- promocja
Droga Szamana. Etap 4. Zamek Widmo - ebook
Droga Szamana. Etap 4. Zamek Widmo - ebook
Barliona – wirtualny świat tak namacalny, że pewnie można by wziąć go za rzeczywisty, gdyby nie to, że jest od realu o wiele ciekawszy! I nie dość, że zapewnia przygody, którym towarzyszą niepowtarzalne emocje, to jeszcze daje się w nim nieźle zarobić.
Barliona to nie tylko relaks i rozrywka na najwyższym poziomie; to również całkiem znośna kasa. Warunek jest prosty: wylevelowana postać przyzwoitej klasy, należąca do prężnego klanu. A, jeszcze jedno: wszystko to cię nie dotyczy, jeżeli jesteś więźniem. Tak, ktoś wpadł na pomysł, że zamykanie ludzi w kapsułach graczy to idealny sposób na odciążenie więzień. A każdy odsiadujący wyrok w Barlionie zamiast czerpać przyjemność z gry i jeszcze na tym zarabiać, musi wykonywać niewolniczą pracę i walczyć o przetrwanie. Tak jak skazany na osiem lat pozbawienia wolności Dmitrij Machan, w Barlionie – Szaman. „Zamek widmo” to już czwarta odsłona jego niesamowitych przygód.
Czymże jest klan bez własnego zamku? No właśnie! To dlatego głównym celem każdego przywódcy jest pozyskanie bazy operacyjnej nie do zdobycia. Machan, Szaman Najwyższy, stojący na czele Legend Barliony, przyjmuje propozycję Imperatora – ma unicestwić armię Upiorów zamieszkującą Altamedę, zamek widmo. Pozornie zwyczajna misja daje początek tak niespodziewanej lawinie wydarzeń, że Szaman może zaufać już tylko swojej intuicji i zdać się na instynkt. Ten, na kogo polują trzy najlepsze klany kontynentu, naprawdę nie jest w stanie zrobić nic więcej…
Kategoria: | Science Fiction |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66575-53-0 |
Rozmiar pliku: | 3,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
SZAMAŃSKIE TAŃCE Z TAMBURYNEM
– Księżniczka Kaltanoru! – rozniósł się głos sługi, po czym do sali majestatycznie weszła Tawia.
Nigdy bym nie pomyślał, że człowiek potrafi tak chodzić, ale z boku wydawało się, że dziewczyna płynie – ani jedna fałdka jej długiej sukni, w pełni skrywającej nogi, nie wskazywała na to, że Tawia stawia kroki. Wydawało się, jakby została podniesiona na kilka centymetrów ponad podłogę i za sprawą magii pociągnięta do ołtarza, ale byłem przekonany, że żadnej magii tu nie było. Trening i doświadczenie!
Trediol – przystojny młody człowiek z wojskową postawą – stał przy ołtarzu i z nieukrywanym zachwytem patrzył na zbliżającą się niewiastę. Wystarczyło mi kilka chwil, żeby zrozumieć, że tych dwoje zaskakująco do siebie pasuje. Młodzi, piękni, niezależni… Staną się wspaniałymi władcami którejś Prowincji.
Zgodnie z protokołem Tawia zatrzymywała się co drugi krok, otrzymując błogosławieństwo od kolejnych gości ceremonii, i (na moje niewprawne oko) sprawdzała cierpliwość swojego przyszłego narzeczonego. Oczekiwane spotkanie z marzeniem całego twojego życia czasem bywa bardzo męczące. Nie wiem, jakie tradycje były związane z tym błogosławieństwem, ale Trediol postanowił je naruszyć – wbrew ostrzegawczemu głosowi mistrza ceremonii ruszył na spotkanie z Tawią. Dziewczyna zatrzymała się na krótką chwilę i odrzuciwszy na bok welon, trzymany przez dwóch paziów, pobiegła w kierunku Trediola…
Ledwie dwoje młodych ludzi objęło się, zajaśnieli mocniej niż słońce i w samym centrum sali nastąpił wybuch, który przewrócił niemal wszystkich gości na podłogę i rozrzucił wszystkie ozdoby. Ale co najbardziej interesujące – Tawia i Trediol zniknęli!
– Szanowni goście, nie denerwujcie się! – rozległ się spokojny głos Imperatora, który właśnie podnosił się z podłogi. Kto by pomyślał, że fala uderzeniowa dosięgnie także jego! – Młodym nic nie jest! Znajdują się na Wyspie Nowożeńców!
W sali rozległ się pomruk zszokowanych postaci, a stojący obok mnie NPC, sądząc po właściwościach – Gubernator jednej z Prowincji – wyszeptał:
– Od ponad stu lat nikt nie dostąpił takiego zaszczytu! Czyżby tym dwojgu udało się stworzyć Yin-Yang?
– Machanie… – Odwróciłem się i zobaczyłem podekscytowaną twarz Anastariji. Dawno nie widziałem tej dziewczyny tak poruszonej! – Powiedz, proszę, że ty wiesz, co się dzieje!
– Co znaczy: „że wiem”? Sama umówiłaś mnie na spotkanie, żebym wszystkiego się dowiedział. Odbierz film. Wydaje mi się, że wszystko zrozumiesz bez zbędnych wyjaśnień…
– Yin-Yang – nabożnie powiedziała dziewczyna, wyciągając kamień z mojej torby. Cholera! Nieco przesadziłem z dostępem… – Wiesz, do czego on jest potrzebny?
– Nie mam pojęcia – odparłem szczerze. – Według mnie to po prostu ładny kamień.
– To nie jest zwyczajny kamień. Mam na jego temat tylko kilka komentarzy, ale ich sens sprowadza się do jednego: nikt nie wie, do czego ten kamień służy… To niemożliwe… Machanie, dlaczego ty zawsze znajdujesz się w takich sytuacjach? Skąd ci się to bierze?
Z całą pewnością było to pytanie retoryczne, ponieważ Anastarija wzięła mnie pod rękę i poprowadziła z powrotem na ceremonię. Chociaż młodzi już nas opuścili, to goście zostali i nadszedł czas na zabawę.
– Machanie, czy ta dziewczyna nie wydaje ci się znajoma? – zapytała mnie po kilku minutach Anastarija.
Spojrzałem w kierunku, który wskazywała, i omal nie upuściłem na podłogę kieliszka. Mirida Przewidująca, poziom sto trzydziesty trzeci! Przyczyna moich ośmiu lat w Barlionie!
– Tak, razem w Kołotowce zabiliśmy Sklika – odpowiedziałem, starając się zachować obojętność.
Z jednej strony Marina – jak miała na imię w realnym świecie – kilka razy mi pomogła, nawet znalazła mnie w Kołotowce. Z drugiej – nieszczególnie miałem ochotę ją oglądać. A tym bardziej z nią rozmawiać. Było, minęło i wracanie do tego, próba zrozumienia przyczyny i znalezienia winnego nie mają sensu. Mnie i tak nie wypuszczą, dopóki dziewczyna nie zgłosi się na policję z wyjaśnieniami.
– Widzę, że w Kołotowce zdążyliście się nagadać na całą resztę życia, szczególnie biorąc pod uwagę jej ostatnie słowa, że to ona jest Mariną, i twoją reakcję na to imię – rzekła Anastarija nieco ironicznie, nie spuszczając przy tym ze mnie wzroku.
Co to ma być – jeszcze moje emocje zamierza kontrolować?
– Władzą, którą dała mi Eluna… – przemówiła w tym samym momencie Elżbieta, a ja udałem, że jestem w pełni skupiony na ceremonii. Tylko wyciągnąłem wniosek dla siebie: będę unikać wszelkiego kontaktu z Miridą. Nie ma powrotu do przeszłości i nie należy w niej grzebać. – …ogłaszam nieobecnych tutaj Tawię i Trediola mężem i żoną! Niech niebiosa będą im przychylne!
Czego nie można odmówić Anastariji, to spostrzegawczości. Przez resztę ceremonii nie powiedziała na temat Miridy ani słowa. Ale coś mi podpowiadało, że wcześniej czy później wróci do tej kwestii. Musiałem być na to przygotowany…
– Opowiadaj, co wczoraj wieczorem ustaliliście? – zapytałem Nastję, kiedy ceremonia dobiegła końca.
– Spotkaliśmy się, posiedzieliśmy, poczekaliśmy na ciebie i się rozeszliśmy. To tak w skrócie.
– To się naopowiadałaś! Poproszę nieco dokładniej.
– Mogę dokładniej. Już wcześniej wiedzieliśmy, że nie będzie cię na spotkaniu; wszystkie fora dudniły o tym, że przywódca Legend Barliony siedzi nieruchomo w Sklepie Jubilerskim. Barsi i Eryk próbowali przywrócić ci świadomość, ale nic nie działało. Wówczas spotkaliśmy się bez ciebie. Niewiele ustaliliśmy. Barsine zacznie szukać ludzi do rajdów. Z nas wszystkich tylko ona kiedykolwiek wyszukiwała ludzi, poza tym ma już stronę, na którą nie trzeba będzie tracić czasu i pieniędzy. Ja zajmę się znalezieniem rzemieślników i wydobywców; postaram się znaleźć dla klanu dobrych i niedrogich graczy. Do mnie na pewno dołączą.
– Do ciebie? – zdziwiłem się.
– Tak, teraz do mnie. Dla wielu ty jesteś nieprzewidywalny: możesz zniknąć tak szybko, jak się pojawiłeś. Ja jestem w Barlionie od dawna i na długo, gracze to doceniają. Leyte zgłosił się do pomocy w kwestiach finansowych i w temacie wszelkich rozliczeń; zajmował się tym na wolności. Plinto zadba o treningi, Ciapa będzie kontynuował treningi ze mną, Eryk z Plinto. Szczerze mówiąc, to tyle. Mam jeszcze jedną propozycję: zalecam zdjęcie mnie z funkcji zastępcy przywódcy klanu.
– Zdjęcie? – zdziwiłem się ponownie.
Ta rozmowa przerodziła się w serię niespodzianek.
– Żeby być prawdziwym zastępcą, muszę pracować, a na to nie mam ani czasu, ani, wybacz, ochoty. Nasyciłam się tym po samo gardło jeszcze w Feniksie. Jestem gotowa do pomocy, do konsultowania, wymyślania, rozwiązywania zagadek, ale pełnić funkcji wice nie dam rady. Do tego potrzebny jest człowiek, który jest gotowy poświęcić praktycznie osiemdziesiąt procent swojego czasu w grze. W tym momencie nie wiem, komu można by powierzyć tę funkcję: albo Ciapie, albo Barsi, albo w ogóle komuś z zewnątrz. Pozostali zupełnie nie nadają się do tej roli.
– Bardzo wesoło – wymamrotałem, trawiąc te wieści.
Anastarija chce zrezygnować z funkcji kierowniczej! Kto by się tego spodziewał?
– Aha, koń by się uśmiał! Dzisiaj o dziewiątej powtórzymy zebranie, łap zaproszenie. Wtedy omówimy moje odejście. Tak! Jeśli nie jestem ci pilnie potrzebna, to pozałatwiam swoje sprawy!
– Pędź, ja też mam się czym zająć! – odpowiedziałem, przyjmując zaproszenie na spotkanie w „Złotej Podkowie”.
– Bylebyś tylko znowu nie zajął się tworzeniem czegoś, artysto! – Nastja uśmiechnęła się i dała mi pstryczka w nos, po czym poszła w stronę domu aukcyjnego.
Dobrze, niech idzie – o pstryczku przypomnę jej później. A teraz do Banku!
Grzebiąc w ustawieniach zaktualizowanego Symulatora Pocztowego, ze smutkiem wspominałem swoją przeszłość programistyczną. Zaznaczyłem zaproponowane przez system standardowe szablony, po czym zacząłem wgryzać się w głąb logiki rozpoznawania listów. Tak… Nie zmieniałem ustawień skrzynki odbiorczej: e-maile od znajomych i tych, którzy znajdują się w promieniu stu metrów ode mnie, przychodzą natychmiast, listy od pozostałych – raz na dwie godziny. Bezcelowe jest ciągłe atakowanie mnie wiadomościami. Kolejna sprawa…
Cześć, nazywam się bla-bla-bla, umiem bla-bla-bla, chcę wstąpić do klanu na warunkach…
Listy dotyczące naboru do klanu przekierowałem do Barsine. Jeśli wczoraj wybrano ją szefową od zatrudniania, niech od razu zobaczy, z czym będzie się musiała mierzyć. Zastosować filtr…
Dziwne, według moich szacunków z dwóch milionów wiadomości, które nazbierały się w ostatnim czasie, jakaś połowa powinna była zniknąć, jednak moje marzenia maleńkim żaglowcem rozbiły się o rafę realności. Minus dwanaście tysięcy… Nawet nie czułem zbytnich emocji, kiedy zorientowałem się, że na pozostałe będę musiał odpowiedzieć samodzielnie… Jak mało osób chce wstąpić do mojego klanu!
Nie rozumiem, czy ty mnie ignorujesz? Znajdę cię w realu, mam już twój adres… Oczekuj nas jutro, gnoju! Nauczę cię, jak należy szanować porządnych chłopaków!
Takich typów prosto na czarną listę bez prawa do przywrócenia. I co jeszcze – już mają mój adres! Oj, ależ się boję! Zastosować filtr…
Minus trzydzieści procent. Do diabła! Miałem nadzieje, że znikną praktycznie wszystkie wiadomości… Czego dotyczą pozostałe?
Cześć! Widziałem twój filmik z Mrocznego Lasu! Super wszystkich roznieśliście! Naprawdę mega, giganci! Przy okazji – macie odjazdowe projekcje!
Kiedy ustawiłem automatyczną odpowiedź na takie wiadomości, a także usunąłem reklamy i spam, liczba nieprzeczytanych wiadomości zmniejszyła się do przystępnych trzech tysięcy. Dalej musiałem skorzystać z usług Symulatora, ponieważ kolejne e-maile były czymś w rodzaju:
Cześć! Twój klan świetnie sobie radzi, tak trzymać! Pożycz trzydzieści tysięcy Złotych – oddam za tydzień…
W pozostałej masie znaleźli się wielbiciele darmoszki, Anastariji i zwyczajnie niezbyt mądrzy ludzie, których tekstów nawet Symulator nie umiał rozpoznać. Na przykład: Świniałeczki ulepufnęły się trywtanić o kolano!
Co ten człowiek chciał wyrazić tak miażdżącym komunikatem, pojęcia nie mam. Takie e-maile musiałem sam usuwać, a autorów dodawać do czarnej listy. Efektem praktycznie dwugodzinnej pracy były trzydzieści trzy nieprzeczytane wiadomości, które nie kwalifikowały się do żadnej z kategorii. Zastosowałem jeszcze kilka ustawień, które posortowały listy według tego, czy znam nadawcę czy też nie, i zakończyłem pracę nad pocztą. Z pozostałych trzydziestu trzech wiadomości trzydzieści jeden było doskonale ukrytą reklamą i tylko dwie mnie zainteresowały. Z dwóch milionów! Mocne!
Cześć, Machanie! Nie wiem, skąd dowiedziałeś się o zwoju. O tym, że go mam, wiedział tylko pośrednik, od którego dostałem zamówienie. Zresztą nieważne. Potrzebujesz go, dlatego trzymaj. Musisz tylko wiedzieć, że zwój ukradłem z Pałacu Imperatora, więc jakoś szczególnie się nim nie chwal przed NPC-ami. Mogą pojawić się niepotrzebne problemy. Teraz jesteśmy kwita. Powodzenia! Reptil.
Otrzymałeś zwój:
„Szachy Karmadonta. Legendy i mity”.
Chcesz przeczytać?
Niniejszy zwój stanowi własność Imperatora Malabaru.
Tekst, który jest dostępny dla wszystkich:
Szachy Karmadonta – unikalny artefakt, przeznaczony do uzyskania dostępu do grobowca Stwórcy Barliony. Dwudziestu śmiałków, zdolnych do pokonania wszystkich trudności i udręk związanych z poszukiwaniem grobowca, otrzyma niewyobrażalne przedmioty napełnione siłą Stwórcy. Bohaterowie będą mogli dostąpić nieziemskiej łaski i staną się najpotężniejszymi bojownikami świata. W całej historii Malabaru nie było i nie będzie równych ich potędze.
Artefakt stanowi łamigłówkę, stopniowo odkrywającą sekretne współrzędne grobowca. Wejście do grobowca można znaleźć bez Szachów, ale wejście może otworzyć jedynie właściciel sześciu i więcej typów figur.
Tekst, który jest dostępny tylko dla graczy:
Autor zestawu szachów powinien należeć do klanu. Samotnikom (gracze bez klanu) pozwala się na stworzenie nie więcej niż dwóch figur poziomu podstawowego. Gdy tylko zestaw będzie w pełni gotowy, zadanie dotyczące poszukiwania grobowca Stwórcy otrzymają następujący gracze:
• autor zestawu szachów
• przywódca klanu, w którym powstała ostatnia figura zestawu szachów. Przywódca powinien piastować swoją funkcję przynajmniej przez dwa miesiące w dowolnym okresie istnienia klanu. Wyjaśnienie: klan został utworzony w styczniu i GRACZ_1 kierował nim do marca włącznie. Następnie GRACZ_1 opuścił klan, przekazując pałeczkę GRACZOWI_2. W maju do klanu dołączył autor zestawu, który ostatnią figurę stworzył w sierpniu. Zadanie otrzymają następujący gracze: autor zestawu, GRACZ_1, GRACZ_2.
• zastępca przywódcy klanu, w którym powstała ostatnia figura zestawu szachów. Zastępca przywódcy klanu powinien piastować swoją funkcję przynajmniej przez dwa miesiące w dowolnym okresie istnienia klanu. Wyjaśnienie: zobacz komentarz do Przywódcy klanu.
Gracz, który otrzyma zadanie, ma prawo przyprowadzić do grobowca dwudziestu ludzi, włączając siebie. Nie ma możliwości przekazania zadania innym graczom.
Tekst, który jest dostępny tylko dla autora zestawu:
Czas na stworzenie pełnego zestawu szachów jest ograniczony i nie może być dłuższy niż półtora roku. Jeśli w tym czasie zestaw nie powstanie – znika, o czym zostaną poinformowani wszyscy mieszkańcy Malabaru w specjalnym komunikacie. Liczba prób stworzenia kompletu: 3 (aktualny twórca – Machan).
Figury szachowe można wykonać tylko z materiałów wydobytych samodzielnie lub otrzymanych w rezultacie wykonania zadania.
Jeśli właścicielem zwoju jest autor zestawu, prawdopodobieństwo stworzenia figur wzrasta o 25%.
Życzymy przyjemnej gry!
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.O Autorze
Wasilij Michajłowicz Machanienko urodził się 20 kwietnia 1981 roku w Siewierodwińsku w Rosji. W 2004 roku ukończył studia na wydziale fizyki i matematyki Biełgorodzkiego Narodowego Uniwersytetu Badawczego. Następnie przeniósł się do Moskwy, gdzie pracował w branży IT.
Obecnie koncentruje się na twórczości literackiej, a w szczególności na LitRPG – nowym, dynamicznie rozwijającym się podgatunku fantasy i science fiction. Jest też zapalonym graczem i wielkim fanem World of Warcraft – gra oczywiście Szamanem, podobnie jak główny bohater jego powieści.
Swoją pierwszą książkę – o perypetiach Szamana i jego towarzyszy, którzy utknęli w surowym, nieznającym litości wirtualnym świecie Barliony – opublikował w 2012 roku na stronie Samizdat. Droga Szamana dała początek całej serii, która liczy obecnie siedem tytułów i jest tłumaczona na angielski, niemiecki, czeski, koreański i polski.
Machanienko opublikował także dwie części cyklu Tiomnyj paładin (ang. The Dark Paladin) oraz zapoczątkował serię LitRPG o tematyce science fiction zatytułowaną Galaktiona.