Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość

Dreadful. Niebo pełne gwiazd - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
3 sierpnia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
40,00

Dreadful. Niebo pełne gwiazd - ebook

Finałowy tom zapierającej dech w piersiach serii „Dreadful”.

Odmieniona Effie jest w stanie zrobić wszystko, aby uratować przyjaciół. Sojusz z Curtisem ma zapewnić im przewagę, ale czy na pewno będzie dobrym wyborem? Jak walczyć z zagrożeniem, kiedy nie wiadomo, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem?

Przyjaciele z Gold Coast zostaną poddani ostatniej próbie, która da im szansę na wolność. Wolność od ucieczek, intryg oraz nieustającego ryzyka śmierci. Aby uzyskać odpowiedzi na najważniejsze pytania, będą musieli wiele poświęcić. Może się jednak okazać, że nie takiej prawdy oczekiwali…

Tajemnice, zagadki, radość, miłość, cierpienie. Finał tej historii sprawi, że Dreadful na zawsze zostanie w Waszych sercach.

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8265-892-7
Rozmiar pliku: 6,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Słowa i za­cho­wa­nie Cur­tisa wiele po­wie­działy Bran­do­nowi o roz­mówcy. Chciał ich wy­słu­chać i zja­wił się w klu­bie bez sio­stry, za to w to­wa­rzy­stwie mło­dych ochro­nia­rzy. Ko­lejny raz zro­bił coś prze­ciwko Ale­xan­drowi i to za­sta­na­wiało Bran­dona. Nie był pe­wien, czy chło­pak po­stę­puje tak z nu­dów, czy waż­nych po­wo­dów.

– Po­dobno ma­cie dla mnie cie­kawą pro­po­zy­cję.

– Nie je­ste­śmy tu­taj, aby ci sprze­dać sa­mo­chód – po­wie­dział Bran­don, przy­glą­da­jąc mu się po­dejrz­li­wie. – Więc da­ruj so­bie ten uśmie­szek i nie­po­trzebne ko­men­ta­rze. We­zwa­li­śmy cię tu...

– Za­wsze taki jest? Spo­kojny ob­ser­wa­tor nud­nych wy­da­rzeń... Po­ważny li­der grupy... – Cur­tis mu prze­rwał, zgrab­nie pod­no­sząc się z ka­napy i kie­ru­jąc py­ta­nie do mil­czą­cej dziew­czyny. Mia ob­ser­wo­wała go z dło­nią na broni, sy­gna­li­zu­jąc w ten spo­sób, że choć jej po­mógł, nie za­mie­rza mu za­ufać. Nim zdą­żyła po­my­śleć nad od­po­wie­dzią, Cur­tis kon­ty­nu­ował, tym ra­zem zwra­ca­jąc się do Bran­dona. – I tak do­brze przy tym wy­gląda... – Sta­nął przed nim. Bran­don wie­dział, że Cur­tis tylko czeka, aż wy­cią­gnie pi­sto­let, ale nie dał się spro­wo­ko­wać. – Od zło­ści i po­wagi ko­lor two­ich oczu wy­daje się in­ten­syw­niej­szy, a li­nia szczęki staje się wy­raź­niej­sza. Ale gdy kur­tyna opada...

Przyj­rzał mu się raz jesz­cze, tym ra­zem uważ­niej. Za­cho­wa­nie Cur­tisa go za­sko­czyło, jego otwar­tość, umie­jęt­ność mó­wie­nia o wszyst­kim przy wszyst­kich z uj­mu­jącą ła­two­ścią, pod­czas gdy jego twarz zda­wała się ma­ską po­zba­wioną emo­cji. Za to w bursz­ty­no­wych oczach kryła się cie­ka­wość...

– Wy­ja­śnijmy coś so­bie. Może do mnie na­pi­sa­łeś, ale to ja was tu za­pro­si­łem. Nikt mnie ni­g­dzie nie we­zwał, na pewno nikt z wa­szej za­gu­bio­nej, de­spe­racko po­trze­bu­ją­cej mo­jej po­mocy grupy.

