- W empik go
Duchy minionych lat. Tom 1. Wiosenne przebudzenie - ebook
Duchy minionych lat. Tom 1. Wiosenne przebudzenie - ebook
Epicka opowieść o ludziach żyjących w latach siedemdziesiątych, epoce zmian wartości i nowego spojrzenia na świat. To kolejne pokolenie bohaterów uwielbianej sagi Prawda zapisana w popiołach.
W Polsce nastała era Edwarda Gierka i czas prosperity za zagraniczne pożyczki oraz większe otwarcie na świat Zachodu. W RFN-ie dochodzi zaś do zamachu na izraelskich sportowców podczas igrzysk olimpijskich w Monachium. Europa Zachodnia zaczyna się zmagać z krwawym terrorem. W dorosłość wkraczają dzieci Błażeja, Szymka i Kuby. Dla nich wojna jest daleką przeszłością, jednak czy na pewno wszystkie demony tamtego czasu zostały pogrzebane?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7835-835-0 |
Rozmiar pliku: | 606 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Miasto spowiła gęsta mgła. Z jedenastego piętra wieżowca, w którym mieszkał Grzegorz Łyszkin, niewiele było widać, a jednak on wciąż wgapiał się w okno, jakby liczył, że za chwilę ujrzy to samo, co zazwyczaj – tętniące życiem miasto.
Pachniało kawą, którą zaparzył jedynie dla siebie, chociaż nie był sam. Chciał jednak, aby jego towarzyszka jak najszybciej opuściła zarówno jego łóżko, jak i jego mieszkanie. Nie zamierzał więc jej częstować ani kawą, ani śniadaniem.
Przypomniał sobie pewną rozmowę z ojcem.
– Nie chcę, żebyś był taki jak ja – powiedział wówczas Igor Łyszkin.
Grzegorz uśmiechnął się wtedy smutno i odparł:
– Jesteś chyba jedynym ojcem na świecie, który nie chce, żeby jego syn był do niego podobny.
– Nie jestem megalomanem. Zdaję sobie sprawę, że mam fatalny charakter i dlatego chcę, żebyś był inny. – Ojciec rozzłościł się nie wiadomo dlaczego.
– Chodzi ci o Bejrut, kobiety czy Karolka? – zapytał kąśliwie Grzegorz.
– Nie będę ci mówił, że wybrałeś gównianą robotę, bo to i tak nic nie da. Zresztą sam się kiedyś przekonasz, że są drogi, z których nie można już zawrócić. Ale Karolowi mógłbyś odpuścić. Co do kobiet… Korzystaj, póki się jeszcze nie zakochałeś.
– Naprawdę? Mam odpuścić temu gnojowi to, co zrobił? – warknął.
– A gdyby mnie ktoś próbował zabić, nie szukałbyś zemsty?
– Ja nie odwaliłbym takiej fuszerki. – Grzegorz uśmiechnął się kwaśno i dodał: – Nie chodzi o to, co zrobił przyjaciółce mamy. Właściwie nawet niespecjalnie mnie to obchodzi. Jednak on próbował skierować podejrzenia na mnie.
– A wiesz, dlaczego to zrobił?
– Mam gdzieś dlaczego! – syknął Grzegorz przez zęby.
– Zrehabilitował się. Pomógł nam, więc teraz odpuść – prawie błagalnym tonem powiedział stary Łyszkin.
Od tamtej rozmowy minął prawie rok, ale Grzegorz nie odpuścił i nie zamierzał tego robić. Ten bydlak i tak powinien czuć się wyróżniony, bo Grzegorz na niego nie doniósł. Jedynie utrącił jego kandydaturę do wywiadu wojskowego. Teoretycznie Karol Lewin nadawał się do tej roboty. Oprócz przeszkolenia w GRU miał za sobą służbę wojskową i kilka lat pracy w SB. Był lojalny, zawzięty i potrafił osiągać wyznaczone cele. A jednak Grzegorz przekonał przełożonych, że co prawda przebieg kariery Karola jest bez zarzutu, jednak jego kuzyn jest człowiekiem, który może ulec pokusie przy pierwszej nadarzającej się okazji, gdy tylko znajdzie się po drugiej stronie żelaznej kurtyny. Szefostwo było wyczulone na tym punkcie, bo w latach sześćdziesiątych straciło wielu oficerów, którzy wybrali wolność na Zachodzie. Dlatego więc, gdy wschodząca gwiazda polskiego wywiadu wojskowego wystawiła negatywną ocenę Karolowi Lewinowi, ten zamiast świetlanej kariery w wywiadzie musiał się zadowolić jedynie awansem w swojej macierzystej firmie. Wcześniej zbadano także przeszłość ojca Karola, Emila, który z niemieckiego konfidenta pewnego dnia przeistoczył się w miłośnika Polski Ludowej. Grzegorz podjął ten temat w raporcie, sugerując, że syn niewiele różni się od ojca, mimo że ten drugi pożegnał się ze światem, gdy Karolek był małym dzieckiem i miał niewielki udział w kształtowaniu jego charakteru.
Igor traktował małego Lewina jak syna, choć ten, gdy podrósł, znienawidził swojego opiekuna, właściwie nie wiadomo z jakich powodów. Jednak Igor wciąż go bronił, starał usprawiedliwiać wszystkie jego czyny i dręczył się, że poniósł porażkę wychowawczą.
Grzegorz nie miał takich sentymentów w stosunku do kuzyna, z którym dorastał pod jednym dachem. Tak jak do kobiet, które niekiedy przyprowadzał na noc.
– A ja nie dostanę kawy? – Usłyszał zaspany kobiecy głos.
– Nie – powiedział zimno. – Musisz już iść.
– Traktujesz mnie jak jakąś dziwkę – burknęła.
– Nie, po prostu muszę iść do pracy.
– A gdzie pracujesz? – Ziewnęła ukradkiem.
Sygnał alarmowy. Był kompletnie przewrażliwiony. Pytanie o pracę było zupełnie naturalne, ale on od razu zrobił się czujny. Tak już miał. Od dnia, kiedy spotkał się z pewną atrakcyjną kobietą w Parku Kultury i Wypoczynku imienia Gorkiego w Moskwie…
Poznali się poprzedniego wieczoru w klubie tanecznym. To ona pierwsza poprosiła go do tańca. I tak zwróciłby na nią uwagę, ale kobieta chyba nie chciała ryzykować, że Grzegorz zainteresuje się kimś innym. Wyglądała bardzo szykownie jak na zgrzebną Moskwę i należała do kobiet, o których jego ojciec mawiał „kociak filmowy”.
Umówili się nazajutrz. Pytała, gdzie mieszka i co studiuje, a on podskórnie czuł, że Dasza nie jest osobą, za którą się podaje i wcale nie zamierza go uwieść, ale sprawdzić. I nie wpadł na to dlatego, że źle sobie radziła z narzuconą jej rolą, ale wciąż kołatało mu w głowie pytanie, dlaczego poprosiła go do tańca. Jego kumple tłumaczyli mu, że to nic niebywałego, bo w Związku Radzieckim jest równouprawnienie i kobiety często robią pierwszy krok, ale jemu nie dawało to spokoju.
Był czujny i uważał na każde słowo. I wówczas, gdy umówili się w parku, i potem, gdy siedzieli razem w kawiarni czy w teatrze. Na końcu zaś zaproponowała mu raut w swoim domu, gdzie miał poznać kilku „miłych i sympatycznych Amerykanów”. I wtedy był już pewny, że go sprawdzają, a zamiast pracowników amerykańskiej ambasady zastanie na imprezie oficerów radzieckiego kontrwywiadu.
Od tamtego czasu więc, gdy padało pytanie o pracę, czuł, że cały się spina, a myśli zaczynają kłębić się w jego głowie. Starał się przypomnieć sobie każde słowo wypowiedziane przez swojego towarzysza albo poderwaną dziewczynę. Potem wyświetlał sobie wszystkie gesty i uśmiechy, minuta po minucie. Teraz nie było inaczej.
Byli z kumplem w Lotosie i po kilku głębszych zachciało się im panienek. Nie miał problemów z uwodzeniem kobiet. W końcu z wyglądu był podobny jak dwie krople wody do ojca, a ten miał niegdyś szalone powodzenie u kobiet, co wykorzystywał skwapliwie, aczkolwiek jedynie cieleśnie. Pewnego dnia bowiem został trafiony strzałą Amora, gdy ujrzał i usłyszał Hankę Lewinównę. Od tego momentu zawładnęła jego sercem i nie znalazł innej kobiety, która byłaby w stanie jej dorównać.
Matka Grzegorza bywała kapryśna, wyniosła, nadwrażliwa i niekiedy bardzo go denerwowała. A jednak Hanki Lewin nie dało się nie kochać. Potrafił wybaczyć jej bardzo wiele, choćby to, jak zachowała się w stosunku do jego siostry, Nadii. Wkurzyła wówczas nawet ojca, co było ewenementem w ich pożyciu, ale Grzegorz nie był dla niej taki surowy. Martwiła się o Nadię, o niego czy Karolka. Od lat była podszyta strachem, tak jakby wojna wciąż trwała, a ona musiała codziennie walczyć o ich życie. Kiedyś wykrzyczała ojcu, że wtedy, gdy najbardziej potrzebowała mężczyzny, żadnego przy niej nie było i mogła liczyć jedynie na tajemniczą Irenę „Wariatkę”, podobno kobietę o złotym sercu, sile Herkulesa i umyśle dziecka. Ze zrozumiałych względów Grzegorz nie pamiętał tej kobiety, ale Nadia powiedziała mu wówczas, że gdyby nie Irena, nie przeżyłyby wojny. I zapewne teraz dla Hanki myśl, że któreś z jej dzieci mogłoby pozostać samo w chwilach trwogi, przerażała ją.
Jego siostra także miała żal do ojca, do tego biologicznego również, bo miłość mężczyzn do Hanki Lewinówny skończyła się w dniu, w którym zaczęły się kłopoty. Może dlatego Nadia lgnęła do starszych mężczyzn i takiego również pojęła za męża, jakby wciąż się bała, że zabraknie jej ojcowskiej miłości, gdy wpadnie w tarapaty.
– No, powiedz – jęknęła dziewczyna. – To wtedy ja też ci o sobie opowiem.
– W biurze projektów. Tworzymy plany nowoczesnych osiedli mieszkaniowych. Ja jestem w zespole, który zajmuje się Ursynowem Północnym – wyklepał formułkę, którą miał zawsze pod ręką, gdy ktoś go pytał o jego zajęcie.
Robił to jednak tylko wówczas, gdy już nieco więcej wiedział o nowo poznanej osobie. Wolał nie zdziwić się, jeśli okazałoby się, że jego rozmówca również zasila szeregi budowniczych Polski Ludowej. Nie miał zbyt dużego pojęcia o budownictwie i gdyby trafił na fachowca, ten w mig odgadłby, że Grzegorz Łyszkin rzuca jedynie wyuczone slogany. Przeczuwał jednak, że dziewczyna, z którą spędził noc, nie należy do kadry inżynierskiej stolicy.
– Jesteś inżynierem… Chyba mam ochotę na kolejne spotkanie z tobą. – Zachichotała.
Przewrócił oczami, wciąż wgapiony w gęstą mgłę.
– Ale ja nie mam. Jutro wraca z delegacji moja żona. Idź już…
– Nie zauważyłam u ciebie żadnych śladów kobiecej obecności.
– To mieszkanie kumpla. Użycza mi go, gdy mam ochotę się zabawić. Chyba nie sądzisz, że zabrałbym przypadkową kobietę do domu, w którym mieszkam z żoną i dziećmi? – odparł zimno.
– Wczoraj byłeś milszy – warknęła.
Słyszał, jak wstaje z tapczanu, a po kilku minutach rozległ się dźwięk zamykanych drzwi. Odetchnął z ulgą. Już nie musiał się wysilać. Po chwili pomyślał, że może całkiem przyjemnie byłoby mieć rodzinę. Żonę, za którą szalałby jak jego ojciec za matką, i dzieciaki podobne do niego, jak on do Igora… Problem jednak polegał na tym, że jak dotychczas on nie spotkał swojej Hanki Lewinówny.
Ojciec powiedział mu kiedyś, że pewnego dnia pozna kobietę, popatrzy jej w oczy i będzie wiedział, iż właśnie spotkał tę jedyną. Igor Łyszkin, który w swoim życiu robił rzeczy niebezpieczne, wymagające ogromnej psychicznej siły i wielkiej odwagi, wciąż pozostawał niepoprawnym romantykiem. Grzegorz nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia. Przecież podobne rzeczy zdarzały się tylko w filmach dla spragnionych uczuć kobiet, ale jego ojca właśnie coś takiego dotknęło. Amor trafił bezbłędnie. Matka niekiedy chichotała i mówiła: „Daj spokój, Grzesiu. Ojciec zapragnął właśnie mnie, bo go nie chciałam. A mógł mieć prawie każdą. Wiesz, jakie to wyzwanie dla takiego mężczyzny jak Igor?”.
On także mógł mieć każdą i może właśnie na tym polegał jego problem, bo chciałby, żeby pewnego dnia jakaś kobieta powiedziała: „nie”.