łów i bie­da­czek strasz­nie się mę­czy, jak jest go­rąco. Wró­ciła po­spiesz­nie do ko­lejki, zer­ka­jąc na ze­ga­rek – było dwa­dzie­ścia po dwu­na­stej. Przez chwilę prze­szło jej przez myśl, żeby przyjść po dy­plom in­nego dnia. „Prze­cież go nie wrzucą do nisz­czarki, jak go dzi­siaj nie od­biorę”, my­ślała.

Jej roz­wa­ża­nia prze­rwał dźwięk otwie­ra­nych drzwi, w któ­rych uka­zała się asy­stentka pani z dzie­ka­natu. Młoda dziew­czyna nio­sła stertę do­ku­men­tów – było ich tak dużo, że mu­siała przy­trzy­my­wać stos no­sem. Po­de­szła do am­bonki, kła­dąc pa­piery na bla­cie. Ode­tchnęła z ulgą, kiedy cała pi­ra­mida wy­lą­do­wała bez­piecz­nie na kon­tu­arze.

– Kto przy­szedł po od­biór dy­plomu? Za­pra­szam do mnie z do­wo­dem wpłaty i kartą obie­gową – po­wie­działa. – Będę wy­czy­ty­wać na­zwi­ska, tak jak mam w do­ku­men­tach. Pani Irys. Za­pra­szam.

Laura nie mo­gła uwie­rzyć we wła­sne szczę­ście. Wy­stą­piła dziar­sko z sze­regu z po­kwi­to­wa­niem i obie­gówką w dłoni. Zło­żyła pod­pis od­bioru w od­po­wied­niej ru­bryce, po czym po­dzię­ko­wała, bio­rąc dy­plom i su­ple­ment pod pa­chę. Wy­sko­czyła ura­do­wana na za­lany słoń­cem dzie­dzi­niec i po­pę­dziła do furtki.

Wy­dział Stu­diów Mię­dzy­na­ro­do­wych znaj­do­wał się nie­da­leko. Rzu­tem na ta­śmę zdą­żyła na au­to­bus, któ­rym do­je­chała na miej­sce w ciągu sied­miu mi­nut. O go­dzi­nie dwu­na­stej pięć­dzie­siąt pięć wcho­dziła przez drzwi do po­tęż­nego gma­chu w ko­lo­rze ko­gla-mo­gla.

– Gdzie od­bywa się spo­tka­nie in­for­ma­cyjne w spra­wie wo­lon­ta­riatu? – spy­tała Laura por­tierkę, si­wo­włosą pa­nią w oku­la­rach, o ser­decz­nym uśmie­chu.

– W auli na ostat­nim pię­trze, złotko – od­po­wie­działa ko­bieta.

Laura po­pę­dziła na górę, prze­ska­ku­jąc po dwa stop­nie na­raz. Zdą­żyła w ostat­niej chwili. Już je­den z or­ga­ni­za­to­rów za­my­kał drzwi i przy­mie­rzał się do po­wi­ta­nia uczest­ni­ków.

Laura omio­tła spoj­rze­niem zgro­ma­dze­nie. Aula była dość duża, po­ma­lo­wana na biało, na pod­ło­dze znaj­do­wała się gra­na­towa wy­kła­dzina. Troje pro­wa­dzą­cych spo­tka­nie, dwóch męż­czyzn śred­niej bu­dowy i nie­zwy­kle wy­soka ko­bieta o ru­dych wło­sach i zie­lo­nych oczach, stało na sce­nie. Po­ten­cjalni wo­lon­ta­riu­sze sie­dzieli grzecz­nie w trzech pierw­szych rzę­dach na wi­downi, po­zo­sta­wia­jąc mię­dzy sobą kilka wol­nych miejsc. Laura usia­dła w czwar­tym rzę­dzie z brzegu.

