Droga Krzyżowa z Maryją - ebook
Droga Krzyżowa z Maryją - ebook
Przejmujące rozważania Drogi krzyżowej, w których autor, Wincenty Łaszewski oddaje głos Maryi. Całą Pasję oglądamy Jej oczami - oczami Matki, która odprowadza na śmierć swojego jedynego Syna. Ona jako jedyna nie była obojętnym widzem.
Modlitewnik uzupełniają zdjęcia rzeźb Drogi Krzyżowej dłuta Anny Grocholskiej, z Sanktuarium Św. Ojca Papczyńskiego na Mariankach. W tym monumentalnym dziele romańska rzeźba spotyka się z pięknem polskich przydrożnych kapliczek, pomagając w kontemplacji rozważań pasyjnych.
Jeśli zdecydujesz się wyruszyć wraz ze Mną na Kalwarię, usłyszysz ode mnie wiele trudnych i gorzkich słów. Droga Krzyżowa mojego Syna nie była łagodnym przedstawieniem. W drodze na Golgotę zabrakło kadzideł, kościoła wypełnionego pobożnym tłumem, nad którym unosiłby się łagodny dźwięk organów.
Mojemu Syneczkowi towarzyszył w Drodze Krzyżowej wrzask oprawców i bezgraniczna nienawiść. W tle pojawiał się tupot kroków obojętnych przechodniów, spieszących do codziennych zajęć i agresywny zgiełk targowiska. Na trasie kaźni tylko jedna dziewczyna nie zaśmiewała się z upadku mojego Syneczka i odważyła się otrzeć Mu twarz z potu, krwi i plwocin podnieconego tłumu.
Zostań ze Mną, nie odwracaj głowy, nie uciekaj. Wytrzymaj wraz ze Mną do końca. Uklęknij przed tajemnicą cierpienia mego Syna. Przed tajemnicą Jego miłości, która nie cofnie się przed żadnym poświęceniem, byle uratować twoją duszę.
Może wreszcie zrozumiesz, że śmierć Mojego Syneczka, to również bolesna tajemnica Twojego grzechu.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8079-870-0 |
Rozmiar pliku: | 7,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ewangeliści są względem Niej małomówni. Niewiele pozostawili związanych z Nią opowieści.
Wspominają o Zwiastowaniu. Zatrzymują nad Nawiedzeniem. Opisują Narodziny.
Jest jeszcze mowa o Ofiarowaniu, a potem o Znalezieniu.
Jest też Kana. I dziwne Spotkanie podczas działalności publicznej.
Wreszcie jest Krzyż, a Ona pod nim.
Cóż więcej? Tradycja odnotowuje Jej obecność na Drodze Krzyżowej, a jeden z głównych jej nurtów zapewnia, że Zmartwychwstały ukazał się najpierw Jej.
Ponadto mistyczna dusza Jana Pawła II dostrzegła Jej obecność jeszcze w co najmniej kilku wydarzeniach z życia Jej Syna: podczas chrztu w Jordanie, na Górze Tabor i w Wieczerniku, gdy Jezus przemieniał chleb w swoje Ciało, a wino w swoją Krew.
Trudno nam pojąć myślenie Papieża Polaka. Bo jak rozumieć Jej obecność tam, gdzie przecież Jej nie było? (Na górze Tabor znaleźli się tylko trzej Apostołowie!)
Nie odpowiadajmy teraz na to pytanie; niech wystarczy dziesięć słów:
Ona… była… tam… obecna… jak… my… winniśmy… być… tam… obecni…
Zresztą… wszystkie wspomnienia o Maryi „wszyte” w Ewangelie i w przekaz kościelnej Tradycji służą dokładnie temu samemu celowi, który dostrzegał Jan Paweł II. Mamy przeżyć własne zwiastowanie, nawiedzenie, narodzenie, drogę krzyżową. Przeżyć tak, by zaczęły być one pisane wielkimi literami.
A stanie się tak wówczas, gdy staną się one miejscem naszego nawrócenia.
Ona jest nam Mistrzynią. Uczy wchodzenia w tajemnice zbawienia jako misteria mówiące o nas. Jako nasze misteria. Przecież to wszystko działo-się-i-dzieje dla nas. I wszystko to dokonuje się z naszym udziałem.
