Droga do… samej siebie - ebook
Książka, którą trzymasz w ręku, to opowieść o Bogu – Źródle Wszelkiego Stworzenia – oraz o Duszy, wysłanej po doświadczenie i rozwój, i małym pyłku we Wszechświecie, o człowieku.
To opowieść o mnie — kiedyś i dziś:
Kiedyś: żyjącej w chaosie, smutnej, nieszczęśliwej, odrzuconej, zawstydzonej, nierozumiejącej siebie, ludzi ani życia.
Dziś: niezależnej, wolnej, szczęśliwej, pełnej wewnętrznego spokoju i mocy, wdzięcznej za każdą chwilę, kochającej siebie i innych, kroczącej ramię w ramię z Wszechświatem.
Ta książka to moja osobista historia. Dowiesz się z niej nie tylko o moich życiowych lekcjach, słabościach, upadkach i lękach. Razem dotrzemy do momentu przemiany, zwycięstwa, rozwoju świadomości i duchowego wzrostu.
Pragnieniem mojego serca jest zainspirowanie Ciebie i zaproszenie do wyruszenia w najważniejszą podróż Twojego życia — w głąb siebie. Tylko w ten sposób… idąc ku sobie, odkryjesz swoją prawdziwą duchową naturę, dowiesz się, kim naprawdę jesteś i jak wielka jest Twoja moc. Staniesz się świadomym siebie i życia człowiekiem… kreatorem własnej rzeczywistości!
Pracy nad sobą i stworzeniu tej książki poświęciłam niezliczoną ilość godzin. Wszystko dlatego, że to ważne, że tak trzeba, że tak należy żyć. Współistnienie ze wszystkimi rozumiem właśnie w ten sposób.
Dzieląc się z Tobą swoją historią, mam na uwadze wyższy cel — i niech się dzieją cuda!
Pamiętaj! Kocham Cię, wspieram i błogosławię. Jestem!
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Poradniki |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8308-930-0 |
| Rozmiar pliku: | 877 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Czy wystarczy być sobą? To największe ryzyko, jakie można podjąć. Pokazać twarz bez maski. Pokazać, kim się jest naprawdę, swoje prawdziwe oblicze…
Podejmuję to wyzwanie i wyruszam w podróż w nieznane. Robię to dla siebie i ciebie. Mówiąc o tobie, mam na myśli was wszystkich, bez żadnych wyjątków. Ludzi, którzy przychodząc na świat, zasiedlili całą planetę. Przyjęli wszystkie kolory skóry, rozmawiają w rozmaitych językach i wyznają różnorodne religie. Tych, którzy zgubili drogę, i tych, którzy jej poszukują. Tych, którzy nie widzą związku pomiędzy wydarzeniami w swoim życiu a koniecznością nauczenia się czegoś, uzdrowienia i przemiany.
Opowiem wam swoją historię, swoją prawdę. Poprowadzę poprzez życiowe lekcje, doświadczenia, upadki, słabości i lęki aż do zwycięstwa i transformacji.
Jestem głęboko przekonana o tym, że tak w życiu moim, czyli jednostki, jak i ludzi, Ziemi czy Wszechświata wydarza się tylko to, co ma się wydarzyć. Poprzez wydarzenia jesteśmy prowadzeni do zmian, często ogromnych. Mają one na celu poszerzenie świadomości i duchowy, czyli wewnętrzny, głęboki rozwój. Chodzi o to, żeby widzieć więcej, coraz szerzej i głębiej. Wszystko po to, żeby nadać życiu prawdziwy sens.
Tak też stało się w moim przypadku. Zmianę kierunku, w którym płynęło moje życie, zawdzięczam traumie traum. Jedna noc! Jedno wydarzenie! Jeden strzał! W tym krytycznym momencie przypomniałam sobie słowa wróżki: „Wierzysz w Boga. To dobrze. Jesteś silna. Będzie dobrze”.
Kiedy w chwili zagrożenia przyszła do mnie ta myśl, uchwyciłam się jej kurczowo, miałam tylko ją! Zaczęłam się modlić, głośno i żarliwie, z wiarą uznającą wszechmoc i dobroć Bożą…
Pomoc przyszła natychmiast i okazała się potężna! Postawiłam stopę nad przepaścią i rozwinął się przede mną niewidzialny most. Poczułam wewnętrzny spokój, odzyskałam siłę. Zatrzymała się gonitwa złych myśli. Zostałam uwolniona od strachu. Dzięki temu uniknęłam choroby psychicznej, a może nawet śmierci.