– Wi­tamy pań­stwa ser­decz­nie. Dzię­ku­jemy za przyj­ście i cie­szymy się, że za­in­te­re­so­wa­nie z pań­stwa strony jest tak duże – za­częła ru­do­włosa. – Na­sze pro­jekty mają cha­rak­ter wo­lon­ta­riatu. Wo­lon­ta­riusz do­bro­wol­nie i za darmo chce po­ma­gać or­ga­ni­za­cji i jej part­ne­rom za gra­nicą. Żeby było ja­sne, nie za­ro­bi­cie na wo­lon­ta­ria­cie żad­nych pie­nię­dzy. Wa­szą „wy­płatą” będą zdo­byte do­świad­cze­nia, na­uka ję­zyka ob­cego i nowe przy­jaź­nie. Or­ga­ni­za­cja z kraju wo­lon­ta­riu­sza przy­go­to­wuje go do wy­jazdu i po­maga w za­ła­twie­niu wszel­kich for­mal­no­ści, w tym w pod­pi­sa­niu umowy, re­zer­wa­cji prze­jazdu, wy­ku­pie­niu ubez­pie­cze­nia i tak da­lej, i tak da­lej. To my bie­rzemy za to od­po­wie­dzial­ność – po­zwo­liła so­bie na uśmiech. – Pań­stwo nie pła­ci­cie nic. Ma­cie za­pew­nione noc­legi, prze­jazdy, je­dze­nie i ubez­pie­cze­nie, a cza­sem… na­wet kie­szon­kowe. Po­nie­waż jest to pro­jekt ogól­no­eu­ro­pej­ski, w kon­kret­nych mia­stach będą wo­lon­ta­riu­sze z ca­łej Eu­ropy. Moi ko­le­dzy roz­da­dzą pań­stwu kwe­stio­na­riu­sze do wy­peł­nie­nia. Pro­szę je prze­ana­li­zo­wać i rze­tel­nie od­po­wie­dzieć na wszyst­kie py­ta­nia, aby po­móc nam naj­le­piej do­pa­so­wać wo­lon­ta­riat do pań­stwa po­trzeb. W ra­zie py­tań je­stem do dys­po­zy­cji – po­wie­działa, sia­da­jąc za biur­kiem.

Grupa po­grą­żyła się w wy­peł­nia­niu for­mu­la­rzy. Laura wy­jęła pióro z to­rebki i na­chy­liła się nad swo­imi do­ku­men­tami. Za­częła pi­sać w sku­pie­niu, wy­sta­wia­jąc ko­niu­szek ję­zyka.

Imię: Laura

Na­zwi­sko: Irys

Data uro­dze­nia: 13.02.1991

E-mail: l.irys@ema­il­bo­xes.com

Ję­zyki: pol­ski, an­giel­ski, nor­we­ski (trochę)

Wy­kształ­ce­nie: ma­gi­ster hi­sto­rii sztuki

Pre­fe­ro­wane kraje: nie ma zna­cze­nia, by­leby nie było za ciepło

Pre­fe­ro­wane za­ję­cia:

a. kon­ser­wa­cja za­byt­ków, b. po­moc oso­bom star­szym, c. praca z dziećmi

Pre­fe­ren­cje ży­wie­niowe: dieta we­ge­ta­riańska

Dla­czego chcesz je­chać na wo­lon­ta­riat?

Wła­śnie skoń­czy­łam stu­dia i po­trze­buję zdo­być do­świad­cze­nie w za­wo­dzie. Pra­gnę roz­wi­jać wła­sną oso­bo­wość i wraż­li­wość na sztukę ży­cia. Mam na­dzieję po­znać wy­jąt­ko­wych lu­dzi i na­uczyć się re­ago­wać w róż­nych sy­tu­acjach ży­ciowych.

Uwagi: Mam psa Le­ona i bar­dzo bym chciała za­brać go z sobą.

Ruda wy­słała swo­ich po­moc­ni­ków, żeby ze­brali for­mu­la­rze.

– Bar­dzo wszyst­kim dzię­ku­jemy za przyj­ście, prze­ana­li­zu­jemy kwe­stio­na­riu­sze i skon­tak­tu­jemy się z pań­stwem. Je­żeli nie ma py­tań, to do wi­dze­nia – za­koń­czyła spo­tka­nie, da­jąc znak ręką, że zgro­ma­dzeni mogą się już ro­zejść.

Laura wró­ciła do domu ura­do­wana, wszystko szło jak po ma­śle. Cie­kawe, kiedy od­po­wie­dzą? Myśl o wy­jeź­dzie do­da­wała jej skrzy­deł.

– Leon pa­kuj się, czuję przy­godę w po­wie­trzu!

Pu­pil szczek­nął i za­mer­dał cztery razy. Po­szedł do po­koju, po czym wró­cił z wy­pa­tro­szo­nym mi­siem bez głowy, jego ulu­bioną za­bawką.

Laura usia­dła na ta­bo­re­cie, otwo­rzyła lap­topa i za­częła szu­kać in­for­ma­cji na te­mat kra­jów part­ner­skich or­ga­ni­za­cji przy Wy­dziale Stu­diów Mię­dzy­na­ro­do­wych.