Przyjdzie czas, by pochylić się nad tajemnicami Nazaretu, Betlejem, Kany, może też Jordanu, Taboru czy Wieczernika. Dziś pora zacząć od tego, co jest „sercem serca” i „misterium misteriów”. Od tego, co streszcza wszystko. Spójrzmy na Krzyż. I Drogę Krzyża.
Pozwólmy prowadzić się Tej, która pierwsza wkroczyła w wielkie misteria Boga gotowego zamieszkać wśród nas. I która najdoskonalej zjednoczyła się w nich ze swym Synem niosącym światu zbawienie.
Szukam Cię, Maryjo.
Pragnę być z Tobą.
Zawsze i blisko.
Sercem przy Sercu.
Przy Tobie jest pełnia życia,
Brama Niebios i Port Ocalenia,
Źródło łask, mocy i cnót.
Przy Tobie znajdę Twojego Syna,
A w Nim moje zbawienie.
Szukam Cię, jak ziemia zeschła
i pragnąca wody.
Szukam, jak kwiat tęskniący
za ciepłem światła.
Szukam, jak dziecko tulące się
do swej matki.
I jeszcze bardziej, i bardziej, aż po łzy.
Gdzie dasz się znaleźć, Maryjo?
„Oto Matka Twoja”
– powiedział Twój Syn.
Szukam Cię, by ukryć się
pod Twym płaszczem miłosierdzia.
Szukam, by móc wpatrywać się
w Twe oblicze.
Szukam, by poznać prawdę
o świętości bez granic.
Szukam, by nauczyć się żyć
jak uczeń Zbawiciela.
Szukam, by znaleźć się
na najkrótszej drodze do Nieba.
Szukam, by jak Ty przyjąć zaproszenie
do ratowania świata.
„Oto Matka Twoja”–
powiedział Twój Syn,
Dał mi Ciebie za Matkę,
gdy konał na Krzyżu.
Gdzie dasz się znaleźć, Maryjo?
Nie odeszłaś spod Krzyża.
Tam Cię znajdę.
Za cenę wejścia na Golgotę,
Gdzie dokonało się moje odkupienie,
Gdzie mogę dopełniać braki udręk
Twego Syna.
Gdzie nauczysz mnie mówić „fiat”.
Szukam Matki. By znaleźć się
na najkrótszej drodze do Nieba.ZAPROSZENIE MATKI
WITAJ, MOJE DZIECKO.
Dziękuję Ci, że przyszedłeś na szlak Drogi Krzyżowej mego Syna… W to najbardziej trudne miejsce w historii świata…
Chcesz przejść tę drogę, rozważając tajemnicę męki swego Zbawiciela. Chcesz, bym była Ci przewodnikiem. Chcesz, bym poszła z Tobą szlakiem agonii Jezusa. Chcesz odprawić Drogę Krzyżową – taką, w której Twe serce będzie odczuwało to, co przenikało moje Serce.
To dobrze. Ale czy godzisz się na upokorzenie? Na wstyd? Zgadzasz się na duchowy ból?
Bo moja Droga Krzyżowa nie była wędrowaniem obok Jezusa z pozycji widza.
Byliśmy razem. Byliśmy jedno. Wiesz, co to znaczy?
Nie było to zjednoczenie z Jezusem uwielbianym i święcącym triumfy, z Jezusem sukcesu, gdzie każdy próbował ukroić sobie kawałek tortu Jego sławy, wielkości, potęgi…
Maryjo, przyszedłem na szlak
Drogi Krzyżowej Twego Syna...
Tu było inaczej. Zupełnie inaczej. Bycie jedno z Jezusem na Drodze Krzyżowej oznaczało przyjęcie kawałka bólu bez granic.
Jeśli pójdziesz ze Mną, usłyszysz wiele trudnych słów.
Bo Droga Krzyżowa to nie ładne figury zastygłe w artystycznych pozach.
Tu nic nie było spokojne ani słodkie, dobre do adoracji i medytowania.
Tu nie było kościoła wypełnionego pobożnym tłumem, nad którym unosi się dźwięk organów.
Tu był zwierzęcy wrzask oprawców.
Był tupot obojętnych kroków spieszących z pracy czy idących na targowisko.
Było upodobanie w torturach, we wcieraniu człowieka w proch, w wydłużanie straszliwej agonii.
Tu było cierpienie, które zapierało dech.