Działo się to na przełomie 2012 i 2013 roku. Z dnia na dzień stałam się nowym człowiekiem. Tak! Nowym, nie lepszym. W wieku czterdziestu siedmiu lat narodziłam się na nowo!
Wtedy zatrzymałam się po raz pierwszy. Całą sobą czułam, że musi chodzić o coś więcej niż przeżywanie dnia za dniem i poruszanie się jednym i tym samym torem.
Wtedy też zadałam sobie pytania: Kim jestem? Skąd się wzięłam? Dokąd podążam? Jaki jest cel mojego życia? Po co były te złe doświadczenia? Czego mogę się z nich nauczyć? Jak je wykorzystać do zbudowania nowej przyszłości? O co tu właściwie chodzi?
Zmiany, które we mnie zaszły, diametralnie zmieniły moje spojrzenie na samą siebie, ludzi, Boga i świat.
Pragnieniem mojego serca jest zainspirowanie ciebie do zatrzymania się. Zadania sobie egzystencjalnych pytań. Motywowanie i podniesienie na duchu. Wydobycie twojego piękna i tego, co jest w tobie najlepsze. Wszystko to w imię rozwoju i wzrastania, świadomego życia.
Zatrzymaj się więc. Dokąd idziesz?
Czytaj tę książkę z uwagą. Patrz głęboko. Sięgnij poza umysł. Przeżywaj na poziomie Serca i Duszy…PODZIĘKOWANIA
Bogu dziękuję za życie, w trakcie którego odnalazłam siebie i Sens Istnienia. Za wszystkie możliwości zmiany i rozwoju. Dziękuję za okazanie mi troski i wierność. Za planetę Ziemię – Matkę, którą każdego dnia się zachwycam. Najcenniejsze miejsce we Wszechświecie. Żyjącą Istotę, która daje życie miliardom swoich dzieci.
Dziękuję mojej ukochanej Duszy za plan na obecne wcielenie. Niewątpliwie zostałam postawiona w wielu bardzo trudnych sytuacjach, doświadczeniach i wymagających relacjach po to właśnie, żeby dokonał się zaplanowany, potężny duchowy wzrost.
Dziękuję Wszechświatowi za wszystkie podpowiedzi: sny, wizje, słowa, symbole, które odnajduję. Skrupulatnie od lat zapisywane przyczyniły się do mojego rozwoju.
Dziękuję Aniołom opiekunom i przewodnikom, za ich obecność. Dziękuję za „anielskie znaki” – kierunkowskazy na drodze życia, które widzę od lat każdego dnia.
Dziękuję rodowi i przodkom za zaufanie i energetyczne wsparcie w przetransformowaniu trudnych rodowych schematów. Staję do tych zadań dla najwyższego dobra: obecnego, przyszłych i przeszłych pokoleń.
Doreen Virtue dziękuję za książkę _Jak usłyszeć swoje Anioły_ – moją pierwszą lekturę o Anielskiej Sile, której bardzo, ale to bardzo potrzebowałam w najtrudniejszym momencie życia i której zaufałam.
Swoje podziękowanie wysyłam do Josepha Murphy’ego, autora książki _Potęga podświadomości_, kiedyś człowieka, dzisiaj Boskiej Energii. Jego książka zrewolucjonizowała moje życie!
Z głębi serca dziękuję stawianym na mojej drodze ludziom, którzy przychodzą z ważnymi przekazami każdego dnia. Jest ich tak wielu, że nie sposób ich wszystkich wymienić. To twórcy kanałów rozwojowych i ludzie współpracujący z Energiami Wszechświata. Od jednych przyjęłam głęboką wiedzę o sobie jako człowieku: umyśle, emocjach, zachowaniu i relacjach międzyludzkich. Od drugich dowiedziałam się o swojej prawdziwej duchowej naturze. Patrzenie z obu perspektyw ułatwiło moje życie i sprawiło, że stało się ono celowym i ciekawym doświadczeniem.
Niektórzy z nich odegrali szczególną rolę. Przy ich pomocy i wsparciu weszłam w nowy etap życia. Na drogę prowadzącą do siebie, czyli: poznania siebie, uznania siebie, pełnej akceptacji siebie, wybaczenia sobie, szacunku do siebie, zaufania sobie, wyrażania siebie, miłości do siebie i emanowania tą miłością na zewnątrz.