– Hisz­pa­nia, nur­ko­wa­nie z del­fi­nami – za­częła od­czy­ty­wać ha­słowo. – O, to jest fajne! Szkoda, że za­zna­czy­łam za­bytki… No cóż, zo­baczmy, co tam mają da­lej – mó­wiła, prze­wi­ja­jąc stronę. – Wę­gry, hmm, wo­lon­ta­riat przy opiece nad star­szymi, ale chyba oso­bami, nie za­byt­kami. Afryka, na­uka an­giel­skiego w szkole… Ech… nie wi­dzę tu nic dla nas, Leon. Nie ma żad­nej kon­ser­wa­cji za­byt­ków w ofer­cie. Chyba się nie za­kwa­li­fi­ku­jemy… Szkoda, że nie wi­dzia­łam tej strony wcze­śniej. Za­zna­czy­ła­bym inną ru­brykę…

Pies jęk­nął smutno i po­ło­żył łeb na pra­wym udzie Laury.

Dwa dni póź­niej Laura do­stała od­po­wiedź przed­sta­wi­cieli or­ga­ni­za­cji:

Te­mat: Wo­lontariat

Sza­nowna Pani,

Z przy­jem­no­ścią in­for­mu­jemy o po­zy­tyw­nym roz­pa­trze­niu Pani apli­ka­cji na wo­lon­ta­riat za gra­nicą. Tylko w jed­nym miej­scu or­ga­ni­za­tor zga­dza się na obec­ność psa. Wy­jeż­dża­łaby Pani w naj­bliż­szą nie­dzielę na trzy mie­siące do Nor­we­gii. Pra­co­wa­łaby Pani przy od­na­wia­niu jed­nej z sal w zamku. Za­kwa­te­ro­wana by­łaby Pani w domku typu bun­ga­low. Or­ga­ni­za­tor opłaca Pani prze­jazd, po­byt, wy­ży­wie­nie, je­den z kur­sów na miej­scu (we­dle Pani wy­boru) i daje „kie­szon­kowe” w wy­so­ko­ści pię­ciu­set euro mie­sięcz­nie. Za­nim po­dam wię­cej szcze­gó­łów, mu­szę uprze­dzić, że po­sia­dłość jest w pry­wat­nych rę­kach i wła­ści­ciel wy­maga pod­pi­sa­nia umowy o do­cho­wa­niu ta­jem­nicy od­no­śnie do swo­jej osoby i po­sia­dło­ści. Ceni so­bie pry­wat­ność i nie ży­czy so­bie wścib­skich tu­ry­stów i ba­da­czy. Moż­liwe, że jest to nie­po­wta­rzalna oka­zja, żeby zwie­dzić ten za­mek. Po­pro­szę o ma­ila zwrot­nego z Pani sta­no­wi­skiem w tej spra­wie i ewen­tu­al­nym ska­nem umowy z Pani podpisem.

Z wy­ra­zami szacunku

Jo­anna Kiełecka

ko­or­dy­na­tor ds. wo­lon­ta­riatu za­gra­nicznego

Laura za­mru­gała. Ładne „kie­szon­kowe”. Otwo­rzyła wzór umowy – sza­blon z krop­kami do wy­peł­nie­nia. Druga ta­jem­ni­cza „strona” oczy­wi­ście jesz­cze nic w swo­ich po­lach nie wpi­sała w oba­wie przed wścib­ską tu­rystką. W za­łącz­niku znaj­do­wał się rów­nież aneks do umowy, ale nie po­fa­ty­go­wała się, żeby go w ca­ło­ści prze­czy­tać. „No do­bra, raz ko­zie śmierć. Prze­cież już zde­cy­do­wa­łam”, po­my­ślała. Wy­peł­niła dane, wy­dru­ko­wała, zło­żyła pod­pis i ze­ska­no­wała do­ku­menty za po­mocą apli­ka­cji w smart­fo­nie. Był czwar­tek, czyli miała pełne trzy dni na spa­ko­wa­nie się do wy­jazdu.

Obo­wiąz­kowo chciała jesz­cze od­wie­dzić cio­cię Gie­nię przed po­dróżą. Osiem­dzie­się­cio­pię­cio­let­nia cio­cia, je­dyna ży­jąca krewna Laury, była sa­mo­dzielna, cho­ciaż miała ogromne pro­blemy z pa­mię­cią. Le­ka­rze roz­kła­dali ręce bez­radni. Laura wpa­dała do niej przy­naj­mniej raz w ty­go­dniu, żeby po­móc opie­kunce z za­ku­pami i sprzą­ta­niem.

Jak w każdy czwar­tek Laura szy­ko­wała się na co­ty­go­dniowy zlot cza­row­nic w krę­gielni. „Bę­dzie mi ich bra­ko­wać”, po­my­ślała na wi­dok swo­ich ko­le­ża­nek cze­ka­ją­cych przed wej­ściem. Tym ra­zem nie za­mó­wiły toru, tylko usia­dły przy drin­kach w od­le­głym miej­scu przy ba­rze. Laura za­częła opo­wia­dać o wszyst­kich po­zy­tyw­nych zbie­gach oko­licz­no­ści i o nie­spo­dzie­wa­nym wy­jeź­dzie.

