- promocja
- W empik go
Duda i jego tajemnice - ebook
Duda i jego tajemnice - ebook
Oskarżano go o niesamodzielność, nieodpowiedzialność, nieprzemyślane działania. Wielokrotnie zarzucano mu niezdolność do pełnienia jakiejkolwiek władzy, nie tylko tej najwyższej. Nikt jednak dotąd nie prześwietlił Andrzeja Dudy, jego przeszłości, związków i powiązań. Ta książka jest pierwsza. Jeśli sądzisz, że wiesz wszystko o człowieku, który objął najbardziej szacowny urząd Rzeczypospolitej Polskiej, to się mylisz. W tej książce przeczytasz:jak nasz bohater rozpoczął wielką i nieoczekiwaną karierę; co go łączyło ze zwolennikami prawa do aborcji; jak stawiał pierwsze kroki w branży deweloperskiej i dlaczego lokatorom zabrakło wody; kto go wprowadził do spółek skarbu państwa; dzięki komu znalazł się w Prawie i Sprawiedliwości; kto wymyślił, że Andrzej Duda mógłby kandydować na prezydenta; kim są współpracownicy Dudy i jakim wpływom ulegają; kto z jego najbliższego otoczenia ma powiązania z obcym, ekspansywnym mocarstwem; na jakie pytania jego kancelaria woli nie odpowiadać; kim jest Filip Szary; kim jest Jolka Rosiek i co ją łączy z tzw. Ruchadłem Leśnym.
Poznaj sprawdzone, udokumentowane, nieznane fakty.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66095-24-3 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
A jednak dla obozu władzy rola opisywanej przez nas postaci jest ważniejsza niż jej ograniczone wpływy polityczne. Dzięki niej obóz władzy może przetrwać coraz groźniejsze burze, które sam wywołuje. Bohater tej książki jest popularny wśród milionów Polek i Polaków głosujących na PiS, mieszkających przede wszystkim (choć nie tylko) w mniejszych miastach i na wsi. Oni, gdy myślą o Prawie i Sprawiedliwości, mają przed oczyma najpierw jego, dopiero potem Kaczyńskiego. Lekceważą groźne burze, dopóki nasz bohater ich zapewnia, że wszystko jest dobrze.
Niestety, chodzi o burze groźne nie tylko dla PiS, ale także dla całego kraju i kontynentu. W latach 2015–2020 partia rządząca systematycznie, krok po kroku, oddala nasz kraj od Unii Europejskiej. Po co to robi? Po to, aby zwiększyć swą władzę. By ten cel osiągnąć, obóz władzy gotów jest na wiele. Między innymi na wyrwanie Polski ze wspólnoty Zachodu.
To w sposób oczywisty naraża nasz kraj na cywilizacyjne, geopolityczne, a nawet militarne zagrożenia. Jednak partia rządząca ma inne priorytety i inne kwestie uznaje za najważniejsze.
Jednym z celów prawodawstwa UE jest ograniczenie samowoli polityków wobec obywateli, PiS natomiast chce, żeby obywatel był wobec partii bezradny. Z tego powodu obóz władzy zwiększa uprawnienia policji i innych służb. Pozwala na szeroką, praktycznie nieograniczoną inwigilację Polek i Polaków. Stwarza służbom i prokuraturze możliwość powoływania się przed sądem na dowody uzyskane w sposób nielegalny, wręcz przestępczy. Podporządkowuje sobie prokuraturę i Trybunał Konstytucyjny. Niszczy niezawisłość sądów. Wszystko to przybiera formę licznych ustaw i nowelizacji (czyli poprawek do ustaw już uchwalonych). Większość parlamentarna wprowadza zmiany pośpiesznie, bez należytej debaty, nieraz pod osłoną nocy. Kampania walki z niezależnością sądów osiąga swoje apogeum na początku lutego 2020 r., gdy PiS wprowadza tzw. ustawę kagańcową. Ustawa zabrania sądom sprzeciwu wobec bezprawnych poczynań władzy. Celowo i jawnie gwałci prawo unijne, co prowadzi do rozbratu z Unią Europejską.