– A więc ty nic z tego nie bę­dziesz miał? – za­py­tał Bran­don. Wciąż stali na­prze­ciwko sie­bie. Cur­tis nie zdo­łał ukryć zdzi­wie­nia, ja­kie wy­wo­łało w nim to py­ta­nie, a Bran­don z nie­małą sa­tys­fak­cją po­sta­no­wił to wy­ko­rzy­stać. – Z ja­kie­goś po­wodu nie­ustan­nie się bun­tu­jesz, ro­bisz wszystko, aby ze­psuć plany Ale­xan­dra. W prze­ci­wień­stwie do Eve. Dla­czego?

Nie pa­mię­tał, czy spo­tkał w swoim ży­ciu tak cie­kawą po­stać. Bran­don lu­bił po­zna­wać lu­dzi i od­kry­wać ich ta­jem­nice, które cza­sami wy­ja­wiano mu szyb­ciej, niżby tego chciał, praw­do­po­dob­nie przez ła­god­ność i szcze­rość spoj­rze­nia. Ale jesz­cze nie spo­tkał ni­kogo, kto nie­ustan­nie zaj­mo­wałby jego my­śli. Cur­tis był owiany se­kre­tami i prze­ra­ża­ją­cymi ta­jem­ni­cami.

Chciał wie­dzieć o nim wszystko i ta nie­ustanna po­trzeba za­czy­nała go nie­po­koić, ale upar­cie igno­ro­wał wszyst­kie sy­gnały.

– Po­wiedzmy, że tamto oto­cze­nie mnie znu­dziło.

Nie. To nie mo­gło być tylko to. Nie dla Bran­dona. Cur­tis coś ukry­wał.

Po­miesz­cze­nie było małe i przy­ciem­nione. Zza ściany do­cho­dziły przy­tłu­mione dźwięki mo­no­ton­nej mu­zyki. Cur­tis ukry­wał się tu jak w pry­wat­nym azylu, oto­czony ludźmi, któ­rzy z za­cie­ka­wie­niem ob­ser­wo­wali dwóch nie­przy­ja­ciół.

– A więc? – Cof­nął się, aby po­now­nie usiąść na ka­na­pie. – Może przed­sta­wię wam swoją ofertę, za­nim po­sta­no­wi­cie bła­gać mnie o po­moc, hm?

– Bła­gać cię o po­moc?

– Bran­don, spo­koj­nie. – Mia wresz­cie się ode­zwała, wi­dząc, że przy­ja­ciel za­czyna się de­ner­wo­wać. – Po pro­stu go wy­słu­chajmy.

Nie są­dził, że znaj­dzie się w tej sy­tu­acji, kiedy przyj­dzie mu słu­chać wroga. Osoby, która go ści­gała, pod­czas gdy on uda­wał mar­twego. Nie po­tra­fił o tym za­po­mnieć, a jed­nak za każ­dym ra­zem, gdy spo­glą­dał na Cur­tisa, chciał za­py­tać, ja­kim cu­dem wciąż wy­trzy­muje z czło­wie­kiem po­kroju Ale­xan­dra. Do­piero póź­niej przy­po­mi­nał so­bie, że Cur­tis to zdolny do wszyst­kiego, psy­cho­pa­tyczny mor­derca.

– Oto Ja­mes i Zach – po­wie­dział na­gle Cur­tis. – Moi ulu­bieni ochro­nia­rze i, jak nie­któ­rzy lu­bią mó­wić, so­jusz­nicy.

Bran­don sku­pił wzrok na chło­pa­kach sto­ją­cych z dwóch stron ka­napy. Je­den z nich opie­rał się o ścianę. Bu­rzę czar­nych wło­sów się­ga­ją­cych ra­mion czę­ściowo skry­wał kap­tur ciem­no­zie­lo­nej bluzy. Kasz­ta­nowe oczy wpa­try­wały się w Bran­dona bez cie­nia za­ufa­nia. Był wy­soki, szczu­pły i nie wy­glą­dał jak ktoś, kto mógłby po­ko­nać ko­go­kol­wiek w walce. Uśmiech­nął się, za­uwa­ża­jąc, jak ba­daw­czo ob­ser­wuje go Bran­don.

– Nie je­stem jego go­ry­lem – wy­ja­śnił za­ska­ku­jąco ni­skim gło­sem. – Można mu czy­tać w my­ślach – do­dał, zer­ka­jąc po­ro­zu­mie­waw­czo w stronę Cur­tisa.

Cur­tis się uśmiech­nął, nie od­wra­ca­jąc wzroku od chło­paka na­prze­ciwko.