Droga Krzyżowa, którą odprawiałam ze swym Synem była odrażająca. Był w niej ból, przed którym się nie klęka, ale odwraca głowę i ucieka.
A jednak może nie odwrócisz głowy, nie uciekniesz, i uklękniesz przed tajemnicą cierpienia mego Syna.
Może zrozumiesz, że to tajemnica Jego miłości, która nie cofa się przed niczym.
I tajemnica Twojego grzechu…
Maryjo!
Dziękuję Ci, że odzierasz
moje wyobrażenie o Męce Jezusa
z kolorowych zasłon,
które pozwalają rozważać
Drogę Krzyżową Twego Syna
bez bicia serca, bez drżenia i lęku.
Ty wiesz najlepiej,
że Droga Krzyżowa Jezusa
była niewyobrażalnym
upokorzeniem i męką,
że budziła przerażenie i trwogę.
Maryjo!
Wyproś mi, proszę, łaskę,
bym wchodząc na Drogę Krzyżową,
przyjął zaproszenie do czynnego udziału
w cierpieniu Twego Syna.
Naucz mnie nie tylko adoracji Jego Męki.
Naucz mnie nie tylko dziękczynienia
za dokonane na Golgocie
dzieło zbawienia.
Naucz mnie nie wstydzić się Jezusa.
Naucz iść Jezusową Drogą Krzyża.
Bym był gotów pomagać Mu
zbawiać świat.
I.
SKAZUJĄ MEGO SYNA NA ŚMIERĆ
Mój Syn był niewinny. Niewinny i niewygodny. Nie pasował do świata, w którym rządziło zło.
Gdyby jeszcze pozostał na uboczu, szatan zgodziłby się na istnienie takiego denerwującego wyjątku. Ale Jezus był zaborczy. Chciał odebrać Mu władzę. Opowiadał o Bogu. Zapowiadał kres władzy demonów. Mówił, że Jego słowa to Dobra Nowina.
Szatan nie mógł tego słuchać.
Dobrze znałam Serce mego Syna. Wiedziałam, że przed Piłatem nie cofnie nic z tego, co mówił i czynił, że dalej będzie zagarniał świat dla Boga. Nadal będzie trwał przy Prawdzie. Nawet wtedy, gdy mogła Go już tylko uratować ostrożność, wycofanie się z wypowiedzianych słów, tłumaczenie, że źle Go zrozumiano.
Uratować Go mogła tylko zgoda na kompromis.
Nie zrobił tego. W ten sposób sam wydał na siebie wyrok.
Byłeś tam.
Stałeś w tłumie.
Powiedz mi: Dlaczego nie byłeś wtedy tak bezkompromisowy, jak Jezus, dlaczego nie wybiegłeś zza żołnierzy i nie krzyknąłeś, że Jezus jest niewinny, że wszystko to jest szatańską grą? Dlaczego pozwoliłeś, by skazano mego Syna na śmierć?
A On przyjął cierpienie za Twoje grzechy.
Za to, że jesteś widzem, który patrzy z bezpiecznej odległości, gdy dzieje się krzywda. Za to, że nie angażujesz się, by pomnażać dobro. Za to, że ustępujesz pola złu. Za to, że tak naprawdę dla Ciebie liczysz się tylko Ty sam – Twój święty spokój, Twoja stabilizacja, Twój maleńki sukces. Za to, że nie masz zamiaru nastawiać głowy – za nic. Nawet za Boga, za Prawdę, za Kościół.
Tak mało jest w Tobie świętych myśli, a jeszcze mniej świętych postanowień, których wprowadzenie w czyn oznaczałby, że kończy się Twój święty spokój.
Może najwyższy czas, byś krzyknął złu: „NIE”?
Dlaczego nie krzyknąłem,
że Jezus jest niewinny?
Maryjo!
Spójrz. Nie umywam rąk,
nie zamykam oczu.
Podnoszę głos,
by sprzeciwić się kłamstwu
i niesprawiedliwości.
Wychodzę przed szereg,
by bronić wiary,
By mówić o Jezusie,
który zbawia człowieka.
Maryjo!
Jestem uczniem Jezusa
– jestem z Jezusem.
Nie umywam rąk,nie zamykam oczu.
Sprzeciwię się kłamstwu
i niesprawiedliwości.