– Laura, ko­niecz­nie mu­sisz spraw­dzić tę or­ga­ni­za­cję w pa­pie­rach. To mogą być oszu­ści, któ­rzy że­rują na mło­dych ko­bie­tach szu­ka­ją­cych przy­gody, a po­tem je po­ry­wają i sprze­dają bo­ga­tym, ob­le­śnym biz­nes­me­nom jako za­bawki ero­tyczne – za­uwa­żyła Mo­nika.

– Nie martw się, wszystko spraw­dzi­łam. Jest okej. Mam wszyst­kie po­trzebne nu­mery: do am­ba­sady, ubez­pie­czy­ciela i tak da­lej – po­wie­działa Laura.

– A znasz na­zwę miej­sco­wo­ści, do któ­rej je­dziesz? Za­pi­szesz nam wszystko, że­by­śmy wie­działy, gdzie je­steś i bę­dziesz się mel­do­wać co­dzien­nie po ko­la­cji – usta­liła Ewa.

– Ja­sne! Miej­sco­wość znaj­duje się nie­da­leko sto­licy.

– No to su­per! W ra­zie nie­bez­pie­czeń­stwa wiesz, co ro­bić. Po­wtórz – za­żą­dała Mo­nika.

– Kop w kro­cze, tak­sówka i na lot­ni­sko.

– Brawo – po­chwa­liła Mo­nika. – Mo­żesz jesz­cze ude­rzyć prze­ciw­nika z łok­cia w że­bro i za­ło­żyć mu po­dwój­nego Nel­sona!

Laura po­pa­trzyła na ko­le­żankę z po­wąt­pie­wa­niem.

– Okej. Kop w kro­cze po­wi­nien wy­star­czyć.

– Laura, czy ta miej­sco­wość znaj­duje się nad mo­rzem? – spy­tała Ewa.

Laura po­pa­trzyła na nią z nie­do­wie­rza­niem. Oczy­wi­ście opo­wie­działa przy­ja­ciół­kom o swoim dziw­nym śnie o sa­mo­bójcy. Oczy­wi­ście nie trak­to­wała go po­waż­nie. W prze­ci­wień­stwie do Ewy, która wszę­dzie do­pa­try­wała się zna­ków i czę­sto od­wie­dzała wróż­bitę Ka­rola.

– Nie, w głębi lądu, spraw­dzi­łam. Nie ma tam żad­nych kli­fów – po­wie­działa, uspo­ka­ja­jąc samą sie­bie.

– Uff, Bogu dzięki – Ewa ode­tchnęła z ulgą.

– Może cze­goś się do­wiesz o tych ta­jem­ni­czych sko­kach – za­uwa­żyła Mo­nika.

Te­mat licz­nych sa­mo­bójstw w Nor­we­gii był obec­nie gło­śnym te­ma­tem w pra­sie i in­ter­ne­cie. Pa­tryk i Re­mek czę­sto o tym dys­ku­to­wali, więc Laura wła­śnie tu­taj do­pa­try­wała się przy­czyn swo­jego dziw­nego snu.

– Nie wiem, czy chce ru­szać ten te­mat… – stwier­dziła Laura, błą­dząc wzro­kiem za ko­le­żan­kami. Jej uwagę przy­kuła dwójka zna­jomo wy­glą­da­ją­cych lu­dzi. Ko­le­dzy Pa­tryka z aka­de­mika przy­kle­jali pla­kat na drzwi.

– Prze­pra­szam na chwilę – po­wie­działa, wsta­jąc.

Czym prę­dzej po­de­szła do wej­ścia, zo­sta­wia­jąc ko­le­żanki ze zdzi­wio­nymi mi­nami.

– Cześć, co tam ma­cie? – za­ga­iła zna­jo­mych.

– Cześć – od­po­wie­dzieli mi­zer­nie i od­sło­nili treść pla­katu.

Za­gi­nął Re­mi­giusz Bednarek

Ostat­nio wi­dziany 20 czerwca o go­dzi­nie 10: 00

Ubrany na czarno, z czer­woną ban­danką prze­wią­zaną na gło­wie. Kto­kol­wiek po­siada in­for­ma­cje na te­mat miej­sca jego po­bytu, pro­szony jest o prze­ka­za­nie ich ko­men­dzie po­li­cji ze Śród­mie­ścia, pod nu­me­rem te­le­fonu 42 445 63 33.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: