Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Droga do wolności. Ekonomia i budowa dobrego społeczeństwa - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
26 września 2025
6366 pkt
punktów Virtualo

Droga do wolności. Ekonomia i budowa dobrego społeczeństwa - ebook

Jeden z wiodących światowych ekonomistów dokonuje krytycznej analizy pojęcia wolności, dominującej na Zachodzie koncepcji politycznej i moralnej.

Wolność stanowi podstawową wartość dla amerykańskiego społeczeństwa. Jednak współcześnie to pojęcie zostało przejęte przez prawicę i jest wykorzystywane do usprawiedliwienia wyzysku. Firmy farmaceutyczne odwołują się do wolności, obciążając obywateli zbyt wysokimi cenami leków; wielkie firmy technologiczne są wolne od nadzoru; politycy korzystają z wolności, by wzniecić bunt; korporacje korzystają z wolności, by zanieczyszczać środowisko naturalne. Jak do tego doszło? Czyją wolność mamy, a czyją powinniśmy mieć na uwadze?

Joseph E. Stiglitz ujawnia, dlaczego amerykański system polityczny i ekonomiczny nie zapewnia prawdziwej wolności. Poddaje krytyce gigantów neoliberalizmu i kapitalizmu wolnorynkowego, takich jak Hayek i Friedman, i przedstawia uznawane przez nich idee w nowym świetle. Proponuje inne spojrzenie na demokrację, ekonomię i czynniki tworzące dobre społeczeństwo; opisuje, jaki ekonomiczny i polityczny system może zapewnić powstanie dobrego społeczeństwa, w którym najważniejsze dla ludzi różne rodzaje wolności będą lepiej chronione i gwarantowane.

Droga do wolności przeciera nowe szlaki, pokazując, jak ekonomia – w tym jej najnowsze osiągnięcia, w których Stiglitz odegrał tak ważną rolę – tworzy nowe ramy myślenia o wolności i roli państwa w społeczeństwie w XXI wieku.

Niezbędna lektura dla każdego myślącego o przyszłości, w której dominują tolerancja, edukacja i przede wszystkim wolność.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Ekonomia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8175-681-5
Rozmiar pliku: 2,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Książki autorstwa Josepha E. Stiglitza

Ludzie chcą zysku, nie wyzysku. Postępowy kapitalizm na czasy niezadowolenia

Euro. W jaki sposób wspólna waluta zagraża przyszłości Europy

Rewriting the Rules of the American Economy: An Agenda for Growth and Shared Prosperity

The Great Divide: Unequal Societies and What We Can Do About Them

Creating a Learning Society: A New Approach to Growth, Development, and Social Progress (współautor Bruce C. Greenwald)

Cena nierówności. W jaki sposób dzisiejsze podziały społeczne zagrażają naszej przyszłości?

Freefall. Jazda bez trzymanki

Wojna za trzy biliony dolarów. Prawdziwy koszt konfliktu w Iraku (współautorka Linda J. Bilmes)

Wizja sprawiedliwej globalizacji. Propozycje usprawnień

Fair Trade. Szansa dla wszystkich (współautor Andrew Charlton)

Szalone lata dziewięćdziesiąte. Nowa historia najświetniejszej dekady w dziejach świata

GlobalizacjaPRZEDMOWA DO POLSKIEGO WYDANIA

Wszystkie decyzje gospodarcze mają swoje moralne uzasadnienie. Wysoka płaca jest nagrodą, niska – sygnałem, że dana praca nie jest wartościowa. Regulacje powinny zakazywać tego, co szkodliwe dla innych, a podatki mają dystrybuować wartość, aby rezultaty lepiej odpowiadały temu, co uważamy za słuszne, na przykład kierując je na pomoc społeczną. Moralności bowiem nie da się wyegzorcyzmować z gospodarki. Jeśli nie rozmawiamy o wartoś­ciach – czy mieszkanie jest prawem, czy towarem, czym jest dla nas sprawiedliwość, jak nagradzać etyczne postawy – to tak naprawdę przyjmujemy ukryte preferencje najsilniejszych grup interesu.

Jednak tak właśnie wyglądała ekonomia ostatnich paru dekad. Od ekonomistów oczekiwano, by przekonania co do tego, jak powin­no wyglądać społeczeństwo, pozostawiali w zaciszu swoich domów. Ekonomia miała być niepolityczna. Komentując podwyżki płac dla najuboższych, mieliśmy opowiadać o ich wpływie na wzrost PKB, jak gdyby była to prognoza jutrzejszej pogody. Zwrócenie uwagi na nierówności, wyzysk czy trucie konsumentów było jak faux pas, które należy opatrywać gęsto odwołaniami do literatury naukowej i danych.

Dzieło, które trzymasz w rękach, jest nie mniej traktatem filo­zoficznym niż pozycją stricte ekonomiczną. Joseph E. Stiglitz, jeden z najważniejszych współczesnych badaczy, laureat „ekonomicznego Nobla”, sięga do wartości leżących u fundamentów naszego społeczeństwa, aby dać nam narzędzia do budowy dobrego społeczeństwa. Droga do wolności jest powrotem do źródeł ekono­mii, do rozważań moralnych nad kondycją życia gospodarczego i społecznego.

Nasze rozumienie wolności kształtuje to, jakie stanowimy prawo i jakie tworzymy relacje społeczne. Wolność nigdy nie jest absolut­na. Granicą wolności, jak miał powiedzieć kiedyś pewien sędzia, jest odległość dzieląca pięść od nosa. Znalezienie podobnej granicy w XXI wieku jest zdecydowanie trudniejsze, bo wymaga głębokiego zrozumienia konsekwencji polityki gospodarczej. Tylko tak można odróżnić przyjaciół od wrogów wolności.