– Do­brze po­wie­dziane, Za­chary. Bran­don ma w so­bie tę po­wa­la­jącą umie­jęt­ność oka­zy­wa­nia wszel­kich emo­cji – od­po­wie­dział sub­tel­nie, a mimo to siła jego słów wstrzą­snęła Bran­do­nem. Czy­tał w nim jak w otwar­tej książce. Wpa­try­wali się w sie­bie, aż w końcu Cur­tis po­sta­no­wił ich przed­sta­wić. – Zach to spec od kom­pu­te­rów, ma­te­ma­tyki i in­nych spe­cy­ficz­nych ma­te­rii, któ­rym jako za­go­rzały po­eta po pro­stu nie po­tra­fię po­do­łać, bo mnie cho­ler­nie nu­dzą. A je­śli szu­ka­łeś wzro­kiem ko­goś, kto za­biłby cię jed­nym cio­sem, to jest Ja­mes.

Wska­zany przez niego chło­pak miał krót­kie, ja­sne włosy, szare oczy i bladą skórę. Spod rę­ka­wów i koł­nie­rza ko­szuli wy­sta­wały ta­tu­aże, praw­do­po­dob­nie zdo­biące więk­szość jego ciała. Nie był zbyt ma­sywny i wy­soki, mimo to miał w so­bie coś nie­bez­piecz­nego. Ob­ser­wo­wał ich i mil­czał, na­wet gdy roz­ba­wiony Cur­tis zwró­cił się do niego bez­po­śred­nio.

– A co ty są­dzisz o na­szych go­ściach, Ja­mes?

Nie od­po­wie­dział.

– Jak to moż­liwe, że ci dwaj z tobą wy­trzy­mują? – za­py­tał na­gle sko­ło­wany Bran­don.

Cur­tis był out­si­de­rem. Nie mógł mieć przy­ja­ciół ani zna­jo­mych, któ­rym by ufał. Nie mógł mieć lu­dzi go­to­wych za­ufać jemu.

– Nie wy­trzy­mu­jemy z nim, bo nie mu­simy – po­sta­no­wił ode­zwać się Zach. – Wcho­dzimy do gry tylko wtedy, kiedy Ale­xan­der nie może o czymś wie­dzieć.

– A więc to tak...

By­stry. Cur­tis był na­prawdę by­stry. Bran­don nie mógł prze­stać my­śleć, jak wiele krył w so­bie ta­jem­nic i ile z nich mo­gło uka­zać go w nieco lep­szym świe­tle. Go­ni­twa my­śli nie da­wała mu spo­koju. Tłu­ma­czył so­bie, że prze­cież Cur­tis to mor­derca, so­cjo­pata i kom­pletny sza­le­niec, ale gdy wpa­try­wał się w ciem­no­bursz­ty­nowe oczy chło­paka, wma­wiał so­bie, że musi ist­nieć coś wię­cej.

– Masz swo­ich lu­dzi, o któ­rych nie wie Ale­xan­der? – za­py­tała Mia. Bran­don nie­mal za­po­mniał o przy­ja­ciółce. – Jak to moż­liwe?

– Skoro mamy współ­pra­co­wać, chyba mu­szę was wta­jem­ni­czyć – od­po­wie­dział z uśmie­chem. – Moje za­mi­ło­wa­nie do uprzy­krza­nia ży­cia Ale­xan­drowi zro­dziło się we mnie dawno, ale do­piero od dwóch lat za­czą­łem się ubez­pie­czać. Mam lu­dzi, któ­rzy nie wy­da­dzą mnie mo­jemu opie­ku­nowi.

Bran­don zmarsz­czył brwi.

– I oni dla cie­bie tylko...

– ...pra­cują? – do­koń­czył za niego. – Tak. Nie mu­sisz być za­zdro­sny.

Cur­tis ob­ser­wo­wał go z lek­kim roz­ba­wie­niem, a Bran­do­nowi zro­biło się go­rąco. No tak. Po raz ko­lejny po­sta­no­wił za­ba­wić się jego kosz­tem.

– Przy­szli­śmy tu z kon­kret­nych po­wo­dów, Cur­tis.

– Do­prawdy?

Bez­czelny uśmiech. Spoj­rze­nie po­zba­wione emo­cji.

– Mogę stąd wyjść, do­brze o tym wiesz.