Należy bowiem pamiętać, że dzisiejsza UE jest wspólnotą prawną, dopiero potem polityczną i gospodarczą. Dzięki tej wspólnocie prawnej społeczeństwa krajów europejskich mogą żyć i współpracować bez bunkrów i drutów kolczastych na granicach. Gdy wspólnota prawna zniknie, w Europie od Bugu po Atlantyk powrócą granice. Mogą też wrócić wymierzone w siebie lufy.
Równie ważne, jeśli nie ważniejsze, jest to, że ustawa kagańcowa, podobnie jak inne ustawy antysądowe, gwałci najważniejsze ze wszystkich polskich praw, czyli Konstytucję RP. Powstał chaos prawny, który powoduje, że zwykły obywatel idący do sądu musi zadawać sobie pytania: Czy to sąd? Czyj to sąd? Z jakiego nadania jest sędzia? Czy ten sędzia naprawdę został mianowany sędzią? Czy nie powinien sądzić ktoś inny, kto został zawieszony przez władzę? Czy wyrok będzie wyrokiem? A co, jeśli za kilka lat wyjdzie na jaw, że całe postępowanie było nieważne, i wszystko się zacznie od nowa?
Powinno to budzić sprzeciw milionów Polek i Polaków, którzy w większości popierają członkostwo Polski w Unii Europejskiej, jak również pragną praworządności – czego najlepszym dowodem jest to, że partia, która się ubiegała o przejęcie władzy, nazwała się Prawem i Sprawiedliwością.
A jednak Polki i Polacy niezbyt zdecydowanie sprzeciwiają się antyeuropejskiej, antysądowej kampanii PiS. Ogromną odpowiedzialność ponosi za to pewien mężczyzna, któremu większość obywateli ufa (w niektórych sondażach zaufanie do niego wyrażało około 60 proc. ankietowanych, zatem niemal dwa razy więcej niż w przypadku partii rządzącej).
Ten mężczyzna oficjalnie pełni funkcję strażnika Konstytucji RP i porządku prawnego. Odpowiada też za kształtowanie polityki zewnętrznej wspólnie z Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Nieraz przemawia publicznie, a wtedy stara się okazywać dumę i pogodę ducha. Często się uśmiecha. Jego wystąpienia podobają się większości Polek i Polaków i upewniają ich, że wszystko jest w porządku. Tymczasem podpisuje antyeuropejskie, antysądowe ustawy przegłosowywane przez koalicję rządzącą, przez co nabierają one mocy prawnej. Raz jest całkowicie posłuszny, innym razem pozwala sobie na drobne ceregiele, zastrzeżenia i interwencje. Ale to jeszcze bardziej uspokaja większość obywateli. „Gdy coś jest nie tak, on to naprawia”.
Mowa o prezydencie Rzeczypospolitej Polskiej. Mowa o doktorze nauk prawnych Andrzeju Dudzie.
Wszystko wskazuje na to, że Andrzej Duda nie jest politykiem samodzielnym. Wielokrotnie widzieliśmy, jak się ugina przed wolą lidera partii rządzącej, Jarosława Kaczyńskiego. Obserwatorzy oceniają kompetencje intelektualne Dudy jako ograniczone. Unia Europejska mogła je poznać w 2018 r. podczas XIX Forum Polsko-Niemieckiego w Berlinie, gdy polski prezydent zaatakował UE za… żarówki. „Dlaczego na przykład w sklepie nie można w tej chwili kupić już zwykłej żarówki, można kupić tylko energooszczędną? Bo UE zakazała” – powiedział w obecności niemieckich liderów i intelektualistów¹ (gościem Forum był m.in. prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier).
Czyżby Andrzej Duda uznał, że warto się wygłupić dla poklasku swych krajowych wyborców? Część z nich jest głucha na ostrzeżenia ekologów i traktuje wycofanie energochłonnych żarówek ze sklepów jak zamach na wolność. Jednak takie przypochlebianie się miałoby większy sens, gdyby Duda wygłosił swoją obronę żarówek na wiecu w którymś z polskich miast powiatowych. Dotarłby z nią wtedy do swoich wyborców i nie wygłupiał się na forum międzynarodowym.
Oglądając berlińskie wystąpienie, można odnieść wrażenie, że Duda nie udawał. Zachowywał się, jakby naprawdę nie wiedział, że odpowiedź na jego pytanie jest oczywista: Unia Europejska wprowadziła żarówki energooszczędne, gdyż chce, żeby dzieci jej obywateli miały gdzie żyć. UE nie chce planety zadymionej i przegrzanej, na której brakuje wody, żar spopiela rośliny, a ludzie umierają z głodu i pragnienia. Niemcy na pytanie Dudy odpowiedzieli sobie już w poprzednich dekadach. Dlatego w Berlinie pod niektórymi dyskutantami nogi się ugięły, gdy usłyszeli, że prezydent Rzeczypospolitej wciąż widzi symbol wolności w starej żarówce.
Mimo braku samodzielności i kompetencji Duda stanowi najważniejszą część antyeuropejskiej machiny PiS. To jej podstawa i fasada. Łatwiej się identyfikować z człowiekiem niż z partią. Łatwiej się identyfikować z postawnym, uśmiechniętym ojcem rodziny niż z przewrotnym starym kawalerem, który przewodzi partii rządzącej. To Andrzej Duda samą swoją obecnością zyskuje szeroką akceptację dla groźnych poczynań Jarosława Kaczyńskiego.
Wypada więc zapytać, skąd się wziął Andrzej Duda.
„A teraz zapraszamy na scenę sympatycznego pana Andrzeja z Krakowa!” – tymi słowami można opisać główne wydarzenie przełomu grudnia 2014 r. i stycznia 2015 r. w Polsce.
W 2015 r., tak jak podczas innych kampanii wyborczych, Kaczyński skrył się w cień. Opierając się na wieloletnich doświadczeniach, zrozumiał, że boją się go nawet wielbiciele. A gdy pojawia się zbyt często, strach bierze górę nad uwielbieniem.
Dla celów Kaczyńskiego korzystne było to, że w 2015 r. najpierw odbyły się wybory prezydenckie, a dopiero potem parlamentarne. W tych pierwszych wyborach prezes PiS mógł wylansować kogoś budzącego większą sympatię niż on sam. Mógł wylansować nową, przyjemniejszą twarz partii.
Kaczyński zrobił to w grudniu 2014 r. Wtedy na scenie politycznej pojawił się nieznany dotąd szerzej Andrzej Duda.
Pojawił się i zaistniał w sposób bardzo skuteczny. Cała Polska zobaczyła sympatycznego mężczyznę, który potrafi się uśmiechać, ale potrafi też wygłosić mocne przemówienie. Umie zażartować, i to w sposób przystępny, zrozumiały dla każdego. Troszczy się o proste ludzkie sprawy.
Podczas kampanii Andrzej Duda powołał inicjatywę o łatwej do zapamiętania nazwie DudaPomoc. Inicjatywa oferowała darmowe doradztwo prawne dla obywateli „bezradnych wobec biurokratycznej machiny” państwa. O spektakularnych sukcesach DudaPomocy jakoś nie było słychać, ale pomysł przypadł do gustu licznym² wyborcom. „Proszę – mogli sobie powiedzieć – ten Duda jeszcze nie został prezydentem, a już chce rozwiązać mój problem!”
Czy to znaczy, że zwolennicy Andrzeja Dudy widzą w nim troskliwego pomocnika i opiekuna?
A może także mężnego obrońcę? W prezydenckiej kampanii wyborczej z 2015 r. kandydat Duda wołał o wyzysku, od którego trzeba uwolnić pracowników i kredytobiorców. Gdy został prezydentem, wielokrotnie gromił domniemanych zachodnich agresorów, rzekomo mających gwałcić polską wolność. „Nie pozwólmy na to, żeby inni decydowali za nas. My Polacy mamy prawo sami decydować o sobie samych i swoich sprawach (…). Jestem prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej. Nie będą nam tutaj w obcych językach narzucali, jaki ustrój mamy mieć w Polsce i jak mają być prowadzone polskie sprawy” – powiedział 17 stycznia 2020 r., przemawiając do mieszkańców Zwolenia. Rzecz jasna, wystąpienie dotyczyło antyeuropejskiej i antysądowej „reformy wymiaru sprawiedliwości” prowadzonej przez PiS³.
Przedstawiona przez Andrzeja Dudę wizja naszych zachodnich sojuszników jako „obcych”, którzy chcą wziąć Polskę pod but, wielu słuchaczy zszokowała. Nie stanowiła jednak niespodzianki. Już podczas kampanii w 2015 r. przyszły prezydent przedstawił się Polkom i Polakom jako „swój chłop” w wersji narodowo-zaściankowej. Jako katolik i nacjonalista, który wierzy (lub chce wierzyć) w to, w co wierzy (lub chce wierzyć) większość narodu. Katolik i nacjonalista zdecydowany, ale wciąż po ludzku troskliwy. Przeciwny zachodniej zgniliźnie (czyli prawom osób LGBT), jednak niekoniecznie przeciwny formalizowaniu związków partnerskich, również homoseksualnych (aczkolwiek bez ceremonii w urzędzie stanu cywilnego, którą miałoby zastąpić podpisanie umowy o zawarciu związku w prywatnej kancelarii notarialnej). Tu trzeba zauważyć, że względna łaskawość Dudy wobec mniejszości seksualnych pojawia się tylko podczas kampanii wyborczych. Gdy wygrał wybory prezydenckie w 2015 r., nic dla nich nie zrobił. Jednak jego zwolennicy zapewne nie mają mu tego za złe. Prezydent ma dobre serce, pochyli się nawet nad „zboczeńcem” – ale gdy przychodzi co do czego, to dzielnie broni „tradycyjnej rodziny”.
Troskliwość, tradycjonalizm i – jako dopełnienie tej trójcy przymiotów – tytuł naukowy. Plebejski styl Andrzeja Dudy ściągnął na niego nieuniknione szyderstwa ze strony przemądrzałych przedstawicieli warszawskiej elity. Jednak tym mądralom można było rzucić w twarz, że to doktor praw, syn dwojga uczonych z Krakowa!
Zatem Duda to plebejusz i patrycjusz w jednym. Taki, co to pokrzyczy na wiecu, ale też powie kilka mądrze brzmiących słów. „Dobre panisko”, które dostojnie błyszczy na szczytach, ale brata się z ludem, ożywiając go trochę swoim blaskiem. Okaże zrozumienie dla „biednego człowieka” osaczonego przez codzienne troski. Nawet jeśli nie pomoże, to poprawi mu nastrój, przypominając o ponadczasowych zaletach narodu polskiego, którego członkiem ten „biedny człowiek” jest… Aczkolwiek wielu wyborców Dudy uważa zapewne, że prezydent im pomógł, i to bardzo konkretnie. Andrzej Duda jest dla nich twarzą PiS, a PiS kojarzą dzisiaj z koniunkturą gospodarczą i pomocą socjalną. To jasne, że prezydent miał znikomy wpływ na jedno i niewiele większy na drugie. Jednak jest przedstawicielem partii, która pobudza gospodarkę za pomocą powszechnej konsumpcji i znacznie hojniej przyznaje zasiłki niż jej poprzednicy. A zażywne, uśmiechnięte oblicze Dudy idealnie się nadaje na popularną ludową ikonę dobrobytu.
W innych dziedzinach Andrzej Duda radzi sobie gorzej. Ale w tej kluczowej dla milionów wyborców jest skuteczny. Stanowi ludzką twarz PiS.
Zobaczmy więc, co się za tą twarzą kryje. Dowiedzmy się, skąd przyszedł i kim jest prezydent RP. Dowiedzmy się, co robi i z jakimi ludźmi się zadaje. Ta wiedza jest nieodzowna, albowiem chodzi o bezpieczeństwo i niezawisłość Polski.
Poprzednie książki o liderach polskiej polityki, które wydaliśmy w Wydawnictwie Arbitror – Macierewicz i jego tajemnice, Macierewicz. Jak to się stało, Morawiecki i jego tajemnice – dotyczyły osób sprawnych i niebezpiecznych. Dotyczyły osób, które umiejętnie udają kogoś, kim nie są, i oszukują miliony osób co do charakteru swej działalności.
Ta książka dotyczy natomiast osoby znacznie mniej sprawnej, ale niemniej przez to niebezpiecznej. W tym przypadku dramat nieraz nabiera cech komedii. Można by to nazwać tragikomedią.
Jednak nie ma nic bardziej tragicznego, skoro sprawa dotyczy głowy państwa…