Droga, którą wytycza Stiglitz, zaczyna się od rozstania z neoliberalizmem, który, wynosząc wolność na sztandary, przez pół wieku odcisnął piętno na całej globalnej wiosce. Nawiązując tytu­łem do Drogi do zniewolenia Friedricha von Hayeka, Stiglitz rzuca wyzwanie jednemu z najważniejszych ideologów wciąż dominującej na świecie doktryny gospodarczej. W swojej pracy Hayek ostrzegał przed wynoszeniem do władzy dyktatorów, którzy mają zaprowadzić porządek w trudnych, kryzysowych czasach. Ucieczka przed dyktatorami nie zaprowadziła jednak Hayeka do wolności, lecz do wykrzywionej antytezy wszelkiego kolektywnego działania, w tym mającego również chronić i rozwijać naszą wolność. Opowieść Hayeka była naznaczona traumą po faszyzmie i naziz­mie, zbrodniczych ideologiach, które padły w Europie na podatny grunt po Wielkim Kryzysie.

Przykładem kolektywnego działania, które zwiększa wolność, jest publiczna ochrona zdrowia. Radykalnie przedłużyła ona życie nie tylko ubogim, ale wszystkim, także bogatym, dzięki kolektyw­nej odporności i eliminacji niektórych przerażających chorób przeszłych wieków. Jednak w świecie Hayeka wspólne działanie to niechybnie zawsze droga do totalitaryzmu. Dziś wiemy zatem, że opowieść Hayeka jest na wskroś fałszywa, gdyż to właśnie brak aktywnej polityki społeczno-gospodarczej łagodzącej kryzys, a więc brak wspólnego działania, jest powodem zwracania się w kierunku autorytarnych przywódców.

Krytyka Stiglitza jest o tyle silniejsza, że nie jest przykładem „analizy wstecznej zawsze skutecznej”, ale refleksją również nad własnymi próbami polemizowania z neoliberałami, takimi jak Milton Friedman, oraz wysiłkami zmiany polityki gospodarczej z samego serca ośrodków decyzyjnych. Uwagi o fundamentaliz­mie neoliberałów czy ignorowaniu niepasujących do poglądów danych są równie trafne dla każdego, kto miał okazję polemizować z autorami polskiej terapii szokowej, jak choćby Leszek Balcerowicz. Kilka lat temu Jeffrey Sachs przyznał mi w kuluarach konfe­rencji, że wszystko, co proponował, Balcerowicz przyjmował do ekstremum, jak gdyby w zapale krzewienia czystości wiary.

Ekonomiczna religia neoliberalizmu coraz bardziej przypomi­na dziś doskonale znany mieszkańcom bloku wschodniego sowiecki marksizm-leninizm – wulgarny zbiór komunałów i pseudo­naukowych argumentów, którymi elity uzasadniają niedolę obywateli i rzekomą racjonalność swojej władzy. I jak każdy bankrutujący system, neoliberalizm zapada się pod ciężarem włas­nej sprzeczności. Nie tylko nie zapewnił tego, czego nie obiecywał, jak choćby wzmocnienie lokalnych wspólnot czy zmniejszanie nierówności, ale nie zapewnił nawet większej wolności zapisanej w jego nazwie.

Osoby o poglądach liberalnych i wolnościowych niejednokrot­nie podczas lektury tej książki odkryją, że za hasłami o wolnym handlu w istocie kryje się reżim własności intelektualnej, czyli zakazu współdzielenia wiedzy, albo umowy międzynarodowe zabezpieczające interesy największych korporacji. Rynek nie znosi próżni, więc jeśli nie regulujemy go na drodze demokratycznej, to robią to za nas podmioty dzierżące największą siłę. Neoliberalny konsensus waszyngtoński nie był przecież oddolnym marzeniem milionów ludzi na świecie, w tym w krajach postkomunistycznych wyprzedających krajowy majątek na spłatę długów, ale globalnym dyktatem wpływowych instytucji finansowych.

Neoliberalizm jak żadna ideologia wcześniej legitymował się specyficznie pojmowanymi narzędziami matematycznymi. Zaznaczam, że przyglądanie się modelom matematycznym nie jest pozbawione sensu. Jednak nie można polegać na nich tak, jak gdyby przyjęte założenia były zestawem przykazań wyrytych na kamiennych tablicach. Zamiast traktować założenia – o rynku, o naturze człowieka czy postępie technologicznym – jako absolutny pewnik, powinni­śmy kwestionować je i jeśli trzeba odrzucać w toku porównywania idealnych wyników modeli ze skomplikowanym światem empirii.

Być może taka postawa pozwoliłaby Gary’emu Beckerowi dos­trzec dyskryminowanych Afroamerykanów za murami przytulnego uniwersytetu. Być może więcej konserwatywnych ekonomis­tów dostrzegłoby głęboką niedoskonałość konkurencji rynkowej i asymetrię w dostępie do informacji, przed którymi ostrzegał Kenneth Arrow.

Szczególnie świat platform cyfrowych dekonstruuje obraz efektywnego rynku promowany przez ekonomię neoklasyczną. Platforma cyfrowa, jak zauważa Benjamin Bratton, łączy porządek rynku i państwa, nie będąc żadnym z nich w pełni. Jeśli bowiem można profilować i targetować każdego z nas z osobna, znika rynek jako wspólna przestrzeń odkrywania ceny. Zamiast spotkania popytu i podaży otrzymujemy zindywidualizowaną manipulację wyborami – zakupowymi czy politycznymi. Zmono­polizowana, algorytmiczna gospodarka cyfrowa w pełni ujawnia nam sens traktowania informacji jako dobra publicznego czy wspólnego (commons). Pełna prywatyzacja informacji zabija rynek, niszczy innowacje i w konsekwencji odbiera nam swobodę podejmowania decyzji.

Rewersem absolutnej wiary w kapitalizm jest ślepota na niekapitalistyczne sposoby produkcji dóbr. Firmy zorientowane jedy­nie na zysk nie wytwarzają rzeczy mających pozytywne efekty zewnętrzne, czyli promieniujących swoimi korzyściami także poza firmę. Utrudnia to przechwytywanie zysku, ale jest przecież nie mniej wartościowe dla nas wszystkich. To dlatego przytłacza­ją­ca większość badań podstawowych i nauki finansowana jest z pub­licznych środków, podobnie jak ochrona środowiska czy bez­pie­czeństwo. Fenomenu Wikipedii nie da się wyjaśnić rzekomo egoistyczną naturą człowieka. Powinniśmy więc pytać: co zrobić, aby więcej ludzi budowało tak przełomowe innowacje jak Wikipedia?

Rzadko zauważamy także inne podstawowe dobro, które jest jak tlen dla całego społeczeństwa: zaufanie. Społeczeństwa cieszące się wysokim kapitałem społecznym nie otrzymały go z nieba ani nie fedrowały w ziemi, ale wytwarzały przez współpracę zamiast konkurencji. Nie jest zatem prawdą, że narody są na zaw­sze skazane na uwarunkowania kulturowe czy zacofanie. Promując wehikuły dobra wspólnego, jak instytucje publiczne, spółdzielnie czy podmioty non profit, zwiększamy pluralizm metod i dóbr, jakie są produkowane na rzecz społeczeństwa. Efektem społecznej produkcji dobra wspólnego są również normy moralne, które zmniejszają konieczność odgórnej regulacji. Jeśli mamy wspólne cele, przekonania i zgadzamy się co do dobrych i złych metod postępowania, możemy być bardziej wolni do realizacji naszych potrzeb i pasji.

Tadeusz Kościuszko, bohater polskich i amerykańskich wojen niepodległościowych, pisał w czasie insurekcji, że „wolność, to najsłodsze dobro, którego człowiek na ziemi kosztować może, użyczone jest od Boga tym jedynie narodom, które stałością, męstwem, wytrzymaniem wszystkich przeciwności stają się onego godnymi”. Nie inaczej jest z gospodarką. Musimy stale przypominać sobie rzeczy, które przyjęliśmy za oczywiste – i właśnie dlatego pozwoliliśmy im się „zapuścić”. Są jak zarastający ogród pielęgnowany przez dziadków, którego owoce wnuki zjadają bez świadomości, jaki był sens wyrywania chwastów czy nawożenia.

Jeśli nie przypomnimy sobie powodów, dla których stworzyli­śmy publiczną edukację, ubezpieczenia społeczne czy progresywne podatki, jeśli nie rozpoznamy nowych zagrożeń dla tych wielkich wynalazków cywilizacji, utracimy je. A wraz z nimi zwiędnie nasza wolność.

Jesteśmy dziś w paradoksalnym momencie historycznym, w tym interregnum Antonio Gramsciego, gdy „nowe jeszcze się nie narodziło”. Niejednokrotnie dowody naukowe i opinia publiczna są zbieżne, jak choćby w przypadku negatywnego wpływu mediów społecznościowych na zdrowie psychiczne, czy kosztów finansjali­zacji mieszkań jako rentierskiego aktywa. Trwająca zmiana układu geopolitycznego i potrzeba regeneracji społecznej to najbardziej właściwy czas na nowy konsensus gospodarczy.

Stiglitz przekonuje, że wiemy, jak zbudować społeczeństwo życzliwości, tolerancji, równych szans i dobrej jakości życia. Dyspo­nujemy przykładami udanych rozwiązań gospodarczych, szczególnie dzięki dorobkowi europejskich socjaldemokracji i ruchowi spółdzielczemu.

Wolność, jak przekonuje noblista, to także swoboda wyboru zasad własnego społeczeństwa.

Jan Oleszczuk-Zygmuntowski

Współprzewodniczący / Co-President

Polska Sieć Ekonomii / Polish Economics NetworkWSTĘP

Wolność to podstawowa wartość człowieka. Wielu obrońców wolności rzadko pyta, co to pojęcie rzeczywiście oznacza. Wolność dla kogo? Co się dzieje, gdy wolność danej osoby jest osiągana kosztem kogoś innego? Oksfordzki filozof Isaiah Berlin wyraził to trafnie stwierdzeniem, że „Wolność dla wilków często oznaczała śmierć dla owiec”.

Jak możemy równoważyć wolności polityczne i ekonomiczne? Jakie znaczenie ma prawo do głosowania dla kogoś, kto głoduje? A co w przypadku czyjegoś prawa do realizacji jego bądź jej poten­cjału, jeśli jest ono możliwe tylko wtedy, gdy opodatkujemy ludzi bogatych, pozbawiając ich wolności do wydania ich pieniędzy w dowolny, pożądany przez nich sposób?

Prawica w Stanach Zjednoczonych zawłaszczyła retorycznie pojęcie wolności kilka dziesięcioleci temu, uznając ją za swoją własność, w ten sam sposób, w jaki twierdzi, że jej własnością jest patriotyzm i amerykańska flaga. Wolność stanowi ważną wartość, którą powinniśmy cenić – i robimy to – jednak jej znaczenie jest bardziej złożone i zróżnicowane, aniżeli zaklina to prawica. Obecne konserwatywne rozumienie wolności jest powierzchowne, mylne i motywowane ideologicznie. Prawica uznaje siebie za obrońcę wolności, jednak pokażę, że sposób, w jaki określa jej znaczenie i jak ją stosuje, w praktyce doprowadził do znacznego ograniczenia wolności dla większości obywateli.

Dobry początkowy i centralny obszar rozważań, ukazujący mankamenty podejścia prawicy, stanowi połączenie wolnych rynków z wolnością ekonomiczną oraz wolności ekonomicznej z wolnością polityczną. Kilka cytatów z wypowiedzi liderów Partii Republikańskiej ukazuje ducha tego, co mam na myśli.

W czasie gdy gospodarka amerykańska znalazła się na krawędzi krachu finansowego w 2008 roku po dziesięcioleciach deregulacji sektora finansowego, a rząd przygotowywał największe wsparcie finansowe dla prywatnych przedsiębiorstw w historii planety, George W. Bush, piastujący w tym czasie urząd prezy­denta, opisał problem następująco:

Podczas gdy reformy sektora finansowego są niezbędne, rozwiązaniem długoterminowym dzisiejszych problemów jest nieprzerwany wzrost gospodarczy. Najlepszym sposobem na zapewnienie takiego wzrostu są wolne rynki i wolni ludzie.