Dziękuję z całego serca:
Beacie, od której słów zaczął się mój duchowy rozwój! „Wierzysz w Boga…” – rozbrzmiewało w mojej głowie codziennie, przez wiele lat, aż do momentu, w którym stało się tak ważne jak ostatni oddech!
Grace, która czyta z Kart Anielskich. Dzięki niej zobaczyłam szerzej i zrozumiałam więcej. Od niej dowiedziałam się też, po co tu jestem i czego tak naprawdę pragnie moja Dusza.
Dziękuję Aronowi, który opowiada o Bogu i niewidzialnych światach, dając w ten sposób wszystkim szansę na przyjrzenie się Światłu.
Ukochanej Izabeli za jej ciepło, wsparcie, serdeczność i miłowanie.
Beacie, pisarce i podróżniczce. Według niej podróż za głosem serca i szukanie swojej drogi to cel każdego życia.
Mieczysławowi i Beacie, z którymi wielokrotnie przebywałam w przestrzeni Serca.
Ajahn Brahm i Sadhguru. Obaj sprawili, że dorosłam do swojej roli. Otrzymałam od nich dar w postaci większego i bogatszego rozumienia naszego bycia tu, na Ziemi. Z nimi zbudowałam odwagę do działania i moc!
Dziękuję trenerom rozwoju osobistego: Magdzie i Gracjanowi, których praca dostępna w internecie sprawiła, że dorosłam do swoich celów. Im również zawdzięczam swój głęboki osobisty rozwój. Dziękuję za ich potężną wiedzę na temat nas samych. Za wskazanie drogi, którą uwielbiam podążać i co do której wiem, że nigdy się nie skończy.
Dziękuję Beacie, psychopedagożce, autorce książek i projektów rozwojowych, którą Wszechświat postawił na mojej drodze wtedy, kiedy odpuściłam kontrolę i okazałam pokorę i zaufanie do życia. Wsparła mnie swoją wiedzą i wzięła pod swoje skrzydła, nadzorując proces wydawniczy.
Z głębi serca dziękuję zespołowi Wydawnictwa Poligraf za profesjonalne wsparcie, wyrozumiałość, życzliwość i pomoc w spełnieniu mojego marzenia.
To dzięki tym ludziom, jak również i tym, których nie sposób wymienić, poznałam swoją pasję, odkryłam talenty, podążam nową drogą i pragnę o niej opowiedzieć.
Dziękuję moim ukochanym rodzicom za to, że zechcieli być dla mnie mamą i tatą. Za ich trud i poświęcenie. Za wszystkie nieprzespane noce i modlitwy za nas, dzieci, płynące do Boga bez końca. Dziękuję za miłość, którą odnalazłam w nich i zrozumiałam po latach. Kocham was, Mamo i Tato!
Mojemu mężowi dziękuję za nasze ukochane dzieci i czas spędzony razem. Nie była to łatwa relacja. Oboje nie wiedzieliśmy, jak stworzyć szczęśliwą rodzinę. Razem uczyliśmy się żyć. W pamięci pozostawiam tylko miłe, radosne wspomnienia. Te, które były trudne, poddane procesowi wybaczenia zostały pozbawione emocji.
Dziękuję drugiemu mężowi. Z nim wiążą się moje najtrudniejsze życiowe lekcje. To on razem ze mną dźwigał ciężar wydarzeń prowadzących do mojej przemiany. Żyjąc z nim, zrozumiałam też, kim jestem i czego tak naprawdę pragnę. Postawiłam granice. Odzyskałam spokój i wolność.
Na swoją mamę wybrało mnie dwoje dzieci – cudownych, wyjątkowych! Stanęłam więc w roli rodzica. Matki, która, kiedy się urodziły, sama była nieogarniętym wirem… Tak mało wiedziałam o byciu rodzicem, tworzeniu związków partnerskich, rodzinie, o międzyludzkich relacjach. Tak mało rozumiałam! Nie poddaję się jednak. Cały czas się o sobie uczę. Czy to wystarczy? Czy mój rozwój osobisty i duchowy sprawi, że zdam egzamin z bycia rodzicem jeszcze w tym życiu?
Dziękuję Anne i Maxowi, moim przybranym rodzicom. Dzięki nim otworzyłam swoje serce na miłość. Kochali mnie taką, jaka byłam. Wspierali i tulili do serca, kiedy tylko znalazłam się w pobliżu.
Dziękuję ludziom, dla których pracuję. Dostałam od nich dużo ciepła, wsparcia, akceptacji i miłości. Będąc przy nich, przyglądałam się stworzonym przez nich harmonijnym rodzinom i kochającym, wspierającym się małżeństwom. Relacjom z ludźmi wielu narodowości, opartym na życzliwości, szacunku i zrozumieniu.
Stany Zjednoczone Ameryki to kraj niezwykłych ludzi!
Z serca dziękuję ludziom, z którymi związane były moje najtrudniejsze wspomnienia. Od nich pochodził najsilniejszy impuls do zmiany, który uruchomił transformację.
Wszystkich ludzi, z którymi złączył mnie Bóg, serdecznie przepraszam za wszystko, czym sprawiłam im przykrość. Z serca też wszystko wszystkim wybaczam.
Wybaczam również sobie. Akceptuję swoje życie w całości, wszystkie dobre i złe doświadczenia. Warto było przez nie przejść, tyle się z nich nauczyłam…
To, kim jestem teraz, zawdzięczam ludziom i wydarzeniom postawionym na mojej drodze przez Boga.ŻYCIE ZDEFINIOWANE WYCOFANIEM
Nazywam się Bożena Beata Igielska. Urodziłam się 24 sierpnia 1965 roku w Polsce. Razem z rodzicami i trójką rodzeństwa tworzyliśmy rodzinę.
Jestem dzieckiem z ósmego miesiąca ciąży. W ciepłe sierpniowe przedpołudnie moi rodzice, nie przeczuwając niczego złego, wybrali się w odwiedziny do mojej przyszłej babci. Przejażdżka motorem zakończyła się przedwczesnym porodem. Tak więc obie – moja mama i ja – na jakiś czas znalazłyśmy się w szpitalu, a tata z dwójką synów został w domu. Ponieważ potrzebował pomocy, moja mama, mimo protestów lekarzy, podjęła decyzję o połączeniu rodziny. On chciał mieć blisko ją, a ona mnie…
Niestety w bardzo krótkim czasie znalazłam się z powrotem na szpitalnym oddziale. Nie miałam odruchu ssania, byłam bardzo słaba, chorowałam, traciłam na wadze. Do drugiego roku życia wracałam tam non stop.
Z perspektywy lat widzę, że ciężar tamtej decyzji moi rodzice dźwigali przez całe swoje życie. Czuli się jak sparaliżowani, kiedy chciałam się o tamtym okresie czegoś dowiedzieć. Żyło w nich tamto przerażenie. Słyszeli ówczesne krzyki lekarzy i czuli tamte emocje. Zawieszali wzrok gdzieś daleko w oddali i z trudem o tym mówiąc, smutnieli…
_Czy słusznie robili sobie wyrzuty?_
_Czy na pewno mieli wpływ na tamte wydarzenia?_
Chorowałam też, kiedy dorastałam. Dokuczały mi powracające anginy i zapalenia uszu. Następstwem tego był nieprzyjemny posmak w ustach i zapach. Chorowały migdałki podniebienne. Ze względu na ich ważną rolę w funkcjonowaniu systemu immunologicznego lekarze, do których moi rodzice zgłaszali się po pomoc, mówili, że pomóc nie mogą. Kiedy raz ktoś zaproponował zabieg, moja mama kategorycznie odmówiła, operacja nie wchodziła w grę.
Z trudem wracam do emocji, których doświadczałam przed wizytami lekarskimi i po nich w ciągu wielu lat swojego życia. Nasilony stres, złość, smutek, bezsilność, wstyd, uraza towarzyszyły mi każdego dnia. Tak samo zresztą jak pretensje do ludzi, losu i Boga!
Wszystko to doprowadziło mnie do miejsca, w którym, będąc młodą kobietą, skorzystałam z usług protetycznych… i to właśnie wtedy całkowicie odebrałam sobie ważność i wartość. Wycofałam się i schowałam przed światem. Żyłam, ale na nic nie zasługiwałam.
