- nowość
- W empik go
Dusza - tanio sprzedam - ebook
Dusza - tanio sprzedam - ebook
Czy da się oszukać przeznaczenie? Czy da się poukładać z Czarnym? Może i tak, jeśli dopuszczasz jego istnienie. Czy osobowość zmienia się po śmierci? Zależy, w co wierzysz. Na czym naprawdę nam w życiu zależy, a co sobie odpuszczamy? Czy wszystko da się sprzedać? Czy wszystko można kupić? Może nie znajdziesz odpowiedzi, ale coś przynajmniej przemyślisz. Przyziemna historia o życiu i tym, co jest po nim. Jeżeli coś jest.
Kategoria: | Sztuka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788397473607 |
Rozmiar pliku: | 72 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Na scenie panuje ciemność, z której powoli wyłania się siedzący na krześle _KONTRABASISTA_ (prawa strona sceny). Ubrany jest na galowo. Siedzi nieruchomo, wpatrując się w ścianę nieobecnym spojrzeniem. W prawej dłoni trzyma smyczek, zastygnięty na strunach wpół pociągnięcia, lewą czule przytula instrument. Kontrabas jest tak gigantyczny, że kontrabasista jest zza niego słabo widoczny. Przez chwilę światło skupione jest na KONTRABASIŚCIE, po chwili mrok rozjaśnia się i widać drugie, puste krzesło ustawione obok.
_Na scenę wchodzi HANDLARZ, w długim płaszczu, z walizką, oklejoną licznymi, kolorowymi nalepkami z nazwami miast, w różnych językach. Na głowie kremowy kapelusz typu panama, z widocznym napisem KAPITAN. HANDLARZ wpatruje się przez chwilę w muzyka i siada na krześle, odrzucając poły płaszcza teatralne do tyłu. KONTRABASISTA przytomnieje, mruga szybko oczami, patrzy na HANDLARZA_.
HANDLARZ: Zgubił się Pan?
KONTRABASISTA: Ja? Czemu? A gdzie tam! Oczywiście, że nie!
HANDLARZ: To, co Pan tak siedzi? I nie gra?
KONTRABASISTA: Szukam natchnienia. Iskry. Weny.
HANDLARZ: Znaczy, się Pan zgubił. Miałem rację. Stracił Pan z oczu melodię, zagubił Pan właściwą drogę w gęstwinie dźwięków… pozamelodyjnych.
KONTRABASISTA: A to Pan w tym, metaforycznym, sensie!
HANDLARZ: Musi Pan pamiętać, że metafora nie ma sensu, _per se_! Może mieć sens, który się jej nada. Problem w tym, i jednocześnie jej piękno, że każdy nadaje jej inny, własny sens. Dlatego często nawzajem się nie rozumiemy.
KONTRABASISTA (_zadumany_): A tak, tak… W tym sensie to się zgubiłem… A Pan kto?
HANDLARZ: Zwykły sprzedawca.
KONTRABASISTA: Jak to się w dzisiejszych czasach z handlu żyje? Ludzie kupują? (_wychyla się zza kontrabasu i spogląda na walizkę_) Widzę, Pan w ciągłej podróży!
HANDLARZ: Jakoś się żyje. Ale robota trudna. Ludzie wybredni, gonią za nowościami.
KONTRABASISTA: Co Pan szanowny sprzedaje?
HANDLARZ _(poprawiając się na krześle)_: Głównie metafory.
KONTRABASISTA (_marszcząc brwi_): W tym, metaforycznym sensie?
HANDLARZ: Nie, to akurat dosłownie. (_grzebie po kieszeniach, intensywnie czegoś poszukując, wyciąga, co jakiś czas, z kieszeni różne przedmioty – zapalniczkę, skasowany bilet, patyk, scyzoryk, etc. – i chowa je z powrotem_)
KONTRABASISTA (_z niedowierzaniem_): I kupują?
HANDLARZ (_nie przerywając grzebania po kieszeniach_): Kupują. Ale bardziej sezonowo w przeważającej większości. Bliżej Święta Zmarłych jest na przykład duży popyt. Koniec końców wychodzę na swoje.
KONTRABASISTA: To fascynujące! (_opuszcza smyczek w dół, wciąż przytrzymując kontrabas_). Jak Pan to robi?!
HANDLARZ: Co Pan ma na myśli? (_marszczy brwi,_ _wsadza do ust ołówek i symuluje zaciąganie się papierosem_).
KONTRABASISTA: W jaki sposób sprzedaje Pan te metafory?
HANDLARZ: Po prostu. Mam listę (_otwiera walizkę i wyjmuje z niej długi, częściowo zrolowany zwój papieru_), o proszę (_pokazuje, podnosząc zwój do góry_). Pobieram opłatę, a potem odczytuję metaforę, czasem dwie. Powyżej trzech – jedna w gratisie.
KONTRABASISTA: A jeśli komuś ta wybrana przez Pana metafora nie przypadnie do gustu?
HANDLARZ: A to już nie mój problem.
_KONTRABASISTA_ _nic nie mówi, tylko patrzy ze zdziwieniem na HANDLARZA_.
HANDLARZ: Co się Pan tak dziwi? Ja tylko sprzedaję!
KONTRABASISTA: No, ale…
HANDLARZ: Jeśli się komuś nie podoba, zawsze może kupić drugą.
KONTRABASISTA: Ale to tak jakby sprzedawać towar, którego nie można wcześniej sprawdzić, ani zobaczyć. To nieuczciwe! (_uderza lekko smyczkiem w boczną część łydki_)
HANDLARZ: A jak Pan kupuje cukier, to Pan otwiera paczkę i sprawdza, czy słodki, smakuje Pan?
_KONTRABASISTA powoli kręci przecząco głową_.
HANDLARZ: Sam Pan widzi! Wszystko legalne! Zresztą ja nikogo nie zmuszam do zakupu. Wszystko dobrowolnie!
KONTRABASISTA: Pokaże Pan? (_odkłada smyczek na podłogę i wyciąga rękę po zwój_)
HANDLARZ: Nie, nie, drogi Panie! Najpierw musi Pan zapłacić.
KONTRABASISTA: Ja tylko chciałem zobaczyć. Przecież nie zapamiętam! Poza tym to absurdalne! Znam mnóstwo metafor! Nie muszę za nie płacić!
HANDLARZ: To niech Pan powie jakąś! (_zwija zwój, chowa go do walizki i zatrzaskuje ją głośno, zakład ręce na piersiach_)
KONTRABASISTA (_marszcząc brwi_): Hmmm… (_opiera brodę na dłoni zwiniętej w pięść_)
HANDLARZ (_po chwili_): Może chce Pan kupić?
KONTRABASISTA: To absurdalne... (_kręci głową z niedowierzaniem_). Nawet jeśli nie pamiętam teraz i nawet gdybym, hipotetycznie nie znał żadnej metafory, nie kupiłbym jej – ani od Pana, ani od nikogo innego! Można żyć bez metafor, o!
HANDLARZ: Mnie się wydaje, że akurat artystom metafory się przydają szczególnie. Może wena wróci? (_na jego twarzy pojawia się lekki, złośliwy uśmieszek_)
KONTRABASISTA: Mam wenę. Tylko Pan przyszedł i przeszkadza.
HANDLARZ: Jakoś nie widać (_patrzy z politowaniem_). Kiedy przyszedłem, gapił się Pan w przestrzeń.
KONTRABASISTA: Nie jest pan zbyt uprzejmy! Ciekawe, jak na to reagują klienci?!
HANDLARZ: Niech Pan się nie martwi o moich klientów, tylko zajmie swoim rzępoleniem!
KONTRABASISTA: Cham… (_mruczy po nosem_)
HANDLARZ: Co takiego?!
KONTRABASISTA: Nie, nic, po prostu nie podoba mi się ta rozmowa!
HANDLARZ: Mnie to samo! Impertynent z Pana i tyle!
_KONTRABASISTA_ _wstaje, odstawia kontrabas, opierając go o ścianę, obok kładzie smyczek i siada z powrotem na krześle. Obaj chwilę milczą, siedząc z założonymi rękami lekko odwróceni tyłem do siebie i ciężko oddychają. Z lewej strony Sali dochodzi ledwo słyszalny jęk. Z ciemności wyłania się szafa. HANDLARZ i KONTRABASISTA, nadal obrażeni odwracają zgodnie głowy w jej kierunku. HANDLARZ wstaje z krzesła._