Przed Bushem był Ronald Reagan, którego prezydentura (1981–1989) była powszechnie uznawana za punkt zwrotny skrętu w prawo i czas nieograniczonego poparcia dla wolnych rynków; swoje zasady przedstawił w Karcie Praw Gospodarczych. Wyraził żal, że amerykańska konstytucja w niedostatecznym stopniu zagwarantowała te prawa, koncentrując się na prawach politycznych. Wyjaśnił to następująco:

Nierozerwalnie połączona z tymi wolnościami politycznymi jest ochrona wolności ekonomicznych. (…) Podczas gdy konstytucja szczegółowo określa nasze wolności polityczne, wolności ekonomiczne stanowią ich nieodłączny element. (…) Istnieją cztery główne wolności ekonomiczne. To one nierozerwalnie wiążą życie ze swobodą, umożliwiając jednostce kontrolowanie jej własnego przeznaczenia i zapewniając, że autonomia i osobista niezależność stanowią element amerykańskiego doświadczenia.

Te cztery wolności to: 1. wolność wykonywania pracy, 2. wolność cieszenia się owocami swojej pracy, 3. wolność posiadania własności i dysponowania nią oraz 4. wolność działania na wolnym rynku – prawo do swobodnego zawierania umów dotyczących dóbr i usług oraz osiągania swojego pełnego potencjału bez udziału rządu ograniczającego te możliwości, niezależność ekonomiczną i wzrost. (Kursywa dodana przez autora).

Podczas gdy amerykańscy koloniści, buntując się przeciwko brytyjskiemu rządowi, przyjęli hasło: „Podatki bez reprezentacji to tyrania”, ich potomkowie w XXI wieku doszli do wniosku, że podatki połączone z reprezentacją także stanowią tyranię. Ron Paul, wieloletni republikański członek Kongresu ze stanu Teksas, który jako kandydat Partii Libertariańskiej ubiegał się o prezyden­turę w 1988 roku, stwierdził otwarcie: „Musimy zrozumieć, że im więcej rząd wydaje, tym więcej wolności tracimy”.

Rick Santorum, senator Partii Republikańskiej (1995–2007), który rywalizował o nominację swojej partii na kandydata na prezydenta w 2012 roku i prawie osiągnął cel, wyraził to samo nieco inaczej: „Im mniej pieniędzy zabiera rząd, tym więcej wolności ma obywatel”.

Z kolei Ted Cruz, konserwatywny senator z Teksasu i niegdysiejszy kandydat na prezydenta w 2016 roku, dał się zapamiętać z powodu wymienienia agencji rządu federalnego, które według niego najbardziej bezprawnie naruszały wolność: „Określiłem Pięć warunków wolności: Podczas pierwszego roku mojej prezyden­tury będę walczyć o zlikwidowanie Urzędu Podatkowego (IRS), Departamentu Edukacji, Departamentu Energetyki, Departamentu Handlu i Urzędu ds. Rozwoju Budownictwa Miejskiego i Gospodarki Przestrzennej”.

Takie rozumienie wolności stoi w jaskrawej sprzeczności z ideałami wyrażonymi przez prezydenta Franklina Delano Roose­velta, który 6 stycznia 1941 roku w swoim orędziu o stanie państwa wygłoszonym w Kongresie przedstawił wizję wolności wykraczającą poza tradycyjne swobody obywatelskie; w przemówie­niu „Cztery wolności” wymienił dwie pierwsze z nich:

Pierwszą z nich jest wolność słowa i wypowiadania się – wszędzie na świecie. Drugą jest przysługująca każdemu wolność wyznania i oddawania czci Bogu wedle swego uznania – wszędzie na świecie.

Zdając sobie sprawę, że te dwie wolności nie były wystarczają­ce, dodał kolejne dwie. Ludzie potrzebowali także:

…wolności od niedostatku, która – w znaczeniu uniwersalnym – w sensie ekonomicznym zapewni w każdym państwie życie w pokoju jego mieszkańcom – wszędzie na świecie.

oraz

…wolności od strachu, która – w znaczeniu uniwersalnym – oznacza ograniczenie zbrojeń do takiego poziomu i w taki gruntowny sposób, że żadne państwo nie będzie zdolne do popełnienia aktu fizycznej agresji wobec swego dowolnego sąsiada – wszędzie na świecie.

Osoba zagrożona ekstremalnym niedostatkiem i lękiem nie jest wolna. To samo dotyczy każdego, kto z powodu urodzenia się w warunkach ubóstwa ma ograniczone możliwości życia jego pełnią mimo aspiracji wykorzystania swoich zdolności. Dorastając w Gary w stanie Indiana, niegdyś kwitnącym mieście położo­nym na południowym wybrzeżu jeziora Michigan, widziałem z bliska brak wolności ekonomicznej doświadczanej przez Afroamerykanów, którzy w okresie wielkiej migracji uciekali od prześladowań na Południu Stanów Zjednoczonych; to samo dotyczyło dzieci wielu imigrantów przybyłych z Europy w poszukiwaniu pracy w hutach. Podczas zjazdu absolwentów naszej szkoły średniej w 2015 roku z okazji 55. rocznicy jej ukończenia kilku kolegów z klasy podzieliło się ze mną swoimi doświadczeniami życiowymi. Po ukończeniu szkoły, powiedzieli, zamierzali podjąć pracę w hucie, jak ich ojcowie. Jednak z powodu pogorszenia się koniunk­tury gospodarczej nie mieli wyboru – byli pozbawieni wolności – i musieli się zaciągnąć do wojska. A po zakończeniu służby w czasie wojny wietnamskiej ponownie nie mieli dużego wyboru, w każdym razie tak to postrzegali. Deindustrializacja pozbawiała ludzi zatrudnienia w przemyśle i do wyboru mieli głównie zajęcia, do których przygotowało ich szkolenie wojskowe, takie jak praca w policji.

Jako decydent w Waszyngtonie, doradca i komentator wydarzeń gospodarczych, widziałem wolność w innym świetle aniżeli Bush, Reagan i inni przedstawiciele prawicy. W okresie od prezy­dentury Reagana do rządów Clintona kolejne administracje rozszerzyły wolność banków.