Bran­don znów za­po­mniał, że w po­miesz­cze­niu oprócz nich są jesz­cze inni lu­dzie. Wi­dział tylko Cur­tisa, który wstał z miej­sca i zbli­żył się do niego, ko­lejny raz wy­wo­łu­jąc szyb­sze bi­cie serca.

I znowu. Na zmianę. Chęć ode­pchnię­cia go jak naj­da­lej i pra­gnie­nie, aby pod­szedł bli­żej – zu­peł­nie jakby wy­pa­lały się Bran­do­nowi na czole, aby Cur­tis mógł to z uśmie­chem od­czy­tać i za­cho­wać tylko dla sie­bie.

Wpa­try­wał się w nie­po­wta­rzalny brąz jego oczu i pró­bo­wał za­pa­no­wać nad uczu­ciami.

– To wyjdź – na­ka­zał na­gle Cur­tis i do­dał szep­tem. – A na­stęp­nym ra­zem bądź sam. W in­nym miej­scu. Bez pu­bliki.

Od­su­nął się i zer­k­nął w stronę Mii, zo­sta­wia­jąc Bran­dona z mie­sza­niną po­czu­cia wstydu i za­wodu.

– Prze­pra­szam, Mia. Chciał­bym cię jesz­cze zo­ba­czyć, ale mam wra­że­nie, że nie­któ­rych rze­czy Bran­don nie po­wie na­wet przy An­tho­nym – wy­ja­śnił jej spo­koj­nie. – Wszy­scy mamy ta­jem­nice, nie­praw­daż?

– Tak – przy­znała mu ra­cję. – Nie­które mogą nas za­bić – do­dała, spo­glą­da­jąc po­sęp­nie na Bran­dona.

Każdy se­kret w ich ży­ciu był jak od­dech zbyt długo wstrzy­my­wany pod wodą. Miał być tylko chwi­lo­wym za­czerp­nię­ciem po­wie­trza, ży­cia – wska­zówką albo roz­wią­za­niem. W za­mian sta­wał się pry­watną tru­ci­zną, od­wle­ka­niem śmierci, która i tak w końcu na­dej­dzie. Strach bu­dził się do ży­cia przy licz­nych ta­jem­ni­cach. A ta­jem­nica, którą no­sił w so­bie Bran­don, mo­gła za­bić jego przy­ja­ciół. Naj­gor­sza była myśl, że nie był pe­wien, w jaki spo­sób może wy­ko­rzy­stać ten se­kret prze­ciwko swoim wro­gom.

– Spo­tkajmy się ju­tro – zde­cy­do­wał, do­my­śla­jąc się, że An­thony nie bę­dzie za­do­wo­lony z ko­lej­nych gie­rek, które pro­wa­dzi z nimi naj­młod­szy z Trójki. – Wy­ślij mi ad­res. Będę sam.

Na twa­rzy Cur­tisa po­ja­wił się je­den z ład­niej­szych uśmie­chów, ja­kimi kie­dy­kol­wiek ob­da­ro­wał Bran­dona.

– To bę­dzie udana schadzka – po­wie­dział, nie prze­sta­jąc się uśmie­chać.

– Nie na­zy­waj tego schadzką.

– Randka? To no­wo­cze­sne, ale dość ża­ło­sne okre­śle­nie, więc nie wiem...

– Nie idę z tobą na żadną randkę, Cur­tis.

– Więc nie przy­niosę ci kwia­tów i nie za­płacę za cie­bie. Za­do­wo­lony? – za­py­tał, pusz­cza­jąc oczko do Mii. – Bran­don za­płaci.

Po­czuł, że sy­tu­acja robi się co­raz bar­dziej ab­sur­dalna, więc od­wró­cił się do wyj­ścia.

– Wy­cho­dzę z tego głu­piego klubu – po­wie­dział bar­dziej do sie­bie niż do nich i ru­szył do drzwi, do­piero po chwili orien­tu­jąc się, że ko­goś przy nim bra­kuje. – Mia?

Kiedy ob­ró­cił się w po­szu­ki­wa­niu przy­ja­ciółki, zo­ba­czył, że dys­ku­tuje z za­do­wo­lo­nym Cur­ti­sem. Po­spiesz­nie po­że­gnała się na wi­dok roz­go­ry­czo­nego Bran­dona.

Do­go­niła go i ra­zem wy­szli na ze­wnątrz.

– Mógł od razu na­pi­sać, że będę wam prze­szka­dzała – rzu­ciła ze zło­śli­wym uśmiesz­kiem.

– Na­wet nie za­czy­naj.

– Do­brze, to tylko do­dam, że nie mu­sisz tego ukry­wać, bo to przy­kre, i już się za­my­kam.

– Cze­kaj.

Stali w cie­niu bu­dynku z dala od świa­tła la­tarni. Bran­don ujął jej nad­gar­stek i do­piero wtedy za­uwa­żył, że uśmiech miał tylko ukryć smu­tek na twa­rzy dziew­czyny.

– Co się stało? – Na­chy­lił się ku niej i uniósł pal­cami jej brodę, żeby spoj­rzała mu w oczy. – Wiem, że ostat­nio nie mo­głaś na mnie li­czyć, ale je­śli jest coś, co chcia­ła­byś mi po­wie­dzieć, z cze­goś się zwie­rzyć...

– Nie kryj się z uczu­ciami, Bran­don – po­pro­siła ci­cho. Od­su­nął palce z jej twa­rzy, na­gle nie wie­dząc, jak za­re­ago­wać. – Mo­żesz mu przy oka­zji po­móc. So­bie zresztą też.

– W jaki spo­sób mam so­bie po­móc? – za­py­tał.

– Po­da­ro­wu­jąc so­bie prawdę. Szcze­rość wo­bec sa­mego sie­bie jest ważna, szcze­gól­nie gdy mu­simy ucie­kać przed cho­rymi, psy­cho­lo­gicz­nymi grami. Znam swoją sio­strę, znam też cie­bie i znam Tony’ego – urwała na mo­ment, po czym kon­ty­nu­owała. – Po pro­stu są­dzę, że ukry­wa­nie uczuć może tylko przy­nieść nie­wy­obra­żalną ilość bólu. Nie za­po­mi­naj, że są osoby, które wi­dzą twoje emo­cje i słowa, a na­wet biorą je do sie­bie. Cza­sem można spra­wić in­nemu czło­wie­kowi krzywdę, pró­bu­jąc oszu­kać i zra­nić sa­mego sie­bie.

– Mia...

Nie dała mu do­koń­czyć. Wi­dział, że coś się w niej zmie­niło – po­ja­wiła się nowa de­ter­mi­na­cja.

– Mu­szę spró­bo­wać po­wstrzy­mać moją sio­strę. Mu­szę zna­leźć na to spo­sób – po­wie­działa, ucie­ka­jąc spoj­rze­niem w kie­runku ciem­nej ulicy. – Moż­liwe, że nie było mnie przy niej, kiedy mnie po­trze­bo­wała i te­raz mu­szę zmie­rzyć się z kon­se­kwen­cjami.

– Nie bierz tego do sie­bie, pro­szę cię. Nie je­ste­śmy na­szymi sio­strami. Nie je­ste­śmy też na­szymi braćmi czy ro­dzi­cami. Na­wet przy­ja­ciółmi. Mo­żemy być bli­sko, ale to nie zna­czy, że ciąży na nas od­po­wie­dzial­ność za czyny in­nych osób. W ten spo­sób można osza­leć.

– Na to już chyba za późno. – Za­śmiała się mi­mo­wol­nie.

– Pew­nie tak. – Po­ki­wał głową, po­zwa­la­jąc so­bie na lekki uśmiech. – Nie przej­muj się, do­brze? Dla mnie i tak bę­dziesz naj­od­waż­niej­szą dziew­czyną, jaką znam. Poza tym, je­steś moją pry­watną bo­ha­terką.

– Tylko twoją? – Spoj­rzała na niego po­dejrz­li­wie.

– A co? Chcesz ura­to­wać jesz­cze ko­goś? Z tego, co wiem, każdy z na­szych przy­ja­ciół ma kło­poty, więc to ro­bota na wiele lat.

– Przyj­muję wy­zwa­nie. – Szturch­nęła go i po­woli ru­szyła do sa­mo­chodu.

Bran­don przez chwilę stał w miej­scu i od­pro­wa­dzał ją wzro­kiem. W końcu pod­biegł do niej.

– Jak my­ślisz, co ro­bią Ef­fie i Max?

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: