Dotyk słowem - ebook
„Dotyk słowem” to drugi tomik poetycki autorki. Zawiera wiersze pełne emocji, zadumy i nostalgii. Jednocześnie po brzegi wypełnione nadzieją, wrażliwością i ogromnym poczuciem piękna. Każdy wiersz to podróż ze stacji marzeń, przez refleksje, by kres wędrówki zakończyć w zachodzie słońca.
| Kategoria: | Poezja |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8221-578-6 |
| Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
***
Znam tyle słów uczonych,
mam wiele wiosen na karku,
a nie wiedziałam, jak oswoić wichurę.
Jak łapać wiatr we włosy,
by otulał,
a nie porywał w nieznane.
Jak nie dawać się ponieść
jego podmuchom
wietrznej namiętności
i nie pozwalać na rzucanie
ze szczytu skały
dla pozorów latania.
Ale wczorajszość…
Właśnie ona dała rozwiązanie
i pozwoliła zrozumieć huragany.
Znikają powoli strachy,
by dać miejsce spokojowi i wytchnieniu,
bo tylko wtedy przypomnę sobie,
jak lekka i przyjemna jest bryza w porcie
podczas delikatnego muskania rzęs.
Na jakiś czas rezygnuję z L4 od siebie,
ale biorę urlop od silnego wiatru.***
W życiu bolą najbardziej
słowa,
których nigdy nie usłyszeliśmy,
pomimo że długo na nie czekaliśmy.
Znajomości,
w których pokładaliśmy nadzieję,
a okazały się puste.
Dotyk,
szczególnie ten
nigdy niedoświadczony.
Momenty,
gdy ktoś próbuje zaglądać
do sumienia
czy portfela, uważając,
że ma do tego prawo…
Ale nadzieja zawsze szepcze —
„Spróbuj raz jeszcze,
nie poddawaj się”.***
Pachniesz poezją
dodawaną szczyptą
w odpowiednich proporcjach
do każdego posiłku.
Czuję od ciebie światło
i słońce
rozpuszczające myśli,
roztapiające zmysły.
Coś jak gorzkie migdały,
których podmuch
unosi się w pokoju,
albo jak kokos,
od którego zapachu
uzależniłam się.
Jesteś jak słodkie słowa,
takie,
których nigdy dosyć.
Jakiś inny zapach czuję?
Może strach w powietrzu…
Czy strach pachnie?***
Zbyt często wypatruję czegoś,
szukam,
czasem błądzę.
Chodząc, mijam
obcych ludzi,
bananową młodzież,
jesieniary.
Jedyne, co widzę,
to moje odbicie
w kałużach,
witrynach
i okularach innych.
Ale to nie jest widok,
którego oczekuję,
na który czekam.
Czy dostanę rycerza
do przecięcia swojego
węzła gordyjskiego?
Poproszę.
Tak, płacę kartą.
Bez pakowania.
Na miejscu.
Na teraz.***
Długopis i kartka to zbyt mało,
żeby napisać wiersz.
Potrzebna jest
także poduszka,
bo pisząc,
lubię się tulić
i pogryzać jej rogi
dla ostudzenia emocji.
Tylko ona wie,
jak otoczyć
miękkością
i magnetyzmem.
Zachowuje w sobie
niecenzuralne treści.
Tam mogę
ukryć twarz,
gdy tego potrzebuję.
Zawsze milczy,
chociaż wie,
że liczę na jej zdanie.
Dziś chyba przeliczę się.
Mam tego świadomość.
Znam tyle słów uczonych,
mam wiele wiosen na karku,
a nie wiedziałam, jak oswoić wichurę.
Jak łapać wiatr we włosy,
by otulał,
a nie porywał w nieznane.
Jak nie dawać się ponieść
jego podmuchom
wietrznej namiętności
i nie pozwalać na rzucanie
ze szczytu skały
dla pozorów latania.
Ale wczorajszość…
Właśnie ona dała rozwiązanie
i pozwoliła zrozumieć huragany.
Znikają powoli strachy,
by dać miejsce spokojowi i wytchnieniu,
bo tylko wtedy przypomnę sobie,
jak lekka i przyjemna jest bryza w porcie
podczas delikatnego muskania rzęs.
Na jakiś czas rezygnuję z L4 od siebie,
ale biorę urlop od silnego wiatru.***
W życiu bolą najbardziej
słowa,
których nigdy nie usłyszeliśmy,
pomimo że długo na nie czekaliśmy.
Znajomości,
w których pokładaliśmy nadzieję,
a okazały się puste.
Dotyk,
szczególnie ten
nigdy niedoświadczony.
Momenty,
gdy ktoś próbuje zaglądać
do sumienia
czy portfela, uważając,
że ma do tego prawo…
Ale nadzieja zawsze szepcze —
„Spróbuj raz jeszcze,
nie poddawaj się”.***
Pachniesz poezją
dodawaną szczyptą
w odpowiednich proporcjach
do każdego posiłku.
Czuję od ciebie światło
i słońce
rozpuszczające myśli,
roztapiające zmysły.
Coś jak gorzkie migdały,
których podmuch
unosi się w pokoju,
albo jak kokos,
od którego zapachu
uzależniłam się.
Jesteś jak słodkie słowa,
takie,
których nigdy dosyć.
Jakiś inny zapach czuję?
Może strach w powietrzu…
Czy strach pachnie?***
Zbyt często wypatruję czegoś,
szukam,
czasem błądzę.
Chodząc, mijam
obcych ludzi,
bananową młodzież,
jesieniary.
Jedyne, co widzę,
to moje odbicie
w kałużach,
witrynach
i okularach innych.
Ale to nie jest widok,
którego oczekuję,
na który czekam.
Czy dostanę rycerza
do przecięcia swojego
węzła gordyjskiego?
Poproszę.
Tak, płacę kartą.
Bez pakowania.
Na miejscu.
Na teraz.***
Długopis i kartka to zbyt mało,
żeby napisać wiersz.
Potrzebna jest
także poduszka,
bo pisząc,
lubię się tulić
i pogryzać jej rogi
dla ostudzenia emocji.
Tylko ona wie,
jak otoczyć
miękkością
i magnetyzmem.
Zachowuje w sobie
niecenzuralne treści.
Tam mogę
ukryć twarz,
gdy tego potrzebuję.
Zawsze milczy,
chociaż wie,
że liczę na jej zdanie.
Dziś chyba przeliczę się.
Mam tego świadomość.
więcej..
W empik go