Deregulacja finansowa i liberalizacja oznaczały, że banki mog­ły robić to, co chciały, a co najmniej uzyskały większą możliwość swobodniejszego działania. Bankowcy wykorzystali tę nową wolność w sposób, który zwiększył zyski banków, ale wiązał się z ogromnym ryzykiem dla społeczeństwa. Koszt ujawnił się w 2008 roku wraz z początkiem kryzysu finansowego. Realne zagrożenie utratą pracy i domów przez miliony Amerykanów oznaczało, że wielu z nich straciło swoją wolność od lęku i niedostatku. Straciliśmy wolność jako społeczeństwo – pozbawieni wyboru musieliśmy przeznaczyć pieniądze podatników na wsparcie finan­sowe banków. Bez tego cały system finansowy – i gospodarka – uległyby krachowi.

W latach mojej pracy w charakterze doradcy prezydenta Billa Clintona (a w ostatnich dwóch latach, w okresie od 1995 do 1997 roku jako przewodniczącego Rady Doradców Ekonomicznych) zdecydowanie sprzeciwiałem się deregulacji sektora finansowego, częściowo dlatego, że rozumiałem, że „uwolnienie” tego sektora ostatecznie ograniczy wolność nas wszystkich. Po moim odejściu w 1997 roku Kongres uchwalił dwie ustawy: jedną deregulującą banki i drugą pozbawiającą rząd możliwości regulacji rynku instrumentów pochodnych, posuwając się w deregulacji nawet dalej, niż zrobił to Reagan. Ta deregulacja/liberalizacja przygotowała grunt pod finansowe fiasko w 2008 roku. Reagan i Clinton dali wolność wilkom (bankowcom) kosztem owiec (pracowników, inwestorów indywidualnych i posiadaczy domów).

Wolność w Ameryce w kontekście historycznym

Dla Amerykanów, którzy są przesiąknięci ideą, że ich kraj został zbudowany na zasadach wolności, to pojęcie jest szczególnie sugestywne i działa na ich wyobraźnię. Dlatego jest tak ważne, aby dokładnie rozważyć, co to słowo znaczyło kiedyś, a co oznacza teraz, dwa wieki później. Od samego początku pojęcie wolności było niejednoznaczne i niespójne, a od tego czasu problemy z jego rozumieniem stały się tylko bardziej oczywiste. Wolność nie oznaczała kiedyś wolności dla każdego. Nie oznaczała wolności dla osób zniewolonych. Kobiety i ludzie nieposiadający własności nie mieli zagwarantowanych równych praw i nie otrzymali ich. Kobiety płaciły podatki, nie mając reprezentacji – poradzenie sobie z tą niespójnością wymagało upływu 140 lat. Portoryko zostało podbite przez Hiszpanów, a jego obywatele wciąż mierzą się z podatkami, nie mając reprezentacji.

Związki między wolnościami ekonomicznymi i politycznymi były oczywiste od dawna. Dyskusja o tym, które z nich powinny mieć pierwszeństwo, była kluczowa w okresie zimnej wojny. Zachód twierdził, że wolności polityczne (w sposób oczywisty ograniczone w krajach komunistycznych) były ważniejsze; komuniści używali argumentu, że w sytuacji braku pewnych podstawowych praw ekonomicznych prawa polityczne były pozbawione znaczenia. Czy jednak państwo mogło mieć jedne bez drugich? Ekonomiści, tacy jak John Stuart Mill, Milton Friedman i Friedrich Hayek zaangażowali się w dyskusję, zadając pytanie, jaki ustrój gospodarczy i polityczny najlepiej zapewnia te bliźniacze wolności, zwiększając dobrobyt indywidualny i społeczny. Ta książka zajmuje się tymi samymi pytaniami z perspektywy XXI wieku, udzielając odpowiedzi wyraźnie różniących się od poglądów Friedmana i Hayeka z połowy minionego wieku.

Idea wymiany leży u podstaw ekonomii i stanowi jeszcze jeden powód tego, że ekonomiści mają wiele do powiedzenia na temat wolności. W dalszej części książki stanie się jasne, dlaczego uważam, że należy mówić o kilku prawdach absolutnych. Ekonomia ma narzędzia pozwalające analizować istotę wymiany, które powinny być przydatne także w dyskusjach o wolności.

Co więcej, gdy przyjrzymy się bliżej pozornemu przywiązaniu prawicy do wolności, zauważymy wiele zagadek i dylematów, a kluczowe będzie spostrzeżenie, że łagodny przymus – zmuszenie kogoś do zrobienia czegoś, czego nie zrobiłby z własnej woli – może w pewnych sytuacjach zwiększyć wolność każdego, nawet tych, którzy są poddani takiemu przymusowi. Pokażę, że ekonomia wyjaśnia wiele przypadków, w których wskazane jest wspólne działanie – kolektywne zrobienie tego, czego jednostki nie potra­fiłyby zrobić samodzielnie. Wspólne działanie często nie jest możliwe bez pewnego przymusu z powodu tego, co określamy jako efekt gapowicza, o czym powiem więcej później.

Wolność z perspektywy XXI wieku

Finalnie pokażę, że prawdziwi obrońcy głęboko pojmowanej i mającej znaczenie wolności popierają ruch postępowy zarówno w USA, jak i za granicą. To oni, jak również repezentujące ich partie centrolewicowe muszą odzyskać program wolnościowy. W odnie­sieniu do Amerykanów oznacza to w szczególności zrewidowanie historii ich kraju oraz jego mitów założycielskich.

Głównym celem tej książki jest spójne i przystępne wyjaśnienie wolności z perspektywy ekonomii w XXI wieku, tak jak zrobił to John Stuart Mill w połowie XIX wieku w swojej klasycznej książce O wolności (1859). W ciągu ponad półtora wieku świat się zmienił i to samo dotyczy naszego zrozumienia gospodarki i społeczeństwa. To, o czym dzisiaj się dyskutuje w kuluarach władzy, różni się od tego, co uznawano za polityczne problemy dawno temu. Wówczas wciąż żywe były wspomnienia o państwie prześladującym ruchy religijne (dotyczyło to zwłaszcza rządu brytyjskiego, co doprowadziło do migracji wielu prześladowanych do Stanów Zjednoczonych) i właśnie to dziedzictwo, bardziej niż cokolwiek innego, ukształtowało poglądy ludzi. Dzisiaj zmagamy się ze zmianą klimatu, bronią w prywatnych rękach, zanieczyszczeniem środowiska naturalnego, prawem do aborcji i wolnością do wyra­żania swojej tożsamości płciowej. Ujmując to szerzej, rozważamy rolę przymusu społecznego i reakcji na taki przymus. Dzisiejsze wyzwa­nia wymagają przemyślenia podstawowych pojęć, w tym wolności. Sam Mill powiedział zresztą, że wolności wymagają ponownego przemyślenia wraz ze zmianami w gospodarce i społeczeństwie.