_Co było powodem „tych ciężarów”?_
_Czy istnieje jakiekolwiek wytłumaczenie?_
_Dlaczego nasze ciała chorują?_
_O_ _czym informują nas choroby?_MOI RODZICE
Moi rodzice urodzili się w 1933 i 1935 roku. W czasie II wojny światowej oboje byli więc małymi dziećmi. Związek małżeński zawarli w 1959 roku. Jak wszyscy, którzy zaczynali nową drogę życia, tak i oni na pewno mieli na początku problemy. Lata, w których przyszło im żyć, dorabiając się od zera, też nie były najłatwiejsze. Oboje byli pracownikami biurowymi. Po pracy nie siadali przed telewizorem. W wolnym czasie byli zazwyczaj zajęci domem, ogrodem, inwentarzem i dorabianiem dodatkowych pieniędzy na utrzymanie rodziny. Plantacje ziemniaków, czarnej porzeczki czy rzepaku dawały dodatkowy dochód. Wypielęgnowany ogród przy domu zapewniał warzywa na stół i rodził cudowne owoce. Przepiękne kwiaty cieszyły oczy ludzi z całej okolicy. Spiżarnia pełna przetworów, ciasto upieczone na niedzielę, wakacyjne samochodowe wycieczki po kraju…
To wszystko było zasługą moich rodziców. Oni zawsze działali wspólnie. Robili wszystko, żebyśmy jako rodzina mieli co jeść, w co się ubrać i nie odstawali od innych ludzi.
W moim rodzinnym domu nie obmawiano nikogo. Nie używano przekleństw ani wyzwisk. Moi rodzice szanowali ludzi i byli przez nich szanowani i lubiani. Zdarzały się między nimi, tak jak pewnie w wielu innych rodzinach, ciche dni, spowodowane alkoholem, po który sporadycznie sięgał tata. Za każdym razem sytuacja szybko i w łagodny sposób wracała do normy. We mnie jednak na długie lata zapisał się obraz mamy, która milkła i płakała, i domu, w którym w takich chwilach nie było żywego ducha.
Kiedy sięgam pamięcią do wczesnego dzieciństwa, widzę tę moją ukochaną mamę ciągle czymś zajętą. Ile ona miała na głowie… Nas pięcioro: nasze sprawy, problemy i choroby, oraz praca zawodowa i dom. Obciążyła siebie: sprzątaniem, praniem, prasowaniem, gotowaniem, cerowaniem, zarządzaniem wszystkim i wszystkimi. Całą siebie i cały swój czas poświęciła rodzinie.
Była osobą chłodną, o konserwatywnych poglądach. Lubiła, kiedy mówiło się mądrze. Chciała mieć wszystko pod kontrolą: dobrze wychować dzieci, dopilnować, decydować i prowadzić. Rozłąka z nami i stały strach o nasze zdrowie, bezpieczeństwo oraz opinie innych ludzi powodowały, że była smutna i zmartwiona.
Mój tata był człowiekiem o łagodnym usposobieniu, chociaż nie był aniołem. Lubił być blisko swojej żony. Często składał pocałunki na jej szyi czy dłoni. Zawsze zwracał się do niej pieszczotliwie. Miał naturę filozofa. Wszystko chciał wytłumaczyć, analizować, zrozumieć. Czytał książki i lubił nam o nich opowiadać. Siedzieliśmy wtedy zasłuchani, z otwartymi buziami. Raz byliśmy na polu bitwy, a za innym razem w bajce _Z_ _tysiąca i_ _jednej nocy_. Często kręciły się w oczach łzy – nawet jemu samemu. Kochałam to w nim. Kochały to również moje dzieci. Miał poczucie humoru, w związku z czym często żartował. Oglądał z nami, dziećmi, bajki na dobranoc. Robił znak krzyża na każdym bochenku chleba.
Oprócz tego mój tata był odpowiedzialny za dyscyplinę. Niewątpliwie posłuszeństwo było ważne w moim domu. Przy stole jedliśmy w milczeniu. Z każdym z nas rozmawiano osobiście i tylko o nim. Rozmowy te odbywały się za zamkniętymi drzwiami w gościnnym pokoju.
_Czy rodzice mogą być przypadkowi?_
_Jakie doświadczenia dźwigali na sobie od początku swojego życia?_
_A_ _ich rodzice, moi dziadkowie?_POWRÓT DO DZIECIŃSTWA
Kiedy wracam pamięcią do swojego dzieciństwa, widzę siebie smutną i samotną. Na kolanach mamy siedziałam pewnie, dopóki nie urodził się mój najmłodszy ukochany brat. Pamiętam, jak zazdrościłam mu tego, że jest obejmowany, przytulany, chwalony, że mama z nim żartuje. Ja tego nie doświadczałam… Nie byłam przytulana, chwalona, doceniona i zachęcana. Nie czułam się mądra ani widziana. Nikt ze mną nie rozmawiał, nie tłumaczył mi życia i świata. Nie wiedziałam dlaczego. Nie pytałam. Milczałam i trzymałam się z boku.
Moja relacja z rodzicami wraz z dorastaniem stała się jeszcze trudniejsza. Nie byłam wdzięczna, miła, uczynna, obowiązkowa ani odpowiedzialna. Materiał na spodnie, zamiast znaleźć się u krawcowej, zawisł na drzewie, które rosło w pobliżu domu. Kilkukrotnie przywłaszczyłam sobie też drobne cudze rzeczy. Rodzice zawstydzali mnie, krytykowali i zamykali za sobą drzwi, a istniejące zakazy i nakazy wręcz się nasilały. Dni, tygodnie i lata mojego życia upływały w samotności. Funkcjonowanie w grupie rówieśniczej ograniczało się do codziennych zajęć w szkole.
Jako piętnasto- czy szesnastolatka prosiłam o pozwolenie na wyjście na dyskotekę. Odpowiedź rzadko była pozytywna. Cierpiałam. Tylko w wakacje, tylko w sobotę, a odpowiedź przeważnie brzmiała: „Nie”. Czasami jednak udało mi się ich uprosić. Wtedy mówili: „Już idź i niedługo przyjdź”. Zależało mi na tym, żeby spotkać się ze znajomymi, śmiać się i tańczyć! Wychodziłam z domu na dwie godziny, od dwudziestej do dwudziestej drugiej. Zanim zorganizowała się dyskoteka, mijały cenne minuty. Nikt nie spieszył się tak jak ja! Patrzyłam nerwowo na zegarek. Ledwie zaczęła płynąć muzyka, a ja już musiałam wychodzić. Jak bajkowy Kopciuszek zostawiałam partnera w połowie tańca i opuszczałam „bal” w pośpiechu i roztargnieniu. Drogę do domu pokonywałam, biegnąc. Mijałam park, a w nim słyszałam śmiechy i dźwięki wygrywane na gitarze. Czasami się spóźniałam, pachniałam papierosami, które nauczyłam się palić z innymi, i wtedy dostawałam potężne lanie, a na dodatek zakaz wychodzenia na następne tygodnie. „Teraz jest czas na szkołę. Ucz się”, mówili moi rodzice.
W pamięci z tamtego okresu przechowuję siebie i mamę – obie we łzach, w dwóch różnych pomieszczeniach. I jeszcze jedno – słyszę mojego tatę, który mówi: „Mama znów płacze przez ciebie. Proszę iść i przeprosić mamę”. Szłam, całowałam i przepraszałam.
W takie soboty, kiedy odmawiano mi wyjścia z domu, zamykałam się w pokoju, gasiłam światło i włączałam wieżę stereofoniczną. Był rok 1980. Słuchałam listy przebojów Programu Trzeciego. Audycja ta stała się dla mnie oknem na świat. W rytm tej cudownej muzyki tańczyłam na dyskotekach! I tak _Nie płacz, Ewka_ Perfectu czy utwory Jona & Vangelisa, Dionne Warwick, Daryla Halla & Johna Oatesa, Jean-Michela Jarre’a, Bee Gees, Phila Collinsa, Lionela Richiego i innych na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Wpatrując się w migoczące światełka na wieży, słuchałam, marzyłam i płakałam…
Często też, kiedy było mi źle, szłam za miasto. Ukrywałam się na poboczu drogi. Jakby tego było mało, bałam się czarnej wołgi, która, jak się mówiło w tamtych czasach, porywała dzieci. Łzy cisnęły się do moich oczu i głośno pytałam wtedy Boga: „Dlaczego ja się urodziłam?”, „Co ja tu w ogóle robię?”, „Dlaczego nikt mnie nie rozumie, nie kocha?”.
Dorosłam więc, nie rozumiejąc, o co w życiu chodzi. Nie wiedziałam, kim chcę być ani co w życiu robić. Nie miałam celów, marzeń, pragnień. Nie umiałam walczyć, zwyciężać. Nic nie wiedziałam o relacjach międzyludzkich.
Tęskniąc za miłością i akceptacją, żyłam z dnia na dzień w swoim świecie.
_Dlaczego ja się urodziłam?_
_Czy naprawdę nikt mnie nie kochał?_
_W_ _jaki sposób surowe wychowanie wpłynęło na moje przyszłe życie?_
_Czy moi rodzice zostali wychowani w_ _sposób, w_ _jaki wychowywali?_