Dwa prezenty dla lorda Lovella - ebook
Dwa prezenty dla lorda Lovella - ebook
Honora nie słuchała przestróg rodziców, straciła głowę dla łotra, który zgotował jej piekło na ziemi. Nie martwi się, że trzy lata temu mąż ją opuścił i nie daje znaku życia. Samotne dni w domu, który coraz bardziej przypomina ruinę, upływają jej na rozpamiętywaniu przeszłości. Biedna, traktowana z pogardą przez towarzystwo, marzy jedynie o świętym spokoju. W jej nudny, smutny świat wkracza z impetem lord Lovell. Przywozi wieści o śmierci jej męża, a także proponuje pomoc. Przyjmując ją, Honora niespodziewanie odmieni los kilku osób i odnajdzie szczęście, o jakim nie śmiała marzyć.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-9149-1 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_Rok 1817_
W domu ktoś był.
Nawet w mroźnej ciemności grudniowej nocy Honora Blake mogła to wyczuć. Ze snu wyrwał ją instynkt nakazujący czujność, ale nie była przestraszona.
Odwagą dorównywała każdemu mężczyźnie, miała też pistolet skałkowy na stoliku nocnym. Była doskonałym strzelcem. Nauczyła się strzelać już w dzieciństwie, które spędziła w cieniu gór Blue Ridge w Wirginii. Trafienie niedźwiedzia z odległości dwudziestu kroków czyni cuda z odwagą dziewczyny.
Honora leżała nieruchomo, wytężając słuch, by wyłapać kolejne charakterystyczne skrzypienie nierównych desek podłogowych. Zazwyczaj ten stary, zmęczony dom, który przyprawiał ją o rozpacz, sprawiał same kłopoty – dach przeciekał, a drzwi były wypaczone – ale dzisiejszej wszystkie dźwięki były jej sprzymierzeńcami, pomagały śledzić kroki tego, kto poruszał się na dole.
Pomyślała z irytacją, że intruzi nawet nie próbują zachowywać się cicho. Czy byliby tak bezczelni, gdyby nadal miała męża? Czy sądzili, że samotna kobieta jest zbyt słaba, by rzucić im wyzwanie?
Jeśli tak właśnie myślą, to czeka ich niespodzianka. Ktokolwiek skrada się po jej włościach, wkrótce będzie żałował swego postępku.
Żałobne zawodzenie wiatru za oknem zagłuszyło lekkie kroki Honory, która zsunęła się z łóżka i narzuciła szal na koszulę nocną. Jej ręka była stabilna, gdy w świetle księżyca sprawdzała, czy pistolet jest nabity.
Odkąd jej mąż rozpłynął się w powietrzu, gdy pieniądze, na które liczył, nie pojawiły się, musiała radzić sobie sama. Przeklinała się codziennie za to, że pozwoliła mu zawrócić sobie w głowie, pojechała z nim do Anglii. Frank Blake był bardzo przystojny, umiał sprawić, że człowiek czuł się ważny i wyjątkowy W dodatku pojawił się właśnie wtedy, gdy Honora zaczęła wątpić, że kiedykolwiek wyjdzie za mąż. Mama i tata próbowali ją przekonać, że Frank nie jest tym, na kogo wygląda, ale Honora go kochała, a obiekcje rodziców sprawiły, że mocniej trwała w swym uporze. Marzyła o ślubie z Frankiem i wyjeździe do Anglii.
Przepaść między Honorą i rodzicami z czasem się pogłębiła. Honora nie zasłużyła na ciepłe powitanie, jakie by jej zgotowali.