Osobiście jestem przekonany, że ekonomiści mogą wnieść wiele w nasze zrozumienie znaczenia wolności i jej związku z systemem gospodarczym i społecznym, jednak szczególny i specyficzny sposób, w jaki postrzegają oni świat, ma także swoje ograniczenia; temat wolności jest złożony, nie wszystko daje się ująć ze specyficznej perspektywy ekonomistów i w różnych miejscach w książce zwracam na to uwagę, .

System gospodarczy i wolność

Zrozumienie znaczenia wolności stanowi wstęp do mojego ostatecznego celu: opisania systemu gospodarczego i politycznego, który zapewnia nie tylko produktywność, sprawiedliwość i zrówno­ważony rozwój, ale także wartości moralne. W moich rozważaniach najważniejszą spośród tych wartości jest wolność, ale taka, która ma nieodłączne więzi z pojęciami słuszności, sprawiedliwości i dobrobytu. Interesuje mnie takie właśnie rozszerzone pojęcie wolności, zbywane przez niektóre nurty w myśleniu ekonomicznym.

Hayek i Friedman w połowie XX wieku byli najwybitniejszymi obrońcami nieskrępowanego niczym kapitalizmu. „Nieskrępowane rynki” – rynki bez zasad i regulacji – to pojęcie wewnętrznie sprzeczne, ponieważ bez zasad i regulacji narzuconych i egzekwowanych przez rząd handel miałby ograniczony charakter. Szalałyby oszustwa, zaufanie byłoby niskie. Świat bez jakichkolwiek ograniczeń byłby dżunglą, w której liczyłaby się tylko siła, określająca, kto i co miałby otrzymać i zrobić. W takim świecie nie byłoby rynku. Nie mogłyby obowiązywać umowy określające, że ktoś dzisiaj miałby otrzymać jakieś dobro w zamian za późniejszą płatność, ponieważ nie istniałby mechanizm wprowadzający je w życie. Jednak istnieje ogromna różnica między stwierdzeniem, że dobrze funkcjonujące społeczeństwo musi mieć jakiś mechanizm egzekwujący umowy, a powiedzeniem, że każda umowa powinna być egzekwowana.

Hayek i Friedman twierdzili, że kapitalizm, tak jak go rozumieli, jest najlepszym systemem pod względem efektywności i że bez wolnych rynków oraz wolnej przedsiębiorczości nie moglibyśmy mieć i nie mielibyśmy wolności indywidualnej. Uważali, że rynki same z siebie w jakiś sposób zachowałyby konkurencyjność. Niezwykłe było to, że zapomnieli – bądź zignorowali – doświadczenia związane z monopolizacją i koncentracją władzy ekonomicznej, które doprowadziły do uchwalenia prawa antymo­nopolowego (w USA była to ustawa antymonopolowa Shermana z 1890 roku oraz późniejsza o ćwierć wieku ustawa antymonopolowa Claytona z 1914 roku). Podczas gdy odpowiedzią na Wielki Kryzys (ang. Great Depression), który w wielu krajach świata doprowadził do utraty pracy przez co czwartego pracownika i nędzy bezrobotnych, był wzrost interwencji rządu, Hayek niepokoił się, że grozi nam droga do zniewolenia, jak wyraził to w swojej książce z 1944 roku pod takim właśnie tytułem. Miała to być droga do społeczeństwa, w którym jednostki zostałyby podporządkowane państwu.

Moja konkluzja dotycząca tej sytuacji jest całkowicie odmienna. Wzrost znaczenia państwa był reakcją na demokratyczne żądania wobec demokratycznych rządów, takich jak w Stanach Zjednoczonych, podjęcia przez nie wspólnego działania. Brak odpowiedniego działania rządu wobec gwałtownego wzrostu bezrobocia w Niemczech wyniósł do władzy Hitlera. Obecnie to neoliberalizm – wiara w nieregulowane, nieskrępowane rynki – prowadzi do ogromnych nierówności i stwarza podatny grunt dla populistów. Do przestępstw neoliberalizmu należy zaliczyć uwolnienie rynków finansowych od regulacji, co wywołało największy kryzys finansowy w minionych 75 latach; deregulację handlu, co przyspieszyło deindustrializację; oraz umożliwienie korporacjom wykorzystywania konsumentów, pracowników i środowiska naturalnego. W przeciwieństwie do tego, co Friedman sugerował w swojej książce Kapitalizm i wolność, opublikowanej po raz pierwszy w 1962 roku, ta forma kapitalizmu nie zwiększa wolności w społeczeństwie. Zamiast tego doprowadziła do wolności dla niewielu kosztem wielu. Wolność dla wilków; śmierć dla owiec.

Podobne konflikty rozgrywają się na scenie międzynarodowej, ujawniając interesujące i ważne związki między pojęciem zasad i ideałem wolności. Nie jest tak, że globalizacja dokonuje się bez żadnych zasad, jednak obowiązujące zasady zapewniają wolność i narzucają ograniczenia w taki sposób, że wszędzie wilki i owce spotyka ten sam los, a różnica polega na tym, że liczba wilków i owiec zależy od danego regionu świata bądź kraju. Zasady zapi­sane w tak zwanych porozumieniach o wolnym handlu ograniczają wolność krajów rozwijających się i rynków wschodzących, a także mieszkających tam ludzi, a jednocześnie zwiększają wolność do wyzysku korporacji międzynarodowych.

Dyskusja w tej książce wychodzi poza proste dociekanie znaczenia pojęcia wolności. Drążymy kwestie o fundamentalnym znaczeniu dla nowoczesnej gospodarki, takie jak moralna zasadność praw własności oraz podział dochodu i bogactwa wytwarza­nego w gospodarce. Prawica często mówi o „świętości umów”, ale będę twierdzić, że wiele umów jest niemoralnych, w głębokim sensie tego słowa, i powinny one zostać zakazane i nie podlegać egzekucji przez sądy. Z dzisiejszej perspektywy ojcowie założyciele republiki amerykańskiej przypisywali błędne znaczenie podstawowym pojęciom, takim jak własność i wolność. Uznawali prawa własności właścicieli niewolników – znaczną część „włas­ności” na amerykańskim Południu stanowili w istocie niewolnicy – natomiast nie uznawali praw niewolników do cieszenia się owocami ich pracy. Nawet mówiąc o uwolnieniu się od brytyjskich rządów, właściciele niewolników odmówili prawa do wolności dużej liczbie ludzi żyjących na Południu. Bez wątpienia dzisiejsze poglądy za kilkaset lat także zostaną uznane za niepełne.

Znakomity włoski intelektualista Antonio Gramsci (1891–1937) miał dużo racji, przypisując ideologii społecznej rolę zarówno podstawy funkcjonowania społeczeństwa, jak i zachowania władzy przez elity. Ideologia pomaga w legitymizacji instytucji oraz zasad, które jednym przyznają więcej władzy, a mniej innym – w tym wolność do ustanawiania zasad. Zmiany, jakie nastąpiły w amerykańskim systemie przekonań od czasu uchwalenia konstytucji, powinny bardzo uczulić nas na ten fakt. To, co w tamtym czasie wydawało się uzasadnione, prawie bezsprzeczne, dzisiaj uznaje się za nieakceptowalne. Z tego powodu zrozumienie procesów tworzenia i przekazywania ideologii w społeczeństwie jest tak istotne – i także w tej kwestii spostrzeżenia Gramsciego doty­czące hegemonii elit są znaczące. Sposób wywierania wpływu w XXI wieku oczywiście jest inny, aniżeli było to za życia Gramsciego. Część II książki omawia kształtowa­nie powszechnie akceptowanych przekonań o znaczeniu wolności.

Słowa mają znaczenie

Współczesna ekonomia behawioralna dowodzi, że „ramowanie” jest ważne, a to oznacza, że używane przez nas słowa mają znaczenie. Premia za robienie tego, co właściwe, jest postrzegana jako coś innego niż kara (koszt) za robienie czegoś niewłaściwego, choć w ekonomii klasycznej obydwa działania mogą być równoważne i wywoływać te same zachowania.

Dzisiejszy język używany do opisu wolności ogranicza zdolność do głębokiego myślenia o tym, jaki ekonomiczny, polityczny i społeczny system najbardziej zwiększa dobrobyt społeczeństwa – a dotyczy to także tego, jaki system może zapewnić istotną wolność oraz pomyślność jak największej liczbie obywateli. Język przymu­su i wolności stał się elementem politycznego słownictwa budzącym emocje. Wolność jest dobra; przymus jest zły. Przeważa uproszczone myślenie, zgodnie z którym wolność i przymus to pojęcia przeciwstawne. W określonej sytuacji osoba dysponuje wolnością do noszenia bądź nienoszenia maseczki na twarzy, do zaszczepienia się bądź odmowy szczepienia, do finansowego wsparcia ob­rony kraju bądź odmowy zapłacenia takiej daniny pieniężnej czy też przekazania pieniędzy ludziom biednym bądź rezygnacji z takiego uczynku. Państwo ma władzę do pozbawienia jednostki tych wolności. Może zmusić do noszenia maseczki, zaszczepie­nia się, zapłacenia podatku na sfinansowanie sił zbrojnych, a także finansowego wsparcia ludzi o niższych dochodach.

Ta sama dychotomia występuje na poziomie państwa narodo­wego w jego relacjach z innymi państwami. Państwa mogą mieć przekonanie, że są zmuszane do robienia czegoś, czego nie chcą zrobić, albo za pomocą groźby akcji militarnej, albo poprzez pogróżki działań ekonomicznych, które miałyby tak duże skutki dla ich gospodarek, że dochodzą do wniosku, że nie mają wyboru.

Jednak w wielu okolicznościach słowo „przymus” nie wydaje się użyteczne. Wszystkie osoby (i wszystkie państwa) mierzą się z ograniczeniami. Ktoś mógłby powiedzieć, że jest zmuszony do życia w ramach swojego budżetu, ale równie dobrze mógłby stwierdzić, że nie jest uprawniony do wydawania więcej, niż wynosi jego budżet; mógłby też uznać, że nikt inny nie może zostać zmuszony do przekazania mu zasobów większych niż te, na które go stać. Niewielu użyłoby słownictwa odwołującego się do przymusu w celu opisania ograniczenia polegającego na życiu w ramach posiadanych środków. O większym ograniczeniu budżetu możemy po prostu myśleć jako o jednym z nieprzymusowych sposobów zmniejszenia wolności danej osoby do działania. Jednak indywidualny budżet jest, w pewnym sensie, określony społecznie. W gospodarce rynkowej jest on wynikiem działania sił ekonomicznych określonych przez zasady społeczne, jak wyjaśnię to bardziej szczegółowo w dalszej części książki.

Tak oto nazbyt uproszczone używanie słowa „wolność” przez prawicę zaszkodziło podstawowej wolności społecznej: wolności wyboru systemu gospodarczego, który rzeczywiście mógłby zwiększyć wolność większości obywateli. Mam nadzieję, że w tym sensie dyskusja na łamach tej książki stwarza przestrzeń dla szerszej debaty – że jest ona wyzwalająca.