Nie właśnie dlatego wciąż tu jestem, myślała. Honora musiała przyznać, że mieli rację. Jak mogłaby jeszcze kiedykolwiek stanąć przed nimi, wiedząc, jak źle odpłaciła za ich troskę? Zraniła ludzi, którzy kochali ją najbardziej na świecie. Teraz tkwię tysiące mil od domu, w rozpadającej się posiadłości, myślała. Bez męża, którego ostatnio widziałam trzy lata temu. Gdybym tylko posłuchała rodziców, gdybym nie myślała, że wiem najlepiej, mogłabym oszczędzić sobie tego nieszczęścia. Byłam młoda i naiwna, teraz jestem udręczoną i cyniczną kobietą po trzydziestce. A dzisiaj do mojego salonu zakradł się intruz. Czy może być jeszcze gorzej?
Nie zważając na chłód nocy, przeszła przez pokój i przyłożyła ucho do drzwi sypialni. Z drugiej strony dobiegały niewyraźne dźwięki, jakby ktoś przemykał w ciemności. Honora zacisnęła usta i otworzyła drzwi. Ktokolwiek był na dole, najwyraźniej jej nie słyszał. Bezgłośnie wyślizgnęła się z pokoju.
Teraz ostrożnie i powoli, nakazała sobie.
Zeszła po schodach i wyjrzała przez balustradę. Hol poniżej spowijała ciemność, Honora po raz pierwszy poczuła dreszcz niepokoju. Odważna czy nie, nadal była zupełnie sama w Wycliff Lodge, a od najbliższego sąsiada dzieliło ją pół mili. Jej służąca Mary wróciła na noc do swojego domku i nie pojawi się aż do następnego poranka. Była to jedyna pomoc, na jaką Honora mogła sobie jeszcze pozwolić, a po latach Mary stała się bardziej przyjaciółką niż służącą – i dobrze, bo nikt inny nie wydawał się szczególnie zainteresowany poznaniem Honory.
Być może tych, którzy mieszkali w pobliżu, niepokoił kolor jej skóry – bardzo jasny brąz dzięki afrykańskiemu dziedzictwu jej ojca. Może byli zdumieni, że przetrwała sama w rozpadającym się starym domu. Tylko jej obecność powstrzymywała budowlę przed całkowitym rozpadem, co było jedynym powodem, dla którego Frank pozwolił jej tu zostać. Żona doktora przyłapała jej kiedyś na rąbaniu drewna na opał, co uznała za niestosowne zachowanie dziwnej kobiety, którą pan Blake przywiózł z Ameryki. W miarę upływu lat Honora przyzwyczajała się do samotności, a jej samodzielność okrzepła. Obiecała sobie, że już nigdy nie będzie zależna od mężczyzny.
Kolejne uderzenie, tym razem głośniejsze, dobiegło z dołu i Honora znów poczuła niepokój. Pod cienką koszulą nocną serce zaczęło jej bić jak szalone, dłonie stały się wilgotne od potu. Po omacku zacisnęła mocniej palce na szalu i zeszła po schodach, z trudem oddychając.
Odwagi, pomyśl, co zrobiłaby mama, nakazywała sobie w duchu.
Jak zawsze na myśl o matce Honora poczuła tęsknotę za domem i przede wszystkim matką. Ojciec może i nauczył ją strzelać, ale z pewnością odwagę i hart ducha odziedziczyła po matce, Cicily Jackson. Ślub rodziców uznano za wielki skandal, córka białego właściciela plantacji poślubiła wolnego, ale czarnego człowieka. Dziadek Honory odciął tę parę od rodzinnych pieniędzy i zostawił bez grosza przy duszy. Trochę złagodniał, kiedy urodziła się jego wnuczka, próbował się pogodzić, ale było już za późno. Mama nie chciała mieć nic wspólnego z rodziną, która nie zaakceptowała jej męża, zaślepiona uprzedzeniami.
Mama i ojciec mogli liczyć tylko na siebie. Różnili się pod wieloma względami, ale Honora scementowała ich związek. Gęste, kręcone czarne włosy i mocno zarysowany podbródek odziedziczyła po ojcu, duże orzechowe oczy po mamie. Państwo Jackson mieli nadzieję, że ich ukochana córka znajdzie godnego siebie mężczyznę. Niestety zakochała się bez pamięci we Franku Drake’u, jego kłamstwa i fałszywe obietnice odebrały jej zdrowy rozsądek.
Weszła do holu i stanęła na chwilę, aby się pozbierać. Salon znajdował się po lewej stronie, drzwi były lekko uchylone, a kroki, stłumione przez wytarty dywan, były wyraźnie słyszalne. Po drugiej stronie tych drzwi czaiło się nie wiadomo co, może złodziej, a może coś bardziej przerażającego. Jedynym sposobem, aby się tego dowiedzieć, było zajrzenie do środka.
Pierwszy błysk światła zaskoczył ją, oświetlając zimny hol. Z pewnością nikt nie byłby tak bezczelny, żeby włamać się, a potem rozpalić ogień i poczuć się jak w domu, prawda? Nie mogąc uwierzyć własnym oczom, Honora zesztywniała, gdy światło stało się jeszcze jaśniejsze.
Zapalili świece? Weszli do mojego domu w środku nocy, rozpalili ogień i zapalili moje świece? Te, które muszę oszczędzać, żeby przetrwać zimę? Jak śmieli!
Złość ją rozgrzała, już niemal nie czuła zimnego przeciągu, który hulał wokół. Kimkolwiek była ta osoba, posunęła się za daleko w swojej arogancji, więc Honora, napędzana gniewem, zebrała się na odwagę i wtargnęła do pokoju.
– Masz zostać dokładnie tam, gdzie jesteś!
Trzymała mocno pistolet, celując prosto w mężczyznę klęczącego przed kominkiem. Zamierzał wstać, ale najwyraźniej rozmyślił się, gdy dostrzegł pistolet.
– Jeszcze jeden krok i już nigdy nie zrobisz kolejnego. Kim jesteś i co tu robisz w środku nocy?
Intruz powoli przysiadł na piętach, nie odrywając wzroku od twarzy Honory. Jego rysy trudno było dokładnie zobaczyć, ale chyba nie wyglądał na przestraszonego. Miał mocną szczękę i proste, kasztanowe brwi. Był wręcz zadziwiająco spokojny, jakby trzymała bukiet kwiatów. Czy on myślał, że można ją lekceważyć?
Ciemne oczy nieznajomego lśniły w blasku ognia, a jego włosy, z rzadka przyprószone siwizną na skroniach, były rozwichrzone. Nie dało się określić jego wzrostu, na pierwszy rzut oka wyglądał na czterdziestolatka. Pod drogim ubraniem widać było szczupłą sylwetkę, z której byłby dumny znacznie młodszy mężczyzna. Gdyby Honora zobaczyła go pięć lat temu, wydałby się jej pociągający, ale to było, zanim wyniosła nauczkę ze związku z Frankiem.
– I co?
– Proszę wybaczyć. – Mężczyzna pochylił głowę w geście, który Honora mogłaby uznać za przepraszający, gdyby była w lepszym nastroju. – Nie wiedziałem, że pani tu jest. Kiedy zobaczyłem, w jakim stanie jest to miejsce, pomyślałem, że wszyscy mieszkańcy musieli wyjechać. Przebyłem długą drogę i pomyślałem, że przenocuję tutaj, zanim rano będę kontynuował poszukiwania.
Jego spojrzenie powędrowało w kierunku brudnych zasłon i dużej plamy wilgoci na suficie, a Honora poczuła, że ogarnia ją nagły wstyd. Frank pozwolił jej mieszkać w Wycliff. Zupełnie jakby zapomniał, że miał żonę. Frank miał lepsze rzeczy do roboty, inne miejsca do życia, i Honora wątpiła, czy kiedykolwiek poświęcił choć chwilę na zastanowienie się nad losem porzuconej żony.
– Oczywiście, że nadal tu mieszkam. Ale kto pana przysłał? I jeszcze nie powiedział mi pan, jak się nazywa.
Mimo jej napastliwego tonu i wycelowanego pistoletu, nieznajomy zachował spokój. To wzbudziło jej podziw, na szczęście szybko się opamiętała.
– Jestem lord Lovell, pani Blake. Bo pani jest, jak mniemam, panią Honorą Blake?
Gdy skinęła głową, zaczął ostrożnie podnosić się na nogi, wyciągając ku niej rękę.
– Moje odwiedziny mają związek z pani mężem. Spotkaliśmy się na przyjęciu karcianym jakieś półtora roku temu, choć dopiero niedawno dowiedziałam się, że jest żonaty.
Szok nieco zdekoncentrował Honorę. Oparła się z powrotem o framugę drzwi, wciąż trzymając w ręku pistolet, ale teraz mogła się skupić jedynie na słowach Lovella. Wzmianka o mężu zaskoczyła ją, pewnie dlatego dopiero po chwili zauważyła, że tajemniczy gość zrobił ostrożny krok do przodu.
Frank go przysłał? Nie kontaktował się ze mną od dawna, pomyślała. Odkąd trzy lata temu nie przyjęła spadku po dziadku, Frank po prostu zniknął. Nie chciała mieć nic wspólnego z pieniędzmi zarobionymi na plantacjach tytoniu, na których zatrudniano niewolników. Wolałaby być biedna jak mysz kościelna, niż przyjąć bogactwo skażone ludzkim cierpieniem. Frank nie miał takich obiekcji, czekał, aż jej dziadek umrze. Kiedy odrzuciła spadek, nic nie było w stanie zatrzymać go przy żonie. Przynajmniej wyszło na jaw, dlaczego się z nią ożenił.
Honora zacisnęła zęby. Oczywiście, Frank i ten pan na pewno byli przyjaciółmi. W pewnym sensie byli do siebie podobni, zauważyła teraz. Obaj byli tak pewni siebie i na tyle przystojni, że przyciągali wzrok każdej kobiety. Bez wątpienia mężczyzna, który stał przed nią, był takim samym draniem jak jej mąż, i na tę myśl poczuła ostre ukłucie niechęci.
– Ostatnią rzeczą, jakiej sobie życzę, jest to, by przyjaciel Franka spędził choćby minutę dłużej w tym domu. W końcu podobieństwa się przyciągają, a żaden człowiek honoru nie dążyłby do znajomości z moim mężem. I jeśli oczekuje pan, że pański tytuł zrobi na mnie wrażenie, to obawiam się, że się pan rozczaruje. Nie można włamywać się do cudzych domów, nawet jeśli zna się ich właściciela.
Lord Lovell wzruszył ramionami ze swobodą ludzi przyzwyczajonych do robienia tego, co mu się podoba i kiedy mu się podoba.
– Drzwi do ogrodu wymagały tylko delikatnego pchnięcia. I mówiłem już, że w ciemności ten dom wyglądał na niezamieszkały. Proszę mi wybaczyć tę pomyłkę, ale nie jestem pewien, czy można mnie za nią winić.
Honorę ponownie się zirytowała. To prawda, że ta posiadłość pamiętała lepsze dni, lecz powolny upadek rozpoczął się na długo przed tym, jak Frank sprowadził do Anglii swoją narzeczoną. Od czasu, gdy ją opuścił, Honora nie mogła zrobić nic, aby powstrzymać ten proces. Niegdyś piękne pokoje były prawie puste i ponure, ściany zaczynały pękać. Tylko dzięki dzierżawie kilku pól mogła się utrzymać, stać ją było na podstawowe rzeczy, ale na niewiele więcej. Mama i tata przysłaliby pieniądze, gdyby poprosiła, ale Honora spaliłaby się ze wstydu, gdyby musiała przyznać, jak bardzo myliła się co do Franka. W rzadkich listach do Wirginii opisywały tylko niektóre aspekty tutejszego życia. Sposób, w jaki rozstała się z rodzicami, był otwartą raną, którą trudno było uleczyć.
– To nie wyjaśnia, dlaczego pan tu przyjechał. Proszę kontynuować, zamieniam się w słuch. – Wiedziała, że jej głos brzmi ostro, ale nie potrafiła się opanować. Przez tego irytującego nieznajomego i wspomnienia o Franku jej serce stwardniało jak kamień, znów zawładnął nią gniew. Miała dość mężczyzn, którzy uważali, że skoro nie brak im urody i wdzięku, wolno im więcej niż innym. Frank nie raczył nawet przyjść do niej osobiście, zamiast tego wysyłał tego człowieka, by ją nastraszył. Z pewnością lord Lovell nie zasługiwał na uprzejmość, skażony swoją znajomością z człowiekiem, który zrujnował życie Honory. – Czego tak bardzo chce mój podły mąż, że pana tu przysłał? Czy chodzi o pieniądze? Przegrał wszystkie swoje, a teraz żąda moich? Mam nadzieję, że nie, bo dobrze wie, że nic nie mam.
Jej nieproszony gość zawahał się, po raz pierwszy stracił pewność siebie, a Honora uśmiechnęła się ponuro na myśl, że w końcu go wtrąciła z równowagi. Bez wątpienia był bardziej przyzwyczajony do tego, że kobiety raczej uśmiechają się do niego i podziwiają go. Jego tytuł i ujmująca twarz prawdopodobnie znajdowały uznanie wszędzie, gdzie się pojawił.
Cóż, nie tutaj. Jeśli Frank go przysłał, myśląc, że ten człowiek mnie zauroczy, to będzie bardzo zdziwiony, gdy się okaże, że plan się nie powiódł, pomyślała z satysfakcją.
Lord Lovell zrobił kolejny krok w jej stronę, a Honora cofnęła się, nagle zaniepokojona powagą malującą się na jego twarzy. Zmarszczył brwi, a jego i tak już głęboki głos stał się jeszcze głębszy. Jego słowa dotarły do uszu Honory, ale nie miały żadnego sensu.
– On już nie potrzebuje żadnych pieniędzy, proszę pani. Przykro mi to mówić, ale pani mąż nie żyje.
Isaac patrzył, jak pani Blake powoli opada na wytartą sofę niedaleko drzwi. Pistolet wypadł jej z dłoni i wylądował z cichym stukotem na podłodze, ale ona zdawała się tego nie zauważać.
– Frank? Nie żyje?
Wpatrywała się w niego, jakby podejrzewała, że ją okłamał. Oczy miała szeroko otwarte, usta rozchylone. Wyglądała teraz bezbronnie, ale to przecież nie jego sprawa.
– Zrobiłem to, z czym przyjechałem, i na tym moja misja się kończy.
Odwrócił twarz i jak zwykle postanowił o tym nie myśleć. Nie miał żadnego powodu, by tak się czuć, a jednak wciąż coś nie dawało mu spokoju. Tak było od tamtej pamiętnej nocy tydzień temu. To niepokojące uczucie wzmogło się na widok uderzającej urody wdowy po Franku.
Niech cię szlag, Blake. Ujawniłeś, że masz żonę, dopiero gdy umierałeś? Zostawiłeś mi zadanie odnalezienia i poinformowania twojej żony. Dlaczego? Czyżbyś myślał, że okażę litość żonatemu mężczyźnie? Jednak po tym, co zrobiłeś Charlotte, nie pozostawiłeś mi wyboru. Ta sytuacja wymagała zdecydowanego działania.
Żona Franka nadal siedziała nieruchomo, a jej czarne, zmierzwione loki lśniły w tańczącym świetle ognia. Była o wiele bardziej atrakcyjna, niż się spodziewał. Zastanawiał się przez chwilę, jak Frank mógł nie doceniać takiej wyjątkowej urody. Choć pierwszy kontakt z panią Blake był co najmniej… niecodzienny. Co za kobieta wpada do pokoju w koszuli nocnej, wymachując pistoletem? Była jak Walkiria, która postanowiła rzucić mu wyzwanie. Może nic dziwnego, że Frank od niej uciekł, uroda to nie wszystko. Nie był odważnym człowiekiem, pomyślał Isaac z lekką pogardą. Być może żona była dla niego zbyt wielkim wyzwaniem, więc szukał szczęścia gdzie indziej.
Na myśl o zalanej łzami twarzy biednej Charlotte zakłuło go w sercu. Aż zagryzł wargi, przypominając sobie tę straszną noc. Jego młoda podopieczna była taka naiwna, zbyt ufna… Ale musiał przyznać, że i on uważał Blake’a za przyjaciela, obdarzył go zaufaniem. Dlaczego założył, że ten łajdak nie potraktuje Charlotte tak, jak – Isaac musiał przyznać – sam kiedyś traktował kobiety? Może jego zachowanie nie było tak podłe, jak zachowanie Franka, ale powinien pamiętać, gdzie zaczęła się ich przyjaźń. Poznali się przy stoliku karcianym w jakiejś brudnej melinie, gdzie wino lało się strumieniami, a lord Lovell nie był obojętny na wdzięk tamtejszych dziewek. Frank wprawiał go w dobry nastrój swoim błyskotliwym dowcipem i skłonnością do ryzyka. Czasami grali aż do wschodu słońca. Isaac cieszył się, że znalazł przyjaciela, z którym, jak się wydawało, miał wiele wspólnego. Odkąd prawda wyszła na jaw, Isaaca dręczyło poczucie wstydu i winy.
Charlotte miała ledwie szesnaście lat, do cholery, była niewinną panienką, a Frank zrobił jej dziecko i miał czelność twierdzić, że nie jest jego. Nie wiedziała nawet, co się dzieje, kiedy zaczęły się u niej pojawiać objawy, ukrywała swój stan pod luźnymi sukniami. Obawiała się, że jest ciężko chora, aż w końcu zwróciła się o pomoc do Isaaca. Jaki inny wybór miał, gdy odkrył prawdę? Gonił łotra, który – w obawie o swoje życie – zaczął uciekać, nie zważając na słabe serce. Dopiero kiedy Frank padł na oszroniony trawnik w posiadłości Lovellów, zdał sobie sprawę, że nadszedł jego kres. Ostatnim tchnieniem powoływał się na swój stan cywilny, licząc, że dzięki temu Isaac okaże mu łaskę.
Frank nie zasługiwał na względy, ale on, Isaac, tak. W ramach pokuty za własne grzechy odnalazł panią Blake. Chciał zadośćuczynić za to, jak się zachowywał, zanim Charlotte została zhańbiona przez człowieka, który stanowił jego lustrzane odbicie. W końcu zauważył, że działania mają konsekwencje, które powinien był wziąć pod uwagę. Poprzysiągł sobie, że – dla dobra Charlotte – od tej pory będzie lepszym człowiekiem.
Zerknął na Honorę, po raz kolejny próbując zmierzyć się z jej wzrokiem. Spodziewał się bardziej dramatycznej sceny i był przygotowany na to, by przetrwać atak histerii lub płaczu. Z pewnością tak zareagowałaby większość kobiet, pomyślał, obserwując ją uważnie. Nie wydawało się, że coś takiego nastąpi. Jej długie rzęsy już wyschły, a po tym, jak minął pierwszy wstrząs, była wyjątkowo opanowana.
Bardzo ostrożnie zbliżył się do niej. Spojrzała na niego szybko, podejrzliwie, co nie przyćmiło piękna orzechowych oczu. Isaac po raz kolejny zachwycił się jej urodą.
Była atrakcyjna, owszem, ale czy na tyle, by zapomniał o zdrowym rozsądku? Przez chwilę myśli Isaaca skierowały się ku zmarłemu ojcu. To wystarczyło, by udzielił sobie odpowiedzi.
Absolutnie nie.
Jeśli poprzedni lord Lovell nauczył czegokolwiek syna, to tego, by nie przywiązywać się zbytnio do żadnej kobiety. Tę lekcję Isaac odrobił bardzo dobrze, wpłynęła na to, jak lekko zawsze traktował kobiety. Ojciec ożenił się ponownie po śmierci matki Isaaca, która umarła, wydając syna na świat. Małżeństwo nie było szczęśliwe, a gdy Isaac dorastał, z bólem patrzył na dwie osoby zniszczone przez nierozważną decyzję. Jego dzieciństwo naznaczone było krzykami i dąsami, kłótniami i gorzkimi łzami ojca i macochy. Szybko doszedł do wniosku, że małżeństwo to przepis na katastrofę – prędzej czy później kończy się obojętnością lub nienawiścią.
Żona tylko by go ograniczała, poza tym nie chciał być za nikogo odpowiedzialny. Lubił towarzystwo kobiet, ale na własnych warunkach. Małżeństwo było uzasadnione, gdy trzeba było powołać na świat syna, prawowitego spadkobiercę tytułu i majątku. Świadomość, że to on spowodował śmierć matki, prześladowała Isaaca i zawsze kazała mu się zastanowić, czy istotnie chce mieć potomstwo. Lepiej było oszczędzić jakiejś biednej kobiecie bólu i niebezpieczeństw związanych z porodem. Chciałby teraz ustrzec przed tym Charlotte – na myśl o tym, że mogłaby podzielić los jego matki, gotował się z wściekłości.
Była jedyną osobą w jego życiu, którą naprawdę kochał, jedyną rodziną, jaka mu pozostała. Osierocona córka jego zmarłej kuzynki, Charlotte, zamieszkała z nim jako dziewięcioletnie smutne dziecko. Traktował ją jak własną córkę, czyniąc swoją jedyną spadkobierczynią i ukrywając przed nią niezbyt chwalebne cechy swojego charakteru. Podobnie jak – uświadomił sobie to teraz z perspektywy czasu – powinien był ukryć swoich przyjaciół. Samotna, pozbawiona matki dziewczynka wkrótce sama zostanie matką, nie mając pojęcia, jak się zmierzyć z tym wyzwaniem i nikogo, kto by nią pokierował. Isaac mógł winić tylko siebie za to, co ją spotkało. Może jeszcze Franka Blake'a, którego imienia zabronił Charlotte wypowiadać.
A zatem uroda Honory nie powinna go interesować, raczej powinno go zainteresować, co popchnęło ją do małżeństwa z Frankiem.
Jednak może powinienem zaoferować jakieś pocieszenie, niezależnie od tego, co sądzę o jej mężu. Prawdopodobnie właśnie tego oczekiwała, uznał.
– Bardzo mi przykro, że przynoszę takie wieści. Czy chce pani napić się czegoś?
Honora potrząsnęła głową, ale nie powiedziała, czy nie chce jego współczucia, czy napoju. Nadal zachowywała się ostrożnie, w każdym jej ruchu wyczuwalna była nieufność. Isaac nie przywykł, by postrzegano go w taki sposób. Zazwyczaj kobiety od razu się do niego przekonywały, były podatne na jego wdzięk i urok osobisty. Z drugiej strony poznawał kobietę w tak niezwykłych okolicznościach. Wtargnął w środku nocy do jej domu i poinformował ją o śmierci męża.
– Nie musi pani podejmować prób zachowania stoickiego spokój z mojego powodu.
Fakt, że jeszcze nie płakała, był… niepokojący. Po prostu siedziała nieruchomo, z dłońmi złożonymi na kolanach. Gdyby wyglądała na osobę potrzebującą pocieszenia, być może ująłby i uścisnął jej dłoń, na co kobiety zazwyczaj reagowały lekkim drżeniem. Ogarnął go niepokój, gdy powoli odwróciła głowę, a płomienie oświetliły jej wysokie kości policzkowe.
– Myli się pan. To nie stoicyzm sprawia, że jestem taka cicha. Po prostu nie mam już łez, które mogłyby popłynąć. Mąż pozbawił mnie ich wiele lat temu, już dawno przestałam po nim płakać.
Isaac zamrugał, zaskoczony jej chłodem. Jej osobowość wydawała się składać z ognia i lodu. Jej gniew, gdy weszła do pokoju, mógłby stopić lód, teraz była zadziwiająco chłodna, i właśnie ta szybka zmiana nastroju wprawiła go w zakłopotanie. Która z nich była prawdziwą Honorą Blake? I dlaczego nagle, zupełnie niespodziewanie, ogarnęło go pragnienie, by poznać odpowiedź na to pytanie?
– Jak do tego doszło? Co się stało? – spytała.
Honora spojrzała na niego tak wyzywająco, że omal nie odwrócił wzroku. Nie dziwiło go, że zadała to pytanie, miała prawo wiedzieć, ale coś powstrzymywało go przed opowiedzeniem całej historii. Czy zdradzenie Honorze, co dokładnie wydarzyło się tamtej nocy, nie przyniosłoby Charlotte jeszcze większej hańby? Dziewczyna do tej pory nie mogła dojść do siebie z powodu wstydu. Nosiła nieślubne dziecko, uwierzyła w kłamstwa Franka, w jego zapewnienia o miłości, a tymczasem on od dawna był żonaty. Gdyby Isaac przyznał się, że ścigał Franka aż do jego śmierci, Honora chciałaby wiedzieć, z jakiego powodu, a on nie zamierzał ujawniać prawdy o swojej podopiecznej. Charlotte już zaszyła się w domu, ale trzeba będzie jakoś wytłumaczyć pojawienie się dziecka. Chciał chronić jej reputację, dlatego im mniej osób pozna prawdę, tym lepiej. Nie mógł wymagać od Honory dyskrecji, nic nie powstrzymałoby jej od rozpowszechniania tej historii . Miała wystarczająco dużo powodów, by tak się zachować.
– To było serce. Gościł w moim domu w Northamptonshire, w Marlow Manor, i obawiam się, że w zeszłym tygodniu całkowicie go zawiodło. Nie dało się nic zrobić.
– A pogrzeb?
– Skromny, ale zgodny z wszelkimi wymogami. Tylko ja byłem obecny.
Czarne loki poruszyły się, gdy skinęła głową, najwyraźniej pogrążona w myślach. Co jej chodziło po głowie? Isaac chętnie poznałby odpowiedź na to pytanie. Poczuł absurdalną ulgę, że zadowoliła się jego lakonicznym wyjaśnieniem. Wolałby uniknąć dalszej rozmowy o nocy, w której zginął Frank. Honora powoli się podniosła i przyjrzała mu uważnie.
– Nie jestem zachwycona sposobem, w jaki pana poznałam, ale chyba doceniam, że przyszedł pan powiedzieć mi to osobiście.
Zerknęła w stronę zasłoniętego okna, przez które jeszcze nie przebijało się słabe światło dnia. Trudno było stwierdzić, która jest godzina, ale cienie pod oczami Honory sugerowały, że i tak źle spała. Po raz pierwszy poczuł przebłysk współczucia. Honora musiała przeżywać ciężkie chwile, odkąd odszedł jej mąż. Trudno, to nie jego zmartwienie. To, co spotkało opryskliwą wdowę po Franku, nie było jego sprawą, niezależnie od jej oszałamiającej urody.
– Na górze jest wolna sypialnia, pierwszy pokój po lewej. Skoro już pan tu jest, proszę z niej skorzystać. Będzie tam wygodniej niż w salonie.
Skłonił się krótko w podziękowaniu, a ona przyjęła to bez słowa, po czym odwróciła się, podnosząc pistolet z podłogi. Poruszała się z taką godnością, że myśl o współczuciu wydawała mu się nagle nie na miejscu. Jednak gdy potem zatrzymała się przed drzwiami i spojrzała za siebie, zobaczył na jej twarzy wyraz smutnej rezygnacji, co nim wstrząsnęło.
– Dobranoc, lordzie Lovell. Mam nadzieję, że będzie pan dobrze spał. I proszę zgasić świece. Muszą mi wystarczyć do wiosny.