Moja wędrówka intelektualna

Czytelnicy moich wcześniejszych publikacji zauważą, że ta książka rozwija wątki od dawna pochłaniające moją uwagę. Karierę akademicką rozpocząłem od pokazania w sposób teoretyczny, że obowiązujące „od zawsze” założenia o efektywności konkurencyjnych rynków są po prostu błędne, zwłaszcza w przypadku niepełnej informacji, a przecież tak właśnie jest zawsze. Ponadto moja praca w administracji prezydenta Clintona i w Banku Świato­wym przekonała mnie, że liczne niedoskonałości w naszej gospodarce (i w panujących teoriach ekonomicznych) mają głębsze przyczyny. We wcześniejszych publikacjach opisałem wpływ globalizacji, finansjalizacji i monopolizacji na gospodarkę amerykańską i udział tych procesów w zwiększeniu nierówności ekonomicznych, spowolnieniu wzrostu gospodarczego i ograniczeniu szans wielu obywatelom.

Dodatkowo nabrałem przekonania, że problemy w amerykańskiej gospodarce i społeczeństwie nie były nieuniknione; nie były one efektem żadnych praw natury czy ekonomii. Wynikały, w pewnym sensie, z dokonanego wyboru, były wynikiem zasad i regula­cji rządzących gospodarką. A te z kolei w ostatnich dziesięcioleciach zostały ukształtowane przez neoliberalizm – i to doktryna neoliberalna ponosiła winę.

Ważny jest także drugi wątek moich przemyśleń. Ma on swoje początki w mojej trosce o zasoby naturalne i środowisko przyrodnicze, o czym pisałem już wiele lat temu. Było oczywiste, że rynek całkowicie zawiódł w odniesieniu do ochrony środowiska i zarządzania zasobami naturalnymi. Starałem się zarówno lepiej zrozumieć istotę tego niepowodzenia, jak i znaleźć sposoby zara­dzenia tej porażce. Byłem jednym z głównych autorów Między­rządowego raportu nt. zmiany klimatu z 1995 roku, pierwszego takiego raportu uwzględniającego analizy ekonomiczne.

Jednocześnie, jako członek Rady Doradców Ekonomicznych prezydenta, kierowałem pracami mającymi na celu taką zmianę w naszym systemie rachunków narodowych, która uwzględniałaby korzystanie z zasobów naturalnych i środowiska – w formie „zielonego dochodu narodowego”. Otrzymaliśmy entuzjastyczne wsparcie Departamentu Handlu, który opracowuje takie rachunki. Wiedzieliśmy, że byliśmy na tropie czegoś ważnego, gdy kilku członków Kongresu zagroziło obcięciem budżetów w przypadku kontynuacji tych prac. Moje działania zostały chwilowo utrudnio­ne, jednak kilka lat później prezydent Francji Nicolas Sarkozy poprosił mnie o współprzewodniczenie – wraz z laureatem Nagro­dy Nobla w dziedzinie ekonomii Amartyą Senem i ekonomistą Jean-Paulem Fitoussim – międzynarodowej Komisji Pomiaru Wyników Gospodarczych i Postępu Społecznego. Opracowany przez nas raport zatytułowany Niepoprawny pomiar naszego życia: dlaczego PKB nie pasuje do rzeczywistości miał wpływ na działanie ruchu określanego niekiedy jako „Poza PKB” i powstanie przymierza państw nazywanego Sojuszem Rządowym na rzecz Gospo­darki Dobrostanu. Główną zasadą tego ruchu i sojuszu jest uznanie, że znaczenie mają nie tylko dobra materialne i usługi, mierzone wartością PKB, ale także ogólny indywidualny i społeczny dobrostan, uwzględniający wiele czynników niezawartych w tradycyjnie definiowanym PKB, w tym ocenę stanu wolności.

Droga do wolności jest napisana w tym duchu. Nawet ważniejsze od nieefektywności i niestabilności powodowanych przez neoliberalizm są korodujące nierówności, egoizm i nieuczciwość, a także nieuchronnie związane z tym ograniczone postrzeganie idei i wartości. Jako jednostki i wspólnota cenimy wolność i każda analiza tego, co tworzy dobre społeczeństwo, musi brać pod uwagę, jak społeczeństwo zabiega o wolność, uwzględniając wrażliwość na to, jak nasze działania mogłyby ograniczyć wolność innych. Wśród istotnych porażek neoliberalizmu – jak wykażę – znajduje się ograniczanie wolności dla wielu przy jednoczesnym rozszerzaniu wolności dla nielicznych.

Książka przywołuje i rozwija moje myśli i poglądy z wcześ­niejszych publikacji. Nie wystarczy zrozumienie korzeni i istoty po­rażek neoliberalizmu ani uznanie, że konieczne jest wyjście poza myślenie w kategoriach PKB. Musimy zrozumieć, że istnieją lepsze, alternatywne systemy gospodarcze i trzeba je sobie wyob­razić i opisać. Musimy także zadać pytanie, czym jest dobre społeczeństwo, i określić, jak je zbudować.

Na następnych stronach bardziej niż na przedstawianiu gotowych odpowiedzi skupię się na stawianiu pytań i opisie modelu myślenia o tych zagadnieniach, a jednym z nich będzie sposób pomiaru różnych wolności.

Nigdy w moim życiu wyzwania dla demokracji i wolności oraz ataki na te wartości nie były większe. Mam nadzieję, że ta książka wnosi wkład w głębsze zrozumienie znaczenia wolności i ożywia debatę o tym, jaki system gospodarczy, polityczny i społeczny przyczyni się do wolności dla większości obywateli. Jesteśmy narodem zrodzonym z przekonania, że ludzie muszą być wolni. Nie możemy pozwolić jednej stronie na przejęcie definicji wolności w kategoriach ekonomicznych i politycznych, aby następnie wykorzystać ją dla własnych korzyści.

Nie wygramy i nie możemy wygrać egzystencjalnej bitwy o wolność i demokrację, nie dysponując jasnym zrozumieniem, czego pragniemy. Czym jest to, o co walczymy? Jak to jest, że prawica tak długo mieszała nam w głowach w odniesieniu do myślenia o tych ideach? Sianie zamętu dobrze służy jej celom w prowadzo­nych bitwach politycznych – i jeśli mieliby wygrać, doprowadziło­by to do sytuacji będącej przeciwieństwem głęboko pojmowanej wolności.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij